Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
24.10.2021
Pouczająca opowieść o tym jak wyszliśmy na ludzi
23.10.2021
O bezpieczeństwie, głupocie i trawieniu treści przeczytanych książek
Książki są jak obfity, świąteczny posiłek - jesz a potem długo trawisz. Przyjemność odczuwa się w trakcie jedzenia i czytania, ale czasem, trawiąc przez kilka godzin, wraca się wspomnieniami do tego przeżutego i przełkniętego. Ciekawsze i uznane przeze mnie za wartościowe i warte utrwalenia myśli zapisuję w notesie. Czasem niestety zaginam rogi w książce lub podkreślam ołówkiem czy notuję na marginesie. Ale robię tak tylko na własnych książkach (wtedy książka staje się jednocześnie zeszytem ćwiczeń). Zapiski w notesie lub uwagi na marginesie książki, umieszczone zakładki i inne mniej lub bardziej wyraźne znaki, pozwalają wracać do treści i jeszcze raz te "trawić". Poddawać refleksji już z nieco innej perspektywy. I sprawdzać ile z dawnego zachwytu jest aktualne.
Kilka miesięcy temu przeczytałem "Szkice z filozofii głupoty" (Michał Heller, Bartosz Brożek, Jerzy Stelmach, wydana w 2021 roku). Notowałem w zeszycie co trafniejsze i bardziej ważne dla mnie myśli, przeplatając z własnymi refleksjami. I teraz nie potrafię odróżnić już dosłownych cytatów, od własnych parafraz czy zainspirowanych lekturą myśli. Po kilku przetworzeniach słowem czy pismem niektóre treści mocno wnikają w głąb umysłu. Stają się nierozerwalną częścią poglądu na świat i formułowanych myśli. A za jakiś czas może zapomnę nawet źródła inspiracji. Na razie pamiętam i się mocno z niektórymi treściami ze wspomnianej książki identyfikuję.20.10.2021
Szkoła a Ministerstwo Edukacji Narodowej
Dawna klasa w skansenie, wystrój z wiejskiej szkoły z początków XX wieku. |
Szkoła jest potrzebna jako forma dłuższej, usystematyzowanej edukacji. Jako ważny element kształcenia przez całe życie. Ale może wyglądać inaczej niż obecnie. Uczący jak się uczyć, uczący brania odpowiedzialności za swoją edukację. I jako miejsce socjalizacji (uspołeczniania), nawiązywania kontaktów i laboratoriów interakcji międzyludzkich. Tego nie da się zastąpić jedynie formami online. Ale można mądrze je zintegrować i sensownie połączyć. Kompetencje społeczne (w tym praca zespołowa) są niezwykle ważne i ciągle aktualne. Tak jak kreatywność i innowacyjność. Wiadomości szczegółowe szybko się zmieniania, mody kulturowe (lektury) także. A umiejętności społeczne, w tym pracy zespołowej, ciągle pozostaną niezbędne. Uniwersytety także muszą się zmieniać. A zostało w nich sporo archaicznych i niewydolnych rozwiązań.
19.10.2021
Modliszka z Trękusa
fot. Jerzy Kenig |
Jesienią można obserwować niezwykłą przyrodę. Na przykład modliszki, których jeszcze nie tak dawno u nas wcale nie było. Osobiście jej nie spotkałem ale z zaciekawieniem nasłuchuję się różnym korespondencjom z modliszką. Dzisiaj modliszka, sfotografowana 5 października 2021 w podolsztyńskiej wsi Trękus (a nie jak wcześniej napisałem Trękusek) (fot. Jerzy Kenig). Kilka lat temu widziana była w samym Olsztynie.
Muszę więcej czasu spędzać w przyrodzie, na niespiesznych spacerach. To może i ja spotkam tego niezwykłego owada.
Czytaj więcej informacji, wcześniejsze notatki o modliszce:
- Przeżyć spotkanie z modliszką !
- Nowe stwierdzenia modliszki zwyczajnej Mants religiosa na Wyżynie Małopolskiej
- Modliszka w Olsztynie czyli zaskakujące skutki zmian klimatu
- Modliszka a sprawa ocieplenia klimatu
- O modliszce z Białegostoku
- Entomolog: ćma bukszpanowa i inne nowe gatunki doczekają się naturalnych wrogów
- Wszyscy jesteśmy migrantami
- Wakacyjne szukanie modliszki
18.10.2021
Z edukacją nie czekaj aż będzie łatwiej...
Lepsze zrobione niż doskonałe... które nie zdąży przyjść. Świat jest w tak wielkim pędzie, że zanim coś starannie dopracujesz, może okazać się już zbędne. Wysokie tempo być może wynika z rewolucji technologicznej i społecznej, którą właśnie przezywamy.
Zrobiłem jak umiałem, po mnie niech przyjdą zdolniejsi i zrobią lepiej. Zostawiam i pole do działania. Lepsze jest wrogiem dobrego.
17.10.2021
Tydzień Uczniowskiej (i studenckiej) SuperMocy 2021
16.10.2021
Ocenianie bez ocen i metoda projektu, czyli czego nauczyłem się na kursie storytellingu
Jak wygląda egzamin? Zazwyczaj jest pisemny lub ustny. Egzaminowani stawiają się w wyznaczonym terminie, zajmują miejsca, dostają pytania i... piszą lub odpowiadają ustnie. W przypadku egzaminu pisemnego może to być test. Na jednej sali, w jednym terminie siedzi wiele osób i w ciszy mierzy się z zadaniami. Każdy sam. Ale obok siebie. Piszą w grupie ale nie w zespole. Poważna i dostojna sprawa, dlatego często na egzamin przychodzimy elegancko ubrani, w garniturze, w schludnej sukience. Odświętnie. Potem są oceny lub punkty. Zdał lub nie zdał. A jeśli zdał to z jaką lokatą? Na czele, w środku czy gdzieś na końcu?
Czasem egzamin wygląda inaczej i nawet trudno to nazwać egzaminem. Bo nie ma zestawu pytań, nie ma jednego terminu i nie ma odświętnego ubrania. I ja taki egzamin-nie-egzamin zdawałem. Nie było ocen, więc nie mam certyfikatu, dyplomu, cyfrowej oceny. Zdawałem w grupie (a może bardziej zespole) i nawet nie wiemy kto uzyskał lepszą lokatę, kto zdał lub kto nie zdał. Nieadekwatne do sytuacji pytania o ocenę.
A było to tak. W grupie nauczycieli z nieformalnej grupy Superbelfrzy RP dostałem się na kurs storytellingu. Szkolenie przypadło na czas pandemii, więc odbywało się zdalnie. Była część teoretyczna i była część warsztatowa (tak, zdalnie jest to możliwe!). W trakcie kursu - tak jak i pozostali uczestnicy - wymyśliłem krótką opowieść. Przedstawiłem ją w czasie spotkania, a trener i inni uczestnicy komentowali. Zatem bardziej pracowaliśmy zespołowo, a nie tylko w grupie. Pierwszy mój pomysł, po dyskusji, odrzuciłem. Dopiero drugi doczekał się realizacji. Najpierw opowiedziałem moja historię w grupie. Można powiedzieć, że to był próbny egzamin. Była okazja do dyskusji i dopracowywania opowieści. Potem napisałem i opublikowałem na blogu. Moja opowieść, razem z innymi trafiła do ... audiobooka, w formie antologii (czyta lektor, a trener wszystkie nasze opowieści zebrał i opatrzył komentarzem - praca zbiorowa i zespołowa). Opowieść przygotowałem także w formie interaktywnej prezentacji w Genial.ly. Zatem był to eksperyment z poszukiwaniem zupełnie nowej formy opowiadania. Ale zanim ukazał się audiobook pojechałem do Warszawy by nagrać przed kamerą swoją opowieść. I teraz ta opowieść upowszechniana jest przez firmę Vulcan, trafia do nauczycieli.
W czasie nagrania. |
Co mnie motywowało? Uczyłem się z ciekawości i dla siebie samego. Motywowała mnie ciekawość odkrywania nowych form komunikacji i wypowiedzi. Motywowała mnie praca zespołowa... bez ocen, rywalizacji i wyścigów. Zrealizowaliśmy projekt. Efektem tego projektu jest cykl krótkich filmów z motywującymi opowieściami dla nauczycieli, efektem jest e-book i audiobook, a w mim przypadku także interaktywna prezentacja w Genial.ly i nagranie, zrealizowane ze studentami na mojej macierzystej uczelni. Projekt stwarzał mi okazję do nauczenia się kilku nowych rzeczy. Nikt mnie nie poganiał ocenami. Motywowała mnie współpraca w zespole otwartych na edukację ludzi. Słuchałem ich opowieści i było one dla mnie pouczające.
Był to egzamin rozproszony, w postaci kilku "realizacji" tej samej opowieści. Zdawałem go w zespole, we współpracy i z ciągłymi radami. Miałem okazję przygotować po raz pierwszy taką opowieściową prezentację w Genially, a więc miałem materiał do ćwiczeń w zupełnie innym kursie (samouczku). Po raz pierwszy stanąłem przed kamerą z teleprompterem. Miałem okazję doświadczyć na sobie zupełnie nowych przeżyć. Namacalny "dowód" jest ale żadnego dyplomu z oceną z egzaminu nie ma. Kto ocenia? Żaden nauczyciel czy trener, ocenia tak zwane samo życie. Mogę zobaczyć jak wyszły poszczególne realizacje. Wytworzony "produkt" jest oceną. A każdy widz może odebrać i "ocenić: nieco inaczej. Moim zyskiem jest mój wewnętrzny przyrost wiedzy, umiejętności i doświadczenia, które tak na prawdę tylko jak w pełni widzę i odczuwam.Czy to był egzamin na zakończenie kursu (szkolenia)? To była realizacja projektu w zespole. Nie było ocen ale ja się dużo nauczyłem. Sam oceniam efekt i to, na ile się rozwinąłem. I wiem ile jeszcze muszę się nauczyć by podobne przedsięwzięcia, utwory były lepsze. Sam sobie jestem oceniającym nauczycielem, sam podjąłem odpowiedzialność za swoją naukę i zrobiłem tyle ile chciałem. I tyle, ile się odważyłem. Zmagałem się z sobą samym i potrzebami w codziennej pracy zawodowej.
Kurs się skończył, a ja uczę się dalej. Może dlatego, że nie było typowego egzaminu? Nie było symbolicznego końca? Trwa jedynie edukacja przez całe życie, motywowana wewnętrzna potrzebą i chęcią samodoskonalenia.
A teraz staram się innym organizować edukację w zespole. I dalej się uczę.
Czytaj więcej: http://czachorowski1963.blogspot.com/2021/05/jak-uwzglednic-w-dorobku-rzezy-nowe-nie.html
Górne zdjęcie nie pochodzi ze wspomnianego kursu storytellingu. Jest pamiątka z kursu w Warszawie, na którym to ja m.in. uczyłem opowiadania historii edukacyjnych metodą bajki kamishibai. W zasadzie bardziej stwarzałem środowisko do uczenia się niż uczyłem. Nie wystawiałem ocen. A mimo to powstały prace z krótkimi opowieściami teatru ilustracji.
Przykłady z opowieścią, która powstała w czasie szkolenie (Basia, jeszcze raz Basia).
14.10.2021
Wolność musi iść w parze z odpowiedzialnością, moralność z sumieniem, deklaracje z czynami
"I historia, i aktualne zdarzenia pokazują, że wszelkie wartości nie są dane raz na zawsze. Wolność musi iść w parze z odpowiedzialnością, moralność z sumieniem, deklaracje z czynami. Niestety przed naszym społeczeństwem jeszcze długa droga. Wystarczyła grupka złotoustych szaleńców u władzy, aby uaktywnić najgorsze atawizmy w społeczeństwie. Rządzący okazali bestiami, dla niepoznaki tylko mianującymi się chrześcijanami, które zamieniają powoli społeczeństwo w otępiałe i zobojętniałe moralnie zombie. Stąd już tylko krok, do akceptacji zła czynionego innym."
13.10.2021
Czy na świecie jest (istnieje) glizda?
Ślad obecności dżdżownicy, w środku widoczne wypróżnienia dżdżownicy. |
"GLISTA tak często była nazywana GLIZDĄ, że w końcu nawet słowniki ortoepiczne odnotowały obie postaci tego słowa. GLISTA – wymawiana jako [gl’ista] i odmieniająca się: glisty, glistę, gliście – to jedyna właściwa forma w znaczeniu ‘pasożyt bytujący w przewodzie pokarmowych człowieka lub zwierząt’, a także potoczne określenie dżdżownicy. GLIZDA – dźwięczna, wymawiana jako [gl’izda] i odmieniająca się: glizdy, glizdę, gliździe – to jeszcze bardziej potoczne, a przy tym znacznie częściej używane określenie dżdżownicy oraz wyzwisko, obelga, pogardliwe określenie osoby, której zachowanie budzi obrzydzenie. GLISTA, GLIZDA, a w gwarach i dialektach także glizdwa lub glistwa, miała w prasłowiańszczyźnie postać *glista, pochodzącą najprawdopodobniej od niezachowanego przymiotnika *glitъ o znaczeniu ‘lepki, śliski’. Pierwotnie GLISTA miała więc ogólne znaczenie ‘lepki, śliski robak’. Nie oburzajmy się zatem, gdy ktoś nazwie poczciwą dżdżownicę GLIZDĄ lub GLISTĄ, bo tym samym mianem już nasi przodkowie Prasłowianie określali „pradżdżownice”.
Źródło:[NSPP; WSPP; SJP PWN; SJP Dor; USJP; SEJP Bor, 160-161]" (Narodowe Centrum Kultury https://www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/glizda-czy-glista-,cltt,G)
Dżdżownica czasami zwana glizdą. Zdjęcie Autorstwa Michael Linnenbach - first upload in de wikipedia on 09:58, 16. Feb 2005 by Michael Linnenbach, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=105418 |
12.10.2021
Czego studenci oczekują od zajęć (cz. 2)
Pytanie "po co są studia" jest pytaniem, które nieustannie powinno być zadawane i czasem głośno dyskutowane. Po pierwsze głośno i z dyskusją powinno stawiać sobie je całe społeczeństwo. To element niezbędnej dyskusji o edukacji. Ogromnie dużo się zmieniło i zmienia w technologii i funkcjonowaniu społeczeństwa. Dawne rozstrzygnięcia przestały być aktualne.
Czy studia mają być elitarne, wyłaniające klasę uprzywilejowaną, górę w hierarchii społecznej? Bo przecież i tak już było. A może mają kształcić zawodowo, bo współczesna gospodarka potrzebuje licznej kadry dobrze wykształconej, łącznie ze studiami doktoranckimi? Jeśli tak to pojawia się kolejne pytanie, co to znaczy być dobrze przygotowanym do pracy zawodowej na poziomie wyższym? Przecież żyjemy w czasach edukacji ustawicznej i permanentnej (może najważniejsze jest nauczyć ich uczyć się samodzielnie?), w czasach ogromnego wypełnienia naszego życia technologią i ciągle zmieniającymi się warunkami. Niektórzy mówią, że wobec tych wyzwań potrzebni są absolwenci rozumiejący rzeczywistość (a to nie takie proste - proszę zwrócić uwagą na reakcje na szczepionki, maseczki czy zmiany klimatu). Że potrzebna jest umiejętność myślenia i rozpoznawania fake newsów, że potrzebna jest kreatywność i innowacyjność (bo tylko tym Homo sapiens może konkurować z technologią, którą sam tworzy). W tym kontekście ważna wydaje się umiejętność stosowanie metodologii naukowej: dostrzegania problemu, doboru źródeł i metod, wykonania analizy (badań), poprawnego wyciągania wniosków z rozróżnieniem faktów i obserwacji od ich interpretacji. Że ważna jest komunikatywność z wykorzystaniem współczesnych kanałów transferu emocji, informacji i wrażeń. A może ważniejsza jest socjalizacja i umożliwienie młodym ludziom znalezienie sensu życia? Przy wysyceniu technologiami i automatyzacją pracy oraz rosnącym "czasem wolnym", w tym wdrażaniem bezwarunkowego dochodu podstawowego, poczucie sensu życia i odnajdywania się w nowych warunkach wydaje się bardzo ważne i potrzebne. Możemy uznać za kompetencję kluczową.
Pytanie powyższe powinni zadawać sobie pracownicy akademiccy. Kontynuacja nie wystarczy. Tak jak jałowe jest narzekanie na młodzież bez wcześniejszej analizy problemu. Dlaczego bywa tak, że studenci są mniej zmotywowani? Może to nie w nich tkwi problem tylko w archaicznym już uniwersytecie i jego nieadekwatności i nieprzystawalności do współczesności? Nie ma co się obrażać na rzeczywistość. Zwłaszcza środowisko akademicko powinni wpierw spróbować opisać, zdiagnozować i zrozumieć cywilizacyjną sytuację społeczne i edukacyjną. Dla siebie samych jak i dla całego społeczeństwa.
I w końcu pytanie to powinni stawiać sobie studenci. Nie tylko przed i na początku roku studiów, ale systematycznie co jakiś czas. Po co tu jestem? Czego chcę w życiu i w jaki sposób zaplanować i wykorzystać swoją obecność na uczelni by te cele zrealizować. Jak sobie ułożyć (zorganizować) uniwersytecką przestrzeń edukacyjną, co wybrać, na jakie zajęcia chodzić i jak się w nie angażować. Lub tylko przetrwać.
Od kilku lat prowokuję studentów do stawiania sobie takich pytań na początku zajęć. I odpowiedzi (dla siebie, niekoniecznie głośno i adresowane do mnie, choć z takich komunikatów bardzo bym się cieszył) w jaki sposób uczestniczyć w nich wykładach, ćwiczeniach, seminariach oraz jak postawione cele mogę zrealizować. Staram się prowadzić dialog bym i ja coś wiedział o ich celach. Zawsze jest możliwość jakiegoś manewru i dostosowania programu czy formy zajęć. Bo zajęcia są przede wszystkim dla nich. I dlatego bardzo mi zależy na informacjach zwrotnych.
Przed każda podróżą, czy nawet w jej trakcie, warto zastanawiać się nad celem i tym, jak poznać czy przybliżam się do celu oraz czy zmierzam we właściwym kierunku.
Tym razem zamieściłem kolejne chmury słów, które powstały w czasie dyskusji na pierwszych zajęciach. Przyjrzyjcie się tym celom, zarówno tym strategicznym jak i tym, odnoszących się do jednego przedmiotu. Co jest ważne? I dlaczego ? Zechcecie podzielić się w komentarzach swoimi refleksjami?10.10.2021
Młodzieżowy Sejmik Klimatyczny - odpowiedzi na pytania
Co sądzę o silnikach Diesla? Tu oczywiście brakuje kontekstu i doprecyzowania. Domyślam się, że pytanie zadane zostało w kontekście zmian klimatu. Silniki spalinowe korzystają z surowców nieodnawialnych, zdeponowanych w Ziemi w ciągu bardzo długiego czasu. Należą do długiego cyklu obiegu węgla w biosferze i komponencie geologicznym. Spalanie surowców kopalnych zwiększa bilans węgla w atmosferze i negatywnie wpływa na klimat, pogłębiając globalne ocieplenie. Nie jest to "wina" silnika jako takiego tylko wykorzystywania nieodnawialnych źródeł energii. Ale w silnikach Diesela można wykorzystywać biodiesel, biopaliwo, powstające z biomasy (oleje, etanol itp.). Też w wyniku spalania powstaje dwutlenek węgla ale jest to krótki obieg. Bowiem rośliny w wyniku fotosyntezy pochłaniają dwutlenek węgla a spalane biopaliwa nie zwiększają bilansu węgla w atmosferze (bilans jest na zero). Nie szkodzą. Zatem jestem jak najbardziej za wykorzystywaniem takich silników o ile wykorzystują biopaliwo. Biomasa wykorzystywana energetycznie to jeden ze sposobów radzenia sobie z magazynowaniem energii.
Co się dzieje z zepsutymi panelami fotowoltaicznymi? Tego zagadnienia nie znałem w szczegółach, więc musiałem doczytać. Z całą pewnością powinny - tak jak i wszystkie inne elektrośmieci (pralki, lodówki, komputery, telefony itd.) - być poddane recyklingowi (odzyskiwanie cennych surowców). Problem będzie narastał w miarę jak montowane panele będą się zużywały. Na razie większość to nowe i sprawne urządzenia. Polska już wprowadziła przepisy, dotyczące zbiórki i recyklingu zużytych paneli fotowoltaicznych. Pozostaje tylko dopilnować by prawo było respektowane. Oraz by technologie recyklingu były efektywne (postęp naukowy umożliwia ciągłe udoskonalanie i poprawę efektywności). Koszty recyklingu ponosi producent ogniw fotowoltaicznych lub firmy recyklinkowe, z którymi producenci podpisali odpowiednie umowy. Ogniwa, tak jak wszystkie produkty, mają określony czas użytkowania. Potem muszą być poddane recyklingowi (a nie wyrzucaniu na składowiska odpadów). Wymaga to sprawnej logistyki i odpowiednich przepisów. Oraz właściwych technologii. Z recyklingiem u nas bywa różnie. Z całą pewnością w każdym aspekcie trzeba poprawiać jakość, bo chyba nam daleko do doskonałości (zarówno w aspekcie przepisów prawnych, logistyki i technologii). Jest jeszcze jeden aspekt. Zgodnie z ideą ekorozwoju należy analizować cały cykl życiowy produktu (od wydobycia surowców, poprzez produkcję danego urządzenia, do kosztów użytkowania i "śmierci produktu" czyli utylizacji, w tym recyklingu). W tym zawiera się także tak zwany ślad węglowy oraz ślad wodny. Jeśli ten temat pełnych kosztów środowiskowych ogniw fotowoltaicznych w porównaniu do energetyki tradycyjnej jest interesujący, to go bardziej szczegółowo rozwinę w osobnym wpisie na blogu.
Czy to prawda, że grunty pod fotowoltaikę są niezdatne do dalszego użytku rolniczego? Nie, nie jest to prawda. Oczywiście, wszystko zależy od sposobu montowania. Można wyobrazić siebie, że ktoś zaleje wszystko betonem i na tym dopiero zamontuje ogniwa. Ale byłby to bardzo kosztowny sposób montowania ogniw. W normalnej technologii usunięcie ogniw umożliwia dalsze wykorzystanie rolnicze. Co więcej, pod ogniwami i między ogniwami gleba jest wolna, rosną rośliny i można uzupełniająco cały czas użytkować rolniczo, choć w ograniczonym zakresie. Niewątpliwie najkorzystniej byłoby montować ogniwa fotowoltaiczne na dachach budynków, a nawet na asfalcie dróg (takie technologie są już opracowywane).
Czy piec na pelet jest bardziej "ekologiczny"? Tak, taki piec jest bardziej przyjazny środowisku, gdyż wykorzystuje biomasę roślinną. A więc emitowany dwutlenek węgla (w wyniku spalania biomasy) znajduje się w krótkim obiegu. Wcześniej (1-4 lata wcześniej) został dwutlenek węgla pochłonięty przez rośliny z atmosfery. Wykorzystywanie biomasy nie powiększa bilansu węgla w atmosferze tak jak spalanie paliw kopalnych. Pelet do takich pieców powinien pochodzić z upraw roślin energetycznych a nie z upraw leśnych (chyba, że wykorzystuje się odpady, powstające przy produkcji drzewnej). Biomasa powstaje na dedykowanych uprawach roślin "energetycznych", np. wierzby, miskantu, konopi siewnych itd. Uprawy te zakładane są na gruntach rolnych niskiej klasy (nieopłacalna produkcja rolnicza). Co więcej wprowadzają mozaikę siedlisk bardzo korzystną dla bioróżnorodności a na samych uprawach, np. wierzby "energetycznej" stosuje się znacznie mniej zabiegów agrotechnicznych, w tym znacząco mniej środków ochrony roślin (lub wcale nie stosuje się "chemii")). W rezultacie mamy możliwość chronić różnorodność biologiczną nawet na terenach rolniczych. To ciekawy temat i warto go rozwinąć w osobnym tekście.
„My, młodzież szkół ponadpodstawowych uczestnicy Młodzieżowego Sejmiku Klimatycznego w Olsztynie 8 października 2021 r. świadomi występujących zagrożeń dla klimatu apelujemy o:
- prowadzenie edukacji ekologicznej od przedszkola;
- odejście od gospodarki opartej na węglu;
- dywersyfikację źródeł energii;
- restrukturyzację przemysłu;
- odejście od używania plastiku;
- zamianę tam gdzie to możliwe transportu na rowery;
- wprowadzenie dnia bez samochodu na terenie każdej gminy, powiatu i naszego województwa;
- wprowadzenie stacji ładowania dla samochodów elektrycznych;
- dofinansowanie wymiany pieców „kopciuchów” na inne źródła ekologicznej energii;
- wprowadzenie kompostowników miejskich;
- zorganizowanie wojewódzkiego konkursu „klimatycznego”, by propagować edukację o zagrożeniach klimatycznych i sposobach ratowania Ziemi;
- zwiększenie edukacji ekologicznej w szkołach;
- utworzenie parku narodowego w województwie warmińsko-mazurskim;
- przygotowanie cyklu akcji informacyjnych przez władze gmin, powiatów i województwa o tym co każdy mieszkaniec może zrobić dla ochrony planety;
- zwiększenie liczby pojemników na odpady na terenach wiejskich i miejskich;
- oczyszczanie jezior;
- popularyzację wśród mieszkańców województwa akcji sadzenia drzew i lasów, w tym zachęcanie młodzieży szkolnej do udziału w tych akcjach;
- przyjęcie przez Sejmik Województwa Warmińsko-Mazurskiego uchwały antysmogowej;
- kontynowanie pracy Młodzieżowego Sejmiku Klimatycznego Województwa Warmińsko-Mazurskiego”.
9.10.2021
Czego studenci oczekują od zajęć? (cz. 1)
Od wielu lat na początku zajęć, przedstawiając program i warunki zaliczenia, pytam studentów o ich cele. I to zarówno co do danego przedmiotu, w odniesieniu do kierunków studiów jak i o cele życiowe. Przede wszystkim chcę aby sobie to pytanie postawili (a potem co jakiś czas powtarzali). I w ten sposób zastanowili się czego oczekują od zajęć ze mną oraz w jaki sposób moja oferta merytoryczna i dydaktyczna może zaspokoić ich cele. To element dialogu i negocjacji. A także wielkie ułatwienie dla mnie w budowaniu dobrej przestrzeni do nauki. Spotykamy się w tym, co oni chcą a ja mogę, chcę i potrafię. Pytam o to na różnych przedmiotach, bo chcę by w coraz większym stopniu przejmowali odpowiedzialność za swoją edukację. I by uniwersytet był uniwersytetem a nie szkółką kadetów, z narzuconym i realizowanym programem.
Stawiając pytania próbuję wprowadzać różne aktywności, koncentrujące się na tym pytaniach. Kiedyś były to kartki (i pismo ręczne), czasem dyskusja a ostatnio wykorzystuję interaktywny program do prezentacji (Mentimeter). Gwarantuje anonimowość, dlatego studenci chętniej i szczerzej werbalizują swoje myśli. Po drugie efekt uzyskuje się szybko dla dużej grupy studentów. Można powiedzieć, że to oszczędność czasu. Po trzecie od razu widzą swoje myśli oraz swoich koleżanek i kolegów. Efekt konektywnej pracy. I dobra podstawa do dalszej dyskusji. Ułatwia mi poznać punkt widzenia studentów, ich oczekiwania i sposób patrzenia na świat. Dobry punkt wyjścia do negocjacji. Tak, negocjuję a nie narzucam. Proponuję. Mogą wskazać co ich bardziej interesuje a co mniej. Zaangażowanie w proste czynności (pisanie na kartce, pisanie w telefonie) wzmacnia refleksję nad własnymi celami. Aktywizuje mózg w większej liczbie obszarów.
Od wielu lat odnoszę wrażenie, że rzadko stawiają sobie takie cele. I że rzadko pytani są o zdanie, że rzadko mają wybór. Czasem widać zdziwienie. To dodatkowa ewaluacja naszego systemu edukacji. Z pewnością trzeba wiele zmienić.
Poruszam się w określonych warunkach. W określonych granicach i ograniczeniach. Ale zawsze jest możliwość dawania wyboru i poczucia sprawstwa jak też zastanawiania się nad sprawami na prawdę ważnymi. Pytanie kierowane do studentów pomagają i mi. Wspólnie z nimi (w myśli lub werbalizując) zastanawiam się nad sensem kształcenia, nad tym co bardzo ważne i co mniej ważne. Po ponad 30 latach pracy mam wątpliwości i wielu rzeczy nie wiem. Nie jestem pewien. A powinienem?
Przestrzeń cyfrową można wykorzystać do dialogu. Trzeba się tylko nauczyć narzędzi. Najlepiej przez działanie i nieustanne próbowanie. I w tym roku akademickim znowu się czegoś nowego nauczę, coś przećwiczę, coś poznam głębiej i lepiej. Nauczanie hybrydowe uprawiałem i przed pandemią. Teraz, w czasie normalnej nauki w kontakcie, też ją doskonalę i rozwijam. Czuję, że ma to sens, niezależnie od możliwych pandemicznych konieczności przechodzenia w całości na kształcenie online.
Przeczytajcie zwerbalizowane cele studentów, zamieszczone na trzech grafikach. Jakie myśli się Wam nasuwają? Ze swoimi przemyśleniami podzielę się za jakiś czas. Niech się trochę w głowie "uleżą i dojrzeją". Na pewno Wasze komentarze mi pomogą. To dodatkowe spojrzenie na te sam problem (lub wyzwania).
5.10.2021
Życzenia i refleksje z okazji Światowego Dnia Nauczyciela
1.10.2021
Kłamścioch, śmiemniaga, fake news, fałszofakt
Dla nowych (nowo dostrzeżonych, zauważonych) zjawisk, bytów, desygnatów tworzymy nowe nazwy. Albo przyswajamy z języka obcego albo tworzymy polskie neologizmy. Tak jest tez z fake newsami. To nie tylko pomyłkowe informacje, to także celowo tworzone fałszywe wiadomości. Maja poprawić samopoczucie piszącego (mówiącego) albo wywrzeć określoną relację słuchanego. Wywieranie wpływu, czasem oszustwo i wyłudzenie. Kłamstwami, oszustwami, fantazjowaniem jako Homo sapiens spotykamy się ot dziesiątków tysięcy lat. Ale teraz pojawiły się zupełnie nowe kulturowo i zmysłowo zjawisk. Czyż nie uwierzymy widzialnemu obrazowi lub nawet temu ruchomemu (wideo)? Widzimy na własne oczy. Ale technologia pozwala nam nie tylko modyfikować wypowiadane i zapisywane słowa, możemy edytować i zmieniać obrazy, filmy, dźwięki. Nowy świat. Tak, jakbyśmy przybyli na nowy kontynent i nowe środowisko, z nieznanymi roślinami (które sa jadalne a które trujące) z nowymi drapieżnikami i nowymi pasożytami. Musimy nauczyć się je rozpoznawać i wypracować strategię zwalczania.
Przykład dość prosty:
Taka tam sciemniaga, kłamścioch (fake news). A nawet coś groźniejszego. Jak jajo pasożyta (np. glisty ludzkiej czy tasiemca) zachęca do łyknięcia. Strategią pasożytów jest produkcja ogromnej liczby jaj. Któreś w końcu trafi na podatny grunt, przedostanie się przez linie obrony i rozwinie się nowy osobnik, przedłużony dostanie gatunek. A wyżej przykład, taki kłamścioch rozsiewany droga mailową. Całą "robotę odwala" komputerowy algorytm. Czyli relatywnie niskie koszty energetyczne. Trochę prądu zużyje. I ktoś odpowie, jak na przynętę wędkarza ryba.