18.09.2024

Profesor Eugeniusz Biesiadka - wspomnienie

Spotkanie w ramach studenckiego koła naukowego, ok. roku 1983,
z lewej doc. dr. hab. Eugeniusz Biesiadka,
z prawej student Stanisław Czachorowski

17 września, we wtorek rano, otrzymałem wiadomosć, że zmarł prof. Eugeniusz Biesiadka. Pogrzeb odbędzie się 23.09.2024 w Poznaniu o godz. 12.30 na Cmentarzu Junikowo.

Profesora Biesiadkę poznałem w listopadzie 1982 roku jako student pierwszego roku biologii. Zabrał mnie i kolegę Andrzeja Grudnia, na poszukiwanie życia w mchu. Było zimno i zaczął padać już śnieg, ale dla nas była to niesamowita przygoda z biologią. Wszystko dzięki naszemu opiekunowi roku mgr Krzysztofowi Kuklińskiego (opiekun roku pełnił ważną funkcję, potrafił nas popchnąć w dobrym kierunku). Powiedział nam, że jest taki docent i że warto iść na spotkanie z nim. To było zupełnie poza zajęciami, przewidzianymi w programie. Zaczątek koła naukowego, spacer przyrodniczy. I tak się zaczęła moja przygoda z Profesorem E. Biesiadką. Zaczęliśmy przychodzić na zajęcia poza pozaprogramowe i badać wodne bezkręgowce. Pod skrzydłami prof. Biesiadki powstało koło naukowe biologów. Włączył nas studentów do swoich badań. Najpierw zaczęliśmy badania makrobentosu źródeł rzeki Łyny. Pierwszy wyjazd był chyba już w lutym 1983 roku. To wtedy zająłem się chruścikami.

Profesor Biesiadka był dla nas wzorem i inspiratorem. Rozbudził zainteresowania naukowe. W ramach koła naukowego odbywały się spotkania z referatami, organizacja letnich obozów naukowych i wyjazdy na konferencję. Jako student byłem nim zafascynowany. To jemu pokazałem swoje pierwsze rękopisy z przemyśleniami biologicznymi. Spotykaliśmy się na rozmowy, podsuwał ciekawe książki to przeczytania. By nieformalnych tutorem. To od niego nauczyłem się najwięcej w zakresie dydaktyki. Wcale nie od pracowników Zakładu Dydaktyki Biologii, tylko od docenta, zajmującego się wodopójkami. Uczyłem się przez działanie i naśladowanie dobrych wzorców. W kole naukowym uczyliśmy się dodatkowo demokracji i wspołpracy. A był to jeszcze okres stanu wojennego. Efektem badań naukowych i wyjazdów terenowych były pierwsze publikacje. Pod jego kierunkiem napisałem pracę magisterską, a potem, po przyjęciu do pracy, także rozprawę doktorską. 

Jest wiele wspomnień, warto zapamiętać tylko te dobre. Należał do grona najwartościowszych wykładowców WSP w Olsztynie, których spotkałem na swoje drodze życia studenckiego. 

Około 2001 roku zebrałem jego dane biograficzne, które opublikowane zostały w Almanachu. To nie jest cała biografia i cały dorobek prof. dr hab. Eugeniusza Biesiadki. Ale teraz niech ku pamięci będzie i tyle.

Biesiadka Eugeniusz, prof. dr hab. ur. 23 XII 1945 r. w Międzychodzie, magisterium w 1968, doktorat w 1974, habilitacja w 1979 – UAM Poznań, na stanowisku docenta od 1980 w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie, profesura  w 1990 r.. Potem był kierownikiem Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Zainteresowania badawcze: hydrobiologia - ekologia, systematyka i faunistyka entomo - i akarofauny wodnej, wpływ antropopresji na zespoły hydrobiontów, problem genezy fauny wodnej, pasożytowanie larw Hydracarina na owadach wodnych, - wodne Heteroptera i Coleoptera oraz Hydracarina (główny przedmiot badań), przede wszystkim Polska i kraje Europy Wschodniej.

Najważniejsze osiągnięcia - rozpoznanie wartości Heteroptera i Coleoptera jako wskaźników stanu środowisk wodnych, zwłaszcza w odniesieniu do jezior, wyróżnienie i opracowanie elementów synekologicznych i ich charakterystyki, opracowanie fauny wodnych Heteroptera i Coleoptera niektórych obszarów Polski i Europy Wschodniej, określenie specyfiki relacji pasożyt - żywiciel pomiędzy Hydracarina a Heteroptera; - ponad 100 publikacji naukowych, w tym 30 prac entomologicznych.

Ważniejsze prace: „Water beetles (Coleoptera) of the eutrophic Lake Zbęchy”, “Badania nad pluskwiakami (Heteroptera) jezior szczycieńskich (woj. olsztyńskie)”, „Water mites (Hydracarina) – parasites of water bugs of the group Nepomorpha”; - zbiór ponad 150 000 osobników Heteroptera, Coleoptera i Hydracarina, głównie z Polski i Europy Wschodniej (Katedra Ekologii i Ochrony Środowiska UWM w Olsztynie.

Pełnione funkcje:  - dziekan Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego WSP w Olsztynie (1980-1982), dyrektor Instytutu Biologii WSP (1987-1993), kierownik Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska WSP, później UWM (od 1998).

Ważniejsze odznaczenia: Złoty Krzyż Zasługi (1992), Medal Komisji Edukacji Narodowej (1993)

Docent E, Biesiadka, ok. roku 1983.

17.09.2024

To jest tysięczny wpis na tym blogu

Kładka dla pieszych w Krakowie.
 

Wcześniej było Stare Profesorskie Gadanie, najpierw na Bloxie, potem zostało przeniesione na Word Press. A jeszcze później pojawiło się na Googlowskim Bloggerze. Liczba jest tylko liczbą. Jest jakimś przybliżeniem. Sam bym nie liczył, ale skoro automat robi to za mnie, to mogę odnotować kamień milowy w postaci 1000. wpisu pod tym adresem blogowym.

Czy coś znaczy? Równa liczba ma znaczenie tylko symboliczne. Ludzie wieszają kłódki by coś utrwalić w pamięci, symbolicznie. Ale nawet i to przemija. Są miejsca, gdzie takie kłódki są usuwane, w innych z naturalnych przyczyn znikają, rdzewieją, zacierają się napisy. Też są przemijające. Można je policzyć i też tym liczbom nadać jakiś sens. Nadać czy odkryć? W pierwszym przypadku to kreatywność, w drugim potrzebna uważność w obserwowaniu.

Czy estetycznie wyglądająca liczba 1000 ma inny sens niż np. 957? Łatwiej zapamiętać? Jest przekroczeniem jakiegoś progu? Z liczb trzycyfrowych od teraz będą czterocyfrowe? Możliwe, że poszukiwanie symetrii i estetyki jest w nas gdzieś głęboko zakodowane. Może wiąże się z odczytywaniem stanu zdrowia? I coś, co ewolucja wyselekcjonowała do wyboru najbardziej optymalnego partnera, znalazło swoje szersze zastosowanie w odkrywaniu porządku i symetrii świata? Wyselekcjonowane do jednego zadania, przypadkiem uzyskuje znaczenie zupełnie inne i szersze. Tak być może tworzy się ewolucja kulturowa. 

W innym systemie liczbowym, inne liczby miałyby symetrię i piękno. Na przykład w systemie szóstkowym albo dwójkowym. Jakie to byłyby liczby? 

A jak się nazbiera więcej, to można to scalić. Dlatego zacząłem przygotowywać blogowe ebooki: https://profesorskiegadanie.blogspot.com/p/ebooki.html. Czy zebrane w całość nabierają innego znaczenia? Już nie populacja pojedynczych osobników-wpisów ale kolonia lub nawet cały organizm, większa całość?

Ebooki tu są zbierane: https://wakelet.com/wake/8n7Bu5pVo1faTdUzUpSDM Chcesz przeczytać? Są bezpłatne. A niebawem pojawią się kolejne.

Wzmianki o blogu zawędrowały już do kilku książek. Kolejne i inaczej wyglądające kamienie milowe. Powstaje trwały ślad. Najnowszą jest ta (zapewne nie jest ostatnią): 

15.09.2024

Muzeum porcelany i uczenie się małymi porcjami

Muzeum Porcelany w Tułowicach


W czasie wakacji zaglądałem do różnych większych i mniejszych wystaw oraz muzeów. Widać dużą zmianę na lepsze. Przykładem jest choćby Muzeum Porcelany w Tułowicach, w budynkach dawnej fabryki porcelany. Piękna kolekcja, w dobrze zaaranżowanych wnętrzach. Pokazuje nie tylko różnorodność i piękno lecz także procesy samej produkcji oraz zmian na rynkach gospodarczych świata. Trochę mi się w głowie poukładało to, co już tam było. A dodatkowo dowiedziałem się dużo innych, wartościowych informacji. Kolekcje porcelany zebrane były w różnych historycznych wnętrzach, z różnych epok. Mała podróż w czasie. I lepsze zrozumienie samego Śląska. 

Wakacyjne odwiedzanie muzeów to mikrolearning, uczenie się w małych porcjach, poza szkołą i poza wyznaczonym programem. Wiele muzeów i wystaw ma dobrze opracowaną ekspozycję z dobrze przygotowanymi opowieściami. Oczywiście lepiej jest, gdy ta nowa mikrowiedza jest osadzana w szerszym, już posiadanym kontekście. To rola własnych kompetencji lub umiejętności nauczyciela-tutora, który pomoże osadzić w szerszym kontekście i skłoni do głębszych refleksji. 

