29.06.2023

Notatka z wykładu w Akademickim Zaciszu czyli czego oraz w jaki sposób uczymy się w przestrzeniach cyfrowych

Ekran oczekiwania na transmisję z Akademickiego Zacisz profesora Romana Lepperta - wykłady online, które integrują i przekraczają dawne przestrzenie fizyczne.
 

To jest praktyczny przykład robienia notatek z wykładu. Na wczorajszym seminarium online w Akademickim Zaciszu (trzeci sezon) było o uczeniu się w przestrzeniach cyfrowych. A notatka ze swojego charakteru nie jest jeszcze do końca uporządkowana, dlatego przepraszam za mały chaos w spisywanych niżej słowach. Chcę pokazać proces w trakcie by pełniej zilustrować treści dyskutowane w czasie opisywanego spotkania.

W czasie komentowanego spotkania online prof. Joanna Mytnik wspomniała o robieniu notatek, że ważne jest aby robić notatki tuż po wykładzie. No to robię. Dzień po. Notowałem na brudno (w trakcie), jak zwykle na luźnych kartkach lub w notesie, komentowałem na czacie, toczącą się dyskusję. Teraz przetwarzam, pisząc w miarę uporządkowaną notatkę. A blog wykorzystuję właśnie jako dziennik refleksji do robienia notatek i do aktywnego uczenia się. A czego sam się nauczę, to pokazywać będę studentom już od najbliższego semestru. Kolejny mały krok w procesie uczenia się nowej przestrzeni edukacyjnej na uniwersytecie.

Tego dnia byłem w terenie i wracałem z dalekiej drogi, nie miałem pewności czy uda mi się zdążyć na wieczorne spotkanie online w Akademickim Zaciszu. Ale udało się, nie padłem ze zmęczenia. (ta dygresja ma wskazać, że absencja na wykładzie wcale nie musi wynikać z lenistwa lub z zapomnienia). Uczestniczyłem online lecz synchronicznie, z możliwością zabierania głosu na czacie (czat jako forma aktywizowania słuchaczy i aktywnego przetwarzania treści – jak to dobrze zorganizować w czasie typowego wykładu akademickiego?). Nie tylko słuchanie ale i aktywne włączanie się do dyskusji, na czacie, w wyznaczonej do tego przestrzeni i z interakcjami z prelegentami, bo o to zadbał prowadzący prof. Leppert, udostępniając niektóre komentarze z czatu na ekranie. Kto nie był niech się nie martwi bo jak zwykle nagranie z transmisji zostało zarchiwizowane na FB i na You Tube. Proszę szukać na fan page Akademickiego Zacisza (ta z kolei dygresja wskazuje jak można sensownie rozwiązać problem absencji na wykładzie).

Może tak powinny wyglądać wykłady na uniwersytecie? Nie oddzielać przestrzeni cyfrowych od tych tradycyjnych. Pora na integrację i wykorzystywanie a nie dychotomię i opozycję. Także  z możliwością udostępniania różnorodnych materiałów, w tym nagrań. Bo przecież absencja na wykładzie nie wynika tylko z lenistwa słuchaczy (studentów). Po drugie, jeśli upowszechniamy notatki i slajdy z wykładu, to student nie musi wszystkiego notować. Notować w sensie przepisywać z pokazywanych na ekranie slajdów. I o takich wykładach oraz różnych formach notowania była mowa na wspominanym spotkaniu. Notowanie to forma przetwarzania informacji. Czy studenci mają notować tylko ręcznie? Jest to oczywiście dobry sposób przetwarzania (dodatkowo angażuje motorycznie dłoń). Wcale jednak nie należy zabraniać innych form, w tym cyfrowych. Notowanie to jedna z form uczenia się. Czy notowanie ma być wiernym zapisywaniem słów wykładowcy? Nie, bo wiedza jest już  łatwo dostępna. Notowanie polega na włączaniu nowej wiedzy do już istniejącej i zastanawianiu się, do czego dalej się przyda. Dlatego student powinien notować przede wszystkim swoje myśli, swoje skojarzania, swoje pomysły i pytania. Tak jak mu wygodniej. I jak przekonują neurodydaktycy, więcej zapamiętamy, gdy notatki z wykładu (spotkania. referatu) spiszemy po wykładzie, po spotkaniu. Dodatkowo porządkując swoje własne skojarzenia. I ja tak właśnie teraz czynię. Mieszając zasłyszane myśli z własnymi pomysłami, skojarzeniami, i nowymi strukturami myślowymi.

Lepsze od notatek pisanych ręcznie, moim zdaniem, są notatki graficzne. Bo już w trakcie ich tworzenia strukturalizujemy wiedzę, porządkujemy, włączamy do istniejącego już systemu (struktury). W czasie spotkania w Akademickim Zaciszu rozmówcy wielokrotnie wracali do uczenia się z wykorzystywaniem technologii cyfrowych i różnych sposobów notowania. Na przykład tego, żeby dawać slajdy z wykłady studentom jako formę notatek. Wtedy nie muszą się martwić, że nie zdążą czegoś zanotować, zapisać. Mogą wrócić. Taką rolę pełni też zapis wideo ze spotkania w Akademickim Zaciszu. Można powracać jak do notatek, można odsłuchać, nawet jeśli się nie było.



Uczestnicy i prelegenci (rozmówcy) Akademickiego Zacisza w dniu 28 czerwca 2023, zakończenie trzeciego sezonu. Tytuł spotkania "czego oraz w jaki sposób uczymy się w przestrzeniach cyfrowych".

To było kolejne, bardzo inspirujące spotkanie. Uczenie się w małych porcjach, które organizuje prof. Roman Leppert, tym razem poświęcone było pytaniu: czego oraz w jaki sposób uczymy się w przestrzeniach cyfrowych? Do rozmowy na wspomniany temat Profesor Roman Leppert zaprosił: 1. prof. PG Joannę Mytnik - kierującą Centrum Nowoczesnej Edukacji Politechniki Gdańskiej, organizatorkę konferencji poświęconych dydaktyce akademickiej "Ideatorium"; 2. dr Lidię Bielinis z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, autorkę książki "Uczenie się w przestrzeniach cyfrowych uniwersytetu" (Oficyna Wydawnicza IMPULS, Kraków 2022); 3. dr. Grzegorza Stunżę z Uniwersytetu Gdańskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej. Spotkanie było transmitowane na facebookowej stronie AkademickiegoZacisza oraz dedykowanym na kanale YouTube

Czy wobec silnie rozwijających technologii cyfrowych zanika sens wykładów akademickich? Myślę, że nie. Zmienia się jednak  ich charakter (a przynajmniej powinien się zmieniać). Wiedza jest wszędzie, ale przyjemnie spotkać się w kontakcie i podyskutować. Nie wykładać wiedzy lecz dyskutować i współpracować. I tak będę zmieniał swoje wykłady, krok po kroku. Kolejny sezon zmian już od najbliższego października. Teraz trzeba przemyśleć doświadczenia i słowa usłyszana w ostatnich miesiącach. Wakacje i urlop to czas suszenia sieci i inkubowania myśli. Może już jesienią się wylęgną w bardziej konkretnej postaci.

Co jeszcze wynotowałem ze spotkania i do czego będę wracał? Niektóre myśli zapadły głębiej, nie znajdą się tu, lecz wypłyną prawdopodobnie później, sprowokowane innymi słowami, doświadczeniami lub refleksjami. Spisywanie to etap porządkowania i strukturalizowania. Nie ma co się martwić jeśli nie od razu znajdą swoją  reprezentację w spisanych lub narysowanych notatkach. A może przedyskutowanych lub przerobionych w działaniu?

Czy wykorzystywać Tik Tok w edukacji? Zaskoczyło mnie to, że np. prof. Joanna Mytnik tak dużo czerpie aktualnej wiedzy dydaktycznej właściwe z Tik Toka. Ja także w mediach społecznościowych zdobywam wiedzę w małych porcjach, okazjonalnie, pozaformalnie i systematycznie. Czyli nie jest to jakieś dziwactwo, to być może prawidłowość i trend. Warto może więc dostawać do tego dydaktykę akademicką?

Przez lata uczyłem studentów przygotowywania i prezentowania referatów. Może teraz trzeba nauczać* przygotowywanie rolek czyli krótkich, wideo wypowiedzi do umieszczenia na Facebooku, Instagramie czy Tik Toku? Dostrzegam taką potrzebę. Sam się muszę jednak tego nauczyć. Lub uczyć się razem ze studentami. Później napiszę o tym więcej,  dlaczego i jak.

Wykłady (i uniwersytet) to przestrzeń poznawania świata. To główna myśl jaką wynoszę z opisywanego spotkania. Czyli tak zorganizować wykłady i inne formy zajęć by były dobrą przestrzenią fizyczną i sytuacją do odkrywania i poznawania świata. Nie do wykładania lecz właśnie poznawania. Udostępniajmy materiały także w przestrzeniach cyfrowych a wykład niech będzie przede wszystkim przestrzenią do dyskusji. I do wspołpracy studentów ze sobą.

Cyfrowe wykluczenie wynika z braku dostępu do odpowiedniego sprzętu oraz ze względu na strach przed korzystaniem z nowych technologii. Zatem naszą rolą jest nie tylko umożliwianie dostępu do urządzeń, internetu i programów ale i dawanie odwagi, swoiste branie za rękę i uczenie korzystania bez poczucia strachu. Czasem (może nawet często) mówienie o zagrożeniach płynących z technologii i sztucznej inteligencji wynika po prostu ze strachu przed korzystaniwm (nie potrafię, boję się, że sobie nie poradzę, że nie wiem jak, więc dystansuję się podkreślając rzeczywiste lub domniemane zagrożenie).

Kompetencje kulturowe ułatwiają korzystanie z nowych technologii w warstwie technologicznej i emocjonalnej. Zatem warto włożyć wysiłek w tworzenie tych kompetencji kulturowych także w przestrzeniach uniwersyteckich. By minimalizować cyfrowe wykluczenia. 

Notowanie to zapisywanie własnych myśli, które rodzą się w czasie słuchania wykładu oraz dyskusji i interakcji z wykładowcą oraz innymi studentami, uczestniczącymi w wykładzie (czy innych zajęciach). Nie trzeba notować na wykładzie. Wystarczy słuchać. I zapisywać swoje myśli. Najlepiej po wykładzie. Studenci nie muszą notować, powinni przetwarzać, mogą słuchać, działać, dyskutować. I zapisywać po wykładzie w formie działania. Jedną z możliwości jest pisanie dziennika refleksji. W tym roku to wypróbowałem (studenckiedzienniki refleksji). Na wykładzie student nie musi się spieszyć – wszystkie materiały dostanie po wykładzie (a można wykorzystać do tego przestrzenie cyfrowe). Zatem nie zmuszać do robienia notatek lecz zachęcać do przetwarzania a nie notowania jako takiego. Notatki to „drugi mózg”, może być analogowy lub/i cyfrowy. To może być wspólne tworzenie map myśli w chmurze, o których opowiadała dr Lidia Bielinis. Wspólna mapa myśli zamiast kolokwium sprawdzającego wiedzę. To mi się bardzo podoba. Muszę się dr Bielinis podpytać jak to zrobiła i dlaczego się udało. Bo ja od dawna próbuję skłonić studentów do tworzenie wspólnych notatek lecz nie bardzo mi się to udaje.

Co dalej z uniwersytetami w czasach dynamicznego rozwoju technologii i komunikacji cyfrowej? Wiedza jest wszędzie w zasięgu ręki. Być może uczelnie zmienią się w miejsce do certyfikowania wiedzy. I wcale nie chodzi tylko o egzaminy pisemne. Bo można certyfikować umiejętności i wiedzę przez projekty, pracę dyplomową i inne zespołowe działania. Czy można zrobić tak, aby konkretny wykład był elementem certyfikowania wiedzy, poświadczeniem umiejętności, celów i efektów kształcenia? Będę to chciał praktycznie przećwiczyć w najbliższym czasie.

Mikrokursy, nagrywanie wykładu, transkrypcja nagranego wykładu – to da się zrobić podobno z Google. Chcę się tego nauczyć, wspólnie ze studentami. Oraz tego, jak dobrze wykorzystywać ChatGPT. To jest tylko narzędzie. Kiedyś uczyliśmy się jako ludzie korzystać z kamiennego toporka, potem z pisania gęsim piórem a teraz warto się nauczyć z korzystania z narzędzi SI w edukacji.

Wirreal – to nowe słowo, które mi się spodobało. Połączenie realu z rzeczywistością wirtualną, nie jako wroga sobie opozycja lecz jako zintegrowana całość. Wirreal to wirtual i real w jednym, zmiksowanym świecie. Innymi słowy to "mixed reality" (MR) lub "merged reality" (złączona rzeczywistość). A może właściwsza będzie rzeczywistość rozszerzona (ang. augmented reality, AR)?

Notatki to coś osobistego, z czym przyszedłem, co przetworzyłem i co zapamiętałem, co było dla mnie ważne i istotne, jak wbudowałem to do tego, co już wiem a czego nie wiem i chcę poznać, wypróbować.


* "nauczać" to skrót myślowy, bardziej chodzi mi o tworzenie przestrzeni i sytuacji do wspólnego uczenia się.

27.06.2023

W obronie Gołdapskiej Strugi czyli dygresje o wartości przyrody

Gołdapska Struga wiosną (fot. społeczność lokalna Gołdapi).


Przyroda często traktowana jest jako dobro niczyje, z potencjałem do dowolnego zagospodarowania. Taki chwilowy "nieużytek". W wielu miejscach narażona jest na gospodarkę rabunkową w imię lokalnych, doraźnych i krótkotrwałych interesów. Indywidualny egoizm kontra dobro wspólne. To ostatnie ma zabezpieczać prawo. O ile jest respektowane. Wielokrotnie już zwracano się do mnie z prośbą o pomoc w ratowaniu tego, co powinno gwarantować stanowione prawo. A przecież jestem tylko przyrodnikiem i naukowcem. Indywidulanie niewiele mogę. Tym razem wołanie o pomoc skierowane zostało przez społeczność z Gołdapi.

Zespół przyrodniczo-krajobrazowy jest jedną z form ochrony przyrody. Przykładem jest Gołdapska Struga, obszar ustanowiony w 1999 roku na obszarze 183 ha, w powiecie gołdapskim: „Od drogi utwardzonej Gołdap - Kamionki linią wysokiego napięcia (250m na N od Osiedla I) w kierunku wschodnim 650m do drogi gruntowej Gołdap - Janowo, a dalej tą drogą na S w kierunku Janowa do poprzedniej drogi gruntowej 0,5 km na W od osady Janowo. Stąd tą ostatnią drogą w kierunku zachodnim do drogi utwardzonej Kamionki - Gołdap i dalej tą drogą w kierunku Gołdapi do przecięcia się jej z linia wysokiego napięcia." (źródło

Rada Miejska w Gołdami w uchwale Uchwała Nr XXVIII/237/2020 z dnia 27 października 2020 r. w sprawie zespołu przyrodniczo–krajobrazowego Gołdapska Struga postanowiła, że szczegółowymi celami ochrony Zespołu jest (źródło): 
  1. zachowanie w stanie naturalnym łąk, bagien, starorzeczy, zbiorników wodnych śródlądowych, oraz terenów zalesionych;
  2. zachowanie w stanie nienaruszonym jaru potoku, szczególnie w dolnym trzykilometrowym jego biegu;
  3. zachowanie i zapobiegnięcie utracie wartości przyrodniczych, krajobrazowych i kulturowych;
  4. utrzymanie struktury przestrzennej terenów z uwzględnieniem swoistych cech miejscowego krajobrazu;
  5. ochrona gatunków roślin i zwierząt, zróżnicowanych siedlisk przyrodniczych.
 W stosunku do Zespołu, zakres ochrony czynnej obejmuje:
  1. ochronę terenów przed nadmierną antropopresją;
  2. ochronę przed zmniejszeniem stanu uwilgotnienia gleb, użytków zieleni, gruntów ornych oraz lasów;
  3. ochronę przed obniżeniem poziomu wód gruntowych;
  4. ochronę przed nadmiernym hałasem;
  5. ochronę przed pracami, nie dającymi możliwości przywrócenia pierwotnego stanu środowiska;
  6. ochronę walorów krajobrazowych, przyrodniczych, widokowych;
  7. ochronę gatunków roślin i zwierząt podlegających ochronie.
W stosunku do Zespołu wprowadza się następujące zakazy:
  1. niszczenia, uszkadzania lub przekształcania obiektu lub obszaru;
  2. wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu, z wyjątkiem prac związanych z zabezpieczeniem przeciwpowodziowym albo budową, odbudową, utrzymywaniem, remontem lub naprawą urządzeń wodnych;
  3. uszkadzania i zanieczyszczania gleby;
  4. dokonywania zmian stosunków wodnych, jeżeli zmiany te nie służą ochronie przyrody albo racjonalnej gospodarce rolnej, leśnej, wodnej lub rybackiej;
  5. likwidowania, zasypywania i przekształcania naturalnych zbiorników wodnych, starorzeczy oraz obszarów wodno-błotnych;
  6. wylewania gnojowicy, z wyjątkiem nawożenia użytkowanych gruntów rolnych;
  7. wydobywania do celów gospodarczych skał, w tym torfu, oraz skamieniałości, w tym kopalnych szczątków roślin i zwierząt, a także minerałów;
  8. umyślnego zabijania dziko występujących zwierząt, niszczenia nor, legowisk zwierzęcych oraz tarlisk i złożonej ikry, z wyjątkiem amatorskiego połowu ryb oraz wykonywania czynności związanych z racjonalną gospodarką rolną, leśną, rybacką i łowiecką;
  9. umieszczania tablic reklamowych.
Co się zmieniło od tego czasu? Przyroda ma się dobrze. Na razie. Tajemnicą poliszynela w środowisku lokalnym jest to, że ktoś chce zmienić użytkowanie swoich gruntów i przeznaczyć je pod zabudowę. Na przeszkodzie w tym indywidualnym interesie stoi m.in. Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy Gołdapska Struga. I rozpoczęło się lobbowanie by radni zmienili swoją wcześniejszą uchwałę i zlikwidowali utworzony nie bez ważnego powodu obszar chroniony. Sesja Rady zaplanowano na 30 czerwca na godz. 11:00.

Indywidualny interes kontra dobro wspólne i wcześniej utworzone obszary chronione. Ktoś zyska w perspektywie krótkoterminowej, wielu straci także w dłuższym horyzoncie czasowym. Bo to nie inwestycje dostosowywane są do wcześniej uchwalonych planów zagospodarowania czy obszarów chronionych lecz… krajobraz doraźnie modyfikowany dla indywidualnych egoizmów. Decyzja w rękach radnych. 

Wszystko postawione na głowie niczym w bananowej republice. Być może dlatego, że zasoby przyrody traktujemy jako dobro niczyje i tymczasowy nieużytek, który w każdej chwili może być zniszczony. Bo przecież co tak jakieś żabki i ptaszki, gdy ważniejszy jest człowiek? Podobne przykłady znajdziemy niemalże w każdym regionie naszego kraju... 

Przyrodę chronimy przede wszystkim dla ludzi, dla jakości życia. Bo np. nasilające się braki wody zaszkodzą wielu: rolnikom, turystom, gospodarce komunalnej. Podobnie ze spadkiem róznorodnosci biologicznej. Likwidacja tego konkretnego zespołu przyrodniczo-krajobrazowego oznacza straty dla okolicznych mieszkańców. Nie tylko w postaci utraty terenów do wypoczynku i rekreacji, nie tylko miejsca zachowania zasobów przyrody, ale także gospodarczo. Spadnie atrakcyjność turystyczna. A przecież Gołdap na tym obszarze próbuje się rozwijać i myśleć o swojej przyszłości. Uzdrowisko ze zdewastowanym krajobrazem?

Cała nadzieje w aktywności społeczność lokalnych i refleksji radnych. Pomyślą o sobie i przyszłości lokalnej społeczności czy jednorazowym lobbowaniu indywidualnego egoizmu?

Nie jestem w stanie wykonać badań terenowych i inwentaryzacji przyrodniczej. Mogę jedynie publicznie prosić radnych o namysł i rozważanie wszystkich za i przeciw.

Gołdapska Struga wiosną (fot. społeczność lokalna Gołdapi).

Mieszkańcy obszaru Gołdapska Struga (fot. społeczność lokalna Gołdapi).


Otulina, poza obszarem zespołu przyrodniczo-krajobrazowego, w sąsiedztwie Gołdapskiej Strugi. Czy to czeka cały obszar chroniony?(fot. społeczność lokalna Gołdapi)

Otulina Gołdapskie Strugi wiosną (fot. społeczność lokalna Gołdapi).


 
Gołdapska Struga w końcu czerwca, widać niski stan wody, sygnał deficytów wody w krajobrazie (fot. społeczność lokalna Gołdapi).

j.w.


j.w.

26.06.2023

Kanianka - roślina pospolita choć niezwykła, opowieść z dygresją do slow science

Kanianka pospolita (kanianka europejska)
 

W dzieciństwie wielokrotnie spotykałem tę roślinę ale nie zwróciłem na nią uwagi. Ot, jakaś tam kolejna roślina, niczym powój czy inne pnącze, czepiające się innych roślin. Spotykałem ją zazwyczaj w zaroślach pokrzyw czy innych bylin, wśród których wakacyjnie buszowałem. Dopiero, gdy kilka lat temu zainteresowałem się pokrzywą  i jej etnograficzna-kulinarnymi właściwościami, to dostrzegłem coś jeszcze. I postanowiłem sprawdzić cóż to za "zielsko". W czasie niedawnej wyprawy terenowej nad rzekę Pasłękę i rzekę Narew ponownie spotkałem licznie tę roślinę. I o niej sobie przypomniałem.

Dlaczego kanianka jest dziwną rośliną? Bo jest rośliną pasożytniczą. Rośliny to przecież organizmy samożywne, zdolne do fotosyntezy, czerpią energię ze słońca. Są podstawą piramidy troficznej. Pasożyty to raczej w świecie zwierząt. I jak to się dzieje, że samożywne rośliny staja się półpasożytami tak jak jemioła czy całkowitymi pasożytami, tracącymi nawet zdolność do fotosyntezy? 

Kanianka jest pnączem. Pnie się po innych roślinach, sama nie buduje rusztowania z celulozy tak jak inne rośliny, pnące się ku słońcu. Inne są epifitami, wyrastają od razu wysoko na drzewach i też są bliżej słońca, nie inwestując w długą i mocną łodygę. Czy pnącza i epifity to pierwszy krok ku pasożytnictwu? Najpierw rezygnują z silnej i wysokiej łodygi, pomagającej w konkurencyjnym wyścigu do źródła światła, a potem z kolejnych elementów samodzielnego i samowystarczającego życia? Ekologiczne relacje między gatunkami cały czas się kształtują. Ekosystemy są pełne najróżniejszych zależności, uwarunkowań i relacji. I to wszystko można obserwować w czasie wakacyjnych, leniwych wojaży. Potrzebna tylko odrobina uważności i ciekawości. 

Czasami na pokrzywie spotkać można kaniankę, dokładniej kaniankę pospolitą (zwaną też europejską) (Cuscuta europaea). W dzieciństwie wielokrotnie widywałem ją na pokrzywach, ale nigdy nie zwracałem na nią uwagi. Ot jakiś taki powój się po pokrzywie wspina się i tyle. Ale to nie jest zwykły powój, to powój pokrzywożerny (w dalekiej przenośni). Jak wygląda kanianka zobaczyć można na załączonych zdjęciach. W rodzaju kanianka znajduje się około 200 gatunków, z których większość występuje w obu Amerykach. W Europie naliczono 17 gatunków a w Polsce - 10. Kanianki to rośliny jednoroczne, rzadziej wieloletnie. Pasożytnicze i niemal bezzieleniowe (a więc bez chloroplastów). Owijają się dookoła roślin żywicielskich, z których czerpią wodę i związki organiczne za pomocą ssawek wyrastających z łodygi. Ssawki wrastają do wiązek przewodzących rośliny żywicielskiej, niczym kradnący prąd z sieci energetycznej (czerpią zyski nie płaca rachunków).. 

Kanianka pospolita czyli kanianka europejska (Cuscuta europaea L.) jest rośliną jednoroczną z rodziny powojowatych (Convolvulaceae). Jest gatunkiem kosmopolitycznym, występuje w Europie, w północnej Afryce oraz Azji w strefie klimatu umiarkowanego. Tak jak wszystkie inne kanianki jest pnączem i rośliną pasożytniczą. Pozbawiona jest chlorofilu. Łodyga jest czerwonawa, silnie rozgałęziona, owija się wokół roślin żywicielskich zgodnie z ruchem wskazówek zegara (to warto będzie sprawdzić w terenie czy zawsze tak czy czasami może jednak w drugą stronę?). Kwitnie od czerwca do sierpnia, czasami nawet i we wrześniu. Rośnie zwłaszcza na pokrzywie, chmielu i wierzbie, rzadziej na konopiach, ziemniakach i innych roślinach siedlisk wilgotnych. Spotkać ją można w dolinach rzek, nad jeziorami i stawami, w łęgach wierzbowo-topolowych a także w uprawach na ziemniaku i koniczynie. Wtedy uważana jest za szkodliwy chwast.

Drugim, rodzimym gatunkiem, który możemy spotkać w czasie wakacyjnych podróży jest kanianka macierzankowa (Cuscuta epithymum L.). Jest rośliną trującą dla zwierząt domowych, zawiera kuskutynę. Traktowana jest jako chwat roślin motylkowych oraz roślin łąkowych. Spotkać ją można na suchych i średnio wilgotnych łąkach, pastwiskach, murawach, polach i w zaroślach. Jest wieloletnim terofitem, pędy zimują zwykle na szyjkach korzeniowych roślin żywicielskich Zdarza się, że pędy kanianki wpuszczają ssawki do siebie nawzajem. W uproszczeniu można byłoby powiedzieć, że w tym zapędzie pasożytuje sama na sobie. Nasiona kanianki przypominają swoim kształtem nasiona niektórych roślin uprawnych, np. koniczyny. To cecha sprzyjająca roślinom, rosnących w uprawach rolnych (chwastów). Dawniej, by pozbyć się nasion kanianki, nasiona na siew mieszano z olejem i opiłkami żelaznymi, które łatwiej przylegają do chropowatych nasion kanianki i mogły być usuwane za pomocą elektromagnesu. Nieustanna ekologiczna wojna oszukiwania i eliminacji oszustów, w którą wpisał się człowiek wraz ze swoją gospodarką rolną. Agrocenozy i urbicenozy są nowymi siedliskami na Ziemi, w których zachodzi intensywna ewolucja. Znakomity obszar do badań ekologicznych i ewolucyjnych. I do wakacyjnych obserwaji.

Przy tej okazji warto wspomnieć o kaniance lnowej (Cuscuta epilinum Weihe ex Boenn.) wymarłym już antropoficie czy innych kaniankach związanych z uprawami: kanianka koniczynowa (Cuscuta trifolii Bab. & Gibson = Cuscuta epithymum subsp. epithymum) oraz kanianka polna (Cuscuta campestris Yunck.), oba gatunki to antropofity zadomowione,

Warto jeszcze wspomnieć o kaniance wielkiej (Cuscuta lupuliformis Krock.), roślinie jednorocznej, spotykanej na niżu w zaroślach i lasach łęgowych, w dolinach rzeki Odry, Wisły i ich dopływach. Nie wymieniłem wszystkich gatunków kanianek, które możemy spotkać w Polsce. 

Wakacje to dobry czas na niespieszne obserwowanie i odkrywanie przyrody. Jeśli zatrzymać się przy jednej roślinie na dłużej i spróbować dostrzec jej relacje ze światem, to zobaczyć można bardzo wiele, niemalże cały ekosystem i ogromne bogactwo zależności. Żeby zobaczyć dużo – można szybko biegać by dotrzeć do wielu miejsc. Ale równie dobrze można się zatrzymać i obserwować. Slow science. Nie szybciej i więcej ale głębiej, dokładniej i przez to więcej.


PS. Pani Urszula Zyskowska na Facebooku podpowiedziała, że dawniej kanianka nazywana była sznurowadłem wiedźmy.

Źródła:
  • Kanianka (Wikipedia) https://pl.wikipedia.org/wiki/Kanianka
  • Nawara Z., Rośliny łąkowe, Warszawa 2012, Multico oficyna Wydawnicza
  • Sudnik-Wójcikowska B., Rośliny synantropijne. Warszawa 2011, Multico oficyna Wydawnicza
  • Sudnik-Wójcikowska B., Krzyk A.,  Rośliny wydm, klifów. solnisk i aluwiów Warszawa 2015, Multico oficyna Wydawnicza
  • Witkowska-Żuk L., Rośliny leśne, Warszawa 2013, Multico oficyna Wydawnicza




23.06.2023

Napójka łąkowa czyli spotkanie nad Narwią z niezwykłym ćmokiem

Napójka łąkowa, barczatka napójka, prządka napójka, brzeg rzeki Narwi
w okolicy Tykocina, 19 czerwca 2023 r. Gąsienica żerująca na trzcinie.

W poszukiwaniu ważki trzepli zielonej (Ophiogomphus cecilia), w ramach państwowego monitoringu, w  czerwcu przeszukiwałem brzegi rzeki Narwi w okolicach Tykocina. Do tej pory poznałem Narew w okolicach Łomży – jeszcze w czasach studenckich. Tykocin odwiedzałem jedynie turystycznie. Teraz mogłem lepiej poznać okolice tego uroczego miasteczka. W poszukiwaniu wylinek (bo to dobra metoda badań przyżyciowych, zbiera się wylinki pozostawione przez larwy w czasie ich przeobrażenia na brzegu, poza wodą) trzeba przedzierać się przez przybrzeżne szuwary z ostrymi krawędziami roślin, z parzącą pokrzywą i czasem w towarzystwie krwiopijnymi owadów. Potem skóra swędzi jeszcze kilka dni po wyprawie. Do mniej przyjemnych widoków należą śmieci pozostawione przez niedzielnych turystów i wędkarzy. Sporadycznie w tym roku spotykałem martwe ptaki – to chyba efekt ptasiej grypy. Ale są i przyjemne spotkania z przyrodą. Przecudny zapach mięty, arcydzięgla i innych ziół. Co stanowisko to inna sytuacja. Przy okazji spotykam wiele różnych bezkręgowców. Aparatu fotograficznego nie mam pod ręką lecz jest telefon, ukryty w kieszonce woderów. Można wyjąć i zrobić zdjęcie nie tylko dokumentacyjne. 

Na Narwią spotkałem na trzcinie piękną, włochatą gąsienicę. Ta wypatrzona w szuwarach była duża, okazała. Tuż pod koniec fazy gąsienicy - młodzieńczego okresu życia, dlatego była wyrośnięta. Niebawem się przepoczwarczy. Już kiedyś o niej pisałem, gdy dostałem zdjęcie z podolsztyńskiego Wójtowa. Teraz sam mogłem obserwować w naturze. I zrobić zdjęcie.

Duża, ładna włochata gąsienica, żerowała na trzcinie. A wokół podmokłe łąki, wykoszone. Tylko przy brzegu rzeki pozostały wysokie, nie skoszone rośliny. Oaza dla wielu gatunków. Mają czas na dokończenie swojego rozwoju. Mają możliwość przetrwania i dokończenia rozwoju oraz wydania na świat kolejnego pokolenia.

Napójkę spotkałem w drugiej połowie czerwca, a więc pod koniec jej larwalnego życia. Niebawem się przepoczwarczy. Motyla dorosłego o nocnym trybie życia (ćma) znacznie trudniej zobaczyć niż gąsienicę. Owady dorosłe się nie odżywiają. Musi się najeść i napić w swej młodości „za wszystkie czasy”. Dorosłe żyją tylko miłością, czyli rozmnażaniem. A moje spotkanie było tuż przed Nocą Świętojańską, Kupalnocką. Co rodzi dodatkowe, kulturowe skojarzenia, o których będzie niżej.

Napójka łąkówka czyli barczatka napójka, dawniej zwana także prządką napójką (Euthrix potatoria syn. Philudoria potatoria syn. Bombyx potatoria) to motyl nocny z rodziny barczatkowatych. Co w niej niezwykłego? Gąsienice tego gatunku piją stosunkowo duże ilości wody w postaci kropel rosy i deszczu, zbierających się na liściach rośliny pokarmowej. Stąd jej nazwa – napójka. Od picia rosy. Ćma co w młodości rosę pije. Bardzo romantycznie.

Napójka łąkowa (barczatka napójka) jest gatunkiem stosunkowo pospolitym, występuje na terenach podmokłych, w pobliżu jezior, rzek i torfowisk. Gąsienice żerują na ostrych trawach, trzcinie i pałce wodnej. Spotkać je można od września do czerwca, z przerwą na sen zimowy. Pod koniec wiosny, po przezimowaniu i kilku tygodniach odżywiania się, gąsienice budują nisko nad ziemią, przyczepione do źdźbeł traw lub pni drzew, białawe oprzędy, w których następuje przepoczwarczenie. Dorosłe motyle (stadium imago) obserwować można od końca czerwca do połowy sierpnia. Jako typowe ćmy prowadzą nocny tryb życia.

Rozpiętość skrzydeł owadów dorosłych wynosi od 46 do 54 mm. Brzeg skrzydeł jest lekko falisty. Samiec ma skrzydła żółto-pomarańczowe z odcieniami brązu (można go rozpoznać po dużych, grzebykowatych czułkach i ciemniejszej barwie skrzydeł). Samica jest nieco większa i nieco jaśniejsza w ubarwieniu: od jasnożółtego do żółtobrunatnego. Charakterystyczne dla tego motyla są dwie białe plamki w ciemnej obwódce, znajdujące się na górnej stronie skrzydeł pierwszej pary. Na zewnętrznej części tylnego skrzydła znajduje się przyciemnienie.

Gatunek obecny w całej Europie od Półwyspu Iberyjskiego po Ural. W Polsce gatunek występuje na całym obszarze kraju. Niezbyt rzadki, można się go spodziewać w wielu miejscach. Przynajmniej było tak do tej pory. Wraz z rosnącą antropopresją i zmianami klimatu owadów ubywa. Dlatego róbcie zdjęcia i umieszczajcie stwierdzenia w portalu iNaturalist. Bo na przykład trzepli zielonej zarówno na Narwi jak i Pasłęce jest mniej niż w czasie poprzedniego liczenia blisko 10 lat temu. Podsumowanie monitoringu, z uwzględnieniem wieloletnich trendów zapewne za jakiś czas ujrzy światło dzienne. Pracuje nad tym teraz ponad 100 osób. Kolejne zaangażowane będą przy opracowaniu wyników. Tak wielu trzeba ludzi i pracy by mógł się ukazać krótki komunikat o stanie środowiska rzecznego. Analogiczny monitoring wykonywany jest także w innych krajach europejskich. I kolejne setki osób (ekspertów) w to zaangażowanych. Też możesz w jakimś stopniu uczestniczyć w takim szeroko zakrojonym monitoringu w ramach nauki obywatelskiej. By wiedzieć więcej o tym, co się dzieje w środowisku przyrodniczym, od którego jesteśmy uzależnieni (gospodarka także).

Przyszła pora na wyjaśnienie słowa ćma i powodu, dla którego znalazło się w tytule niniejszej notatki. Słowo ćma ono kilka znaczeń (współczesnych i dawniejszych): 1. Ćma to motyl nocny, 2. to także duża ilość, chmara, 3. ciemność, mrok, a nawet 4. brzydka pogoda, mżawka, zawierucha (lokalnie i gwarowo). Etymolodzy wskazują, że słowo ćma wywodzi się ze starosłowiańskiego tma, oznaczającego ciemność, mrok, a to z kolei pochodzi ze praindoeuropejskiego tem – ciemny, w znaczeniu wielkie mnóstwo, chmara, mrowie. Tuman to kalka z języka tureckiego – dziesięć tysięcy. W języku rosyjskim tuman czyli mgła, pochodzić może od dużej ilości a może od ćmić – osłabiać widoczność, przyciemniać, przesłaniać (tak dużo, że aż nie widać?). Ćmić to także pobolewać, mdlić. Ta mroczna chmara tępy ból przynosi… Zatem ćma zapewne bierze swoje znaczenie od mroku lub od dużej liczby. Dużo ich w nocy przylatuje do światła, zwłaszcza na terenach pierwotnych i o dobrze zachowanej przyrodzie. Nasi przodkowie widywali duże ilości motyli nocnych. Możliwe więc, że jest słowem bardzo starym, jeszcze wywodzącym się z języka praindoeuropejskiego, gdzie mrok i duża ilość znaczyło to samo. My, w mocno zmienionym środowisku coraz mniej widujemy owadów, w tym tych nocnych a więc ciem. Zanieczyszczenie światłem też oddziałuje na owady niekorzystanie.

I jeszcze jedno znaczenie, o którym chcę wspomnieć w nawiązaniu etnografii: ćma to ćmuk, ćmok, upiór. W Bestiariuszu Słowiańskim Ćmok to nazwa potwora, pochodzącego z dawnych wieków. Pamięć o nim przetrwała najdłużej na Wielkopolsce. Ten starosłowiański demon miał skrzydła, albo jak nietoperz albo jak ćma (zatarło się w pamięci). Może i sama Ćma była kiedyś nazwą nocnego demona, jakiejś bestii mitologicznej. Ćmok lub Ćma funkcjonowały w opowieściach naszych przodków, w kulturze oralnej (mówionej). Nie przetrwał do czasów słowa pisanego (nikt nie spisał, nie utrwalił na malowanym obrazie). Zostały tylko niewyraźne, ćmawe ślady.

Jak się okazuje nad wodą spotkać można nie tylko nimfy, świtezianki czy rusałki ale i ćmoka. Ja spotkałem ćmoka młodzieńczego, jeszcze bez skrzydeł. Ćmoka co lubi się napić… porannej rosy.

Źródła:
Rzeka Narew powyżej Tykocina, miejsce spotkania napójkowego ćmoka.



21.06.2023

Petycja - W obronie pomnika Xawerego Dunikowskiego w Olsztynie

Rok 2010, sceneria zimowa.


W obronie pomnika Xawerego Dunikowskiego w Olsztynie

Nie chcemy tzw. relokacji, co w efekcie oznacza likwidację, pomnika Xawerego Dunikowskiego. Dzieł sztuki, nawet jeżeli są trudnym dziedzictwem minionej epoki, nie powinniśmy niszczyć!

Nie chcą tego ani władze samorządowe, ani większość olsztynianek i olsztyniaków.

Nie pozwólmy, by pomnik stał się ofiarą antagonistycznej polityki historycznej. Prędzej czy później prowadzić to będzie do pełnej ideologizacji historii.

Chcemy, by wokół założenia pomnikowego powstał artystyczno-muzealny „Projekt dla Pokoju”. Zdemilitaryzuje on pierwotne przesłanie pomnika oraz stworzy kulturotwórczą przestrzeń dla mieszkańców Olsztyna. Mieszkańcom i turystom opowiadał będzie trudną historię XX wieku na Warmii i Mazurach.

Elżbieta Traba (nauczycielka)
Robert Traba (historyk, profesor, Instytut Studiów Politycznych PAN)
  • Ryszard Amarowicz (technolog żywności, profesor, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski)
  • Małgorzata Bojarska-Waszczuk (graficzka, Biuro Wystaw Artystycznych)
  • Hanna Brakoniecka (nauczycielka, pisarka)
  • Kazimierz Brakoniecki (poeta, tłumacz)
  • Stanisław Czachorowski (biolog, profesor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego)
  • Bernadeta Darska (literaturoznawczyni, profesorka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego)
  • Grzegorz Dżus (architekt, Dżus GK Architekci, przewodniczący Warmińsko-Mazurskiej Okręgowej Izby Architektów)
  • Elżbieta Fabisiak (animatorka kultury, samorządowiec)
  • Kornelia Kurowska (prezeska Fundacji „Borussia” i przewodnicząca Wspólnoty Kulturowej „Borussia”)
  • Zdzisława Łukaszewska (aktywistka, Stowarzyszenie „Nasze Jakubowo”)
  • Adriana Patalas (architektka, prezeska Stowarzyszenia Architektów Polskich w Olsztynie)
  • Jacek Poniedziałek (socjolog, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, mieszka w Olsztynie)
  • Ewa Romanowska (politolożka, członkini Zarządu Fundacji „Borussia”)
  • Mariusz Sieniewicz (pisarz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury)
  • Erdmute Sobaszek (twórczyni Teatru Węgajty)
  • Wacław Sobaszek (reżyser, twórca Teatru Węgajty)
  • Irena Telesz-Burczyk (aktorka Teatru im. Stefana Jaracza)


*  *  *  *  *

Powinnością uniwersytetu - a więc i pracowników akademickich - jest mądre zaangażowanie także w sprawy społeczne. Uniwersytet Warmińsko-Mazurki nie przypadkiem ma taką nazwę - angażujemy się w sprawy ważne dla społeczności lokalnych naszego regionu. 

20.06.2023

Jak powstaje referat - oczami studentów

 

Jak to widzą sami studenci? Czy powiedzą wprost? Czy sobie uświadamiają proces? A może więcej będzie widać, gdy narysują? Wykorzystałem do tego celu zajęcia, na których posłużyłem się metodą z użyciem scenopisu. Otrzymali zadanie: narysować komiks lub w innej formie scenopis o tym, jak powstaje referat, przygotowywany na zajęcia. Praca zrealizowana była w małych grupach i powstały dwa zupełnie inne obrazy. Choć coś je łączy. 

Na górnym rysunku, w pierwszym polu widzę siebie, podobieństwo uderzające. W roli wykładowcy zlecającego zadanie, czyli przygotowanie referatu. Co robią studenci? Cały tydzień nic (typowa prokrastynacja i odsuwanie na ostatnią chwilę). Oczywiście najpierw szok (nie wiem dlaczego, czy temat czy sam referat jest trudnością). Potem imprezy, spanie, siedzenie przy komputerze. Być może to praca, choć pewności nie ma. Aż przychodzi niedziela i świadomość, że trzeba dokończyć. I dlatego humor zepsuty? Nocna praca przy wspomaganiu napojów energetycznych. Potem referat, zdawkowe i rytualne "dziękuję za uwagę" i prognoza niskiej oceny. Nie wierzą w swoje siły czy wiedzą, że praca na ostatnią chwilę nie będzie i dla nich samych satysfakcjonująca?  Czy to jest  brak wiary w swoje możliwości czy raczej odzwierciedlenie codzienności i realistyczna ocena sytuacji? Z tego scenopisu wywnioskować można dużo więcej. Także i to, że warto nauczyć studentów przygotowywania dobrych wystąpień publicznych. Co staram się robić od wielu lat, ale o tym będzie niżej. 


Drugi scenopis to zupełnie inna historia. Zaczyna się od pomysłu, potem rozpisanie scenariusza referatu, przygotowywanie na komputerze prezentacji. Są też łzy, pewnie  z wysiłku zmagania się z treścią i formą, jest prezentacja i na koniec świętowanie z balonikami i napojami. Jednym słowem sukces. Tu widać więcej wiary w swoje możliwości. Może dlatego, że pojawiło się planowanie wystąpienia czyli myślenie nad całością i szukanie dobrego pomysłu? Różnorodność postaw, wizji i doświadczeń.  

A jak ja się uczyłem wystąpień publicznych z referatami? Na studiach były jakieś referaty, zwłaszcza na seminarium. Potem były wystąpienia na konferencjach studenckich a potem, gdy byłem już pracownikiem akademickim, na naukowych. To były moje doświadczenia z przygotowywaniem wystąpień ustnych. Tradycyjne uczenie się przez działania i podpatrywanie innych. Krok drugi zaistniał jakieś ponad 30 lat gdy temu dostałem nowy przedmiot. To było na początku mojej pracy dydaktycznej W ramach reorganizacji wymyślono nowy przedmiot pod nazwą proseminarium. Miał być przygotowaniem studentów do seminariów i do dyskusji. Dostałem do realizacji, ze wskazaniem zadania: trzeba nauczyć studentów prezentacji wyników i dyskutowania, wymiar godzin był spory, chyba cały semestr. Wtedy zacząłem szukać literatury i zastanawiać się jak ich tego nauczyć. Chciałem uzupełnić i poszerzyć wiedze a nie bazować tylko na swoich umiejętnościach. A może na początek warto nauczyć siebie samego? To był czas gdy dopiero Power Point się pojawiał a większość i tak pokazywaliśmy na foliach. Rzutnik multimedialny i komputery były jeszcze na salach dużą rzadkością. Poprzez lektury zapoznawałem się dorobkiem innych, z pomysłami, dobrymi radami. I  uczyłem się nowej technologii z komputerem w tle. jak się okazało, ciągle się musiałem douczać bo systematycznie pojawiały się nowe rozwiązania technologiczne.

Wszystko, co wyczytałem, starałem się najpierw na sobie sprawdzić. Miałem okazję ćwiczyć na konferencjach naukowych i na zajęciach, z częścią wykładową. Uczyłem się sztuki wygłaszania referatów oraz pracy z Power Pointem. W ramach połączenia  jednostek, w czasie powstawiania Uniwersytetu, zlikwidowane zostało proseminarium. Szkoda było włożonego wysiłku jak również uświadomiłem sobie, że jest ogromna potrzeba ćwiczenia tych umiejętności. Zbyt dużo wykładów czy referatów było po prostu nudna i źle przygotowana. Wymyśliłem i zaproponowałem przedmiot autoprezentacja (potem także prezentacje publiczne). Został przyjęty i corocznie realizowałem na różnych kierunkach Wydziału Biologii (potem Wydziału Biologii i Biotechnologii). Zajęcia uzupełniłem o aspekt pisania CV i rozmowę kwalifikacyjną (w latach późniejszych także e-portfolio). wynikało to z potrzeb studentów. I stale sięgałem po nowe książki, pomysły. Uczestniczyłem w różnych warsztatach, na których poznawałem i uczyłem się. I ciągle sprawdzałem na sobie: poster,  prezentacja błyskawiczna a ostatnio także uwzględniałem formy online. Ciągły rozwój i nieustanna nauka przez działanie. 

Przez lata nagromadziło się wiele nabytych umiejętności jak i przemyśleń ugruntowanych praktyką. Wykorzystywałem i wykorzystuję je na seminariach dyplomowych. By skupiać się nie tylko na części merytorycznej lecz i na umiejętnościach prezentowania wyników badań. 

Ponad 30 lat praktykowania. Moja biblioteczka znacznie się wydłużyła,. Uczestniczyłem w różnych szkoleniowych warsztatach. Przez lata zdobyłem spore doświadczenie we współpracy z mediami. Uczyłem się nie tylko występów przed kamerą czy mikrofonem lecz także przygotowywania krótkich, syntetycznych i zrozumiałych wypowiedzi. Pojawiały się nowe możliwości, związane z rozwojem technologii a więc uczyłem się  nowych aplikacji oraz nowych form komunikacji online. 

Rozrosło się to, co chciałbym przekazać. Nie da się tego zmieścić w jednym, semestralnym przedmiocie, dlatego teraz fragmentami wykorzystuję tam, gdzie to potrzebne. Na różnych zajęciach. Może by warto było pomyśleć o czymś dodatkowym i nie tylko dla studentów? Chciałbym wykorzystać i szerzej podzielić moimi doświadczeniami i wiedzą w tym zakresie. Szukam sposobności, niekoniecznie tylko na uczelni...

18.06.2023

Fruczaki gołąbki już przyleciały

Warszawa, połowa czerwca 2023, fot. Jan Arendarski.
 

Zazwyczaj cieszymy się przylotem bocianów, żurawi, jaskółek. Czy też pierwszym pojawem kwitnących przebiśniegów. Późna wiosna to też czas witania gości i dostrzegania cykliczności w przyrodzie. Na przykład przylatujące owady z południa Europy. Przykładem jest uroczy fruczak gołąbek. Sam jeszcze nie widziałem go w tym roku ale otrzymałem zdjęcia z Warszawy. 

Fruczaki już przyleciały. Można powiedzieć z podtekstem, że Warszawa jest przyjazna dla imigrantów. Skoro są fruczaki to znaczy, że znajdują dobre miejsce dla rozrodu. Że są rośliny, na których mogą się rozwijać gąsienice. Czyli nie wykoszono wszystkich trawników. Są siedliska dla nich odpowiednie i nektar na balkonach. Bo może są tylko przelotem? I po posiłku pofruną gdzieś dalej? A wtedy duże miasto byłoby ważnym korytarzem ekologicznym dla tych wędrujących motyli. A może warszawa jest także miejscem rozrodu, niczym Bagna Biebrzańskie dla ptaków? Trzeba wypatrywać i robić notatki. Dzięki cyfrowym aparatom, np. w smartfonie. łatwo jest dokumentować obserwacje i udostępniać tak pozyskane dane. 

"Szanowny Panie Profesorze, 
Zainspirowany Pana wpisem na blogu, przesyłam zdjęcia fruczaka gołąbka z centrum Warszawy, czerwiec 2023. Dodam jeszcze, że fruczak lubi goździki i lawendy. Serdecznie pozdrawiam, Jan Arendarski." 

Pokolenie, które u nas się rozwinie, poleci na zimę w cieplejsze regiony Europy. A może wraz z ociepleniem klimatu część południowych gatunków osiedli się u nas na stałe? W tym i fruczak gołąbek. I zacznie odbywać sezonowe wędrówki dla odmiany na północ?

Miasta i agrocenozy to bardzo specyficzne i nowe wyspy ekologiczne w których cały czas toczą się różne procesy ewolucyjne i ekologiczne. jest co obserwować. Wraz ze zmianami klimatu obywają się przemieszczania zasięgów występowania wielu gatunków. I spotkania w ekosystemach gatunków, które ze sobą nie miały wcześniej kontaktu. Nawiązują się nowe relacje, nowe interakcje. Procesy sukcesji ekologicznej, konkurencji, symbiozy, drapieżnictwa itp. Żywe laboratorium wokół nas. Niezwykły naturalny eksperyment. Mamy szansę "złapać ewolucję na gorącym uczynku" i patrzeć jak tworzą się nowe ekosystemy. 

Tak więc siądź na ławce w parku, lub nawet na swoim balkonie, i patrz. Dostrzegaj i analizuj. Niezwykłe rzeczy dzieją się obok nas. Gdziekolwiek jesteś. Czas nie tylko wakacyjnych fascynacji przyrodą i niezwykłymi zjawiskami. Bo na przykład taki mały fruczak wędruje setki kilometrów, jak nomada. I czy sezonowe migracje skończą się kolonizacja i osiadłym trybem życia? 



Warszawa, połowa czerwca 2023, fot. Jan Arendarski.


Warszawa, połowa czerwca 2023, fot. Jan Arendarski.

16.06.2023

Opowieść o początku - Wielka historia wszystkiego

To książka dla tych, którzy poszukują sensu i porządku w otaczającym nas świecie. Dobrze napisana i starannie wydana od strony edytorskiej. Bardzo dobrze opowiedziana (napisana) historia o świecie. Zaskakujące wyjaśnianie historii poprzez sięgniecie do początków Wszechświata. Jak sam autor wyjaśnia; "Aby zrozumieć historię ludzkości, trzeba zrozumieć, w jaki sposób ten dziwny gatunek [Homo sapiens] ewoluował, co oznacza, że konieczne będzie poznanie ewolucji życia na planecie Zienia w ogóle, a to wymaga poznania ewolucji naszej planety, co sprowadza się do poznania ewolucji gwiazd i planet, a to oznacza zdobycie wiedzy o ewolucji wszechświata." 

David Christian, Opowieść o początku. Wielka historia wszystkiego. Przełożył Aleksander Wojciechowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2023, 414 str.

Jest to opowieść o szukaniu początku, dla tych którzy być może utracili wiarę i poczucie swojego miejsca we wszechświecie. Jest remedium na poczucie anomii, bezcelowości, bezsensu a nawet i czasem egzystencjalnej rozpaczy. Jak autor zaznacza  "Wielu [ludziom] nacjonalizm dawał poczucie przynależności, ale w dzisiejszym zglobalizowanym świecie widać, że nacjonalizm, nawet jeśli łączy obywateli w danym kraju, to de facto dzieli ludzkość." Książka jest poszukiwaniem porządku i próbuje wyjaśniać jak powstaje coraz większa złożoność. Jest mi to szczególnie bliskie, bo nad tym samym zastanawiam się już od wielu lat. Sądzę, że w konektywnej sieci ludzkich myśli i umysłów te same odkrycia i wypowiedzi rezonują podobnymi refleksjami w wielu jednocześnie głowach. Miło jest poczuć, że i inni myślą podobnie. Że znajdują podobne argumenty, że dostrzegają podobne prawidłowości. 

Ludzki język umożliwia nie tylko komunikowanie się i dzielenie się spostrzeżeniami. Umożliwia także kolektywne uczenie się. A to już jest niezwykły wynalazek ewolucji. Wątek kolektywnego uczenia się u ludzi dostrzegam w kolejnej już książce. Coraz więcej osób pisze o tym na gruncie różnych dyscyplin naukowych. Można powiedzieć, że to efekt myślenia pokoleniowego i konektywnego krążenia myśli. Tworzy się wspólna mapa zrozumienia, która "pokazuje członkom wspólnoty ich miejsce w bogatym, pięknym i czasami przerażającym ich wszechświecie: to jest właśnie to, kim jesteś; to stamtąd właśnie pochodzisz (...) to jest ogromna całość, której jesteś mała cząstką." We współczesnym, globalnym świecie "istnieje tak wiele historii lokalnych, które rywalizują ze sobą o zaufanie i uwagę ludzi, że często wchodzą sobie w drogę." David Christian zachęca w swojej książce o początku "aby zebrać całą wiedzę ludzkości w jedną, spójną historię w taki sam sposób jak globusy w staroświeckich klasach łączyły tysiące map lokalnych obszarów w jedną wspólną mapę świata." I tego zadania się podejmuje, moim zdanie z bardzo dobrym rezultatem.

W swojej "Opowieści o początku" Christian przedstawia krok po kroku ideę zwiększającej się złożoności, od początku wszechświata do powstania noosfery, sfery myśli. Próbuje także z tego wysnuć refleksje o przyszłości lecz w tej kwestii jest sporo niejasności. Można odnieść wrażanie, że jeszcze czegoś brakuje w tym aspekcie. Może ktoś inny dokończy tę opowieść? Autor znakomicie pisze o szeroko rozumianej ewolucji i tworzeniu się co raz większej złożoności. W tle nawiązuje do entropii. Opisuje różne fazy (progi) rozwoju tej złożoności, różne punkty zwrotne, różne reorganizacje. Jako ludzie jesteśmy częścią tej wielkiej historii dlatego, że jesteśmy efektem ewolucji i zróżnicowania życia na Ziem. Opowieść ułożona wzdłuż osi czasu liczącej 13,8 miliarda lat.

Zaczyna się rozważaniami o początku, o Wielkim Wybuchu i świecie kwantowym. O energii i materii i pierwszych strukturach, pierwszych atomach. Znakomicie i sprawnie nawiązuje do naukowych dowodów i teorii, czyli skąd o tym wiemy. I czego jeszcze nie wiemy. Jest to znakomita książka popularnonaukowa dla każdego, kto poszukuje sensu. 

Kolejne dwa progi to powstanie gwiazd i galaktyk, kolejne progi rosnącej złożoności. W gwiazdach i galaktykach rodzi się złożoność chemiczna (fabryki nowych pierwiastków). Niczym w ekosystemie umierające gwiazdy wzbogaciły i użyźniły młody wszechświat. Czwartym progiem są cząsteczki i księżyce, towarzyszą temu  rozważania na temat chemii. "Chemia to dyscyplina, która bada, w jaki sposób siły elektromagnetyczne budują cząsteczki i jak atomy łączą się oraz zmieniają konfiguracje, tworząc kalejdoskopową różnorodność materialną naszego świata." Pojawia się planeta Ziemia w konkretnym systemie słonecznym.

Piątym progiem rosnącej złożoności jest powstanie życia i biosfery. Życie i informacja to kolejny typ złożoności. W tej części książki pojawiają się bardzo ciekawe i rzetelnie przedstawione definicje życia oraz warunki abiogenezy, z nawiązaniem do oceaniczny kominów hydrotermalnych. Pojawia się także LUCA - ostatni uniwersalny wspólny przodek wszystkich organizmów żywych. "Ziemia i życie razem wzięte tworzą biosferę." Jako ekolog z przyjemnością czytałem te fragmenty. Dużo wartościowych opisów ewolucji od prokariontów, przez fotosyntezę do eukariontów i organizmów wielokomórkowych. Warte polecania wszystkim tym, którzy interesują się biologią, ewolucją i ekologią. Bardzo przejrzyście autor opowiada o kolejnych progach złożoności w świecie żywym. 

Ludzie są wg autora progiem szóstym. Na podkreślenie zasługuje fakt, iż poprawnie pisane są nazwy gatunkowe, w tym Homo sapiens. Drobnostka a cieszy, bo w wielu książkach rażą błędy ortograficzne i ignorancja biologiczna na etapie nawet redakcyjnego przygotowania w wydawnictwach. Ten fragment opowiada o ewolucji ssaków naczelnych w ochładzającym się klimacie. Kontekst środowiskowy jest bardzo dobrze ukazany. I pokazana jest specyfika ludzi: "tym, co nas radykalnie wyróżnia, jest nasza zbiorowa kontrola nad informacjami o naszym otoczeniu." Nawiązuje także po pojęcia noosfery, co jest mi szczególnie bliskie. Autor wspomina o kolektywnym uczeniu się i kumulatywnym charakterze wiedzy.

Progiem 7. jest rolnictwo i gospodarka agrarna. A sam autor analizuje przyczyny i skutki powstania społeczeństw rolniczych. I w jaki sposób przeobraziły one całą biosferę. Kolejny krok to system wspólnoty światowej. Jak zaczęła się globalizacja i jakie przyniosła skutki? I to wszystko omawiane jest w kontekście rosnącej złożoności. Wszystkie te ciekawe przemyślenia oparte na faktach naukowych znajdziecie w opisywanej książce. Ze wskazaniem roli, jaką odegrały paliwa kopalne, rozumiane przez autora jako megainnowacja. Antropocen opisywany jest jako próg 8. Kolejna, znacząca transformacja biosfery i wzrost złożoności. 

Końcowy, 12 rozdział ("Dokąd to wszystko zmierza") to zastanawianie się nad przyszłością. Z odniesieniem do nowoczesnych systemów edukacyjnych. I zrozumiałe, bo trudno myśleć o przyszłości nie snując refleksji o edukacji. Pojawiają się i takie pytania: "Czy ostatecznie zwycięży entropia? Czy ostatecznie porozbija wszystkie struktury i formy?" Jaka jest misja człowieka i nasza przyszłość? Jedno jest pewne "w zrujnowanej biosferze nie będzie też dobrego miejsca dla człowieka." Pytania i rozważania w sam raz dla osób poszukujących sensu i swojego miejsca w życiu. 

Książka dobrze napisana, z rzetelnymi informacjami i wartościowymi rozmyślaniami. Przeczytałem i na pewno do niej będę wracał. Bo warto. 

15.06.2023

Czy uczeń może sam znaleźć ciekawy temat badawczy? E(x)plory w Olsztynie 2023

 
W czasie Regionalnego Festiwalu Nauki Explory w Olsztynie, w dniu 14 czerwca 2023 (więcej: o przedsięwzięciu https://www.explory.pl/), wygłosiłem wykład pt. Czy licealista może sam znaleźć ciekawy temat badawczy? Słuchaczami byli uczniowie olsztyńskiej budowlanki (technikum). Opowiadałem o nauce obywatelskiej, o tym czym jest nauka, podałem trochę różnych przykładów z badaniami, dostępnymi dla uczniów (więcej w streszczeniu wykładu na końcu niniejszego tekstu). Wykorzystując program Mentimeter umożliwiłem uczniom anonimowe wypowiedzenie się, zabranie głosu nie tylko tradycyjnie na sali i w bezpośrednim kontakcie. Telefon na lekcji czy wykładzie nie musi być przeszkodą. Może być elementem aktywizacji i możliwością zabrania głosu. Z technologię nie warto walczyć, lepiej ją po prostu wykorzystywać, na przykład komunikacyjnie i edukacyjnie. W swoim wystąpieniu sporo uwagi poświęciłem dyskusji i komunikacji jako ważnego elementu nauki. U góry jest chmura słów, którą stworzyli uczniowie w czasie wykładu. Widać w niej dużą różnorodność osądów, doświadczeń, sposobów postrzegania. Widać zafascynowanie, uznanie, pozytywne nastawienie ale i postrzeganie nauki jako ciężkiej pracy czy nawet nudy. Tak, jak różnorodne jest doświadczenie i poglądy uczniów. Nie wszyscy są jednakowi. Dobrze zilustrowana konektywnie różnorodność w jakiej żyjemy.

Uczniowie pytali w czasie spotkania. Było ich jednak wielu a czasu mało i aby umożliwić każdemu z nich możliwość zadania pytania czy skomentowania przedstawianej treści, za pomocą telefonów i programu Mentimeter mogli wpisywać swoje pytania, w pełni anonimowo. Na część z nich odpowiedziałem pod koniec naszego spotkania. Obiecałem jednak, że na wszystkie odpowiem na niniejszym blogu. Słowo się rzekło - kobyłka u płota.
1. Czy uczeń szkoły podstawowej może prowadzić badania na uniwersytecie? Tak, może, w zespole. Nie jest to częsta forma ale możliwa. Wymaga wysiłku od obu stron. Nie tylko w ramach projektów Explory (znam ucznia, obecnie doktoranta, który w konkursie Explory uczestniczył i prowadził badania w jednym z uniwersyteckich laboratoriów w Olsztynie). Sam prowadziłem takie działania w ramach kółka zainteresowań dla uczniów z podstawówki, jeszcze za czasów WSP, na ul. Żołnierskiej. Tematyka oczywiście była entomologiczna, bo takie badania sam prowadzę. Uniwersytet poszukuje ciągle nowych sposobów by taką aktywność umożliwić większej liczbie uczniów. Przykładem są również letnie obozy naukowe dla uczniów, które organizowaliśmy na Wydziale Biologii i Biotechnologii, w ramach projektów: Uniwersytet Młodego Odkrywcy oraz Spotkania z nauką

2. Czy Pan profesor porzucił kiedyś "prawie gotowy" projekt? Tak. Nie wszystkie pomysły udaje się doprowadzić do końca. I to z różnych powodów. Czasami dlatego, że zabrakło czasu i funduszy, czasami dlatego, że pojawiły się ciekawsze pomysły i wyzwania. Badania naukowe zawsze wiążą się z wieloma pomyłkami, błędami, porażkami. Trzeba wytrwałości i dużej motywacji w zmaganiach z różnorodnymi przeciwnościami. Na dodatek jestem osobą kreatywną, wymyślam znacznie więcej niż jestem w stanie zrealizować. Stąd bierze się czasem frustracja, bo chciałoby się tak dużo a tak niewiele udaje się zrobić i doprowadzić do samego końca. Najlepiej pracować w zespole, dobrym zespole. Wtedy wzajemnie można się motywować do pracy i łatwiej znosić wszelakie trudy. I uzupełniać w pracy.

3. Dlaczego nasz system edukacji nie prowadzi nauczania w formie doświadczeniowej jeżeli jest to taka świetna forma nauki? Dlatego, że powstał w innych czasach a zmiany nie dokonują się tak szybko. Jesteśmy w czasie rewolucyjnych zmian cywilizacyjnych, struktury społeczne nie nadążają. Szkoły i uniwersytety powstały w innej rzeczywistości, w której mało było książek i był trudny do nich dostęp. Jeśli nie miałeś czegoś w głowie to nie miałeś zazwyczaj w ogóle. W tamtych czasach nauka na pamięć miała sens. Obecnie mamy niezwykle łatwy dostęp zarówno do książek jak i do wiedzy w internecie. Potrzebne są zupełnie inne umiejętności. Ponadto nauki biologiczne i psychologiczne znacznie lepiej poznały działanie mózgu i procesów uczenia się. Jednak wdrażanie tej nowej wiedzy nie jest takie proste i szybkie. Na przeszkodzie stoją przyzwyczajenia i instytucjonalny bezwład (także stereotypy myślenia). Zmiany w edukacji i sposobie uczenia się zachodzą. Przykładem jest chociażby festiwal nauki Explory i priorytet w eksperymentowaniu i dyskusjach. To zupełnie inne podejście niż tradycyjne olimpiady wiedzowe (np. olimpiada biologiczna). Przyszłość już jest wokół nas, tylko nierównomiernie rozłożona. Nie trzeba czekać na globalne zmiany w każdej instytucji, samemu można zmieniać swój sposób uczenia się. Nie trzeba czekać na maruderów ani na to, że ktoś za nas wszystko zrobi. Ja na przykład na uniwersytecie realizowałem różne projekty współpracy ze szkołami, takie jak Uniwersytet Młodego Odkrywcy oraz Spotkania z nauką. Podobnych działań wokół jest znacznie więcej.

4. Jakby zgłaszał Pan teraz projekt do Explory, czego by dotyczył? Jako uczeń? Zapewne dotyczyłby badań nad wpływem zmian klimatu na rozmieszczenie roślin lub zwierząt, nad przystosowaniami do antropogenicznego przekształcenia środowiska. 

5. Jak uzyskać inspiracje do badań naukowych? Czytać, słuchać, obserwować, spacerować, rozmyślać, nudzić się, rozwijać kreatywność (np. malując, śpiewając). Czytać by wiedzieć jakie pytania są aktualne i jeszcze nie rozwiązane. Dyskutować (na różne sposoby, także w mediach społecznościowych) by wiedzieć więcej, by uczyć się myśleć oraz by budować zespoły. Nauka to w dużym stopniu przedsięwzięcie zespołowe. A internet ułatwia odnaleźć się podobnie myślącym "duszom" w wielkim świecie 8 miliardów ludzi. Dlaczego spacerować i się nudzić? Bo umysł potrzebuje wycieszenia, w nadmiarze bodźców trudniej o kreatywne myślenie. Spacer i ruch pomagają w myśleniu. 

6. Jakie jest Pana zdaniem najciekawsze doświadczenie? Co osoba to inne zainteresowania i inne zaciekawienia. Teraz osobiście bardzo intryguje mnie takie doświadczenie, w którym odtworzylibyśmy warunki powstania życia na Ziemi. Mniej więcej wiemy (przypuszczamy) jak to było. Ale doświadczenie  w warunkach kontrolowanych byłoby rozstrzygającym argumentem i weryfikacją wielu hipotez. To oczywiście ambitne i złożone doświadczenie. Są i mniejsze, łatwiejsze do zrealizowania. Wszystkie kręcą się w mojej głowie wokół entomologii i ekologii, w tym wokół skutków zmian klimatu na Ziemi. I wokół procesów ewolucji, które zachodzą w zupełnie nowych ekosystemach jakimi są miasta i pola uprawne.

7. Czy aby łatwiej odkryć coś nowego trzeba znaleźć nisze w nauce, bo np. jest mniej rozwinięta albo mniej popularna? Trafne spostrzeżenie - łatwiej o nowe odkrycia na zupełnie nowym polu i gdy nie ma zbyt wielu konkurentów. Ale różne są nowości, jedne rewolucyjne inne małe lecz potrzebne. Każdy może wnieść swój oryginalny, mały wkład w powiększanie ludzkiej wiedzy. I to mimo że obecnie w nauce pracuje ogromnie dużo ludzi. Jeszcze nigdy tak wielu na raz naukowców nie żyło i nie pracowało na Ziemi. Jedne odpowiedzi rodza kolejne pytania. Ciekawych badań i pytań nie zabraknie. 

8.Jaki ma pan pomysł na zweryfikowanie, czy te tulipany są trujące? Nakarmić kogoś i odczekać 2h? To byłoby zbyt radykalne rozwiązanie. Teraz się takich nie stosuje. Są inne lepsze (zaraz do tego dojdę). Kiedyś chemicy i inni naukowcy często na sobie samych sprawdzali własne odkrycia. Lub na rodzinie. Narażali tylko swoje własne życie. Doświadczenia na ludziach wykonywane były w systemach zbrodniczych lub w czasach, gdy część ludzi traktowana była jako niewolnicy. Na szczęście te czasy minęły. Ograniczamy nawet testowanie na zwierzętach. Funkcjonują różnorodne komisje etyczne, które dokładnie rozważają każdy przypadek i wydają zezwolenia na wykorzystywanie zwierząt w eksperymentach. Pytanie to pojawiło się dlatego, że opowiadałem o tulipanach i o zawartej w nich trującej tulipinie. Oraz wątpliwościach czy występuje w kwiatach tulipanów. Skoro znamy trujący składnik, to wystarczy chemicznie wykryć obecność (lub brak) tulipiny w płatkach kwiatów tulipanów. Nikogo nie trzeba karmić i sprawdzić czy wystąpią objawy zatrucia. Oczywiście brak tulipiny nie wyklucza obecności innych toksyn. Możemy wtedy korzystać z tak zwanych "naturalnych eksperymentów" czyli obserwowania rzeczywistych przypadków zatruć (nieplanowanych) by na tej podstawie stawiać hipotezy. Praca naukowca jest niczym praca detektywa - ciągłe szukanie rozwiązania dla różnych nieoczywistych zagadek.

9. Warka to piwo proszę pana. Ten komentarz pojawił się dlatego, że mówiłem o słowie warka, warzyć czyli gotować. Traktuję jako dowcipny komentarz i radość z dostrzeżenia wieloznaczności niektórych słów (mikroodkrycie w uczniowskiej głowie). Sam wspominałem o nauce jako procesie i nauce jako produkcie (nie zapominając o nauce jako badaniach naukowych i jako uczeniu się). To samo słowo lecz różne znaczenia. To z kontekstu całej wypowiedzi można zrozumieć znaczenie danego słowa w konkretnym przekazie. Takie dowcipne komentarze uczniów to także jakiś element poczucia sprawstwa i możliwość wypowiedzenia się. 


10. A propos kryzysu. Co wg Pana jest największym problemem i wyzwaniem dla lokalnej społeczności, powiedzmy w skali wojewódzkiej. Nie wiem do jakiej części mojego wykładu się to odnosi. może inspiracją były przykłady z badaniem motyli, jako szukaniem skutków zmian w środowisku? Lub inne badania obywatelskie ze zbieraniem danych o bioróżnorodności.  Pytanie jest bardzo szerokie. Żadna społeczność ani żaden skrawek Ziemi nie uniknie problemów globalnych. Nie ma takiej granicy i takiego płotu, który by nas odizolował, np. od skutków globalnych zmian klimatu. W przypadku Warmii i Mazur to są nasilające się problemy z brakiem wody, skutkami zanieczyszczenia ze źródeł turystycznych (zanieczyszczone jeziora to osłabienie potencjały turystycznego i spadek dochodów z gospodarki). Wyzwaniem jest rozwój energetyki ze źródeł odnawialnych i wykorzystanie nowych technologii internetowo-komputerowych. Sztuczna inteligencja (algorytmy) znacząco zmieniać będzie rynek pracy. Jedne zawody znikną i  pojawią się zupełnie nowe, a większość zostanie przekształcona. Dla lokalnej społeczności problemem i wyzwaniem jest budowanie współpracy i sprawnych instytucji, podnoszących jakość życia. W tym na pewno edukacji. 

11. Warka to miasto w województwie mazowieckim, które znajduje się nieco ponad godzinę jazdy na południe od Warszawy. To samo co w pytaniu 9. Uczeń wskazuje, że słowo "warka" ma także inne znaczenie. W tym przypadku to nazwa miejscowości. To dobrze, że znajdują dodatkowe znaczenia słów i pojęć. Jest to elementem wstępnym do kreatywność - wychodzenie poza wyznaczone koleiny. Mogę także przypuszczać, że uczeń posiłkował się informacjami z internetu by swój przykład uzupełnić dodatkowymi konkretami (odległość i położenie względem Warszawy). Takich szczegółów się nie pamięta. Chyba, że już wcześniej toczone były podobne dyskusje i przykłady. Powtarzanie i przetwarzanie utrwala naszą wiedzę i zwykłe wiadomości. Ale jeśli potrzebujemy jakichś szczegółów to szybko możemy do nich dotrzeć za pomocą mobilnego internetu w telefonie (np. w czasie wykładu). Trzeba tylko wiedzieć co i jak szukać. Nasza pamięć zewnętrzna systematycznie się poszerza. Warto nauczyć się z niej efektywnie korzystać. A jeśli rzeczywiscie uczeń w czasie wykładu skorzystał z wyszukiwania w interencie by uzupełnić szczegółami swoja wypowiedź, to bardzo się cieszę.

12. Poproszę o 3 ulubione sposoby, by rozbudzać kreatywność. Proszę bardzo: 1. Rozmowy z ludźmi, 2. Czytanie książek, 3. Spacery w przyrodzie, 4. Leżenie i nic-nie-robienie (wyciszenie w samotności), 5. Rysowania, bazgrolenie, malowanie. Wyszło więcej niż trzy, ale trudno było mi się zatrzymać :)



Streszczenie wykładu: Ty też, jako uczeń, możesz uczestniczyć w badaniach naukowych (nauka obywatelska). Jak znaleźć wartościowy i nowy problem badawczy? Gdzie i jak szukać?  Nauka bierze się z niewiedzy i ciekawości (jeśli wiesz, to nie jesteś ciekawy) oraz z popełniania błędów. Efekt Mpemby. Czym jest nauka jako proces i jako produkt. Cykl Kolba. Nauka nowożytna zaczęła się wtedy, gdy uczeni odeszli od ksiąg i zaczęli obserwować przyrodę w terenie i sprawdzać eksperymentalnie. Czym jest obserwowanie, doświadczanie a czym eksperyment. Dyskusja jako nieodzowny element metody naukowej. Dlaczego komunikacja (w tym różne formy dyskusji) są ważne w metodzie naukowej. Przykład z pająkiem i towarzyszącym mu organizmem: co to jest - drapieżnictwo, pasożytnictwo, forezja, przykład parazytoida? Przykłady badań obywatelskich: rozmieszczenie modliszki w Polsce, liczenie motyli, rozmieszczenie leśnych tulipanów. Serwisy typu i-Naturalist. Czy sztuczna inteligencja pomaga w badaniach czy też zbytnio konfabuluje? Jak korzystać z narzędzi takich jak ChatGPT. Po co naukowcy piszą artykuły, książki, dyskutują w mediach i jeżdżą na konferencje naukowe?

13.06.2023

O graniu w szkole na lekcjach i na uniwersytecie na wykładach - cieszyć się czy biadolić?

Gry na wykładzie, element celowy i pożądany na wykładzie z przyszłymi nauczycielami. Doświadczanie i refleksje.
 
Poprosiłem studentów by na wykład przynieśli różne gry. I ja też przyniosłem. I graliśmy. Była nawet "guma" ale panie nie nabrały tyle śmiałości by zagrać w gumę niczym na podwórku. Jednak za mało czasu dałem studentkom, trudno było je od gier oderwać. Niektóre wciągały (gry). A wszystkie gry były edukacyjne. Wykład w ramach przedmiotu edukacja społeczno-przyrodnicza. Nie tylko słowa lecz i działanie. A gry ruchowe, takie jak ta w gumę? Rozwijają ruchowo i psychomotorycznie. Niezwykle potrzebne dla uczniów przedszkolnych i klas młodszych. A myślę, że i studentom by się przydały. Bo młodzi ludzie mają za mało ruchu i za mało czasu spędzają na podwórku. Coś, co kiedyś było pozaszkolną codziennością, staje się deficytowe. Wymaga więc wsparcia i delikatnego "popchnięcia", zachęcenia.

Czy w trzeciej dekadzie XXI wieku wykład powinien polegać na  mówieniu i notowaniu? I tak przez 1,5 godziny? Bez wątpienia spotkania w kontakcie bezpośrednim są potrzebne, zarówno w szkole jak i na uniwersytecie. Ale nie muszą polegać jedynie na mówieniu, słuchaniu i notowaniu. Im więcej aktywności intelektualnej i ruchowej "słuchaczy", tym chyba lepiej dla efektywności procesu uczenia się. To, co wyczytam w książkach i artykułach naukowych, dotyczących uczenia się i zmian cywilizacyjnych w środowisku edukacyjny, staram się sprawdzać w działaniu. W tym roku na wszystkich wykładach nieśmiało wprowadzałem dyskusję, pracę w grupach, pracę projektową, nawet gry i wyjścia w teren. Teoretycznie to ćwiczenia są od aktywności a wykłady od "wykładania". Warto jednak ponownie przemyśleć taki podział w nowych warunkach technologicznych. Obserwacje efektów jaki i informacje zwrotne od studentów (ankiety) wskazują, że studenci oczekują więcej dyskusji i pracy w grupach także na wykładzie. Bez wątpienia warto iść w tym kierunku. Trzeba będzie jednak przygotować więcej materiałów dodatkowych i wykorzystać kontakt hybrydowy, łączący spotkania bezpośrednie z materiałami online (zwłaszcza w kontakcie asynchronicznym). Owszem, wymaga to większej pracy zarówno na przygotowanie zajęć jak i na ich realizację (bo dochodzą dodatkowe kontakty online). Oznacza to pracę w wolontariacie. Może kiedyś zostanie to uwzględnione formalnie. Ale na razie warto próbować bez czekania na uregulowania prawne i organizacyjne. Na uczelni o takie działania jest trochę łatwiej, bo mamy stosunkowo niskie pensum (choć odbywa się to kosztem czasu na badania). W szkole jest trudniej. Ludzie myślą, że 18 h dydaktycznych to jest rzeczywisty czas pracy i wydaje się, że nauczyciele mało pracują. Nie widzą tego czasu dodatkowego. Niezwykle ważnego w edukacji. 

Dlaczego gramy? Bo gra jest okazją społeczną bycia ze sobą i interakcji z innymi, rozwija kompetencje społeczne. Ale bardziej dzieje się tak w grach analogowych. Te telefoniczne (i komputerowe) są głównie indywidualne. Tylko w nielicznych można grać z kimś (np. gry turowe), czasem w grach internetowych pojawia się czat i możliwości dyskutowania z innymi graczami. Ale jak się jest samemu... to analogowo można postawić sobie jedynie pasjansa. I gry komputerowe chyba od takich się zaczęły. I rozwinęły indywidualne, samotne granie. Partnerem "społecznym" są jedynie algorytmy i szeroko rozumiana sztuczna inteligencja. 

Co nas pociąga w grach? Losowość, niespodzianka, bycie z innymi. Co rozwijają? Umiejętności analitycznego myślenia, planowania, radzenia sobie z emocjami (człowieku nie irytuj się), uczenia się umiejętności społecznych. Ważny jest dobrany poziom gry, jedne nudzą (np. quizy zbyt proste), inne mocno angażują. A nauczyciel musi się zachwycać także grami dziecięcymi. By wspólnie z uczniami przeżywać emocje. Tak więc, żeby się nie wypalić, musi sięgać ciągle do nowych gier, Niech przynajmniej nowość będzie jakąś atrakcją. 

Gra to przede wszystkim umiejętność (kompetencja) towarzyska, by się nie nudzić. Tak jak z opowiadaniem dowcipów. Nauczyciel musi umieć organizować działania i gry z innym. Stąd potrzebna jego wiedza. By docenić wartość edukacyjną sam musi spróbować i obserwować siebie w czasie gry. By doświadczać, analizować i refleksyjnie się zastanawiać nad budowaniem środowiska edukacyjnego. 

Na zdjęciu widać telefon komórkowy w ręku studentki, mimo że to gra karciana (analogowa). Znak czasu - szybkie uzupełnianie informacji w internecie. Oraz obecność nieosobowych elementów w towarzystwie. Taka poszerzona rzeczywistość społeczna współczesnego Homo sapiens. Bo gra wprowadzała sporo nowych pojęć i opisywała zjawiska biologiczne. A jak się czegoś nie wie, to sięga się po telefon. Informacje są w zasięgu ręki. Dlaczego na zajęciach ze studentkami kierunku pedagogicznego graliśmy na wykładzie? Grać by wiedzieć jakie są i co proponować także dzieciom z przedszkola i klas młodszych a co dorosłym. I obserwować co się dzieje, gdy gramy. Refleksje studentek nad tym, co się działo, można odnaleźć w ich dziennikach refleksji.

W przyszłym roku akademickim śmielej będę odchodził od tradycyjnego wykładu podającego. Zarówno literatura jak i moje własne doświadczenia z małymi eksperymentami przekonały mnie do tego, że na nowo trzeba przemyśleć i rozwijać uniwersyteckie formy przekazu. A w zasadzie tworzenie efektywnego środowiska do uczenia się. Nie do nauczania lecz do uczenia się. Mocniej uświadomiłem sobie, że wykładowca akademicki jest projekczycielem (projektantem przestrzeni i sytuacji edukacyjnych). 

PS. Gry symulacyjne na kierunku biologia wprowadziłem już dawno, np. opracowaną przeze mnie grę symulacyjną sukcesji ekologicznej. Ale do tej pory wykorzystywałem tylko na ćwiczeniach. 

PS. 2. Dlaczego w tytule pojawiło się słowo "biadolić"? Bo narzekamy, że uczniowie za często grają na telefonach i komputerach, czasem nawet na lekcjach czy zajęciach uniwersyteckich. I wtedy biadolimy.