11.03.2025

Kto lepiej przygotuje anegdotę na wykład: ludzie czy AI?

Oto wygenerowana grafika ilustrująca anegdotę – przedstawia prehistorycznych ludzi wokół ogniska, symbolizując opiekę i współpracę. Mam nadzieję, że dobrze wpasuje się w Twój wykład!


Skoro studenci poprosili o anegdotę na początku każdego wykładu to podjąłem wyzwanie. I chciałbym, żeby anegdota merytorycznie pasowała do treści wykładu. Najpierw wygrzebałem ze swojej pamięci stary dowcip. Ale nie byłem pewien czy to cały czy tylko fragment. Próbowałem znaleźć oryginał przez wyszukiwarkę i z pomocą AI, bez rezultatu. Pozostaje przedstawić w wersji, jaką pamiętam. Oto ona:

Pewien wędrowca chciał zapytać o drogę, zobaczył młodego chłopca i postanowił zagadnąć na początek:
- Chłopcze, jak masz na imię?
- tak jak mój ojciec – odparł
- A jak ma na imię twój ojciec?
- Tak jak mój dziadek.
No cóż, podróżny uznał, że w ten sposób nie dowie się jak chłopiec ma na imię. Postanowił go podejść inaczej:
- A ja cię wołają na obiad?
- Nie wołają, sam przychodzę wcześniej – odparł rezolutny młodzieniec.

Morał z tej anegdoty jest taki, że trzeba umieć zadać pytanie, jeśli chce się uzyskać dobra odpowiedź. Podobnie jest w wykorzystywaniu narzędzi AI, np. czatu GPT – jakość odpowiedzi zależy od jakości formułowanych pytań.

Ale postanowiłem zapytać studentów, jakie oni zaproponowaliby anegdoty na początek wykładu. Napisałem im kilka zdań o tematyce wykładu i dostałem trzy propozycje;

Studentka 1. Od malowideł w jaskiniach do TikToka.
„Ludzie zawsze mieli potrzebę komunikacji i przekazywania wiedzy. Najpierw rysowali mamuty na ścianach jaskiń, potem wymyślili alfabet, druki, książki, a teraz… edukujemy się z TikToka i YouTube’a. Czy naprawdę coś się zmieniło? A może po prostu ewolucja edukacji to historia coraz bardziej efektywnych sposobów przekazywania wiedzy?”

Studentka 2. Czy Sokrates miał rację? 
„Sokrates, wielki filozof, twierdził, że pismo zniszczy ludzką pamięć. Dziś powiedzielibyśmy, że bał się technologii. Dziwne? A teraz zamieńcie ‘pismo’ na ‘komputer’ lub ‘AI’ – i nagle brzmi znajomo, prawda? Historia edukacji to historia obaw o to, co stanie się z naszą inteligencją, gdy pojawiają się nowe narzędzia.”

Student 3
"Starzy działkowicze po zbiorze ziemniaków nigdy nie zjadają tych największych i najładniejszych zostawiają je by posiać za rok."

Studenci mieli pracę domową i swój wkład w treść wykładu. A czy AI może podsunąć dobry pomysł na anegdotę? Taki stworzyłem prompt (taka sama wiadomość jak dla studentów: „Cześć, mam wykład ze studentkami edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej na przedmiocie edukacji społeczno-przyrodnicza. Zaproponuj anegdotę na początek wykładu w dniu 10 marca. Temat wykładu: ewolucja człowieka, rola kobiet w ewolucji współpracy, znaczenie grupy w edukacji, zmiany w edukacji na skutek rewolucji neolitycznej, przemysłowej i współczesnej, związanej z komputerami i sztuczna inteligencją. Komunikacja i edukacja. Czyli będzie trochę teorii z ewolucyjnym sosem."

Colpilot. Oto anegdota, którą możesz wykorzystać na początek wykładu:
"Wyobraźmy sobie naszą planetę sprzed około 200 tysięcy lat. Żyją na niej grupy ludzi pierwotnych, których jedynym celem jest przetrwanie. Kiedyś, podczas jednej z wypraw łowieckich, pewien człowiek nazwiskiem Orik z grupy Homo Sapiens zauważył coś niezwykłego. Mężczyźni z jego grupy walczyli o pożywienie i zasoby, ale to kobiety, które pozostały w obozie, zaczęły tworzyć coś więcej niż tylko przetrwanie – zaczęły budować relacje, wymieniać się umiejętnościami i wiedzą.

Orik, zainspirowany widokiem kobiet współpracujących w obozie, zrozumiał, że ich umiejętność współpracy i komunikacji może przynieść korzyści całej grupie. I tak zaczęła się ewolucja człowieka, w której rola kobiet w budowaniu współpracy i komunikacji stała się kluczowa.

Ciekawe jest to, jak od czasów neolitycznych, poprzez rewolucję przemysłową, aż po współczesną erę komputerów i sztucznej inteligencji, znaczenie grupy i współpracy ewoluowało. To dzięki tej ewolucji, dzisiaj możemy korzystać z zaawansowanych narzędzi edukacyjnych i komunikacyjnych, które pozwalają nam uczyć się i rozwijać w sposób, o którym Orik mógłby tylko marzyć."

Mam nadzieję, że ta anegdota będzie inspirującym wprowadzeniem do Twojego wykładu!”


Po pierwsze był powszechnie robiony błąd ortograficzny w nazwie Homo sapiens, po drugie było trochę za długie. Poprosiłem o kolejną wersję.

„Rozumiem, postaram się skrócić anegdotę i poprawić błąd ortograficzny. Oto nowa wersja: "Wyobraźmy sobie naszą planetę sprzed około 200 tysięcy lat. Grupy Homo sapiens walczyły o przetrwanie. Pewnego dnia, podczas wyprawy łowieckiej, Orik zauważył coś niezwykłego: kobiety w obozie, które budowały relacje, wymieniały umiejętności i wiedzę. Zainspirowany, Orik zrozumiał, że współpraca i komunikacja są kluczowe dla przetrwania grupy.

Od czasów neolitycznych, poprzez rewolucję przemysłową, aż po współczesną erę komputerów i sztucznej inteligencji, znaczenie grupy i współpracy ewoluowało. Dziś korzystamy z zaawansowanych narzędzi edukacyjnych i komunikacyjnych, które pozwalają nam rozwijać się i uczyć w sposób, o którym Orik mógłby tylko marzyć."

Czy teraz jest lepiej? Jeśli chciałbyś więcej zmian, daj mi znać!”


Ja: Dobrze, tylko mało dowcipnie. To nie jest anegdota.

Copilot: Rzeczywiście, anegdoty powinny mieć element humoru. Spróbujmy tego: "Wiecie, że ewolucja to fascynujący temat? Wyobraźcie sobie, że nasi przodkowie sprzed 200 tysięcy lat – Homo sapiens – byli mistrzami współpracy. Zawsze powtarzam, że kobiety miały w tym ogromną rolę. Pewnego dnia, dwie kobiety z prastarego plemienia, powiedzmy że nazywały się Lisa i Marta, siedziały przy ognisku i wymyślały, jak efektywnie zebrać więcej jagód. Lisa mówi: 'Marta, jakbyśmy tak stworzyły coś w rodzaju listy zadań i przypisały każdemu swoje obowiązki, to mogłybyśmy podwoić plony!' Marta odparła: 'Lisa, genialne! Ale musimy to zrobić tak, żeby faceci myśleli, że to ich pomysł. W przeciwnym razie, zaczną twierdzić, że jagody nie są modne.'

I tak, z pomocą takich sprytnych pomysłów i współpracy, nasze przodkinie przyczyniły się do przetrwania gatunku. Dziś, dzięki rewolucjom neolitycznym, przemysłowym i nowoczesnym, nauka i edukacja ciągle ewoluują. Kto wie, może nasze wspólne działania przyczynią się do kolejnego wielkiego przełomu!"

Mam nadzieję, że taka anegdota będzie odpowiednia na rozpoczęcie Twojego wykładu i wywoła uśmiech na twarzach studentek!”


Nie byłem zadowolony. Jakkolwiek opowieść była dobrze dopasowana do podanej treści, to efekt mi nie odpowiadał.

Sięgnąłem po kolejne narzędzie. Gemini (za pierwszym razem trafione)

„Jasne, oto propozycja anegdoty, która może pasować do tematyki Twojego wykładu:

Anegdota:
„Wyobraźcie sobie, że jesteśmy w jaskini, jakieś 100 tysięcy lat temu. Nasi przodkowie siedzą wokół ogniska, a ja próbuję im wytłumaczyć, czym jest ewolucja. Mówię: 'Widzicie, kiedyś byliśmy małpami, a teraz jesteśmy ludźmi. I to wszystko dzięki zmianom, które zachodziły przez miliony lat'. Na to jeden z nich wstaje i mówi: 'Chwila, chwila, to znaczy, że za milion lat będziemy czymś innym? Może robotami?'. A ja na to: 'No, w sumie... kto wie?'.

I tak, drogie Panie, doszliśmy do momentu, w którym to 'kto wie?' staje się coraz bardziej realne. Ale zanim zaczniemy rozważać przyszłość robotów, cofnijmy się do przeszłości i zobaczmy, jak to się wszystko zaczęło...”

Komentarz:
Ta anegdota łączy w sobie humor z wprowadzeniem do tematu ewolucji i zmian, które zachodzą w naszym świecie. Nawiązuje też do współczesnych technologii i sztucznej inteligencji, co jest zgodne z tematyką Twojego wykładu. Możesz ją wykorzystać jako punkt wyjścia do dalszej dyskusji o ewolucji człowieka, roli kobiet w tym procesie, a także o zmianach w edukacji na przestrzeni wieków.”


Był na dodatek komentarz. Kolejna próba był z Bielikiem, ale otrzymałem komunikat

„Błąd generowania odpowiedzi”. Sięgnąłem wiec po Chat GPT (open ai)

„Pewnego razu młody student antropologii zapytał swoją profesorkę:
– Skąd wiemy, kiedy zaczęła się prawdziwa cywilizacja? Od wynalezienia narzędzi? Od ognia? A może od rolnictwa?

Profesorka uśmiechnęła się i wyjęła z półki czaszkę sprzed tysięcy lat.
– To jest zrośnięta kość udowa. W świecie dzikiej natury, jeśli zwierzę złamie nogę, umiera – nie może polować ani uciekać przed drapieżnikami. Ale ten człowiek przeżył, bo ktoś się nim opiekował. Ktoś podzielił się jedzeniem, pomógł mu wrócić do zdrowia. Cywilizacja zaczęła się tam, gdzie pojawiła się współpraca.

I choć od tamtej pory przeszliśmy przez rewolucję neolityczną, przemysłową i teraz komputerową, jedno się nie zmienia – nasza siła tkwi w grupie i w tym, jak się uczymy razem.

Taka anegdota ładnie wprowadza w temat roli współpracy i edukacji w ewolucji 😊”


Poprosiłem także o grafikę (umieszczona na początki niniejszego tekstu)

I w końcu Cloude ai

„Oto anegdota, którą może Pani wykorzystać na początku wykładu: Pewnego dnia na zajęciach z przyrody nauczycielka spytała dzieci: "Jak myślicie, kiedy ludzie zaczęli ze sobą współpracować?"

Mały Jaś podniósł rękę i powiedział z przekonaniem: "Wtedy, gdy pierwszy człowiek zorientował się, że nie może sam zjeść całego mamuta!"

Nauczycielka uśmiechnęła się i odpowiedziała: "To bardzo mądra odpowiedź, Jasiu. Rzeczywiście, współpraca była kluczowa dla przetrwania naszych przodków. Ale wiecie co ciekawe? Badania antropologiczne sugerują, że to właśnie kobiety odegrały ogromną rolę w rozwoju tej współpracy. Podczas gdy mężczyźni polowali, kobiety nie tylko opiekowały się dziećmi, ale też tworzyły pierwsze sieci wsparcia społecznego, dzieliły się wiedzą o jadalnych roślinach i przekazywały kulturę kolejnym pokoleniom."