Podobno podróże kształcą -... ale tylko przygotowanych i wyedukowanych. Podobnie może być z mikrouczeniem się. Skorzystają ci, którzy mają odpowiednie kompetencje i są przygotowani na małe porcje wiedzy. Inaczej będzie to tylko efekt wow - przemijający zachwyt. Sporo jest festiwali nauki i centrów nauki. Jeśli poprzestaniemy na efekcie wow, to niewiele dadzą w globalnym systemie edukacji. Potrzeba odpowiedniego podejścia i sami organizatorzy takich miejsc i wydarzeń muszą myśleć o szerszym kontekście. Inaczej będzie to tylko szybko przemijająca edu-rozrywka, z wybuchami, dymem i kolorowymi balonikami. Mądrej i przygotowanej głowie dość po mikrosłowie.

Odwiedziny tych róznych wystaw zrodziły kilka refleksji, dotyczących edukacji poza murami szkoły. W tym także uczenia się małymi porcjami i w miejscach nieoczywistych. Edukacją zajmuje się nie tylko szkoła, dlatego umiejętności i kompetencje edukacyjne (oraz komunikacyjne, snucia pouczających opowieści) przydatne są nie tylko nauczycielom. Może warto ten aspekt uwzględnić w kształceniu uniwersyteckim?

W tym samym, wakacyjnym czasie, trafiłem na artykulik dr Piotra Wasyluka na Facebookowym profilu Dragonfly perspective, który tak napisał o microlearningu:

Współczesny świat jest zbudowany w taki sposób, że nie zostawia zbyt wiele czasu na pogłębioną refleksję nad zjawiskami, których doświadczamy. "Ostrzeliwuje" nas seryjnie nowościami, innowacjami, nowinkami, koncentrując się raczej na powierzchownościach, niż istocie następujących zmian.” (…) „MICROLEARNING, nazywany niekiedy NANOLEARNINGIEM lub BIT-SIZE LEARNINGIEM to model edukacji, którego istotą jest przyswajanie małych porcji wiedzy. MICROLEARNING oferuje treści edukacyjne zoptymalizowane zarówno pod kątem długości, jak i atrakcyjności.” Dr Wasyluk wskazuje na pozytywy i negatywy (ograniczenia) mikrolearningu i swoją wypowiedz kończy tak; „Mając to wszystko na uwadze, warto zachować umiar w stosowaniu MICROLEARNINGU. Oparcie się wyłącznie na tym modelu może uczynić z was zadowolonych z siebie ignorantów, którzy są przekonani, że część jest bardziej wartościowa od całości ... i że z dwóch półgłówków da się złożyć pełnokrwistego intelektualistę.”

Moim zdaniem mikrolearning powinien głębiej rozgościć się na uniwersytetach. Z kilku powodów. Po pierwsze jako odpowiedź na społeczne zapotrzebowanie na taką formę edukacji. Po drugie jako element aktywności i wiedzy, którą mogą wynieść absolwenci bardzo różnych kierunków. Umiejętności nowoczesnej edukacji potrzebne są  wielu miejscach pracy, nie tylko w szkole. Ciągle żyjemy w globalnej wiosce. I ciągle aktualne jest powiedzenie, że do wychowania jednego dziecka potrzeba całej wioski. Jednym słowem w edukację zaangażowani jesteśmy wszyscy, nie tylko nauczyciele w szkołach. Te kompetencje przydadzą się rodzicom, przydadzą się instytucjom samorządowym i placówkom kulturalnym, przydadzą się tym, którzy przygotowują wystawy i ekspozycje muzealne. 

Dowolny przedmiot z muzeum jest jak ziarnko piasku z pustyni - na jego przykładzie można opowiedzieć historię całej pustyni. Potrzebna tylko dobra opowieść i dobra aranżacja samej wystawy. Do zwiedzania z przewodnikiem lub do zwiedzania indywidualnego. 

14.09.2024

Olsztyńskie Dni Nauki 2024 i tajemnice Muzeum Zoologicznego im. prof. Janiny Wengris

Pocztówka i jednocześnie przewodnik po miejscach i opowieściach

Tym razem na 22. Olsztyńskie Dni Nauki i Sztuki przygotowałem wycieczkę po muzeum zoologicznym. Jak i dlaczego powstało Muzeum Zoologiczne im. Profesor Janiny Wengris? Po co powstają zbiory muzealne i komu służą? Będą opowieści o zwierzętach i pracy naukowca – biologa, zoologa. Wycieczce po muzeum towarzyszyć będą opowieści o ptakach, ssakach, rybach, owadach, skorupiakach i o skamieniałościach czyli zwierzętach wymarłych dawno temu. W czasie wycieczki po muzeum można będzie się dowiedzieć jakie znaczenie mają polskie małże dla przemysłu guzikarskiego, dlaczego oleica ma trującą kantarydynę oraz jak boleśnie żądlą osy. Wystawę zwiedzać warto z telefonem komórkowym, bowiem przy eksponatach będą znajdowały się qr kody, linkujące do różnych, zoologicznych ciekawostek. Każdy uczestnik otrzyma tajemną kartkę, ułatwiającą poszukiwania i dotarcie do różnych zoologicznych kolekcji.

Zaczniemy w Katedrze Zoologii, w Muzeum im. prof. Wengris, potem przejdziemy na wystawę w budynku przy Placu Łódzkim 3, III piętro (hol) a potem do budynku Collegium Biologiae, do kolejnej wystawy z eksponatami zoologicznymi.

Będzie także okazja porozmawiać o tym, jak powstaje wiedza naukowa, na przykładzie zoologii.

Harmonogram:

26/09/2024 
  • godz. 09:00- 0:00
  • godz. 11:00 12:00 
  • godz.  13:00 14:00 
27/09/2024 
  • godz. 10:00 11:00 
  • godz.  13:00 14:00 
  • godz.  17:00 18:00 

Więcej informacji na stronie: https://wakelet.com/wake/4B7P06X38zj3ajPH24MXm


Rewers pocztówki

13.09.2024

Dzień kropki - takie niby nic o wielkim potencjale

Kropka na białej kartce, niby nic a ile można opowiadać!
 

Na pierwszy rzut oka nic tu nie ma. Ot, tylko jakiś paproch, jakaś kropka, nabazgrana ołówkiem. Ale ta kropka jest jak nasionko, zarodnik, spora, gdy wykiełkuje to urośnie z tego coś dużego i okazałego. Tak i ja, z tej kropki ,wyprowadzę opowieść, a może nawet kilka. 

15 września obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kropki. Jest to przypominajka i święto nauczycieli, którzy pozwalają na rozwój swoich podopiecznych. Nie tyle przekazują treść co tworzą relacje i tworzą warunki do uczenia się, do rozwoju. Tacy nauczyciele są jak troskliwy ogrodnik - dbają o środowisko, podlewają lecz nie ciągną za źdźbła do góry, by trwa szybciej rosła. Dzień kropki to święto odkrywania talentów, kreatywności, odwagi, święto radosnej i dobrej zabawy. Bo uczenie się i rozwój są przyjemne, tak jak zabawa. Wszystko zaczęło się od bajki pt. „The Dot” (Kropka), autorstwa kanadyjskiego pisarza i ilustratora książek dla dzieci – Petera Reynoldsa. Opowieść z kropką 
zapoczątkowała Międzynarodowy Dzień Kropki. „The Dot” opowiada historię Vashti, dziewczynki przekonanej, że nie potrafi rysować. Dzięki inspiracji i zachęcie ze strony nauczycielki Vashti odkrywa w sobie moc kreatywności. Moc drzemiącą w każdym z nas. Wystarczy tylko postawić kropkę. Od niej się zaczyna. Zwłaszcza w dobrych relacjach międzyludzkich. Teraz Dzień Kropki obchodzony jest w wielu szkołach, domach i innych miejscach. Choć czasami w tym świętowaniu skupiamy się na kolorowych strojach w kropki, nie o strój tego dnia chodzi. To święto kreatywności, w którym skupiamy się na rozwoju swoich talentów. Być może jeszcze nie znamy wszystkich swoich talentów. Zawsze jest coś do odkrycia. To także TWOJE święto! 

W Dniu Kropki nauczyciele i edukatorzy angażują dzieci (uczniów) w zajęcia, które pomogą im odkryć mocne strony i dają im odwagę, by powiedzieć o tym światu. Ale chodzi nie tylko o jeden dzień w roku tylko o stałą praktykę. Każdy ma coś ciekawego i ważnego do opowiedzenia. Opowiadać można słowem, muzyką, rysunkiem, działaniem, szydełkowanie, szyciem Pożeraczy Smutków, lepieniem garnków itp. Bądź jak dziecko, narysuj kropkę i bądź kreatywny. Ta kropka to dopiero początek. 

A gdzie obiecana opowieść? Oto ona.

Działo się to dawno temu, w typowej szkole o modelu podawczo-dyscyplinującym. Przykładna nauczycielka tej szkoły poleciła uczniom na lekcji plastyki narysowanie kolorowej łąki. Dzieci wyjęły ze swoich tornistrów kolorowe kredki świecowe i ołówkowe, co tam kto miał. W takich klasach zawsze trafiał się nieprzystający do rzeczywistości Jasiu. Niektórzy o nim mówili głupi Jasiu. Otóż ten Jasiu długo siedział nad rysunkiem, gryzł ołówek (może po prostu nie miał kolorowych kredek?), coś dumał i dumał. Kiedy pani podeszła do niego by sprawdzić pracę, zobaczyła pustą, białą kartkę.

- Jasiu, a gdzie rysunek? Znowu nic nie robiłeś, będzie dwója (a trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach dwójka była najniższą oceną w szkole, też nazywana pałą)

- Ależ proszę Pani, ja narysowałem, trawę kwiaty i nawet motyle fruwały. I kozę narysowałem.

- Jasiu kłamiesz, przecież tu nic nie ma! Gdzie te kwiaty?

- Proszę Pani, trawę i kwiaty koza zjadła.

- A motyle?

- Jak koza trawę zjadła, to odleciały szukać nektaru gdzie indziej.

- Jasiu, ale tu kozy nie ma!

- Bo ona, jak już te trawę zjadła, to sobie poszła i jej nie widać.

- A ta czarna kropka na środku, to co to jest Jasiu?

- A to kozi bobek, bo koza jak się najadła, to się wypróżniła i tyle po nie zostało, proszę Pani.

Niby nic nie ma. A jest, wymaga tylko szerszego kontekstu i wyobraźni. Coś było lecz się zmieniło. Jak już wcześniej pisałem, nawet czarna kropka, niczym kozia kupa, może być punktem wyjścia. Bo do takich odchodów to zaraz muchy przylecą lub przywędruje żuczek gnojarek. Dla nich to nie są brzydko cuchnące odpady lecz pożywienie i początek rozwoju nowego pokolenia. Początek przygody życia.

Jeśli myślisz, że nie masz talentu do rysowania, to postaw czarną kropkę. Boć coś z tego się rozwinie, Bo przecież nawet G. w słoiku może mieć wartość edukacyjną. Tak samo jak kropka na kartce. Od niej pociągnij kolejne kreski lub stwórz opowieść, niczym Jasiu w dawnej szkole. Bo ten Jasiu to potem wyrósł i dalej tworzył. Rysował łąki, kozy i tworzył różne opowieści. Bo w końcu ktoś mu podarował kredki...

Czy Jasiowi należała się pała? Jasiu ma talent i sam go odkrywa, rysowanie uzupełnia kreatywną opowieścią. Nie oczekuj odpowiedzi pod zaplanowany klucz. Każda odpowiedź jest dobra i poprawna, jeśli zostanie poparta dobrą, ciekawą i rzetelną argumentacją. Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na dowolne pytanie. Mogą być różne.

W czasie społecznego malowania, czy to kamieni, czy dachówek, czy butelek, często słyszę od osób dorosłych, że nie potrafią malować. Potrafią, nie mają jedynie odwagi zacząć. Jakkolwiek wyjdzie, to będzie dobrze. Tak miało właśnie być! Bo w tym społecznym, wspólnym malowaniu nie o piękne i realistyczne arcydzieła chodzi. Ważne jest spotkanie i rozmowa, ważne jest odkrywanie sprawstwa. Bo już po kilku minutach widać jakieś efekty. Malowanie ma sprawiać radość, to nie wyścigi "kto najpiękniej namaluje". Dzieci nie mają oporów w czasie malowania. Być może jeszcze im nikt nie powiedział, że nie potrafią. Skupione są na tworzeniu a nie na ocenie i porównywaniu z innymi.

Bądź jak Jasiu, stwórz opowieść do nieporadnej kropki na rysunku wyżej. I jeśli chcesz, to zostaw swoją opowieść w komentarzach.

11.09.2024

A w środy tłumaczę świat, biologiczny świat

Fot. Archiwum Radia Olsztyn
 

Po wakacyjnej próbie z tłumaczeniem świata w Radiu Olsztyn, pojawiła się propozycja by kontynuować. We wrześniu rozpoczął się rok szkolny a niebawem rozpocznie się rok akademicki. A co z resztą? Człowiek uczy się całe życie, dlatego można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy uczniami, jesteśmy studentami. Bo człowiek ze swej natury jest ciekawy świata i chętnie się uczy. Dlatego powstały tak liczne uniwersytety trzeciego wieku. Po co emerytom uczenie się i poszerzanie swojej wiedzy? Przecież już nic nie muszą, nie przyda się im do pracy zawodowej i podnoszenia kwalifikacji. Od tej nauki nie dostaną lepszej pracy i wyższej pensji. A jednak przychodzą na wykłady, uczestniczą w warsztatach i uczą sie czegoś nowego. Z czystej przyjemności. Podobnie dorośli już pracujący z własnej ciekawości poznają inne, także pozazawodowe tematy. Uczymy się przez całe życie i zazwyczaj z dużą przyjemnością. I dobrze, że publiczne radio poszerza możliwości tłumaczenia świata.

Uniwersytet to nie tylko wykłady i ćwiczenia dla studentów, to także upowszechnianie wiedzy w szerokich kręgach społecznych. Krótkie, radiowe felietony, w których chcę objaśniać złożoności świata żywego, zachodzących w biosferze procesów i powiązania człowieka ze wszytkimi otaczającymi go elementami, traktuję jako ważną i potrzebną misję uniwersytetu. Przy okazji sam uczę się bardzo krótkich form wykładowych. W tym radiowym tłumaczeniu świata uczymy się wszyscy, i radiosłuchacze i mówiący do mikrofonu swoje felietony. 

Jest więc coś stałego, w każdą środę rano ok, godz. 9.30, w ramach szerszego cyklu, przygotowanego przez zespoł ludzi. Ale nie jestem jedynym z UWM, Radio Olsztyn znakomicie korzysta z kapitału ludzkiego, skupionego w uniwersytecie. Taka jest rola uniwersytetu, być w społeczności lokalnej i współpracować ze swoim otoczeniem społeczno-gospodarczym. My uczymy się mówić (jest także Postój z Nauką w Radiu UWM FM) i w ten sposób rozwijamy własne kompetencje dydaktyczne i komunikacyjne. UWM w pełni zasługuje na swoją nazwę, że jest to uniwersytet warmiński i mazurski bo w tym regionie funkcjonuje. 

O czym są moje radiowe felietony? O życiu biologicznych, o zjawiskach przyrody. Najkrócej można byłoby to ująć w sentencji "wszystko ze wszystkim, wszystko ze wszystkiego". Chyba jako pierwszy wypowiedział te słowa Grek, Anaksagoras, przedstawiciel jońskiej filozofii przyrody, żyjący jakieś prawie pół tysiąca lat przed narodzeniem Chrystusa. Jego sposób widzenia świata był oczywiście inny od współczesnego, niemniej  wykorzystuję jego słowa do syntetycznej ilustracji biologii. "We wszystkim jest część wszystkiego" - nawiązuje niemalże do istoty chasydzkiej opowieści, gdzie za pomocą jednego szczegółu można opowiedzieć o ogólnych prawach i zasadach. Ja również w swoich felietonach przedstawiam jakiś pojedynczy aspekt, jakąś ciekawostkę, mały problem. Jest to opowieść sama w sobie lecz w tle przemycam objaśnienie praw bardziej ogólnych. W ten sposób chcę pomóc słuchaczom w zrozumieniu tego, czym jest biologia, nauka o życia i jak funkcjonuje przyroda. 

O ile wiemy z zachowanych zapisków Anaksagoras był pierwszym filozofem starożytności, który określił zasadę świata jako nous, czyli niezależną siłę rozumu. To ta siła rozumu wprawia materię w ruch, to za sprawą owej nous powstały wszystkie rzeczy na tym świecie. Ze współczesnym rozumieniem nauki wspólne jest to, że nic nie bierze się z niczego ani nie znika, tylko ulega przekształceniu.  Jak objaśniał Anaksagoras, każda rzecz jest strukturą, złożoną z zasad (elementów), że we wszystkim jest cząstka wszystkiego. Anaksagoras, tak jak wielu starożytnych filozofów przyrody uważał, że Ziemia jest płaska, utrzymywana w górze przez powietrze. Do niektórych starożytnych sentencji współcześnie przypisujemy nieco inną treść i inne wyjaśnienia jak wszystko ze sobą jest powiązane i jak stany wcześniejsze wpływają na stany obecne. 

Dla mnie "wszystko ze wszystkim, wszystko ze wszystkiego" to bardzo syntetyczne zapisanie zasad ekologii i praw ewolucji. W felietonach radiowych staram się pokazać niektóre elementy otaczającego świata i to, jak powiązane są z innymi. Oraz jak jedne sytuacje wynikają z tych poprzednich. 

Anaksagoras twierdził, że nie istnieje powstawanie czegokolwiek z nie istniejącego, ani ginięcie jako obracanie się w nicość. To, co nazywa się powstawaniem, jest w istocie mieszaniem się zasad, ginięcie natomiast to ich rozdzielanie. Podobnie twierdzi współczesna fizyka w swoich prawach termodynamiki. Analogicznie możemy odnieść to do biosfery - człowiek jest częścią całości, mocno powiązany z przyrodą a w ekosystemach nic nie bierze się z niczego i nie znika. Ulega tylko przekształceniu. Te butelki plastikowe, które wyrzucamy na śmieci wcale nie znikają. Włączone są do różnych przemian oraz procesów i wracają do nas pod postacią np. mikroplastiku. 

Podcasty w radiu Olsztyn to miniwykłady o biologii, systematycznie podawana wiedza w małych porcjach, w formie radiowych dźwięko do słuchania synchronicznego i asynchronicznego. I bez ocen. Bez rankingów, bez dyplomów i zaświadczeń. Wiedza rozproszona w małych porcjach przez całe życie. Nowy pomysł na uniwersytet, budowanie nie od nowa lecz z wykorzystaniem tego co było, przekształcanie. Nic nie bierze sie z niczego i nie znika. 

Czy biologia jest nauką do wykucia na pamięć? 1,7 miliona opisanych gatunków, a jest ich obecnie na Ziemi 5-10 milionów (zatem naukowcy w swej wytrwałej pracy pomnożą liczbę znanych gatunków organizmów żywych), do tego białka, enzymy, geny, ekosystemy, biomy, zbiorowiska, części struktury organizmów i komórek, procesy.... Koszmarnie dużo, nie do ogarnięcia dla jednego człowieka. Ale już w społecznym konektomie - jak najbardziej. Wiedza rozproszona w ludzkich mózgach i pozaludzkich nośnikach pamięci. Każdy wie coś, nikt nie wie wszystkiego, ale razem mamy ogromną wiedzę.

Ten ogrom różnorodność można opowiadać w formie histori naturalnej, praw ewolucji i sukcesji ekologicznej. Zapraszam w każdą środę rano do Radia Olsztyn. 

Wszystkie nagrania dostępne są na stronie Radia Olsztyn: https://radioolsztyn.pl/tlumaczymy-swiat-felietony-w-radiu-olsztyn-2/01769627



10.09.2024

Biologia - opowieść o życiu, książka do której warto zajrzeć

Okładka książki

Czy biologię można zrozumieć? Tyle tam różnych faktów, że nie sposób zapamiętać. Ale można zrozumieć najważniejsze zasady. "Biologia - opowieść o życiu" to znakomicie opowiedziana historia życia. Najnowsze ustalenia nauki podane bardzo przystępnym i zrozumiałym językiem. Czyta się znakomicie. Klarownie opowiedziane najważniejsze zagadnienia z nauk biologicznych, z licznymi obrazowymi porównaniami z życia codziennego. Dużą wartością są ilustracje - naukowo poprawne, dowcipne, znakomicie nawiązujące do treści. Czuć, że tekst i ilustracje przygotowały osoby nie tylko znające fakty lecz i głęboko rozumiejące sens róznych procesów biologicznych. Zamieszczone ilustracje śmiało można porównać do dobrych notatek wizualnych - bardzo przydatne do powtarzania i przypominania sobie najważniejszych procesów biologicznych w ewolucyjnym kontekście.

Książkę polecam tym wszystkim, którzy już sporo o biologii wiedzą i chcą sobie uporządkować swoją wiedzę. Jak i tym, którzy dopiero zaczynają zgłębiać tajemnice życia. Polecam uczniom starszych klas szkoły podstawowej, licealistom, studentom i wszystkim dorosłym. Ja, po blisko pół wieku wczytywania się i studiowania biologii, przeczytałem z dużą przyjemnością. I znalazłem coś nowego dla siebie. Opowieść Lindsay Turnbull pozwoliła mi lepiej zrozumieć niektóre zagadnienia. Wykorzystam to w swojej pracy dydaktycznej. Biologię polecam zwłaszcza nauczycielom ze szkół podstawowych i średnich - znajdą tu inspiracje jak wytłumaczyć trudne z pozoru zagadnienia biologiczne. Polecam także studentom biologii i tych kierunków, gdzie biologa się pojawia. Na pewno nie wystarczy na egzamin lecz z całą pewnością ułatwi zrozumienie a w konsekwencji lepsze zapamiętanie nawet najbardziej złożonych i zawiłych tematów biologicznych. 

Autorka ma duże doświadczenie naukowe i dydaktyczne. Słusznie zwraca uwagę, że często studenci i uczniowie są przytłoczeni ogromem materiału z biologii. Mamy opisanych ponad 1,7 gatunków. Każdy ma nazwę i o każdym można coś opowiedzieć w zakresie budowy, cyklu życia, ekologii. Do tego tysiące białek (każde ma nazwę i specyficzne właściwości), tysiące genów. A każdy organizm ma złożoną budowę z różnymi organami i narządami. Przecież tego wszystkiego nie da sie zapamiętać! Ale można zrozumieć i wiedzieć jak w tym gąszczu się poruszać. Autorka dostrzega dwa problemy z nauczaniem i uczeniem się biologii "Pierwszy to (...) nieustanny rozwój tej dziedziny, odbywający się w alarmującym tempie." Ciągle coś nowego się pojawia i trzeba aktualizować swoją wiedzę. "Skutek jest taki, że trudno wykładać jakikolwiek temat, skoro nie wiadomo, które zagadnienie mają istotne znaczenie, a które po prostu warto pominąć." Drugim problemem jest "(...) częste serwowanie biologii w dużych, niestrawnych porcjach. Nawet w najlepszych podręcznikach przedstawia się ją w nudny sposób, nie starając się, żeby były atrakcyjną lekturą.". 

Opowieść o biologii Lindsay Turnbull ułożona jest nieco inaczej niż tradycyjne podręczniki. Kolejność to rozwijające się najważniejsze elementy życia biologicznego. Wszystko podane w dobrze dobranym tle ewolucyjnym biosfery. Wiadomo dlaczego i jak zmieniało się życie. Jak ważna jest informacja, dlaczego komórka była takim ogromnym przełomem, jakie skutki spowodowało powstanie fotosyntezy, jak zwierzęta zdolne do ruchu zmieniły świat itp. Przystępna i fascynująca opowieść o tym jak, powstało i funkcjonuje życie biologiczne. Okraszona licznymi ciekawostkami, np. "Szacuje się, że do ukończenia przez nas czterdziestego roku życia organizm wytwarza nić DNA o długości roku świetlnego (ok. 9,5 biliona kilometrów) - czyli wystarczająco długą, żeby rozciągnąć ją do najdalszych krańców Układu Słonecznego (...)"

O zawartości książki sporo mówią tytuły i kolejność rozdziałów: 1. Informacja. Na początku było słowo, 2, Ewolucja. Odmieńcy odziedzicza Ziemie, 3. Płeć. Biec, żeby stać w miejscu, 4. Energia. lepsze życie dzięki chemii, 5. Bakterie. Dobre, złe i brzydkie, 6. Eukarionty. Wszyscy pochodzimy od potworów. 7. Zwierzęta. Niepowstrzymany rozwój, 8. Kręgowce. Zaszalejmy! - jak zwierzęta zwiększały swoje rozmiary. 9. Rośliny. Głęboko, prawdziwie, do szaleństwa zielone, 10. Ekologia. Nowy wspaniały świat. Uważny czytelnik dostrzeże liczne nawiązania do literatury i kultury. 

Książka pozwala przede wszystkim zrozumieć procesy, skąd, jak i dlaczego. Jeśli zasmakujesz, to można potem sięgnąć do bardziej specjalistycznych podręczników szkolnych, akademickich i naukowych. 

BIOLOGIA. Opowieść o życiu, Lindsay Turnbull, ilustracje Cécile Girardin, tłumaczenie Bożena Jóźwiak, Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2024, 304 str. (w tym słowniczek, indeks i literatura uzupełniająca), ISBN: 9788 383 381 657, twarda oprawa.

Nota wydawnicza: Wszystkie aspekty naszego życia mają związek z biologią, a mimo to jej wpływ na nas wciąż kryje w sobie wiele zagadek. I oto mamy atrakcyjną książkę, która pomoże nam je rozwikłać. W miarę lektury poznajemy historię życia na Ziemi od jego początków po współczesne ekosystemy, zatrzymując się po drodze, żeby zrozumieć najważniejsze etapy rozwojowe oraz sposób, w jaki ukształtowały one życie na naszej planecie. Lindsay Turnbull wykłada biologię na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jej przystępna, zabawnie ilustrowana książka to doskonałe uzupełnienie obszerniejszych i znacznie trudniejszych w odbiorze podręczników. Jest to niezbędna lektura dla uczniów wyższych klas szkół podstawowych oraz szkół średnich, ale też dla każdego, kto jest zafascynowany przyrodą i chce dowiedzieć się więcej o tym, jak funkcjonuje życie. To także nieoceniona pomoc dla nauczycieli biologii. Naprawdę świetna i ważna książka, prezentująca entuzjastyczne podejście do niezwykłych sił, które kształtują nas i wszystko, co żyje. Prawdziwy sukces. Sir Tim Smit, kawaler Orderu Imperium Brytyjskiego, współzałożyciel ogrodu botanicznego Eden Project. To jedna z tych wyjątkowych książek, których lektura sprawia, że stajesz się mądrzejszy. Żałuję, że nie było jej w czasach, gdy ja się uczyłem, ale jestem zachwycony, że mogłem ją przeczytać jako dorosły.

Lindsay Turnbull jest profesorem ekologii roślin Uniwersytetu Oksfordzkiego i tutorem w
Queen’s College. Uwielbia uczyć, dlatego była nauczycielką przedmiotów ścisłych w szkole średniej i kierowała programem nauczania biologii na studiach licencjackich. Publikuje prace naukowe z szerokiego zakresu tematów, w tym ekologii roślin, interakcji pomiędzy roślinami motylkowymi a bakteriami wiążącymi azot atomowy oraz zanieczyszczenia plastikiem odległych wysp. Jej ulubionym zwierzęciem jest (prawdopodobnie) zając morski.

Przykładowe rysunki z książki: