Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
▼
30.10.2019
Kisielec, trzęsak czy masło wiedźm?
W ostatnich dniach marca 2017 roku (a potem w lutym 2019), na brzegu osuszonego jeziora Płuciduga Mała, spotkałem w Olsztynie grzyba o nazwie masło wiedźm. Tyle, że jest to tłumaczenie z języka angielskiego - witches’ butter. Zatem nazwa z wiedźmą powstała na Wyspach Brytyjskich a nie u nas. Niemniej chodzi o grzyba u nas występującego - trzęsaka pomarańczowożółtego (Tremella mesenterica Retz). W polskim piśmiennictwie gatunek ten występuje także pod nazwami: kisielec pomarańczowy, galaretowiec kruszkowy, galaretowiec pospolity, móżdżak kruszkowy, trzęsidło pomarańczowe, trzęsak pomarańczowy i trzęsak złotożółty. Nie jest trujący ale uważany za niejadalny. Nie odznacza się żadnym smakiem ani zapachem, jest galaretowatej konsystencji. Mało apetyczny. W naszej tradycji nie został powiązany z wiedźmami czy mocami nieczystymi. Nie został jeszcze dołączony do tradycji kulinarnej. Być może to dopiero nastąpi..
Jakiś czas temu, zainspirowany ludowymi nazwami roślin, grzybów i owadów, zająłem się na serio tropieniem czarownic i wiedźm. Jak się okazało, dość powszechnie występują w przyrodzie, chociaż o jakieś czarodziejskie właściwości trudno je posądzać. Jak podaje Moszyński w „Kulturze ludowej Słowian” ćma zmierzchnica (Sphinx, a więc jakiś zawisak) jest uważana z jednej strony za bardzo częste wcielenie duszy ludzkiej (lub po prostu za tę osobę), z drugiej zaś za wcieloną duszę wiedźmy lub zmory.
Mamy więc jakiś entomologiczny i przyrodniczy aspekt poszukiwania genezy wiedźm. Nie wiem, czy chodziło Moszyńskiemu o zmierzchnicę trupią główkę, czy dowolną ćmę z grupy zawisaków (albo jakąkolwiek dużą ćmę). Sama zmierzchnica trupia główka u nas rzadko się pojawiała. To motyl śródziemnomorski. Więc może w wierzeniach ludowych chodziło o ćmę w ogóle lub ćmę z rodziny zawisakowatych. Ewentualnie jest to kulturowe zapożyczenie, które do tradycji ludowej trafiło z książek poprzez kościół lub pański dwór.
Z kolei u Erazma Majeckiego (Słownik nazwisk zoologicznych i botanicznych z 1889 roku) pod polską nazwą „wiedźma” kryje się motyl Nymphalis velleda. Niestety nie mogę odszukać współczesnej, naukowej nazwy tego owada. Majecki użył chyba jakiegoś starszego synonimu. Natomiast pod nazwą „czarownica” kryła się u niego Circaea - roślina, zwana także czarnokwit, czarownik, czartawa, czartownik, czyrnidło, niewieście psiny.
Czartawa pospolita (Circaea lutetiana L.) to gatunek rośliny wieloletniej z rodziny wiesiołkowatych. Występuje w całej Europie, na znacznym obszarze Azji oraz w Afryce Północnej. W Polsce gatunek ten jest stosunkowo częsty i pospolity. U Majeckiego zapisana także pod nazwami: czarownica paryzka, czarownik, psiny niewieście (te psiny niewieście mocno mnie zastanawiają, co to znaczy i skąd się wzięło). W rusińskim - czarnocvit, w chorwackim - vilenicka trawa, bahornica, carownik. Nie mogłem doszukać się wykorzystanie tejże rośliny w medycynie ludowej. Natomiast jako czarownik, czarnokwit, niewieście psiny wymieniana jest w „Zielniku czarodziejskim to jest zbiór przesądów o roślinach” Józefa Rostafińskiego z dopiskiem „Circe zamieniała nim ludzi w bestye rozmaite, w kamienie, drzewa i cokolwiek chciała”. Wskazywałoby to na zapożyczenie z kultury śródziemnomorskiej.
Więcej doszukałem się w „Medycynie dawnej i współczesnej” Henryka Różańskiego: „W zielu czartawy występują flawonoidy (witeksyna, izowiteksyna, wicenina, orientyna w formie glikozydowej), leukoantocyjany, kwas synapinowy, cynamonowy, galusowy, kawowy i ferulowy. Surowcem jest ziele zbierane do jesieni, najlepiej w czasie kwitnienia i owocowania. Ziele z owocami zawiera więcej fitosteroli niż przed kwitnieniem. Herbatka z ziela czartawy działa odtruwająco i moczopędnie, nieznacznie wpływ na układ krążenia. W większych dawkach może mieć ochronny wpływ na wątrobę i rozkurczowy na drogi żółciowe, wreszcie żółciopędny. Prawdopodobnie poprawia też krążenie oczne i stabilizuje strukturę ścian naczyń krwionośnych. Napar nadaje się do codziennego picia zamiast herbaty, jest smaczny i zawiera antyoksydanty oraz wymiatacze wolnych rodników, substancje hamujące generalnie stany zapalne i rozkurczowe na mięśnie gładkie.(…) Dawki naparu z czartawy: zioło całkowicie bezpieczne, napar można pić szklankami. Wykazuje synergizm z głogiem, nawłocią, kaliną (kwiat i owoc), liściem i owocem borówki, diosminą, fiołkiem trójbarwnym, pokrzywą, wiesiołkiem, miłorzębem i glistnikiem.” Nie wiem czy te właściwości są potwierdzone medycznie i czy są to współczesne ustalenia czy też może pochodzą z przeszłości (utrwalone w tradycji ludowej). Bo przecież w każdym zielu coś się znajdzie, jeśli tylko poddać naukowej analizie. Mam na myśli różnorodne substancje biologicznie czynne. Można sądzić, że „magiczne” właściwości czartawy zawędrowały do nas wraz z literaturą starożytną (przez piśmienny kościół lub dwór). Mało prawdopodobne, by była umocowana w dawnej tradycji prasłowiańskiej.
Znalazłem jeszcze grzyb o nazwie masło wiedźm, o którym już było wyżej. W polskim piśmiennictwie gatunek ten występuje także pod nazwami: kisielec pomarańczowy, galaretowiec kruszkowy, galaretowiec pospolity, móżdżak kruszkowy, trzęsidło pomarańczowe, trzęsak pomarańczowy i trzęsak złotożółty. Nie jest trujący, ale uważany za niejadalny. Nie odznacza się żadnym smakiem ani zapachem, jest galaretowatej konsystencji. Mało apetyczny. W naszej tradycji nie został powiązany z wiedźmami czy mocami nieczystymi. W tradycji anglosaskiej, a co za tym idzie i w języku angielskim, więcej grzybów nosi nazwy diabelskie i czarownicze: witch’s hat - kapelusz czarownicy (wilgotnica czerniejąca Hygrocybe conica, grzyb lekko trujący, powoduje zaburzenia trawienne), destroying angel - niszczycielski anioł (muchomor jadowity - ten na pewno jest trujący), devil’s urn - urna diabła. W jakimś stopniu można zaliczyć także dead man’s fingers (palce trupa, palce umarlaka). W polskie tradycji mamy tylko trującego „szatana” - borowika szatańskiego Rubroboletus satanas.
Dużo więcej demonów słowiańskich i prasłowiańskich kryje się w nazwach owadów takich jak wieszczki, wieszczyce, rusałki, świtezianki, topielice, żyrytwy itd. Dużo jest także w nazwach roślin (np. czarcie żebro itd.).
Tymczasem jesienną czy zimową porą można porozglądać się za masłem wiedźm lub uchem Judasza (też grzyb).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz