12.06.2025

Koziułka z mojej podblokowej łąki kwietnej

 

Często spotykam się z panicznymi reakcjami na widok komarnicy, dużej muchówki z rodziny koziułkowatych (komarnicowanych). Pokrojem nieco przypomina komara (wszak to też muchówka) ale jest dużo większa. Dlatego przeciętny człowiek kojarzy z krwiopijnym komarem. A skoro taki wielki komar, to na pewno jakiś mutant lub krwiożercza bestia. Koziułki nie są krwiopijne i nie mają kłujek jak komary. Nic nam nie zrobią. Dlatego, gdy pojawiają się u mnie w doku koziułki, to jestem zadowolony. Bo świadczy to o jako takim zdrowiu ekosystemu. A skoro są dorosłe, to i larwy mają się gdzie rozwijać. To, co groźne dla innych, dla mnie jest pretekstem do opowiedzenia przyrodniczej historii.

Wyobraźcie sobie taką sytuację: wiosenny lub letni wieczór, a na ścianie koło okna siedzi coś dziwnie znajomego. Duże, z długimi nogami, i na pierwszy rzut oka wygląda jak komar na sterydach. Panika! „Ratunku, to komar-mutant, zaraz mnie ugryzie!” Spokojnie, to tylko koziułka, być może nawet koziułka warzywna (Tipula oleracea), czyli to „fałszywy alarm”. Nic niebezpiecznego się nie dzieje, a wręcz przeciwnie. Ten sympatyczny (choć czasem irytujący bardziej bojaźliwych i entomologicznie nieobeznanych ludzi) gość jest tak naprawdę zupełnie niegroźny i ma więcej wspólnego z biedronką niż z wampirem.

Jak wygląda ten cudak? To taki dżentelmen (lub dama, jeśli akurat samica) w brązach, smukły, z dwoma przezroczystymi skrzydłami i… no właśnie, z tymi ekstremalnie długimi i łamliwymi nogami. Często latają trochę niezdarnie, jakby zapomniały, że mają te wszystkie kończyny do ogarnięcia. Jeśli koziułka wleci wam do domu, nie panikujcie – prawdopodobnie szuka wyjścia, a nie waszej krwi. Złapcie ją delikatnie (najlepiej w szklankę) i wypuśćcie. Obserwujcie przy tym, jak cudem unika zaplątania się we własne nogi. To naprawdę spektakl, wymaga tylko od was odrobiny ciekawości.

Ciało ma smukłe, szare lub szarożółte, bez wyraźnego desenia na tułowiu i odwłoku. Czułki nitkowate, 1stosunkowo krótkie. Nogi żółtoczerwone z przyciemnionymi wierzchołkami ud i goleni, oraz fragmentami stóp. Skrzydła przezroczyste z brązowawym przyciemnieniem wzdłuż przedniej krawędzi, tak długie jak odwłok. Zaraz, zaraz, taki opis nie bardzo pasuje do mojej koziułki. Z pomocą moich popularnych książek rozpoznałem ja jako koziułkę warzywną, ale nie bardzo zgadza się opis. Może więc to inny gatunek? Na przykład koziułka moczarowa (Tipula vernalis). Albo jeszcze inny gatunek. Muchówek z tej rodziny i tego rodzaju jest wiele gatunków. A w popularnych kluczach i na stronach internetowych są tylko nieliczne. Do koziułki warzywnej podobna jest równie pospolita koziułka błotniarka (Tipula paludosa) o skrzydłach znacznie krótszych od odwłoka i rzadka Tipula subcunctans. Skrzydła nie są krótsze od odwłoka wiec to nie koziułka błotniarka. Jedno jest pewne, to nie jest gigantyczny komar.

Koziułki są pospolitymi owadami, spotkać możemy je na terenie całego kraju. Jedne gatunki są pospolitsze, inne rzadziej spotykane. Zazwyczaj związane są z wilgotnymi łąkami oraz brzegami rzek i jezior, mocno zarośniętych roślinnością. Od mojego okna do brzegu rzeki Łyny jest niedaleko. A pod samym oknem mam pielęgnowaną ekstensywnie łąkę kwietną o niewykaszana roślinnością łąkową.  Koziułki często spotkać można w miastach, ogrodach i parkach. Tak jak wiele innych owadów zwabiane są do światła i często lądują w naszych mieszkaniach. Zawsze je delikatnie biorę w dłoń i wypuszczam na wolność.. Niech żyje i się rozmnaża.  Owady dorosłe żyją zazwyczaj kilka dni.

Życie koziułki to prawdziwa telenowela, a w rolach głównych: jaja, larwy, poczwarki i dorosłe owady. Ale zacznijmy od początku, czyli od… spustoszenia! Tak, drodzy ogrodnicy, choć dorosłe koziułki są nieszkodliwe (nie gryzą, nie jedzą waszych sałat), to ich dzieci, czyli larwy, potrafią irytować ogrodników! Larwy koziułki to takie beznogie, szarawo-brązowe, robakowate stwory, które gdzieniegdzie zyskały uroczą nazwę „skórzaków”. Fakt, jak to larwy muchówek - nie są piękne. Mieszkają sobie pod ziemią i… jedzą! A konkretnie, gustują w korzeniach. Młode siewki, trawy, marchewki, kapusta – wszystko, co świeże i zielone, jest na ich liście żywieniowej. To właśnie skórzaki odpowiadają za te tajemnicze więdnięcia i żółknięcia roślin w waszym ogrodzie. Ale bez obaw, zwykle potrzeba ich naprawdę dużo, by narobiły poważnych szkód. Po pewnym czasie larwy zamieniają się w poczwarki, a z nich wykluwają się te niezgrabne, długonogie dorosłe osobniki. A na mojej podblokowej łące kwietnej maja pożywienia dużo. Niech się rozwijają. Larw, żyjących w glebie, nie widuję. Dopiero pojawienie się dorosłych sygnalizuje, że życie na trawniku kwitnie. Kreta niestety nie mam, jedynie przylatują różne gatunki ptaków. To one zapewne zjadają moje koziułki. Życzę im smacznego. 

A dorosłe koziułki? Ich życie jest krótkie i intensywne (intensywne w sensie poszukiwania partnera, nie jedzenia). Często nie pobierają pokarmu wcale lub tylko spijają nektar z kwiatów. Ich misja to rozmnażanie i złożenie jaj. Potem umierają, a ich potomstwo rusza na podbój roślinnych korzeni. Takie życie!

Koziułki warzywne, jak sama nazwa wskazuje, uwielbiają miejsca z roślinnością. Znajdziecie je na wilgotnych trawnikach, w ogrodach, na polach uprawnych i oczywiście – na łąkach kwietnych. To właśnie tam czują się jak w domu, bo mają pod dostatkiem zarówno pożywienia (dla larw), jak i schronienia. A kwitnące rośliny dostarczają nektaru dorosłym owadom. 

I tu przechodzimy do sedna sprawy, czyli do znaczenia małych łąk kwietnych na osiedlach miejskich. Czasem wydaje nam się, że to tylko nieużytek, ale to błąd! Łąki kwietne to prawdziwe oazy bioróżnorodności w betonowej dżungli. One działają jak małe hoteliki all-inclusive dla owadów i innych bezkręgowców! Zamiast nudnego trawnika (niczym murawa na boisku piłkarskim lub polu golfowym), łąka oferuje mnóstwo różnorodnych roślin. To oznacza pożywienie (nektar, pyłek) dla pszczół, motyli i innych zapylaczy. To także kryjówki dla wspomnianych koziułek, ale też dla biedronek, złotooków czy pająków. Każdy znajdzie tu swoje miejsce! A ja mam co obserwować bo część z tej różnorodności wpada przez otwarte okno i przesiaduje w zakamarkach mojego mieszkania. Mimo że nie mam psa ani kota, to mam zwierzątka domowe. A przynajmniej czasowo przebywające w mim domu. 
 
Tam, gdzie są owady, tam są też ptaki. Łąki kwietne przyciągają ptaki, które żywią się bezkręgowcami, zwiększając tym samym różnorodność fauny na osiedlach. I urozmaicają życie w mieście poprzez ptasie trele, przebijające się przez hałas poruszających się samochodów. Łąki absorbują dwutlenek węgla (sekwestracja węgla w materii organicznej), zatrzymują wodę, zmniejszają efekt miejskiej wyspy ciepła i po prostu upiększają otoczenie. Dodatkowo, rzadziej wymagają koszenia, co zmniejsza emisję spalin i hałas. Kosiarki spalinowe i dmuchawy wyjątkowo mnie irytują. Są dużo głośniejsze od samochodów i miejskiego szumu. 
 
Tereny z dziką roślinnością, w uproszczeniu nazywane łąkami kwietnymi, to świetne miejsce do obserwacji przyrody, szczególnie dla dzieci. Można zobaczyć, jak tętni życie, jak owady zapylają kwiaty, i zrozumieć, że nawet taki „komar-olbrzym” jak koziułka, ma swoje ważne miejsce w ekosystemie. 

Więc następnym razem, gdy zobaczycie koziułkę, zamiast krzyczeć, pomyślcie o niej jako o ambasadorze waszej lokalnej łąki kwietnej. To dowód na to, że nawet w mieście natura potrafi zaskoczyć i że każdy, nawet ten niezbyt urodziwy „skórzak” czy niezgrabny „latający patyk”, ma swoje ważne miejsce w ekosystemie. Przyroda jest wokół nas, nie trzeba mieć własnego pieska czy kotka. Obserwujcie, to co wpada do mieszkania. I postarajcie się zrozumieć procesy, których elementem są właśnie te przygodnie spotykane organizmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz