Wyrosłem w przekonaniu, że poznawanie świata (badania naukowe) jak i dydaktyka (nauczanie innych) musi być aktywnością oryginalną, czyli twórczą a nie odtwórczą. Odtwórczą też, ale tylko trochę. Przecież zawsze bazujemy na dorobku innych - stoimy na ramionach gigantów. Ale zawsze coś nowego, oryginalnego trzeba dodać. Utwierdził mnie w tym mniemaniu system podatkowy, w którym duży procent mojej pracy opiera się o prawa autorskie. Nawet najnowszy e-pit "wyłożył" się na prawach autorskich (czego sam doświadczyłem). Ku mojej cichej i nieskrywanej radości. Nie da się całkiem zastąpić człowieka...
Dydaktyka jest zajęciem twórczym i nie znosi nudy. Ja także. Zatem niby co roku zajęcia takie same, np. seminarium dyplomowe, a ciągle wymyślam coś nowego. Nie tylko dlatego, że studenci inni, z nowymi tematami prac dyplomowych, nowe osobowości i temperamenty. Po pierwsze staram się "robić swoje" i doskonalić warsztat. Po drugie świat się zmienia i pojawiają się nowe cele edukacyjne, nowe potrzeby lub proces odbywa się w nowych uwarunkowaniach. Po trzecie dydaktyka też jest procesem twórczym i wymaga odkrywania. Bo czyż można uczyć odkrywania, samemu nie odkrywając? Walorem uniwersytetu jest łączenie własnych badań z dydaktyką. Ale można jeszcze odkrywać nowe w metodach, formach dydaktycznych i sposobach komunikacji. Więc niniejszym próbuję. Nowość i odkrywanie jest dla mnie jak powietrze - nie da się bez tego żyć. Żyć twórczo.
Być może w kreatywności jest coś, co odróżniać nas będzie od coraz bardziej powszechnej sztucznej inteligencji. Zastanawiam się czy w badaniach naukowych zastąpią nas roboty i komputery. Owszem, pomagają algorytmy wyszukiwania w bazach danych, pomagają liczyć niezliczone zadania. Zastępują nas w pracach powtarzalnych i żmudnych (a przez to nudnych). Kiedyś nie było wyjścia, trzeba było "ręcznie". Teraz komputery i internetowe bazy danych nas wyręczają. Ale czy w przyszłości w całości nas zastąpią? Uniwersytet Sztucznej Inteligencji... Może kompetencje naukowe wyszukiwania problemów, formułowania celów badawczych, dobór materiału i metod, zebranie i opisanie wyników oraz ich interpretacja, są specyficznie ludzkie i żadna sztuczna inteligencja nas nie zastąpi? Jest nadzieja na istotność i ważność w zbliżających się czasach. I być może w pracy naukowej i twórczej coraz więcej ludzi będzie się realizowało (bo gdzie indziej będą zbędni). Trzeba to sprawdzić.
Powyższe jest motywem poszukiwania nowych form komunikacji i wspólnego, ze studentami, odkrywania tego środowiska, po części wirtualnego. I jeszcze do tego zabawa. Intelektualna intryga i swoiste materialno-wirtualne podchody. Żeby jednak wiadomość zostawiona w miejscu publicznym nie trafiła w niepowołane ręce (na przykład Wielkiego Cyfrowego Brata), trzeba ją jakoś sprytnie zaszyfrować. I żeby nie było widać, że to szyfr. Ot i cała intelektualna intryga.
W przyrodzie nieustannie przepływa informacja, między gatunkami, między osobnikami w populacji, między komórkami i narządami w organizmie. Są to głównie substancje chemiczne (hormony, feromony, atraktanty, kairomony i wiele innych), czasem impulsy elektryczne czy dźwięki lub kształty i kolory. Żeby jednak informacja zadziałała musi być odebrana i odkodowana. Na przykład komórki mają różne receptory, reagujące tylko na określone substancje. Hormony wędrują po całym organizmie a tylko niektóre komórki na nie reagują. Podobnie z sygnałami zapachowymi w ekosystemie. Nawet niewielkie ilości feromonów mogą być przez właściwego adresata odebrane i wywołują określone reakcje. Wiele innych gatunków przejdzie obok takiego sygnału obojętnie. W lesie i na łące zachwycamy się różnymi zapachami lub drażnią nas inne. Dla nas to tylko wrażenie estetyczne, dla wielu gatunków to ważne sygnały i informacje. Taki ukryty przekaz, niczym w zapieczętowanej kopercie. Są jak listy zapisane pismem. Jeśli jesteśmy analfabetami to niczego nie odczytamy (współcześnie mówi się także o analfabetyzmie funkcjonalnym, niby potencjalnie potrafimy czytać, ale ze zrozumieniem tekstu to już mamy problem). Lub jeśli list napisano w nieznanym nam języku, też nic nie zrozumiemy. Albo z wykorzystaniem szyfru. Niby czytamy, coś rozumiemy, ale ukryta treść jest dla nas niedostępna. I nawet się jej nie spodziewamy (dlatego jej nie poszukujemy i nie próbujemy odszyfrować). Przechodzimy obojętnie.
Ten wpis jest przykładem… niby zwykłego tekstu. Ale tylko niektórzy studenci będą wiedzieli, że jest tu ukryty przekaz, zapisany niczym sympatycznym atramentem. Odczyta tylko ten, kto wie, że coś tu jest i ma klucz do rozszyfrowania. Ten klucz dostępny jest w zupełnie innym miejscu. Tworzymy środowisko edukacyjne z wykorzystaniem przestrzeni internetowych. Dlaczego? Jest kilka powodów.
Uczenie się wymaga osobistego zaangażowania (a więc i wysiłku). I to wysiłku od obu stron: nauczającego i uczącego się. A że Uniwersytet jest wspólnotą uczących i nauczanych to tworzenie i odkrywanie nowej przestrzeni edukacyjnej odbywa się wspólnym wysiłkiem pracowników i studentów. Ten wpis jest publicznym dyskutowaniem z małą, ukrytą treścią. Element zabawy i uczenia się komunikacji w przestrzeni wirtualnej. Nie zamiast lecz jako uzupełnienie tradycyjnych zajęć.
Uczyć się ale po co? 1. by wiedzieć, 2. by rozumieć, 3. by działać, 4. by żyć wspólnie (we wspólnocie, społeczeństwie), i 5. aby być (mieć poczucie sensu i znaczenia). Człowiek to nie tylko rynek pracy. Sens i ważność będą jeszcze istotniejsze już niedługo, w czasach, gdy wyprą nas z fabryk i urzędów roboty i sztuczna inteligencja. Utracimy sens i znaczenie, nawet jako konsumenci. Trudno przewidzieć jakie kompetencje twarde będą potrzebna za lat kilkanaście. Na pewno przydatne będą kompetencje miękkie, w tym komunikacji i pracy w zespole. W przenośni: mieć na sobie receptory, który wychwycą informacyjne sygnały i "hormony". I jak do takich prognozowanych warunków uczyć młodego człowieka, już teraz? Bać się tej przestrzeni wirtualnej czy ją odkrywać? Opowiadam się za wspólnym odkrywaniem. Jest to oczywiście ryzykowne i nie są znane rezultaty. Ale zawsze odkrywanie wiązało się z ryzykiem i wymagało odwagi. I wysiłku.
Kompetencje komunikacji są niezwykle ważne. Trzecia rewolucja technologiczna z komunikacją i sztuczną inteligencją stawiają nas przed nowymi wyzwaniami. Gdzie jak nie na uniwersytecie możemy się tego nauczyć (a najpierw wszechstronnie rozpoznać, doświadczyć, nawet popełniając błędy)? Uniwersytet to właściwe miejsce. I powinno być wypełnione zaufaniem. Oczywiście także zaangażowaniem i zabawą.
W środowisk uczniowskim i studenckim od dawna znana jest zasada 3 razy Z. Ale można ją rozwinąć zupełnie inaczej, np. Zaufanie, Zaangażowanie, Zabawa. Że uczenie się to poważna rzecz a nie jakaś tam zabawa? Otóż neurobiologia wskazuje na coś zupełnie innego. Elementy osobistych odkryć sprawiają przyjemność. Uczenie się może być więc przyjemnością, dlatego może być nazywane zabawą. Ssaki tak mają. Spójrzcie na młode zwierzęta czy ludzkie dzieci. Wysiłek, który podejmujemy bo sygnał nagrody nas do tego zachęca. Wewnętrznej nagrody. Ewolucja Homo sapiens jest niezwykła – wykształcił się wewnętrzny system nagród endorfinowych, skłaniający nas do uczenia się… rzeczy nowych i trudnych. Zatem zabawa. Ale i zaangażowanie, bo bez wysiłku niewiele da się nauczyć i zapamiętać. Wysiłek, który sprawia przyjemność. Dlatego ewolucyjnie trwa (mimo licznych, złych przykładów z systemu szkolnego).
Jest jeszcze zasada 3 razy P. Powiedz mi - a zapomnę. Pokaż mi – a zapamiętam. Pozwól mi zrobić – a zrozumiem.
Niewinny tekst. A jest w nim ukryta wiadomość. Bo jest elementem zajęć w ramach seminarium dyplomowego. Nie każdy ma klucz do szyfru, pozwalający dostrzec i zrozumieć ukrytą treść. Zabawa z informacyjną mimikrą lub kamuflażem.
Mnie się jakoś przypomniał Stanisław Lem i problem przyrostu wiedzy oraz przestrzeni zajętej przez bibliotekę
OdpowiedzUsuńCo roku ukazuje się 1,5 alno 2,5 miliona publikacji na całym świecie. Już nie pamiętam ile. NIe wiem, czy ktoś lub coś jest w stanie to policzyć. Tak dużó, że nie tylko nikt tego nie jest w stanie przeczytać, ale być może i skatalogować. Przerosło bibliotekarzy i dotychczasowe systemy indeksowania publikacji. Nieustająca podróż w gąszczu informacji. Może dlatego jest to przygoda i wyprawą na nieznane lądy. Każdy odkryje coś innego, mimo że "pojedzie" w to samo miejsce. Możliwe, że i przerasta to także sztuczna inteligencję...
UsuńWarto rozważyć czy w ogóle uniwersytety w obecnej formie są potrzebne? Może zamiast "produkcji absolwentów" lepsze były by szkoły mistrzów jak za czasów Platona czy Arystotelesa?
OdpowiedzUsuńRewolucja wzorem ludowych Chin? Czasy Platona i Arystotelesa? Czy niewolnictwo również? A w jakiej formie uniwersytety obecnie nie są potrzebne? Jest w tym jakaś myśl, która warto rozwinąć bardziej szczegółowo (bardzo ciekawy) albo zwykła pustka...
UsuńTak jak myślałem, zwykła pustka i farmazony. Minęło kilka miesięcy i brak konkretów. Beskidnick - kiepsko stwarzasz pozory erudycji. Powtarzasz z napuszeniem gazetowe slogany.
UsuńPS. Każda odpowiedź (teza) może być dobra... jęli zostanie sensownie poparta argumentami. To drugie jest niezwykle ważne.
UsuńZ bzdurami trudno polemizować? Jakie Chiny, jakie niewolnictwo? Reductio ad absurdum? Sorry ale nie tędy droga?
Usuń1. "jakie niewolnictwo?". Już wyjaśniam, wcześniej w swoim komentarzu napisałeś "lepsze były by szkoły mistrzów jak za czasów Platona czy Arystotelesa". W czasach Platona i Arystotelesa było niewolnictwo, Czy zatem wracając do starożytności z tymi niby lepszymi szkołami, mielibyśmy wrócić do niewolnictwa? Ponadto musieliśmy odrzucić internet, książki drukowane, samochody, telefony, telewizję itd. Chcę w ten sposób zwrócić uwagę, że piszesz bzdury i kompletnie nie rozumiesz problemu. Na wyzwania współczesności odpowiedzią nie jest powrót do tego co było dawniej, np. do Starożytnych akademii. Tak jak w edukacji reforma Zalewskiej niczego nie rozwiązała przez likwidację gimnazjów. Żadnego współczesnego problemu nie rozwiązała a stworzyła kolejne, nowe (np. chaos organizacyjny, bałagan w podstawach programowych itd.). PiSowska reforma (słusznie zwana deformą) jest właśnie przykładem takiego destrukcyjnego myślenia, że na problemy współczesności remedium będzie powrót do przeszłości. I tu możemy przeć do Chin.
Usuń2. "Jakie Chiny" - chodzi o rewolucję kulturalną z niszczeniem elit, to takie zapędy uwidaczniają się w wielu Twoich wpisach. Tak jak i komentarz "Może zamiast "produkcji absolwentów" lepsze były by...". Produkcja absolwentów? Jakiś taki gazetowy slogan ze społeczności antyinteligenckkich, niczym z dawnej rewolucji kulturalnej w Chinach (lub z polskich : "nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera"). Kompletny brak wiedzy o współczesnym społeczeństwie, o gospodarce opartej na wiedzy i o szkolnictwie wyższym. Tak, z bzdurami trudno polemizować. Ale dość łatwo wykazać ich miałkość.
3."Warto rozważyć czy w ogóle uniwersytety w obecnej formie są potrzebne?" - w zasadzie nie na temat komentowanego wpisu, ale powiedzmy, że to jakaś kontrowersyjna, ciekawa teza, warta przedyskutowania. Ale Ty podajesz mało sensowne, gazetowe slogany na poparcie tej tezy o jakiejś produkcji absolwentów i lepszości powrótu do szkoły mistrzów z czasów Platona. I mimo ponagleń, mimo podjęcia polemiki (to zaszczyt dla Ciebie, że nie wykasowałem tych bzdur od razu - miałem nadzieję że za tymi kontrowersjami kryje się jakaś treść, i chciałem sprawdzić) nie poparłeś swojej tezy żadnymi argumentami. Jak typowy troll, którego jedynym celem jest obrażania, propagowanie antyniwersyteckiego języka nienawiści. Tak, zdecydowanie większość Twoich komentarzy usuwam od razu, bo przekraczają granice kultury, niosą nienawiść i zwykłe trolowanie jakiegoś powiatowego pisowskiego działacza, który walczy zawzięcie z jakimiś urojonymi wrogami. Ty tak sam z siebie, jako rewolucyjny wolontariusz, czy Ci płacą za to i musisz wykazać się liczbą komentarzy?
4. Po wielu Twoich wpisach odniosłem wrażenie, że masz potrzebę sprawstwa, zaistnienia, włączenia się do dyskusji. W tym akurat nie ma nic złego i moja wyrozumiałość nawet dla nieporadności, nawet dla braku wiedzy, jest wielka. Nie jest wstydem czegoś nie wiedzieć, nawet brak wiedzy nie przeszkadza się włączyć do dyskusji czy polemiki. Przeszkadza natomiast agresja i hejt czyli język nienawiści. Odnoszę wrażenie, że piszesz tylko po to, by "przywalić" na wszelkie możliwe sposoby. A takie "kompetencje" dyskwalifikują. Dlatego takie wpisy będę konsekwentnie kasował. Zbyt dużo jest badziewia i hejtu by to w jakikolwiek sposób upamiętniać, utrwalać. Wybór należy do Ciebie - albo dostosujesz się do etykiety i reguł dyskusji (tak, tejże akademickiej dyskusji gdzie niewiedza nie jest czymś nagannym ale naganne jest atakowanie i hejt) albo będziesz kasowany i ignorowany. Do hejtowania znajdź sobie inne miejsce. I na koniec przysłowie "Mądry wie co mówi, głupi mówi co wie." Spróbuj być tym pierwszym, to jest osiągalne dla każdego. Wiedza i umiejętności dyskusji społecznej są osiągalne dla każdego. Tonie jest dar Boży, to umiejętność, której można się nauczyć. Na przykład na uniwersytecie (pamiętaj jednak, że konia można przyprowadzić do wodopoju ale nie można go zmusić by pił)..
1 - Totalny stek głupot, Profesorze piszesz! Nie wiem, rozpaczliwie szukasz sposobu na wyjście z twarzą i pognębienie mnie? Słabe!
OdpowiedzUsuń"Szkoły mistrzów" mamy cały czas, czy to w filozofii, czy w sztuce, czy nawet w fizyce. Korzystają z internetu, druku i nie ma w nich niewolnictwa (swoją drogą jeśli już to o "stosunkach feudalnych" słyszy się na wielu uniwersytetach).
2 - "Elit"? o tym czy ktoś jest elitą decyduje nie dyplom, ale postawa życiowa i osiągnięcia... Wajda czy Mazowiecki to nie elita (stosując twoją profesorze miarę).
A o "produkcji absolwentów" (ale też "premier teatralnych", "książek" itp.) to nie Hunwejbini (zabrakło Ci Profesorze tego słowa?) głoszą, ale własnie owe "elity" uniwersyteckie.
3 - pusty śmiech mnie ogarnia, "antuuniwersytecki język nienawiści" - wow... ale odlot!!!
Ps. licz się ze słowami - ja robię screeny tego co publikuję - i łatwo mogę udowodnić że zwyczajnie kłamiesz i obrażasz.
Czy możesz podać jakiś przykład współczesnej szkoły wyższej, uniwersytetu typu bo piszesz "Szkoły mistrzów" mamy cały czas, czy to w filozofii, czy w sztuce, czy nawet w fizyce.". Mam nieodparte wrażenie, że mylisz pojęcia, ale wolę sie upwnic. A zatem prosze o przykład, bym mógł zrozumieć o czym piszesz :)
Usuńps. a epitety i groźby to sobie zachowaj dla siebie :). Nie wzruszają mnie i wpisy zawierające takie elementy będę kasował. Tu dostałeś jeszcze jedną szansę, ale na razie nie potrafisz skorzystać. Okazja niebawem minie.
Jaki przykład? Tego że był Hegel, potem Marks... a na końcu WUMLe?
UsuńTo oczywiste. Że jest prekursor, uczniowie i epigoni?
Jakie tu przykłady potrzeba podawać?
Natomiast należy się zastanowić czy struktura uniwersytecka jest najlepszą formą przekazywania i (czasami) rozwijania nauki?
"epitety" ? "groźby"? ... znów odlot!
Czyli jednak nie rozumiesz. Dla przykładu, jak będziesz się wypowiadał o zamku, to wcześniej sprawdź znaczenia tego słowa jako warowni, urządzenia do zamykania i jako zamku błuskawicznego przy ubraniu (podałem bardzo prosty przykład, żebyś miał szanse zrozumieć - czy udało mi się dobrać odpowiedni przykłąd?). Niby to samo słowo... Coś słyszałeś ze dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele. NO cóż, miałeś swoją szansę, dodatkową :).
Usuń