20.10.2025

Popularyzacja nauki i trzecia kultura

Spotkanie w kawiarni naukowej w Dobrym Mieście, połączenie popularyzacji nauki z aktywnością artystyczną, zarówno muzyczną jak i plastyczną.

Znałem tylko jedno znaczenie terminu „trzecia kultura”, bo przeczytałem książkę z publicystyką naukową Johna Brockmana (książka „Trzecia kultura – nauka u progu trzeciego tysiąclecia” pod redakcją Johna Brockmana, z roku 1996). W tym ujęciu termin „trzecia kultura” odnosi się do rosnącego obszaru, gdzie naukowcy, myśliciele i pisarze z dziedziny nauk ścisłych i przyrodniczych komunikują swoje idee bezpośrednio szerokiej publiczności, omijając tradycyjnych intelektualistów humanistycznych. Osobiście traktuję to jako narodziny nowoczesnej popularyzacji wiedzy i przedwiośnie centrów nauki takich jak CN Kopernik w Warszawie i festiwali naukowych, odbywających się na uczelniach wyższych. 

Przeczytałem to w początkowym okresie dynamicznego rozwoju aktywnej popularyzacji wiedzy, tuż przed narodzinami centrów nauki i spopularyzowaniem się pikników naukowych na uczelniach wyższych. Dobrze pasowało to do trzeciej, społecznej misji uniwersytetu. Dlatego takie rozumienie trzeciej kultury mocno wrosło w mój sposób myślenia o popularyzacji nauki. Było wzmacniającym impulsem i teoretycznym uzasadnieniem tworzonej wtedy przeze mnie olsztyńskiej kawiarni naukowej, jak i powierzonych mi do koordynacji Olsztyńskich Dni Nauki oraz Nocy Biologów. Starałem się wykorzystać te założenia teoretyczne do konkretnych działań. Przykłady można zaleźć w projekcie Spotkania z Nauką

Przez wiele lat żyłem w tej bańce pojęciowej, wielokrotnie powoływałem się na trzecią kulturę w różnorodnych dokumentach i tekstach publicystycznych. Najczęściej wymieniałem tylko termin, licząc, że jest powszechnie zrozumiały. A jak ktoś zechce poszukać, to trafi na takie właśnie rozumienie trzeciej kultury. Nie byłem świadomy istnienia znaczniej bogatszego świata kultury. I gdy niedawno zapytałem Gemini (jedno z narzędzi sztucznej inteligencji) o trzecią kulturę, to się bardzo zdziwiłem. Liczyłem jedynie na potwierdzenie mojego sposobu rozumowania i szybkie przypomnienie zarówno założeń teoretycznych, jak i przykładów. A tu mała niespodzianka: otrzymałem trzy różne zastosowania terminu „trzecia kultura”, a moje ulubione wcale nie było na pierwszym miejscu i nie było najważniejsze. To, że podobne lub takie same nazwy niezależnie od siebie powstają w różnych obszarach wiedzy i aktywności intelektualnej, nie jest niczym dziwnym. Słowa są tylko słowami. Ważniejsze jest to, co autorzy pod tymi słowami rozumieją. W biologii mamy kodeks nazw gatunkowych, który pilnuje, by naukowe nazwy gatunkowe były unikalne i niepowtarzalne. Co przy ogromnej liczbie gatunków i wielu osobno rozwijających się specjalności zoologicznych, botanicznych i mikologicznych, okazało się niezbędne. Przy wykryciu zdublowania nazwy konieczne były rewizje i ustalanie nowych nazw (synonimów). W szeroko rozumianej kulturze takiego kodeksu nie da się stworzyć.

Czego się nauczyłem z odpowiedzi Gemini? Tego, że ludzka kultura jest ogromna, a wytworzone terminy naukowe i kulturowe są niezwykle bogate. I że czasem warto wyjść ze swojej bańki kulturowej. Już nie tylko wyszukiwarki internetowe (a wcześniej kwerendy biblioteczne), ale i narzędzia sztucznej inteligencji pozwalają szybko przeszukiwać przepastne zasoby językowe i kulturowe, zgromadzone przez ludzkość. Po drugie, że trzeba często dokładniej wyjaśniać używane przez siebie terminy i zjawiska, bo samo przez się nie jest wszystko zrozumiałe i jednoznaczne. Już nie jest tak, że „koń jaki jest, każdy widzi”. Nie dość, że nie każdy widział konia, to jeszcze bywają różne konie. Nie tylko chodzi o rasy i umaszczenie, ale i np. o konie mechaniczne.

W przypadku AI niepewnością pozostaje, czy wszystko, co otrzymujemy, to fakty, czy też może w jakiejś mierze także halucynacja? Bez krytycznego myślenia i wersyfikacji się nie obędzie. 

Czym jest Trzecia Kultura wg Gemini (nie jest to dosłowny cytat z Gemini, bo dodałem swoje refleksje i uzupełnienia)? Termin „trzecia kultura” (ang. third culture) jest używany w różnych kontekstach, ale najczęściej odnosi się do osób, które spędziły znaczną część swoich lat formacyjnych poza krajem ojczystym swoich rodziców (tzw. TCK – Third Culture Kids). W rezultacie taka osoba tworzy swoją własną, unikalną kulturę, która jest mieszanką kultury rodziców, kultury kraju, w którym mieszkała, oraz innych wpływów. Nie jest ona w pełni zakorzeniona ani w kulturze rodziców, ani w kulturze goszczącej. W odniesieniu do języka mówi się o mieszanym języku pidżin (pidgin).

Cechy charakterystyczne dla osób z trzeciej kultury to często: 1. Zdolność do adaptacji i elastyczność: Dzięki doświadczeniom z różnych środowisk, osoby te są często bardzo otwarte na zmiany i potrafią łatwo dostosowywać się do nowych sytuacji; 2. Wielokulturowa tożsamość: Mają złożoną tożsamość, która łączy elementy różnych kultur, co może prowadzić do bogatszego zrozumienia świata, ale czasem też do poczucia bycia „nigdzie” w pełni u siebie; 3. Umiejętności językowe: Często są dwu- lub wielojęzyczne; 4. Globalna perspektywa: Mają szersze spojrzenie na świat i są bardziej świadome globalnych problemów i różnic kulturowych; 5 Trudności w zakorzenieniu: Mogą mieć trudności z nawiązywaniem głębokich więzi w jednym miejscu, ponieważ przywykły do częstych przeprowadzek i pożegnań. Termin ten został spopularyzowany przez Ruth Hill Useem i Johna Ussema w latach 50. XX wieku.

I niejako w przypisach, uzupełnieniu, Gemini napisało: "Warto też wspomnieć, że czasami „trzecia kultura” bywa używana w kontekście:
  1. Wzajemnych wpływów nauki i humanistyki: W publicystyce naukowej (np. przez Johna Brockmana) termin ten odnosi się do rosnącego obszaru, gdzie naukowcy, myśliciele i pisarze z dziedziny nauk ścisłych i przyrodniczych komunikują swoje idee bezpośrednio szerokiej publiczności, omijając tradycyjnych intelektualistów humanistycznych.
  2. Hybrydowych form kulturowych: W szerszym sensie może odnosić się do nowych form kulturowych, które powstają na styku różnych tradycji, np. w sztuce, muzyce czy gastronomii."
I teraz mam dylemat: czy nadal używać terminu trzecia kultura w odniesieniu do bezpośredniego i autentycznego kontaktu naukowców z szerokimi kręgami społecznymi? Trzecia, społeczna misja uniwersytetu również zawiera w sobie „trzeciość”, ale zawęża się do społecznej misji uniwersytetu, by przekazywać wiedzę (komunikować się) nie tylko studentom, którzy uczęszczają na zajęcia kursowe, ale w formie kawiarni naukowych, obecności w mediach i dedykowanych festiwali naukowych opowiadać o swoich odkryciach szerokim kręgom społecznym. Nabiera to nowej wartości w czasach edukacji przez całe życie i szybko zmieniającego się świata, a także w związku z umniejszaniem znaczenia kultury pisma. Ważne jest nie tylko to, co naukowcy napiszą w publikacjach naukowych, książkach czy artykułach popularnonaukowych. Ważne jest także to, co powiedzą w bezpośrednim kontakcie (np. kawiarnia naukowa) oraz w mediach społecznościowych. Kierując przekaz do innego odbiorcy, muszą korzystać z innego sposobu komunikacji i innego języka. Już bez uproszczonego żargonu naukowego, z troską o zrozumienie.

Ostatecznie, niezależnie od tego, która definicja "trzeciej kultury" jest dla nas pierwsza, najcenniejszą lekcją pozostaje konieczność wyjścia poza własną bańkę pojęciową, poza własną dyscyplinę i poza własne przyzwyczajenie komunikacyjne. Tylko w ten sposób, z troską o precyzję i wspólne zrozumienie języka, możemy skutecznie realizować misję komunikacji wiedzy w dynamicznie zmieniającym się świecie. Bo "słowa są tylko słowami. Ważniejsze jest to, co autorzy pod tymi słowami rozumieją." Na dodatek świat, który widzimy, jest tylko jednym z możliwych światów, a nasza bańka to tylko jedna z kropli w oceanie ludzkiej wiedzy. Czas odważyć się na eksplorację i nazwanie tego oceanu na nowo.

W dobie cyfrowej rewolucji i wszechobecnej AI, kultura wymaga ciągłej rewizji – zarówno w definicjach, jak i w sposobie, w jaki komunikujemy wiedzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz