24.06.2024

Czy pozwalać na korzystanie ze smartfonów na egzaminie?



Dojrzewałem do takiej decyzji dość długo. Ostatnią kropką przeważającą szalę, impulsem sprawczym, był wykład Tomasza Jankowskiego obejrzany zdalnie, a wygłoszony w czasie konferencji Ideatorium 2024. Tytuł cokolwiek prowokacyjny: „Czy smoki zmienią system edukacji w Polsce?” Tytułowymi smokami są narzędzia sztucznej inteligencji. 
 
Na egzaminie pozwoliłem studentkom korzystać z telefonów komórkowych. Nawet więcej, sam zachęciłem do użycia sztucznej inteligencji. Brzmi kontrowersyjnie? To dobrze. AI wykorzystane zostało do szybkiego rozwiązania zadania. Przy okazji przyszłe nauczycielki mogły poznać lepiej jak wykorzystać to narzędzie w codziennej pracy. Sensownie wykorzystać. Nawet w formie szybkiej improwizacji. Da się tak wykorzystać bez wcześniejszego przygotowania. Bo przecież nie wszystko co w przedszkolu czy szkole się na zajęciach wydarzy da się przewidzieć. Niektóre sytuacje pojawiają się nagle. I wtedy AI w telefonie może być przydatne. Na przykład do szybkiego przygotowania edukacyjnej bajki z morałem. Oczywiście z morałem, nawiązującym do zaistniałem sytuacji. 

Co sprawdzałem? Wiedzę i umiejętności praktyczne. Będę robił tak częściej. Na ostatnim egzaminie było spontanicznie. Ale jak przemyślę i staranniej przygotuję to będzie jeszcze lepiej. 

Zamiast zwalczać smoki lub się przed nimi chować, lepiej jest się z nimi zaprzyjaźnić. To dygresja do wykładu z tegorocznego Ideatorium. Nie zakazywać używania narzędzi, które są dostępne na co dzień lecz uczyć korzystania. Jeśli egzamin nie sprawdza wiedzy pamięciowej, to "ściągi" i smartfony nie są groźne. Nie trzeba ich zwalczać. Co więcej, można zachęcić do wykorzystywania. Zamiast tracić czas, energie i pomysłowość w zakazywanie a potem śledzenie i wykrywanie korzystania z telefonów z internetem lub narzędzi, korzystających z AI, lepiej je wykorzystać. Tak jak w judo - wykorzystać siłę przeciwnika. Zamiast uciekać przed smokami czy z namiętnością zwalczać je, lepiej sie z nimi zaprzyjaźnić i współpracować. Ale żeby było to możliwe, trzeba poznać te narzędzia i nauczyć się z nich korzystać. Sensownie korzystać. To wymaga wysiłku i uczenia sie. A czy ucieczka i zwalczanie nie wymaga wysiłku? Nawet większego! Samemu trzeba wybrać rodzaj aktywności. 






Jeśli chcesz wesprzeć twórcę niniejszego bloga i bym mógł zdobyć środki na opracowanie i upowszechnienie e-booków, związanych z tym blogiem, to jest możliwość. Nie obowiązek a możliwość. Małe wsparcie w postaci symbolicznej kawy. Zaproś mnie na kawę i porozmawiajmy.

A skoro zapraszasz mnie na kawę (stawiasz kawę?), to masz prawo pytać o interesujące Cię sprawy oraz sugerować poruszenie interesujących Cię tematów na niniejszym blogu. O czym chciałabyś (chciałbyś) jeszcze przeczytać a czego na razie nie ma na tym blogu? Co chcesz skomentować? Napisz w komentarzach pod niniejszym wpisem.

23.06.2024

Wsparcie twórcy niniejszego bloga, pierwsza próba monetyzacji

 

Skoro są nowe możliwości otrzymania dodatkowego wsparcia finansowego od czytelników, to dlaczego z nich nie skorzystać? Piszę bo chcę, każdy może bezpłatnie czytać, bez abonamentu, bez kupowania dostępu. Teraz jest jednak dodatkowa możliwość wsparcia mojej blogowej twórczości. Bym mógł zdobyć środki na opracowanie i upowszechnienie e-booków, związanych z tym blogiem. Małe wsparcie w postaci symbolicznej kawy. Zaproś mnie na kawę i porozmawiajmy.

To są moje pierwsze próby w monetyzacji. Chcę poznać  ten proces, chcę się czegoś nauczyć by potem podzielić się z moimi czytelnikami i studentami. Chcę lepiej poznać współczesne możliwości i zasady działania. Praca w rozproszeniu i w dużym stopniu niezależna. Niczym energia odnawialna, produkowana w wielu, niezależnych miejscach, bez centralizacji, koncentracji i dużego uzależnienia.

A skoro zapraszasz mnie na kawę (stawiasz kawę?), to masz prawo pytać o interesujące Cię sprawy oraz sugerować poruszenie interesujących Cię tematów na niniejszym blogu. O czym chciałabyś (chciałbyś) jeszcze przeczytać a czego na razie nie ma na tym blogu? Co chcesz skomentować? Napisz w komentarzach pod niniejszym wpisem.

Poczuj sie jak współtwórca. I jak współwydawca. Masz możliwość sprawstwa. Niewielkim kosztem i prostą metodą. Kilka kliknięć i trochę słów na klawiaturze wklepanych. Niewielki wysiłek. A jednak jakaś współpraca w zakresie tworzenia i upowszechniania treści. Skorzystasz?

22.06.2024

Czy rzeczywiście od smartfonów głupiejemy?

Slajd z wykładu o smartfonach w ręku uczniów...


Zazwyczaj myślimy o ewolucji, że to było dawno, dawno temu, gdzieś daleko, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, w czasach dinozaurów i na innym kontynencie. Ale procesy ewolucyjne zachodzą cały czas, tak jak cały czas działa grawitacja czy pole elektromagnetyczne. Nie znikają nawet wtedy, gdy o nich nie myślimy.

Ludzkie organizmy cały czas podlegają procesom ewolucji. Naukowcy niedawno zauważyli, że nasze mózgi nieco się zmniejszyły w ciąg ostatnich kilku tysięcy lat. Nasz wielki mózg, nasza chluba i duma, siedlisko inteligencji miałby się zmniejszać? Jak to, przecież w porównaniu do człowieka jaskiniowego stworzyliśmy niewiarygodną cywilizację z wieloma wynalazkami! Jesteśmy przecież mądrzejsi i inteligentniejsi od jaskiniowców z epoki kamienia. Jak to więc możliwe, że średnia wielkość mózgu nieco się nam zmniejszyła? Może to efekt lepszej organizacji neuronów w mózgu, optymalizacji. I mimo, że mózg jest mniejszy to lepiej pracuje? A może nie potrzebujemy już tak dużych mózgów, bo lepiej ze sobą współpracujemy? Człowiek to gatunek społeczny. Ot i mamy zagwozdkę z tym mózgiem, z naszą dumą. Cieszyć sie z wielkości czy z efektywności?

Często możemy się spotkać z argumentami, że przez używanie telefonów komórkowych głupiejemy. potwierdzenie znajdujemy ponoć w życiu codziennym.  W mediach społecznościowych nie brakuje memów o tej tematyce. Czyżby proces utraty inteligencji dalej postępował? Mózgi się nam zmniejszają a my głupiejemy? Dlaczego?

Na dowód tego, że głupiejemy przez używanie smartfonów, podawany jest przykład z pamięcią. Ile teraz pamiętasz, drogi czytelniku, numerów telefonów, tych do rodziny, do znajomych? Ja pamiętam teraz tylko jeden. Swój, bo go często podaję innym osobom. A przecież w czasach telefonów analogowych pamiętałem co najmniej kilka. Wtedy lepiej wykorzystywałem swój mózg? Przez telefony komórkowe nie ćwiczymy pamięci, bo wszystko jest przecież zapisane w tym urządzeniu. Głupiejemy bo mniej używamy swoich mózgów? Nie trenujemy go w zapamiętywaniu? A ten jak nie ćwiczony mięsień zanika? Tak zanikają możliwości naszych mózgów? Minimalnie ale jednak? 

Ale spójrzmy na to zagadnienie nieco szerzej. Faktycznie, pamiętamy mniej numerów telefonów. Lecz za to pamiętamy inne liczby: PIN do kardy bankomatowej, PINy i hasła do komputerów, telefonu, różnych kont internetowych. Więc też pamiętamy liczby. Tylko inne. Telefon komórkowy jest naszą pamięcią zewnętrzną, naszym dodatkowym mózgiem. I to nie pierwszym. Tak, tak, już wcześniej korzystaliśmy z pamięci zewnętrznej, pozamózgowej. I to przez wieki. 

Gdy pojawiało się i upowszechniało pismo, to Sokrates narzekał, że pismo zniszczy pamięć. I miał rację, mniej musieliśmy pamiętać, bo mieliśmy zapisane. A o tym narzekaniu Sokratesa wiemy tylko dlatego, że spisał je Platon. Czyli dzięki pismu. To może pismo nie było ono takie złe, jak się początkowo wydawało? Czy podobnie będzie ze smartfonami?

Pismo zmieniło nasz sposób używania mózgu. Wymusiło na nas myślenie linearne, bardziej logiczne. Nie byłoby współczesnej nauki, gdyby nasi przodkowie nie wymyślili linearnego pisma i gdyby kultura przez długie wieki nie funkcjonowała w cywilizacji piśmiennej. Mimo strat zyskaliśmy coś bardzo ważnego. Bilans jest bez wątpienia dodatni. Współcześnie nie narzekamy na pismo i czytelnictwo. Przy okazji dodać warto, że przecież dawniej nawet numery telefonów zapisywaliśmy w notesach. To były nasze papierowe pamięci zewnętrzne, prekursor tego, co mamy w smartfonach. Teraz zapisujemy w pamięci telefonów komórkowych. Jak telefon "padnie", to jesteśmy pozbawieni swojej pamięci. I jesteśmy bezradni. Tak jak kiedyś byliśmy bezradni, gdy zgubiliśmy notes z numerami telefonów do znajomych, instytucji, do fachowców. Ginęła nam cała sieć misternie budowanych kontaktów. Jakby ktoś wyciął nam kawałek mózgu lub jak po udarze, gdy tracimy część wyuczonych umiejętności.

Tak jak kiedyś pismo zmieniło sposób używania naszego mózgu, tak teraz nowe technologie nas również zmieniają. Ewolucja trwa, i to nie tylko ta kulturowa lecz i ta biologiczna. Czy efekty pisma oraz używania smartfonów zostawią jakiś widoczny ślad w naszych mózgach? Zapewne tak. Będzie to można zmierzyć i policzyć. W sumie to naukowcy już to badają i mierzą różnymi urządzeniami. Próbują przyłapać ewolucję na gorącym uczynku.

Wróćmy jeszcze do naszych dużych mózgów i procesów ewolucyjnych. Naukowcy nie mogli porównać ewolucji ludzkich mózgów do podobnych nam istot. Brak współcześnie żyjących innych ssaków naczelnych z grupy człowiekowatych. Ale sprawdzili to na mrówkach. Wśród tych owadów jest wiele różnych gatunków i o różnych stopniu życia społecznego. Było co porównywać. Zbadano więc wielkość mózgów u różnych gatunków mrówek. I cóż się okazało? Że u gatunków o większej socjalizacji i bardziej zaawansowanych społecznościach mózgi są nieco mniejsze niż wynikałoby to z wielkości ciała i w porównaniu do gatunków o mniejszej socjalizacji i mniejszych liczebnie społecznościach. Mniejsze mózgi a społeczności owadzie sprawniej działają?

Mózg i u mrówki i u człowieka to bardzo kosztowny energetycznie organ. Na jego pracę trzeba dużo energii. A ewolucja tak działa, że ogranicza zbędne wydatki. Pojedyncza mrówka nie musi wszystkiego pamiętać, jeśli pamięta to jej siostra. Kluczem jest więc współpraca w kolonii i tak zwana pamięć zbiorowa. Filozofowie mówią o konekywiźmie, połączeniu i pracy w sieci. Nasza wiedza i nasza cywilizacja jest zarówno kumulatywna jak i konektywna. Dzięki pamięci zewnętrznej, takiej jak pismo, możemy kumulować wiedzę. Bo nie znika wraz ze śmiercią osobnika. Przypomnę jeszcze to, co już wielokrotnie pisałem na tym blogu - do naszej sieci społecznej, do sieci współpracujących mózgów dołączają nowe, nieludzkie obiekty w postaci komputerów. sztucznej inteligencji, a wcześniej książki i czasopisma. Konektywnie działający całościowy system tworzenia, przechowywania i udostępniania informacji i szeroko rozumianej wiedzy. Na samym naszym początku było to ludzka mowa (kultura oralna), potem dołączyło pisko (kultura pisma) a teraz dołącza przekaz elektroniczny z obrazami, dźwiękiem i filmem.

Morał z tej opowieści jest taki, że o sukcesie nie musi decydować wielki mózg indywidualisty lecz współpraca w grupie. Rozwój cywilizacji, postęp i wynalazki to efekt ludzkiej umiejętności współpracy. Tak więc człowieka stworzyła umiejętność współpracy i współdziałanie. Nawet nasze mózgi są duże właśnie dlatego, by obsłużyć bogate życie społeczne. Zapamiętać kto, z kim i dlaczego.

Jeśli chcemy być dumni z naszych społecznych bądź co bądź mózgów, to zwróćmy uwagę na współpracę. Smartfony taką współpracę nam ułatwiają. Zwolnione od zapamiętywania cyfr telefonicznych moce mózgu możemy wykorzystać do zupełnie czegoś innego. I wcale od tego nie zgłupiejemy. Choć możemy, ze smartfonami czy bez smartfonów. 

Jeśli więc zobaczysz gdzieś wędrujące mrówki, zmierzające do swoich gniazd i społeczności, to pomyśl drogi czytelniku o naszych mózgach i naszej ewolucji, w tym ewolucji do współpracy i współdziałania z innymi. Bez tej współpracy nie byłoby nawet radia ani radiowego felietonu czy niniejszego bloga. Ewolucja wciąż zachodzi a jej efekty można zobaczyć i doświadczyć.

Skoro współpraca jest tak ważną kompetencją, to może powinniśmy na nią zwracać więcej uwagi w edukacji szkolnej? Numery telefonów łatwo przenieść do dowolnej pamięci zewnętrznej, a czy da się tak zrobić z umiejętnością współpracy? Jak myślisz?

Tekstowa i poszerzona wersja radiowego felietonu w Radiu Olsztyn.

21.06.2024

Czy nagrywać wykłady dla studentów?

Muzeum Kinematografii w Łodzi.
Czy nagrywać wykłady? Nagrywać i udostępniać? Jak studenci będą mieli nagrane, to przestaną przychodzić na wykłady! Być może. Jestem wierny starej tradycji akademickiej i nie sprawdzam listy obecności na wykładach. Bo wykłady są nieobowiązkowe. Są dla tych co chcą i potrzebują. Nie chcę zabierać tej odrobiny wolności i odpowiedzialności za siebie oraz swój proces uczenia się. Owszem, czasem bywa pusto na sali wykładowej. I nie jest to przyjemne uczucie dla wykładowcy. Skłania jednak do przemyśleń o sens i pryncypia. Czy studenci są po to, żeby sprawiać mi satysfakcję? Czy są damami do towarzystwa by poprawiać mi nastrój? Czy treści i sposób przekazywania tej treści jest sensowny i jest dobrą odpowiedzią na szeroko rozumiane potrzeby społeczne i edukacyjne?  Dyskomfort składnia do takich właśnie przemyśleń. Na wykładzie są interakcje. A przynajmniej mogą być, jeśli stworzyć im do tego warunki. Tak jak na każdym spotkaniu w kontakcie. Może więc na tym się skupić? Jeśli wykłady będą obowiązkowe, ze sprawdzaniem listy obecności, ze straszeniem "to będzie na egzaminie", to stracimy jeden z elementów szeroko rozumianej ewaluacji. Ewaluacji nie tylko naszych wykładów, nie tylko ambicji i dojrzałości studentów lecz i całej sytuacji edukacyjnej na uniwersytetach. A jeśli wykłady zostaną nagrane i będę dostępne w dowolnym momencie, to co zmotywuje studentów do uczęszczania na wykłady? No właśnie, co?

Przecież podręcznik student czyta kilka razy, np. w czasie powtarzania do egzaminu czy kolokwium. A dlaczego wykład ma być jednorazowy jak torebka foliowa z supermarketu? W tym roku nagrywałem swoje wykłady od czasu do czasu, bez większego przekonania. Na Teamsach, w czasie wykładów hybrydowych. W przyszłym roku będę to robił częściej. Dojrzałem do tego. Doświadczyłem na sobie. Jak, skoro nie jestem studentem? Jako słuchacz konferencji naukowych, spotkań webinariowych itp. Nie zawsze mam czas być gdzieś daleko, nawet w formie online. Jeśli jednak mogę uczestniczyć zdanie, w trybie asynchronicznym, to korzystam. Nie zawsze wszystko zanotuję. A jak jest wykład i spotkanie nagrane, to mogę wrócić, tak jak do treści w podręczniku. Mogę przewinąć do przodu, pominąć niektóre fragmenty, tak samo jak w trakcie czytania podręcznika. Dlaczego wykład mówiony, z pokazem, ma być gorszy w odbiorze od podręcznika? Skoro ja z takiej formy z zadowoleniem korzystam, to może podobnie odbierają treści także i studenci?  

Nagrane wykłady, zarówno w formie wideo jak i audio (podcasty) są współczesną formą podręcznika. Są elementem przekazywania treści w powstającej kulturze po piśmie. Czy zezwalamy tylko na jednorazowe zajrzenie do podręczników? Nie zapamiętałeś, to możesz tylko skorzystać z bryków i notatek? Raczej nie. Wręcz zachęcamy do wielokrotnego powracania do podręcznikowej treści. I zalecamy nawet kilka różnych podręczników, pojedyncze artykuły, różne omówienia. A dlaczego nie miałoby być tak w odniesieniu do wykładów? Jeśli chce jeszcze raz wysłuchać, to musi czekać cały rok? 

Owszem, nagrywanie wykładów niesie ze sobą konieczność nauczenia się wielu nowych umiejętności, tworzenie innego scenariusza wykładu, już nie półtoragodzinnego jest w małych, samodzielnych porcjach. To tak jak przerobienie długiego filmu kinowego na serial telewizyjny. Takie dwie wersja reżyserzy i producenci planują już na etapie pisania scenariusza a potem kręcenia zdjęć. Może i my tak planujmy wykłady?

Trzeba się także nauczyć obsługi nowych programów, nauczyć występować przed kamerą, montować nagranie, poprawiać, miksować. Kiedyś uczyliśmy się przygotowywać folie do rzutników pisma, potem prezentacje multimedialne. A teraz w kompetencjach wykładowcy będzie konieczność nie tylko przygotowania lecz i nagrania wykładu a potem jego udostepnienie. Przydaliby się dodatkowi pracownicy obsługi technicznej. Cały zespół ludzi. Powoli do tego dojrzeją uczelnie, gdzieniegdzie powstają już centra dydaktyczne, wspierające nauczycieli akademickich. Jaskółki zmiany i nowego uniwersytetu. Jednak większość z nas musi uczyć się i tak przygotowywać materiały samodzielnie i metodami chałupniczymi. Ale jak inaczej przygotować się na nadchodzące zmiany? Kiedy już pojawią się odpowiednie możliwości techniczne i pojawi się wsparcie techniczne, to co wtedy? Czy będziemy wiedzieli o co prosić, czego oczekiwać, jak się przygotować? Dopiero wtedy zaczniemy się uczyć? To, tak jakby chirurg zaczął się uczyć dopiero przed operacją... zatem nie czekaj, aż będziesz musiał/musiała bo wszyscy już tak robią. 

A tak na marginesie - ostatnio na moim blogu dominuje tematyka edukacyjna (mniej jest treści przyrodniczych). Oddaje to stan nie tylko mojego ducha lecz także zachodzącej głębokiej transformacji. Coś wrze niczym w garnku z zupą, coś fermentuje, niczym  sok roślinny po dodaniu drożdży. Co i kiedy z tego coś się urodzi? Jaki to będzie świat akademickiej codzienności?

20.06.2024

Razem z Radiem Olsztyn będę objaśniał świat, w czasie lata

Eksponat z Muzeum Kinematografii w Łodzi. 
 

Felietony objaśniające świat przyrody. To moja nowa przygoda. W ramach letniej ramówki Radia Olsztyn "Radio Olsztyn Objaśnia Świat" od 24 czerwca na antenie codziennie felieton. A raz w tygodniu felietonowo będę objaśniał świat i ja. Jeszcze nie znam nazwisk innych felietonistów radiowych. Jestem bardzo ciekawy jak to wyjdzie.

Była już moja przygoda z podcastami w Radiu UWM FM, a 40 lat temu było studenckie Radio Emitor. Od tamtych, studenckich czasów, świat, także ten radiowy, ogromnie się zmienił. Mam okazję tego doświadczać. Wszystko to w ramach trzeciej (społecznej) misji uniwersytetu. A także w ramach ogromnej transformacji systemu edukacji (o tym napiszę innym razem). Bo uczymy się całe życie, a uniwersytet dociera do nietypowych studentów. Od lat popularyzuję naukę w różnej formie, nie tylko na blogu, nie tylko na piknikach naukowych, nie tylko w czasie zajęć dla szkół. Także w mediach. Poszerzamy ekosystem edukacyjny. I ja też uczestniczę w tej wielkiej ewolucji edukacji. Uczestniczę i jednocześnie odkrywam. Sam dla siebie i dla innych. To wynika z powinności uniwersytetu: nie tylko uczestniczyć w życiu naukowym i społecznym regionu lecz także odkrywać i objaśniać świat. 

Felieton radiowy to wymagająca bardzo krótka forma. Trudna, tym bardziej, że nie mam radiowego głosu. Tym trudniej będzie wzbudzić zainteresowanie. Mam pod górkę (a kto we współczesnym świecie nie ma?). Nowe wyzwanie. I wbrew pozorom bardzo z uniwersytetem i transformacją edukacji związane. Uświadomiłem sobie to dobitnie na pierwszym nagraniu. Przyda mi się bardzo w codziennej, uniwersyteckiej dydaktyce. Mam na myśli zdobywane doświadczenie a nie jedno nagranie...

Edukacja to sprawa nas wszystkich, współpraca uniwersytetu i naukowców z mediami publicznymi to jak najbardziej pożądana aktywność. To nie tylko rozrywka lecz przede wszystkim budowanie nowoczesnego ekosystemu edukacji. Odkrywanie i budowanie środowiska, w którym można się dobrze uczyć. Także małymi porcjami, pozaformalnie i niezależnie od wieku. 

W ciągu wakacyjnych miesięcy ukaże się 10 moich radiowych felietonów. Chcę komentować bieżące zjawiska przyrodnicze oraz objaśniać fascynujący świat organizmów żywych wokół nas. Czytelniku bloga i słuchaczu Radia Olsztyn, w komentarzach pod niniejszym postem możesz umieścić swoje pytania i propozycję tematów na felieton. W miarę możliwości postaram się uwzględnić i wykorzystać na antenie. 

A zatem:

Dzień dobry,

jestem ekologiem, entomologiem, hydrobiologiem oraz popularyzatorem nauki, interesuję się także ewolucją i filozofią przyrody. Na co dzień pracuję na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie.

Stanisław Czachorowski,

w Radiu Olsztyn będę Państwu wyjaśniał złożony i fascynujący świat przyrody. Będę opowiadał o niezwykłym świecie roślin, zwierząt, grzybów i mikroorganizmów, które spotykamy na co dzień, także w czasie wakacji i letniego urlopu w Krainie Tysiąca Jezior.

Chcę państwa zainspirować do uważnego obserwowania przyrody i zachęcić do refleksji. Chcę zachęcić do nauki obywatelskiej. Wy też możecie uczestniczyć w tym procesie poznawania i odkrywania świata przyrody.

Tak sobie przygotowałem. A jak wyszło? Usłyszycie i zobaczycie w mediach Radia Olsztyn, nie tylko na antenie ale i w mediach społecznościowych. Bo nawet radio dzisiaj wygląda inaczej. Jest nie tylko do słuchania lecz i do czytania oraz do oglądania. Przygotowałem sobie powyższy tekst, zgodnie z sugestiami, lecz nagrywający pan z radia zasugerował zmiany. Bardzo życzliwie i taktownie, nie narzucająco. Szybko musiałem zmodyfikować (bo miał rację i lepiej słuchać rad fachowców). Improwizować na miejscu przy sporym stresie.

Potem inny pan redaktor techniczny (już w studio) życzliwie wprowadzał mnie w dobrą atmosferę i taktownie uczył jak mówić, by lepiej wyszedł materiał. Coś dostrzegłem, coś zrozumiałem, czegoś się nauczyłem. Teraz wiem więcej jak się dobrze przygotować merytorycznie i emocjonalnie do kolejnego nagrania. Podejrzałem także proces montowania dźwięku. Wszystko to przyda mi się w pracy akademickiej. Gdy będę chciał przygotowywać podcasty jako wykłady. Niestety, na uczelni nie mamy takiej dobrej, profesjonalnej jednostki do nagrywania wykładów i tak dobrego środowiska do uczenia się radiowego mówienia. I tak dobrych i życzliwych edukatorów. Przychodzenie do radia, by się w gruncie rzeczy samemu uczyć, jest przyjemnością. Mimo strachu, mimo tremy, chcę tam przyjść z kolejnymi nagraniami i kolejnymi felietonami. A gdyby tak moi studenci, którzy też mają swoje obawy, swój stres, chcieli przychodzić na zajęcia z podobnych powodów? By się świadomie uczyć i rozwijać, by widzieć gdzieś na horyzoncie swoje miejsce pracy i by czuć, że to, czego sie uczą, jest im na prawdę do czegoś potrzebne.

Uczymy sie w każdym miejscu i przez całe życie. Potrzebna tylko kompetencja uczenia się, refleksji i dobre środowisko do własnego rozwoju. Chciałbym, żeby mój uniwersytet był takim miejscem. Postaram się zrobić wszystko, co mogę, by go do takiego stanu przybliżyć. Siebie i mój uniwersytet. Że z motyką na słońce? Siebie na pewno mogę zmienić, to jest w zakresie moich możliwości i kompetencji. A uniwersytet? Zrobię to co mogę i jestem w stanie, z tym czym mam do dyspozycji i tu gdzie jestem (czyli na mało ważnym podrzędnym stanowisku). W podobnej sytuacji jest wielu nauczycieli w szkołach i na uczelniach wyższych. Mimo, że to niewiele, to warto to zrobić... 

Mały okruch z mojego dziennika refleksji. O tym jak się uczę i rozwijam. Może jeszcze komuś te przemyślenia się przydadzą? Niby będę w Radiu Olsztyn objaśniał świat przyrodniczy jako ekspert, jako ten, który wie więcej, ale jednocześnie będę się uczył jak mówić by być słuchanym. I jak przygotować podcasty. Na uniwersytecie muszę robić to sam, w warunkach domowych i na amatorskim sprzęcie czy oprogramowaniu. Chyba, że będę poszukiwał współpracy ze środowiskiem pozauniwersyteckim. W ramach odkrywania nowego ekosystemu edukacyjnego. Lub będę szukał nieoczywistej wspołpracy na uniwersytecie.

We współpracy można więcej. Można się specjalizować i nie trzeba umieć wszystkiego. Każdy wie i umie coś, nikt nie wie i nie umie wszystkiego, a razem wiemy i potrafimy bardzo dużo.  

Zatem, po przesileniu letnim, po nocy świętojańskiej i szukaniu kwiatu paproci, także i dla mnie zacznie się coś nowego. Witaj przygodo!

19.06.2024

W edukacji ciągle bez zmian na lepsze

 

Po pół roku aktywności nowej władzy nie widać sensownych i wartościowych zmian w edukacji. Są tylko niewielkie, kosmetyczne i trzeciorzędne działania. Plaster na głęboką ranę. To za mało. Sam brak szkodzenia nie jest wystarczający. Bo wyzwania są ogromne. A czas nam ucieka. Wraz z końcem roku szkolnego kolejni wartościowi nauczyciele odchodzą ze szkoły. Może także dlatego, że brak nadziei na szybkie i sensowne zmiany?

Pozostaje więc tylko żmudne zmienianie na dole. Zrobić to, co można (co da się), tam gdzie jesteśmy i z tym co mamy. I czekać na lepsze i mądrzejsze władze centralne. Takie, które dostrzegą zmiany w krajobrazie społecznym i będą miały odwagę podjąć dyskusję. Odejść od taniego populizmu i odważnie zabrać się za budowanie edukacji przyszłości. Przyszłości, która już jest, choć nierówno rozmieszczona. 

A czego ja się w tym roku akademickim nauczyłem, czego spróbowałem oraz jakie refleksje się narodziły? Okazało się, że coś jednak można zrobić, wbrew narzekaczom i Konopielkowym hamulcowym. Kontynuowałem dziennik refleksji, wykorzystałem metodę projektu, poczyniłem kolejne kroki by odejść od cyfrowego oceniania, włączyłem trochę  aktywizujących momentów na wykładach i niektóre wykłady zrobiłem w wersji hybrydowej, łącznie z nagraniem i udostępnieniem studentom.

Co planuję w najbliższym roku akademickim? Nagrywać wykłady i je udostępniać studentom. Podręcznik czyta się wiele razy, np. przy powtarzaniu materiału. Dlaczego wykład miałby być jednorazówką? Jeśli będzie nagrany, to studenci będę mogli w całości lub we fragmentach odsłuchiwać wiele razy. I zamierzam przygotować wykłady także w formie podcastów. Audiobooki do słuchania w dowolnym czasie i dowolnym momencie. Uświadomiłem sobie, że prognozowana kultura po piśmie (przez Jacka Dukaja) już zaistniała i się rozwija. Warto więc szukać właściwych dla niej środków wyrazu i komunikacji. Owszem, to duża trudność. Lecz jednocześnie przyjemność i ekscytacja odkrywaniem zupełnie nowych przestrzeni, nowego świata. Edukację i uniwersytet wymyślamy na nowo. Zostanie w nim sporo starych elementów, część zostanie zmodyfikowana a część będzie zupełnie inna. Tak jak to w ewolucji bywa. 

Zbliżam się do końca aktywności zawodowej. Dla mnie to raczej zmierzch i kończenie niż zdobywanie świata i wielkie plany. Chcę pokończyć rozpoczęte dzieła i przekazać pałeczkę młodszym. Ale każdy dzień mojej pracy, aż do emerytury, chcę wykorzystać na odkrywanie i eksperymentowanie. Chcę współtworzyć kumulatywnie ludzką i akademicką kulturę. Do ostatniego dnia pracy. A nawet dłużej. Bo przejście na emeryturę nie kończy aktywności. Widzę to po wielu aktywnych i wartościowych ludziach z mojego bliższego i dalszego otoczenia. 

Nawet stare i martwe drewno w puszczy jest siedliskiem życia dla wielu unikalnych gatunków. Umieranie i rozkład trwa długo. I jednocześnie daje życie nowym gatunkom. Liczy się proces. 

15.06.2024

Rytm konferencji i czas owocowania

Dworzec kolejowy w Pradze. Nawiązanie do podróży. 

Jest czas wzrostu i inwestycji oraz czas plonowania, owocowania. W nauce najczęściej jest długi okres odroczonej nagrody. Inwestowanie w wiedzę i w siebie wymaga cierpliwości i patrzenia daleko do przodu. W nauce i dydaktyce najwięcej dzieje się w czasie dyskusji i rozważań, tego, czego nie widać. To proces, który dopiero później kończy się wymiernymi efektami w postaci odkryć, publikacji, podsumowań. Dyskutujemy w sposób niezaplanowany, gdy spotykamy się z innymi ludźmi o tych samych zainteresowaniach. Takim niezaplanowanym spotkaniom służy dobrze zaprojektowana przestrzeń w pracy akademickiej. Przestrzeń może być izolującą lub stwarzająca okazje do spotkań, na przykład pokoje socjalne, kawiarnie, czytelnie itp. Spotykamy się także w przestrzeni wirtualnej: w grupach w mediach społecznościowych itp. Tutaj nie przestrzeń fizyczna sprzyja (lub utrudnia) spotkaniom a własne zaprojektowanie kontaktów online. To są grupy w social mediach, to aktywność na swoich profilach i podporządkowany temu algorytm. Sami go w jakimś stopniu kształtujemy przez codzienne wybory. I codzienna aktywność lub jej brak. Na kształt architektoniczny budynków nie mamy za bardzo wpływu lecz na swoją przestrzeń wirtualnych kontaktów - mamy, i to całkiem spory. Narzekamy na internet i rzeczywistość ekranową, ale w dużym stopniu jej użyteczność wynika z naszych nawyków oraz kompetencji cyfrowych. I nie chodzi tylko o używanie programów lub urządzeń. Bardziej o to, w jaki sposób je wykorzystujemy. Można dobrze i efektywnie a można głupio i szkodliwie. Jeśli włożymy za ciasne buty (to nasz wybór), to nie ma co narzekać na ból stóp i szewca. W takich butach daleko nie zajdziemy, świata nie odkryjemy. Pozostanie pamięć o przykutych doznaniach. Być może nawet rany na stopach. 

Są jeszcze spotkania planowane: na miejscu pracy w postaci spotkań seminaryjnych, referatów, zaplanowanych dyskusji. Jeśli nie ma ciekawości i woli na takie spotkania, to ich po prostu nie ma. Sale świecą pustkami. Są, ale niewykorzystane. Ale i w tym aspekcie można szukać kontaktów zewnętrznych. Temu służą konferencje naukowe. W jednym miejscu zbierają się ludzie z różnych miejsc. I dyskutują, przedstawiają swoje wyniki badań, dzielą się refleksjami. W ostatnich latach te kontakty zewnętrzne są łatwiejsze, bo możemy spotykać się na webinariach - być u siebie a jednocześnie być z kimś daleko. Naukowcy aktywnie wyszukują interesujących ich konferencji i spotkań online. Rozproszeni specjaliści mogą się liczniej zebrać w jednym czasie i w jednym miejscu, nawet jeśli jest to tylko przestrzeń wirtualna. A jak jest więcej głów to i łatwiej o motywującą do aktywności masę krytyczną. Niczym jak w bombie atomowej.

W coraz większym stopniu mój rytm konferencyjny wynika z zaproszeń. Jeżdżę z wykładami zamawianymi. Po części wynika to z możliwości finansowych, po części z utrwalonych już kontaktów. Nie zmienia to faktu, że sam aktywnie wyszukuję interesujących mnie spotkań naukowych i dydaktycznych. I wyjeżdżam lub łączę się online. Po każdym spotkaniu zostaje sporo w głowie, co musi być "przetrawione". Po czasie łowów nastaje czas suszenia sieci. 

Konferencje i spotkania są jak inwestycje. Są jak rośliny, które w końcu owocują. Tyle, ile nazbierała wcześniej (energii i substancji), tyle i takie rodzi owoce. Małe i kwaśne lub dużo i słodkie, pożywne, chętnie wyszukiwane i zbierane przez innych. Owoce łatwo dostrzegamy. Lecz samego procesu wzrostu, procesu inwestycji i gromadzenia wrażeń, zazwyczaj już nie dostrzegamy. Bo nie jest widowiskowy. Często wiąże się z dużym wysiłkiem i pomyłkami. A my spragnieni jesteśmy widoku sukcesów a nie wysiłku i porażek. 

Ciągle się rozwijać? A kiedy owocować? Systematycznie, co roku czy raz na całe życie? Czy się zdąży przed śmiercią wykorzystać zgromadzone zapasy? Dlatego w późniejszym okresie pojawia się mniej inwestowania a więcej owocowania. I chyba w takim okresie swojego życia zawodowego, naukowego i dydaktycznego już jestem. Narasta coraz mocniejsza potrzeba podzielenia się tym, co w sobie nagromadziłem. Potrzeba rozdania, niech idzie w świat i służy innym. Tak jak z owoców korzystają inne organizmy. Jedne zjadają i niszczą nasiona, inne zjadają i roznoszą nasiona gdzieś dalej. Rozprzestrzeniają. W przyrodzie jest dyspersja osobników, w kulturze dyspersja myśli.