"A dzisiaj?" - kontynuowała nauczycielka - "Od mamutów przeszliśmy do sztucznej inteligencji, ale zasada pozostaje ta sama - razem możemy więcej. W naszej klasie również tworzymy taką wspólnotę uczącą się, podobnie jak robiły to nasze pramamy tysiące lat temu."

Ta anegdota wprowadza kilka kluczowych wątków Pani wykładu: ewolucję człowieka, rolę kobiet w budowaniu współpracy, znaczenie grupy w edukacji oraz zmiany, jakie zaszły w sposobach uczenia się na przestrzeni dziejów - od prehistorii po erę cyfrową."


I wersja skrócona, o która poprosiłem:

"Oczywiście, oto krótsza anegdota: Nauczycielka w przedszkolu pyta dzieci: "Wiecie, dlaczego ludzie prehistoryczni żyli w jaskiniach w grupach, a nie osobno?"

Mała Zosia odpowiada bez wahania: "Bo wtedy jedna mama mogła pilnować dzieci, druga zbierać jagody, a trzecia opowiadać historie! Tak jak nasza pani w przedszkolu - sama nie dałaby rady z nami wszystkimi!"

Nauczycielka uśmiechnęła się: "Dokładnie tak, Zosiu. I wiecie co? Ta mądrość współpracy przetrwała od czasów jaskiniowych aż do dzisiaj, tylko teraz zamiast opowieści przy ognisku mamy smartfony i sztuczną inteligencję."



Jakie refleksje dla nauczyciela? Jak współpracuje się z żywymi ludźmi a jak z algorytmami? I w jednym i w drugi przypadku uzyskujemy w miarę dobre rezultaty. Kwintesencją jest adekwatny prompt (instrukcja). Ale w interakcji z ludźmi uzyskuje się coś jeszcze niż tylko sam efekt tekstowy.

Ciekaw jestem refleksji i pomysłów Czytelników niniejszego bloga. Napiszcie w komentarzach co o tym sądzicie w kontekście pracy edukacyjnej i pedagogicznej w szkole i na uniwersytecie?

8.03.2025

Wideoesej w kulturze postpiśmiennej





O wideoeseju usłyszałem na zajęciach od studentów. No cóż, jeszcze jeden dowód na to, że warto słuchać studentów. Po raz pierwszy się z tym pojęciem zetknąłem więc zacząłem szukać więcej. Co to jest i jak wygląda. I czy mogę szybko włączyć do swoich zajęć dydaktycznych. Czy zadawać studentów tylko pisane eseje? A może właśnie nastała już kultura postpiśmienna i warto używać innych środków wyrazu? Na przykład takich wideoesejów.

W sumie to jak się zastanowić, to już sam próbowałem z wideoesejem choć nie wiedziałam, że to czynię (niczym w sztuce Mieszczanin szlachcicem). Nagrywałem filmiki i umieszczałem na YT, a rolki na Tik Toku Facebooku czy Instagramie. Po tym pierwszych i nieuświadomionych próbach warto swą wiedzę uporządkować, poszerzyć i spróbować ponownie. Bardziej świadomie co do formy jak i sensu dydaktycznego.

Jak się szybko dowiedziałem (także z pomocą czatów AI), wideoesej to forma audiowizualna, która łączy w sobie elementy eseju literackiego i filmu. To kreatywny sposób na analizę i interpretację różnych tematów, od filmów i sztuki po kulturę i politykę. W swej formie dobrze oddaje ducha postpiśmienności.

Oto kilka kluczowych cech wideoeseju:
  • Analiza i interpretacja: Wideoesej ma na celu analizę i interpretację danego tematu, podobnie jak tradycyjny esej.
  • Wykorzystanie materiałów audiowizualnych: Wideoesej wykorzystuje fragmenty filmów, nagrania wideo, zdjęcia i inne materiały audiowizualne do ilustrowania i argumentowania swoich tez.
  • Montaż i narracja: Montaż odgrywa kluczową rolę w wideoeseju, umożliwiając tworzenie spójnej i przekonującej narracji.
  • Subiektywność: Wideoesej często wyraża subiektywny punkt widzenia autora, co nadaje mu osobisty charakter.
  • Różnorodność form: Wideoeseje mogą przybierać różne formy, od krótkich analiz po bardziej rozbudowane dokumenty.
Jak się tego samemu nauczyć? Bo wychodzę z założenia, że najpierw sam muszę doświadczyć, by móc proponować studentom. Przeczytać to sami mogą. Jak nie w książkach, to na telefonach w swoich czatach GPT i temu podobnych asystentach AI.

Wideoeseje stały się popularne w przestrzeni internetowej, gdzie są publikowane na platformach takich jak YouTube i Vimeo. Dzięki swojej kreatywnej formie i możliwości dotarcia do szerokiej publiczności, wideoesej zyskuje coraz większe uznanie jako forma krytyki i analizy. Ciekaw jestem czy krótkie rolki (czyli krótkie materiały wideo) na Tik Toku, Instagramie czy Facebooku też można zaliczyć do wideosejów.

Podobno wideoesej doskonale wpisuje się w charakterystykę opowieści w kulturze postpiśmiennej, z kilku kluczowych powodów. Po pierwsze ze względu na dominację obrazu nad słowem. Kultura postpiśmienna charakteryzuje się wzrostem znaczenia obrazów i mediów wizualnych. Wideoesej, wykorzystując montaż, fragmenty filmów i inne materiały wizualne, idealnie odpowiada na tę tendencję. Wideoesej pozwala na przekazywanie złożonych idei i argumentów za pomocą obrazów, co jest bardziej przystępne dla odbiorców przyzwyczajonych do mediów wizualnych. Kolejnym powodem jest interaktywność i dostępność. Wideoeseje są często publikowane w internecie, co zapewnia im szeroką dostępność i możliwość interakcji z odbiorcami. Platformy internetowe umożliwiają komentowanie, udostępnianie i dyskutowanie na temat wideoesejów, co sprzyja dialogowi i wymianie myśli.

