Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
▼
9.12.2019
Przemęczenie w czasach mechanizacji - a może moglibyśmy mniej pracować?
Coraz więcej automatyzacji, cyfryzacji i robotyzacji. Maszyny i algorytmy wykonują za nas coraz więcej pracy, tej fizycznej jak i tej umysłowej. A mimo to nie pracujemy mniej. Co najwyżej wydajniej. Więcej i więcej. Logika ekonomii... Jedni są sfrustrowani bo są przepracowani, inni bo są bezrobotni...
Sam na sobie doświadczam. Od kilku lat próbuję zwolnić, pracować mniej. Nie bardzo się udaje. W ostatnich miesiącach trafiła mi się nieprzewidziana kumulacja. Wielotygodniowe przemęczenie daje o sobie coraz wyraźniej znać - popełniam coraz więcej błędów, coraz więcej widzę swoich niedoróbek, zaległości i oddawania prac na ostatnią chwilę. Albo nawet po terminie...
W czasie jazdy olsztyńskim zieleniakiem (czyli autobusem miejskim, który nie jest czerwony, więc czerwoniakiem nie mogę go nazwać) stałem się mimowolnym świadkiem rozmowy dwóch pań. Najwyraźniej były pracownicami jakiegoś urzędu. Rozmawiały o dniu 27. grudnia, w którym muszą przyjść do pracy. W takie odrabiane soboty (za inne dni wolne) w zasadzie nic nie robią, bo interesanci nie przychodzą, poczta nie jest dowożona (najwyraźniej nie pracuje). Nie ma więc nowych spraw, którymi mogłyby się zająć. Co najwyżej poprawić lub uzupełnić stare i zaległe. Pozostaje więc przymusowe i bezproduktywne przebywanie w pracy. Ani nie pracują ani nie wypoczywają. A skoro nie wypoczywają, to w nowym tygodniu przychodzą do pracy mniej wypoczęte. Coś narasta...
Trudno pracować intelektualnie 8 godzin bez przerwy. Można za to pozorować... by "karbowy" , nawet ten z cyfrowym okiem, nie potrącał dniówki lub nie wzywał na dywanik. Niedawno słyszałem o udanym eksperymencie w Japonii. Chyba w tamtejszym oddziale Microsoft skrócono tydzień pracy do czterech dni. W rezultacie wzrosła efektywność i wydajność pracy. Wypoczęci ludzie lepiej pracują. Po co więc takie odrabiane soboty? Ani pracy ani wypoczynku. I w rezultacie więcej błędów, pomyłek, niedoróbek. I mniej szczęścia.
Po co nam ta automatyzacja, która nie daje nam więcej wolnego czasu i więcej szczęścia? Bo chcemy coraz więcej i więcej? Slow life nieodłącznie związany jest z minimalizmem. Mniej konsumować by mniej pracować... i mniej zużywać zasobów Ziemi. Takie mam coraz natarczywiej stawiane postanowienie adwentowe i noworoczne. Byle tylko przetrwać tę nieszczęsną kumulację nadmiaru pracy...
Ale może studenci też są przepracowani (i uczniowie w szkole)? Może część błędów i złych odpowiedzi, gorzej zdanych testów, napisanych klasówek też ma taka przyczynę? Tak więc nie ma tego złego co na dobre obrócić nie byłoby można. Mam na myśli doświadczenie i refleksję. Ale na tę ostatnią potrzeba wolnego czasu i odpoczynku. Potrzeba kreatywnego nudzenia się.
Chyba nie zrozumiałem o co chodzi z tym 27. grudnia. Przecież to piątek, czemu miałyby nie przyjść do pracy? Można wziąć urlop. Osobiście uwielbiam takie dni w pracy (korpo), bo jest mało osób, cicho, atmosfera przyjemnego siedzenia, bez napięcia.
OdpowiedzUsuńGeneralnie panie rozmawiały o sobotach, które odpracowują za inne dni wolne, które w tygodniu jako wolne wypadają. A 27 może jest wolnym dniem i musza odpracować w inna sobotę? A może źle usłyszałem i chodziło o 28?
Usuń