Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
▼
28.02.2019
Nic trwałego nie ma na tym świecie, a zwłaszcza w internecie
Wierzymy w słowo zapisane. Że jak jest coś za(na)pisane, to będzie istniało i w świecie realnym. Co innego słowa wypowiadane, te szybko przebrzmiewają i ślad po nich nie zostaje (tak nam się zdaje). W czasach nieufności domagamy się więc słów "na piśmie" (albo zapisanych cyfrowo dźwięków na urządzeniu). Zapisane wydaje się utrwalonym na długo. Może nawet na wieki. Słowa zapisane na papierze są trwalsze, przetrwają co najmniej 150 lat. Słowa zapisane w komputerze, w plikach, w internetowej "chmurze", łatwiej się kopiuje i upowszechnia, ale są mniej trwałe. Szybciej i dalej docierają ale jednocześnie szybciej znikają. Ostatnio sięgnąłem do notatek genealogicznych kiedyś zapisanych. System Microsoft odmówił otwarcia plików... Musiałem pozmieniać w ustawieniach, bo były zbyt starego typu. W tekście były "krzaki", choć dawało się odczytać. A wszystko dlatego, że w latach 90. XX wieku pisałem na Macintoshu. Udało mi się nieco później przetransponować do Worda, korzystając z uprzejmości kolegi, który dysponował odpowiednim programem. Ale nowsze oprogramowanie nie odczytywało poprawnie polskich znaków, stąd te "krzaki". Udało się je zamienić seryjnie i automatycznie, ale trochę wysiłku i czasu te działania wymagały. Przypomnę tylko, że zdążyłem jeszcze przepisać pliki z dyskietek dużych na małe, a potem na dysk twardy. Kilkukrotne przepisywanie (dobrze, że nie ręczne) by mieć dostęp do własnych słów...
Wydawało się, że jestem już przyzwyczajony do nietrwałości treści elektronicznych. Aż tu dostałem maila:
"Szanowny Panie Stanisławie,
Bardzo nam przykro, 29 kwietnia 2019 Blox.pl zostanie zamknięty i Pana blog przestanie działać. Napisaliśmy do Pana, ponieważ Pana blog [http://czachorowski.blox.pl] jest niezwykle wartościowy i chcemy Pana o tej decyzji poinformować osobiście, by miał Pan odpowiednio dużo czasu do zabezpieczenia treści bloga. Decyzja o zamknięciu Bloxa nie była łatwa. Wiemy, że ten blog to kawałek Pana życia i dlatego robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby jego przeniesienie w nowe miejsce było łatwe. Przygotowaliśmy mechanizmy ułatwiające przeniesienie bloga na platformę Wordpress i przekierowanie ruchu z bloga na nowy adres."
Do maila dołączona była instrukcja jak zrobić archiwizację i/lub przenosiny krok po kroku. Pierwsza próba mi się nie udała więc napisałem list pod wskazany adres. Przyszła szybko odpowiedź i porada. I udało się. Nie ma tego złego, co na dobre nie można obrócić - zmuszony zostałem do nauczenia się obsługi i edycji Wordpressa (kilka lat temu coś tam pisałem na wspólnym blogu, ale to było dawno i krótkotrwałe, więc w mojej pamięci nic nie zostało). Nie dość, że ciągle trzeba przepisywać, to jeszcze się i uczyć... Czasy nieustającego uczenia się przez całe życie.
Samą likwidacją Bloxa aż tak bardzo się nie zmartwiłem. Dlaczego? Przecież mogłem stracić dorobek kilkunastu lat pisania. Jednak już od kilku lat systematycznie kopiowałem zawartość swojego bloga, razem z komentarzami, z myślą o zarchiwizowaniu, poprawieniu i... wydaniu książki. Niemniej do wpisów linkują różne inne miejsca a i ja często korzystałem w celu przypomnienia różnych kwestii edukacyjnych czy materiałowych. Jak nie ma w internecie, to jest niedostępne... Blisko dwa tysiące wpisów, grubo ponad milion odwiedzin (teraz już niestety nie mogłem sprawdzić aktualnej statystyki), prawie 4 tysiące komentarzy. Jakoś szkoda było to tracić, dlatego pomyślałem o przenosinach na Wordpressa, zgodnie z przygotowanym skryptem. Poszło gładko. Ale zgodnie z informacjami z Bloxa, komentarzy nie udało się zarchiwizować (mam je w notatkach z ręcznego kopiowania). I jakkolwiek wszystkie ilustracje udało się zaimportować, to nie powidło się ich automatyczne osadzenie w nowym-starym blogu na Wordpressie (https://czachorowski.home.blog). Niemniej udało się "ocalić" wpisy w internecie. A przynajmniej dostęp do nich. Co prawda bez ilustracji (musiałbym je ręcznie umieszczać) i... nie będą działały poprawnie linki, kierujące do wpisów na starym adresie. Nic trwałego na tym świecie nie ma, zwłaszcza w internecie.
W przyrodzie też nie ma nic trwałego, a przecież życie trwa! Bo informacja ciągle jest przepisywana. Mam na myśli rozmnażanie. Trwałość zapewnia nie niezniszczalny nośnik a nieustanne przepisywanie i zaczynanie od nowa. Zatem proces a nie struktura.
Kiedyś w średniowiecznych klasztorach mnisi przepisywali książki ręcznie. Długo to trwało. I w tym przypadku również, tak jak przy "przepisywaniu DNA", wkradały się różne błędy. Zubożenie treści? Nie tylko taka jest możliwość bo można przy kolejnym przepisywaniu czynić poprawki i uzupełnienia. Tak i w przypadku treści zapisanych elektronicznie - nieustannie trzeba je przepisywać, aktualizować do nowych standardów itd. A przy okazji można poprawić błędy literowe, stylistyczne, merytoryczne.
Treści wpisywane na Bloxie także w całości by nie zniknęły. Coś tam zostało w czyjejś pamięci, kilka fragmentów wykorzystanych zostało 2-3 książkach papierowych, niektóre wpisy zostały "przedrukowane" w innych miejscach internetowych. Niemniej myśli ciągle nie odnawiane, nie używane nawet w internecie z czasem znikają. By trwać muszą ciągle być używane, przepisywane i wykorzystywane. Nawet nobliwe, papierowe książki, jeśli tylko stoją na półce w bibliotece, a nie są czytane, to tak na prawdę nie istnieją. Sa jak swoisty bank nasion - zdeponowane leżą i czekają na swoją chwilę, na okazję, gdy ktoś przeczyta... to znowu myśli "zakiełkują", przynajmniej fragmentarycznie. I zostaną znowu wypowiedziane, przepisane. Zaistnieją w procesie. Może w nowym kontekście, w nowym środowisku i w sąsiedztwie innych niż do tej pory myśli, słów, znaczeń.
I jeśli byśmy mieli się wzorować na życiu biologicznym, to warto pamiętać, że ważne rzeczy najlepiej mieć zapisane w wielu kopiach. Tak jak geny w DNA - te ważne są w wielu miejscach i wielokrotnie skopiowane. Lub jak osobniki w populacji - śmierć jednego nie powoduje wymarcia gatunku/populacji. A w odniesieniu do treści zapisanych, warto mieć je w wielu egzemplarzach tej samej książki (nakład), w wielu różnych tytułach itd.
Kiedy rok temu zdecydowałem się na przeniesienie bloga na nowy (niniejszy) adres, to także miałem na względzie funkcjonalność. Blox przegrywał w konkurencji z lepszymi technicznie serwisami. Informacja ewoluuje, tak jak gatunki żywe. Czy ktoś pamięta jeszcze edytor Chi-Writter? Zapisane w nim dane teraz są chyba nieodczytywalne. To znaczy na pewno się da, ale wymaga to umiejętności i czasu (zatem potrzebna wcześniejsza zapobiegliwość). Podobnie jak z odczytywaniem starego pisma ręcznego w dawnych manuskryptach. Historycy uczą się odczytywania starej łaciny, starego niemieckiego itd. Ba, nawet języka polskiego. Nie tylko słowa się zmieniają (znaczenie) ale i sposób zapisu czy krój liter ulegają zmianie. W rzeczywistości elektronicznej jest podobnie - trzeba nieustannie przepisywać. I dyskutować - bo myśli (memy) trwają nawet pod nieco zmienioną postacią. W języku mówionym słowa trwają tylko wtedy, gdy są używane (wymawiane). W piśmie, nawet tym elektronicznym, też konieczne jest ciągłe przepisywanie, ciągłe ich używanie. Znowu proces!
Zamknięcie serwisu Bloxa... w zasadzie przyspieszyło moje plany z ponownym opracowaniem wpisów blogowych i... opublikowanie ich w formie książki. Teraz zacznę szukać wydawcy. Coś na pewno się poprawi, zaktualizuje i być może nada bardziej uniwersalny charakter. Niby to samo, ale w nowej formie i w nowym "wcieleniu". Kolejny raz przepisane (tak jak w biologi molekularnej nieustanna transkrypcja i translacja).
To co, zbierać w całość i wydawać książkę z Profesorskim Gadaniem? Papier trwalszy jest niż impulsy w obwodach i sieci. Ale też przemija w dłuższej perspektywie czasowej. Chyba, że niektóre podchwycone myśli będą krążyły w procesie komunikacji. I nieustannie ewoluowały.
ps. Na zdjęciu element instalacji artystycznej galerii sztuki w Sopocie. Przesłaniem była pamięć i zachowane wspomnień o ludziach, których już nie ma. Ledwie rozpoznawalne fotografie, wkomponowane w stare, przemijające puszki.
Uwielbiam Pana czytać. Z pozoru błaha informacja (przenosiny bloga) sama stała się jak kropla wody padająca na ziarno, z którego kiełkują ciekawe przemyślenia. Ta myśl o ciągłym "przepisywaniu" informacji, czy to pisanej, czy w formie kodu genetycznego - świetna :) Z przyjemnością przeczytałabym wpisy w formie książki, myślę że nie tylko ja. Mądre słowa zawsze w cenie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNatomiast w kwestii importu komentarzy, Rozie (generalnie można na niego trafić tu https://zakr.es/blog/ ) chwalił się gdzieś na forum gazety, że przygotował skrypt do przenosin komentarzy, może będzie w stanie pomóc :)
OdpowiedzUsuńTe ciekawsze komentarze mam skopiowane. Jakiś dokument epoki :). Dziękuję za komplementy i postaram się nie zawieść...
UsuńPrzepisywanie ręcznie komentarzy to trąci anachronizmem... zwłaszcza gdy są opcje typu "zapisz stronę", albo zrzuty ekranu. Owszem potem trzeba właściwie te informacje opisać, alby były możliwe do wykorzystania w przyszłości, ale to i tak łatwiejsze niż przepisywanie z ekranu...
OdpowiedzUsuńA spostrzeżenie słuszne. proces nie struktura.
Ps. na pewno co najmniej kilku studentów będzie umiało odnaleźć "zaginione" treści gdzieś na mirrorach, czy serwerach gromadzących. Internet stale ewoluuje, ale i niczego nie zapomina...
"Przepisywanie ręcznie komentarzy to trąci anachronizmem" - nigdzie nie pisałem o ręcznym przepisywaniu komentarzy, tylko o ręcznym kopiowaniu, w kontraście do algorytmu (skryptu).
Usuń