W końcu hybrydowość i multimedialność, bowiem wideoesej łączy w sobie elementy różnych form wyrazu, takich jak film, esej literacki, krytyka i analiza. Ta hybrydowość i multimedialność jest charakterystyczna dla kultury postpiśmiennej, w której zacierają się granice między różnymi mediami i formami wyrazu. Warto wspomniec jeszcze o osobistym i subiektywnym charakter tej formy wypowiedzi. Wideoeseje często wyrażają subiektywny punkt widzenia autora, co nadaje im osobisty i autentyczny charakter. W kulturze postpiśmiennej ceni się autentyczność i osobiste doświadczenia, co sprawia, że wideoesej jest atrakcyjną formą wyrazu.Wideoesej jest więc nie tylko formą analizy, ale także nowoczesną formą opowiadania, która wykorzystuje narzędzia i języki kultury postpiśmiennej.

W dobie cyfrowej transformacji, kultura przechodzi głębokie zmiany, które skłaniają nas do refleksji nad tradycyjnymi formami przekazu. Kultura postpiśmienna, charakteryzująca się dominacją obrazu, dźwięku i interaktywności, wyłania się jako kluczowy element tej ewolucji. W tym kontekście, wideoesej staje się fascynującym przykładem nowej formy narracji i analizy. Dotyczy to także środowiska akademickiego i zajęć dydaktycznych ze studentami.

Przez wieki, od samego niemalże początku, uniwersytety tkwią w kulturze piśmiennej (systematycznie zastępującej wcześniejszą kulturę oralną). Kultura piśmienna charakteryzuje się linearnością zapisu a więc i myślenia. Tradycyjny esej, oparty na linearnym tekście, ustępuje powoli miejsca formom audiowizualnym, które angażują zmysły i oferują bogatsze doświadczenie poznawcze. Wideoesej, łącząc elementy filmu, analizy krytycznej i osobistej refleksji, doskonale wpisuje się w tę nową rzeczywistość. Jego siła tkwi w zdolności do przekazywania złożonych idei za pomocą obrazów, dźwięków i montażu, co czyni go bardziej przystępnym i angażującym dla współczesnego odbiorcy. W pewnym sensie kultura postpiśmienna powraca w sposobie przekazu do pierwotnej kultury słowa (kultury oralnej) lecz dysponuje zupełnie nowymi sposobami transmisji emocji i informacji. 

Wideoesej nie tylko analizuje, ale także opowiada. Wykorzystując fragmenty filmów, nagrania wideo i inne materiały wizualne, tworzy spójną narrację, która prowadzi widza (i zarazem słuchacza) przez labirynt myśli i interpretacji. Montaż staje się narzędziem retorycznym, pozwalającym na budowanie argumentów i wyrażanie subiektywnych punktów widzenia.

W kulturze postpiśmiennej, gdzie granice między twórcą a odbiorcą zacierają się, wideoesej staje się platformą dialogu i wymiany myśli. Dzięki platformom internetowym, takim jak YouTube i Vimeo, wideoeseje są szeroko dostępne i mogą być komentowane, udostępniane i dyskutowane. Ta interaktywność sprzyja demokratyzacji wiedzy i krytyki, dając głos różnym perspektywom i interpretacjom. W odróżnieniu od dawnej kultury oralnej, kultura postpiśmienne dociera do znacznie szerszego grona odbiorców, w czym upodabnia się do kultury pisma. Ile osób może jednocześnie słuchać mówcy? A ile osób przeczyta wydrukowany przekaz?  A jak szybko i do jakiego kręgu odbiorców dotrze wideoesej upowszechniany internetowo? 

Wideoesej jest również odzwierciedleniem hybrydowego charakteru kultury postpiśmiennej. Łączy w sobie elementy różnych mediów i form wyrazu, tworząc unikalne i innowacyjne dzieła. Niewątpliwie jest czymś nowy. A rolą uniwersytetu jest rozpoznawać nowe zjawiska i obiekty. Rozpoznawać i objaśniać, tłumaczyć. Ta multimedialność pozwala na eksplorację tematów w sposób bardziej kompleksowy i wielowymiarowy, co jest szczególnie istotne w kontekście analizy złożonych zjawisk kulturowych i społecznych.

Jako profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, dostrzegam w wideoeseju ogromny potencjał edukacyjny i naukowy. Może on być wykorzystywany jako narzędzie do analizy filmów, dzieł sztuki, zjawisk kulturowych i społecznych, a także jako forma prezentacji wyników badań naukowych. Jako sposób dyskutowania o nauce i jej najnowszych odkryciach. Wideoesej pozwala na dotarcie do szerszej publiczności i popularyzację wiedzy w atrakcyjny i przystępny sposób. A przynajmniej w sposób zrozumiały dla pokolenia wyrastającego w kulturze po piśmie.

Konkludując, wideoesej jest nie tylko formą analizy, ale także nowoczesną (współczesną) formą opowiadania, która wykorzystuje narzędzia i języki kultury postpiśmiennej. Jego rosnąca popularność świadczy o głębokich zmianach, jakie zachodzą w kulturze i mediach. Jako uniwersytet, powinniśmy najpierw odkrywać a potem wspierać rozwój tej formy wyrazu i wykorzystywać jej potencjał w edukacji i nauce. Najprościej wystarczy zastosować w codziennej praktyce naukowe, po0ularnonaukowej i dydaktycznej. W trzech misjach uniwersytetu jednocześnie.

Poszerzona wersja felietonu Z Kłobukowej dziupli 2.0 dla Wiadomości Uniwersyteckich.

7.03.2025

Dziwne miejsce, w którym w czasach suszy grodzi powódź

Delta Wisły czyli Żuławy


Depresja nie tylko psychologom kojarzy się z czymś ponurym i wymagającym działania. O de[presji mówimy niepozytywnie i chcemy jej zaradzić. Z kolei dla geografów depresja jest ciekawostką ukształtowania powierzchni Ziemi. A dla ekologów jest poligonem zmian klimatycznych. Żuławy są krainą, gdzie depresja jest nie tylko stanem ducha, ale i geograficznym faktem. Żuławy Wiślane, bo o nich mowa, to miejsce, gdzie Wisła, nasza w części dzika rzeka i jedna z ostatnich takich w Europie, rozłożyła się niczym leniwy kot na słońcu, tworząc deltę, która bardziej przypomina holenderski polder niż polski krajobraz. Z dawnej delty niewiele zostało. A Wisła została odgrodzona od swojej delty. 

Kiedyś, dawno temu, była tu zatoka. A krzyżacki Malbork był niemalże morskim miastem portowym. Łatwo było utrzymać komunikację statkami z innymi miastami i zamkami krzyżackimi. Jeszcze wcześniej przypływali tu Wikingowie, po których została nazwa Jeziora Drużno, Jezioro wzięło swa nazwę od osady Truso. Wyobraźcie sobie, że nasi przodkowie, zamiast siedzieć przed telewizorami (pomijając fakt, że telewizorów wtedy nie było), postanowili osuszyć morze, a dokładnie zatokę morską. To niczym biblijna opowieść, tylko bez Mojżesza i rozstępujących się wód. Zamiast tego mieliśmy Holendrów, którzy z uporem rolniczych osadników walczyli z wodą, tworząc system kanałów i rowów, który do dziś budzi podziw inżynierów. Wiatraki, napędzane wiatrem (energia odnawialna i łatwo dostępna) wypompowywali wodę z tej depresji. Teraz czynią to mechaniczne pompy napędzane prądem. 

Żyzna delta - Żuławy - stała się spichlerzem regionu, trudną do życia krainą mlekiem i miodem płynącą. Dlaczego trudną? Bo skąd brać dobrą wodę do picia? Najlepszym rozwiązaniem były studnie artezyjskie. Problem w tym, że część tych żyznych terenów leży poniżej poziomu morza. A wraz z globalnym ociepleniem i podnoszeniem się poziomu mórz i oceanów depresja będzie się powiększała. A w raz z tym wysiłki by ochronić przed zalaniem. No cóż, Żuławy zaczynają przypominać Wenecję, tylko bez gondoli i romantycznych serenad. Zamiast tego mamy wizję zalanych pól, opuszczonych domów i... no właśnie, depresji. I to nie tylko tej geograficznej. Splata się psychologia, geografia i globalne zmiany klimatu.

Przyroda, jak to przyroda, zawsze znajdzie sposób, by odzyskać swoje wcześniej utracone tereny. I niebawem Żuławy staną się rajem dla ptaków wodnych (o ile ich wcześniej namiętni myśliwi do cna nie wystrzelają dla swojej ekstrawaganckiej rozrywki). Może zamiast uprawiać zboże, będziemy hodować ryby? Kto wie? Jedno jest pewne: zmiana jest jedyną stałą w przyrodzie. A my, ludzie? Cóż, musimy nauczyć się żyć z tą zmianą. O ile zachowamy zdolność do szybkiej adaptacji do tego zmieniającego się środowiska.

Żuławy to nie tylko kraina depresji. To także kraina nadziei. Nadziei na to, że my, ludzie, potrafimy dostosować się do zmian globalnego ocieplenia. A jeśli nawet nie, to przynajmniej będziemy mieli piękne widoki na zalane pola i pływające krowy? Lub raczej syreny… Bo, powtórzę, przyroda zawsze się dostosuje. Czego nie można być pewnym w odniesieniu do ludzkiej gospodarki i cywilizacji...

Żuławy Wiślane to nie tylko fascynujący region o bogatej historii. To także laboratorium, w którym testujemy naszą zdolność do radzenia sobie ze zmianami klimatycznymi. Obserwując i analizując procesy zachodzące w tym unikalnym ekosystemie, możemy zdobyć cenne informacje, które pomogą nam chronić inne regiony Polski i świata. Żuławy przypominają nam, że nie da się zamknąć oczu na globalne ocieplenie, nie da się przeczekać w schronie dla miliarderów ani zakazać dekretem prezydenta, nawet dużego światowego mocarstwa. Mamy wybór: ponosić koszty lub inwestować w adaptacje. Poradzimy sobie jedynie wtedy, gdy będziemy współpracować w skali międzynarodowej. Przykładem może być Unia Europejska. Trudna współpraca tak wielu podmiotów i narodów. Ale już teraz powstają śmiałe pomysły jak uratować nie tylko Żuławy ale i Niderlandy prze ponoszącym się poziomem mórz. W pojedynkę żaden narów temu nie sprosta. 

Lepiej i mądrzej mierzyć się z wydzwaniania i zagrożeniami a nie populistyczne zaklinać rzeczywistość. Egoizm nacjonalistów nie poradzi sobie z tymi globalnymi zagrożeniami., które sami na siebie ściągnęliśmy.  Denialiści wszelkiej maści (zaprzeczacze) nas nie uratują przed wysoką wodą nie tylko na Żuławach.

Poszerzona wersja felietonu kij w mrowisko dla VariArtu

4.03.2025

Asystencie AI, zaproponuj jakąś anegdotę na początek wykładu


Narzędzia generatywnej sztucznej inteligencji systematycznie upowszechniają się w naszym życiu. Jak z nich sensownie korzystać? Mija chyba pierwszy okres zauroczenia nowością i sprawdzania z ciekawości do czego to się może przydać. Na pierwszym wykładzie w tym semestrze studenci poprosili o anegdotę na początek każdego wykładu (czytaj więcej na ten temat: Czy opowiadać dowcipy na wykładzie w sportowej bluzie czy w marynarce i pod krawatem?). No to na dzisiejszy wykład przygotowałem anegdotę. Zacząć czymś wesołym =, dowcipnym to chyba dobry pomysł. Ale moje zasoby własnej pamięci są ograniczone. I jak z własnej głowy wybrać odpowiedni dowcip, by było wesoło i w powiązaniu z tematem wykładu? Do tej pory jak przypomniał mi się dowcip, pasujący do aktualnego kontekstu wykładu, to opowiadałem. Ale żeby tak planowo na początek wykładu? Gdzie szukać? Można oczywiście założyć sobie notes z cytatami lub dowcipami, zbierać je przez lata a potem skorzystać z własnego repozytorium. Ale efekt będzie za kilka lat a nie w ciągu tygodnia.

W takim razie może wykorzystać narzędzie AI, by wyszukało odpowiedni "kawał"? Skoro się uczę nowej dydaktyki w czasach AI, to i to można sprawdzić. Co najbliższych tydzień przyniesie?  I do czego wykorzystać asystenta AI? Do ideacji i szukania pomysłu? Sparing partner do dyskusji i z nim łatwiej znaleźć niż wertując książki? No to sprawdzam.

Wybrałem Gemini, po dwóch pytaniach (stwierdzeniach) wstępnych, wprowadzających w kontekst (dla kogo wykład i jaki przedmiot) spytałem „Tematem najbliższego wykładu będą pory roku i kamishibai. Zaproponuj jaką anegdotę na początek wykładu.” Po kilku sekundach mam wynik. Więcej czasu zajmie mi czytanie i zastanawianie się czy i co wykorzystać. 

Gemini: Oto kilka propozycji anegdot, które możesz wykorzystać na początku wykładu o porach roku i kamishibai:

1. Anegdota o nauczycielu i dzieciach:

"Pewnego razu nauczycielka zapytała dzieci: 'Jak myślicie, dlaczego mamy cztery pory roku?' Jeden z chłopców podniósł rękę i powiedział: 'Bo gdybyśmy mieli tylko jedną, to byśmy się nudzili!' A nauczycielka na to: 'A gdybyśmy mieli pięć?' Chłopiec odparł: 'To byśmy mieli dodatkowy dzień wolny!' No właśnie, pory roku to nie tylko zmiany w przyrodzie, ale też okazja do przygód i odkrywania świata. A jak najlepiej opowiadać o tych przygodach? Może za pomocą kamishibai?"

2. Anegdota o zaskoczonym niedźwiedziu:

"Wyobraźcie sobie niedźwiedzia, który zaspał na wiosnę. Obudził się, wyjrzał z jaskini i zobaczył zielone drzewa, kwiaty i motyle. 'Co się stało?' - pomyślał. 'Czyżbym przegapił całą zimę?' A potem zobaczył dzieci bawiące się na łące i pomyślał: 'A może to sen? Ale jaki piękny!' I tak, drodzy studenci, pory roku potrafią zaskoczyć nawet niedźwiedzia. A kamishibai pomoże nam opowiedzieć o tych zaskoczeniach w magiczny sposób."

3. Anegdota o zagubionej wiewiórce:

"Pewna wiewiórka tak bardzo skupiła się na zbieraniu orzechów na zimę, że zapomniała o lecie. Obudziła się pewnego dnia i zobaczyła, że liście na drzewach zaczynają żółknąć. 'Co się dzieje?' - pomyślała. 'Czyżby już była jesień?' A potem zobaczyła dzieci puszczające latawce i pomyślała: 'A może to tylko sen? Ale jaki kolorowy!' I tak, drodzy studenci, pory roku potrafią nas zaskoczyć. A kamishibai pomoże nam opowiedzieć o tych kolorowych zaskoczeniach."

4. Krótka anegdota:

"Dlaczego wiosna zawsze spóźnia się na imprezę? Bo zawsze musi się przebrać w zielone!"

Dodatkowe wskazówki: 1. Wybierz anegdotę, która najbardziej pasuje do Twojego stylu i do tematyki wykładu. 2.Opowiedz anegdotę z entuzjazmem i humorem. 3. Zakończ anegdotę płynnym przejściem do tematu wykładu.


Moja refleksja. No tak, jakąś anegdotę mam. Wszystkie propozycje dobrze pasują do tematu wykładu. Ale czy są śmieszne, rozbawiające? I jeszcze jedna ważna rzecz: anegdoty trzeba umieć opowiedzieć. Z entuzjazmem. A tym żadne AI mnie nie zastąpi, albo umiem, albo nie umiem. Sami znacie wśród swoich znajomych ludzi, którzy świetnie opowiadają dowcipy, i takich, którzy spalą nawet najlepszy. Jeśli nie potrafię opowiadać, to żadna podpowiedź Gemini mi nie pomoże. Jeśli się nie wczuje w rolę i nie wykaże entuzjazmu czy nie uznam sam dowcipu za śmieszny, to na nic podpowiedź. 

Wróćmu do konwersjacji z moim AI asystentem, Ja: No to mam coś na wykład. Dziękuję. Studenci na poprzednim wykładzie poprosili aby każdy wykład zaczynał się anegdotą.

Gemini: Świetnie, że studenci docenili anegdoty! To doskonały sposób na rozluźnienie atmosfery i zainteresowanie słuchaczy. Skoro anegdoty stały się stałym elementem Twoich wykładów, oto kilka dodatkowych wskazówek, które mogą Ci się przydać:

1. Tematyka anegdot:
Związane z tematem wykładu: Jak widzieliśmy w przypadku pór roku, anegdoty tematyczne doskonale wprowadzają w zagadnienie. Jeśli mówisz o kamishibai, możesz opowiedzieć anegdotę o tradycyjnym japońskim wędrownym opowiadaczu.
Związane z edukacją: Anegdoty o zabawnych sytuacjach z życia nauczyciela lub ucznia zawsze wywołują uśmiech. Możesz też opowiadać anegdoty o znanych pedagogach lub o historii edukacji.
Uniwersalne i zabawne: Czasem warto opowiedzieć po prostu zabawną historię, która niekoniecznie musi być związana z tematem wykładu. Ważne by była adekwatna do słuchaczy i nie urażała niczyich uczuć.

2. Źródła anegdot:
Książki i zbiory anegdot: Istnieje wiele publikacji z zabawnymi historiami, które możesz wykorzystać.
Internet: W sieci znajdziesz mnóstwo stron z anegdotami, ale pamiętaj o weryfikacji ich wiarygodności.
Własne doświadczenia: Najlepiej sprawdzają się anegdoty z własnego życia, ponieważ są autentyczne i osobiste.
Studenci: Możesz poprosić studentów o to by na następny wykład przynieśli własne anegdoty.
 
3. Technika opowiadania:
Kontakt wzrokowy: Patrz na słuchaczy, aby nawiązać z nimi kontakt.
Intonacja i modulacja głosu: Używaj różnych tonów i tempa, aby podkreślić humorystyczne elementy opowieści. Mimika i gestykulacja: Wyrażaj emocje za pomocą mimiki i gestów, aby uatrakcyjnić opowieść. Krótko i zwięźle: Anegdota powinna być krótka i zwięzła, aby nie zanudzić słuchaczy.
Pauzy: Rób pauzy, by dać czas słuchaczom na zrozumienie żartu.

4. Reakcja słuchaczy:
Obserwuj reakcje, zwróć uwagę na to, jak słuchacze reagują na Twoje anegdoty. Dostosuj się. Jeśli zauważysz, że jakaś anegdota nie spotkała się z dobrym przyjęciem, nie powtarzaj jej. Interakcja. Zachęcaj studentów do reakcji, do śmiechu, do komentowania.

Pamiętaj, że anegdota ma być przede wszystkim zabawna i interesująca. Nie bój się eksperymentować i dostosowywać anegdoty do swojej osobowości i stylu prowadzenia wykładów.

 Czy te porady było mi przydatne? Tak. Szybko uzyskałem nie tylko historie do opowiedzenia ale i dodatkowe wyjaśnienie jak to zrobić i gdzie szukać anegdot. Muszę tylko jeszcze [popracować nad jeszcze bardziej efektywnym sposobem wykorzystania tego narzędzia. Uczę się pytać. Ponadto AI nie zastąpi moich ogólnych i uniwersalnych umiejętności oraz już posiadanej wiedzy. Żeby zadawać dobre pytania, trzeba już coś wiedzieć i mieś własne doświadczenie. AI pomaga lecz nie zastępuje. I to będę chciał powiedzieć moim studentom. 

PS. Anegdoty muszę nauczyć się na pamięć. Czytanie z kartki lub z ekranu byłoby bardzo nietrafione.

1.03.2025

Czy opowiadać dowcipy na wykładzie w sportowej bluzie czy w marynarce i pod krawatem?

Sesja w czasie konferencji naukowej, poszukiwanie nowego sposobu komunikacji: plansze z qr kodami, przedstawiające problematykę bioróżnorodności w uprawach wierzby, uprawianej dla celów energetycznych.

To jest mój dziennik refleksji czyli refleksyjny dziennik rozwoju. A skoro jestem biologiem i nauczycielem akademickim to piszę o przyrodzie, edukacji i o uniwersytecie, by wspomagać swoją refleksję. Mam nadzieję, że to moje refleksyjne pisanie przyda się także i innym, jako rozrywka lub jako impuls do własnej refleksji. Piszę, bo chcę się rozwijać i snuć refleksje.

Pierwszy tydzień zajęć w nowym semestrze to okazja by uczyć się przez działanie i wypróbować to, czego się nauczyłem, co usłyszałem lub sam wymyśliłem. Pora wcielać rozmyślania w czyn.

Są takie slajdy w czasie wykładu lub referatu, które długo są wyświetlane. Na przykład slajd tytułowy lub slajd końcowy. Jak wykorzystać ich potencjał? Zazwyczaj na sali jestem wcześniej, sprawdzam czy wszystko działa. Ot na przykład w minionym tygodniu trafiłem na dużą salę po raz pierwszy. Wziąłem klucz, mikrofon, wchodzę na salę ze swoim laptopem i przygotowanym wykładem a tam…. nie ma rzutnika! Nie widać pilota. Co teraz? Ot porażka, myślę sobie, trzeba będzie improwizować. Biegnę ponownie na portiernię zapytać się o rzutnik lub prosić o zamianę sali. I dostaję odpowiedź, wszystko jest, rzutnik trzeba uruchomić przez panel sterowania. Wracam na salę z duszą na ramieniu, gdzie ten panel jest? I czy będę potrafił uruchomić? Na biurku nie widać. Ale coś zobaczyłem na ścianie. Podchodzę, czytam, naciskam przycisk… i rozwija się ekran a rzutnik wyjeżdża z sufitu. Nawet oświetlenie udało mi się włączyć. Ulga. Jeszcze tylko sprawdzam wi-fi – jest! Czyli wszystko jest w porządku, poradziłem sobie i będę mógł wykorzystać wszystko to, co na wykład przygotowałem. Jest oczywiście inny problem. Za ekranem są okna, cała ściana. W słoneczny dzień niewiele będzie widać na ekranie. Trzeba przemyśleć i taką sytuację. Pogoda może mieć wpływ na sposób poprowadzenia wykładu…

Właśnie dlatego staram się zawsze być z 10-15 minut przed czasem. A jak całkiem nowe miejsce, to jeszcze wcześniej. By dać sobie szansę na opanowanie wszystkich spraw technicznych. Włączam slajd tytułowy… i czekam na studentów. Jedni przychodzą wcześniej, inni w ostatniej chwili. A slajd tytułowy się wyświetla, co najmniej kilka minut. Do tej pory na tym slajdzie była nazwa przedmiotu, kierunek, nazwisko prowadzącego, czasem numer wykładu i kontakt do mnie. Żeby student wiedział, czy na właściwy wykład trafił. Ale to za mało. Warto wykorzystać potencjał tego slajdu oczekiwania. Takie slajdy mogą pojawić się także w środku wykładu. I albo trzeba włączyć czarny ekran … albo wykorzystać to, co się wyświetla.

Na jednym z webinariowych szkoleń dowiedziałem się, że na takich slajdach oczekiwania można wyświetlić jakąś główną myśl, sentencję. Coś, co sprowokuje mózgi słuchaczy (studentów) do konkretnych przemyśleń. Coś, co ukierunkuje myślenie na temat spotkania. Taki drobny zabieg a pozwala wykorzystać pełniej potencjał miejsca i chwili. Moje pierwsze próby z ostatniego tygodnia zamieściłem niżej. Będę próbował dalej i będę poszukiwał optymalnego rozwiązania. A może czytelnicy podpowiedzą jak to można zrobić efektywnie i z sensem?

W dyskusji na jednym wykładzie studenci poprosili (zasugerowali) by każdy wykład zaczynać anegdotą. Owszem, wplatam anegdoty do wykładów. To w takim razie poszukam coś na początek. I by było nie tylko zabawnie a przede wszystkim edukacyjnie. Mój repertuar jest niewielki. Spróbuję sprawdzić czy AI w postaci GPT czy Copilota pomoże mi dobrać do każdego wykładu adekwatną anegdotę. Mam więc nowe wyzwania na kolejny tydzień.

W innej grupie studenci powiedzieli mi, że w marynarce wyglądam groźnie. Znali mnie już z ćwiczeń terenowych, a więc w stroju bardzo nieformalnym, dostosowanym do pracy terenowej. Zwłaszcza na wykłady staram się ubierać oficjalnie: marynarka zamiast bluzy czy swetra. To mój wyraz szacunku dla studentów i prowadzonych zajęć. Ale jeszcze raz uświadamiam sobie, że żyjemy w środowisku wielokulturowym. I wcale nie dlatego, że jest sporo imigrantów. Różnica pokoleń i stylów życia jest ogromna, mimo że mówimy tym samym językiem. Ja wyrosłem w kulturze patriarchalnej i męskiego szowinizmu. Nieświadomie czasem uwidacznia się w opowiadanych dowcipach. I mimo, że nie podzielam wartość tej kultury, to czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąca. Podobnie z ubraniami. Studenci nawet pytali czy można przyjść na egzamin w dresie. Jedni byli za, inni wskazywali, że to brak szacunku. Oczekiwanie wzajemnego szacunku uwidaczniało się w różnych formach na tych pierwszych zajęciach. Tu trzeba jednak dużej empatii i chęci zrozumienia innych. Student w dresie na egzaminie wcale językiem ciała nie oznajmia braku szacunku. Może nie zdaje sobie jedynie sprawy z różnic kulturowych i tego, jak przez innego, starszego może być odebrany.

I jeszcze coś ważnego w dyskusji ze studentami się ujawniło. Jedna ze studentek, na moje opowieści o książkach i polecanych podręcznikach, powiedziała, że ona książek nie czyta. Czy to tylko jakaś mała prowokacja by rozkręcić dyskusję? Pytałem i o publikacje i o audiobooki – też nie. No cóż, tacy studenci już są wśród nas. Dowód, że kultura postpiśmienności mocno się zakorzenia. Biadolić i narzekać: jaka to teraz młodzież? Czy jednak dostrzec zupełnie nowe kanały komunikacji i potrzebę tworzenia nowych pomocy dydaktycznych? Może dodatkowo trzeba przygotowywać wykłady w formie podcastów? Przy okazji z ust studentów usłyszałem nowe dla mnie słowo – wideoesej. No tak, skoro są eseje to dlaczego nie ma być teraz także wideoesejów? Muszę się więcej dowiedzieć o takiej formie opowieści i komunikacji. A potem samemu spróbować.

Nie czytają? To może trzeba zmieniać formę wykładów? Tego też oczywiście próbuję od jakiegoś czasu. Studenci żalą się, że mówi im się, że prezentacja multimedialna powinna być kolorowa, z ilustracjami, nie przepełniona tekstem… a potem na wykładach widzą slajdy zapełnione literami. Szczytne ideały poparte złym przykładem zazwyczaj demoralizują. To w końcu jak mają przygotowywać prezentacje na zajęcia? Wykład czy referat to przede wszystkim forma mówiona. To, co na ekranie, to tylko wspomaganie słowa mówionego. Dlatego warto pokazywać zdjęcia, schematy, animacje procesów. Studenci mogą notować we własnym stylu, tekstowo lub graficznie. Od treści słownych są podręczniki i skrypty. One przecież uzupełniają wykład. Od dłuższego czasu widzę, że większość studentów nie notuje. Mają co prawda otwarte laptopy czy tablety, ale raczej mało notują. Słuchają (mam przynajmniej taką nadzieję). W sumie to dobrze, bo wykład jest po to, żeby zrozumieć. Szczegóły są w podręcznikach. Tak jak wielu innych wykładowców, slajdy z wykładu w formie pliku pdf, przeszyłam studentom po wykładzie (czasami, na ich prośbę - przed). Sam umieszczam mało tekstu na powerpointowych slajdach, więcej jest zdjęć, schematów, głównych haseł, równoważników zdań. Przydatne do przypominania sobie tego, co było na wykładzie. Ale jako samodzielny przekaz sprawdza się marnie. Ponieważ studenci często do egzaminów uczą się tego, co na slajdach, to wykładowcy na slajdach umieszczają dużo tekstu. Wychodzi z tego wykład karaoke. Ani dobry wykład ani dobry skrypt. Jak z tego wybrnąć napiszę w osobnym artykuliku na blogu. Tymczasem sam poszukuję dobrych rozwiązań, np. zachęcam studentów do wykorzystywania różnych programów AI do notowania i przetwarzania notatek, w tym do nagrywanie i przetwarzania głosu na audio deskrypcję i na notatki. Na razie testuję Gogolowski NoteBooklm. Jest wiele innych aplikacji. Epoka postpiśmienna ma swoje środki wyrazu i warto się z nimi zapoznać. Bo żyjemy w środowisku mocno wielokulturowym, także w aspekcie cyfrowym.

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Jedni studenci oczekują jasnych i precyzyjnych instrukcji. Inni otwarci są na większą wolność wyboru realizacji zadań. Trudno to pogodzić. A sam też nie chciałbym być „nadopiekuńczym” wykładowcą i dać szansę na popełnianie błędów. Nie spieszyć się z szczegółowymi instrukcjami. To na razie dla mnie największa trudność i największe wyzwanie: tworzyć szczegółowe instrukcje czy dać im czas na poszukiwania własnych rozwiązań? To drugie wypycha studentów z ich strefy komfortu i świata do jakiego przywykli: wykładowca tworzy zadania do wykonania a potem sprawdza i ocenia, czy zostało poprawnie wykonane. I ocenia. Porównuje niczym do wzorca metra w Sevres.

Przede mną kolejny intensywny tydzień zajęć. Więc sporo okazji by wypróbować coś nowego i poćwiczyć już wypróbowane pomysły. Czym weekend nasiąknie w postaci pomysłów, tym na zajęciach wykłady trącą.

Niżej przykładowe slajdy tytułowe zamienione w slajdy oczekiwania: