16.05.2019

Pojedynek ze sztuczną inteligencją 1:1 (jak nie dać się nabrać na zakupy w internecie)

W przyrodzie na różne sposoby gatunki oszukują inne gatunki, by działały w ich interesie. Najdobitniej na poziomie genetycznym ujął chyba R. Dawkins to w swojej teorii egoistycznego genu. Mimikra upodabnia do innych, groźnych gatunków, by odstraszać potencjalnych konsumentów (w tym pasożyty i drapieżniki). Kwiaty wabią kolorami owady by te roznosiły ich pyłek, niektóre grzyby wabią owady zapachem padliny, by te roznosiły zarodniki. Pasożyty oszukują gospodarza by wniknąć do środka i się rozgościć a następnie wykorzystać zasoby pokarmowe i energetyczne żywiciela. Przykładów są miliony, tak jak bogata jest różnorodność biologiczna. A jak jest w rzeczywistości wirtualnej i ewolucji kulturowej? Tu również jesteśmy na różne sposoby wabieni i oszukiwani.

W internecie różne reklamy, lub inne działania nie tak oczywiste, wabią, podszywają się pod coś innego, namawiają do kupna lub innej aktywności (że nie wspomnę o wirusach, robakach i koniach trojańskich rozprzestrzeniających się w komputerach i wykorzystujących prace komputera do innych, niż nasze cele). Sztuczna inteligencja (za którą stoi człowiek czyli programiści i zleceniodawcy marketingowi, czasem oszuści i złodzieje) rozwija się coraz bardziej. Jak w ewolucji, coraz doskonalsze rozwiązania, nieustanny wyścig. Jak się jednego nauczymy i na oszustwa uodpornimy, to pojawia się nowa generacja.

Jakiś czas temu, sprawdzając statystyki ruchu internetowego, zauważyłem sporo wejść na mojego bloga z zupełnie nieznanego mi adresu. Pomyślałem, że może ktoś na stronie linkuje do wpisu na moim blogu. No i z ciekawości kliknąłem, by sprawdzić. A tam.... strona erotyczna lub pornograficzna (zatrzymałem się na komunikacie, pytającym o wiek). Najpierw niepokój - może ktoś umieścił jakieś spreparowane, kompromitujące materiały? Na początku swojej kariery internetowej wyszukiwałem stron z informacjami o moich ulubionych chruścikach. Wtedy było ich jeszcze niewiele. Po wpisaniu słowa "trichoptera" czasami trafiałem na strony pornograficzne. W żaden sposób nie mogłem wykoncypować dlaczego. Może rdzeń "tricho" odnosił się do jakich włosków lub przyrządu erotycznego? Potem wyszukiwarki nauczyły się omijać strony pornograficzne z wykorzystaniem tego słowa kluczowego. Niejako uodporniły się. Ale teraz, po co strony erotyczne miałyby linkować do jakiegoś bloga? Może pisząc o seksie i płciowości w świecie przyrody, wyszukujący treści erotycznych i na mój blog trafiają? Ale, żeby od razu sporo wejść z jednego adresu? Ktoś mądry podpowiedział mi, że uruchamiane są boty (czyli wirtualne roboty), które masowo wchodzą na różne strony by sprowokować ruch w drugą stronę. Ponoć poprawia to indeksowanie takich stron. Wejścia z różnych adresów uwiarygodniają stronę erotyczną w algorytmach wyszukiwarek. Sprytny mechanizm by generować wejścia. Nadprodukcja "propagul", tak jak u pasożytów - jedno jajo na milion znajdzie ofiarę-żywiciela i to wystarczy. Bo całą aktywność wykonuje sztuczna inteligencja - darmowa praca (nie licząc prądu), bez zmęczenia i związków zawodowych czy znużenia. Jeden raz mi wystarczył, by nauczyć się rozpoznawać takie strony erotyczne i działalność botów. Nie dałem się nabrać i trwale się uodporniłem. Jeden zero dla mnie, w pojedynku ze sztuczną inteligencją.

Drugi przykład, jaki chcę opisać, to moja porażka. Tym razem była to oferta pióra wiecznego. Filmik reklamowy, znaleziony na portalu społecznościowym (reklama upchnięta tam, gdzie się jej nie spodziewałem). Zwykła reklama Facebooka. Na filmiku wyglądało dobrze. A ja w tym okresie chciałem poćwiczyć kaligrafię (sztuczna inteligencja sprytnie szpieguje i podsuwa spersonalizowane reklamy?). Zajrzałem na stronę sprzedawcy. W opisie było, że to jakaś mała rodzinna firma z USA. Wyglądało wiarygodnie i dobrze pasowała to mojego stylu życia (ta lokalność!) Zamówiłem pióro i atrament. Przesyłka nadeszła stosunkowo szybko. Tyle że z Chin... Kiedy ponownie zaglądam na stronę formy, nie ma tam już opisu, że to rodzinna firma z USA, a produkty są ręcznie robione. Dostałem coś tandetnego z Chin. Może cała firma chińska? A może Amerykanie po prostu sprzedają chińskie wyroby? Jednym słowem dałem się nabrać, zwieść.

Po pierwsze dostałem tylko pióro, atramentu nie dostarczono (czyli nie otrzymałem w całości tego, za co zapłaciłem). Po drugie pióro okazało się nie takie, jak na filmiku. Okazało się tandetne (obrazy, nawet w postaci filmu mogą więc oszukiwać nasze zmysły i zdolność oceny sytuacji). Albo na filmiku inny produkt pokazano, albo użyto innego atramentu. W każdy razie był rozdźwięk między tym co na filmiku i tym co otrzymałem, Niemniej reklamację w sprawie nie dostarczenia atramentu, za który zapłaciłem, złożyłem. Oczywiście droga elektroniczną. Szybko pojawiła się kurtuazyjna odpowiedź, że wysyłają (wysłali) w osobnej przesyłce. Najpewniej odpowiadał bot a nie człowiek z krwi i kości. Mijają już chyba dwa miesiące, a obiecanego atramentu nie ma. Tylko ładnie brzmiące odpowiedzi. Że się starają, że to i owo. W tym przypadku dałem się wykiwać sztucznej inteligencji.

Czy zrezygnuję z zakupów w internecie? Nie. Aczkolwiek zawsze jest ryzyko, że dostarczony towar inaczej wygląda niż w internetowej reklamie czy sklepowych zdjęciach. Trzeba się będzie nauczyć. A czyż w realu nie ma picowania i koloryzowania? Było od wieków. Na przykład przy kupnie używanego samochodu, czy miodu na targu? Sprzedawca zachwala i często ukrywa wady lub niedoskonałości, przypudruje, oczarowuje opowieścią i uwierzymy. Sztuczna inteligencja to tylko kolejny etap w tych podchodach. Nieustanne uczenie się i ewolucyjna rywalizacja.

Firma, o której piszę to Gizmosified, sklep internetowy z dość szerokim (poszerzającym się?) asortymentem. Tak piszą na swojej stronie: "Witamy w Gizmosified, najlepszym miejscu na zakupy dla najfajniejszych gadżetów na rynku. Wiemy, że jesteś wymagającym klientem, który zasługuje i wymaga tylko najlepszych. Jest to główny powód, dla którego oferujemy tylko najmądrzejsze gadżety, które pomogą Ci zrobić więcej z łatwością i uprościć życie na każdym kroku. Nie tylko oferujemy spryt; oferujemy również stylowość. Każdy z oferowanych przez nas produktów nosi znak zatwierdzenia Gizmosified; aprobata doskonałości, trwałości, funkcjonalności i gładkości. Podczas korzystania z którejkolwiek z naszych ofert produktowych będziesz się obracać. Od gadżetów domowych, gadżetów biurowych, zabawek dla dzieci, po inne podstawowe produkty na co dzień - mamy twoje plecy. Nasze produkty są nie tylko przyjazne dla użytkownika, ale także bardzo przyjazne dla kieszeni. W Gizmosified kierujemy się pasją, aby uprościć życie jak największej liczbie osób, więc przystępność cenowa jest jednym z naszych haseł i jedną z zasad, według których żyjemy. Nigdzie indziej nie znajdziesz go taniej; to możemy śmiało powiedzieć. Więc nie tylko możesz żyć mądrzej i stylowo; możesz to zrobić za cenę, która nie złamie banku. Teraz jest czas na to, na co naprawdę zasługujesz. Pomóżmy przełamać monotonię codziennego życia dzięki naszym wyjątkowym i ekscytującym gadżetom. Podkręćmy swój fajny czynnik. PS: Nie zapomnij podzielić się miłością, udostępniając nasz sklep! Pozdrawiam, zespół Gizmosified". Piękne, niczym oczy psa, który chce wyprosić kolejną porcję smakołyku. Piękne i ważne słowa. Możliwe, że w jakiś sposób spersonalizowane. Tak jak sprytny kupiec, który każdemu powie to, czego akurat klient oczekuje. Nasz klient, nasz pan. Stare jak świat, tylko w nowym społecznie i ewolucyjnie wydaniu. Trzeba się nauczyć i uodpornić. A potem znowu uczyć...

Piszę o tym dlatego, żeby ostrzec. Nie sztuka klienta zdobyć, sztuka by powrócił. Rośliny  porozumiewają się, by ostrzec pobratymców przed roślinożercami  i by zaczęły produkować substancje trujące, lub jak susły na stepie czy pieski preriowe na prerii, które ostrzegają się wzajemnie. W obliczu dostrzeżonego zagrożenia wysyłają sygnały ostrzegawcze. We współpracy i zbiorowości łatwiej uchronić się przez pasożytami czy drapieżnikami. Nieustanny ewolucyjny wyścig.

1 komentarz:

  1. O tej firmie nie słyszałem, dobrą praktyką jest poszukać oferowanego produktu na innych serwisach. Te wartościowe na pewno znajdą się też na Allegro czy E-bay.

    Fejs to oszust i wyłudzacz pierwszej wody, ale to przesłanie jest sztampowo przesłodzone, na pewno było pisane pod kątem targetu a nie personalizowane.

    Wyszukiwarki które nie "umieją" znaleźć określonej frazy na wszelki wypadek podpuszczają też strony porno, motoryzacyjne, z branży IT, modowe dosłownie wszystko co choć minimalnie podobnie "wygląda" by uczyć się co człowiek ma na myśli gdy wpisuje dany ciąg liczb.

    Obecnie gdy np Google znacznie ograniczyły spam na swoich serwisach, pojawiły się blogi spamujące. Ktoś podpisuje się np. "wędrowiec tatrzański" i zaprasza na swojego bloga a tam w najlepszym wypadku strona jakieś knajpy... Ale i te porno się trafiają. Plaga.

    OdpowiedzUsuń