Kiedyś konferencje naukowe to była solidna dawka papieru. Kto był wtedy aktywny naukowo ten wie, że obok własnych notatek, świętym Graalem były książki abstraktów (wraz z programem konferencji). Taki mały skarb z sympozjum, który pomagał zorientować się, co i gdzie będzie się działo. W tych tajemniczych tomikach było coś wyjątkowego – streszczenia wszystkich wystąpień. Dzięki nim można było ustalić, na który referat warto się wybrać, a który ominąć szerokim łukiem (bo, wiadomo, przerwa kawowa jest równie ważnym elementem konferencji!). Na konferencjach ważne są rozmowy kuluarowe, nie tylko przy kawie. Ten czas można wygospodarować właśnie w czasie mniej przydatnych referatów (a każdy uczestnik ma inne oczekiwania więc pula mniej ciekawych wystąpień dla każdego uczestnika jest inna). Co więcej, jak cię na konferencji nie było, to przynajmniej książka mogła podrzucić namiary do autorów, by móc ich potem ścignąć z pytaniem: „Widziałem w abstrakcie temat, który mnie interesuje, czy mogę prosić o publikacje lub więcej informacji?”
I potem przychodziły Proceedings – niechybny dowód na to, że coś się tam jednak działo. Był tam pełny tekst referatu albo publikacja bazująca na prezentacji, czasem nawet z zapisami dyskusji (zwłaszcza tym panelowych i ujętych w programie konferencji). To było takie coś, co można było cytować, przeglądać po latach i chwalić się, że „byłem tam”. Czasem w Proceedings było także zdjęcie grupowe uczestników konferencji. Namacalny dowód, że się osobiście było.
A teraz? Epoka papieru mija! No, może nie do końca, ale przyznajmy – papier zostaje w tyle. Wchodzi wideo! I to nie jakieś nudne nagranie „włącz kamerę i rób swoje”. Teraz mamy montowane filmy z konferencji – zbliżenia na slajdy, dynamiczne ujęcia, ktoś wpadł na pomysł, żeby nie pokazywać tylko gadającego człowieka, ale i jego interakcje z publiką (lub z moderatorami czatu). Zapis wideo to nowa wersja Proceedings, tylko że już nie musisz dźwigać kilogramów papieru w walizce, bo wszystko jest online. Możesz obejrzeć, wrócić do tego, co cię interesuje, z pauzą na kawę w dowolnym momencie. Magia! Albo rewolucja w komunikacji naukowej.
Nie wspomnę już o live-streamingu. To dopiero jest game-changer. Siedzisz w domu, popijasz herbatę, a tu, proszę – leci sobie konferencja na żywo. Można zadawać pytania, dyskutować z prelegentami, bez konieczności zamawiania lotów, noclegów i śniadań hotelowych (choć te ostatnie zawsze były miłym dodatkiem). Czasem zapis wideo wrzucają od razu, czasem trochę edytują, ale przecież oglądać można zawsze i wszędzie – jak naukowy Netflix, ale z bardziej skomplikowaną fabułą.
Tylko... tu rodzi się pytanie: jak to cytować? W starych, dobrych czasach miałeś książkę, numer strony, cytat – wszystko było jasne. A teraz? „Cytuję tu link do filmiku, minutę 3:45, prelegent pokazuje slajd z danymi”. Brzmi niezbyt akademicko, prawda? Jeszcze nie ma jakiegoś ustalonego kodeksu, jak traktować te materiały wideo. Może ktoś wymyśli jakąś nową formę cytowania – „link jako cytat” albo coś w stylu „odsyłam do timestampu”? Na razie to taki dziki zachód nauki (aktywnośc edukacyjnych zwiadowców), ale kto wie – może za jakiś czas to będzie nowa norma.
Tak czy inaczej, nie da się ukryć – jesteśmy świadkami zupełnie nowej jakości w komunikacji naukowej. Od książek abstraktów, przez grube Proceedings, aż po wideo, streamingi i inne cuda techniki. Teraz wiedza rozprzestrzenia się szybciej, szerzej i bardziej interaktywnie niż kiedykolwiek wcześniej. I mimo że papier ma swój urok (bo można notować ołówkiem na marginesach i podkreślać ważne słowa), to przyszłość nauki jest cyfrowa. Więc niech żyje live-streaming, ale może ktoś w końcu wymyśli, jak to wszystko cytować!
Jeśli dziś możemy cieszyć się z nagrań wideo z konferencji, to co nas czeka za chwilę? Weźmy pod uwagę na przykład podcasty. Już teraz podcasty naukowe zyskują popularność, ale ich potencjał w komunikacji naukowej jest dopiero odkrywany. Wyobraź sobie – zamiast typowej konferencji, mamy audycje na żądanie, w których naukowcy nie tylko opowiadają o swoich badaniach, ale robią to w swobodnej formie rozmowy. Bez Power Pointa, bez slajdów, po prostu czysta merytoryczna rozmowa. Takie podcasty mogą stać się cennym elementem wymiany wiedzy – można ich słuchać podczas jazdy samochodem, porannego biegania czy gotowania (co, przyznajmy, dla naukowca wiecznie zajętego grantami i papierami brzmi całkiem nieźle). Owszem, podcast ma sporą wadę - nie da się pokazać ilustracji, wykresów, schematów.
A co, jeśli podcasty staną się platformą dla preprintów? W końcu, po co czekać na recenzje, skoro można od razu nagrać rozmowę na temat najnowszych wyników, podzielić się refleksjami, i jednocześnie zaprosić społeczność naukową do dyskusji? Taka forma komunikacji mogłaby przyspieszyć obieg wiedzy i sprawić, że naukowcy szybciej dowiadywaliby się o nowych odkryciach. Forma, które może się rozwijać w epoce „po piśmie”, wracając do nawyków dawnej kultury oralnej i bezpośrednich spotkań.
A co z wideo? Obecnie wideo jest często dodatkiem do publikacji – zapis konferencji, rozmowy, eksperymenty nagrane i wrzucone do sieci. Ale co, jeśli w przyszłości wideo stanie się główną formą publikacji? Zamiast papierowej publikacji – film, w którym autorzy szczegółowo tłumaczą wyniki, pokazują eksperymenty krok po kroku, a nawet analizują dane w czasie rzeczywistym. Już teraz niektóre czasopisma oferują „video abstracts”, czyli krótki film podsumowujący artykuł, ale to tylko początek. Możliwe, że w przyszłości pełne artykuły badawcze będą miały formę wideo-tutoriali!
No dobrze, ale jak podcasty i wideo mogą stać się podstawą komunikacji między naukowcami? Przede wszystkim – mogą stać się bardziej przystępne i elastyczne. Zamiast organizować tradycyjną konferencję, gdzie wszyscy muszą spotkać się w jednym miejscu o jednym czasie, naukowcy mogliby współpracować za pomocą nagrań. Asynchroniczna komunikacja pozwala na dyskusje bez presji czasowej – odsłuchujesz, kiedy masz czas, odpowiadasz, kiedy masz przemyślenia. Nagrania wideo z eksperymentów mogą być świetnym narzędziem do tego, by inni badacze mogli zrozumieć metodologię w szczegółach, zobaczyć proces na własne oczy, a nie tylko przeczytać o nim w suchym tekście.
I tu pojawia się kolejny potencjał – otwarta nauka. Jeśli materiały wideo i podcasty byłyby ogólnodostępne, mogliby z nich korzystać nie tylko naukowcy, ale też studenci, popularyzatorzy nauki, a nawet osoby spoza akademii. Takie otwarte platformy mogłyby zwiększyć zasięg wiedzy i przyciągnąć większe grono odbiorców do świata nauki.
Przyszłość komunikacji naukowej to nie tylko pisane słowo – to multimedialne opowieści, podcasty, nagrania wideo i interaktywne formaty, które sprawią, że nauka stanie się bardziej dostępna, dynamiczna i zrozumiała. Czy będziemy cytować podcasty? Być może. Ale jedno jest pewne – będziemy się tymi formatami komunikować, bo świat nauki, podobnie jak technologia, nie stoi w miejscu!
W końcu, skoro technologia tak szybko się rozwija, czy powinniśmy oczekiwać nowych standardów publikacji naukowych, które będą wykorzystywać nowoczesne narzędzia, jak awatary wideo, sztuczną inteligencję, a nawet generatywną AI? Myślę, że to nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne.
Wyobraźmy sobie konferencję przyszłości: wchodzisz na platformę wirtualną, logujesz się i zamiast tradycyjnego wystąpienia „na żywo”, masz do wyboru interaktywną prezentację z udziałem awatara naukowca, który nie tylko wygłasza referat, ale i odpowiada na pytania uczestników – i to w czasie rzeczywistym. Indywidualnie dla każdego słuchacza (jakaż to indywidualizacja przekazu!). Awatary wideo mogą prezentować dane, analizować wyniki, a nawet wykorzystywać animacje i trójwymiarowe modele, by lepiej wyjaśniać skomplikowane kwestie. Taka forma prezentacji otwiera zupełnie nowe możliwości dla naukowców, zwłaszcza tych, którzy chcą dotrzeć do szerokiego grona odbiorców w atrakcyjny i interaktywny sposób.
Przyszłość to nie tylko awatary do prezentacji, ale także całkowicie nowy sposób interakcji z wynikami badań. Generatywna AI, która zyskała popularność w ostatnich latach, może odegrać kluczową rolę. Zamiast tradycyjnego posteru naukowego, wirtualna konferencja mogłaby oferować możliwość załadowania pełnego artykułu, a następnie... rozmowy z AI, która „wciela się” w autora. Taki wideoposter i do tego interaktywny. Chcesz zapytać o szczegóły metodologii? Proszę bardzo, AI odpowie, odwołując się do odpowiednich fragmentów publikacji. Potrzebujesz wyjaśnienia skomplikowanych równań? Awatar przeprowadzi cię krok po kroku przez proces myślowy autora. I to wszystko bez czekania w kolejce, aż prelegent znajdzie czas, by odpowiedzieć na pytania – dostępność 24/7!
To zupełnie nowa jakość w naukowej komunikacji, bo przecież tradycyjny referat i poster mają swoje ograniczenia. W sali konferencyjnej często jest za mało czasu, by odpowiedzieć na wszystkie pytania. Poster w formie statycznej tablicy (papierowego wydruku) też nie zawsze oddaje pełnię badań. A co, jeśli mógłbyś zadawać pytania „autorowi” nawet po zakończeniu sesji posterowej, i to w sposób interaktywny? To właśnie oferuje sztuczna inteligencja w połączeniu z awatarami – możliwość prowadzenia rozmów z „wirtualnymi autorami”, którzy zawsze są gotowi, by wyjaśnić, doprecyzować i podzielić się dodatkowymi informacjami.
Nie tylko to – generatywna AI może pomóc w analizie danych na miejscu. Wyobraź sobie, że uczestnik konferencji może załadować swoje wyniki badawcze do systemu AI, a ta automatycznie porównuje je z publikacjami innych uczestników, sugeruje nowe hipotezy, a nawet proponuje dalsze kroki badawcze. To mogłaby być konferencja jako interaktywny hub danych – naukowcy mogliby przychodzić nie tylko po to, by się dzielić wiedzą, ale także wspólnie generować nowe wyniki na miejscu, dzięki potędze obliczeniowej AI.
Co to oznacza dla przyszłości naukowych standardów publikacji? Po pierwsze, cyfrowe formaty publikacji będą musiały być coraz bardziej interaktywne. Już teraz mamy formaty takie jak video abstracts, ale dlaczego nie zrobić kroku dalej? Możliwe, że publikacje będą oferować nie tylko tekst i wykresy, ale i wbudowane wideo, animacje 3D, symulacje, a także awatary, które będą tłumaczyć kluczowe elementy pracy. Możemy nawet doczekać się standardów cytowania AI – zamiast cytować statyczny artykuł, będziemy podawać „czas i fragment” rozmowy z wirtualnym autorem.
Po drugie, konferencje naukowe mogą przejść na jeszcze bardziej interaktywny poziom, gdzie awatar autorów nie tylko wygłasza referat, ale także prowadzi warsztaty, odpowiada na pytania uczestników i umożliwia głębsze zrozumienie badań. Uczestnicy konferencji będą mogli wchodzić w dialog z „wirtualnymi naukowcami” długo po zakończeniu wydarzenia, dzięki zapisom i sztucznej inteligencji.
Podsumowując, idziemy w kierunku świata, gdzie tradycyjna forma publikacji naukowych i konferencji ulega znaczącej przemianie. Awatary, wideo, podcasty i generatywna AI to narzędzia, które będą coraz bardziej zintegrowane z komunikacją naukową, dając nam nowe możliwości interakcji i współpracy. Może to brzmieć futurystycznie, ale biorąc pod uwagę tempo rozwoju technologii, taka przyszłość jest bliżej, niż nam się wydaje!
Ten tekst powstał w dialogu z GPT 3,5 (open.ai) w dniu 11 października 2024. Podałem główne założenia (w tym prompt), napisałem szkic, który językowo poprawił i rozbudował GPT 3,5. Prowadziłem także dialog, zadawałem pytania i sugerowałem kierunek rozważań. Poprawiłem, scaliłem nieco uzupełniłem. Niemniej sporo słów a nawet stwierdzeń zostało wygenerowane przez GenAI. W jakiś sposób GPT zaczerpnął z już istniejących, ogólnoludzkich zasobów, ze słów napisanych przez innych ludzi. Jak to zacytować? Szukam na to odpowiedzi. Pisałem więc z ludźmi, których nie widziałem, a którzy już wcześniej wnieśli sporo do ogólnoludzkich zasobów a chat GPT z nich skorzystał.
Zapraszam do dyskusji! Jak ktoś ma wolę, to także z wykorzystaniem GenAI jako narzędzia wspomagającego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz