![]() |
Przygotowanie do zajęć, czekam na studentki i studenta. |
Zacznijmy od szczerego wyznania: nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla wykładowcy niż moment, w którym studenci sami werbalizują to, co intuicyjnie czuliśmy, organizując nietypowe zajęcia. Ostatnio, prowadząc wykład z edukacji społeczno-przyrodniczej dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, postanowiłem zrezygnować z rzutnika, formalnego wykładu i sztywnych ławek. Zamiast tego, rozłożyliśmy koce na trawniku, przynieśliśmy gry planszowe i ciasto. Efekt? Przeszedł moje oczekiwania. Studencki feedback zawierał ważne stwierdzenie: gdy nauka przestaje być "chodzeniem na studia".
To, co najbardziej uderzyło mnie w jednym ze studenckich dzienników refleksji, to fragment, który idealnie oddaje sedno problemu współczesnej edukacji: "Nie chcę już tylko „chodzić na studia”. Chcę się uczyć. Głęboko, uważnie, razem z innymi. I jeśli trzeba do tego tylko koca i odrobiny słońca – to naprawdę warto spróbować."
To zdanie to nie tylko ewaluacja moich zajęć, to manifest. Studenci nie chcą być biernymi odbiorcami wiedzy. Pragną zaangażowania, interakcji i głębszego sensu. Tradycyjny model transmisji wiedzy, choć wciąż ma swoje miejsce, często pomija kluczowy element procesu uczenia się: doświadczenie. Tłem teoretycznym dla wykładu dla mnie był m.in. cykl Kolba , zastosowany w praktyce, czyli edukacja, która żyje. Cykl Kolba to model uczenia się przez doświadczenie, który podkreśla znaczenie czterech etapów: konkretnego doświadczenia, refleksyjnej obserwacji, abstrakcyjnej konceptualizacji i aktywnego eksperymentowania. Nasz "wykład na trawie" był tego dobrym przykładem.
Konkretne doświadczenie: granie w gry planszowe na świeżym powietrzu, wspólne jedzenie ciasta, swobodna rozmowa – to było nasze konkretne doświadczenie. Tak będą organizowali przyszli nauczyciele zajęcia w przedszkolu i szkole. Mogli nie tylko usłyszeć o róznych formach edukacji ale i sami doświadczyć tego procesu. Bez presji, bez formalności. Dodatkowym dla mnie efektem była możliwość budowanie pogłębionych relacji ze studentami, bardziej ich poznać, np. pasje do czarno-białych zdjęć analogowych.
Refleksyjna obserwacja: studenci (i ja!) mieli czas na zastanowienie się nad tym, jak zmienia się dynamika grupy, jak wiedza rodzi się w dyskusji, jak proste doświadczenie integruje i uczy. To właśnie te refleksje znalazły się później w ich dziennikach. Ja tez zagrałem w jakąś grę, uczyłem się zasad od studentów. I mogliśmy po prostu porozmawiać, tak jak przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli.
Abstrakcyjna konceptualizacja: z tych obserwacji naturalnie wyłaniały się ogólniejsze wnioski dotyczące znaczenia relacji, środowiska uczenia się, roli zabawy w edukacji, czy nawet tego, jak proste elementy przyrody mogą stać się częścią procesu dydaktycznego. Jak rozpoznawać rośliny, które z nich są jadalne, jak upleść wianek z polnych kwiatów i wiele innych prostych a ważnych doświadczeń. Były także dyskusje o roli podwórka i próba połączenia tego wszystkiego z teoria pedagogiczną.
Aktywne eksperymentowanie: dla studentów pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej to kluczowe. Przeżywając to doświadczenie na własnej skórze, zyskali inspirację i gotowe narzędzia do zastosowania w przyszłej pracy z dziećmi. Poczuli, jak ważne jest tworzenie przestrzeni do nauki, a nie tylko wypełnianie jej treścią. Dla mnie także. Będę organizował częściej takie wykłady i to także dla studentów biologii czy biotechnologii.
Dlaczego tak ważne jest, aby od czasu do czasu "wychodzić na łono przyrody" z naszymi studentami?
Po pierwsza zrywamy z rutyną a zaskoczenie jest ożywcze dla ludzkich mózgów i zwiększa skuteczność zapamiętywania. Tak przynajmniej podpowiadają odkrycia neurobiologii. Zmiana otoczenia pobudza umysł, zwiększa kreatywność i przełamuje monotonię.
"Pozwólmy dzieciom również tego doświadczyć..." Studencka refleksja o pikniku edukacyjnym i jej zastosowaniu w pracy z dziećmi to dla mnie najcenniejsza ewaluacja. To dowód na to, że proces uczenia się był autentyczny i transformujący. Jeżeli nasi przyszli nauczyciele sami doświadczą radości z nauki poza schematem, to z większym prawdopodobieństwem będą potrafili przenieść te wartości do pracy z najmłodszymi.
Niech nasze dzieci, podobnie jak studenci na trawie, poczują, że nauka to nie tylko wkuwanie faktów, ale przede wszystkim odkrywanie, doświadczanie, współpraca i radość bycia razem. To budowanie relacji, to zrozumienie świata poprzez interakcję z nim.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że ten wykład "na trawie" to była jedna z najlepszych decyzji. Trudna i ryzykowna, ale warta wysiłku. Chyba częściej będę korzystał z tej formy. A Ty, drogi Czytelniku, kiedy ostatnio wyszedłeś poza utarte schematy, by uczyć się lub uczyć innych? Podzielisz się w komentarzach swoimi doświadczeniami, refleksjami czy krytyczną opinia?