8.03.2024

Żyłem w 4 kulturach opowieści




Żyłem w czterech kulturach. Pierwsza z nich to kultura oralna, mówiona. Głębiej poznałem ją w dzieciństwie, kiedy niemalże już wtedy była reliktowa, trwająca w małym refugium. Wieś mazurska i niezliczone opowieści. Ktoś wracał z mleczarni, ze sklepu, z pola, z innej wsi czy z wyprawy do miasta i ... opowiadał. Przy stole albo na ławce pod domem lub płotem.  Co widział, co usłyszał, czego się dowiedział, co w przyrodzie zaobserwował. Takie poznawanie świata w opowieściach. Czasem, gdy deszcz padał, to były opowieści dziadka i babci o tym jak dawniej żyli. O rodzinie, o czasach, o przyrodzie, o przeżytych lub zasłyszanych przygodach. W domu było już radio i były gazety. A jednak głównie się opowiadało. W mniejszym czy większym stopniu kultura oralna gdzieś przetrwała w małych resztach, niczym przyrodniczych refugiach i gatunkach reliktowych. Zdążyłem nieco jej posmakować. Łatwiej było potem zrozumieć książki etnograficzne i antropologiczne. Znakomicie rozkwita, gdy nie ma przesytu nadmiarem ludzkich kontaktów, spotkań, gdzie nie ma ulicznego lub social medialnego tłumu i gwaru. Rozkwita w ciszy.

Kultura oralna znakomicie trwała, gdy mało się działo. Niewiele informacji docierało a dominował kontakt z człowiekiem. I z przyrodą. Była cisza. I między tą ciszą i wakacyjną nudą pojawiały się słowne opowieści. Proste relacje. Ale mające swoją specyfikę. Doceniłem, gdy kultura oralna odeszła i się nieco zmarginalizowała. Ale miałem to szczęście choć trochę jej dotknąć, powąchać i posmakować.. 

Potem była kultura pisma. Gdy nauczyłem się czytać to odkryłem biblioteki i przygodę z czasopismami, najpierw dla dzieci, potem popularnonaukowymi. Poznałem przygodę z niesamowitymi książkami. Niektóre zostawiły trwały ślad na lata. Inny rodzaj opowieści, inny rodzaj narracji. Nowy świat z wielką przygodą. Wciąż w nim tkwię.

Trzecią kulturą było radio i telewizja. Jeszcze inny sposób snucia opowieści i opowiadania o świecie. Dźwiękiem i obrazami. Przekaz bardziej jednostronny, bez interakcji ale jednak ze swoją specyfiką. Na przykład słuchania muzyki czy audycji wieczornych. To już był mój świat, który w pełni przeżyłem i doświadczyłem. Teraz jest wypierany jeszcze przez inną kulturę, staje się coraz bardziej zmarginalizowany ale trwa.

I w końcu czwarta kultura świata internetowego, post piśmiennego. Dopiero się rodzi i poznaję ją od chwili narodzin, w czasie wykluwania się. Ta kultura się powstaje i jest inna od poprzednich. Sporo zmienia. Świat mediów społecznościowych, krótkich przekazów, obrazów i memów z emocjami. mini-opowieści w natłoku informacji. Trwa w zgiełki, hałasie i nadmiarze. Stąd zdawkowe przekazy. Powoli wykluwa się jej styl i specyfika stylu.

Jestem z pokolenia czasów cywilizacyjnego przełomu, z niemalże różnych cywilizacji. Jestem człowiekiem międzykulturowym. Z pogranicza kilku światów, jedne jako archaiczne spychane są na margines. Inne, jako dopiero powstające, "rozpychają" się w moim świecie. A ja doświadczam konieczność ciągłego przełączania się z róznych trybów, niczym przechodzenia na inne języki komunikacji w społeczeństwie wielojęzycznym, międzynarodowy. Kultura to nie tylko identyfikujący język lecz także różny sposób snucia opowieści i komunikacji międzyludzkiej. 

Odrębność tych kultur społecznego funkcjonowania dostrzegam dopiero po latach, patrząc z dystansu. I odkrywam, że nieustannie układam opowieści. Te ustne, raczej w krótkich formach (bo przecież wiele się nie zapamięta). Typowe dla kultury oralnej oraz dla czwartej kultury mediów społecznościowych. Układam opowieści słowne-zapisane. Te łatwiej "zapamiętać" bo długo powstają i są dopracowywane. Liniowy przekaz. Pismo nie wymaga obciążania pamięci bo powstaje na zewnętrznym nośniku - kiedyś tylko odręcznie na papierze, teraz głównie wklepywany na klawiaturze. Potem nauczyłem się opowieści z prezentacja typu Power Point. Można na kolejnych slajdach zostawić kamienie milowe by potem łatwiej przypominać sobie scenariusz ułożonej opowieści. Czasem ze sporą ilością treści zapisanej na slajdach słowami, którą można odczytać i nie trzeba zapamiętywać. W końcu z notatką graficzną lub mapą myśli, rozrysowaną na jednej kartce. Cały wywód przed oczami, ułożony nieliniowo dzięki czemu dużo łatwiej o modyfikacje i improwizowanie w trakcie wykładu czy pogadanki I jeszcze kamishibai - teatr ilustracji, połączony z dyskretnie ukrytym tekstem. Warto wspomnieć jeszcze o podcastach i krótkich formach wideo (rolki). Bo dłuższe wymagają lepszego sprzętu i umiejętności monterskich. 

Różne kultury społecznego komunikowania się i różne sposoby budowania opowieści. W każdych czasach będziemy żyli w różnych kulturach. Być może więc warto najpierw dostrzegać te różne formy a potem uczyć się ich specyfiki. Niczym języków obcych. Ta sama treść lecz zupełnie inaczej wyrażona. 

Umiejętnością akademickiego wykładowcy jest znać i adekwatnie stosować te różne style opowieści. Umieć odnaleźć właściwy kontekst sytuacyjny i rozpoznać właściwą kulturę przekazywania treści. Wykładowca musi być poliglotą w innym, szerokim sensie. Piszę na blogu, bo to jest moja niezależna, otwarta "katedra", z dużą wolnością doboru treści, tematów. I nie mam jakiejś obowiązkowej podstawy programowej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz