28.12.2024

Dlaczego woda w puszcze narusza standardy społeczności w mediach społecznościowych?

Woda w puszce kojarzy mi się z filmami katastroficznymi. Woda jako towar deficytowy i luksusowy? Kryzys czy rozrzutność?
 

Wydarzyło się to pod koniec 2024 roku. Zamieściłem zdjęcie wody w puszkach, z krótkim komentarzem (jest pod zdjęciem), na fanpage Profesorskie Gadanie. Za kilka dni otrzymałem dziwny dla mnie komunikat:

"Page Profesorskie Gadanie narusza zasady, dlatego obecnie wstrzymaliśmy rekomendowanie innym użytkownikom. Witaj, Stanisław! Cała zawartość na Facebooku musi być zgodna z naszym Regulaminem i Standardami społeczności. Są to nasze fundamentalne zasady zabraniające publikowania zawartości nacechowanej seksualnie, promującej przemoc lub nienawiść oraz wulgarnej. W celu zakwalifikowania do rekomendacji rozwiąż te problemy lub poproś o weryfikację."
Co jest kontrowersyjnego w zdjęciu puszek z wodą?

Ten post ze zdjęciem został oznaczony przez Meta jako naruszający standardy społeczności. Czy to błąd systemu czy też działanie jakiegoś lobby puszkowego? Czy nie można pisać o bezsensowności puszkowania wody? Nie wypada pisać o szkodliwości dla środowiska wożenia takiej wody na inny kontynent? Czegoś nie rozumiem, może ktoś wie o co w tym wszystkim chodzi? Przecież ani na zdjęciu, ani w towarzyszącym mu tekście nie było żadnych treści lub nawet aluzji nacechowanej seksualnie, promującej przemoc lub nienawiść oraz wulgarnej. Nie było też wyłudzania kliknięć. Moje zaskoczenie było wielkie. Przejrzałem podlinkowane zasady i nie znalazłem naruszenia zasad. Nie udało mi się także uruchomić wersyfikacji, po prostu strona nie działała, a FB się zawieszał. Blokada bez możliwości apelacji. Zacząłem się zastanawiać dlaczego. Czy to efekt jakichś ustawień czy po prosty błąd algorytmu? Zdjęcie zostało rozmyte. Facebook nie chce rekomendować zamieszczanych na tym fanpage materiałów. Efekty były od razu widoczne w zasięgach.





Post jest odbierany negatywnie, mimo że nie narusza żadnych oficjalnie spisanych zasad. Może narusza jakieś niepisane zasady? Jakieś ukryte wytyczne? Czy w zakamuflowany sposób ukrywane są treści dotyczące ochrony środowiska? 

Dlaczego zrobiłem i upowszechniłem to zdjęcie? Często podróżuję i z tej przyczyny bywam w różnych hotelach, pensjonatach czy kwaterach. W niektórych jest woda z kranu, w innych dystrybutory wody na korytarzu, w innych woda w butelkach plastikowych lub szklanych. Po raz pierwszy zobaczyłem wodę w puszce. Produkowana w Nałęczowie, z wody naturalnie wysyconej dwutlenkiem węgla. Napisy na puszcze wskazywały, że jest eksportowana nawet do Kanady. Tysiące kilometrów. Jaki jest sens wozić tak daleko wodę? Duży ślad węglowy i ostentacyjna konsumpcja z blichtrem luksusu. 

Woda w puszce skojarzyła mi sie z filmami katastroficznymi. Z przyszłym świecie, ze zniszczonym środowiskiem naturalnym, gdzie woda jest luksusem i jest sprzedawana jako pożądany i cenny surowiec. Czy już doszliśmy do takiego stanu? Ocieplenie klimatu jest już bardzo wyraźnie, czego doświadczamy obecnie, tęskniąc za grudniowym śniegiem. Nawet najbardziej zatwardziali denialiści nie są w stanie głośnio mówić i pisać, że nie ma żadnego ocieplenia, że to spisek ekoterrorystów itp.

Cenię sobie rozwój zrównoważony i rozsądek w konsumpcji. Lubię te hotele, gdzie oferują wodę z kranu lub z ujęć miejscowych.  Jest ich coraz więcej. Powoli znikają butelki z wodą, czy to te szklane, czy plastikowe, często przewożone setki kilometrów.

Ważne są dla mnie zasięgi lecz nie na tyle by poddawać się autocenzurze i ograniczać ważne dla mnie treści. Podobne zdjęcia i tematy dalej będę umieszczał na swoim fanpage. Nie dam się uciszyć żadnemu błędowi algorytmu czy ukrytym wpływom wyznawców rozpasanej konsumpcji i nie liczenia się z kosztami środowiskowymi. 

PS. Jeśli będziemy milczeć, to filmowe wizje katastroficzne będą... filmami dokumentalnymi.

18.12.2024

Czas wyciszenia i mniejszej aktywności na blogu

Tego Ci życzę z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku!



Czas na kilka dni odpocząć od pisania i czytania ekranowego. Dlatego poprosiłem o pomoc Gemini 2.0. Wyszło sporo szybciej a ja dzięki temu mogę iść na spacer i na spotkanie przedwigiljne. A Wy, jeśli potrzebujecie, macie nowy tekst. Choć polecam też odpocząć pod ekranów. Tylko trochę...

Nadchodzi czas, który w naszej kulturze tradycyjnie kojarzy się z radością, obdarowywaniem i celebracją. Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Jednak w natłoku komercyjnego zgiełku, w pogoni za idealnym prezentem i perfekcyjnym wystrojem, łatwo zatracić autentyczny sens tego okresu. Chciałbym więc zaprosić Was do refleksji nad głębszym wymiarem świąt, w duchu slow life i minimalizmu konsumpcyjnego.

Czym tak naprawdę jest świętowanie? Czy mierzymy je ilością prezentów, bogactwem stołu, czy też liczbą polubień pod świątecznym zdjęciem w mediach społecznościowych? A może prawdziwe świętowanie kryje się w czymś zupełnie innym?

W filozofii slow life odnajdujemy ideę uważności, bycia „tu i teraz”. To zaproszenie do zwolnienia tempa, do dostrzeżenia piękna w prostocie, do docenienia chwili. W kontekście świąt oznacza to odwrócenie się od konsumpcyjnego szaleństwa i skierowanie uwagi na to, co naprawdę istotne.

Zamiast więc ulegać presji kupowania kolejnych przedmiotów, których w rzeczywistości nie potrzebujemy, spróbujmy ofiarować bliskim coś cenniejszego – swój czas, swoją obecność, swoją uważność. Swój dotyk. I spojrzenie z uśmiechem. Zamiast spędzać godziny w zatłoczonych centrach handlowych, wybierzmy spacer w naturze. Zanurzmy się w ciszy lasu (nawet gdy śniegu nie ma), poczujmy chłód powietrza na twarzy, przypomnijmy sobie z dawnych lat skrzypienie śniegu pod butami. To doświadczenie kontaktu z naturą, z samym sobą.

Minimalizm konsumpcyjny uczy nas, że mniej znaczy więcej. Że prawdziwe bogactwo nie mierzy się ilością posiadanych rzeczy, ale jakością relacji, doświadczeń i przeżyć. W tym duchu, świąteczny stół nie musi uginać się pod ciężarem potraw. Wystarczą proste, ale przygotowane z sercem dania, spożywane w gronie najbliższych. Lub spotkanych osób na wyjeździe.

Zamiast wirtualnych relacji w mediach społecznościowych, wybierzmy autentyczne spotkania z bliskimi. Bo są coraz bardziej unikalne i deficytowe. Porozmawiajmy szczerze, spójrzmy sobie w oczy, podzielmy się swoimi myślami i uczuciami. Prawdziwa komunikacja, oparta na empatii i wzajemnym szacunku, to najcenniejszy dar, jaki możemy sobie ofiarować. I możemy też dostać.

A przede wszystkim, pozwólmy sobie na… bycie. Na chwile nicnierobienia, na kontemplację, na refleksję. Kreatywność potrzebuje się wynudzić od czasu do czasu. Usiądźmy w ciszy z kubkiem ciepłej herbaty, wsłuchajmy się w kolędy, poczytajmy ulubioną książkę. Dajmy sobie przestrzeń na regenerację, na oddech, na połączenie z własnym wnętrzem.

Święta to czas zatrzymania, refleksji nad sensem życia, nad tym, co naprawdę ważne. To okazja, by odnaleźć harmonię i spokój w prostocie, w bliskości, w byciu „tu i teraz”.

Życzę Wam, aby te święta były czasem prawdziwego oddechu, czasem spędzonym ze sobą, w harmonii z naturą i w bliskości z najbliższymi. Życzę Wam świąt w duchu slow life i minimalizmu konsumpcyjnego – świąt, które przyniosą Wam prawdziwy spokój i radość.

Z serdecznymi życzeniami,

Wasz Rozgadany Profesor Podwórkowy do spółki z Gemini 2.0




A jak chcesz wirtualnie wypić ze mną kawę, nawet z ciasteczkiem, to kliknij tu .

PS. Podwórkowy czyli profesor uczelni, bo jest profesorem jedynie na swoim "podwórku". Dowcipnie i nieoficjalnie bywa nazywany także zadnim, bo skrót umieszcza sie za nazwiskiem, w odróżnieniu od profesora belwederskiego - ten jest niezależny od miejsca pracy i znajduje się przed nazwiskiem.

16.12.2024

Czy powstanie Mazurski Park Narodowy?

Zdjęcie ze skansenu. Sielski miły widok i atrakcja turystyczna.

Temat ważny i bardzo aktualny więc warto go przypomnieć i przedstawić także w formie blogowej. Drodzy czytelnicy, przypomnijcie sobie dźwięki lasu i jeziora, z głosami ptaków, ciszą i szumem wiatru, pluskiem fal. Czy te kojące duszę dźwięki są nam na tyle obce, że nie potrafimy docenić ich wartości? Od ponad pół wieku toczy się bezowocna dyskusja o utworzeniu Mazurskiego Parku Narodowego.

Dlaczego tak trudno nam docenić przyrodę? Wydaje się, że w naszej świadomości przeważa przekonanie, że rozwój gospodarczy musi iść w parze z dewastacją środowiska. Lotnisko w Szymanach, choćby było bardzo deficytowe, to traktowane jest jako inwestycja prestiżowa. Podobnych przykładów jest więcej. A park narodowy? To dla wielu tylko fanaberia, coś co hamuje rozwój. Dlatego jest tak dużo głosów sprzeciwu, gdy pojawiają się plany utworzenia parku narodowego. Że park narodowy to owszem, ale gdzie indziej (najlepiej daleką stąd), że park narodowy oznacza dla nas zacofanie gospodarcze, tak jakby turystyka nie była największym przemysłem na świecie, że jakieś tam żabki, motylki i ptaszki nie mogą być ważniejsza od człowieka. Ciągle to słyszymy od ponad 50 lat.

Przypomnijmy sobie historię Wyspy Wielkanocnej. Kiedyś była to zielona oaza, pełna życia. Mieszkańcy, w pogoni za prestiżem, wycięli wszystkie lasy. Zniszczyli swoje środowisko, a wraz z nim własną cywilizację. Czyżbyśmy chcieli powtórzyć ten scenariusz na Mazurach, tylko w mniejszej skali?

Samotna, piękna wyspa na oceanie. Kiedy po raz pierwszy dotarli do niej Polinezyjczycy, to zastali raj na ziemi. W ciepłym klimacie produkcja żywności była łatwa. Było więc dużo czasu wolnego, który można było przeznaczyć na zupełnie coś innego niż podstawowa walka o przetrwanie. Populacja ludzka szybko wzrosła. W szczytowym okresie żyło na tej wyspie około 10 tysięcy ludzi. Życie na wyspie było łatwe, dostatnie i było dużo wolnego czasu. Mieszkańcy kamiennymi siekierkami wykuwali wielkie posągi zwane Moa i transportowali je na brzeg wyspy. Stworzyli nawet własne pismo. Wraz z ludźmi na wyspę przybyły szczury. Ludzie wykarczowali wszystkie lasy palmowe, a szczury zjadając nasiona, utrudniły naturalne i samoistne odnawianie się gajów palmowych. W konsekwencji zabrakło drewna nie tylko do transportu wielkich, kamiennych posągów czy do budowy domów, ale i drewna do budowy łodzi. Mieszkańcy nie mogli więc łowić ryb w ocenianie. Odcięli się od źródła wartościowego pokarmu. A na wylesionej wyspie, w wyniku erozji, spadła żyzność gleby i zaczął się kryzys żywnościowy. Doszło do bratobójczej wojny i upadku całej kultury. Drastycznie spadła liczba ludzi, mieszkających na wyspie. Zapomniane zostało pismo i kultura. Pełna klęska. A wszystko dlatego, że zaniedbano sprawę różnorodności biologicznej i wydolności ekosystemów. Czy my tak samo jesteśmy "dzicy" i nie rozumiemy praw przyrody?

W pogoni za prestiżem zniszczone zostały ekosystemy. Nastąpił spadek produkcji żywności, który doprowadził do głodu i konfliktów między poszczególnymi klanami. Wojna domowa z powodu klęski ekologicznej. W rezultacie wyspa, która kiedyś tętniła życiem, stała się pustkowiem.

Czyżbyśmy chcieli powtórzyć ten scenariusz na Mazurach? Nasze piękne jeziora, torfowiska, rzeki, lasy i łąki są podobnie jak kiedyś lasy palmowe na Wyspie Wielkanocnej – fundamentem naszej gospodarki, zwłaszcza turystyki. Jeśli będziemy kontynuować niezrównoważoną eksploatację tych zasobów, możemy spodziewać się podobnych konsekwencji. Degradacja środowiska, spadek różnorodności biologicznej, a w konsekwencji utrata unikalnej atrakcyjności turystycznej – to wszystko może nas czekać, jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań ochronnych.

Nasze piękne jeziora i lasy to nie tylko krajobraz, to skarbnica różnorodności biologicznej. To między innymi dzięki niej turystyka na Mazurach i na Warmii się rozwija. Czy chcemy, by przyszłe pokolenia mogły podziwiać te piękne krajobrazy? Czy chcemy, by nasze dzieci i wnuki mogły cieszyć się czystym powietrzem i wodą?

Utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego to nie tylko ochrona przyrody, to także inwestycja w przyszłość. To szansa na rozwój zrównoważonej turystyki, która nie tylko przynosi zyski, ale także chroni środowisko. A w konsekwencji nas samych. Nie możemy pozwolić, by krótkowzroczna i populistyczna polityka zniszczyła to, co mamy najcenniejszego. Musimy zrozumieć, że ochrona przyrody to nie jest luksus, to konieczność. To inwestycja w przyszłość naszych dzieci i wnuków.

Zastanówmy się, czy chcemy, aby historia Wyspy Wielkanocnej powtórzyła się na Mazurach i na Warmii. Czy chcemy, by przyszłe pokolenia pamiętały nas jako ludzi, którzy zniszczyli ten piękny region w pogoni za iluzorycznym prestiżem wielkich inwestycji i zabudową linii brzegowej najpiękniejszych jezior?

To nasz wspólny dom. Zależy nam na nim, prawda?

Felieton (nieco zmieniony i dostosowany do wersji tekstowej) w Radiu Olsztyn, wyemitowany 11 grudnia 2024 r.  Zebrane felietony można posłucha tu: https://radioolsztyn.pl/tlumaczymy-swiat-felietony-stanislawa-czachorowskiego/01778309

14.12.2024

Jak zmiany klimatu zmieniają życie w rzekach, jeziorach i torfowiskach - wykład hybrydowy na Noc Biologów 2025


 

Przedstawiam drugą moją propozycję na zbliżającą się Noc Biologów 2025 w Olsztynie. Tym razem będzie to wykład w formie hybrydowej, ze słuchaczami na sali oraz online na platformie MS Teams.

Tytuł wykładu: Jak zmiany klimatu zmieniają życie w rzekach, jeziorach i torfowiskach – przykłady owadów wodnych i państwowego monitoringu środowiska

Prelegenci: Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. UWM , dr Lech Pietrzak

Co będzie na wykładzie?
Czy wiesz, że zmiany klimatu mają duży wpływ na świat owadów wodnych i całe ekosystemy słodkowodne? Chcesz się dowiedzieć czy i jak zmiany klimatu wpływają na bioróżnorodność polskich rzek, jezior i bagien? Czy już są widoczne jakieś zmiany i czy są groźne? Czego możemy spodziewać się w przyszłości? Dowiesz się także, jak małe zwierzęta żyjące w wodzie mogą nam wiele powiedzieć o stanie całego środowiska. Czy ekstremalne zjawiska pogodowe, takie jak susze i powodzie, wpływają na życie organizmów wodnych i jakie są tego długofalowe konsekwencje?

Przedstawimy wyniki badań oraz wyniki państwowego monitoringu środowiska. Pokażemy przykłady z ważkami, rakami i małżami. Dowiesz się z bezpośredniej relacji jak prowadzi się badania terenowe i czy jest to praca z przygodami. Poznasz przykłady z terenowego życia naukowców i studentów. I dlaczego czasem nawet trzcina może sprawić medyczne problemy. Może to być początek Twojej przygody z biologią i hydrobiologią oraz ochroną przyrody.

Zachęcam do przyjścia na wykład z telefonami komórkowymi z dostępem do internetu. Będzie okazja do zadawania pytań w formuje pytanie-odpowiedź (Q&A) oraz dodania swoich komentarzy i refleksji z wykładu.

Chcesz się dowiedzieć jak wygląda praca badacza w terenie i jakie przygody czekają na tych, którzy zdecydują się związać swoje życie z biologią? Tego dowiesz sie na wykładzie.

Termin: 10 stycznia 2025, godz. 9.45-10.30. Miejsce: Olsztyn, Kortowo. Collegium Biologiae, ul. Oczapowskiego 1 a, aula. Lub online na platformie MS Teams.

Wykładowcy:
  • Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof. UWM  –hydrobiolog, zajmujący się biologią owadó1) wodnych, głownie chruścików (Trichoptera), naukowiec i nauczyciel akademicki.
  • Dr Lech Pietrzak – hydrobiolog i ekolog praktyk, prowadzący własną firmę, który na co dzień zajmuje się ekspertyzami przyrodniczymi, monitoringiem środowiska i ochroną przyrody.
Zgłoszenia i rezerwacja miejsc: e-mail: stanislaw.czachorowski@uwm.edu.pl (link do wykładu w wersji online prześlemy po otrzymaniu zgłoszenia).

Udział w wykładzie jest bezpłatny, zarówno w formie stacjonarnej jak i online.

Stanisław Czachorowski

Lecz Pietrzak

10.12.2024

Dzikie pomysły natury czyli jak przyroda inspiruje świat nauki

Znakomita książka, przeczytałem z dużą przyjemnością. Wiele nowych i ciekawych faktów dobrze opowiedzianych. Nie jest łatwo mnie zaskoczyć ciekawostkami biologicznymi, a tu było tych zadziwień wiele. Jest trochę historycznych przykładów ale dużo jest bardzo współczesnych i przyszłościowych. To książka, która łączy w sobie kilka światów: odkryć, nauki, przyrody i filozofii. Opowiada o biomimikrze. Jak ewolucja projektuje najróżniejsze wynalazki, które potem ludzie próbują kopiować? Ewolucja nie ma zdolności przewidywania, jest serią modyfikacji, które przystosowują organizmy do lokalnych zmian i lokalnych warunków. Stąd, z punktu widzenia człowieka, czasami doprowadza do różnych fuszerek. Człowiek może projektować z myślą o przyszłości. Ale z wielkim powodzeniem wykorzystuje pomysły, które już zaistniały w przyrodzie. 

W jaki sposób poznanie biologii niesporczaków (Tartigrada), zwanych niedźwiadkami wodnymi lub mchowymi prosiaczkami, pozwala na projektowanie nowych leków i szczepionek, które nie wymagają lodówki? Ma to duże znaczenie, gdy szczepionki wykorzystywane są w krajach o gorącym klimacie i w miejscach dalekich od prądu i cywilizacji. Lub w jaki sposób wiedza o niezwykłych właściwościach niesporczaków pozwoli człowiekowi podróżować w kosmosie? Tego dowiecie się z Dzikich pomysłów natury Kristy Hamilton.

W jaki sposób poznanie budowy oka homarów pozwoliło zbudować precyzyjne teleskopy podglądające Wszechświat? A czy wiedzieliście, że dziobaki zdolne są do elektrorecepcji, węże odbierają swoimi receptorami podczerwień a ośmiornice światło spolaryzowane? Natomiast pszczoły wykrywają pole elektromagnetyczne. A w jaki sposób pozyskiwać wodę z mgły, nawet na obszarach pustynnych? Podglądanie biomimikry znacząco ułatwia inżynierom wymyślać bardzo przydatne wynalazki. Jest to opowieść o badaniach naukowych, o wynalazkach ale i o przyrodzie. 

Co jeszcze znajdziecie? Na przykład jak podglądając koralowce i za pomocą bakterii można produkować cegły prawie jak betonowe lecz bez emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Albo jak sklejać pod wodą. Tu oczywiście pojawiły się i moje ulubione chruściki. A także omułki. Chirurdzy poszukują kleju do zszywania tkanek po operacji, by nie trzeba było wykonywa inwazyjnego szycia igłą i nicią. Duże bogactwo zastosowań wynalazków inspirowanych biomimikrą.

Jednym słowem fascynująca i dobrze napisana książka. Szukacie prezentu świątecznego? To polecam. Jest napisana językiem bardzo przystępnym, więc nie trzeba doktoratu by czuć przyjemność z lektury i wszystko dobrze rozumieć. I cieszę sie, że Uniwersytet Jagielloński wydaje takie znakomite książki popularnonaukowe. 

Kristy Hamilton, Dzikie pomysły natury. Jak przyroda inspiruje świat nauki. Tłumaczenie Magdalena Rabsztyn-Anioł, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Bo Wiem, Kraków 2024. ISBN 978-83-233-5418-5.

9.12.2024

Szybka moda, szybki śmietnik - rzecz o nadmiarze ubrań i zanieczyszczeniu środowiska

Patchworkowa poszewka na poduszkę, przykład upcyklingu, autorka pracy: Małgorzata Karmasz. Sensowna alternatywa dla kompulsywnej konsumpcji i mody na jednorazowe ubrania.
 

Studenci biotechnologii UWM w Olsztynie w 2024 r. realizują mały projekt, którego celem jest zwrócenie uwagi na nadmiar jednorazowych ubrań. Dorzucam i ja swoje trzy grosze, bo rzecz jest ważna i warta wsparcia.

Pustynię Atakama w Chile często nazywa się największym "cmentarzyskiem" odzieży na świecie. Dlaczego? Bo tam wyrzucana jest odzież. Szacuje się, że rocznie na pustynię Atakama trafia około 39 000 ton niepotrzebnej odzieży. To ogromna ilość ubrań, które zamiast zostać poddane recyklingowi, reusingowi, upcyklingowi, kończą swój żywot na tym niegościnnym terenie. Dlaczego właśnie tam? Bo tani jest transport morski. Chile jest popularnym miejscem docelowym dla używanych ubrań z różnych części świata. Trafiają tam także ubrania, które nigdy nawet do sklepów nie trafiły. Całkiem nowe. Na dodatek brak jest odpowiednich przepisów dotyczących utylizacji odpadów tekstylnych co sprawia, że składowanie ubrań na pustyni jest łatwiejszym i tańszym rozwiązaniem dla wielu firm. Sprzyjają także warunki klimatyczne - suche i gorące warunki panujące na pustyni Atakama sprawiają, że ubrania rozkładają się bardzo wolno. Oczywiście można zadać pytanie, dlaczego produkujemy ubrania by odziewać nimi pustynne piaski i skały?

Rozkładające się ubrania uwalniają szkodliwe substancje do gleby i powietrza, zanieczyszczając środowisko. Produkcja ubrań wymaga ogromnych ilości wody, energii i surowców naturalnych. Wyrzucanie ich na śmietnik jest ogromnym marnotrawstwem. Góry ubrań na pustyni Atakama mają negatywny wpływ na krajobraz i mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt. Ale jest coś ważniejszego - globalny wpływ na klimat i na środowisko. Do produkcji tych niepotrzebnych ubrań zużywamy zasoby wody i energii, emitując do atmosfery gazy cieplarniane.

Co możemy zrobić? Kupujmy mniej ubrań, ale lepszej jakości (świadoma konsumpcja). Przedłużajmy żywotność ubrań, naprawiajmy, przerabiajmy i wymieniajmy się ubraniami (swaping). Wspierajmy zrównoważoną modę, wybierajmy marki, które produkują ubrania w sposób etyczny i ekologiczny. I w końcu działajmy lokalnie, angażujmy się w inicjatywy na rzecz redukcji odpadów tekstylnych w naszych społecznościach.

Jako biolog często zadaję sobie pytanie dlaczego tak sie dzieje. Teraz też zadaje sobie takie pytanie w odniesieniu do nadprodukcji odzieży. Żyjemy w wieku XXI z bogatą technologią ale nasz mózg w ogromny stopniu jest jeszcze z czasów sprzed wielu tysięcy lat, gdy byliśmy jeszcze łowcami-zbieraczami. Głęboko w zakamarkach naszego mózgu, tam gdzie tkwią ślady naszych praprzodków, drzemie pradawny instynkt łowcy-zbieracza. Nasi przodkowie, wędrując po sawannach i lasach, odczuwali ogromną satysfakcję, gdy udawało im się znaleźć obfite źródło pożywienia – stado zwierząt, dziuplę z miodem czy krzak z owocami. To uczucie, związane z zaspokojeniem podstawowej potrzeby przetrwania, było nagradzane wydzielaniem dopaminy, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za odczuwanie przyjemności.

Choć od tamtych czasów minęło wiele tysięcy lat, a my zamieniliśmy dzikie stepy na betonowe i szklane miejskie dżungle, ten pradawny instynkt wciąż w nas drzemie. Kiedy wybieramy się do lasu na grzyby czy jagody, doświadczamy podobnych emocji jak nasi przodkowie, gdy znajdowali pożywienie. Czujemy ekscytację podczas poszukiwań, a znalezienie wymarzonego okazu napawa nas satysfakcją. I też wydziela się w mózgu dopamina. Podobnie jest z wędkarstwem. Kiedyś decydowało o przeżyciu, teraz jest tylko rozrywką, mniej lub bardziej uświadamianą.

W każdym z nas drzemie także kolekcjoner. Zbieranie przedmiotów to zajęcie, które przynosi wiele satysfakcji. Od zbierania pokemonów, przez kolekcjonowanie monet, aż po zbieranie figurek, książek, damskich torebek, butów, sukienek, apaszek – każdy z nas ma jakąś swoją pasję niczym dawny łowca zbierający orzechy. Zbieranie pozwala nam poczuć się wyjątkowo, wyróżnić się z tłumu i zbudować własną tożsamość. No i działa dopamina, jak uzależniający narkotyk. Endorfiny wzmacniają nasze zbierackie zachowania

Specjaliści od marketingu doskonale zdają sobie sprawę z tych naszych pradawnych instynktów i działania ludzkiego mózgu. W okresie przedświątecznym bombardują nas reklamami, które mają wzbudzić w nas chęć posiadania nowych rzeczy. Sklepy kuszą nas promocjami, limitowanymi edycjami i atrakcyjnymi opakowaniami. Wszystko po to, abyśmy poczuli się jak łowcy-zbieracze, którzy właśnie natrafili na prawdziwy skarb, smaczne grzyby, słodkie owoce czy kolonię omułków.

I tak oto, zamiast skupić się na tym, co naprawdę jest ważne w życiu, dajemy się ponieść konsumpcyjnemu szaleństwu. Można byłoby powiedzieć niedoróbka ewolucji. Kupujemy coraz więcej rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy, zasypując swoje domy zbędnymi przedmiotami a pustynię Atakama stertami odzieży. A wszystko to dlatego, że głęboko w nas tkwi pragnienie posiadania, które jest zasilane przez pradawne instynkty. I neuroprzekaźniki w mózgu.

Warto zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście potrzebujemy tyle, ile kupujemy? Może zamiast kupować kolejne gadżety, warto poświęcić więcej czasu na spędzanie czasu z bliskimi (przytulanie się też uwalnia w mózgu endorfiny!) A może uprawianie sportu? To też daje przyjemność i wydzielają się w mózgu endorfiny. Pod choinką cieszy nas prezent i wcale niekoniecznie musi być drogi ani nawet nowy. Ileż to zbędnych zabawek znajdziecie w każdym dziecięcym pokoju? Albo w męskim garażu czy damskiej szafie? Może warto odkryć na nowo radość płynącą z prostych rzeczy, takich jak spacer w parku lub lesie, czytanie książki czy rozmowa z przyjacielem? Lub rękodzieło i wymiana prezentów w postaci rzeczy już używanych ale pięknych i użytecznych. Dzielimy się czasem i uwaga. Rękodzieło wymaga czasu i wysiłku. Pamiętajmy, że szczęście nie tkwi w posiadaniu, ale w byciu. W byciu szczęśliwym z innymi ludźmi.

Nasz instynkt łowcy-zbieracza, choć fascynujący, stał się w erze konsumpcjonizmu naszym największym wrogiem. Pragniemy zdobywać coraz więcej, nie zastanawiając się nad konsekwencjami naszych wyborów. A te konsekwencje są poważne, szczególnie w kontekście produkcji odzieży.

Produkcja ubrań to jeden z najbardziej zasobożernych procesów przemysłowych. Uprawa bawełny, głównego surowca do produkcji tkanin, wymaga ogromnych ilości wody i nawozów sztucznych, co przyczynia się do degradacji gleby i zanieczyszczenia wód. Proces produkcji syntetycznych tkanin, takich jak poliester, jest niezwykle energochłonny i wiąże się z emisją szkodliwych substancji do atmosfery. Barwienie tkanin to kolejny etap, podczas którego do środowiska trafiają toksyczne chemikalia. Z chęcią te procesy przenosimy do Azji czy Afryki, niech tam się trują, a my kupimy już gotowe ubrania. Chyba, że ich nadmiar od razu popłynie na pustynię Atakama. 

Paradoksalnie, wiele ubrań, które trafiają do sklepów, nigdy nie zostanie sprzedanych. Producenci odzieży często zamawiają nadwyżki towarów, aby zabezpieczyć się przed niedoborami. Niestety, nadwyżki te, zamiast trafić do potrzebujących, są niszczone, aby nie obniżały wartości pozostałych produktów. To skandaliczne marnotrawstwo zasobów i dowód na to, jak mało szacunku mamy dla naszej planety. I dla siebie samych.

Na szczęście, coraz więcej osób dostrzega problem związany z nadprodukcją ubrań i szuka alternatyw. Jednym z rozwiązań jest wydłużanie cyklu życia ubrań poprzez ich naprawę, przerabianie i ponowne wykorzystywanie. Coraz popularniejsze stają się również inicjatywy takie jak:

  • Swaping: wymiana ubrań między znajomymi lub podczas specjalnych wydarzeń.
  • Second-handy (pogardliwie zwane szmateksami) to sklepy, w których można znaleźć unikalne ubrania w przystępnych cenach.
  • Wynajem ubrań: coraz więcej firm oferuje możliwość wynajmu ubrań na specjalne okazje.
  • Projekty upcyclingowe: przekształcanie starych ubrań w nowe, unikalne produkty.
Ostatnio mogliśmy takie projekty zobaczyć na Wydziale Sztuki naszego uniwersytetu. Z kolei studenci biotechnologii przygotowali projekt dotyczący swapingu czyli wymiany ubrań między znajomymi.
Czy korzystasz z usług krawca, który szyłby nowe ubranie lub przerabiał stare na nowy, modny fason? Czy sama/sam potrafisz zacerować ubranie? Patchwork to takie cerowanie doprowadzone do perfekcji i artystycznych wyżyn. 

Aby zmienić sytuację, musimy zmienić nasze nawyki zakupowe. Zamiast kupować nowe ubrania co sezon, warto zainwestować w kilka wysokiej jakości ubrań, które posłużą nam przez wiele lat. Szybko zmieniająca się moda skłania nas do częstej wymiany garderoby, a producenci celowo produkują je ze słabych jakościowo surowców, by garderoba szybko się zużywała. Sztuczne postarzanie produktów dotyczy także branży odzieżowej. Powinniśmy również zwracać uwagę na skład tkanin, wybierać produkty wykonane z naturalnych materiałów lub materiałów pochodzących z recyklingu. Wystarczy uważniej czytań metki.

Nasze pragnienie posiadania, zakorzenione w pradawnym instynkcie łowcy-zbieracza, napędza konsumpcjonizm i prowadzi do nadprodukcji ubrań. Konsekwencje tego zjawiska są poważne dla środowiska i dla nas samych. Aby zmienić sytuację, musimy zmienić nasze nawyki i świadomie wybierać ubrania, które będziemy nosić przez długi czas. Jak często kupujesz nowe ubrania? Czy naprawiasz swoje ubrania, czy raczej je wyrzucasz? Czy brałeś/aś udział w swapie ubrań? Jakie zmiany mógłbyś/mogłabyś wprowadzić w swojej garderobie, aby być bardziej zrównoważonym/ą?

Zastanawiasz się, co jako pojedyncza osoba możesz zrobić, aby przyczynić się do bardziej zrównoważonej mody? Nawet niewielkie zmiany w naszych nawykach zakupowych i użytkowania ubrań mogą mieć ogromny wpływ na środowisko. Powtórzę kolejny raz, kupuj świadomie (wiedząc o dopaminie we własnym mózgu) i preferuj jakość ponad ilość. Zamiast kupować tanie ubrania, które szybko się zniszczą, zainwestuj w kilka wysokiej jakości elementów garderoby, które posłużą przez wiele sezonów. Nie daj się kierować modą producentów jednorazowej odzieży, narzucaj swoją modę rozsądku środowiskowego. Nie z biedy lecz właśnie z dużej świadomości zachodzących procesów. Sprawdzaj skład ubrań - wybieraj ubrania wykonane z naturalnych materiałów, takich jak bawełna organiczna, len czy wełna, lub z materiałów pochodzących z recyklingu. Wspieraj lokalnych projektantów i producentów (zmniejszasz konieczność dalekiego transportu i wynikającej z tego emisji gazów cieplarnianych). Kupując ubrania od lokalnych twórców, wspierasz zrównoważoną produkcję i unikalny design. 

Zamiast wyrzucać ubrania z małymi uszkodzeniami, naucz się je naprawiać lub skorzystaj z usług krawca. Lub poszukaj osób podobnie myślących. Będzie okazja do wspólnych spotkań. Jesteśmy gatunkiem społecznym i lubimy pracować w obecności innych osób. Daj drugie życie starym ubraniom, przerabiając je na coś nowego. Lub wykorzystaj do patchworku i innych upcyklingowych działań. Przestrzegaj zaleceń na metkach, aby ubrania służyły jak najdłużej. Wymieniaj się i dziel, do tego służą na przykład swap party. Organizuj lub uczestnicz w wymianach ubrań ze znajomymi. Kluczowym jest zaufanie, dlatego udaje sie wśród znajomych. Nie będzie ubrań brudnych lub zawszonych. Odkryj bogactwo second-handów (lepsze nazwy to Tani Armani), gdzie znajdziesz unikalne ubrania w atrakcyjnych cenach. Dołącz do grup wymiany ubrań w mediach społecznościowych. Czytaj o zrównoważonej modzie, poznawaj marki, które działają etycznie. Podziel się swoją wiedzą z innymi i zachęcaj ich do bardziej świadomych wyborów.

Dlaczego to ważne? Powtórzę ponownie, po pierwsze to ochrona środowiska, naszego środowiska, w którym żyjemy. Zrównoważone wykorzystywanie odzieży pozwala zmniejszyć zużycie wody, energii i chemikaliów związanych z produkcją nowych ubrań. Ponadto jest to zmniejszenie ilości odpadów - wydłużając życie ubrań, ograniczasz ilość tekstyliów trafiających na wysypiska. Kupując ubrania od lokalnych producentów, wspierasz swoją społeczność. Im więcej osób będzie świadomych wpływu swoich wyborów na środowisko, tym większa szansa na pozytywne zmiany w przemyśle modowym.

Pamiętaj, że każda, nawet najmniejsza zmiana, ma znaczenie. Razem możemy stworzyć modę, która będzie zarówno stylowa, jak i zrównoważona. A jak Cię widzą (w ubraniu), tak Cię piszą. Może tym razem będzie to dostrzeżenie środowiskowego rozsądku i wiedzy o zachodzących procesach globalnych i lokalnych. 

Na koniec trochę statystyki. Liczby skutecznie przemawiają. Przemysł odzieżowy jest jednym z najbardziej zasobożernych sektorów gospodarki. Rocznie produkuje się około 80 miliardów nowych sztuk odzieży. To oznacza, że co sekundę wyprodukowanych zostaje 1000 nowych ubrań. Produkcja jednej pary jeansów wymaga około 10 000 litrów wody. Uprawa bawełny, głównego surowca do produkcji odzieży, pochłania około 20% globalnego zużycia pestycydów i 10% wszystkich środków owadobójczych. Produkcja odzieży odpowiada za około 10% globalnej emisji gazów cieplarnianych.
Szacuje się, że co sekundę wyrzucanych jest około 80 ton ubrań. Syntetyczne tkaniny, takie jak poliester, podczas prania uwalniają mikrowłókna (mikroplastik), które zanieczyszczają oceany i przedostają się do łańcucha pokarmowego.

Co te liczby oznaczają? Ilustrują duże zużycie zasobów naturalnych. Produkcja odzieży wymaga ogromnych ilości wody, ziemi i energii. A towarzyszy temu emisja szkodliwych substancji do powietrza i wody. Ogromna ilość ubrań jest wyrzucana, zanim zdąży się zużyć, co stanowi ogromne marnotrawstwo. Znajomość tych danych pozwala nam zrozumieć skalę problemu i uświadomić sobie, jak nasze wybory zakupowe wpływają na środowisko. Im więcej wiemy, tym bardziej świadomie możemy podejmować decyzje.

Żyjemy w czasach, gdy wszystko przyspiesza. Informacje rozprzestrzeniają się błyskawicznie, technologie rozwijają się w zawrotnym tempie, a my sami gonimy za coraz to nowymi trendami. Dotyczy to również mody. Szybka moda, polegająca na produkcji tanich ubrań inspirowanych najnowszymi kolekcjami, stała się nieodłączną częścią naszej codzienności. Niestety, ta błyskawiczna moda ma swoją ciemną stronę. Szybka moda, szybki śmietnik. Mit nieustannego wzrostu i rosnącej konsumpcji jest dla społeczeństwa globalnego po prostu zabójczy.

Zaledwie kilka sezonów temu ubranie, które było na topie, dziś leży zapomniane na dnie szafy. A co się z nim dzieje dalej? Najczęściej trafia na śmietnik, gdzie rozkłada się przez setki lat, zanieczyszczając środowisko. Ta nadprodukcja ubrań, które szybko tracą na wartości, ma katastrofalne skutki dla naszej planety. A co z tymi wszystkimi ubraniami, które lądują na wysypiskach? Syntetyczne tkaniny, takie jak poliester, rozkładają się setki lat, uwalniając przy tym mikroplastiki, które zanieczyszczają glebę, wodę i przedostają się do organizmów żywych. Bawełna, choć naturalna, również nie rozkłada się szybko, zwłaszcza gdy jest zmieszana z innymi materiałami. Producenci odzieży również muszą wziąć odpowiedzialność za swoje działania. Powinni inwestować w bardziej zrównoważone technologie produkcji, wykorzystywać materiały pochodzące z recyklingu oraz wydłużać żywotność swoich produktów. A co ich do tego może skłonić? My, konsumenci.

Zmiana naszych nawyków zakupowych jest kluczowa. Coraz więcej osób dostrzega problem związany z nadprodukcją ubrań i szuka alternatyw. Powstają marki, które stawiają na etyczne produkcję i zrównoważone materiały. Konsumenci coraz częściej wybierają świadomie, zwracając uwagę na pochodzenie ubrań i ich wpływ na środowisko.

Zmiana naszych nawyków zakupowych może przyczynić się do stworzenia bardziej zrównoważonej przyszłości. Moda nie musi oznaczać marnowania. Możemy połączyć styl z ochroną środowiska i stworzyć modę, która nie będzie kosztowała nas naszej planety. Bądź zmianą, której pragniesz w świecie.

Cieszę się, że studenci w swoim projekcie z ochrony środowiska skierowali uwagę na problem nadmiaru produkowanej odzieży i chcą coś zmienić. Jeszcze jeden mały krok i ważne poczucie sprawstwa.

6.12.2024

Łączenie kropek czyli szukanie sensu i prostoty w biologii – stawonogi

Muzeum przyrodnicze w Pradze.
 

Są zeszyty gładkie (dobre do rysowania), są zeszyty w linie (ułatwiają pisanie), są w kratkę (dobre do arytmetyki) i są zeszyty w... kropki. To przede wszystkim dla rozwoju kreatywności. Łatwo w nich pisać, liczyć, rysować i tworzyć schematy oraz rysnotki. Linie pionowe i poziome nie ograniczają w kreatywnym myśleniu. A dyskretne kropki ułatwiają zachowania proporcji i jakichś ram myślowych.

A pamiętacie może proste szkolne rebusy z kropkami, które trzeba połączyć? Na początku widać chaos, ot jakieś kropki bez ładu i składu. Lecz jeśli je poprawnie połączyć linią, to wyłania się jakiś rysunek. Jakaś sensowna całość. Z wiedzą przyrodniczą jest podobne, z chaosu wielu informacji, w miarę postępującej nauki, w miarę gromadzenia faktów i ich rozumienia, uzyskujemy logiczny obraz świata żywego. Wbrew pozorom biologia nie jest nauką pamięciową. Zjawiska w przyrodzie są ze sobą logicznie połączone, jak części jednego mechanizmu. Dwoma, niezwykle ważnymi teoriami, które porządkują pozorny chaos zjawiska życia jest teoria ewolucji i ekologia.

W czasie Nocy Biologów 2025 zapraszam do Katedry Zoologii na warsztaty poświęcone budowie aparatów gębowych i odnóży stawonogów. Tytułowe łączenie kropek to szukanie sensu i prostoty w biologii na przykładzie ewolucji i budowy stawonogów. Nawet z pozoru trudne zjawiska i procesy w biologii można przedstawić w prosty sposób, by zrozumieć ich sens i łatwiej zapamiętać różnorodne fakty, np. dotyczące budowy stawonogów. 

Jak zjeść innych a samemu nie dać się zjeść? Dlaczego w świecie mikroorganizmów powstały kolonie i dlaczego powstały zwierzęta wielokomórkowe? Jak to wpłynęło na ekosystemy Ziemi? Jak powstawały i dlaczego tak a nie inaczej wyglądają narządy gębowe u stawonogów, w porównaniu do jamochłonów, skąposzczetów, nicieni i płazińców? Czy bezkręgowce mają swoje sztućce, pomagające im w jedzeniu?  Część warsztatową poprzedzi krótkie wprowadzenie teoretyczne, swoista podpowiedź, jak łączyć różne biologiczne „kropki”.

Co będą robili uczestnicy warsztatów: 

1. Wezmą udział w małym eksperymencie z jedzeniem ptasiego mleczka i jabłek – by zilustrować ekologiczne wyzwania i ewolucyjne uwarunkowania podbierania pokarmu i budowy aparatów gębowych u stawonogów. 

2. Porównają segmenty ciała i odnóża u skorupiaków, owadów, i pajęczaków. 

3. Wypreparują aparat gębowy i odnóża owada.

Miejsce: Płac Łódzki 3, sala 316. Termin: 10 stycznia 2025 r, piątek, w godzinach: 11.00-11.50

Liczba miejsc ograniczona: jedna klasa do 30 uczniów.

Zgłoszenia przez e-mail: stanislaw.czachorowski@uwm.edu.pl

4.12.2024

Felieton o zbiorniku wodnym w miejskim parku

Zbiornik wodny w Parku im. Kusocińskiego, maj 2013 r.

W prasie lokalnej przez krótka chwilę rozgorzała dyskusja na temat małego, wysychającego zbiornika w miejskim parku, w Olsztynie. Można pomyśleć, że to mały problem ale jednocześnie wielka lekcja. Bo za pomocą jednego szczegółu, niczym w chasydzkiej opowieści, napiszę o prawach ogólnych i powszechniejszych zjawiskach. Jest to poszerzona wersja radiowego felieton o zbiorniku w Parku im. Kusocińskiego w Olsztynie. Ale jest to jednocześnie opowieść o nas samych i naszych działaniach w obliczu globalnych zmian klimatu.

Olsztyn, miasto zieleni i jezior, boryka się z problemem, który wydaje się być marginalny, jednostokowy. Na osiedlu, między dużymi blokami mieszkalnymi, w dolince znajduje się park im. Kusocińskiego. To miejsce, na początku puste i zaniedbane, przez lata zapełniła się zielenią, urosły drzewa a mieszkańcy potraktowali jako ważną enklawę przyrodnicza. Od lat było oazą spokoju dla mieszkańców, miejscem odpoczynku i rekreacji a jednocześnie miejscem życia dzikiej, miejskiej przyrody.

I ci mieszkańcy teraz alarmują, że zbiornik stopniowo wysycha i traci wodę (czytaj więcej
Wysycha staw w olsztyńskim parku. ZDZiT nie reaguje, choć mógłby temu zaradzić). Zginie więc przyroda i zniknie miejsce umilające spacery i wypoczynek w parku. Urzędnicy, rozkładają ręce, wskazują, że wysychanie to procesy naturalne. Że nic się nie zepsuło, więc nie ma powodu do aktywnych działań. Rzeczywiście, wraz z globalnym ociepleniem, wzrostem temperatury, dłuższymi okresami ciepłymi i zwiększone parowaniem, nie tylko w Olsztynie obserwujemy wysychanie wielu małych zbiorników wodnych w naszym regionie, w całej Polsce i nawet na świecie. Jednak czy to oznacza, że należy bezczynnie przyglądać się temu procesowi? Że to siła wyższa i nic nie warto z tym robić?

Świat powoli przygotowuje się na skutki zmian klimatu i próbuje łagodzić niektóre, wynikające z tego zjawiska. Także i w Olsztynie podejmowane są działania, mające na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom globalnego ocieplenia, w tym narastającej suszy i lokalnych podtopień i powodzi, wynikających z nawalnych deszczy.

Tak więc Olsztyn dysponuje znacznymi środkami na inwestycje, związane z gospodarką wodną. Planowane jest wybudowanie nowych zbiorników retencyjnych, które mają zbierać wodę i pomóc w przeciwdziałaniu skutkom suszy i powodzi. To z pewnością potrzebne i słuszne działania, ale czy jedyne możliwe? Dlaczego nie spróbować naprawić tego, co już mamy? Zbiornik w Parku im. Kusocińskiego to nie tylko element krajobrazu, ale także ważny element lokalnego ekosystemu o konkretnych działaniach, związanych z małą retencją wody. to nie tylko siedlisko wielu gatunków roślin i zwierząt.

Zamiast budować nowe zbiorniki, można by przecież zoptymalizować istniejącą infrastrukturę. Poprzez odpowiednie modyfikacje systemu odprowadzania wód opadowych, można by zasilać wysychający zbiornik. Woda po deszczu, zamiast szybko odpływać kanalizacją burzową do rzeki, mogłaby dłużej pozostawać na miejscu, nie tylko w glebie ale i takich małych zbiornikach już istniejących. Ten zbiornik już jest, nie trzeba go budować. Wystarczy odpowiednio wykorzystać. To rozwiązanie byłoby nie tylko tańsze, ale także bardziej przyjazne dla środowiska przyrodniczego. I dla ludzi.

Czyli są pieniądze i miasto będzie budowało nowe zbiorniki, które będą przechwytywały wodę, którą można wykorzystać do różnych celów, a jednocześnie będą chroniły przed ulewnymi deszczami i wynikającymi z tego powodziami. Bo jeśli wodę na dłużej zatrzymamy na miejscu to w rzekach nie będą się tworzyły niszczące fale powodziowe. Czy zamiast naprawiać i modyfikować to, co już jest, będziemy jedynie budowali nowe? Bo są na to pieniądze? Czyli potrafimy zbudować coś od początku w nowym miejscu, ale starego nie potrafimy zmodyfikować, naprawić czy usprawnić? To zupełnie tak jakbyśmy potrafili ubrania tylko kupować, a nie potrafili naprawić zepsutego, czy przerobić starego ubrania na nowe. Trochę przeszyć i byłoby nowe. 

Są pieniądze, jest potrzeba. Czego brakuje? Brakuje umiejętności wykorzystania kapitału ludzkiego i wiedzy. Brakuje kreatywności. Nie tylko urzędnicy, ale większość z nas wobec globalnych zmian i nowych sytuacji wykorzystuje stare wzorce, stare rytuały. Poruszamy się w głębokich koleinach myślowych, z których strasznie trudni się wydostać.

Problem zbiornika w Parku im. Kusocińskiego to jedynie wierzchołek góry lodowej. W obliczu zmian klimatycznych musimy nauczyć się myśleć w sposób bardziej całościowy i długofalowy. Zamiast budować od podstaw, mądrzej jest skupić się na optymalizacji istniejących rozwiązań. To wymaga od nas kreatywności, umiejętności adaptacji i współpracy specjalistów z różnych dziedzin wiedzy. Deficytowa okazuje się kompetencja współpracy.

Wysychający zbiornik w Olsztynie jest sygnałem alarmowym. Pokazuje nam, że nasze podejście do gospodarki wodnej wymaga zmian. Musimy przestać traktować wodę jako coś oczywistego i zacząć ją cenić oraz chronić. Każdy, nawet najmniejszy zbiornik wodny, ma znaczenie dla całego ekosystemu. Zadbajmy więc i o ten zbiornik w miejskim parku. A podobnych jest dużo więcej. 

Podsumowując, rozwiązanie problemu wysychającego zbiornika w Olsztynie wymaga kompleksowego podejścia, które uwzględnia zarówno aspekty techniczne, jak i społeczne. Poprzez wykorzystanie wiedzy i umiejętności ekspertów oraz zaangażowanie lokalnej społeczności, możemy stworzyć zrównoważone rozwiązania, które przyniosą korzyści zarówno środowisku, jak i mieszkańcom Olsztyna.

Potencjał naukowy uniwersytetu może być wykorzystany do opracowania innowacyjnych rozwiązań, które przyczynią się do poprawy jakości życia mieszkańców. W małej i dużej skali. Wszystko jest już pod ręką, wystarczy tylko wykorzystać. 

Poszerzona i tekstowa wersja felietonu dla Radia Olsztyn. Zebrane felietony radiowe są tu: https://radioolsztyn.pl/tlumaczymy-swiat-felietony-stanislawa-czachorowskiego/01778309. Można je usłyszeć w każdą środę ok. 9.40.

1.12.2024

Opowieści do rysunku z dyskretnymi, biologicznymi kontekstami oraz dygresją o GenAI




Gdzie nie spojrzeć to trwa dyskusja o generatywnej, sztucznej inteligencji. Jedni są za, inni przeciw. A nieliczni sprawdzają w praktyce do czego może się przydać. Bo skoro jest narzędzie to warto sprawdzić do czego rzeczywiście się nadaje i czy warto nauczyć się nim posługiwać. 

W każdym z nas zostaje coś z dziecka. I dlatego lubimy rysować. W dzieciństwie rysowałem dużo, w zeszytach i na kartce. Ołówkiem i kredkami. Teraz mam niewiele okazji. Jedna z nich zdarzyła się kilka lat temu w Miejskim Ośrodku Kultury. Na zdjęciu wyżej ilustracja do bajki o Czerwonym Kapturku. Z mocnymi biologicznymi podtekstami. Uważni te konteksty wypatrzą. I może opowiedzą o tym, co zauważyli? Zadanie tylko dla spostrzegawczych. Ileż to ciekawych opowieści ilustrować może ten rysunek?

Ileż to razy, zwłaszcza w szkole, trzeba było interpretować ilustrację czy tekst? Co autor miał na myśli? I jak zinterpretować ten rysunek, wyżej zamieszczony? Narysowałem niebieskie modraszki, fioletową oleicę, niebieskiego żuka gnojarza, jakieś muchy, komara lub muchę końską, obok zwierzęce odchody, dżdżownicę. Jest łąka - podszyt (niebieskie przylaszczki i coś kwitnącego na żółto, obok trawy), oczywiście duży szary wilk, drzewa iglaste. Nad wilkiem jakiś owad, to może miał być komar lub mucha końska? Już nie pamiętam. A skoro autor nie pamięta to jak ma interpretator odgadnąć co autor miał na mysli? Może jedynie napisać jak on to odbiera. Napisze, to co widzi, to co dostrzega, przez pryzmat własnego doświadczenia i własnej wiedzy. Zobaczy więc nie tylko wkład autora ale i własny sposób patrzenia na świat. 

O czym tu można opowiedzieć? Jako biolog opowiedziałbym o roli drapieżników w ekosystemach, o warstwowości lasu, o dżdżownicach rozkładających martwą materię i ich roli w glebie, o żukach gnojarzach i muchach odżywiających się odchodami, o modraszkach i myrmekofilii, o hiperpasożytnictwie oleicy, o klimacie i pogodzie. I jeszcze wielu innych procesach, zachodzących w przyrodzie. Każdy szczegół byłby pretekstem i inspiracją do opowieści o tym, czego nie widać (np. nie widać Czerwonego Kapturka - czy już zjedzony czy jeszcze nie spotkał się z wilkiem?). Nawet o tym, czego ja, jako autor rysunku, nie zawarłem celowo na ilustracji. Można by oczywiście powiedzieć całkiem nową, przyrodniczą wersję bajki o Czerwonym Kapturku. 

A jak z interpretacją rysunku i tworzeniem opowieści poradziłaby sobie sztuczna inteligencja? Co tu dywagować, najlepiej sprawdzić. A jak poradzili by sobie inni, uczniowie, dorośli, przyrodnicy, humaniści, inżynierowie? W nawiązaniu czy to do przyrody (biologii) czy to literatury? Nie wszystko jest na rysunku. Interpretacja i budowa opowieści zależy od własnych zasobów i tego, co już się wie, co potrafi dostrzec.

Jak poradził sobie z interpretacją rysunku Copilot? Poprosiłem o interpretację rysunku oraz o napisanie opowieści do tego rysunku.

"Rysunek przedstawia wilka w lesie. Wilk jest narysowany w kolorze szarym z czarnymi konturami, ma duże oczy i otwarte usta z widocznymi zębami. Wokół wilka znajdują się różne owady, takie jak niebieskie motyle, czarne muchy i fioletowy chrząszcz. Na ziemi widać czerwonego robaka. W tle znajdują się dwa drzewa iglaste, a na niebie świeci słońce i unoszą się chmury. W prawym dolnym rogu znajduje się podpis "Staś lat 5"." [ewidentnie nie odczytał poprawnie liczby 59, reszta zaskakująco poprawnie. Nie dostrzegł autoironii autora, co do swojego wieku. Przecież Staś może mieć tylko lat 5 a nie pięćdziesiąt parę]

Opowieść:

W pewnym lesie, gdzie słońce zawsze świeciło jasno, a chmury leniwie płynęły po niebie, żył sobie wilk o imieniu Szary. Szary był bardzo ciekawskim wilkiem, który uwielbiał odkrywać tajemnice lasu. Pewnego dnia, podczas jednej ze swoich wędrówek, natknął się na grupę kolorowych owadów. Niebieskie motyle tańczyły w powietrzu, a fioletowy chrząszcz z żółtym rogiem [błędnie zinterpretował żółtą plamę, miał to być kwiat, ale Copilot połączył z chrząszczem oleicą] wspinał się po źdźble trawy. Szary z zaciekawieniem obserwował ich ruchy, zastanawiając się, jakie mają sekrety.

W tym samym czasie, na ziemi pełzał czerwony robak, który starał się unikać wzroku wilka. Szary jednak nie miał złych zamiarów. Chciał tylko poznać nowych przyjaciół i dowiedzieć się więcej o ich życiu. Zbliżył się ostrożnie, aby nie przestraszyć owadów. Motyle, muchy i chrząszcz z początku byli nieufni, ale szybko zrozumieli, że Szary jest przyjazny.

Od tego dnia Szary często odwiedzał swoich nowych przyjaciół. Razem odkrywali zakamarki lasu, bawili się w chowanego i opowiadali sobie historie o swoich przygodach. Szary nauczył się, że nawet najmniejsze stworzenia mogą być wspaniałymi towarzyszami i że przyjaźń można znaleźć w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.

Zaskakująco spójna opowieść. Tego typu opowieści widywałem w różnych bajkach dla dzieci, w papierowych książkach. Nie trzeba pisać promptu tylko przesłać własny rysunek. Nie wszystko jednak zostało poprawnie odczytane, poprosiłem o korektę, ze wskazaniem na żuka gnojarza i dżdżownicę. Oto nowsza wersja:

W pewnym lesie, gdzie słońce zawsze świeciło jasno, a chmury leniwie płynęły po niebie, żył sobie wilk o imieniu Szary. Szary był bardzo ciekawskim wilkiem, który uwielbiał odkrywać tajemnice lasu. Pewnego dnia, podczas jednej ze swoich wędrówek, natknął się na grupę kolorowych owadów. Niebieskie motyle tańczyły w powietrzu, a żuk gnojarz z żółtym rogiem [moja nieprecyzyjna sugestia sprawiła, że algorytm przyporządkował nazwę żuka gnojarza do fioletowej oleicy] wspinał się po źdźble trawy. Szary z zaciekawieniem obserwował ich ruchy, zastanawiając się, jakie mają sekrety.

W tym samym czasie, na ziemi pełzała dżdżownica [tu już pełne porozumienie i poprawna korekta z czerwonego robaka na dżdżownice], która starała się unikać wzroku wilka. Szary jednak nie miał złych zamiarów. Chciał tylko poznać nowych przyjaciół i dowiedzieć się więcej o ich życiu. Zbliżył się ostrożnie, aby nie przestraszyć owadów. Motyle, muchy, żuk gnojarz i dżdżownica z początku byli nieufni, ale szybko zrozumieli, że Szary jest przyjazny.

Od tego dnia Szary często odwiedzał swoich nowych przyjaciół. Razem odkrywali zakamarki lasu, bawili się w chowanego i opowiadali sobie historie o swoich przygodach. Szary nauczył się, że nawet najmniejsze stworzenia mogą być wspaniałymi towarzyszami i że przyjaźń można znaleźć w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.

Żuk gnojarz i dżdżownica odegrali ważną rolę w obiegu materii w lesie. Żuk gnojarz pomagał w rozkładzie odchodów zwierząt, co przyczyniało się do użyźniania gleby, a dżdżownica przetwarzała martwą materię organiczną, tworząc próchnicę, która była niezbędna dla zdrowia roślin. Dzięki nim las był pełen życia i harmonii.

Kolejna poprawka, ze wskazaniem na bajkę o Czerwonym Kapturku (tego elementu nie było na rysunku, a było w moich intencjach, gdy rysowałem):

W pewnym lesie, gdzie słońce zawsze świeciło jasno, a chmury leniwie płynęły po niebie, żyła sobie dziewczynka o imieniu Czerwony Kapturek. Pewnego dnia, jej mama poprosiła ją, aby zaniosła koszyk pełen smakołyków do babci, która mieszkała na drugim końcu lasu. Czerwony Kapturek, ubrana w swoją charakterystyczną czerwoną pelerynę, wyruszyła w drogę.

Podczas swojej wędrówki, Czerwony Kapturek natknęła się na grupę kolorowych owadów. Niebieskie motyle tańczyły w powietrzu, a żuk gnojarz z żółtym rogiem wspinał się po źdźble trawy. Na ziemi pełzała dżdżownica, która starała się unikać wzroku dziewczynki. Czerwony Kapturek z zaciekawieniem obserwowała ich ruchy, zastanawiając się, jakie mają sekrety.

Nagle, zza drzewa wyłonił się wilk o imieniu Szary. Szary był bardzo ciekawskim wilkiem, który uwielbiał odkrywać tajemnice lasu. Zbliżył się ostrożnie, aby nie przestraszyć owadów. Motyle, muchy, żuk gnojarz i dżdżownica z początku byli nieufni, ale szybko zrozumieli, że Szary jest przyjazny.

Czerwony Kapturek, widząc przyjazne zachowanie wilka, postanowiła się do niego przyłączyć. Razem odkrywali zakamarki lasu, bawili się w chowanego i opowiadali sobie historie o swoich przygodach. Szary nauczył się, że nawet najmniejsze stworzenia mogą być wspaniałymi towarzyszami i że przyjaźń można znaleźć w najbardziej nieoczekiwanych miejscach.

Żuk gnojarz i dżdżownica odegrali ważną rolę w obiegu materii w lesie. Żuk gnojarz pomagał w rozkładzie odchodów zwierząt, co przyczyniało się do użyźniania gleby, a dżdżownica przetwarzała martwą materię organiczną, tworząc próchnicę, która była niezbędna dla zdrowia roślin. Dzięki nim las był pełen życia i harmonii.

Czerwony Kapturek dotarła w końcu do domu babci, gdzie opowiedziała jej o swoich nowych przyjaciołach i przygodach. Babcia była zachwycona i podziękowała Czerwonemu Kapturkowi za smakołyki. Od tego dnia, Czerwony Kapturek, Szary wilk i ich owadzi przyjaciele często spotykali się, aby wspólnie odkrywać tajemnice lasu i cieszyć się swoją przyjaźnią.

Wniosek jest taki, że AI dobrze sobie radzi z pisaniem prostych tekstów. Powstała spójna językowo krótka bajka. Ważniejszym wnioskiem jest to, że prompt ma znaczenie. Jak również kolejne sugestie i polecenia, powstające w toku tego swoistego dialogu. Żeby powstało coś wartościowszego, trzeba włożyć więcej wysiłku i więcej czasu. A jak z takim samym zadaniem poradził sobie Gemini? Lepiej została dokonana analiza rysunku z rozpoznaniem dżdżownicy oraz powstała nowa, ładniejsza ilustracja:

Analiza rysunku i propozycja opowiadania

Co widzimy na rysunku?

Rysunek przedstawia leśną scenkę. Dominującą postacią jest wilk, który wydaje się być dość duży i ma szeroko otwartą paszczę. Wokół niego widzimy różne elementy:

  • Słońce i chmury: Sugerują ładną pogodę.
  • Drzewa: Wysokie, smukłe drzewa, prawdopodobnie świerki, tworzą leśny krajobraz.
  • Roślinność: Trawa, kwiaty, a także owady (motyle, chrząszcze i dżdżownica) uzupełniają leśną scenerię.

Co może oznaczać ten rysunek?

Interpretacja rysunku jest zawsze subiektywna i zależy od wielu czynników, takich jak wiek autora, jego doświadczenia, czy kontekst, w którym rysunek powstał. Jednak możemy zaproponować kilka możliwych interpretacji:

  • Wilk jako symbol siły i dzikości: Wilk często jest postrzegany jako symbol siły, dzikości i wolności. W tym rysunku może on reprezentować te cechy.
  • Leśna sceneria jako symbol bezpieczeństwa: Las może być postrzegany jako miejsce bezpieczne i spokojne, gdzie można się schować i odpocząć.
  • Owady jako symbol małych rzeczy: Owady mogą symbolizować małe, często niezauważalne rzeczy, które jednak tworzą bogactwo i różnorodność świata.

[inny zupełnie styl, bo wiele zależy od typu AI. Nie zapominając także o propmcie i jakości wpisywanych pytań i  poleceń]

Propozycja opowiadania:

Tytuł: Wilczy odpoczynek

Staszek był dzielnym wilkiem [na ogół AI sztampowo nazywa wilka Szarym, od koloru sierści. A tu wykorzystał imię autora, które pojawiło się na rysunku. Oryginalnie.], który mieszkał w głębokim lesie. Pewnego słonecznego dnia, po długim polowaniu, postanowił odpocząć na polanie. Usiadł pod wielkim świerkiem i zaczął obserwować otoczenie. Słońce przyjemnie grzało, a delikatny wiatr kołysał gałęziami drzew.

Wokoło było pełno życia. Motyle tańczyły w powietrzu, chrząszcze buszowały w trawie, a dżdżownica leniwie przeciągała się po ziemi. Staszek zamyślił się, patrząc na te małe stworzenia. Choć były takie różne, wszystkie żyły w harmonii.

Nagle usłyszał szelest liści. To był tylko mały zajączek, który przestraszył się wilka i szybko uciekł [pojawił się zajączek nieobecny na rysunku]. Staszek uśmiechnął się. Nie miał ochoty na polowanie. Czuł się szczęśliwy, obserwując piękno natury.

Inne możliwe interpretacje i kierunki opowiadania:

  • Wilk jako samotnik: Można napisać opowiadanie o wilku, który choć jest silny, czuje się samotny i pragnie towarzystwa.
  • Wilk jako opiekun: Wilk może być przedstawiony jako opiekun lasu, który chroni wszystkie zwierzęta żyjące w jego terytorium.
  • Leśna przygoda: Można stworzyć przygodową historię, w której wilk wyrusza na poszukiwanie czegoś ważnego, a po drodze spotyka różne zwierzęta i przeżywa wiele przygód.

Ważne: Pamiętaj, że to tylko propozycje. Najlepszą interpretację rysunku stworzysz Ty sam, kierując się własną intuicją i wyobraźnią.

Chcesz, żebym stworzył jeszcze inne opowiadanie, oparte na innym aspekcie rysunku?

Grafika dołączona do opowiadania.

Po wskazaniu na powiązanie z bajką o Czerownym Kapturku (dołączona nowa grafika, wygenerowana przez Gemini), powstał taki tekst:

W głębi lasu, gdzie słońce prześwitowało przez gęste gałęzie drzew, mieszkał wilk o imieniu Szary. Był to duży, silny wilk, ale miał też dobre serce. Pewnego dnia, gdy Szary [Gemini powrócił w koleiny sztampy z imieniem "Szary"] spacerował po lesie, usłyszał cichy płacz. Z ciekawością podążył za dźwiękiem i natknął się na małą dziewczynkę, która zgubiła drogę.

Dziewczynka miała na sobie czerwoną kapturkę [błąd językowy, powinno być czerwony kapturek. Teksty AI zawsze trzeba sprawdzać], więc Szary nazwał ją Czerwonym Kapturkiem. Była przestraszona i wyczerpana, więc Szary postanowił jej pomóc. Zaprowadził ją do swojej jaskini, gdzie dał jej ciepłe jedzenie i schronienie.

Czerwony Kapturek była początkowo przestraszona, ale Szary był łagodny i przyjazny. Opowiedział jej o lesie i jego mieszkańcach, a Czerwony Kapturek opowiedziała mu o swoim domu i rodzinie. Z czasem zaczęły [niepoprawna forma, imię Szary wskazuje przecież na płeć męską] się przyjaźnić.

Następnego dnia Szary odprowadził Czerwonego Kapturka do jej domu. Była szczęśliwa, że wróciła do domu, ale też smutna, że musi pożegnać się z Szarym. Obiecali sobie, że będą się odwiedzać, a Szary powiedział, że zawsze będzie jej przyjacielem.

Czerwony Kapturek wróciła do domu i opowiedziała swojej babci o przygodzie z wilkiem. Babcia była zaskoczona, ale też szczęśliwa, że jej wnuczka jest bezpieczna. Od tego dnia Czerwony Kapturek i Szary byli przyjaciółmi na zawsze.


Te drobne błędy językowe łatwo poprawić. Dla swojego dziecka kiedyś kupowałem papierowe książki z prostymi bajkami. I ilustracje i teksty były w podobnym stylu. Tak więc napisanie książki dla dzieci z wykorzystaniem asystenta AI byłoby łatwe. Potrzebne byłyby tylko pomysły do bajek. O te, wbrew pozorom, najtrudniej. GenAI dopracuje językowo i graficznie, ale musi być sensowny "wsad". Takie narzędzia mogą być pomocne w wielu pracach. O ile umie się z nich korzystać. Efekty szybko powstają, potrzeba zaledwie kilkudziesięciu sekund lub kilku minut (nie licząc naszego czasu na wymyślanie, czytanie i kolejne instrukcje). A ja Gemini poprosiłem o wersję trzecią, dodając polecenie uwzględnienia dżdżownicy i żuka gnojarza (wygenerowana została także nowa, kolejna grafika):

W głębi lasu, gdzie słońce prześwitowało [błąd literowy, językowy] przez gęste gałęzie drzew, mieszkał wilk o imieniu Szary. Był to duży, silny wilk, ale miał też dobre serce. Pewnego dnia, gdy Szary spacerował po lesie, usłyszał cichy płacz. Z ciekawością podążył za dźwiękiem i natknął się na małą dziewczynkę, która zgubiła drogę.

Dziewczynka miała na sobie czerwoną kapturkę, więc Szary nazwał ją Czerwonym Kapturkiem. Była przestraszona i wyczerpana, więc Szary postanowił jej pomóc. Zaprowadził ją do swojej jaskini, gdzie dał jej ciepłe jedzenie i schronienie.

Czerwony Kapturek była początkowo przestraszona, ale Szary był łagodny i przyjazny. Opowiedział jej o lesie i jego mieszkańcach, a Czerwony Kapturek opowiedziała mu o swoim domu i rodzinie. Z czasem zaczęły się przyjaźnić.

Następnego dnia Szary odprowadził Czerwonego Kapturka do jej domu. Była szczęśliwa, że wróciła do domu, ale też smutna, że musi pożegnać się z Szarym. Obiecali sobie, że będą się odwiedzać, a Szary powiedział, że zawsze będzie jej przyjacielem.

Czerwony Kapturek wróciła do domu i opowiedziała swojej babci o przygodzie z wilkiem. Babcia była zaskoczona, ale też szczęśliwa, że jej wnuczka jest bezpieczna. Od tego dnia Czerwony Kapturek i Szary byli przyjaciółmi na zawsze.

W lesie, gdzie mieszkał Szary, żyły też inne zwierzęta. Były tam żuki gnojarze, które toczyły kulki z odchodów zwierząt, a także dżdżownice, które przekopywały ziemię i napowietrzały ją. Żuki gnojarze i dżdżownice były ważnymi częściami ekosystemu lasu, ponieważ pomagały rozkładać materię organiczną i dostarczać składników odżywczych do gleby.

Szary często obserwował żuki gnojarze i dżdżownice, podziwiając ich ciężką pracę. Wiedział, że bez nich las nie byłby tak piękny i żywy.

Wnioski z porównania
A czy jacyś ludzie z krwi i kości zechcieliby opisać to, co widzą na rysunku? Umieściłem rysunek i pierwsze opowieści na Facebooku. Myślałem, że raczej nikt nic nie napisze, bo to wymaga czasu i wysiłku. Miałem już w myślach gotową tezę, że w przeciwieństwie do ludzi, AI jest zawsze aktywny i szybko udziela odpowiedzi na zlecone zadania. Ku mojemu zaskoczeniu szybko pojawiło się kilka tekstów (zamieszczam niżej). Były bardzo różnorodne i kreatywne. W przeciwieństwie do AI, ludzie raz zmotywowani sami działają, natomiast AI trzeba ciągle pobudzać propmtami i pytaniami.

Trzeba mieć wiedzę by zadawać mądre pytania. Szkolić ludzi czy szkolić AI GPTs? Bo przecież lepsze wyniki otrzymamy jeśli wcześniej wytrenujemy sobie taki algorytm. Już można takie kupić w abonamencie i wyszkolone do określonych zadań. Ogólny, prosty i bezpłatny AI jest jak uczeń ze szkoły podstawowej, coś wie lecz odpowiada bardzo sztampowo i ogólnie. Trzeba wielu kolejnych lat edukacji by absolwent takiego nauczania tworzył wartościowe i oryginalne prace. Jeśli chcesz mieć asystenta, który będzie ci pomagał w pracy, to zatrudnij asystenta (ludzkiego) albo wytrenuj (trzeba wiele czasu i wysiłku) swojego Gepetka (GPTs) lub kup gotowy. Czyli albo długi czas w uczeniu asystenta, albo pieniądze na pensję dla człowieka lub na abonament na płatne wersje GPT/AI.

Pora na pokazanie aktywności twórczej żywych ludzi, którzy zamieścili swoje interpretacje rysunku. Zwraca uwagę przede wszystkim dowcip i duża wiedza przyrodnicza. A może tylko tacy ludzie są w mojej bańce? Wartościowi i dowcipni?

Agnieszka Gar-Das
Rysunek jest świetny! Wilka suszy, ewidentnie. A może on ziaje nienawiścią do tych, którzy przyszli mu wyciąć dom, „ten, w którym mieszka, Polskę?” Rosówka chyżo popyla po trawie, Żuk gnojarz, muchy, kupa i motyle rekompensują brak stawów skokowych w łapach Wilka , nie umiem tylko rozpoznać czy to Oleica krówka doradza Wilkowi? Ujął mnie ten obraz, a szczególnie podpis.
Widać, że Staś kocha przyrodę . Dobrego dnia!
Ja dałabym tytuł (opisywać obrazek o tej porze nie mam czasu) -„ Wyprawa „dobrego” (czyt. romantycznego) wilka do przyjaciół owadów na polanę nieopodal lasu”.

Ludka Tomala
"Nie jestem taka straszna, jak mnie rysują" - warknęła wilczyca. Złość przykryła jej smutek. Czasy się zmieniły. Zamiast dzikich lasów - plantacje sosny. Zamiast polanek - przycięte równo trawniki. Zamiast strumyków - rowy melioracyjne... Tereny łowieckie poprzecinane drogami... Jak w takich warunkach budzić postrach i być królową puszczy... Za jedyne towarzystwo służyły jej już tylko dżdżownice, gnojarze, motyle i jakiś owad, którego imienia nie znała. Jej wataha dawno się rozpierzchła. "Pora przełknąć swą dumę. Pójdę coś u upolować na tym wspaniałym wybiegu dla saren, który łączy kawałki lasu nad drogą szybkiego ruchu" - pomyślała wilczyca i oblizała się ze smakiem swoim języczkiem.

Maria Borkowska
Rysunek przedstawia wilka, który się krztusi i chyba ogólnie kiepsko czuje, na co wskazują też wybałuszone oczy i wygięta sylwetka. Być może zjadł kawałek węża, którego resztka wije się nieopodal, i usiłuje go zwrócić. Owady latające wokół, całkowicie pozbawione empatii, nic sobie nie robią z cierpienia kolegi. One są bezpieczne, bo nie widać ptaków, a wilk, nawet całkiem zdrów, im nie zagraża. Żuk gnojarz wręcz ucieszył się ze świeżego stolca, który wilk wydalił mimochodem, cierpiąc. Może sobie potoczyć swoje kulki do spiżarni rozkoszując się pięknem błękitnych kwiatów. W ten słoneczny poranek wszyscy radzą sobie jak potrafią, najgorszy los wyciągnął wąż (miedzianka?), ale taka już jest natura...Marysia, 74 latka

Krystyna Kacprzak
Jest to opowieść o symbiozie w przyrodzie. Z okrutnego krwiożerczego wilka nic sobie nie robią motylki. Natomiast z wilczej kupy ucieszył się żuk gnojownik i mucha, która tańczy taniec radości. Wąż nie ma głowy, może faktycznie z braku laku odgryzł ją wilk, jak sugeruje Marysia. Ale wilkowi zaleca się dietę, bo ma brzuch wydęty i wypchany żarciem, no i jest za gruby do tych chudych nóżek, mogą się połamać. Ogólnie wszyscy są radośni, na czele ze słoneczkiem w rogu (podobne malowałam w przedszkolu). Krysia, latek 71.

Anna Kuczyńska
Wilk ewidentnie chciał załatwić swe potrzeby fizjologiczne w ustronnym miejscu pod drzewkiem. Minę ma w stylu "Nosz k...urka wodna, zero prywatności w tym lesie". Zebrane towarzystwo czeka na efekty przemiany materii wilka, tudzież na to, aż wilka trafi szlag i zagorzale mu kibicuje. A wszystko sprowadza się do cyklu życia, z fascynującą puentą "najpierw zjadasz, na końcu jesteś zjadany" albo inaczej "w przyrodzie nic nie ginie".

Marzena Dembicka
Bogate życie lasu Czerwonego Kapturka. Choinki, trawy a w niej owady, nawet gąsienica doczłapała się tu! Nad wszystkim góruje wilk, którego, póki co, wkurza latająca wkoło głowy mucha. Rozdziawił paszczę, szykuje się, żeby ją dopaść. Energię wszystkim daje słońce i błękitne niebo. Każdemu w różnym rytmie: latania, pełzania, chodzenia i potrzeb uwolnienia, wilk właśnie zrobił dar naturze.

Artur Białosiewicz
Kurcze, czytając spójny i ciekawy tekst AI straciłem motywację do wymyślania historii Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, czego się nauczyłem w wielu licealnym, gdy przez chwilę starałem się zarobić kilka złotych na wakacje "pracując" w hucie szkła
Planeta kopsa żarem, pierzaste cieniują,
Krasna Kaniołka kopsa przez las,
Taszczy w samarce czaj, pojarunek i szamunek

Ewa Joanna Godzińska
Mnie niestety przyszła do głowy interpretacja bardziej mroczna . Otóż Wilk już pożarł Czerwonego Kapturka, z którego została tylko czerwona wstążeczka od kapturka przypominająca dżdżownicę. Chyba mu to jednak zaszkodziło, bo podczas aktu wydalania mocno się nadął i wytrzeszczył oczy. A przy jego wydalinach już są muchy i żuk gnojarz, tak, że i to się nie zmarnuje... RIP Czerwony Kapturku

Izabella Kiriczok
Karol Borchardt w "Znaczy Kapitanie" pisał o swoim profesorze prawa, który przy obserwacji miasta za oknem pokazywał im, ze prawnik widzi tam podmioty i przedmioty stosunków prawnych
A tu - choć skojarzenie było wcześniej - ja widzę ekosystem. Spójny i wieloaspektowy, czystą naturę, niepozbawioną rzadko przedstawianych elementów jak odchody niezbędne dla żuka gnojowego na przykład. Po minie wilka widać, że tu nie ma specjalnej bambinizacji natury, co cenne, a różnorodność roślin daje nadzieję, że ten ekosystem będzie sobie trwał i się rozwijał w spokoju.

Małgorzata Gorzel
Ja tutaj widzę szczęśliwe zwierzę w centralnej części pracy . To młody wilk, posiada wszystkie zęby w paszczy . Być może po posiłku, co sugeruje pokaźny, nieco zaokrąglony brzuszek. Otwarty pyszczek sugeruje że przebiegł jakaś dłuższą drogę, a może jest po prostu gorąco? W końcu świeci piękne słońce. Ja widzę pewien balans w świecie przyrody. Główne miejsce pracy zajmuje wilk, drapieżnik, kolejno pojawiają się inne zwierzęta mające swoje miejsce w pracy: żuki, muchy, motyle, ptaki a nawet dżdżownica - dla każdego jest miejsce. Świat fauny współgra ze światem flory. Wszystko osadzone jest w pięknym krajobrazie, takiej sielanki. Drzewa, trawy, kwiaty, piękna pogoda sugerują że jest lato. Jest pięknie - optymistycznie

A Ty czytelniku, które odpowiedzi wolisz, te stworzone przez AI czy przez żywych ludzi? Co ci się bardziej podoba i dlaczego? 

Jaka jest różnica w efekcie finalnym? Ludzie na swój styl pisania i interpretacji zbierali doświadczenia przez kilkadziesiąt lat. A co będzie w świecie ze sztuczną inteligencja za 50-60 lat? Czy tworzyć będziemy z nią hybrydową społeczność bytów ludzki i nieludzkich? Nowy konektywny system krążących myśli, idei, opisów? Mam wrażenie, że noosfera staje się coraz bardziej nieoczekiwanym faktem. 

PS. W pracach ludzkich najbardziej podoba mi się dowcip i zawarte w tekście osobiste, niepowtarzalne patrzenie na świat.