Dworzec kolejowy w Pradze. Nawiązanie do podróży. |
Jest czas wzrostu i inwestycji oraz czas plonowania, owocowania. W nauce najczęściej jest długi okres odroczonej nagrody. Inwestowanie w wiedzę i w siebie wymaga cierpliwości i patrzenia daleko do przodu. W nauce i dydaktyce najwięcej dzieje się w czasie dyskusji i rozważań, tego, czego nie widać. To proces, który dopiero później kończy się wymiernymi efektami w postaci odkryć, publikacji, podsumowań. Dyskutujemy w sposób niezaplanowany, gdy spotykamy się z innymi ludźmi o tych samych zainteresowaniach. Takim niezaplanowanym spotkaniom służy dobrze zaprojektowana przestrzeń w pracy akademickiej. Przestrzeń może być izolującą lub stwarzająca okazje do spotkań, na przykład pokoje socjalne, kawiarnie, czytelnie itp. Spotykamy się także w przestrzeni wirtualnej: w grupach w mediach społecznościowych itp. Tutaj nie przestrzeń fizyczna sprzyja (lub utrudnia) spotkaniom a własne zaprojektowanie kontaktów online. To są grupy w social mediach, to aktywność na swoich profilach i podporządkowany temu algorytm. Sami go w jakimś stopniu kształtujemy przez codzienne wybory. I codzienna aktywność lub jej brak. Na kształt architektoniczny budynków nie mamy za bardzo wpływu lecz na swoją przestrzeń wirtualnych kontaktów - mamy, i to całkiem spory. Narzekamy na internet i rzeczywistość ekranową, ale w dużym stopniu jej użyteczność wynika z naszych nawyków oraz kompetencji cyfrowych. I nie chodzi tylko o używanie programów lub urządzeń. Bardziej o to, w jaki sposób je wykorzystujemy. Można dobrze i efektywnie a można głupio i szkodliwie. Jeśli włożymy za ciasne buty (to nasz wybór), to nie ma co narzekać na ból stóp i szewca. W takich butach daleko nie zajdziemy, świata nie odkryjemy. Pozostanie pamięć o przykutych doznaniach. Być może nawet rany na stopach.
Są jeszcze spotkania planowane: na miejscu pracy w postaci spotkań seminaryjnych, referatów, zaplanowanych dyskusji. Jeśli nie ma ciekawości i woli na takie spotkania, to ich po prostu nie ma. Sale świecą pustkami. Są, ale niewykorzystane. Ale i w tym aspekcie można szukać kontaktów zewnętrznych. Temu służą konferencje naukowe. W jednym miejscu zbierają się ludzie z różnych miejsc. I dyskutują, przedstawiają swoje wyniki badań, dzielą się refleksjami. W ostatnich latach te kontakty zewnętrzne są łatwiejsze, bo możemy spotykać się na webinariach - być u siebie a jednocześnie być z kimś daleko. Naukowcy aktywnie wyszukują interesujących ich konferencji i spotkań online. Rozproszeni specjaliści mogą się liczniej zebrać w jednym czasie i w jednym miejscu, nawet jeśli jest to tylko przestrzeń wirtualna. A jak jest więcej głów to i łatwiej o motywującą do aktywności masę krytyczną. Niczym jak w bombie atomowej.
W coraz większym stopniu mój rytm konferencyjny wynika z zaproszeń. Jeżdżę z wykładami zamawianymi. Po części wynika to z możliwości finansowych, po części z utrwalonych już kontaktów. Nie zmienia to faktu, że sam aktywnie wyszukuję interesujących mnie spotkań naukowych i dydaktycznych. I wyjeżdżam lub łączę się online. Po każdym spotkaniu zostaje sporo w głowie, co musi być "przetrawione". Po czasie łowów nastaje czas suszenia sieci.
Konferencje i spotkania są jak inwestycje. Są jak rośliny, które w końcu owocują. Tyle, ile nazbierała wcześniej (energii i substancji), tyle i takie rodzi owoce. Małe i kwaśne lub dużo i słodkie, pożywne, chętnie wyszukiwane i zbierane przez innych. Owoce łatwo dostrzegamy. Lecz samego procesu wzrostu, procesu inwestycji i gromadzenia wrażeń, zazwyczaj już nie dostrzegamy. Bo nie jest widowiskowy. Często wiąże się z dużym wysiłkiem i pomyłkami. A my spragnieni jesteśmy widoku sukcesów a nie wysiłku i porażek.
Ciągle się rozwijać? A kiedy owocować? Systematycznie, co roku czy raz na całe życie? Czy się zdąży przed śmiercią wykorzystać zgromadzone zapasy? Dlatego w późniejszym okresie pojawia się mniej inwestowania a więcej owocowania. I chyba w takim okresie swojego życia zawodowego, naukowego i dydaktycznego już jestem. Narasta coraz mocniejsza potrzeba podzielenia się tym, co w sobie nagromadziłem. Potrzeba rozdania, niech idzie w świat i służy innym. Tak jak z owoców korzystają inne organizmy. Jedne zjadają i niszczą nasiona, inne zjadają i roznoszą nasiona gdzieś dalej. Rozprzestrzeniają. W przyrodzie jest dyspersja osobników, w kulturze dyspersja myśli.
W coraz większym stopniu mój rytm konferencyjny wynika z zaproszeń. Jeżdżę z wykładami zamawianymi. Po części wynika to z możliwości finansowych, po części z utrwalonych już kontaktów. Nie zmienia to faktu, że sam aktywnie wyszukuję interesujących mnie spotkań naukowych i dydaktycznych. I wyjeżdżam lub łączę się online. Po każdym spotkaniu zostaje sporo w głowie, co musi być "przetrawione". Po czasie łowów nastaje czas suszenia sieci.
Konferencje i spotkania są jak inwestycje. Są jak rośliny, które w końcu owocują. Tyle, ile nazbierała wcześniej (energii i substancji), tyle i takie rodzi owoce. Małe i kwaśne lub dużo i słodkie, pożywne, chętnie wyszukiwane i zbierane przez innych. Owoce łatwo dostrzegamy. Lecz samego procesu wzrostu, procesu inwestycji i gromadzenia wrażeń, zazwyczaj już nie dostrzegamy. Bo nie jest widowiskowy. Często wiąże się z dużym wysiłkiem i pomyłkami. A my spragnieni jesteśmy widoku sukcesów a nie wysiłku i porażek.
Ciągle się rozwijać? A kiedy owocować? Systematycznie, co roku czy raz na całe życie? Czy się zdąży przed śmiercią wykorzystać zgromadzone zapasy? Dlatego w późniejszym okresie pojawia się mniej inwestowania a więcej owocowania. I chyba w takim okresie swojego życia zawodowego, naukowego i dydaktycznego już jestem. Narasta coraz mocniejsza potrzeba podzielenia się tym, co w sobie nagromadziłem. Potrzeba rozdania, niech idzie w świat i służy innym. Tak jak z owoców korzystają inne organizmy. Jedne zjadają i niszczą nasiona, inne zjadają i roznoszą nasiona gdzieś dalej. Rozprzestrzeniają. W przyrodzie jest dyspersja osobników, w kulturze dyspersja myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz