Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
▼
25.09.2018
Śniadanie w cittaslow (prawie na trawie)
Wrzesień na północy Polski wydaje się miesiącem nieturystycznym. Jednak kultura i przyroda są atrakcyjne o każdej porze roku i dnia. Utwierdzałem się w tym, odwiedzając wsie i miasteczka Warmii i Mazur (Gietrzewałd, Orneta, Krosno, Kętrzyn, Reszel i Barczewo). Były to bardzo sympatyczne spotkaniach edukacyjne, nawiązujące także do idei cittaslow. Wiosną i latem odbywają się spotkania na trawie. Jesienią można uzupełnić to spotkaniami w małych miasteczkach, w miejscach gdzie wolniej się żyje i głębiej poznaje oraz smakuje się prowincjonalny świat.
Śniadanie Południowej Warmii to tytuł dwóch spotkań, zorganizowanych przez Lokalną Grupę Działania z Warmii i Mazur. Pierwsze odbyło się 9 września w Gietrzwałdzie, drugie 23 września w Barczewie w ramach niedzieli z cittaslow (Dolce far niente) w Skarbcu Kultury Europejskiej. Celem tych spotkań była popularyzacja lokalnej żywności, rękodzieła oraz producentów lokalnej żywności i rękodzieła z terenu działania LGD Południowa Warmia. Spotkania dla mnie w jakimś stopniu rekreacyjne ale i z bardzo ważnym elementem edukacyjnym.
Odmieniły się nasze wsie i miasteczka, bardzo wypiękniały w czasach naszej przynależności do Unii Europejskiej. Wiele inwestycji w infrastrukturę, budynki, place, parki, skwery. Jest nie tylko ładniej ale i bardziej funkcjonalnie. Kapitał ludzki i ożywianie tych miejsc (wypełnianie społeczną treścią), pojawia się wolniej. Trzeba wielu działań edukacyjnych i animacyjnych by miejsca ożyły codzienną aktywnością ludzi. I nawykami lepszego, bardziej zrównoważonego życia.
Ostatni weekend września to także Europejskie Dni Dziedzictwa oraz Niedziela Cittaslow. W tym czasie odwiedziłem Reszel. Wybrałem się tradycyjnie środkami komunikacji publicznej. Najpierw urocza podróż pociągiem i możliwość podziwiania przecudnych, wczesnojesiennych krajobrazów Warmii (i kawałka Mazur, bo podróżowałem przez Kętrzyn). Powrotna podróż autobusem także dostarczyła wielu pozytywnych wrażeń estetycznych i krajobrazowych. Wyrwać się z miejskich budynków i codziennej pracy by zobaczyć, że świat jest piękny,
Poruszanie się środkami komunikacji publicznej bywa czasem uciążliwe. Niektóre miejscowość (a więc i ludzie tam mieszkający) są komunikacyjnie wykluczeni, przynajmniej w soboty i święta. To pierwsza refleksja. A ponieważ podróżny zdany jest na rozkład jazdy.... to musi przeznaczyć więcej czasu na przemieszczanie się. Strata czy zysk? Teoretycznie własnym samochodem byłoby szybciej. Tylko po co się spieszyć? Dostosowanie się do rozkładu jazdy ułatwia zwalnianie... tempa życia. Przestajemy się ścigać, nie tylko na drodze. Bo co zrobisz, z zaoszczędzonym czasem? Podróż pociągiem czy autobusem ułatwia przemyślenia. Nie trzeba skupiać uwagi na drogę (co musi czynić kierowca), można czytać, rozmyślać, patrzeć na mijany krajobraz. A gdy są przesiadki, to można poznawać dodatkowe miejscowości. I to poznawać głębiej, dokładniej, wolniej. Dla mnie zysk.
Po skończonym wykładzie nie spieszyłem się do domu. Na jeden autobus powrotny się spóźniłem, bo za długo siedziałem w restauracji zamkowej (tocząc rozmowę o świcie, Reszlu i sztuce). W zasadzie nie spóźniłem się tylko miałem okazję dłużej podelektować się reszelskim cittaslow.
Zaszedłem do cukierni na poobiednią kawę i coś słodkiego. Stoliki stały na chodniku, pogoda dopisała i mogłem niespiesznie przyglądać się życiu miasteczka. Tu ludzie mówią sobie dzień dobry, mijając się na ulicy. Takie to już niezwykłe a jednocześnie urocze (w dużym mieście mijam ludzi milcząc, bo ich nie znam). Przechodnie rozmawiają ze sobą, przystają na chwilę, panie z okolicznych sklepików przysiadły się do stolika obok i plotkowały (jeśli klient się pojawiał, to wstawały i szły obsłużyć). W sensie społecznym to utrzymywanie więzi, nie ważne o czym się rozmawia, ważne z kim. Znają swoich klientów. Jedna z klientek tradycyjnie zapomniała swojej karty kredytowej po zakupach w cukierni. Ale widzą jej samochód zaparkowany nieopodal. Inna z pań powiedziała, że wspomniana klientka poszła do innego sklepu, tam zapewne przypomni sobie o karcie kredytowej i wróci. Zawsze zapomina. Taki jej urok. Więc nie trzeba się martwić, nie trzeba biec i szukać. Będzie dobrze. Jak zwykle.
Życie prawdziwej ulicy w cittaslow. Nie w kubkach jednorazowych do picia w marszu, w autobusie (szybkie życie). Mam czas do autobusu, swoista wymuszona powolność. Niczego nie przyspieszę, nie stresuję się, nie wyprzedzam. Siedzę, popijam kawę i ciastko, patrze na ulice i przysłuchuje się pogaduszkom.
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego co tanie i dużo. Lokalna żywności i rękodzieło nie są najtańsze. Dobre surowce i praca musza kosztować. A my możemy się nauczyć cenić niepowtarzalność i wysoką jakość. I cieszyć się uważnością życia.
W Barczewie klimat podwórka stworzono w Skarbcu Kultury Europejskiej (pogoda była niż mniej sprzyjająca). Uczymy się jako społeczeństwo ponownie być ze sobą na podwórku, na kocyku, z grami i lokalną żywnością czy rękodziełem. I to w sąsiedztwie sztuki,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz