10.11.2025

Edukacja to nie tylko wykłady i ćwiczenia czyli akademik w ciszy

Dawno temu, w czasie Kortowiady
Remonty akademików i podnoszenie standardów cieszą. Łazienki na piętrach znikają, ustępując miejsca prywatnym modułom, a stłoczone czwórki przechodzą do historii. Ale po chwili radości przychodzi smutna refleksja. Czy materialny postęp nie został okupiony zbyt wysoką ceną społeczną? Czy o czymś ważnym nie zapomnieliśmy? I czy studencki luksus nie stał się nową formą izolacji w dobie cyfrowej postpiśmienności?

Kiedyś mieszkaliśmy po cztery osoby w pokoju trzyosobowym, a czasem i jeszcze jakiś walet się trafiał. Na starszych latach w pokoju dwuosobowym był luksus. Ale i w takim pokoju mieszkały trzy osoby. A teraz studenci mają pokoje jednoosobowe o wysokim standardzie. W naszej młodości żyliśmy w mieszkaniach znacznie bardziej przegęszczonych. I dla swoich dzieci zmieniliśmy świat na lepsze, mieszkają w samodzielnych pokojach to i potem na studiach oczekują podobnych warunków. Bo niech one mają to, czego nam zabrakło

W akademiku często żyło się w stanie permanentnego przegęszczenia, w stanie gwaru i trudności znalezienia prywatnej, odizolowanej przestrzeni. Wspólna kuchnia na końcu korytarza była centrum studenckiego wszechświata – głośna, czasem nawet trochę brudna, ale kipiąca życiem, plotkami i nieplanowanymi spotkaniami, które często kończyły się o dopiero nad ranem. Zaglądaliśmy koleżankom i kolegom do garnków. A w pokojach zbieraliśmy się w czasie przerw między zajęciami. Tapczaniki w pokojach były towarzyskimi kanapami, a kubek herbaty znalazł się dla każdego.

Jako pokolenie, które tego doświadczyło, zmieniliśmy świat dla naszych dzieci. Zapewniliśmy im więcej komfortu, własne pokoje, lepsze warunki do nauki. Nic dziwnego, że idąc na studia, oczekują podobnych standardów – pokoju jednoosobowego, najlepiej z prywatną łazienką. I uczelnie, w pogoni za atrakcyjnością rynkową, te oczekiwania spełniają.

Ten obecny wzrost standardów ma jedną i smutną stronę. Mój znajomy, wysyłając córkę na studia do innego miasta, gorąco namawiał ją by zamieszkała w akademiku. Po długich namowach udało się. Potem pojechał ją odwiedzić. I się mocno zdziwił. Cisza jak w grobowcu. Gdzie te akademiki z naszych czasów, w których kipiało jak w ulu? Wyraźnie życie społeczne i towarzyskie na dużo niższym poziomie. Materialny postęp okupiony został społecznymi stratami. Bo to nie tylko cisza ale i gorsze warunki do rozwoju ważnych kompetencji społecznych. Coś mniej widocznego.

Dawne akademiki, z gorszymi warunkami materialnymi i koniecznością dzielenia się (łazienką, lodówką, przestrzenią) były kuźnią charakterów. Wymuszały rozwój kluczowych kompetencji społecznych: asertywności, negocjacji, empatii i umiejętności rozwiązywania konfliktów. Chciałeś mieć spokój? Musiałeś dogadać się z trójką innych, ustalić zasady. Dziś, w dobie "Akademika w ciszy", student kupuje sobie spokój i wygodę, ale w pakiecie otrzymuje izolację.

W czasach, gdy relacje społeczne w dużej mierze przeniosły się do cyfrowych ekranów i mediów społecznościowych, komunikatorów, platform i streamingu to fizyczna bliskość w akademiku powinna być cennym kontrastem i lekarstwem na cyfrową samotność. Ale nowe, luksusowe warunki tylko potęgują trend do zaszywania się w swoich czterech ścianach, często z włączonym Netflixem i słuchawkami. Po co wychodzić, skoro cały świat i rozrywka są dostępne w jakości high-definition, w zaciszu własnego pokoju?

I jeszcze jeden element – kiedyś liczba miejsc na studiach była niewielka i ograniczana. Większość studentów mieszkała w akademikach a tylko nieliczni u siebie w domu czy na stancjach. Przez te kilka dziesięcioleci studentów przybyło, a liczba akademików została bez zmian. Na dodatek, przy podnoszeniu standardu, spadła liczba miejsc dla studentów. W rezultacie większość mieszka poza kampusem uniwersyteckim, poza akademikami. Przyjeżdżają tylko na krótko, na zajęcia. A przerwa między zajęciami? Co wtedy robić? Siedzieć na schodach? Na pewno nie wrócą wieczorem na kolejne spotkania i nie wypełnią swoją aktywnością klubów studenckich. Nic dziwnego, że tak zwana kultura studencka została mocno zmarginalizowana.

Pojawiły się nowe wyzwania. Trzeba projektować więcej przestrzeni społecznych na uczelni, skoro nie gwarantują tego akademiki. Powstają różnego rodzaju strefy relaksu i odpoczynku, ale jest ich jeszcze stanowczo jeszcze za mało. I potrzebne są miejsca, w których mogą się w niezaplanowany sposób spotkać pracownicy oraz pracownicy ze studentami. Jedna stołówka studencka nie wystarczy. O ile jeszcze jest. Trzeba zupełnie inaczej zaprojektować przestrzeń uniwersytecką.

Edukacja to nie tylko wykłady i ćwiczenia, to przede wszystkim projektowanie przestrzeni i sytuacji do uczenia się. Kompetencje społeczne też są ważne w kształceniu…. zawodowym. Uczelnie muszą masowo tworzyć atrakcyjne strefy relaksu, integracji i co-working'u. Potrzebne są miejsca, gdzie studenci różnych kierunków i roczników mogą się spotkać w niezaplanowany sposób, a także strefy, w których swobodnie mogą przebywać studenci i pracownicy. Bo relacja mistrz-uczeń pełniej rozwija się właśnie poza kursowymi wykładami.

W erze cyfrowej, gdzie wiedza jest łatwo dostępna, kompetencje społeczne – umiejętność pracy w zespole, negocjacji, zarządzania konfliktem i nawiązywania trwałych relacji – stają się najważniejszym kapitałem w kształceniu zawodowym.

Każdy postęp materialny cieszy. Bo rosną standardy życia. Ale przy okazji przekonujemy się, że równie ważne są kompetencje społeczne. I do ich zaistnienia trzeba stworzyć zupełnie nową przestrzeń. Przestrzeń do spotkań w czasach cyfrowej dominacji i nowej mówioności (postpiśmienności). Edukacja to nie tylko transmisyjne przekazywanie wiedzy lecz i przede wszystkim projektowanie przestrzeni i sytuacji do uczenia się. To niewątpliwe znacznie trudniejsze.

Poszerzona wersja felietonu Z Kłobukowej dziupli 2.0 dla Wiadomości Uniwersyteckich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz