31.01.2023

Edukacyjni zwiadowcy czyli napisz mi esej do tysiąca znaków na temat....

Piknik naukowy w ramach WOŚP, pokazywanie tego, co żyje w rzece. Czy ważna jest wiedza czy zaciekawienie i motywacja do dalszych poszukiwań? Na jaki efekt liczyć?
 
Zwiadowca to ktoś, kto wybiera się na nieznany teren by go rozpoznać. Co tam jest, jakie to jest, czy groźne czy może bezpieczne eldorado. Wraca do swoich i opowiada, zachęca do wybrania się w nowe miejsce lub odradza, bo jest groźne i niebezpieczne. Zwiadowca musi być odważny i nie bać się nowego jak również popełnianych błędów. Musi się znać na swoim rzemiośle (umieć dostrzegać rzeczy ważne). I musi umieć komunikatywnie opowiedzieć innym o nieznanym obszarze.

Tak samo jest z edukacyjnymi zwiadowcami. Pojawiają się zupełnie nowe zjawiska, na przykład ChatGPT i inne algorytmy sztucznej inteligencji. Jakie niesie szanse a jakie zagrożenia dla edukacji? Wielu ludzi się obawia, pojawiają się informacje o zakazie używania algorytmów takich jak ChatGPT oraz głosy entuzjazmu. Pewne jest jedno - zmiana będzie wielka. Ona się już dzieje na naszych oczach. Zmieni się rynek pracy, także w obszarze szeroko pojętej edukacji. Kto straci pracę i dlaczego i jak się trzeba będzie przekwalifikowywać?

I ja należę do takiej grupy zwiadowców, sprawdzam, uczę się korzystania, wymieniam spostrzeżenia i dobre rady z innymi zwiadowcami. Mała, samozwańcza społeczność ucząca się. Im więcej par oczu, tym więcej widać. Daleko jeszcze do końcowych wniosków. Proces rozpoznawania potrwa co najmniej rok. Albo nieco dłużej. Od pomysłowości zwiadowców, ich odwagi popełniania błędów i chęci dzielenia się własnymi odkryciami, spostrzeżeniami jak i umiejętnością poprawnego wnioskowania, analizowania, zależy jak zachowa się całe "stado" - ucieknie w panice, z optymizmem popędzi na nowe obszary czy też z ostrożnością i z wiedzą o dołach, kamieniach, cierniach uda się na nowe pastwiska, omijając pułapki i zagrożenia.

Zatem po raz kolejny, w małej porcji zdaję relację z "edukacyjnego zwiadu". Eksperymentowanie, dokładne pokazywanie metody i dyskutowanie. W nauce ważne jest dokładne pokazanie co i jak się robiło, gdyż umożliwia nie tylko zweryfikowanie przez powtarzanie tych samych eksperymentów lecz i analizę toku postępowania, by dostrzec potencjalne błędy i w następnym eksperymencie coś zmienić. I wiedzieć co. Nauka jest procesem zbiorowym (kolektywnym), o sumujących się doświadczeniach (kumulatywnym) i w relacjach między rozproszonymi elementami (konektywnym). 

A więc tym razem było to tak. „Coraz częściej pojawiają się tu posty o pisaniu tekstów z pomocą AI. Myślę, że byłoby super, gdyby wpis na ten temat pojawił się na blogu. Kto przetestował na tyle, ze mógłby napisać o tym na bloga?" To było wyzwanie rzucone w grupie edukacyjnych zwiadowców. I od razu zrodziła się myśl, żeby do pisania wykorzystać ChatGPT. Po prostu wiarygodnie zdać relację z edukacyjnego i komunikacyjnego rozpoznania. Efekt końcowy jest tu: Czy i co zmieni AI w edukacji, na przykładzie ChatGPT.

W kontaktach z algorytmami AI jest tak jak z każdą inną osobą i z komunikacją. Z tym, że tym razem jest to nieludzka osoba, jakby z innej kultury. W każdym razie ważne jest umieć się zapytać. Bo pytając o drogę na dworzec kolejowy, będąc w obcym mieście, można zaczepić przechodnia np. tak

1. Eeee, gdzie jest dworzec?

albo tak:

2. Przepraszam, czy może mi pan wskazać drogę jak dojść do dworca kolejowego?

Ta sama treść lecz w znacząco różnej formie. I nie chodzi tylko o tak zwaną grzeczność. Algorytmy nie mają emocji, nie obrażają się. Inaczej niż ludzie. Dla nas emocje i sposób traktowania to także motywacja do niesienia pomocy i decyzja o udzieleniu poprawnej lub złej odpowiedzi na zadane pytanie. Chęć niesienia pomocy lub zaszkodzenia. Skoro traktujesz mnie źle, to wskażę ci złą drogę, miej za swoje chamie niemyty. Emocje są zaraźliwe. Kontaktów z ludźmi z różnych kultur uczymy się przez całe życie. Ale jak mówią twórcy i użytkownicy AI nie ma emocji i ChatGPT na nas się nie obrazi. Idealny do obsługi klienta. Niemniej na pierwsze pytanie może odpowiedzieć np. tak. "tam, gdzie w zeszłym roku o tej samej porze". Odpowiedź będzie prawdziwa lecz zupełnie nieprzydatna dla nas. Na pytanie w wersji 2. możemy uzyskać np. odpowiedź "pójdzie pan prosto, na drugim skrzyżowaniu skręci w lewo i jeszcze jakieś 150 metrów. Dalej pan zobaczy wysoką wierzę kościoła. Proszę iść w tamtym kierunku, dworzec jest obok." Nie tylko dłuższa odpowiedź lecz i bardziej dla nas przydatna. A wszystko zależy od tego, jak i jakie zadamy pytanie.

Tak, trzeba umieć zapytać nawet czatbota. Umieć wpisać tak zwany prompt, na podstawie którego powstanie odpowiedź.  I ja wpisałem: "Napisz mi esej do tysiąca znaków na temat pisania tekstów z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. I niech będzie na początku o pisaniu ręcznym piórem i atramentem, potem opisaniu na maszynie i dyktowaniu przez dyrektora czy profesora sekretarce tekstu. Napisz tez o wykorzystaniu poprawiania tekstu w edytorze tekstu a na koniec o wykorzystaniu sztucznej inteligencji do pisania tekstów na zadany temat." Zapis oryginalny. Czatbotowi nie przeszkodziły pojedyncze błędy literowe. Pojawił się tekst, ale bardzo krótki. Tysiąc znaków to za mało. Mniej niż myślałem. Lepiej wyszło przy 5 tysiącach znaków. A w kolejnej próbie wpisywałem kolejne pytania: "Czy szybciej pisze się ręcznie piórem, maczany w atramencie, czy też długopisem? Jak szybko pisze się teksty na maszynie do pisania? Jak szybko pisze się teksty na komputerze w edytorze tekstów i czy można wykorzystać dyktowanie głosem?"  Toczyła się niby rozmowa. A ponieważ były to kolejne pytania to czasem w odpowiedziach AI były powtórzenia. Usunąłem pytania, dokonałem małej korekty i tekst był gotowy. Całość ukazała się na blogu Superpelfrów (link wyżej). 

Jakie zadawałem jeszcze pytania? Np. takie: „czy pojawienie się chatGPT zmieni coś w sposobie uczenia w szkole i na Uniwersytecie? Czy powinniśmy zmienić metody zadawania prac pisemnych i sprawdzania wiedzy uczniów i studentów." Sami sprawdźcie.

Jakość uzyskiwanych informacji lub otrzymywanego tekstu zależała od sposobu zadania pytania lub sformułowania polecenia co i jak ma być zrobione. Inne osoby testowały jeszcze na tysiące innych sposobów. Z przyjemnością czytam o ich rezultatach. I sam uczę się korzystania z tego narzędzia. A narzędzie jak narzędzie, jest jakie jest. Trzeba je poznać. I nauczyć się poprawnie z niego korzystać.

Po kilku rozmowach podzielam myśl, że musimy nauczyć naszych studentów sensownego korzystania z algorytmów AI. Ale wcześniej trzeba samemu się nauczyć. Lub uczyć się razem. Student, który nie potrafi sensownie korzystać z AI ma znacznie gorszy dostęp do wiedzy i nie uczy się kluczowych kompetencji. W jakimś sensie będzie jako absolwent częściowo cyfrowo wykluczony (zupełnie tak samo jak analfabeta w bibliotece - może obejrzeć tylko obrazki). Żyjemy w czasach nadmiaru informacji i niepewności informacji. Trzeba umieć szukać i oceniać wiarygodność źródeł.

Gdy pisałem tekst o chrząszczami ambrozyjnych przy okazji chciałem sprawdzić jak czat sobie by poradził. Na razie jako eseista biologiczny czuję się bezpieczny. Ale do generowania treści czat jest szybszy i tańszy. Algorytmy chyba nie radzą sobie (na razie) ze złożonymi zadaniami. Czyli trzeba samemu rozłożyć na powiązane ze sobą elementy i tak je ewentualnie przekazać do opracowania. 

Owszem, trzeba będzie ustalić etyczne wytyczne w jaki sposób dozwolone jest korzystanie z narzędzi takich jak ChatGPT. Te standardy dopiero się tworzą. I możliwe, że będą się zmieniały. W edukacji ważne jest by odpowiedzieć sobie na pytanie: jakich kompetencji potrzeba studentowi by umiał dobrze i sensownie posłużyć się takimi narzędziami. I tak zmienić dydaktykę. Może więcej wysiłku w motywowanie do nauki i pokazywania sensu danego fragmentu wiedzy? 

Dzięki AI każdy może mieć swoją indywidulaną sekretarkę czy asystenta. Tak więc student musi nauczyć się roli szefa: umieć podejmować decyzje, co ma być zrobione a potem precyzyjnie wydać polecenia a na koniec umieć ocenić uzyskany rezultat. Znać różne narzędzia i umieć się nimi posługiwać. Tak jak posługujemy się edytorami tekstu czy arkuszem Excel do różnych obliczeń i rachunkowości. Nauczyciele także będą wykorzystywali narzędzia AI, np. do szybkiego przygotowania testów, quizów, opracowania fabuły do gamifikacji przedmiotów lub wybranych treści. To może być ich osobista asystentka dydaktyczna. Te różne zastosowania dopiero są odkrywane przez edukacyjnych zwiadowców.

Czy ChatGPT różni się w swej istocie od innych narzędzi do pisania, które już zaakceptowaliśmy? Tak, jest doskonalszy i może wykonywać bardziej złożone zadania w zakresie przygotowania tekstów pisanych. Czy to e-maili czy treści reklamowych czy nawet ogólnego wstępu do raportu. Ale to człowiek, jako dyrektor, musi wiedzieć czego chce i jakie dane ma wykorzystać do dalszej obróbki. 

Jak przygotować prompt dla ChatGPT? Po pierwsze napisz mu, kim ma być, w kogo się wcielić, w jaką rolę. Po drugie napisz czego potrzebujesz, co chcesz otrzymać, ile ma być słów, w nawiązaniu do jakich elementów itd. Na proste i banalne pytania otrzymuje się proste i oklepane odpowiedzi. Nawet zupełnie nieprzydatne, że nawiążę do przykładu z pytaniem o drogę z początku tego tekstu. I w końcu trzeba umieć ocenić to, co od czata otrzymamy. Może więc ważniejsze w dydaktyce będzie to, jakie student zadaje pytania niż ile wie (niż fakty jakie zapamiętał).

Wróćmy do pisania. Czy, jeśli wykorzystuję edytor tekstu z autopoprawianiem, to coś złego? Przecież na dyktandzie w szkole byłoby to zabronione. Oceniony byłbym za liczbę popełnionych błędów. I czy autopoprawianie przez edytor tekstu to jest niesamodzielna praca? Przecież algorytm programu wskazuje mi błędy i mogę je poprawić. Są nawet programy to poprawy stylu, np. Grammarly w języku angielskim. Czy mogę pisać szybciej? Tak, mogę w Wordzie dyktować, oto przykład (zapis oryginalny, bez poprawek).

„Na początku pisałem ręcznie. Nawet pióro maczane w atramencie szybciej pisze się piórem wiecznym czy długopisem bo, bo nie trzeba czekać i tracić czasu namaczanie stalówki w atramencie. Jednak myśli biegną szybciej niż tempo pisania. To skłania do szybkiego i niewyraźnego pisania, że sam nawet nie potrafi się rozczyn rozczytać. Ważni ludzie na przykład dyrektorzy profesorowie mają swoje sekretarki które przypisywały tekst ręczny na tekst maszynowy. Można oczywiście robić to samemu od razu pisząc na maszynie do pisania tak jak było to dawniej lub od razu pisząc na komputerze w edytorze tekstu, tak jak jest to obecnie. Ja niestety nie umię na komputerze systemem dziesięcio palc owym a na dodatek Jestem dyslektykiem dlatego robię dużo błędów literowych które muszę potem poprawiać. mogę to robić samodzielnie albo wykorzystać edytor tekstu który zaznacza wyrazy i jednym kliknięciem można poprawić. Można jeszcze bardziej przyspieszyć jeśli wykorzysta się dyktafon edytorze tekstu takim jak word.. Zupełnie tak jakbym miał osobistą sekretarkę. Niemniej dyktafon w edytorze tekstów jest ograniczony robi tylko to co podyktuje ignorując znaki przestankowe i interpunkcyjne.. Słowo. Trzeba podyktować, żeby postawić edytor zaznaczył w tekście źródło modyfikować uzupełniać zmieniać. na pewno trwa to troszeczkę szybciej niż gdybym pisał samodzielnie. mądra sekretarka sama poprawia nieco tekst przez szefa Napisany odręcznie czy to dyktowane bezpośrednio czy zostawiony w postaci nagrania na dyktafonie. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest asystent kturemu podyktuje się główne tezy główną myśl a on sam już rozwinie uzupełni. Tak jak dawni mistrzowie malarstwa którzy drobne prace pod malunków czy tła drobnych postaci zlecali swoim uczniom a sami sygnowali dzieło swoim nazwiskiem, wykonując najważniejsze elementy obrazu. Czy jeśli wykorzystamy chatbot jako kolejną generację inteligentnej asystentki do pisania tekstu zadając temat to czy dalej jesteśmy autorami tego tekstu .” 

Tekst roboczy powstał szybciej przy dyktowaniu niż ręcznym wpisywaniu. Jest co prawda dużo błędów nawet ortograficznych. Wymaga poprawek. Ale notatki sporządzane są szybciej niż gdybym pisał na klawiaturze. Nie mam wprawy szybkiego pisania systemem dziesięciopalcowym. Swoje notatki wpisywane na szybko też muszę poprawiać: literówki, kompozycje zdań, dopracowywanie stylu, rozwijanie, zmiana kompozycji. A przy dyktowaniu jest szybciej. Z wykorzystaniem chatGPT jeszcze szybciej. Mniej poprawek. Czy i kiedy zatem w szkole lub na studiach zaakceptować legalne korzystanie z takich narzędzi?

Dyktować też trzeba umieć. Im lepiej podyktujesz, im dokładniej przemyślisz, tym mniej potem poprawek. Czyli najpierw musi być pomysł, który być może w trakcie pisania się zmieni. Ale im lepiej przemyślana wypowiedź, tym szybciej proces tworzenia tekstu idzie dalej. Pomyśl trzy razy zanim raz coś zrobisz (napiszesz).

Narzędzie jest tylko narzędziem. Trzeba się nauczyć z niego korzystać. A rolą nauczycieli akademickich jest teraz rozpoznać jakich kompetencji potrzeba do sprawnego i sensownego korzystania z takich narzędzi AI jak ChatGPT i wiele, wiele innych. I jak zaznaczać wkład tych narzędzi w wytwarzane dzieła. Tak jak nauczyliśmy się cytować, czyli umieszczać informacje o źródłach. Tak jak nauczyliśmy się pisać w raportach "materiał i metody". Co napisać by nie zataić ważnych elementów a jednocześnie nie pisać trywialnych?

Tymczasem wracam na swój edukacyjny zwiad.

28.01.2023

Lurkerzy, obserwatorzy, czytelnicy - czyli o blogowym komunikowaniu się i wywieraniu wpływu

W czasie akcji Sprzątanie Świata lub Dnia Ziemi (nie pamiętam, tyle razy już tam sprzątałem) ze studentami i pracownikami UWM, okolice Jeziora Kortowskiego. Fot. Archiwum UWM

Niniejszy blog powstał jako próba realizacji idei uniwersytetu otwartego, wykorzystującego nowe technologie. Jako próba dodatkowej komunikacji nie tylko ze studentami ale i przygodnymi słuchaczami (w sensie edukacji ustawicznej i pozaformalej też są moimi studentami). Dla mnie było i jest to odkrywanie form edukacji pozaformalnej i praktycznego wcielania w życie idei uniwersytetu otwartego. Zmiana w ekosystemie edukacyjnym dokonuje się od wielu lat i ja chcę w tym uczestniczyć: odkrywać, testować możliwości. Blog był jednym z pierwszych kroków, wykorzystującym komunikację tekstową, uzupełnianą obrazami. Potem spróbowałem i innych form, z wideo na You Tube czy ostatnio na Tik Toku, z szybszym kontaktem w mediach społecznościowych takich jak Facebook. Ostatnio próbuję z podcastami. Komunikację w epoce cyfrowej chcę znać z praktyki a nie tylko z lektury podręczników czy publikacji. Wiem, że dużo jest do nauczenia się i to zupełnie czegoś dla mnie nowego.

Dla każdej komunikacji niezwykle ważna jest informacja zwrotna. W spotkaniu bezpośrednim wystarczy patrzeć na odbiorców by ze spojrzeń i języka ciała wyczytywać czy i kiedy słuchają, jak odbierają treść. I możliwa jest natychmiastowa interakcja słowna. Czasem są to pytania, czasem komentarze a czasem zainicjowana z mojej strony rozmowa. Czasem można liczyć na informacje zwrotne pośrednie, za jakiś czas, w formie ankiet ewaluacyjnych, komentarzy w innych mediach itp. W kontakcie zdalnym - a do takich należy tekst pisany, czy to w formie tradycyjnej (drukowanej na papierze) czy internetowej - trzeba szukać innych form informacji zwrotnej. Trzeba odkrywać "cyfrowy język ciała". Jedną z takich form są statystyki wejść, komentarze i emotikonki w mediach społecznościowych. Lub śledzenie efektu w postaci wykorzystywanych tekstów, komentarzy, podejmowanych tematów np. przez dziennikarzy. Czyli śledzenie wpływu, jaki przekazywane treści wywierają, jaki jest oddźwięk. 

W komunikacji internetowej, zwłaszcza na blogu, czytelników nie widać. Statystyki mogą być mylące. Nie wszystkie kliknięcia w link oznaczają czytelnika. A nawet jak ktoś przeczyta to nie wiadomo ile i co z tekstu wyniósł, ile mu w głowie czy emocjach zostało. 

Zdecydowana większość czytelników milczy. Utworzony został nawet nowy terminy - lurker. Wikipedia taką podaje definicję lurkera – "osoba śledząca forum dyskusyjne, nie udzielając się w nim aktywnie oraz nie pisząca postów. Ponad 90% użytkowników różnych grup internetowych to lurkerzy." Termin pochodzi z języka angielskiego od słowa czaić się, zakradać się. Zjawisko nie jest wyłączne tylko do kontaktów internetowych. W spotkaniach offlinowych (kontaktach bezpośrednich) też przecież nie wszyscy są jednakowo aktywni. Są i milczący słuchacze. Im większa grupa tym wyraźniej to widać. A w komunikacji internetowej nie ma kontaktu wzrokowego, nie widać, że słuchamy, czytamy, zaglądamy. Niczym w wielkim tłumie. Ciche "podglądanie", wręcz czajenie się by nikt nie wiedział, że czytam lub oglądam takie a takie treści, wyraźnie częstsze jest właśnie w mediach internetowych, nawet w grupach czy forach dyskusyjnych i mediach społecznościowych. Dlaczego? Bo poza osłabionym kontaktem (np. wzrokowym) brak jest przestrzeni i czasu dla wszystkich. Ale i w kontaktach bezpośrednich często milczymy, mimo że jesteśmy widziani jako uczestnicy spotkania. Milczymy bo przeszkadza nam hierarchia społeczna jak i nie zawsze bezpiecznie społecznie jest się wypowiadać publicznie. W kontaktach internetowych jest to znacznie pogłębione bo nas, jako słuchaczy, czytelników, widzów nie widać. Przy braku kontaktu wzrokowego czujemy się kameralnie, w odosobnieniu, tak jakbyśmy czytali książkę.

Po czym poznaję, że blog lub profil na Facebooku jest czytany? Także po telefonach lub po reakcjach i komentarzach dziennikarzy lub innych blogerów. Przykładem jest zamieszczony niżej artykuł z Gazety Olsztyńskiej. Zamieściłem zdjęcie na Facebooku z niewielką treścią. Potem był telefon od pani redaktor, a potem tekst w Gazecie.


Zdjęcie zamieściłem z inną intencją niż została odczytana. Lecz to nic dziwnego. Odbiorca odczytuje wg swojego pomysłu. W przypadku dziennikarza jest to także poszukiwanie tematu, pomysłu. Tekst był tylko w części inspirowany zdjęciem z Facebooka, reszta powstała w telefonicznym wywiadzie.

20 stycznia zdjęcie, zamieszczone na samej górze, opatrzyłem takim komentarzem: Poranek, świta. Trzeba wstać i jak co dzień brać się do roboty. Tyle śmieci do pozbierania (praca niewdzięczna), tyle miejsc do upiększenia przez odejmowanie brzydoty. Syzyfowe prace szarej codzienności... Przez noc znowu się nazbiera... Pisałem w przenośni. Bo ten codzienny wysiłek to nie zawsze jest to dosłowne zbieranie śmieci. A ze śmieciami bywa tak, że jak raz posprzątam w "niczyjej" okolicy, to szybko tam znowu pojawiają się sieci I tak ciągle.

Owszem, często sprzątam miejsca publiczne. Zdjęcie pochodziło ze sprzątania brzegów Jeziora Kortowskiego w ramach akcji zainicjowanej przez studentów UWM, w ubiegłym roku. Ale ja sprzątam nie dlatego, że jestem ekologiem, ale dlatego, że jestem człowiekiem, obywatelem. Bardzo często mylone jest słowo ekologia z sozologią i ekozofią. Sprzątam nie po kimś lecz dla siebie. I jest to praca podtrzymująca stan. Niemalże Syzyfowa.

Czasem trzeba przystanąć i pomyśleć czy ma to sens, czy warto. Tak ja zastanawiałem się i zastanawiam czy warto pisać na blogu swój dziennik refleksji. A może lepiej pisać w zeszycie lub na zamkniętym profilu, tylko dla siebie? Samo pisanie jest mi potrzebne, bo wspomaga myślenie jako takie. Porządkuje słowa, myśli, refleksje. Ale czy pisać publicznie? Upublicznianie wymusza inny sposób pisania, nie wszystkie myśli warto ujawniać, nie wszystkie szczegóły, nie wszystkie nazwiska. Zapiski w zeszycie zostają w indywidualnym pamiętniku czy dzienniku (takowy także pisze od lat).

Pisząc, zastanawiam się jaki ślad zostawiam. To nie tylko statystyki klikalności lecz i przedruki niektórych tekstów na innych portalach. I właśnie żeby ułatwić przedruk publikuję na licencji CC. Czasem zbyt szybko mój tekst jest udostępniony, bo różne błędy literowe zostają powielone. U siebie mogę poprawić ale już nie w miejscach przedrukowanych. Niektóre zamieszczane są dosłownie, w całości, czasem z innym zdjęciem, czasem w innym formatowaniem, czasem są to obszerne komentarze, czasem głosy dyskusyjne, polemika. A nawet niektóre treści są wykorzystywane w publikacjach naukowych (w ramach nauki obywatelskiej, np. o modliszce czy słodkowodnym krasnoroście Hildebrandtia rivularis).

Czytają więc lurkerzy, czytają dziennikarze bo szukają tematu, inni czytają bo ciekawe i przydatne, jeszcze inni podglądają i szukają haków. A Ty, dlaczego zaglądasz i czytasz? Zostaw w komentarzu swoją informację zwrotną.

25.01.2023

Teamsatorium czyli czy i co sztuczna inteligencja zmieni w dydaktyce akademickiej?

Informacja zwrotna z webinarium
w czasie Nocy Biologów 2023.
Przykład wykorzystywania urządzeń
i programów.
Czy i co sztuczna inteligencja (SI) zmieni w dydaktyce akademickiej? To pytanie w ostatnich tygodniach często jest stawiane w mediach, w grupach nauczycielskich i w środowisku akademickim. A gdzież jak nie na uniwersytecie takie dyskusje powinny się toczyć? I toczą się w małych grupach, w kuluarach. Spotykamy się także online by podyskutować w ramach Teamsatorium. Samo Teamsatorium narodziło się w czasie nauczania zdalnego. Niezależnie od spotkań bezpośrednich warto utrzymać wygodną formę spotkań zdalnych. Coś dobrego po pandemii zostaje w naszych zwyczajach i formach działania. Nie zamiast tylko równolegle. Bo poszerza możliwości dyskusji. Spotkamy się 8 lutego o godzinie 13.00 na platformie MS Teams (Link do spotkania). W godzinach pracy by zachować komfort psychiczny i nie zabierać zbyt często czasu prywatnego na sprawy służbowe. Mamy co prawda nienormowany czas pracy, jak to w aktywności twórczej i edukacyjnej bywa, ale o dobrostanie warto pamiętać.

Postawimy ważne pytania, przed którymi nie uciekniemy. Czy coraz powszechniejsze algorytmy SI są zagrożeniem dla akademickiego nauczania (uczenia się) czy też są szansą na podniesienie jakości i unowocześnienie zajęć? Jak sobie poradzić z postępującą automatyzacją i sztuczną inteligencją, gdy praca ludzka, nawet ta kreatywna, staje się zastępowalna przez tańsze maszyny? AI (czyli SI, sztuczna inteligencja, tylko w wydaniu angielskojęzycznym) to dobre narzędzie czy jednak zagrożenie? Czy i jak się dostosujemy? Czy AI to pomocne człowiekowi narzędzie czy na odwrót, to człowiek będzie pomocnikiem (asystentem) AI? Gdy narzędzie stanie się dominujące i wiodące, nawiązując do powiedzenia, to ogon zacznie machać psem.

W mediach coraz więcej dyskusji o algorytmach sztucznej inteligencji a jeszcze niedawno o kształceniu i komunikacji zdalnej. Ostatnie dyskusje podgrzał ChatGPT. Nauczyciele akademiccy oraz szkolni na całym świecie zwracają uwagę, że uczniowie korzystają przy odrabianiu prac pisemnych z pomocy SI. Czy potrzebne są nowe metody sprawdzania pracy i wykrywania niesamodzielności? Do pisania tekstów i tworzenia grafiki a nawet muzyki wykorzystywane są algorytmy. Czy pisarze i dziennikarze mogą czuć się zagrożeni? A co z nauczycielami akademickimi i naukowcami? Czy algorytmy SI mogą być wykorzystywane do pisania publikacji? I czy to oznacza koniec uniwersyteckiej dydaktyki jaką znaliśmy? Zatem sztuczna inteligencja to zagrożenie czy szansa? A może wyzwanie?

Przyzwyczailiśmy się do biletomatów, automatycznych kas w sklepach, paczkomatów, zamawiania w sklepach internetowych a nawet do uczenia się w sieci. Czy jest to zagrożenie dla edukacji na poziomie wyższym? Czy podzielimy los wielu innych zawodów, których zapotrzebowanie zmniejszyła automatyzacja i algorytmizacja? Jaka może być ta przyszłość i kiedy się upowszechni. Bo przecież proces zachodzący w ewolucji kulturowej trwa już od dawna. Futuryści i filozofowie wskazują na uwidaczniające się co raz bardziej trendy. Z poznawczego punktu widzenia to bardzo intrygujące i ciekawe. A gdy przystawimy indywidualna perspektywę i groźbę utraty własnej pracy lub konieczność szybkiego uczenia sie zupełnie czegoś nowego, to jakie wzbudza to emocje? 

Czy SI (AI) zastąpi nauczycieli? Wszak sami korzystamy od dawna z automatyzacji, np. przez wykorzystywanie testów przy sprawdzaniu wiadomości. Szybko, łatwo i dużo. Urządzenia i programy szybko sprawdzają za nas testy napisane przez studentów. I od razu online. Wyniki mogą być niemalże od zaraz. Korzyść także dla studentów bo szybko otrzymują informacje zwrotną, czasami od razu ze wskazaniem błędnych odpowiedzi. Czyli nie tylko sprawdzenie lecz i uczenie się. W tym sensie sam jest nie tylko sprawdzeniem wiadomości lecz dalszym etapem uczenia i powtarzania. Nie oceniający sędzia lecz życzliwy nauczyciel.

I jeszcze jeden aspekt filozoficzny: Co tak na prawdę zmieni się, gdy w społecznym obiegu znajduje się coraz więcej nieludzkich podmiotów dyskusji i tworzenia wiedzy? Także w ekosystemie uczenia się uniwersyteckiego. 

Uniwersytety od lat pracują na analizie tekstów: dajemy lektury do przeczytania a potem odpytujemy ze znajomości. I dyskutujemy, licząc na przyswojenie treści przez uczniów a potem studentów. To wydaje się oczywiste, by przyswoić dorobek ludzkości w szybkim tempie. Bo tylko na tej wspólnej bazie możliwa jest sensowna dyskusja.

Czego uczyć: wiedzy, rozumienia, poruszania się w kulturze? Wartością uniwersytetu jest wiedza. Ale skoro można ją zdobywać poza uniwersytetem, z wykorzystaniem smartfonu (w zasobach internetowych), to po co jest jeszcze uniwersytet? Czy musimy na nowo wymyślić uniwersytet i odkryć jego rolę, specyfikę i nieredukowalną wartość? W czym ona tkwi? W bibliotece ze zgromadzonymi tomami, niczym w Bibliotece Aleksandryjskiej? Ale zasoby biblioteczne dostępne są już internetowo. Nie trzeba przyjeżdżać do uniwersytetu. Trzeba jednak być studentem zalogowanym do systemu bibliotecznego by szerzej korzystać z zasobów międzynarodowych i unikalnych starodruków. Mamy środowisko edukacyjne?  Na czym może polegać jego wartość? I jak to uniwersyteckie środowisko edukacyjne, swoisty ekosystem, będzie wyglądało? Uniwersytet zmienia się jak biologiczny ekosystem w czasie sukcesji ekologicznej: jedne gatunki znikają, inne się pojawiają, jedne rosną i się rozrastają, inne egzystują w cieniu.

Ściąganie istniało w szkole od zawsze. Teraz, za sprawą nowych technologii, zjawisko narasta. Pojawiły się zupełnie nowe możliwości. Doświadczyliśmy nowych form ściągania w trakcie nauczania zdalnego. I co teraz? Czy to technologie są źródłem sciągania i nieuczciwości czy też może zbyt duże i zbyt częste wykorzystywanie motywacji zewnętrznej w postaci ocen i kar? Doświadczamy tego także w ocenie pracowników naukowych w postaci punktozy. Może za mało jest motywacji wewnętrznej? A jak ją budowac w nowym pokoleniu świata XXI wieku? Bo ważne jest czy uczeń lub student chce się czegoś dowiedzieć, opanować nowe umiejętności czy też uniknąć kary. Rośnie znaczenie poczucia sensu i motywacji. To tym będzie się zajmował nauczyciel akademicki? Nowe kompetencje? Gdzie i jak się ich nauczymy by sprostać wyzwaniom teraźniejszości?

Czy i co zmieni się w dydaktyce. Może nie zmieni się wspólne ze studentami odkrywanie świata tylko narzędzia, za pomocą których odkrywamy świat i się między sobą komunikujemy?  A na dodatek zarówno w odkrywaniu jak i w komunikacji jest coraz więcej nieludzkich obiektów w kulturze i nauce. I to nie internet, smartfony czy sztuczna inteligencja była pierwsza jako nieludzki obiekt. Konektywizm nabiera nowego znaczenia. Lub tylko bardziej się uwidacznia. Do czego przydatny będzie człowiek? Skoro prace zaliczeniowe mogą być pisane przez AI to czy publikacje też? To co, staniemy się pomocnikiem AI, zamiast odwrotnie? Będziemy dostarczycielem danych do dalszej obróbki? SI pomoże nam odkrywać świat i komunikować się ze sobą? Tak jak teraz translatory językowe znacząco ułatwiły i poszerzyły komunikację międzynarodową. Przypominają mi się pierwsze lata pracy. Chciałem przeczytać pracę o chruścikach jezior z Lity. Praca była po litewsku, nigdzie nie mogłem znaleźć słownika by przetłumaczyć. Pisałem tradycyjne listy do autora, ale on nie znał angielskiego a ja niemieckiego i się nie dogadaliśmy. Bo po rosyjsku nie chciał. Teraz byłoby to niezwykle proste i szybkie. Dzięki technologiom czytamy więcej i szybciej niż kiedyś. To na pewno służy obiegowi informacji naukowej. Mikroskopy i teleskopy pozwoliły nam zobaczyć to, czego oko ludzkie nie było w stanie dojrzeć. A w czym pomocne mogą być algorytmy sztucznej inteligencji? I jak je zaprogramować by były użytecznym narzędziem?

Czy wobec czatbotów nauczyciel jest jeszcze potrzebny? Czy zadawanie pisemnych esejów ma sens? Bo jeśli zaakceptujemy stosowanie różnych narzędzi to wtedy praca pisemna będzie podsumowanie poszukiwań, analizy, czytania czyli jako  indywidualny mini projekt. Wtedy SI nie będzie pomagała w ściąganiu lecz w sensownym tworzeniu i realizacji zadania. 

Jak studiować? Kiedyś była to praca z tekstem, a teraz?  Czy kolokwia mają sens?  Może trzeba, idąc w ślad za cyfrową wersją taksonomii Blooma, skupić się na wyższych poziomach niż sama wiedza? Kolokwia są wygodne dla nas, nauczycieli akademickich. Ale czy czegoś uczą? Wydaje mi się, że kluczem jest motywowanie i pokazywanie sensu. Czy nieludzkie obiekty znajdą swoje miejsce w środowisku edukacyjnym?

Wspólne poszukiwanie i wspólne odkrywanie zawsze ma sens. Dlatego spotykamy się także na Teamsatorium. A w dyskusji żadne algorytm nie będą przeszkodą. Raczej ułatwieniem. Niemniej będzie inaczej. Już jest. 


PS. A dlaczego taka ilustracja tekstu? Przykład z używanej technologii. Z Instagrama, profil "(nie)Straszna Biologia"  nauczycielki z XI LO w Olsztynie. Ale dzięki webinarium także klasa z małej miejscowości, Biesala, mogła uczestniczyć w lekcji o smokach (a w zasadzie o biologii), bez kłopotliwej finansowo i organizacyjnie konieczności przyjeżdżania do Olsztyna na Noc Biologów. A za sprawą mediów społecznościowych otrzymałem informację zwrotną z olsztyńskiego liceum. Jedna z form komunikacji i współpracy ze szkołami.

24.01.2023

Bajka o smokach, sysydlaczkach i sztucznej inteligencji (z dygresjami do lektur szkolnych)

Wspólne malowanie na starych płytkach ceramicznych, jeden z etapów przygotowywania wystawy streetartowej w Olsztynie. Tworzenie w pełni analogowe. Ale z narzędziami i zespołowo.

Czym jest wspólne tworzenie, w relacjach i dialogu? I czy teraz do tej twórczej społeczności dołączą nieludzkie obiekty? Nieludzkie bo algorytmy sztucznej inteligencji. Narzędzia wytworzone przez człowieka i służące do pracy kreatywnej. To już nie tylko pędzel, farby i wzór z książki czy smartfonu, czyli z szerokich zasobów kulturowych. 

Ktoś zażartował na Facebooku o ChatGPT, a ja postanowiłem sprawdzić, wziąłem na poważnie. I wrzuciłem do ChatGPT realnie a nie tylko w żartach. Kilkanaście sekund i jest opowieść, bajka na dobranoc. Jeszcze tylko generator głosu, z miłą barwą i tembrem lektora i dzieciaka mamy z głowy. Niepowtarzalna bajka gotowa. Przy tych samych parametrach za każdym razem może być inna. Lub od razu możemy wygenerować sobie kilka wariantów. Żeby nie czytać cięgle tego samego, bo jako rodzic pamiętam, było to nużące. Dla dziecka nie. Urządzenie z algorytmem AI jako pomoc do dziecka, jako starsze rodzeństwo lub niania? Przecież w historii ludzkiej społeczności nie byłoby to nic nowego. Nowa byłaby tylko niania i nieludzka osoba do towarzystwa. Struktura społeczna pozostawałaby taka sama, różniły by się tylko niektóre elementy. W ewolucji świata żywego to żadna nowość, wiele innowacji ewolucyjnych tak powstawało. Przez zmianę funkcji i przez podstawienie

Dobra, a jakby takiemu czatbotowi zadać przygotowanie wykładu? Dam instrukcje co ma być, z jakich źródeł ma skorzystać, jakie ilustracje przygotować itp. Taki SI asystent pomagający w pracy. Wiem, wiem, ChatGPT jeszcze tego nie umie. A jak pojawią się takie specjalistyczne algorytmy? To czy uczelnia wykupi dostęp, tak jak do np. MS Office? Na razie opowiadacze bajek i literatury fikcji mogą czuć się zagrożeni. A czy wykładowcy i nauczyciele? Już czy dopiero za jakiś czas?

Wróćmy do zadanej bajki. Intrukcja była taka: "opowiedz Krzysiowi bajkę na dobranoc - o smokach i rycerzu, z niskim poziomem przemocy i z morałem zachęcającym do sprzątania swojego pokoju".

A oto wykreowana bajka:

Był sobie raz mały rycerz imieniem Krzysiek, który mieszkał w pięknym zamku w wiosce. Pewnego dnia, Krzysiek usłyszał od swoich przyjaciół, że w lesie mieszka straszny smok, który terroryzował mieszkańców. Krzysiek, jako odważny rycerz, postanowił pokonać smoka i chronić swoich przyjaciół.

Kiedy Krzysiek dotarł do jaskini smoka, zobaczył, że smok był bardzo brudny i zaniedbany. Smok wyjaśnił Krzyśkowi, że jego jaskinia jest tak brudna, ponieważ nie ma nikogo, kto by ją sprzątał.

Krzysiek zrozumiał, że smok nie jest zły, tylko po prostu potrzebuje pomocy. Wziął więc swój mop i zaczął sprzątać jaskinię. Smok był bardzo wdzięczny i od tej pory zaczął sprzątać swoją jaskinię każdego dnia.

Od tej pory, Krzysiek i smok stali się przyjaciółmi. Często chodzili razem na wycieczki po lesie i bawili się razem. A wszyscy mieszkańcy wioski byli szczęśliwi, że nie muszą się już bać smoka.

Morałem tej historii jest to, że sprzątanie swojego pokoju jest bardzo ważne, nie tylko dla naszego własnego dobrego samopoczucia, ale także dla innych, którzy nas otaczają.


A czy potrafi ułożyć sensowną bajkę edukacyjną, z elementami przyrody rzeczywistej? I wpisałem takie polecenie do ChatGTP: "Opowiedz bajkę na dobrano o sysydlaczkach , z odniesieniem do wody, róznorodnosci biologicznej, cyklach życiowych organizmów żywych i o bogactwie mikroorganizmów, żyjących w jeziorze."


Był sobie raz jezioro pełne różnorodności biologicznej. W jeziorze żyły ryby, żaby, raki i inne zwierzęta. Ale najmniejszymi mieszkańcami jeziora były syrenki, zwane sysydlaczkami.

Sysydlaczki mieszkały w małych koloniach i żyły w wodzie. Ich życie było bardzo krótkie, ale pełne radości i zabawy. Codziennie bawiły się w swoich koloniach, tańcząc i śpiewając radosne piosenki.

Jednak pewnego dnia, jezioro zaczęło się zanieczyszczać. Ludzie zaczęli wyrzucać śmieci do wody i zanieczyszczać ją chemikaliami. W wyniku tego, ilość mikroorganizmów, które były ważne dla sysydlaczków i innych mieszkańców jeziora, zaczynała się zmniejszać.

Sysydlaczki zaczynały czuć się coraz gorzej i ich liczba zaczynała się zmniejszać. Wiedziały, że muszą coś zrobić, aby ratować swoje jezioro.

W końcu, sysydlaczki zaczęły informować ludzi o tym, jak ważne jest dbanie o czystość wody i ochrona różnorodności biologicznej. Ludzie zaczęli słuchać i zaczęli działać, sprzątając jezioro i dbając o nie.

Dzięki ich działaniom, jezioro zaczynało powoli odzyskiwać swoją dawną różnorodność i sysydlaczki mogły znowu cieszyć się swoim krótkim, ale radosnym życiem.

Morałem tej historii jest to, że każdy ma odpowiedzialność za ochronę przyrody i różnorodności biologicznej, a małe działania mogą przynieść wielkie zmiany.


Sysydlaczki wpisane zostały w konwencję syrenek, mitycznych stworzeń. Kolejne polecenie brzmiało: 
"Opowiedz bajkę na dobranoc o sysydlaczkach ale żeby było o chruścikach, ważkach, orzęskach, okrzemkach i stułbi."

W odpowiedzi poprawiłem dosłownie tylko kilka niezręczności stylistycznych:

Było sobie raz jezioro pełne różnorodności biologicznej. W jeziorze żyły ryby, żaby, raki i inne zwierzęta. Ale jednymi z najmniejszych mieszkańców jeziora były syrenki, zwane sysydlaczkami.

Sysydlaczki mieszkały w małych koloniach i żyły w wodzie. Ich życie było krótkie, ale pełne radości i zabawy. Codziennie bawiły się w swoich koloniach, tańcząc i śpiewając radosne piosenki.

Jednak pewnego dnia, sysydlaczki zorientowały się, że jezioro jest pełne innych małych stworzeń, które również mieszkały w jeziorze, takich jak chruściki, ważki, orzęski, okrzemki i stułbie. Sysydlaczki zaczęły zwiedzać jezioro i poznawać nowych przyjaciół.

Chruściki mieszkały w kępach trawy i były bardzo zwinne. Ważki latały nad jeziorem i zbierały nektary z kwiatów. Orzęski pływały po powierzchni wody i zbierały owady. Okrzemki unosiły się na powierzchni wody, a stułbie pływały w głębokich częściach jeziora.

Sysydlaczki były zachwycone różnorodnością jeziora i cieszyły się każdym dniem spędzonym z nowymi przyjaciółmi. Uczyły się wielu rzeczy od nich, od tego jak radzić sobie z różnymi warunkami jeziora po poznanie różnych cyklów życiowych organizmów żyjących w jeziorze.

Morałem tej historii jest to, że każdy jest ważny i każdy ma swoje miejsce w ekosystemie, a poznawanie i szanowanie różnorodności jest ważne dla zachowania równowagi przyrody.


Niewiele pomogło. Ewidentnie brakuje zasobów czysto biologicznych. Bajka wyszło bałamutnie edukacyjnie. Orzęski zbierały owady? Językowo i bajkowo nieźle ale zbyt dużo błędów przyrodniczych bym był zadowolony z efektu. Sam potrafię lepiej opowiadać bajki pod względem merytorycznym. Ale dopracowanie językowe zajmuje mi sporo czasu i wysiłku. łatwiej poprawić prace takiego asystenta niż samemu robić wszystko po kolei.

A gdyby dać do analizy gotowy tekst, np. mój o sysydlaczkach? To może wtedy czatbot wykorzysta informacje i ułoży je w bajkę? Wyszło niestety kiepsko (nawet nie umieszczam, bo nie warto). Gotowizna (tekst o sysydlaczekach) niewiele zmieniła. Muszą być precyzyjne instrukcje. Trzeba się nauczyć tak jak każdego innego narzędzia, np., edytora WORd itp. 

Mój morał z tej opowieści jest taki. W edukacji warto byłoby uczyć rzeczy przydatnych, w tym  i obsługi współczesnych narzędzi cyfrowych takich jak SI i czatboty. Malowania też się uczymy. W czasie pleneru zilustrowanego powyższym zdjęciem niektórym uczestnikom trzeba było podpowiadać jak malować. Chodzi o technikę: jak wykorzystać pędzel, czy i jak mieszać farby, że trzeba za każdym razem pędzel umyć, że lepiej jest na szorstkiej powierzchni niż na połyskliwej i gładkiej, że najpierw tło namalować itp. Uczenie korzystania z narzędzi i uczenie "warsztatu pracy", zdradzanie różnych technicznych tajemnic i "chwytów" wydaje się czymś oczywistym. Jednak żeby uczyć innych samemu trzeba najpierw umieć, próbować, popełniać błędy, podpatrywać innych lub eksperymentować. Cały proces. I nie budzi on żadnych naszych kontrowersji. Z narzędziami sztucznej inteligencji jest podobnie - trzeba poznać to nowe dla nas narzędzie, nauczyć się korzystać a potem uczyć uczniów i studentów korzystania z bardzo przydatnych asystentów SI. 

Jesteśmy na etapie artysty, który dostał całkiem nowe farby, nowe pędzle i nowy rodzaj podobrazia. Najpierw próbuje po staremu, widzi błędy i niedostatki, że się rozmazuje, że nie tak jakby chciał. Nauka trochę trwa. A jak pozna nowe narzędzie to czasem zmienia całkowicie sposób tworzenia. Inny artysta się boi, zniesmaczony rozmazywaniem się farm i niepożądanym efektem, odrzuca nowe narzędzia i narzeka, że to nie to co dawniej. Są szanse i są zagrożenia. I my przed nimi. Zanim z radością będziemy znowu tworzyli trzeba poznać i oswoić się z nowym narzędziem. Jeśli chcemy dalej tworzyć, bo starych już nie będzie...

PS.  Bym zapomniał o lekturach szkolny. A na początku przecież zaplanowałem. Czy czasem nie warto przewietrzyć i ponownie przemyśleć lektury szkolne (a może i akademickie)? Po co analizować dawno przebrzmiałe problemy. Tekstów mamy dostatek, tych wytworzonych przez ludzi jak i potencjalnie tylko na bieżąco tworzonych przez SI. Zapatrzeni w niekatulaną przeszłość zapominamy myśleć im przyszłości. Po co nam taka celebra powstania styczniowego, jako zrywu narodowego, jakże licznego w lekturach obowiązkowych? 100 lat temu, gdy Polska odzyskała niepodległość i pamięć o powstaniu stoczniowym była świeża, to te lektury miały sens i swój zarówno kulturowy jak i państwowotwórczy sens. Ale teraz? Z lenistwa powtarzamy dawne wzory bez umiejętności aktualizacji do współczesnej sytuacji? To tak jakbyśmy w fabryce ciągle produkowali lampy naftowe, taj jak przed 100 laty. Wtedy miały zbyt - teraz już nie. Teraz tylko rzemieślnicza praca dla kolekcjonerów lecz nie dla fabryki. 

Pora zauważyć, że w edukacji sporo się zmieniło. Może przypadek z ChatGPT pomoże nam to w końcu zrozumieć.

20.01.2023

Czy i co sztuczna inteligencja zmieni w prawie autorskim?

Grafika wygenerowana z AI, własne zdjęcie
oraz kilka słów kluczowych.

Sztuczna inteligencja namieszała i to zdrowo. Będą musiały zajść zmiany w prawie autorskim. A przynajmniej potrzebne są nowe, zaktualizowane wykładnie. Bo wątpliwości pojawiło się sporo.

Prawo autorskie pojawiło całkiem niedawno, chyba dopiero na początku XX wieku, gdy upowszechniło się zarabianie na tekstach a jednocześnie uprościł się cykl wydawniczy. A teraz algorytmy sztucznej inteligencji mocno wchodzą w przestrzeń tworzenia tekstów, muzyki i obrazów. Konkurencja? Tańszy pracownik?

Dawniej ktoś tworzył utwór i z niego korzystał, czy to utwór muzyczny, pieśń, poemat, wiersze, fraszki, krótkie lub dłuższe opowieści. Sława dla niego, utrzymanie dla niego. Efekty tej twórczości należały do wszystkich, było w domenie publicznej, jakbyśmy to obecnie powiedzieli. Przykładem są przysłowia czy baśnie i bajki. Czasem, niektóre spisane znacznie później i nazwisko kronikarza, przetwórcy dołączyło się do takich baśni. Ale autorów dowcipów już nie pamiętamy. W czasach, gdy nie było jeszcze fotografii, każdy obraz należało osobno namalować. Co najwyżej tworzyć kopie (odwzorowania oryginału). Wiersz, baśń czy opowieść można zapamiętać, ale to wymaga czasu I wysiłku). I można dowolnie modyfikować zmieniać. Ten sam czas i wysiłek. Ale gdy taki utwór zapisać literami to już znacznie łatwiej skopiować. Nie trzeba wysiłku uczenia się na pamięć. Nie trzeba pomocnego w tym rymu i rytmu. Niemniej pismo ręczne wymaga wysiłku. Autorskie prawo osobiste można zachować lecz bez pytania czerpać z majątkowego prawa autorskiego. Sytuacja zmieniła się gdy powstał druk i szybkie zwielokrotnienie kopii danego utworu. Zwłaszcza w odniesieniu do krótkich utworów, zamieszczanych w prasie. Wtedy piszący autorzy wywalczyli powstanie prawa autorskiego, chroniącego ich interesy. Bo znacznie więcej czasu zajmuje skomponowanie utworu niż jego skopiowanie i to w wielu egzemplarzach. Bez prawa autorskiego więcej zyskiwałby kopista niż tworzący treść autor. Ale i w prawie autorskim jest okres 70 lat po śmierci autora, po którym utwór przechodzi do domeny publicznej. Każdy może kopiować i rozpowszechniać (zachowując nazwisko twórcy czyli osobiste prawa autorskie). Trochę na wzór prawa patentowego. To taki kompromis między wspieraniem oryginalności i twórczości a dobrem wspólnym, ogólnoludzkim. 

Trochę zmian i kontrowersji do prawa autorskiego wprowadziła fonografia. A to przez zupełnie nowe sposoby kopiowania i rozpowszechniania utworów muzycznych. Już nie trzeba za każdym razem zagrać. Jednocześnie cały czas dobro publiczne, wspólne, chronione było staraniami uczelni i szkół. Skodyfikowano dozwolony użytek oraz prawo cytatu i prawo przetworzenia utworów, np. w postaci krytyki, dyskusji. Z jednej strony gwarantowano prawo autorskie (osobiste i majątkowe) twórcom a jednocześnie zagwarantowano wykorzystywanie utworów w celach nauczania i przetwarzania w kulturze, w obiegu społecznym. Ten konsensus długo się utrzymywał. Kolejną zmianą były programy komputerowe i Internet. Od wieków biblioteki kupowały książki by je bezpłatnie udostępniać (lub za opłatą). W tym biblioteki uniwersyteckie i publiczne. Cyfrowy dostęp do książek i czasopism i tu wprowadził potrzebę ponownego przemyślenia i stworzenia akceptowalnych regulacji: by wilk był syty i owca cała. Jak płacić twórcom za ich pracę i jak umożliwić dostęp do utworów zarówno w edukacji jak i kulturze? Bo bez tego społeczeństwo by nie funkcjonowało poprawnie. 

A teraz pojawiają się algorytmy sztucznej inteligencji, tworzące teksty, grafikę, muzykę i głos mówiony. I co teraz? Gdy AI uczy się na dostępnych powszechnie zasobach, to czy może je w jakikolwiek sposób zawłaszczać? Czy jeśli ktoś spisze i opublikuje z własnym nazwiskiem starą baśń lub odwieczną opowieść, to czy może zawłaszczyć do tego utwory prawa majątkowe? Do kompozycji słownej na pewno ale czy to samej opowieści jako takiej? Kultura jest kumulatywna. Wyrastamy w kulturze chłonąc dorobek wcześniejszych pokoleń.  Ale wróćmy do sztucznej inteligencji, jak wynagrodzić twórców algorytmów i programów, pracujących nad tymi algorytmami a jednocześnie nie wylewać dziecka z kąpielą i nie utrudniać dostępu do ogólnoludzkich, bądź co bądź zasobów. Tworzonych przez setki pokoleń i kumulowanych, przetwarzanych, adaptowanych w naszej ogólnoludzkiej kulturze? Dobra wspólne czy sprywatyzowane? Trzeba na nowo szukać takiego kompromisu.

Prawo autorskie w odniesieniu do grafiki, na przykład tych zamieszczonych w niniejszych artykule. To wyżej umieszczone było wygenerowane w bezpłatnym programie AI do grafiki, to niżej - przetworzone zdjęcie w zakupionym programie graficznym. Jeśli obrobię (zmodyfikuję) własne zdjęcie na programie typu Corel lub Gimp (płatny lub bezpłatny) to dalej zachowuję prawo autorskie do zdjęcia. I do tych prac modyfikujących pierwotne zdjęcie? Zdjęcie jest tylko surowcem do dalszych prac. A co z algorytmami AI, czy potraktować je jako zaawansowany program? Jako narzędzie, które twórca wykorzystuje w pracy: tak samo jak pędzel i farbę akrylową. pióro wieczne i zeszyt, komputer z edytorem tekstu itd. Przecież do tworzenia wykorzystuje prace innych ludzi, często wynalazki, gromadzone przez wieki. Dawniej malarz sam przygotowywał sobie farby, pędzle, podobrazie. Dzisiaj wszystko to kupuje gotowe, zaoszczędza czas na przygotowywanie materiałów. Nawet fotografia ułatwia mu szkicowanie i przygotowywanie kompozycji.  A sztuczna inteligencja, jak np. ChatGPT wykorzystuje bazę innych autorskich prac z domeny publicznej i spoza, z przepastnego Internetu. Czyli z ogólnoludzkich zasobów kultury. Efektem jest oczywiście oryginalny produkt. Traktować jako narzędzie, chronione prawem autorskim i handlowym? Oczywiście. Ale czy prace wykonane tym narzędziem są własnością twórców narzędzia czy artysty to narzędzie wykorzystującego?  A jak poprzez napisanie słów kluczowych (do pracy algorytmu, niczym ustawienia aparatu np. przesłony, czasu itp.) i renderowanie, wybór stylu wg mojego wyboru i na takich przesłankach wtedy algorytm dokona transformacji i przekształci obraz, to kto ma prawa autorskie? Ja, ja i twórczy algorytmu czy sam algorytm? Przecież wybiera losowo, a kolejne próby przy tych samych parametrach mogą być różne. Jest swoista niepowtarzalność. To ja autorsko dokonuję wyboru z wielu prób, w końcu zatwierdzam. I co wtedy? Jak mam podpisać zdjęcie. Do kogo należy prawo autorskie osobiste i majątkowe? Na takie pytania teraz poszukuje odpowiedzi. Czy już są? Ktoś je zna?

AI jest pomocnikiem w przekształcaniu własnych zdjęć lub generowaniu de novo jakieś grafiki. Pomocnikiem czy współautorem? Potrzebuję ilustracji do tekstu. Mam kilka możliwości - wstawiam własne zdjęcie lub własną stworzoną grafikę, zakupuję zdjęcie "stokowe" lub wykorzystuję grafikę na wolnej licencji Copy Left lub Creative Commons. A teraz dochodzi jeszcze jedna możliwość - generowanie przez algorytmy AI. Mogę zakupić lub wykorzystać darmowe z sieci. I jak podpisać taką ilustrację? Kto zachowuje osobiste prawa autorskie? I czy mogę udzielić licencji CC?

W dobie powszechności algorytmów sztucznej inteligencji znacznie łatwiej będzie tworzyć treści, zarówno teksty jak i ilustracje do nich. Bez wątpienia jest to konkurencja dla przeciętnych dziennikarzy, grafików i fotoreporterów. Teraz jednoosobowo można stworzyć internetową gazetę. A jest już AI generująca głos. Czyli powstaną całkowicie syntetyczne podcasty? Wszystko jednoosobowo: wydawca, autorzy, redaktorzy, graficy - coraz silniejsze sprzężenie ludzkiego mózgu z algorytmami sztucznej inteligencji. Gdzie jest granica między osobą a światem zewnętrznym, cyfrowym? Czy może być kolegium redakcyjne, którego istotną częścią będą programy AI? Czy opodatkować roboty i algorytmy sztucznej inteligencji?

W pracy graficznych algorytmów AI występuje losowość. A czyż takiej losowości nie ma w analogowym malowaniu obrazów, gdy zawiesimy cieknące wiadro z farbą i wprawimy je w ruch nad płótnem obrazu? Działa grawitacja i ruch drgający, na położonym płótnie tworzą się wzory, trochę losowo, trochę wg praw fizyki. A jeśli tylko chlapię na podobrazie? Dynamika płynów, tarcie, rozbryzg i grawitacja (ściekanie). To tylko narzędzia i prawa przyrody. Chlapacz ma prawa autorskie. A jeśli wykorzystuję algorytmy AI to mam czy nie mam te prawa autorskie?

I jeszcze chwilę zatrzymam się przy treści pisanej. Jeśli piszę tekst na komputerze (tak jak ten), to funkcja w edytorze podkreśla błędy i pomaga mi poprawić. Są programy poprawiające błędy stylistyczne, np. Grammary. Są i słowniki typu Tezaurus ułatwiające znajdowanie synonimów by tekst był ładniejszy i lepszy w odbiorze. To ciągle ja piszę czy z pomocą? To ciągle są narzędzia, wykorzystywane przez twórcę? Chyba nie ma wątpliwości. A czy jeśli tekst napisany wrzucę do ChatGPT i polecę przetworzenie wg zadanych kryteriów? To co wtedy? Przecież to narzędzie poprawiające styl, oszczędzające czas. Sam też bym to zrobił, lecz trwałoby znacznie dłużej. Więcej czasu i wysiłku. Przecież Homo sapiens tworzy narzędzie po to, by zaoszczędzić swój czas i wysiłek.  A jeśli zadam algorytmowi tekstowemu napisanie pracy o określonej długości znaków (jakże wygodne - wie to każdy felietonista, który co chwila musi przeliczać liczbę znaków ze spacjami czy aby już nie przekroczył wyznaczonego limitu) i ten algorytm skomponuje taki tekst, niczym dobry asystent lub sekretarka, to co wtedy? Czasem szef dyktuje pismo słowo w słowo (uważać tylko by nie był to Dyndalski z Zemsty, bo znajdzie się niejedno "Mocium Panie") a czasem daje tylko wytyczne, co ma być w tym piśmie. Szczegóły słowne i stylistyczne pisze już sekretarka lub asystent. Przecież na piśmie będzie podpis tylko dyrektora (szefa). Pokazuję kontinuum sytuacji, nie ma wyraźniej granicy, jest tylko różnica skali pomocy i samodzielności. 

I tu dochodzimy do edukacji. Czy uczeń/student może korzystać z pomocy takich narzędzi? Czy jest to niedozwolone*? A czy nie powinien uczyć się poprawnie korzystać z takich narzędzi? Przecież w życiu pozaszkolnym, pozauczelnianym będzie korzystał. Czy powinien umieszczać informacje o metodologii, np. czy i z jakiego algorytmu korzystał i jaki był konspekt lub polecenie wsadowe? A czy teraz pytamy studenta jakiego używał edytora tekstu do napisania pracy domowej, np. eseju? Czy używał automatycznego podkreślania błędów? Czy korzystał z Tezaurusa czy innego programu? Nie pytamy. A powinniśmy? Być może, by wiedzieć czy i jak potrafi korzystać z narzędzi do tworzenia tekstów. 

Cóż, więcej pytań niż odpowiedzi. Na wszystkie trzeba będzie nam wspólnie znaleźć odpowiedzi i szczegółowe wykładnie, zarówno w odniesieniu do prawa autorskiego jak i prac uczniowskich i studenckich. 

* Gdybym w wieku szkolnym pisał dyktanda ze współczesnym edytorem tekstu to jako dyslektyk nie robiłbym tylu błędów, nie dostawałbym ocen niedostatecznych i nie miałbym traumy szkolnej, która na wiele lat blokowała moja kreatywność i możliwość wypowiedzi publicznych. Na klasówkach pisałem bardzo krótkie wypracowania, bo bałem się zrobić błędy, w rezultacie tego strachu nie pisałem nic ciekawego, aby mniej bo mniejsza jest możliwość zrobienia błędu. Nauczyciel oceniał nisko moje wypowiedzi - i ja się nie dziwię. Niewiele tam było treści. Jako krótkowidz bez okularów niewiele z tablicy bym zobaczył Bez korygującej protezy (okulary) mało bym z lekcji zapamiętał i miałbym gorsze oceny. Gdyby zabronili korzystania z zewnętrznych pomocy )okulary) to może bym nielegalnie korzystał z soczewek? To, jakie ustalimy zasady, decyduje o tym, czy coś jest dozwolone i legalne lub nie. 


Zdjęcie obrobione (przekształcone) w Corelu


18.01.2023

Rozmowa z czatbotem o chrząszczach ambrozyjnych vel ambrozjańskich



Gdy pisałem tekst o chrząszczach ambrozyjnych, zaintrygowany niezwykłą nazwą, kojarząca się z mitologią grecką (Chrząszcze ambrozyjne, które spotkać możemy na spacerze do lasu), to pomyślałem sobie „a jak by o tym napisał tekst ChatGPT?Pisanie jest aktywną formą uczenia się. Gdy coś nas zaintryguje, tak jak mnie chrząszcze, które kojarzą się z ambrozja, pożywieniem greckich bogów, to sięgamy do źródeł i zaspokajamy ciekawość. Jeśli jednak musimy o tym komuś opowiedzieć lub napisać, to nasza uważność się zwiększa. Bo trzeba zdania ułożyć, powiązać jedne elementy z drugimi i wtedy okazuje się, że coś musimy jeszcze przemyśleć, doszukać. Więcej uporządkowanego wysiłku skutkuje lepszym poznaniem zagadnienia. Powstaje tekst lub ustna opowieść a my sami na tym korzystamy. Zarówno tworzenie spójnej opowieści jak i tekstu porządkuje i strukturalizuje nasze myśli. Warto więc mobilizować uczniów czy studentów do wypowiedzi ustnych i prac pisemnych. Nie tylko by sprawdzić czy zadanie wykonali lecz by stworzyć im sytuację edukacyjną, w której coś głębiej poznają. I może rozumieją. Dla mnie pisanie bloga jest formą porządkowania myśli i udoskonalona forma uczenia się. Tak samo jak pisanie publikacji czy tekstów dla różnych redakcji, udzielanie wywiadów itp.

Skusiło mnie przy okazji przetestowanie ChatGPT. Wszak rozmowa z innym człowiekiem też pomaga uporządkować swoje własne myśli. Raz, że musimy mu coś powiedzieć, i to z sensem, Dwa, że konfrontujemy się w działaniu. A w tym przypadku AI występuje w roli wygodnego sparing partnera. Zawsze ma czas, nie trzeba częstować go kawą czy ciastkiem i się nie obraża, nawet gdy się unosimy czy jesteśmy niegrzeczni. W podtekście zdradzam już dzisiejsze moje odkrycie, gdy zainspirowany przez Ewę Przybysz-Gardyzę zatrudniłem czatbota do napisania tekstu, w celach eksperymentalnych (Czy i co zmieni AI w edukacji, na przykładzie ChatGPT).

Rozmowa o chrząszczach ambrozyjnych odbyła się wcześniej, czekała na impuls by się wrażeniami podzielić. I przedstawiam je w formie wywiadu (przeprowadzony na początku stycznia 2023). AI szybko się uczy więc w innym terminie efekt może byłby inny. Zamieszczam całość wywiadu bez zmian, poprawiłem jedynie moje literówki w pytaniach oraz formatowanie kursywa nazw łacińskich, naukowych. ChatGPT poprawnie odczytywał moje pytania mimo drobnych błędów. Bez wątpienia jest sprawny językowo. Dodałem także kilka komentarzy jako wtrąceń do wywiadu.

S.Cz.:Napisz mi coś o chrząszczach ambrozyjnych

ChatGPT: Chrząszcze ambrozyjskie (lat. Hippodamia convergens) są stosunkowo małymi chrząszczami o ciemnobrązowym lub czarnym ubarwieniu. Występują głównie na terenach Ameryki Północnej, ale ich zasięg rozprzestrzenia się coraz bardziej i obecnie można je spotkać także w Europie. Chrząszcze te są szczególnie niebezpieczne dla alergików, ponieważ produkują pyłki ambrozy, które są jednym z najsilniejszych alergenów znanych człowiekowi. Kontakt z pyłkami ambrozy może prowadzić do ciężkich reakcji alergicznych, takich jak astma oskrzelowa czy nieżyt nosa.

S.Cz.: To są chrząszcze, żyjące w symbiozie z grzybami.

Ch.: Nie, chrząszcze ambrozyjskie nie żyją w symbiozie z grzybami. Są to owady z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych, które zajmują się głównie zapylaniami roślin. Młode larwy chrząszczy ambrozyjskich żywią się głównie młodymi liśćmi roślin, natomiast dorosłe osobniki są głównie owadami nektarogłowymi i zajmują się zapylaniami. Niektóre gatunki chrząszczy ryjkowcowatych mogą współpracować z grzybami, ale chrząszcze ambrozyjskie nie należą do tej grupy.

[błędy językowe w określeniu owadów zapylających, a określenie owady nektarogłowe chyba miało oznaczać owady odżywiające się nektarem i przy okazji zapylającymi rośliny]

S.Cz.:To są na przykład korniki. Nazwa bierze się od ambrozji z mitologii greckiej.

Ch.: Nie do końca. Chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens) nie są kornikami i nie mają z nimi nic wspólnego. Korniki to gatunki chrząszczy z rodziny kornikowatych, które są szkodnikami drzew i krzewów. Natomiast chrząszcze ambrozyjskie to owady z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych, które zajmują się głównie zapylaniami roślin. Nazwa "ambrozyjskie" pochodzi od rośliny zwanej ambrozią, która jest głównym źródłem pokarmu dla młodych larw chrząszczy. Ambrozja jest rośliną alergiczną i produkuje pyłki, które mogą powodować ciężkie reakcje alergiczne u ludzi.

S.Cz.: Hippodamia convergens to chrząszcz z rodziny biedronkowatych.

Ch.: Nie, to nieprawda. Chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens) należą do rodziny chrząszczy ryjkowcowatych, a nie do rodziny biedronkowatych. Biedronki to gatunki chrząszczy z rodziny biedronkowatych, które są bardzo często spotykane w ogrodach i parkach. Natomiast chrząszcze ambrozyjskie są mniej powszechne i występują głównie na terenach Ameryki Północnej, choć ich zasięg rozprzestrzenia się coraz bardziej i obecnie można je spotkać także w Europie.

[Ewidentnie kreuje treść, wprowadzając w błąd]

S.Cz.: Zmyślasz i się mylisz.

Ch.: Przepraszam, ale moje informacje są prawdziwe i zgodne z aktualnym stanem wiedzy. Jeśli masz jakieś wątpliwości co do tego, co napisałam, to mogę podać dodatkowe źródła, które potwierdzą moje słowa. Jeśli natomiast masz jakieś inne pytania dotyczące chrząszczy ambrozyjskich lub innych tematów, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: To proszę o źródła

Ch.: Oto kilka źródeł, które potwierdzają, że chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens) należą do rodziny chrząszczy ryjkowcowatych:

"Chrząszcze ambrozyjskie zwane też chrząszczami zapylającymi ambrozię to małe, ciemnobrązowe lub czarne owady z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych." (źródło: https://www.alergia.pl/alergeny/chrzaszcze-ambrozyjskie)

"Chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens) to gatunek chrząszczy z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych." (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Chrz%C4%85szcze_ambrozyjskie)

"Chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens) należą do rodziny chrząszczy ryjkowcowatych (Coccinellidae) i są jednym z największych nektarogłowów." (źródło: https://www.researchgate.net/publication/265822591_Chrzaszcze_ambrozyjskie_Hippodamia_convergens_Coleoptera_Coccinellidae_w_Polsce)

Mam nadzieję, że te informacje pomogą Ci w rozwianiu wątpliwości. Jeśli masz jakieś inne pytania lub potrzebujesz dalszych wyjaśnień, to chętnie na nie odpowiem.

[druga z podanych pozycji nie istnieje, oczywiście istnieje podobny w tytule artykuł na angielskojęzycznej Wikipedii. Pierwszy link ostrzega, że się wchodzi na niebezpieczną stronę, a trzeci linkuje do ResearchGate – tytuł jest inny od sugerowanego przez ChatGPT i sugeruje, że tematyka jest inna, brak streszczenia i nie można podejrzeć pracy, trudno wiec w pełni zweryfikować poprawność cytatu

S.Cz.: Zmyślasz, Coccinellidae to nazwa rodziny biedronkowate.

Ch.: Przepraszam, ale to nie jest prawda. Coccinellidae to rzeczywiście nazwa rodziny chrząszczy, ale nie rodziny biedronkowatych, tylko rodziny chrząszczy ryjkowcowatych. Biedronki to gatunki chrząszczy z rodziny Coccinellidae, ale rodzina ta obejmuje także inne gatunki chrząszczy, takie jak chrząszcze ambrozyjskie (Hippodamia convergens). Poniżej przytoczę fragment z Wikipedii, który opisuje rodzinę Coccinellidae:

"Coccinellidae – rodzina chrząszczy z rzędu ryjkowców (Coleoptera), zwana też biedronkami lub biedronkowatymi. W Polsce znane są głównie jako siedmiokropki."

Mam nadzieję, że teraz już wszystko jasne. Jeśli masz jakieś inne pytania lub wątpliwości, to chętnie na nie odpowiem.

[Nie muszę chyba podkreślać, że sam sobie zaprzecza w jednej wypowiedzi? Z logiką w tym algorytmie nie jest najlepiej]

S.Cz.:To w takim razie co to jest ambrozja?

Ch.: Ambrozja to roślina z rodziny astrowatych, która występuje głównie w Ameryce Północnej. Jest ona silnym alergenem i produkuje pyłki, które mogą powodować ciężkie reakcje alergiczne u ludzi. Ambrozja jest szczególnie niebezpieczna dla osób z astmą i innymi chorobami układu oddechowego, ponieważ może powodować nasilenie objawów tych chorób. Roślina ta jest także szkodliwa dla środowiska, ponieważ jest bardzo szybko rozprzestrzeniająca się i potrafi zdominować inne rośliny, tworząc monokultury.

S.Cz.: Tu akurat napisałeś prawdę, Jest taka roślina.

Ch.: Jestem szczęśliwa, że mogłam Ci pomóc i przybliżyć informacje o ambrozji. Jeśli masz jakieś inne pytania dotyczące tej rośliny lub innych tematów, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: Czy wolisz jak do Ciebie zwracać się w rodzaju żeńskim?

Ch.: Jako asystent nie mam płci i nie mam preferencji co do rodzaju, w jakim zwracają się do mnie użytkownicy. Możesz więc do mnie zwracać się w rodzaju męskim lub żeńskim, jak wolisz. Ważne, żebyś miał/a pewność, że odpowiadam na Twoje pytania szybko i rzetelnie, bez względu na to, jak do mnie się zwracasz.

S.Cz.: A czy napiszesz mi co to jest ambrozja w znaczeniu ekologicznym? Jako rodzaj symbiozy między owadami i grzybami?

Ch.: Ambrozja w znaczeniu ekologicznym to roślina z rodziny astrowatych, która występuje głównie w Ameryce Północnej. Jest ona silnym alergenem i produkuje pyłki, które mogą powodować ciężkie reakcje alergiczne u ludzi. Roślina ta jest szkodliwa dla środowiska, ponieważ jest bardzo szybko rozprzestrzeniająca się i potrafi zdominować inne rośliny, tworząc monokultury.

Jeśli chodzi o symbiozę między owadami a grzybami, to niektóre gatunki owadów i grzybów faktycznie tworzą takie symbiotyczne relacje. Na przykład niektóre gatunki chrząszczy z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych (w tym rodzina Coccinellidae, do której należą biedronki) współpracują z grzybami z rodzaju Aspergillus, które pomagają im w walce z pasożytami. Natomiast ambrozja nie należy do tej grupy roślin i nie ma z nią nic wspólnego. Jeśli masz jakieś inne pytania dotyczące ambrozji lub innych tematów, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: Sprawdziłem, korniki rzeczywiście należą do rodziny ryjkowcowatych.

Ch.: Przepraszam, ale to nie jest prawda. Korniki to gatunki chrząszczy z rodziny kornikowatych (Curculionidae), a nie rodziny chrząszczy ryjkowcowatych (Coccinellidae). Kornikowate to bardzo liczna rodzina chrząszczy, która obejmuje ponad 60 tysięcy gatunków na całym świecie. Korniki są szkodnikami drzew i krzewów, ponieważ larwy tych owadów żerują w korzeniach i pniach drzew, co może prowadzić do ich osłabienia lub śmierci. Natomiast chrząszcze ryjkowcowate, w tym biedronki, są owadami nektarogłowymi i zajmują się głównie zapylaniami roślin.

S.Cz.: Kornikowate to podrodzina Curculionidae czyli ryjkowcowatych.

Ch.: Przepraszam, ale to nie jest prawda. Kornikowate to nie jest podrodzina rodziny Curculionidae, ale rodzina chrząszczy o nazwie Curculionidae. Rodzina Curculionidae obejmuje ponad 60 tysięcy gatunków chrząszczy, w tym korniki, ale także inne gatunki, takie jak dziurycze, kleszczyki i kornikowce. Rodzina ta jest jedną z najliczniejszych rodzin chrząszczy na świecie i obejmuje gatunki występujące w różnych środowiskach, od lasów po pustynie. Rodzina chrząszczy ryjkowcowatych (Coccinellidae), do której należą biedronki, jest inna niż rodzina Curculionidae i obejmuje około 6 tysięcy gatunków chrząszczy.

[rozbawiło mnie to kreatywne słowotówrstwo: dziurycze, kleszczyki i kornikowce]

S.Cz.: Biedronki należą do podrzędu Cucujiformia

Ch.: Nie, biedronki nie należą do podrzędu Cucujiformia. Cucujiformia to podrząd chrząszczy, który obejmuje gatunki z różnych rodzin chrząszczy, ale nie obejmuje rodziny Coccinellidae, do której należą biedronki. Biedronki należą do podrzędu Polyphaga, który obejmuje większość gatunków chrząszczy na świecie. Podrząd Polyphaga dzieli się na kilka rzędów, w tym rząd ryjkowców (Coleoptera), do którego należą biedronki. Rodzina Coccinellidae obejmuje około 6 tysięcy gatunków chrząszczy, w tym biedronki,

[Podrząd nie może dzielić się na kilka rzędów, to w obrębie rzędu możemy wyróżnić niższe jednostki systematyczne- podrzędy]

S.Cz.: Operujesz poprawnymi nazwami ale mylą ci się jednostki systematyczne

Ch.: Przepraszam, jeśli popełniłam jakiś błąd w swoich odpowiedziach. Jako asystent staram się dokładnie i rzetelnie odpowiadać na pytania użytkowników i dostarczać im sprawdzonych i aktualnych informacji. Jeśli zauważyłeś jakiś błąd w moich odpowiedziach lub masz jakieś inne pytania dotyczące tej lub innych kwestii, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: A co wiesz o Ambrosia beetle Może w języku angielskim pójdzie ci lepiej?

Ch.: Ambrosia beetle (z angielska: "chrząszcz ambrozyjny") to gatunek chrząszcza z rodziny chrząszczy ryjkowcowatych (Coccinellidae). Gatunki z tej rodziny zazwyczaj są znane jako biedronki, ale niektóre z nich, w tym chrząszcz ambrozyjny, są szkodnikami drzew i krzewów. Chrząszcze ambrozyjne są szczególnie szkodliwe dla drzew iglastych, ponieważ larwy tych owadów żerują w młodych pędach i pniach drzew, powodując ich osłabienie lub śmierć. Chrząszcze ambrozyjne są rozpowszechnione głównie w regionach tropikalnych i subtropikalny

S.Cz.: Czyli masz kłopoty z poprawnym tłumaczeniem na język polki. Teraz poprawnie użyłeś określenia chrząszcze ambrozyjne a nie jak poprzednio ambrozyjskie.

Ch.: Przepraszam, jeśli popełniłam jakiś błąd w tłumaczeniu na język polski. Jako asystent staram się dokładnie i rzetelnie odpowiadać na pytania użytkowników i dostarczać im sprawdzonych i aktualnych informacji. Zwróciłam uwagę na Twój komentarz i poprawiłam błąd w mojej odpowiedzi. Mam nadzieję, że teraz już wszystko jest jasne i nie ma żadnych wątpliwości co do tego, co chciałam przekazać. Jeśli masz jakieś inne pytania dotyczące tej lub innych kwestii, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: Nie wiem tylko dlaczego piszesz o biedronkach czyli o Coccinellidae.

Ch.: Przepraszam, jeśli sprawiłam wrażenie, że piszę o biedronkach (gatunkach chrząszczy z rodziny Coccinellidae). W rzeczywistości odpowiadałam na pytanie dotyczące chrząszcza ambrozyjnego, który jest gatunkiem chrząszcza z rodziny Coccinellidae. Chrząszcze ambrozyjne są szkodnikami drzew i krzewów, a ich larwy żerują w młodych pędach i pniach drzew, co może prowadzić do ich osłabienia lub śmierci. Chrząszcze ambrozyjne są rozpowszechnione głównie w regionach tropikalnych i subtropikalnych. Jeśli masz jakieś inne pytania dotyczące chrząszczy ambrozyjnych lub innych tematów, to chętnie na nie odpowiem.

S.Cz.: Jednak nie potrafisz dostrzec błędu logicznego, sam sobie zaprzeczasz : "sprawiłam wrażenie, że piszę o biedronkach (gatunkach chrząszczy z rodziny Coccinellidae). W rzeczywistości odpowiadałam na pytanie dotyczące chrząszcza ambrozyjnego, który jest gatunkiem chrząszcza z rodziny Coccinellidae."

Ch.: Przepraszam, jeśli sprawiłam wrażenie, że piszę o biedronkach (gatunkach chrząszczy z rodziny Coccinellidae) i zarazem zaprzeczam temu, że odpowiadam na pytanie dotyczące chrząszcza ambrozyjnego, który również należy do tej rodziny. To był błąd i przeoczenie ze strony mojej strony. Chrząszcz ambrozyjny to faktycznie gatunek chrząszcza z rodziny Coccinellidae, a biedronki to również gatunki chrząszczy z tej rodziny. Przepraszam za tę pomyłkę i mam nadzieję, że teraz już wszystko jest jasne. Jeśli masz jakieś inne pytania dotyczące chrząszczy ambrozyjnych lub innych tematów, to chętnie na nie odpowiem.



Podsumowanie

Mój słownik w edytorze Word też nie rozpoznaje ambrozyjnych, ambrozyjne (sugeruje zmieniać na inne). Czyli to specjalistyczne słowo nie weszło jeszcze do słownika tych narzędzi. Mogę oczywiście u siebie dodać do słownika i spersonalizować. ChatGPT w trakcie dialogu przyjął poprawną formę chrząszczy ambrozyjnych zamiast ambrozjańskich. Czyli się uczy. Niemniej kolejna moja próba pokazała do czego nie nadaje się ChatGPT. Nie nadaje się do szukania odpowiedzi na pytania merytoryczne, przynajmniej z zakresu biologii. 

W tym dialogu miałem wrażenie jakbym "wyciąga za uszy" słabo przygotowanego ucznia w czasie odpowiedzi. Jakbym doszukiwał się sensu w każdej wypowiedzi i kolejnymi pytaniami naprowadzał na poprawną odpowiedź. Podobieństwo intrygujęce.

Po odpowiedziach ChatGPT poszukałem troche w sieci by znaleźć źródło jego wiedzy (i błędów). Okazuje się, że są w języku angielskim funkcjonuje termin „ambrosia beetle” „Ambrosia beetles are beetles of the weevil subfamilies Scolytinae and Platypodinae (Coleoptera, Curculionidae), which live in nutritiona symbiosis with ambrosia fungi” Czyli to kwestia tłumaczenia na język polski oraz nieporadności w systematyce. Kornikowate, (Scolytinae) a nie jak bot napisał i w tłumaczeniach można znaleźć „z podrodziny ryjkowców Scolytinae i Platypodinae (Coleoptera, Curculionidae)”. Kornikowate są podrodziną w rodzinie ryjkowcowatych. Drobne zawiłości, w których nie znaleźliśmy porozumienia. Jest oczywiście roślina o naukowej nazwie rodzajowej Ambrosia i niektóre gatunki występują w Polsce. To byliny.

A przy okazji dialogu z czatbotem znalazłem także ciekawostkę . Jeden gatunek chrząszcza ambrozyjnego Austroplatypus incompertus, wykazuje eusocjalność, jeden z nielicznych organizmów poza Hymenoptera i Isoptera. Czyli nie tylko błonkówki i nie tylko termity są owadami społecznymi.

Refleksja jest taka, że jak w każdym dialogu można się czegoś nauczyć, w swoje głowie coś uporządkować, uzupełnić. Zaskakujące jest to, że dialogowałem z botem AI, sprawdzając w źródłach internetowych. Jego odpowiedzi prowokowały nie do sprawdzania i weryfikowania poszczególnych informacji. Jakby nie było jakaś sytuacja edukacyjna. I motywacja do szukania. 

17.01.2023

Jakie jest pokolenie iGen i co z tego wynika?

Zastanawiamy się jak zmienią nas i nasze zwyczaje, także zawodowe, algorytmy sztucznej inteligencji. Zaskakujące jest to, że już mamy badania w zbliżonym temacie. Przykładem jest książka  Jean M. Twenge pt. "iGen - Dlaczego dzieciaki dorastające w sieci są mniej zbuntowane, bardziej tolerancyjne, mniej szczęśliwe - i zupełnie nieprzygotowane do dobrości", wydana w 2019 roku przez Smak Słowa. Przeczytałem ją kilka miesięcy temu a teraz dzielę się refleksjami w nowym kontekście chatGPT.

Zmiana dokonuje się ewolucyjnie i od dłuższego czasu. Całe pokolenia wyrosły z dostępem do Internetu i ze smartfonem w ręku. Jean Twenge przebadała ankiety, które wypełniają od kilkudziesięciu lat młodzi ludzie w USA. Solidny i jednakowy materiał (11 milionów przebadanych Amerykanów od początku lat 60. XX wieku). Odnosi się do społeczeństwa amerykańskiego, które nieco szybciej weszło w erę smartfonów od naszego. Ale tylko trochę szybciej. Zapewne ma też nieco inne cechy kulturowe od Europejczyków i Polaków. Myślę jednak, że z małą poprawką wnioski z jej badań, a opisane dokładnie w iGenie, możemy odnosić także i do naszego społeczeństwa. Co więcej są przedsmakiem tego, co nasz jeszcze czeka

Na podstawie swoich analiz autorka formułuje cechy nowego pokolenia, obserwowane trendy; 
  • niedojrzali (wydłużenie wieku dziecięcego).
  • w Internecie (więcej czasu spędzają w telefonach, kosztem czego to się dzieje?)
  • wirtualni (mniej kontaktów osobistych)
  • niespokojni (więcej problemów ze zdrowiem psychicznym
  • niereligijni (utrata religijności tak przecież charakterystycznej dla społeczeństwa amerykańskiego)
  • odizolowani (zainteresowani bezpieczeństwem i spadek zaangażowania obywatelskiego0
  • niepewni dochodów (nowe podejście do pracy)
  • bez ograniczeń (nowe postawy wobec seksu, związków i rodzicielstwa0
  • inkluzywni (akceptacja, równość i wolność słowa)
  • niezależni (poglądy polityczne)
Wydłużanie okresu dzieciństwa obserwujemy od samego początku Homo sapiens. Dużo wcześniej już określono człowieka jako neoteniczną małpę. I ten trend stale się utrzymuje w czasie ewolucji biologicznej i ewolucji kulturowej. Przecież kiedyś ludzie wchodzili w dorosłość w wielu 14-16 lat, gdy dziewczynki zaczynały miesiączkować, a więc zdolne były do ciąży i rodzenia - stawały się dorosłe. Podobnie z chłopcami. Epoka przemysłowa i powszechna edukacja wydłużyła dzieciństwo i wiek przed-dorosły. W porównaniu ze Średniowieczem czy Starożytnością pokolenia młodzieży epoki przemysłowej było mniej dojrzałe. Już nie dojrzałość płciowa była wyznacznikiem ale dojrzałość społeczna i skończone szkoły, czyli wiek 18-19 lat. Upowszechnienie edukacji na poziomie wyższym i inne procesy cywilizacyjne sprawiły, że młodzi ludzie w dorosłość społeczną wchodzą jeszcze później. Efektem jest coraz późniejsze zachodzenie w ciąże i rodzenie pierwszego dziecka. Pojawia się tu nawet problem biologiczny - rozchodzenie się coraz bardziej dojrzałości biologicznej z dojrzałością społeczną (kobiety nie rodza wtedy, gdy są do tego najbardziej predysponowane biologiczne ale przecież niedojrzałe społecznie). Technologie cyfrowe i telefony pogłębiają ten proces - dzieciństwo jeszcze bardziej się wydłuża. I trudno wskazać co jest przyczyną a co skutkiem. Nie tylko smartfony są przyczyną wydłużonego wieku dziecięcego, czyli coś, co nazywamy niedojrzałością lub opóźniona dojrzałością.

Dlaczego badacze interesują się cechami kolejnych pokoleń:  Baby boomers, Generacja X, Milenialsi i w końcu iGen? Bo jest to także pytanie jacy będą pracownicy, wchodzący na rynek pracy, jacy będą obywatele itp. Pytania bardzo praktyczne. To samo możemy zapytać w odniesieniu do edukacji: skoro jest inne pokolenie, ma inne cechy to czy nie powinniśmy się na to przygotować i dostosować formy i metody do tego pokolenia? Zabierać smartfony by na siłę zatrzymać i cofnąć w rozwoju cywilizacyjnym i społecznym czy znając ich cechy mądrze dostosować edukację? 

Choćby pytanie o motywację do nauki, czy to, co motywowało młodych uczniów i studentów kilkadziesiąt lat temu motywuje i dzisiaj? A co i dlaczego motywuje obecne pokolenie, wychowane na smartfonach? I co będzie motywowało przyszłe pokolenie, wychowane na powszechnych algorytmach sztucznej inteligencji? 

Na pewno jesteśmy świadkami ogromnych i długofalowych zmian kulturowych. Zapewne te zmiany kulturowe najpierw objawiają się u ludzi młodych, a dopiero potem rozprzestrzeniają się na ludzi starszych. A wraz w demograficzną wymianą pokoleń diametralnie zmienia się całe społeczeństwo. I tego teraz doświadczamy. Profesor Duch niedawno ujął to tak: "ludzkość znajduje się w nadzwyczajnym momencie rozwoju świata", powstaje społeczeństwo transhumanistyczne, gdzie następuje sprzęganie sztucznej inteligencji z ludzkim mózgiem. To na razie prognozy lecz trend wydaje się już widoczny. Zachodzi od bardzo długiego czasu i nabiera przyspieszenia. 

Zachęcam do sięgniecie po książkę Jean Twenge. Na 376 stronach (włączając indeks i bibliografie) bardzo rzetelnie opisuje skąd wzięły się jej uogólnienia, dotyczące cech pokolenia iGen. Zakończeniem jest rozdział "Zrozumieć - ocalić - iGen" a w nim także  podrozdział iGen w szkole. czyli to, z czym się spotykamy na co dzień, jako nauczyciele i jako rodzice. Skąd się wzięły takie a nie inne cechy młodego pokolenia. Zrozumieć by adekwatnie działać, np. "iGen przychodzi na uczelnie z mniejszym doświadczeniem w czytaniu książek czy nawet długich artykułów w prasie." I co, mamy się obrazić, narzekać, że są inni? Czy raczej przeformułować uniwersytety i sposób nauczania? A może z tą zmianą poczekać aż iGen zdobędzie profesury, stanowiska dziekanów i rektorów i dopiero oni to zmienią?

Mojemu pokoleniu polecam tę książkę - jeszcze potrafimy czytać. Ale dla iGenu ten sam przekaz może należałoby przygotować inaczej, np. w formie krótkich podcastów lub zupełnie inaczej. Jak? Ja przed takim dylematem stoję, przygotowując kolejne zajęcia na uniwersytecie. Wiem czego chcę ich nauczyć (to się nie zmieniło), ale może formy muszą być inne? Bo są jak z innej kultury, jak migranci z innej cywilizacji. A może to ja jestem imigrantem cyfrowym?. Choć nie, my byliśmy tu wcześniej (na tym świecie, na tej ziemi), więc możemy się czuć autochtonami. Przychodzą nowi, ale i tak trzeba się nauczyć z nimi komunikować, współpracować. Czyli najpierw dogłębniej poznać. IGen Jaean Twenge to dobry poradnik i przewodnik antropologiczny. I nie ma w tym antropologicznym odniesieniu żadnej przesady.


15.01.2023

Prowincjonalne spotkania przy malowaniu dachówek

 

Dla mnie prowincja to cisza, spokój i miejsce położenia z dala od tętniących życiem aglomeracji. Prowincja brzmi jak komplement. Kojarzy się z cittaslow. W dobie Internetu, zamieszkiwanie z dala od centrum, nie wyklucza i nie upośledza. Jeśli się tylko chce. Utrzymywanie więzi i kontaktu jest teraz łatwiejsze niż dawniej. Nowe technologie mogą być destrukcyjną kulą u nogi lub budującym relacje dobrym narzędziem. 

W ramach Nocy Biologów 2023 odbywają się liczne warsztaty, wykłady, pokazy, wystawy na uniwersytecie. Młodzież szkolna jak i całe rodziny przyjeżdżają by zobaczyć co naukowcy robią w swych laboratoriach, by spotkać się z nauką i naukowcami, by zdobywać wiedzę małymi porcjami przez całe życie. Festiwale i pikniki naukowe są rosnącym trendem w edukacji i upowszechnieniu wiedzy. Towarzyszą im coraz liczniejsze centra nauki, łączące w sobie upowszechnianie wiedzy jak i edu-rozrywkę. Ciekawość świata jest ogromna więc i zapotrzebowanie na tego typu formy edukacyjne jest równie duże. Lecz nie wszyscy mogą dojechać do dużego miasta. Dla nich przeznaczone są formy online, zarówno webinaria jak i filmy, gry, zdalne pokazy. Ale są także wyjazdy do miejsc "daleko od szosy". W moim odczuciu mają one funkcję aktywizacyjną. W jakimś sensie to uniwersytet rozproszony, obecny daleko poza swoimi murami. I to nie zamiast tradycyjnych form lecz i, czyli poszerzenie form upowszechniania wiedzy a nie ich zastąpienie. Nie albo albo lecz i i. I jedno i drugie.

14 stycznia 2023 r. byłem w Jezioranach. Na zaproszenie Stowarzyszenia Warmiński Targ Artystyczny w ramach Nocy Biologów, moja wystawa Spotkania z Przyrodą pojawiła się w tutejszym doku kultury. Ale sama wystawa, nawet jeśli ogląda się ją z telefonem komórkowym, nie jest zbyt angażującą formą. Dlatego ważnym elementem wystawy było wspólne malowanie starych, warmińskich dachówek. Coś już niepotrzebnego, zdjętego z dachu i potencjalnie przeznaczone na śmietnik. Było jednak spotkanie międzypokoleniowe i międzyśrodowiskowe. Na wspólnym malowaniu pojawiło się Koło Gospodyń Wiejskich Orzesz Babki z Orzechowa, Artystyczna Rezerwa Twórcza z Olsztyna, studentka biologii, i oczywiście osoby "tutejsze". Jeziorany to malutkie miasteczko warmińskie. Sporo się tu dzieje. A dzięki dobremu połączeniu autobusowego (od niedawna linia 540 autobusów miejskich z Olsztyna) przestało być wykluczone komunikacyjnie. Działa tu także Uniwersytet Trzeciego Wieku. I w czasie malowania zaproszony zostałem z wykładem. Może uda się już w marcu. Malutkie miasteczko cittaslow ożywa dzięki kapitałowi ludzkiemu. Uniwersytet może być to także obecny w formie okazjonalnych wykładów czy wspólnych działań. Okazja zawsze się znajdzie. 

Co jeszcze narodziło się przy wspólnym, malarskim stole, w dyskusji ze Stowarzyszeniem oraz uczestnikami? Przyjedziemy tu latem na plener. Już taki dłuższy. Dojrzewa także projekt edukacyjny, z wykładami i spotkaniami dyskusyjnymi w formie kawiarni naukowej. Może uda się także zorganizować zajęcia dla uczniów w tutejszej szkole? Z możliwością wyjazdy na zajęcia laboratoryjne do Kortowa oczywiście. Zrealizujemy to małymi kroczkami albo przez duży projekt. Trzeba szukać...

Pomalowane dachówki, te które autorzy zastawili, zostaną polakierowane (by zabezpieczyć przed warunkami pogodowymi) i rozmieszczone w różnych miejscach Jezioran. Taki streetart w cittaslow, z dyskretnymi elementami edukacyjnymi. Pomyślę także by włączyć elementy cyfrowe i online. Może w formie gry, może questingu albo jeszcze czegoś innego. Jest wyzwanie do poszukiwań nowych form przekazywania wiedzy małymi porcjami jak i hybrydowo. W takich działaniach dojrzewa w mojej głowie idea uniwersytetu rozproszonego, regionalnego, głęboko zakorzenionego w swoim środowisku społeczno-gospodarczym.

Nie pierwszy raz byłem w Jezioranach i nie pierwszy raz tam malowałem. Ale spotkałem tam ludzi chętnych do współpracy i odważnych na niecodzienne przygody artystyczno-edukacyjne. Współpraca i komunikacja to jedne z ważniejszych kompetencji XXI wieku. Doświadczam tego namacalnie.  I widzę różnicę, gdy nie ma współpracy i gdy jest współpraca. Jakże wiele dobrych inicjatyw ponosi fiasko lub ma mierne rezultaty, gdy brakuje tej kompetencji. Bez wątpienia w naszym społeczeństwie jest jeszcze w deficycie....

Malowanie należy do prostych czynności. Każdy potrafi. Bo przecież najważniejsze jest spotkanie i rozmowa a nie tworzenie wielkich dzieł. Tym wielkim dziełem jest dialog, bycie razem oraz cieszenie się z aktywności. Malowanie daje szybkie poczucie sprawstwa. Efekty widoczne są od zaraz. Zupełnie inaczej jest z edukacją. Wkładamy wysiłek i często nie wiemy czy coś z tego wynika. To frustruje i łatwo o wypalenie zawodowe. Malowanie jest arteterapią, przeciwdziałającą wypaleniu zawodowemu. Jest także sposobem na uczenie się wspołpracy i budowania dobrych więzi międzyludzkich. Współpraca przy malowaniu? Nie chodzi tylko o zorganizowanie spotkania. Na przykład te pomalowane dachówki komponują się w niezaplanowaną całość. Będą leżały obok siebie i tworzyły opowieść o przyrodzie. Wspólne przedsięwzięcie, wspólny wysiłek i wspólna nieoczekiwana treść. Pomalowanie dachówek to dopiero początek. Dużo działań dopiero teraz może powstać. Jeśli będzie otwartość i współpraca.

W czasie malowania w Jezioranach odpocząłem psychicznie. Mocno zainspirowałem się do dalszych działań. Urocza była cisza małego miasteczka. Chce się tu wracać. Do miejsca i do ludzi. 

10.01.2023

Noc Biologów 2023 – 13 stycznia 2023 (z refleksjami o edukacji)

Noc Biologów 2023 – 13 stycznia 2023,
30 ośrodków w Polsce
a obok Olsztyna, Iława i Jeziorany..
To, co kiedyś było nowością, dzisiaj staje się zwykłą codziennością. Powszednieje? Znak zmian w edukacji. Warszawskie Centrum Nauki Kopernik nie jest już jedyne. Rozmnożyły się nie tylko centra nauki (niebawem w Olsztynie uruchomiona zostanie Kortosfera) ale także i różnego rodzaju pikniki naukowe i pokazy poza murami placówek edukacyjnych. Niebawem

13 stycznia, piątek, godz. 11.30 – oficjalne otwarcie Nocy Biologów w Olsztynie z udziałem władz uczelni, w Collegium Biologiae, na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie. Po dwóch latach organizowania Nocy Biologów w formie zdalnej powracamy do pokazów i wykładów bezpośrednich. Ale nie całkiem. Pozostaje forma hybrydowa, z częścią wykładów, filmów czy gier realizowanych online. Noc Biologów odbędzie się po raz dwunastu w 30 ośrodkach akademickich, ogrodach botanicznych itp. W Olsztynie koordynuję organizuję Nocy Biologów od samego początku. I zawsze zajęcia rozpoczynają się od rana a nie wieczorem. To odpowiedź na zapotrzebowanie szkół. Łatwiej jest zorganizować wyjście całej klasy w godzinach lekcyjnych niż dodatków, „po szkole”. Za to wieczorami odwiedzają nas rodziny i młodzież już indywidualnie.

Nie maleje zainteresowanie młodzieży i dorosłych piknikami naukowymi. To namacalny przykład na popularność mikrouczenia się oraz zmian, jakie dokonują się systematycznie w ekosystemie edukacyjnym szeroko rozumianym. Szkoła staje się coraz bardziej rozproszona. Także dzięki wielu instytucjom, oferującym pokazy, wykłady, wystawy edukacyjne. Społeczne zapotrzebowanie na upowszechnianie wiedzy i edukację pozaformalną ciągle jest ogromne.  Nic nie wskazuje na zmianę tego trendu. Na UWM przygotowaliśmy ponad 70 różnych zajęć w kontakcie i online. Na wiele w nich dość szybko zabrakło miejsc. I to mimo zwiększenia liczby oferowanych zajęć. Szkoły umawiają się na zajęcia w dodatkowych terminach m.in. w lutym i marcu. Jak widać trzecia, społeczna misja uniwersytetu jest bardzo potrzebna. Nie ma rady, trzeba znowu napisać jakiś grant edukacyjny taki jak Spotkania z nauką.

Obecna Noc Biologów odbędzie się w Olsztynie a także w Iławie i Jezioranach. To efekt współpracy uniwersytetu z absolwentami i otoczeniem społeczno-gospodarczym. W Iławie będzie to po raz trzeci, w Jezioranach po raz pierwszy. Dlatego na załączonej wyżej mapce są dodatkowe dwa małe koty obok Olsztyna. Akurat współpraca zaistniała dzięki aktywności moich dawnych studentek – Justyny Jaskólskiej-Kurpieckiej (studiowała biologię) oraz Anny Wojszel (studiowała dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze). Postulat współpracy z otoczeniem społeczno-gospodarczym uniwersytetu realizowany w praktyce. Tak rozumiem rolę „prowincjonalnego” uniwersytetu – mocne osadzenie w regionie i szerokie budowanie kapitału ludzkiego. Nie tylko zasysanie najzdolniejszych z terenu ale ciągłe wspieranie małych, lokalnych inicjatyw. Zapewnić wsparcie naszym absolwentom. Uniwersytet rozproszony. Teraz, łączność internetowa jeszcze bardziej ułatwia realizację tego postulatu.

Tegoroczna edycja Nocy Biologów odbywa się pod hasłem tj. "Woda - źródło życia - teraźniejszość i przyszłość". Część wykładów i warsztatów w pełni nawiązuje do hasła przewodniego.

Kiedy? 13 stycznia 2023 (14 stycznia w Jezioranach, 14 i 15 stycznia w Iławie)

Gdzie? W kontakcie bezpośrednim na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie, zdalnie w sieci. Wystawa w Jezioranach w kontakcie 14 stycznia. Gra terenowa w Iławie 14 i 15 stycznia.

Program: dostępny na stronie http://www.nocbiologow.pl/index.php?id=jednostka&nazwa=olsztyn .

Jak? Na większość zajęć trzeba się wcześniej zarejestrować (wszystkie są bezpłatne). Szczegóły w programie przy każdej pozycji wyszczególniony jest adres, pod którym należy dokonać rezerwacji. Kto pierwszy ten lepszy. Bezpłatność zajęć nie bierze się z nieba. Nie tylko pracownicy i studenci UWM pracują w wolontariacie i ze środków uniwersytetu zapewniając materiały, sprzęt oraz sale. Pomagają nam także osoby spoza uniwersytetu. W tym roku nie mamy grantu Na Noc Biologów.

Noc Biologów jest ogólnopolskim festiwalem nauki, który ma na celu przekazanie szerokiej wiedzy przyrodniczej oraz wyników prowadzonych badań naukowych na różnych poziomach - od podstawowych wiadomości przyrodniczych do zagadnień problematycznych, nurtujących współczesną biologię i biotechnologię. Jest formą budowania kapitału naukowego – pokazywanie nauki jako zawodu, który można wybrać dla siebie. Dodatkowo jest to rozbudzanie ciekawości i chęci poznawania praw przyrody.

Jednym z celów ogólnopolskiej Nocy Biologów jest zaszczepienie przekonania o kluczowej roli nauk przyrodniczych w egzystencji populacji ludzkiej na Ziemi a także znaczenie biogospodarki w rozwoju regionalnym w północno-wschodniej Polsce. Bogata i ciekawa oferta programowa w ramach „Nocy Biologów” w latach 2012-2022 r., przygotowana przez pracowników naukowych a także doktorantów i studentów, spotkała się z ogromnym odzewem ze strony społeczeństwa w mieście Olsztynie i całym województwie, co potwierdza słuszność przyjętej koncepcji upowszechniania nauki: wiedza w małych porcjach, edukacja pozaformalna i w ciągu ca lego życia (interesujące pokazy, aktywizujące warsztaty, prelekcje, wykłady, zwiedzanie laboratoriów, wystawy, dyskusje oraz materiały zamieszczone w prasie lokalnej, radiu, telewizji i internecie, m.in. blogi i portale społecznościowe). Potrzeby społeczne na organizowania tego typu przedsięwzięć rosną od lat. Zapotrzebowanie jest ogromne. Szczególnie ważna jest dla mieszkańców małych wsi i miasteczek z naszego regionu, jako forma upowszechniania najnowszej wiedzy biologicznej w formie kształcenia ustawicznego i pozaformalnego. Część pokazów i wykładów dostępna będzie online dzięki czemu łatwy dostęp będą miały osoby mieszkające daleko od Olsztyna. Kłopoty komunikacyjne nie są wiec przeszkodą by poznawać świat i zdobywać wiedze.

Zapraszamy na dwunastą edycję Nocy Biologów, w piątek, 13 stycznia 2023 r. oraz 14 stycznia do Jezioran. Relacje na Facebooku: https://fb.me/e/3JRFtFetw oraz na Fanpage https://www.facebook.com/NocBiologowOlsztyn

Pierwszą Noc w styczniu 2012 r. organizowało 16 jednostek naukowych z całej Polski, w 2013 r., już 19 instytucji. Jak będzie w 2023 roku? Łatwo sprawdzić na mapie : http://www.nocbiologow.pl/noc/index.php


PS. Co dalej? Systematycznie zbierane doświadczenie owocuje konkretnymi przedsięwzięciami, zmianami w edukacji i powolnym nadążaniem za zmianami cywilizacyjnymi. Noc Biologów, jako piknik naukowy, nie jest przeżytkiem ani efemera. To trwały element krajobrazu edukacyjnego Olsztyna i regionu. Może w kolejnych lata uda nam się zorganizować więcej działań w terenie, daleko od Olsztyna. Jeśli nie w styczniu, to przy innych okazjach (i bez okazji) w ciągu całego roku.