12.05.2024

Kamera na wykładzie czyli przyszłość już jest

Kamera na wykładzie

Przyszłość już jest, tylko nierównomiernie rozłożona. Przekonałem się o tym kolejny raz na gościnnym wykładzie na warmińskiej wsi (do tego wrócę pod koniec niniejszego tekstu). Wykład i warsztaty były nagrywane kamerą spoza komputera. To dla studentów by mieli cały czas do dyspozycji zrealizowany wykład lub zajęcia warsztatowe. Nawet wtedy, gdy nie byli na zajęciach w danym miejscu i czasie. A przede wszystkim do powtarzania przed egzaminami. Nowy rodzaj notatek czy skryptu. Monopol kultury słowa pisanego jest systematycznie łamany.

Wiele lat temu, młodzi ludzie, chyba z Poznania, zwrócili się do mnie z propozycją nagrywania moich wykładów i to dwoma kamerami. Takie rozwiązanie pozwoliłoby na bardziej dynamiczny i atrakcyjniejszy dla widza montaż nagrania. Niestety nie udało się tego zrealizować. Szkoda. Gdy zacząłem korzystać z webinarów, to pojawiła się opcja transmisji i nagrywania. Korzystam z tego od dawna a część udostępniam na swoim kanale You Tube. Nie jest to idealne rozwiązanie, bowiem obraz z monitora jest statyczny i mało atrakcyjny filmowo. Niektórzy tak powstały materiał montują, przeplatając wyświetlane slajdy obrazem z kamery zewnętrznej. Tu potrzebna jest pomoc kogoś z zewnątrz, zarówno w nagrywaniu jak i potem profesjonalnym montażu. Każda dobra edukacja to praca zespołowa.

Od niedawna próbuję realizować wykłady w wersji hybrydowej, to znaczy wykład dla studentów obecnych na sali jest jednocześnie transmitowany w MS Teams i nagrywany. Nagranie, jako zarchiwizowane, dostępne jest dla studentów, uczestniczących w kursie (członkowie zespołu w Teamsach). Nawet i w takim rozwiązaniu przydaje się pomoc osoby dodatkowej - asystenta - by kontrolować i ewentualnie interweniować w przypadku trudności technicznych. Na razie traktuję to jako eksperyment i uczenie się nowych umiejętności. Przypuszczam jednak, że stanie się to niebawem standardową codziennością. Po prostu w komfortowych warunkach przygotowuję się do przyszłości. Komfortowych, bo całkowicie nieobowiązkowo. Podobnie było z pandemicznymi zajęciami online - nie były dla mnie szokiem, bo już wcześniej trenowałem na webinariach w ramach projektów edukacyjnych. Opłaciło się, myśleć o stającej się przyszłości. 

Zewnętrzna kamera to dobre rozwiązanie, bo obraz jest lepszy niż nagrane webinarium (obraz z monitora). Potrzebna jest tylko druga osoba od nagrywania. W przypadku, który opisuję, była nie tylko kamera z operatorem lecz i dodatkowe oświetlenie oraz mikrofon zewnętrzny, przypięty w klapie wykładowcy. Dzięki temu nie ma problemów z dźwiękiem (kamera z laptopa przy stojącym wykładowcy może słabo zbierać dźwięk - a lepiej się jest odbieranym, gdy stoimy aniżeli siedzimy za biurkiem). W każdym razie niezbędna jest osoba od sprzętu nagrywającego, by ustawić, obsłużyć i zadbać o dobrą jakość nagrania. Samemu się tego nie zrobi. Owszem, podraża to koszty zajęć, bo trzeba uwzględnić dodatkową osobę, dodatkowy etat. Ale to dobra inwestycja w jakość zajęć i materiałów.

Może i do mojej uczelni dotrą takie nowinki i takie podejście? Niecierpliwie czekam. I zawczasu się uczę, czyli przygotowuję na takie możliwości. Na razie praktycznie ćwiczę na występach gościnnych. Bo przyszłość już jest i trzeba być na nią przygotowanym. Zawsze można znaleźć samemu dobre okazje do poznawania i uczenia się. 

Co zmienia nagrywanie? Na pewno dla wykładowcy jest większy stres, bo wszystkie błędy i niedociągnięcia będą utrwalone a potem wielokrotnie odtwarzane. Trzeba więc samemu się oswoić z taką sytuacją. Najlepiej nieustannie ćwicząc i praktykując. Bo samo przeczytanie w książce lub artykule nie jest wystarczające. Doświadczać i zastanawiać się na ulepszaniem różnorodnych rozwiązań. Trzeba też myśleć o całej logistyce: jak i gdzie potem udostępniać, jak wybrać fragmenty do wykorzystywania w kolejnych latach itd. Niewątpliwie potrzebne jest wsparcie techniczne, najlepiej systemowe a nie tylko improwizowane. Warto uświadomić sobie, że w taki sposób powstają materiały dydaktyczne analogiczne do podręczników. Tych ostatnich przecież sam wykładowca też nie tworzy. Są wydawnictwa, z redaktorami i całym zapleczem poligraficznym. Teraz potrzebni są kamerzyści, realizatorzy dźwięku, edytorzy obrazów wideo, dbający o transkrypcję itp. Co prawda technologia wraz ze sztuczną inteligencją wiele ułatwia, niemniej bez współpracy i zespołu niewiele się zrobi. Są wydawnictwa uczelniane, to zapewne powstawać będą i "wydawnictwa" z materiałami wideo i wszelakimi innymi online. Biblioteka, jako repozytorium wiedzy, już od dawna nie jest tylko magazynem książek.

Czekając na powstanie odpowiednich placówek na uczelni (w tym rozwijających różnorodne materiały zdalne i nauczania online) warto rozglądać się za tą przyszłością, która już obok nas się pojawia. Trzeba tylko uważnie się rozejrzeć i nauczyć ją dostrzegać. I trzeba przemyśleć całą edukację i krajobraz edukacyjny z różnymi kanałami utrwalania, gromadzenia oraz udostępniania materiałów dydaktycznych. Może warto każdy wykład podzielić na mniejsze fragmenty by potem łatwiej można było podzielić na małe porcje dydaktyczne? Bo łatwiej studentowi przeglądać krótkie (10-15 minutowe) porcje informacji niż odsłuchać cały, półtoragodzinny wykład. Zmieniać scenariusz wykładu, przygotowując się nad nadchodzącą przyszłość. Łatwiej wtedy będzie się wpisać w nowe wyzwania i rozwiązania. To jest przyszłość dydaktyki uniwersyteckiej, przyszłość, która małymi płatami (plamami) już się obok nas pojawiła. 

W tym roku moje wykłady przeplatam różnymi mikroaktywnościami, adresowanymi do studentów obecnych na sali. Teraz uświadomiłem sobie, że mają one dodatkowy walor - są naturalnymi przerywnikami, ułatwiającymi podzielenie wykładu na samodzielne, mniejsze fragmenty. Na dodatek połączone z samodzielną aktywnością studenta, także w trakcie odsłuchiwania nagrania. I w taki sposób neurodydaktyka synergicznie łączy się z nowymi technologiami. Wracam zatem do praktykowania przyszłości dydaktycznej i odkrywania już wyłaniającego się krajobrazu edukacyjnego. 

Wspomniany wykład odbył się na warmińskiej wsi, daleko od typowego ośrodka akademickiego. Daleko a jednocześnie blisko. Dzięki technologii możemy być aktywni w rozproszeniu i uczyć się w pięknych okolicznościach przyrody. Zajęcia terenowe znakomicie mogą się łączyć z tymi typowo wykładowymi. Uniwersytet może być coraz bardziej rozproszony. Niczym produkcja energii odnawialnej. I coraz bardziej hybrydowy, łączący spotkania w kontakcie z nauczaniem online. Taka przyszłość już obok nas się materializuje. Rozejrzyjcie się uważnie. Trzecia rewolucja technologiczna już się materializuje w naszym sąsiedztwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz