31.01.2024

Czy dziki są problemem w miastach a jeśli tak, to jak sobie radzić?

Gołębie w mieście też bywają problemem. 


Skąd się wzięły dziki w mieście? Z czego wynika ich ciągłą i liczna obecność na terenach zabudowanych? Najkrócej rzecz ujmując - ze zmian w środowisku, zmian zachowania człowieka i w wyniku ewolucji. To nie jest specyfika (problem) Olsztyna, wiele europejskich średnich i dużych miast to dotyczy od co najmniej kilkudziesięciu lat. Ostatnio w Olsztynie widujemy mniej dzików. To pewnie jeszcze jeden skutek rozprzestrzeniającej się choroby ASF oraz efekt odławiania w odłowniach. Zapewne to tylko czasowy spadek liczebności olsztyńskich dzików

Dlaczego się pojawiły dziki w miastach, przecież to zwierzęta dzikie, leśne? Po pierwsze skurczyły się ich tereny naturalne a jednocześnie coraz większą powierzchnię zajmują miasta (aglomeracje). To nowe siedlisko w biosferze i coraz bardziej znaczące. Miasta mają swoją specyfikę, inny mikroklimat (zazwyczaj jest tu cieplej i bardziej sucho niż wokół miast). Ale mają także specyficzną antropogeniczną bazę pokarmową (śmietniki, miejsca dokarmiania/wyrzucania żywności), ponadto jest to stosunkowo "puste" siedlisko z mniejszą konkurencją i mniejszą liczbą drapieżników. Dlatego do tego nowego, wolnego siedliska, wnikają od lat liczne gatunki roślin, grzybów i zwierząt. Na te duże zwracamy większa uwagę. Dziki są tylko jednym z wielu przykładów. 

Po drugie człowiek zmienił swoje zachowania (czy jesteśmy już innym gatunkiem? Może tylko ekologiczną odmianą?). Generalnie jesteśmy bardziej syci, mamy więcej jedzenia (widać to także po masowej nadwadze wielu osób). Dawniej każdego dzika, kaczkę krzyżówkę czy gołębia po prostu nasi przodkowie by zjedli. Upolowali i zjedli. Byli głodni i wiedzieli jak polować. My polować w zasadzie już nie umiemy. Chyba, że uznamy zakupy za rodzaj "zbieractwa i polowania w supermarketach". Nasi całkiem niedawni przodkowie byli bliżej środowiska (w każdym razie my żyjemy w innym środowisku ekologicznym, w innych relacja ekosystemowych). Teraz nie polujemy (z małymi wyjątkami kół łowieckich), jesteśmy dalej od samodzielnego pozyskiwania żywności. Nie widzimy (większość z nas) zwierząt hodowlanym, nie zabijamy kur, kaczek czy gęsi na rosół. Nie przygotowujemy czarniny, nie oskubujemy drobiu z pierza, nie patroszymy i nie dzielimy na porcje. Kupujemy gotowe w sklepie, już poporcjowane, oddzielone od kości, wnętrzności itd. W rezultacie nie bardzo wiemy skąd się bierze jedzenie: mleko z fabryki a kiełbasa ze sklepu? Nie wiemy więc jak upolować, jak oprawić itd. W rezultacie zmalała presja drapieżnica ze strony człowieka a zwierzęta mogą poczuć się bezpieczniej. Dlatego wnikają do miast (proces kolonizacji nowych siedlisk i nowych obszarów), bo na dodatek jest tu bezpieczniej i jest nowa baza pokarmowa. 

Synurbizacja to ewolucyjny proces przystosowywania się do życia w mieście, m.in. zmniejsza się dystans ucieczki (zwierzęta są mniej płochliwe). Ludzie zmienili sposób zdobywania pokarmu, nie polują, nie kłusują (nie są już łowcami-zbieraczami). Dawniej dobrym przystosowaniem ewolucyjnym zwierząt była szybka ucieczka na widok człowieka, bo stanowił poważne zagrożenie. Kto nie uciekał, nie miał szansy przeżyć i wydać potomstwa. Przeżyły te, które w porę uciekły. To zagrożenie znacząco się zmniejszyło (bardziej zagrażają samochody itp. a więc inne czynniki środowiskowe działają eliminacyjnie), dlatego obok nas są gołębie, kaczki, łabędzie, wiewiórki i oczywiście dziki. Nasi przodkowie by na nie polowali. I zjedli. My je podziwiamy, dokarmiamy, cieszymy się ich widokiem i często traktujemy jak zwierzęta domowe - do rozrywki. 

Dziki są liczne w miastach i czasami dochodzi do wypadków. Wszak to duże zwierzęta. I w gruncie rzeczy dzikie. A my nie zawsze wiemy jak się zachować. W jaki sposób powinniśmy sobie z tym problemem radzić? Mówi się o odławianiu i usypianiu zwierząt. Czyli jakiś sposób eliminacji. Czy to dobre metody? Ponieważ dziki to stosunkowo duże zwierzęta i potencjalnie groźne, to powinniśmy dostosować sposób gospodarowania przestrzenią w mieście i zmienić nasze zwyczaje. Dziki charakteryzują się szybkim przyrostem naturalnym więc na pewno trzeba redukować ich liczebność w miastach bo nie ma tu naturalnych drapieżników. Wilków też w mieście nie chcemy. Odławianie to właściwy sposób postępowania - w miastach polować z bronią nie wolno. 

Powinniśmy zmienić nasze zwyczaje i nie dokarmiać dzików poza wyznaczonymi miejscami. Człowiek ma ogromną potrzebę przebywania w przyrodzie i potrzebę kontaktu z przyrodą (biofilia). Zatem naturalną potrzebą jest także dokarmianie ptaków i innych zwierząt, bo w ten sposób zaspokajamy potrzebę kontaktu z przyrodą. Na osiedlach powinny pojawić się solidne, stojące karmniki dla ptaków (mała architektura). Po to by ludzie mogli zostawiać tam pokarm a nie rozrzucać np. chleb na chodniku, czy na trawniku. Ptaki będą miały dostęp ale dziki już nie. Po drugie na obrzeżu miasta można wyznaczyć strefy dokarmiania dzików (gdyby ktoś chciał), z wiatą/tarasem widokowym, by z bezpiecznej wysokości podglądać zwierzęta. Zatem ograniczać wyrzucanie żywności wszędzie, gdzie się da a jednocześnie umożliwić mieszkańcom zaspokajanie potrzeby obcowania z przyrodą. I opiekowania się np. dzikami. Dokarmiać by je zwabić i obserwować. Cieszyć się ich widokiem, przebywając w bezpiecznym miejscu i jednocześnie nie zachęcać do wnikania głębiej do miast. 

Jak sobie inni radzą? Na przykład w Tychach władze miasta próbują rozsypywać granulat odstraszający. Czy to skuteczna metoda? Nie wiem. Można próbować stosować różne substancje odstraszające dziki (lub inne zwierzęta, tak jak wilki i niedźwiedzie próbuje się odstraszać od wiejskich zabudowań i pastwisk z owcami czy bydłem). Wiem, że skuteczność ich bywa różna. Ale nie powinny te środki w żaden sposób negatywnie oddziaływać na środowisko (w tym inne organizmy). Jest to pytanie o potencjalne zanieczyszczenie środowiska. 

Jakie inne zwierzęta "wizytują" Olsztyn i każde inne miasto? Czy wszystkie przybywają w poszukiwaniu pożywienia? Takich zwierząt jest coraz więcej: ptaki, lisy, i wiele, wiele innych. Przyroda nie znosi pustki a skoro jest wolna przestrzeń to rośliny, grzyby i zwierzęta będą kolonizowały miasta i na drodze ewolucji przystosowywały się do życia w tych specyficznych warunkach. Część poszukuje pożywienia, inne miejsca rozrodu lub schronienia przed drapieżnikami.

Czy to nowa fala udomawiania? Synurbizację możemy potraktować jako etap w udomowieniu? Możliwe, w każdym razie na pewno ciekawy proces ewolucji. Poszerzanie listy roślin i zwierząt, towarzyszących człowiekowi. Można to nazwać procesem udomawiania, lub szerzej - synantropizacji.
Wcześniej, w naszym ludzkim sąsiedztwie odbyły się procesy udomawiania psa, bydła, kur, kaczek a także synantropizacja niechcianych much domowych, karaluchów itp. 

Większość z nas mieszka już w mieście. To nasze, ludzkie, najważniejsze środowisko życia. Na nas także wpływa i wywołuje krótkotrwałe adaptacje lub nieodwracalne zmiany ewolucyjne. Coraz bardziej żyjemy w technosferze. Miasta mamy na wyciągniecie ręki i dlatego może obserwować zachodzące procesy ewolucji na róznych poziomach organizacji biologicznej. Nauka i odkrycia na wyciągnięcie ręki. Potrzebna tylko ciekawość i umiejętność stawiania pytań. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz