25.06.2022

Szkodliwe wykaszanie roślinności rzecznej

 

Pod koniec czerwca i na początku lipca w Olsztynie rozpoczęło się tradycyjne wykaszanie roślin zanurzonych w rzece Łynie. To nie tylko mało estetyczny widok. To przede wszystkim duże szkody przyrodnicze. Na roślinach osadzają się liczne bezkręgowce, np. chruściki Brachycentrus subnubilus. Wraz z wykoszeniem i wyciąganiem roślin zabijane są liczne wodne bezkręgowce. Po drugie niszczone jest siedlisko życia  dla wielu organizmów, np. dla zagrożonego wymarciem chruścika niprzyrówki rzecznej (Lepcocerów interruprus). Tak więc skutkiem jest niszczenie lokalnej bioróżnorodności.

Drugim, negatywnym skutkiem jest przyspieszenie spływu wody w rzece, co w warunkach narastającego deficytu wody i suszy jest niezwykle szkodliwe. Kutki odczuwalne będą nie tylko w ekosystemach wodnych. Powinniśmy zwiększać retencję wody w krajobrazie a działamy zupełnie odwrotnie. Co prawda na Warmii i Mazurach skutki suszy są relatywnie słabo odczuwane, w w porównaniu do innych regionów. jednak potrzebna jest polityka spójna dla całego kraju. 

Wykaszanie roślinności w rzekach, realizowane przez Wody Polskie to marnowanie sił i środków przy braku jakichkolwiek korzyści. Same szkody. Łyna nie jest rzeką żeglowną dla statków. Była taką w dawnych czasach historycznych. Po rzece pływają jedynie rekreacyjnie kajakarze. Roślinność wodna nie przeszkadza kajakarzom, natomiast takie liny wyłapujące skoszoną roślinność nawet bardzo przeszkadzają. Potrzebna przenoska przez zaporę a nie jest to łatwe, bo brzeg nie jest do tego przystosowany. 

Dlaczego brakuje fachowców w Wodach Polskich? Prowadzone są działania na zasadzie, bo kiedyś się tak robiło? Skutki braku wiedzy i profesjonalizmu są bardzo kosztowne dla całego społeczeństwa. Instytucjonalne niszczenie środowiska i brak niezbędnych prac, łagodzących skutki globalnego ocieplenia klimatu. 

Zaskakujące jest takie powszechne lekceważenie wiedzy naukowej i zatrudniania na ważnych stanowiskach ludzi niekompetentnych. 

PS. Wykaszana jest roślinność zanurzona i o liściach pływających a nie oczerety. Można oczywiście wyobrazić sobie sytuację, że w jakimś płytkim cieku trzciny czy pałki wodne zarastają całe światło koryta rzecznego - wtedy rzeczywiście utrudniałyby przepłynięcie nawet kajakom. Ale taka sytuacja nie występuje w rzece Łynie na odcinku od Rusi do Olsztyna. Łyna jest zbyt dużą rzeką i na razie nie wysycha.

23.06.2022

O sztuce jako dzieleniu się własnym doświadczeniem

Prace Ani Wojszel, pokazywane w czasie warsztat warsztatów w olsztyneckim skansenie. Pomalowane stare cegły.

„Sztuka jest dla większości z nas jednym z zasadniczych elementów bycia człowiekiem, a filozofia ułatwia zrozumienie tej potrzeby. Sztuka to każdy sposób, jakiego używamy do wyrażania naszego jedynego w swoim rodzaju doświadczenia, by mogło stać się udziałem innych.”

Jonny Thomson „Filozofia dla zabieganych. Mała książka o wielkich ideach" Przełożyła Alka Konieczka, Insignis, Kraków 2021

Podobnie jest z nauką. To także dzielenie się wiedzą, własnym doświadczaniem z innymi, by stały się udziałem innych ludzi. Ale wyrażana jest innym językiem. Nacisk położony jest na powtarzalność, uniwersalność i precyzję wypowiedzi. Więcej racjonalności niż emocji.

Sztuka amatorska to taka, która istnieje sama dla siebie, powstaje dla dzielenia się swoim doświadczaniem, swoimi emocjami.  Czasami jest tylko uczeniem się sposobu wyrażania, jest tylko naśladowaniem narzędzi i warsztatu. Rytuał i naśladownictwo. Jest więc dzieleniem się swoimi postępami w nabywaniu umiejętności. Taki można powiedzieć artystyczny dziennik refleksji. Ale nawet i w tym wymiarze jest to coś wspólnotowego, udział z innymi, tożsamość, próba odwzorowania. Sztuka potrzebuje społeczności. Nawet ta tworzona w samotności chce wyjść i dać się poznać. By wrażenie stało się udziałem i innych.

W szkole uczymy się pisania i czytania. To tylko narzędzie dopóki nie wykorzystujemy go w celach komunikacji i życia społecznego. Wtedy nabiera sensu. Czasem w edukacji zapominamy o sensie, skupiamy się tylko na uczeniu się narzędzia. A przecież narzędzie do czegoś służy. Co z wędki, gdy nigdy się nie pójdzie na ryby?

Moje butelki, fotografia znaleziona w internecie. Podwójne piękno - pomalowane butelki i fotografia chwytająca chwilę piękna. Światło przeminie, kompozycja będzie przestawiona. Zostaje utrwalone piękno. Autorka zdjęcia podzieliła się swoją chwilą dostrzeżonego piękna. 

22.06.2022

Łuskiewnik czyli nie zawsze rośliny są samożywne

 Łuskiewnik różowy Lathraea squamaria, roślina pasożytnicza z naszych lasów.


W podręcznikach szkolnych rośliny są przedstawiane jako samożywne (autotroficzne), zdolne do fotosyntezy. W odróżnieniu o heterotrofów, żywiących się "cudzą" materią organiczną. Ramy są potrzebne. To one pokazują mimochodem także i to, co poza nimi. Spotykanie wyjątków jest frapujące. Co zrobisz z takim niepasującym wyjątkiem, jak już dostrzeżesz? Wyrzucisz, przemilczysz, usuniesz z podręcznika czy może skłoni Cię do refleksji i poszerzy Twoją wiedzę?

Wczesną wiosną w lesie spotkałem niezwykłą roślinę, wymykającą się ze schematów. To łuskiewnik różowy (Lathraea quamaria) roślina pasożytnicza z rodziny zarazowatych (Orobanchaceae). Rodzaj łuskiewnik obejmuje co najmniej cztery gatunki. Występują w Eurazji. W Europie rosną trzy gatunki, z których  jeden w Polsce – właśnie  łuskiewnik różowy. Łuskiewniki są pasożytami całkowitymi, ich pędy pozbawione są chlorofilu a więc nie są zdolne do fotosyntezy jak na roślinę przystało. Łuskiewniki są pasożytami różnych gatunków drzew (najczęściej olch, wierzb i topoli, także leszczyny i buka). Pasożytuje na korzeniach tych drzew, pobierając za pomocą ssawek wodę wraz z solami mineralnymi i substancjami organicznymi. A że dzieje się to pod ziemią to zdolność do fotosyntezy zaniknęła całkowicie, jako zbędna (proszę porównać półpasożytniczą jemiołę). A ponieważ przez kilka lat prowadzi życie całkowicie podziemne, to i nie transpiruje. Wiosną tylko pojawiają się pędy nadziemne z kwiatami. I ujawnia się związek tej niecodziennej rośliny z owadami.

Pędy nadziemne z kwiatami łuskiewników rozwijają się wiosną. Wtedy można je zobaczyć. Jak na rośliny przystało mają kwiaty, które zapylane są przez muchówki i błonkoskrzydłe, często występuje także samopylność. Nasiona zaopatrzone są w elajosomy, zjadane przez mrówki, które przy okazji roznoszą nasiona. Raz więc owady przenoszą pyłek i pomagają w zapyleniu, dwa - roznoszą nasiona i pomagają w dyspersji. Podwójny związek z owadami i historia wspólnej ewolucji (koewolucji).

Ale to nie wszystko z zadziwiających cech łuskiewników. Na ich pędach podziemnych zredukowane, łuskowate liście tworzą zagłębienia, mogące według niektórych badaczy funkcjonować jako pułapki, sugerując, że są to także rośliny mięsożerne. Ale to tylko przypuszczenie. Nie zaobserwowano odpowiednich enzymów jak i nie widziano ofiar. Następnym razem na spacerze w lesie uważnie się przyjrzyj się, może będziesz świadkiem przełomowej i sensacyjnej obserwacji. 

Moja zbuntowana dusza od zawsze (mojego życia a nie Wszechświata) szukała tego, co nie mieści się w schematach i sztywno wyznaczonych ramach. Ciekawiło mnie to, co poza (żeby zobaczyć to, co poza, najpierw trzeba poznać to, co w wyznaczonych przegródkach. Bez tego nie da się wyjść poza ramy). Dotrzeć do końca świata i zobaczyć co tam jest, co jest poza końcem (jak na słynnej grafice ze średniowiecza czy renesansu, już nie pamiętam). Wyjątki zwracały i zwracają moją uwagę. Dodają smaku. 

Przypomniało mi się to a propos rozkładu materiału i szkolnego programu oceniania, pięknie zebranego w tabelkę. Życie jest jednak znacznie bogatsze a sytuacje szkolne często wykraczają poza ramy, przewidziane przez autorów takich uroczych tabelek. Wolałbym, aby nauczyciele z nich korzystający czuli się buntownikami i samodzielnie wychodzili poza nakreślone ramy. Bo i tak muszą. 

Nie wszystko zmieści się w przegródkach, tabelkach. Klasyfikacja czy rozumienie? Sztywna reguła czy tylko punkt wyjścia? Bogactwo relacji w świecie organizmów żywych jest ogromne. Próbując to uogólnić warto wspomnieć o klasach abstrakcji i klasach dyskrecji. To dwa sposoby porządkowania obserwowanych zjawisk. 

Te pierwsze są tymczasowe (klasy abstrakcji), wskazują na czynnik wyróżniający, definiujący podział. I zakładają, że zawsze można dokonać wyabstrahowania w oparciu o inny czynnik. Można inaczej podzielić i wyróżnić obiekty. Z tego powodu mamy sporo różnych podziałów zachodzących na siebie. Klasy dyskrecji to sztywne i nieprzekraczalne granice, dzielenie na zbiory zamknięte (klasyczne). Można zaliczyć obiekt tu albo tam, bez żadnych niuansów i innych możliwości. Na przykład w klasie szklnej możemy wyróżnić zbiór chłopców i zbiór dziewczynek. A co zrobić, gdy ktoś nie w pełni pasuje ani tu ani tam? Biologia zna wiele takich przypadków. To co, usunąć, zaprzeczyć, na siłę przyporządkować wbrew rzeczywistości? Usunąć z tabelki, usunąć z lekcji? Może lepiej wyjść z ciasnych ram i mieć odwagę spojrzeć inaczej? Wymaga to rozumienia istoty sprawy a nie tylko zapamiętania "tabelki". 

Wyjście z ramek, z wyznaczonych tabelkami przegródek wymaga samodzielności i odwagi rozumienia a nie tylko zapamiętania. Skoro w tabelce nie przewidziano to nie istnieje? Matematyka stworzyła teorie zbiorów rozmytych, czyli nawet matematycznie da się. Z czego korzystają biolodzy i ekolodzy. Bo taki model lepiej opisuje rzeczywistość. Mieć odwagę spojrzeć inaczej i sprawdzić, czy się rozumie.

Co z tym łuskiewnikiem? Jest przecież rośliną. Ale jednocześnie jest niefotosyntetyzującym pasożytem. Czy ewolucja po raz kolejny powtarza powstawianie różnych poziomów troficznych i różnych relacji? Parafrazując porzekadło można napisać, że ewolucja to i na gwoździu zupę ugotuje.

Czytaj także:

20.06.2022

Kij w mrowisko i charyzma w świecie zwierząt



Człowiek też jest zwierzęciem, konkretnie ssakiem. Moim zdaniem także i z tego powodu można więc pytać o charyzmę w świecie zwierząt. Czy jest a jeśli tak, to jak wyglądała i na czym polega. Takie słowne wtykania kija w mrowisko.

Charyzma jest słowem zaczerpniętym z teologii, gdzie opisywało jednostki obdarowane łaską boską, „darem bożym”. Z biegiem czasu słowa niekiedy zmieniają swoje pola semantyczne, tak jak w przyrodzie gatunki zmieniają swoje zasięgi występowania i pojawiają się w nowych obszarach (np. gatunki obce i gatunki inwazyjne). Na nowych areałach mogą zmieniać własne cechy ekologiczne i ewoluować swoją własną ścieżką. Charyzma, po skolonizowaniu innych obszarów języka, przybrała nowe znaczenie semantyczne. Oznacza teraz także osobiste cechy jednostki ludzkiej, coś co posiada, coś w co jest wyposażona. Cechy te czynią taką osobę wyjątkową na tle całego społeczeństwa. Przez to osoba charyzmatyczna ma większy wpływ na innych, staje w roli lidera. W takim kontekście nie utożsamimy tych cech z darem boskim. Odnosimy je na przykład do lidera.

A kiedy lider zostaje uznany za charyzmatycznego? Wtedy, gdy ma określoną misję do wypełnienia (w mniemaniu lidera lub jego otoczenia), a po drugie wtedy, gdy w sposób spontaniczny zostają uznane przez zwolenników jego wyjątkowe cechy czy zdolności. Uznanie to opiera się na irracjonalnych odczuciach i emocjach, dla których punktem odniesienia są cechy czy zdolności lidera postrzegane na podobieństwo boskiego stygmatu. W każdym razie czegoś ponadprzeciętnego.

Gdyby szukać odpowiedników charyzmy w świecie przyrody to byśmy mogli odwołać się do gatunków zwornikowych, kluczowych, wywierających duży wpływ na cały ekosystem, a tym samym na inne gatunki. Ten wpływ wynika z relacji z innymi gatunkami. Tak jak w gotyckim sklepieniu kamień zwornikowy utrzymuje całe sklepienie a jego usunięcie powodować może katastrofę , tak w przyrodzie pojawienie się lub usunięcie gatunku zwornikowego wywiera nieproporcjonalnie duży wpływ na cały ekosystem. 

Przykładem gatunku zwornikowego w jeziorze jest szczupakiem. Jęs.li zabraknie ryb drapieżnych to zwiększa się liczebność małych ryb planktonożernych. Jeśli ich jest więcej to i większa presja konsumpcyjna na zooplankton. W rezultacie spada liczebność zooplanktonu, zwłaszcza gatunków większych. W efekcie czego zoopankton zjada mniej małych glonów (fitoplankton). A jak rośnie liczebność fitoplanktonu to spada także przezroczystość wody. Światło nie dociera do głębszych części litoralu i nie mogą tam rosnąć rośliny naczyniowe. Usuwamy szczupaki a efektem jest wzrost wizualnych cech trofii i spadek atrakacyjności turystycznej takiego jeziora. Usunęliśmy szczupaka niczym zwornik w gotyckim sklepieniu i całe sklepienie się wali.

Możemy także mówić o gatunkach parasolowych, za pomocą których możemy chronić wiele innych organizmów. Gatunki takie są irracjonalnie postrzegane przez człowieka jako ważne i wyjątkowe na tle innych, np. panda. Chroniąc taki gatunek parasolowy chroni się całe siedlisko i żyjące tam licznie gatunki, o których zazwyczaj nie mamy żadnego pojęcia. Są parasolowe bo są dostrzegane np. przez człowieka. Tak jak miejskie łąki kwietne, będące jednocześnie siedliskiem wielu roślin i bezkręgowców. Czy jak chrząszcz pachnica dębowa dla przydrożnych alei z dziuplastymi drzewami. Jeden reprezentant dla całej różnorodnej grupy organizmów. Niczym parasol chroni całą grupę równie ważnych gatunków grzybów, bakterii oraz małych bezkręgowców.

Na śródmiejskich tak zwanych łąkach kwietnych ludzie dostrzegają głównie duże, kwitnące rośliny. Często są to gatunki ogrodnicze a nie te dziko żyjące. Czyli z przyrodniczego punktu widzenia są to specyficzne rabaty kwiatowe a nie małe centra różnorodności biologicznej. Tak na prawdę w łąkach kwietnych chodzi nam o zwykłe, niepozorne chwasty w mieście. Rośliny, na ochronie których zależy przyrodnikom. Mogą nawet nie być pięknymi w rozumienia estetyki człowieka. W odniesieniu do łąk kwietnych mówi się najczęściej o pszczole miodnej - jednym jedynym gatunku. A przecież żyje tam wiele owadów, których przeciętny człowiek nie dostrzega i nawet nie wie o ich istnieniu. Wśród zapylaczy pamiętamy o pszczole miodnej, a przecie jest dużo więcej gatunków pszczołowatych (około 450 gatunków): trzmiele, pszczolinki, miesierki, lepiarki i wiele innych. Ponadto wiele innych gatunków owadów pełni funkcje zapylaczy, np. wiele motyli, chrząszczy, ba nawet samce komarów.

Łąka kwietna to siedlisko życia larw, np. gąsienic motyli. Muszą zdążyć się rozwinąć, zanim skoszą „trawę”. A część zimuje w stadium larwalnym, to tym trudniej im przeżyć w często koszonych, miejskich trawnikach czy pielonych rabatach kwiatowych. Brakuje siedliska i pokarmu.

W skali biosfery Homo sapiens bez wątpienia jest gatunkiem zwornikowym. A sam siebie nazywa nawet charyzmatycznym i to w sensie teologicznym. Korona stworzenia, królująca nad całym światem ożywionym. Człowiek bez najmniejszej wątpliwości doprowadza do ogromnych zmian, nawet masowego wymierania gatunków. Czy nie jest na wyrost to „samokanonizowanie” się człowieka? Dodawanie sobie wartości i pozytywnego znaczenia? A przecież może byćrównie dobrze traktowany jako choroba całej biosfery, jako pasożyt i wirus. 

Charyzma to cecha obiektywna a nie samozwańcza. W świecie przyrody jak i w świecie ludzkim sporo mamy samozwańczych liderów, uważających się za charyzmatycznych. Czasem jednak jest to „charyzma” destrukcyjna dla świata. Tak jak w przypadku Putina i wywołanej przez niego wojny w Ukrainie.

Robocza i poszerzona wersja felietonu Kij w mrowisko dla VariArtu.

18.06.2022

O smutnym pisaniu i kwiatkach na balkonie

Samosiejki na balkonie, gęsiówka piaskowa i mniszek lekarski na pierwszym planie. 

Czytam teksty Pawła Lęckiego na Facebooku. Są smutne i długie. Pisze pięknie choć pesymistycznie i tylko na Facebooku. Co jest dla mnie fenomenem. Długie teksty na Facebooku? Dla mnie, jako dyslektyka, to zbyt trudne. Na blogu łatwiej poprawiać, edytować i znowu poprawiać. I łatwiej wracać. Pisać długie teksty na Facebooku, gdy większość jedynie przewija (skroluje)? A tu trzeba się zatrzymać i przeczytać długą relację. Opis współczesnego świata dzień po dniu. Długie i pesymistyczne. Podwójnie trudne. Chcielibyśmy nieustającej, łatwej i prostej zabawy, jak na Tik-Toku. Przypominają mi się słowa Stefana Żeromskiego, te o rozdrapywaniu ran, by nie zabliźniły się błoną podłości. 

Pan Paweł Lęcki ostatnio napisał "mógłbym w ogóle stąd zniknąć i zająć się na przykład hodowlą kwiatów na balkonie." Czytam jego długie i krótkie teksty na Facebooku, choć nieregularnie. I brakuje mi, gdy nie mogę znaleźć jego tekstu (czasem algorytm Facebooka je chowa). Są przeważnie smutne (teksty a nie algorytmy, choć tego drugiego bym nie wykluczał). Codzienne streszczanie wydarzeń w Polsce i na świecie. Świat w pigułce.

Kwiatki na balkonie można hodować równolegle z pisaniem, drogi Panie Pawle. Te kwitnące z nektarem to będą opowieści dla owadów, pisane innym, biologicznym językiem. Kwiatki w sensie rośliny. Nie tylko te kwiatowe (nasienne). Trochę ziemi w skrzynce, może być ziemia jałowa, taka byle jaka, z podwórka, co oddawać będzie trudy codziennego życia. Tak, tak, rośliny i zwierzęta w mieście nie mają lekko. I można je obserwować. Pozwolić rosnąć.
 
Można tylko wystawić skrzynkę z ziemią i czekać aż samo coś urośnie. Nasiona będą w glebie (glebowy bank nasion) albo wiatr coś przyniesie z pobliskich wysp bioróżnorodności. Można także samemu coś przynieść z wycieczki miejskiej lub podmiejskiej, jakieś nasiona. Pole do obserwacji nad przemijaniem w skrzynce balkonowej. Zmaganie się „chwastów” z życiem. Czasem jakieś owady odwiedzą. Kałuży nie będzie ale zdjęcia także można robić. Świat, który odbija się w tym, co rośnie i żyje w skrzynce balkonowej. Tym, co zmaga się z życiem. Bo wyrośnie to, co wynika z przeszłości, zawartej w glebowym banku nasion. Oraz to, co w pobliżu w małych wyspach bioróżnorodności. To, co obok, wpływa na to co tu i teraz. jednym słowem wszystko ze wszystkim jest powiązane i wszystko ze wszystkiego pochodzi. 
 
A wyżej fotograficzny przykład z mojej skrzynki balkonowej. Rzadko tam tak bywa, bo żona sadzi porządne kwiaty z kwiaciarni. Ja wolę te dzikie, samosiejki. Zawsze jednak zostanie jakaś zapomniana doniczka w kącie, czekająca na zasadzenie czegoś pięknego. I funkcjonuje jako mała wyspa bioróżnorodności, produkująca propagule. Dzikie i samoistne, jeszcze nie uporządkowane ludzką ręką i specyficznym poczuciem porządku, kontroli. Wolę landart i niekoszone miejskie trawniki od "zadbanych" rabat kwiatowych. Nie narzucać lecz wspierać to, co się samo rozwija. Wspierać dosiewaniem, architekturą krajobrazu, niewielkimi zabiegami.

Tak jak Paweł Lęcki czuję się w obowiązku opowiedzieć i opisać świat i bieżące wydarzenia. Bo bez tego opisania stają się jakieś niezauważone, nieważne, nieistniejące. Lubię smutne pisarstwo Pawła Lęckiego (choć nie lekko się czyta o złych stronach naszej rzeczywistości), bo pisze niejako za mnie o tym co złe i smutne, z czym trudno się pogodzić, co boli. Skoro jest, w pisarstwie Pawła Lęckiego, dostrzeżone, to ja już nie muszę opisywać, marudzić, kasandrzyć. On to robi za mnie. A z pewnością przyjemniej pisze się o radosnych i szczęśliwych chwilach, o pięknie i nadziei. Pisze za mnie i za wielu. Być może dlatego ma tak dużo czytelników (subskrybentów, obserwujących jego profil). Ludzie nie lubią złych wiadomości, wolą ułudę byleby była optymistyczna. A jednak potrzebujemy prawdziwego, pełnego obrazu świata. Na łące są nie tylko kwitnące rośliny, do których przylatują trzmiele i motyle. Są także krowie odchody, do których przylatują muchy i żuki gnojarze. 

Staram się nie marudzić (zbyt często) by nie zatruwać goryczą innym życia. I sobie. Z pisarstwem Pawła Lęckiego jest inaczej - czytasz tylko wtedy, kiedy chcesz. Nie wciska się na siłę przed niczyje oczy. Choć i tak nie brakuje niezadowolonych, że pisze i czytają by krytykować. Staram się nie marudzić by nie zgorzknieć. Paweł Lęcki robi to za mnie. Łyka tę truciznę świata, bierze smutki "na klatę" za innych. I pomaga je dostrzec, bo chcemy dostrzegać pełnię świat a nie tylko kolorowe reklamy.

Czytam i zgadzam się z dostrzeganą przez niego szarzyzną, niewygodą codziennego świata. Jest potrzebny. Jako ten, który dostrzega i opisuje. Ktoś o bystrzejszym, społecznym, wzroku i wrażliwszej spostrzegawczości. Dostrzega niewygodne zło więc ja mogę szukać promyków nadziei. Tu i teraz. Mogę próbować czynić świat piękniejszym. Trudno jednak skupiać się na piękniejszych chwilach, gdy się przemilcza zło, dziejące się tuż obok. To byłoby oszustwo. Świat musi być opisany, opowiedziany, dostrzeżony i przemyślany. W każdym jego aspekcie. Przemilczanie zła z brudnej, ulicznej kałuży byłoby jakimś oszustwem i krzywdą, wyrządzaną tym cierpiącym, zasmuconym, przygaszonym, plączącym. Tu i w Ukrainie. Dostrzeganie negatywnych skutków głupoty działań pisowskiej władzy, przekrętów, jakie czynią, demoralizację jaką wywołują swoimi obłudnymi działaniami nie tylko w propagandowej telewizji i mediach, swoją niekompetencją w działaniach gospodarczych i społecznych. Ktoś to opisywanie musi wziąć na siebie, By inni nie musieli tego przeżywać tak intensywnie i byli wolni od tego pesymistycznego brzemienia. Przynajmniej w części. 

Lubię czytać relacje Pawła Lęckiego, bo są skrótem wydarzeń, przeglądem wiadomości w skrócie i to ładnie językowo opisane. Nowa forma literatury na Facebooku, znak czasu. Smutek oddaje i moje niepokoje, np. ocieplaniem się klimatu i skutków z tego wynikających, katastrofą w edukacji itd. A najbardziej irytujące jest to, że większości można byłoby uniknąć, wystarczyłoby tak niewiele w zakresie ludzkiej aktywności. Irytująca i dołująca jest ta samodestrukcyjna głupota społeczna. Dlaczego jest gorzej gdy mogłoby być lepiej? Trudno mi to zrozumieć. I jeszcze trudniej zaakceptować. Krytykowanie i opisywanie jest pierwszym krokiem niezgody na taki świat. Tkwię w beznadziejnej próbie zmieniania na lepsze. 

I spisuję swoje refleksje. Bo świat nieopisany byłby jakimś ludzkim zaniedbaniem. 

17.06.2022

Aforyzmy i cytaty jako ruchome i syntetyczne elementy pamięci

 

Aforyzmy i cytaty są jak samodzielne utwory (memy), porcje informacji syntetycznej, które chcemy zapamiętać. Uznajemy za ważne lub trafne i dlatego staramy się zapamiętać na dłużej. Czasem zapominamy kto to powiedział i jako anonimowe przechodzą do domeny publicznej w formie aforyzmów, złotych myśli, przysłów, porzekadeł. Są zmieniane, modyfikowane do nowych form i intencji używającego. 

Aforyzmy są jak wzory fizyczne czy chemiczne - ujęte syntetycznie. Porcja informacji, którą trzeba uzasadnić, rozwinąć, poprzeć argumentami. Tak jak wyprowadzenia wzoru i jego interpretacja. Wzór łatwo zapamiętać, np. E=mc2. Ale czy potrafimy go uzasadnić, wyprowadzić i poprawnie zastosować? Podobnie z cytatami, aforyzmami. Czy potrafimy rozwinąć i dobrze uzasadnić zawartą w nich podsumowującą myśl?

A jak rozwinąć i uzasadnić wyżej zamieszczony cytat Alberta Einsteina? Wydał mi się trafny dla opisu istoty studiowania. że to nie tylko zbiór faktów i wiadomości lecz i sposób dochodzenia do nich. Bardziej proces niż produkt. W książkach są produkty a na studiach najważniejsze jest stworzenie środowiska, w którym zachodził będzie proces. Owszem, są i książki opisujące proces,. Niemniej łatwiej nauczyć się procesu w relacjach międzyludzkich, w dialogu i w działaniu. 

Jakieś syntetyczne ujęcie myśli, wybranego problemu. Łatwo zapamiętać, bo krótkie, czasem rymowane. Wywodzą się z kultury oralnej. Teraz wzbogacane są grafiką. Dłuższe bajki czy opowieści też są zapamiętywane i modyfikowane, wędrują przez kultury i pokolenia, ewoluują. są syntetycznym zapisem jakieś myśli, prawidłowości, koncepcji, prawa etycznego, jaką nauką. Narodziły się w kulturze oralnej. 

16.06.2022

Mój rok akademicki z podcastami - czego się nauczyłem?

W Radiu UWM FM
We wrześniu ubiegłego roku zacząłem przygodę z podcastami. Tak rozpocząłem swój rok akademicki. Zbliża się koniec kolejnego semestru więc pora na podsumowanie.  O podcastach myślałem od jakiegoś czasu, że trzeba się nauczyć. Dlatego przyjąłem zaproszenie do audycji Karola Kotańskiego "Postój z nauką" w Radiu UWM FM. Co prawda myślałem do dłuższych nagraniach ale pojawiła się dobra okazja by wreszcie spróbować. 

Skoro blog niniejszy jest też dziennikiem  refleksji, to opisuję swoje potyczki z uczeniem się. Nagrywałem najpierw w studio radiowym (czyli tradycyjnie, w znanym sobie środowisku) a potem samodzielnie zacząłem nagrywać w domu i przesyłać dźwięki. Kupiłem mikrofon i zainstalowałem program Audacity. To były moje pierwsze prace domowe. Przygotowywałem krótkie formy, po 3-5 minut. Powstały 34 odcinki

Czego się nauczyłem? Nagrywać w Audacity, krok podstawowy. Dopiero liznąłem. Jeszcze nie uczyłem się edycji i montażu. To robił redaktor w studiu. Wycinał zbędne fragmenty, poprawiał dźwięk. W trakcie pojawiały się różne drobne kłopoty techniczne, ale w formie konsultacji uczyłem się pod okiem studenta (prowadzącego audycję dziennikarza radiowego). Nauczeństwo w czystej postaci. 

Trochę się nauczyłem, ale to za mało. Za mało czasu było na naukę, odczuwałem deficyt wolnego czasu i nadmiar innych obowiązków. Tyle, co udało mi się wykroić odrobinę czasu na praktyczną naukę "podcastowania". Trzeba mieć czas na przygotowanie merytoryczne (pomysł i scenariusz wypowiedzi) i uczenie się części technicznej. Uczyłem się systematyczności, bo prawie co tydzień musiało coś być. Pokonać zmęczenie i nagrać. Z pomysłami nie było problemów, gorzej z ich dopracowaniem i wykonaniem w ciągłej presji czasowej. Nauczyłem się także przesyłania dużych plików i zdalnej współpracy, bez przychodzenia do studia. Dawało to większą swobodę czasową i realność wykonania w terminie. Przekonałem się, że podcasty są w moim zasięgu. To da się robić nawet w warunkach domowych. Ale trzeba czasu i wysiłku. Samo nie przyjdzie. Nie da się kupić i wgrać jak plik do komputera. 

Co dalej? I dlaczego myślę o kontynuacji? Bo widzę taką potrzebę dla wykładowcy akademickiego. Tego też muszę się nauczyć nawet tuż przed emeryturą. Jeszcze za mało umiem w zakresie nagrywania i montażu. Kupiłem mikrofon i zainstalowałem program. Za mało umiem w zakresie upowszechniania. Teraz pracowałem we współpracy z radiem. Zbyt mało umiem by samodzielnie nagrywać i upowszechniać. Sam sobie jeszcze nie poradzę, choć wiem, że jest to możliwe i w zasięgu (albo się samemu nauczyc całego procesu albo budować współpracę zespołową). Coś liznąłem i wiem, że gdzieś dzwoni ale nie wiem, w którym kościele. Nauczałem się tyle, by dostrzegać możliwości i cel do osiągnięcia dla mnie. I tyle by widzieć swoje braki, by widzieć ile jeszcze muszę się nauczyć.

Postawiłem pierwszy krok. Trzeba czasu i wysiłku na dalszą naukę. I to intensywniejszą niż w tym roku akademickim. Być może kurs lub szkolenie a na pewno praca pod okiem osoby bardziej kompetentnej. Będzie szybciej. Własna praca też potrzebna.

Co dalej? Nagrane dźwięki chcę wkomponować w Genial.ly i tak udostępnić obudowane graficznie krótkie nagrania. Czyli chcę się jeszcze trochę praktycznie podszkolić w niekonwencjonalnym udostępnianiu powstałych nagrań (taki był mój pomysł na samym początku). Chcę podnosić swoje umiejętności pracy z tym programem i z taką formą przekazywania treści. Uczenie się jest wielowątkowe ale nakierowane na upowszechnianie treści.

Wracając do samych podcastów, to nauka budowania scenariusza wypowiedzi (krótsza lub dłuższa forma, może w dialogu z inną osoba, co będzie dodatkowym wyzwaniem technicznym dla mnie), nagrywanie, montaż i udostępnianie na takich platformach jak Spotify itp. Finalnie marzą mi się krótkie wykłady dla studentów w formie audiobooka. Nowe wyzwanie dla wykładów akademickich. Do tej pory na wykładach posiłkowałem się w dużym stopniu obrazami (wyświetlane prezentacje na rzutniku multimedialnym). Tak się w podcastach nie da. Trzeba opowiedzieć tak, by słuchacz zobaczył. A więc trzeba na nowo skomponować wykłady. I podzielić je na krótsze porcje a potem sensownie udostępnić. 

Ciągle się uczę a i tak zostaję w tyle... Przynajmniej w stosunku do tego, czego sam od siebie oczekuję. W nawiązaniu do społecznych i cywilizacyjnych potrzeb edukacyjnych. Jak się nauczę, to będę się dzielił swoim doświadczeniem ze studentami i innymi wykładowcami. Samemu poznać i doświadczyć by potem innym opowiadać. By być wiarygodnym a nie tylko przeczytać coś w książce i opowiadać innym. Przecież sami mogą przeczytać... Wiedza jest coraz mniej reglamentowana dostępem do książek, artykułów itp. Muszę więc, jako wykładowca, stale oferować coś oryginalnego, świeżego, autentycznego. Relacjonować efekty swoich badań jak i doświadczeń z komunikacją treści.

Przez wakacje przemyślę i od nowego roku akademickiego dalej będę się uczył. I tak od kilkudziesięciu lat, nieustanna nauka i dzielenie się refleksjami z tego odkrywania i poznawania. Zgodnie ze starym przysłowiem: człowiek uczy się całe życie a i tak głupi umiera.

15.06.2022

Raki czyli trzecia, społeczna misja uniwersytetu

Ekipa z Polsatu w czasie krótkiego nagrania o gatunkach obcych i inwazyjnych.
 

Po co są uniwersytety i dlaczego podatnicy mieliby je utrzymywać? Pytanie, które często sobie zadajemy. Zazwyczaj odnosimy je tylko do liczby studentów i kierunków kształcenia zawodowego. Czyli szybkie i proste przełożenie na zyski gospodarcze. Ale uniwersytety to nie tylko kształcenie studentów i badania naukowe. Jest jeszcze trzecia, społeczna misja uniwersytetu. Czyli upowszechnianie wiedzy w szerokich kręgach społecznych. Można powiedzieć, że takie kształcenie ustawiczne i pozaformalne. Czyli przekazywanie wiedzy w małych porcjach i na różne tematy. W uproszczeniu można byłoby porównać do telefonu zaufania lub telefonu alarmowego.

Eksperci i zbiory są nie tylko dla studentów w czasie zajęć. Tym razem powyższa fotografia ilustruje nagranie dla Polsatu o gatunkach obcych i inwazyjnych, w Katedrze Zoologii na Wydziale Biologii i Biotechnologii, z czterema gatunkami raków: amerykańskim, sygnałowym, błotnym i szlachetnym. Okazy, które posłużyły za ilustrację do wypowiedzi eksperta.

Uniwersytet jako miejsce, gdzie spotkać można ekspertów i zbiory różnych eksponatów. Docierają do szerokiego grona za pośrednictwem mediów - te odpowiadają na aktualne tematy i zapotrzebowanie społeczne. Coraz więcej jest różnego typu pikników naukowych i wykładów dla szerokiego grona dorosłych odbiorców czy lekcji dla szkół. W tym sensie potrzebne są także regionalne uczelnie wyższe a nie tylko 2-3 wiodące, sztandarowe uczelnie w kraju. Bo dla skutecznego transferu wiedzy ważna jest bliskość (odległość) i dostępność (otwartość kadry uniwersyteckiej). Tak jak ze sportem, dla zdrowia społeczeństwa ważne jest powszechne uprawianie sportu, także w wiejskich klubach sportowych a nie tylko działalność ekstraklasy, której poczynania oglądamy przed telewizorem..

W ostatnich latach wszyscy intensywnie uczymy się realizować ową trzecią misję uniwersytetów. Jak Polska długa i szeroka. Moim zdaniem tworzy się nowa jakość upowszechniania wiedzy, znacznie poszerzająca dawne i tradycyjne formy. Coraz więcej jest centrów nauki i coraz bardziej otwarte stają się uczelnie wyższe.

Niezależnie od aktualnej liczby studentów warto utrzymać regionalne uniwersytety. To dobrze wydane pieniądze na inwestycję w kapitał ludzki i transfer wiedzy oraz technologii do społeczności lokalnych.

13.06.2022

Plener w połowie wakacji



W połowie wakacji spotyka się dawne z teraźniejszością i przyszłością. Spotyka się sztuka amatorska z upowszechnianiem wiedzy przyrodniczej i etnograficznej. Spotykają się ludzie z różnych stron i rozmawiają. Czasem śpiewają. Przeszłość widoczna będzie w skansenie i grodzisku, teraźniejszość w spotkaniu i malowaniu, przyszłość w QR kodach i streetartowej wystawie w krajobrazie wiejskim. Przykłady wcześniejszych spotkań w tym klimacie znaleźć można na stronie: https://gadajacedachowki.blogspot.com/

W połowie wakacji (30 lipca 2022, sobota, godz. 11.00-18.00) spotykamy się na plenerze w Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej w Kwiatkówku k. Łęczycy. Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi, Artystyczna Rezerwa Twórcza oraz firma SAW-POL  zaprasza na wiejski streetart w połączeniu ze zwiedzaniem Skansenu Łęczycka Zagroda Chłopska i Grodziska Stara Łęczyca w Tumie. Poszukujemy nowych form wspólnego wypełniania przestrzeni w klimacie „łuskania fasoli”. Do malowania zapraszamy wszystkich chętnych. Plenerowi towarzyszyć będą rozmowy o przyrodzie i muzyka ludowa.

Dlaczego?

Dawniejsze społeczności wspólnie pracowały i rozmawiały lub śpiewały przy takich pracach jak międlenie lnu, darcie pierza, łuskanie fasoli. Nie jesteśmy już społecznością agrarną lecz dalej chcemy niezobowiązująco rozmawiać przy… malowaniu starych doniczek oraz polnych kamieniach. Sztuka daje poczucie sprawstwa, bo efekty są od razu widoczne. I stwarza okazję do rozmów.

Na pomalowanych glinianych doniczkach i polnych kamieniach umieścimy qr kody, linkujące do opowieści przyrodniczych i etnograficznych. Prace umieścimy w skansenie (Łęczycka Zagroda Chłopska) i będzie ją można oglądać z telefonem komórkowym w ręku. Doniczki na płocie i polne kamienie leżące w trawie, będą opowiadały o przyrodzie dawnej i dzisiejszej. Połączenie przeszłości, teraźniejszości i nowych technologii. Przyszłość już jest, tylko jest nierówno rozmieszczona a teraźniejszość jest tylko prototypem przyszłości. Jaka będzie ta przyszłość?

Malujemy na rzeczach wyrzuconych, niepotrzebnych i zdawało by się bezwartościowych. Motywem przewodnim będą rośliny, grzyby, zwierzęta i przyroda wokół nas. Ta dawna jak i ta współczesna. Tak jak ją widzimy. Każdy może coś namalować. Powstanie kompozycja różnych punktów widzenia i różnych ekspresji. Powstanie nieprzewidywalna, synergiczna całość.

Recyklingowy streetart to odzyskiwanie przestrzeni publicznej, np. wiejskiej dla potrzeb społeczności lokalnych i „odzyskiwanie” pozornie niepotrzebnych już rzeczy. To także element animacji społecznej, realizowanej w przestrzeni publicznej, cykliczne spotkania w formie happeningu i malowania na surowcach z recyklingu (stare dachówki, ceramika, kafle piecowe, kamienie, szklane butelki i słoiki, niepotrzebne doniczki). Tym razem spotykamy się pod Łęczycą. Nie ma rzeczy niepotrzebnych. I ludzi. Jest tylko nadmierna i powierzchowna konsumpcja rzeczy jednorazowych. Poprzez malowanie przywracamy długie i godne życie pełne sensu. Rzeczom i ludziom. Dajemy sobie czas na rozmowy, relacje i wszechstronny wypoczynek.

We współczesnym krajobrazie zurbanizowanym dużo jest tych niechcianych butelek (zapewne i ludzi), wyrzuconych, za płot, za miedzę, za granicę, byle dalej z oczu. Odgrodzić się od tego „śmietnika” wysokim murem i kolczastym drutem? Może jednak razem, po wspólnej refleksji, odejdziemy od rozrzutnej kultury jednorazowości i przestaniemy dewastować zasoby Ziemi oraz estetykę krajobrazu przyrodniczego i kulturowego? Może przestaniemy po prostu wyrzucać, a jednorazowość zastąpi długi cykl życiowy… opakowania. Piękno i trwałość przeciw tandecie i jednorazowości. Żyj długo i z sensem. I pozwól żyć innym. Rzeczom i ludziom. W pośpiechu nie dostrzeżesz ani piękna ani sensu. Wakacje to dobry czas na zwolnienie i na refleksję.

Surowcem w streetartywych happeningach są rzeczy zbędne i niepotrzebne, czasem traktowane jako śmieci: stare dachówki, szklane butelki i słoiki (zbędne już opakowania), polne kamienie czy wybrakowana ceramika (odpady po remontach domów), zbędne doniczki. Poprzez wspólne malowanie w przestrzeni publicznej (parki, skwery, biblioteki, szkoły, uniwersytety, muzea, skanseny itd.), w czasie konferencji naukowych, festiwalów filozofii, pikników naukowych i spotkań typu „śniadanie na trawniku”, powstają drobne elementy (detale), umieszczane później w przestrzeni publicznej lub jako uliczne wystawy oraz jako elementy małej architektury. Wykorzystywane są do gier terenowych (z wykorzystaniem QR Kodów i mobilnego internetu) i edukacyjnych opowieści o historii, przyrodzie i przekształceniach krajobrazu. W Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej część prac pojawi się na wiejskim płocie i pod płotem. Nietypowy, wiejski streetart z głębszym przekazem.

Po co?

Celem edukacyjnym jest lepsze poznanie historii miejsca. To historia opowiadana za pośrednictwem rzeczy (kamienie, doniczki, ceramiczne dachówki, słoiki i butelki). A opowieść dotyczy także rozwoju zrównoważonego, znaczenia terenów zielonych w mieście i na wsi, lokalnej bioróżnorodność i dzikiej przyrody wokół nas. To opowieść o przyrodniczych skutkach rosnącej konsumpcji i dużej liczbie odpadów, o recyklingu, reusingu, upcyklingu i stylu życia, przyjaznym dla środowiska i krajobrazu, o terenach zielonych w przestrzeni publicznej do spotkań, o ekologii i etologii człowieka w szerokim rozumieniu.

Celem społecznym jest integracja oraz poszukiwanie sposobu na nawiązywanie kontaktów w anonimowym świecie, na wycieczce wakacyjnej. To dialog międzykulturowy ponad granicami, dialog międzypokoleniowy i interdyscyplinarny.

Ostatni cel to ten, dotyczący architektury krajobrazu, zawierający małe formy, wpływające na estetykę krajobrazu kulturowego. Te małe, streetartowe drobiazgi to także element tematycznych ścieżek spacerowych i rekreacyjnych, które można zaprojektować z wykorzystaniem powstałych artefaktów.

Można mówić ale nie trzeba

Wspólne malowanie butelek, kamieni czy dachówek ułatwia rozmowę, tak jak kiedyś wspólna praca w polu, przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli. Ale ten wiejski świat już nie istnienie – w większości żyjemy w mieście (a jeśli na wsi to i tak w większości nie utrzymujemy się z uprawy ziemi i więcej czasu spędzamy z maszynami niż z ludźmi). Na takich plenerach, jak ten w połowie wakacji, na nowo wymyślamy wspólne bycie ze sobą. Może być nim streetart z wykorzystaniem śmieci, które wyrzucane są także do lasu, rzeki, jeziora i estetycznie szpecą krajobraz. Współczesność mocno zakorzeniona w przeszłości.

Każdy człowiek potrzebuje choć odrobiny filozofii, wiedzy i odrobiny sztuki. Bo potrzebuje sensu i piękna. Każdy człowiek jest twórcą, nawet lepiąc pierogi czy sprzątając mieszkanie. A przynajmniej chce być twórcą. Wybieramy proste formy i tani materiał, który znaleźć można wszędzie. Przy wspólnym malowaniu mówić można ale nie trzeba. Ciszy nie trzeba zabijać słowem. Można milczeć. Słów jest zbyt dużo. Mało kto ich słucha. A niektóre są takie mądre, że nawet mówiący ich nie rozumie... Milczenie jest więc ulgą. A współtworzenie sztuki w przestrzeni publicznej jest nową społecznie formą tworzenia lokalnej wspólnoty, pozostawiającej ślad w krajobrazie kulturowym.

Spotkania przy malowaniu to także forma upowszechniania wiedzy (np. biologicznej, o ekologii, o owadach i innych zwierzętach, grzybach czy roślinach, o ekosystemach) i kształcenia ustawicznego i pozafromalnego. Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza czy pięknego krajobrazu. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Nauka i sztuka zachwyca się światem, każda na swój sposób i w odmiennej formie. Najefektywniej jest poznawać wiedzę i sztukę... przez własne uczestnictwo i aktywność. I także w czasie wakacji. Jako przyjemność a nie obowiązek. Wakacyjna ciekawość i radość odkrywania. 

Malujmy więc razem, rozmawiajmy o przyrodzie (np. w skansenie, w bibliotece, na miejskim lub wiejskim trawniku, w czasie konferencji naukowej, w czasie wakacji). Podyskutujmy także o recyklingu, konsumpcji i śmieciach, które pozostawiamy w krajobrazie, o lokalnej różnorodności biologicznej (a nie tej znanej z telewizji).

Motywem malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Przy malowaniu spotykamy się z ludźmi, by w prostej czynności przywracać sens i znaczenie rzeczom pozornie bezwartościowym. Nie tylko słowem przekazujemy treści. Wspólne malowanie jest jak slow science na prowincji. Oprócz nadmiaru śmieci, czyli pustych już opakowań, cierpimy w nauce na nadmiar zbędnej i pustej treści – wyrabiania normy i punktów. Czasem w środowisku akademickim pojawiają się propozycje, by ograniczyć liczbę publikacji: mniej a lepiej (nie ilość a jakość i dogłębność publikowanych treści – nadmiaru i tak nikt nie przeczyta).

Lubię malować z ludźmi w przestrzeni publicznej, by ją wspólnie odzyskiwać dla społecznego życia. Wyjaśnianie złożonej rzeczywistości wymaga wytrwałości. Malowanie na szkle, na kamieniach i starych doniczkach - także. Ludzie dzielą się wiedzą (ale i sztuką, miłością) nie tylko ze względu na korzyści finansowe, lecz coraz częściej po to, żeby uczynić świat miejscem lepszym do życia. Swoisty trend dzielenia się (ang. sharing economy/collaborative consumption – ekonomia dzielenia się) obserwowany jest zarówno w sieci (zwłaszcza w mediach społecznościowych czy dziennikarstwie obywatelskim), jak i w świecie realnym (np. bookcrossing). Dzielenie się jest również podstawowym elementem nauki: jej postęp i rozwój ściśle związany jest z wymianą informacji, spostrzeżeń, wyników badań.

Plener w połowie wakacji na terenie Łęczyckiej Zagrody Chłopskiej wraz z indywidualnym zwiedzaniem Skansenu ŁZCH i Grodziska w Tumie. Wydarzenie odbędzie się w terminie 30 lipca 2022r w godzinach 11:00 – 18:00. Wstęp będzie biletowany jak zwykle w skansenie.

Relacje z pleneru pojawią się na blogu Gadające Dachówki.




12.06.2022

Dziennik refleksji cz. 3. Czyli co zamiast ocen i kartkówek?



Wakacje to dłuższa przerwa w nauce, ale nie przerwa w pracy dla nauczyciela. Coś się skończyło, niebawem coś nowego się zacznie. Jest okazja odpocząć i na spokojnie przemyśleć oraz zaplanować zmiany od nowego roku. Z rozwagą. Ja także ładuję akumulatory. Przerwa wakacyjna to dobry czas na gruntowniejsze zmiany i ich staranne zaplanowanie. Tak jak oddanie samochodu do warsztatu na dłuższy przegląd - wygodne, gdy wiemy o przerwie w jeżdżeniu. 

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad szerszym zastosowaniem dziennika refleksji w praktyce szkolnej i akademickiej. Tak, dziennik refleksji dłużej się sprawdza niż oceny z testów. Ale może "sprawdzać" też uczeń a nie tylko nauczyciel. Dziennik refleksji zamiast sprawdzianów i ocen? Tak, przynajmniej w części. Wymusza refleksję i uczenie się różnych form wypowiedzi. Przecież nie musi być to tylko tekst, może być grafika (myślografia), fotografia, krótkie wideo itp. To wartość sama w sobie. Pozwala także uczniowi/studentowi retrospektywnie spojrzeć na swój rozwój. I uczeń może w czasie wakacji także zastanowić się nad sobą, nad tym co umie a co warto kształcić. I zaplanować zmiany w uczeniu się. Wyjść z utartych kolein, niekoniecznie prowadzących w dobrym kierunku. Czas, gdy można zastanowić się nad sensem i głównym celem. Tak jak w podróży pociągiem, nie tylko sprawdzić numer siedzenia ale czy się wsiadło do dobrego pociągu, jadącego w pożądanym kierunku. Jest czas by się przesiąść do tego właściwego.

W moim blogowym „dzienniku refleksji" zapisuję cały czas refleksje, podejmowane działania edukacyjne i zbieram notatki dotyczące dziennika refleksji. Czytam, co inni już na ten temat wiedzą, jakie mają doświadczenia. I zapisuję. Dla siebie i dla innych. W czasie wakacji (i nie tylko) wracam do tych zapisków i jeszcze raz je analizuję (nie tylko poprawiam dostrzeżone błędy literowe czy interpunkcyjne). Publiczna forma dziennika refleksji (blog) wymusza staranniejsze formułowanie myśli, porządkowanie ich itp. Zbieram informacje co do celu, struktury jak i narzędzi, które można wykorzystać do pisania i sprawdzania. Publiczny blog jest jedną z możliwości.

Czym jest dziennik refleksji? (Wynotowane ze słowników i encyklopedii)

„Dziennik refleksji to osobisty zapis doświadczeń ucznia nabytych w procesie uczenia się. Może być rozumiany jako przestrzeń, gdzie uczeń zapisuje i zastanawia się nad swoimi obserwacjami i ustosunkowuje się do sytuacji, które mogą być wykorzystane do poznania i analizy sposobów myślenia. Dziennik może zawierać również obrazy, rysunki i inne typy materiałów źródłowych.”

Dziennik refleksji nie pojawił sie nagle i nie skostniał w jednej formie. To ciąg ewolucyjny ciągłych zmian i optymalizacji. I ogromna różnorodność, bo potrzeby są różne. Dzienniki refleksji we współczesnej formie wykorzystywane są do: zapisu rozwoju pomysłów i spostrzeżeń uczniów w określonym kontekście, jak również koncepcji, idei, etc.. Służą do zastanawiania się nad treścią przedmiotu i osobistymi doświadczeniami jako sposób na zwiększenie zrozumienia uczniów, do analizy procesu uczenia się w kontekście własnego rozwoju.

„Dzienniki refleksji są wykorzystywane do dokładnego poznania swojej sytuacji, ale w ogólnym kontekście doświadczeń uczniów. Dzienniki pomagają w refleksji na temat, podczas i dla działania.

Pytania wynikające z refleksji:
  • Co się działo? (refleksja dotycząca działania),
  • Czemu to się stało? (refleksja podczas działania),
  • Czego na tej postawie można się nauczyć dla przyszłych działań (refleksja dla działania)."
Rolą nauczyciela, tutora, edukatora jest pomóc w formułowaniu pytań. Ważne jest to dla początkujących "dziennikarzu". Pisania i myślenia można nauczyć szybciej niż tylko czekania na dojrzewanie metodą prób i błędów. Uczyć procesu i narzędzi. 

Do czego one służą (blogi) jako dzienniki refleksji?

„Głównym celem dziennika refleksyjnego uczenia się jest utrwalenie i rozszerzenie procesu uczenia się poprzez refleksję. Często może służyć jako dowód tej nauki, aby wykazać, że uczeń spełnił określone kryteria oceny. W przypadku niektórych kwalifikacji (…) przygotowanie dziennika nauki jest podstawową częścią oceny."

Uczenie refleksyjności uczy samodzielności w uczeniu się przez całe życie. W szkole i na studiach są stopnie i punkty. Mogą być jakimś punktem odniesienia i miarą postępu. A po uzyskaniu dyplomu co? Długie życie bez ocen. Ale za to z refleksja, której można nauczyć właśnie przez dziennik refleksji. I co najważniejsze, można nauczyć się samemu, w działaniu. Nie potrzebny jest osobisty nauczyciel (choć to znacznie ułatwia im przyspiesza). Można korzystać z "nauczyciela globalnego" i konektywnego czyli z doświadczeń innych ludzi. Trzeba tylko poszukać odpowiednich książek lub poradników w sieci. Być może najważniejszą kompetencją, wynoszoną z edukacji formalnej jest umiejętność uczenia się... przez całe życie. W tym refleksji nad swoim rozwojem. 

Jaką formę powinien mieć dziennik? Pytanie o strukturę. Ta zaś wynika z celu lub przyjętego procesu. Może to być pisany chronologicznie (z datami, tak jak typowy dziennik) lub jako tematyczne notatki. Temat nadaje strukturę, niczym zeszyt przedmiotowy. można pisać w papierowym zeszycie lub w chmurze. Jeśli blog to tekst (daty generują się automatycznie), zdjęcia, notatki graficzne lub wideo. Nawet prowadzone na Tik Toku. Struktura ułatwia odejście od pisania chaotycznego tekstu. Chaotyczny tekst tez jest przydatny do zapisywania emocji, myśli, takiego bezkierunkowego wędrowania myślami. Niemniej struktura ułatwia uporządkowanie, koncentrację na wybranych celach a potem lepiej służy refleksji bo łatwiej znaleźć ważne i istotne fragmenty. Ważną rolą nauczyciela jest strukturyzacja wiedzy. Dziennik refleksji też może temu służyć, ale poprzez odpowiednie pytania i strukturyzację łatwiej to osiągnąć.

Dlatego przydatne są jasne wskazówki, kierowane do uczniów na początku lub co jakiś czas. Wtedy uczniowie będą wiedzieli, co jest istotne, przydatne i co należy uwzględnić. We wskazówkach możemy poinformować uczniów o kwestiach dotyczących ujawniania danych osobowych i poufności. Czyli co można a co nie można ujawniać publicznie. 

Poradniki do dzienników refleksji jako pracy uczniowskiej sugerują takie pytania pomocnicze (strukturyzujące):  
  • Z którego osiągnięcia jesteś najbardziej dumny?
  • Co cię najbardziej zaskoczyło?
  • Co było dla Ciebie największym wyzwaniem?
  • Co ci się najbardziej podobało?
  • Jakich umiejętności się nauczyłeś?
  • Jakie umiejętności najbardziej chciałbyś poprawić?
  • Opisz swoje doświadczenie w pracy w zespole?
  • Czego się nauczyłeś, o czym nie wiedziałeś wcześniej?
  • Gdybyś miał wybrać tylko jedną rzecz, której się nauczyłeś, co by to było?
  • Czego nauczyłeś się o sobie z tego doświadczenia?
A na stron ma być każda notatka w dzienniku? Odwieczne pytanie ucznia jak długa ma być praca? Czy oceniamy za ilość czy za jakość? Dziennik refleksji ma za zadanie wyrobienie systematyczności. Nie zawsze wszak mamy siłę i czas do jednakowo długich wpisów czy grafik. W wytycznych dla ucznia warto jednak wskazać minimalna długość (łatwiej mu będzie ocenić czy już osiągnął cel dzienny). Ułatwieniem są wskazówki-pytania pomocnicze. Np. metoda 3-2-1: 3 najważniejsze rzeczy jakich się dowiedziałem, 2 nowe rzeczy, które chcę wypróbować, 1 pytanie, które wciąż mam w głowie. Można także wskazać liczbę słów lub zdań. Osobiście uważam, że pytania, na które musi odpowiedzieć uczeń/student są efektywniejsze. "Jeśli Twoi uczniowie mają trudności z rozpoczęciem, wypróbuj kilka pytań wyzwalających bezpośrednio po zajęciach grupowych, takich jak „Czego się nauczyłeś?” lub „Opisz swoje doświadczenia - pozytywne i negatywne?”"

Jest znacznie więcej metod aktywizujących i pytań, które można wykorzystać we wskazówkach dla uczniów/studentów piszących dziennik refleksji. Sporo materiałów już zebrałem, czyniłem nieśmiałe próby, teraz pora zaplanować wdrożenie w najbliższym roku akademickim.  Na sobie już przećwiczyłem, teraz pora podzielić się doświadczeniem ze studentami. Dopisać metody aktywizujące z kursu, przetworzyć.

Jak zachęcać uczniów, którzy nie chcą pisać o swoich doświadczeniach?

"Niektórzy ludzie są naturalnymi pisarzami pamiętników; inni tego nienawidzą. Niektórzy ludzie wolą nagrywać dziennik wideo. Jeśli dziennik refleksyjnego uczenia się nie jest istotną częścią oceny, być może powinieneś zastanowić się, czy nalegać na to dla wszystkich uczniów.
  • POPROŚ uczniów, aby pisali pełnymi zdaniami, a nie tylko notatkami.
  • POPROŚ ich, aby sprawdzili pisownię i interpunkcję – lub poproś kogoś innego o korektę dla nich.
  • NIE proś ich o podanie nazwisk osób lub organizacji . Ważne jest, aby zachować poufność.
  • PRZYPOMNIJ im, że ich dziennik będzie przeglądany przez moderatorów zewnętrznych, więc wszelkie nieodpowiednie lub osobiste komentarze, którymi nie chcieliby się podzielić z nieznajomymi, należy pominąć."
Dziennik refleksji online
"Blog to w zasadzie dziennik prowadzony w sieci. Działania związane z prowadzeniem bloga to “blogowanie” (ang. blogging), a osoba pisząca bloga to blogger. Blogi zazwyczaj są aktualizowane codziennie przy użyciu oprogramowania, które pozwala osobom z małym lub żadnym doświadczeniem technicznym uaktualniać i utrzymywać jego zawartość.

Blog jest zazwyczaj prywatnym dziennikiem, podobnym do osobistego pamiętnika, ale dostępnym publicznie w sieci dla innych osób (może być dostępny tylko dla wybranych odbiorców, przyp. LH). Jedną z zalet dzielenia się przemyśleniami i refleksją na blogu, szczególnie z przyjaciółmi, jest możliwość komentowania, oferowania porad, pomocy, dobrych sugestii."

Dziennik refleksji może być papierowym zeszytem, który uczniowie/studenci piszą i co jakiś czas udostępniają swojemu nauczycielowi. Chyba lepszym rozwiązaniem jest dziennik refleksji pisany w chmurze, bo ułatwia dostęp w każdym momencie a uczeń nie traci kontaktu w czasie sprawdzania. Może cały czas uzupełniać, tworzyć. Przestrzenią sieciową (chmurowa) może zamknięta grupa w serwisie społecznościowym (wtedy widzą wszyscy uczestnicy ale nikt więcej) lub platforma e-learningowa taka jak np. Google Classroom czy nawet udostępniony plik/folder w dysku Google. Wtedy można ograniczyć czytelników tylko do nauczyciela. Nawet wykorzystanie bloga  nie wymusza pełnej otwartości  (dostępne publicznie w internecie), Można ustawić dostęp tylko dla wybranej grupy zalogowanych osób (z wiec nie tylko jednego ucznia i nauczyciela). 

Dziennik refleksji jako e-portfolio

"Blog (dawniej weblog) to kolejna technologia, której potencjał można wykorzystać do usprawnienia elektronicznego portfolio. Blog jest definiowany w uproszczeniu jako strona internetowa wypełniona treścią zorganizowaną według daty.

W kontekście ePortfolio, prowadzący kurs powinni mieć własne blogi, które użytkownicy mogliby odwiedzać na stronie swoich “przyjaciół”. Uczniowie na blogach mogliby dzielić się wyszukanymi informacjami lub pomysłami dotyczącymi poszczególnych przedmiotów, jak również komunikować się. Dzięki temu blogi mogą stać się istotnym powodem wykorzystywania technologii przez uczniów."


Refleksja dotycząca procesu uczenia się jest jednym z głównych celów prowadzenia portfolio, dlatego blogi mogą okazać się dobrym rozwiązaniem jako dzienniki refleksji online oraz środowisko zachęcające do współpracy. Nauczycielskie dzienniki refleksji - blogi tworzyć mogą środowisko społeczności uczącej się i mniej lub bardziej współpracującej. Czyli crowdlearnig w działaniu..



7.06.2022

Co żyje w wodzie czyli Augustowski Festiwal Pasji do Nauki

Piknik popularnonaukowy, zdjęcie z Iławy.
 

Wiosna i lato to czas rosnącego zainteresowania przyrodą. Przy okazji urlopów, wakacji czy tylko weekendowego odpoczynku z przyjemnością oddajemy się obserwacjom przyrody. Fotografujemy, podglądamy, przysłuchujemy się. Dodatkową okazją są coraz liczniejsze pikniki naukowe i możliwość kontaktu z naukowcami i ekspertami. I są oczywiście aplikacje na telefon, które ułatwiają szybkie rozpoznawanie roślin, grzybów, zwierząt, w tym także po śpiewie ptaków. Technologia powoli zastępuje ekspertów, którzy nigdy nie byli "pod ręką" przeciętnego zjadacza chleba. Teraz są.

Z mojego punktu widzenia jest to terenowa realizacja trzeciej, społecznej misji uniwersytetu. Opowiadanie o świecie przyrody w bardzo małych porcjach i z pokazywaniem tego, co wokół nas. Reakcje publiczności są bardzo różnorodne. Są miłośnicy z dużą wiedzą i są osoby mocno lękające się wszelakiego "robactwa". Dla mnie miłą niespodzianką są spotkania z czytelnikami mojego bloga. Te pozytywne sygnały zachęcają do pisania. 

Uczę innych i sam się uczę. Zapotrzebowanie na rzetelną wiedzę jest ogromne. W czerwcu odwiedzę także Augustów, gdzie na zaproszenie Fundacji Terra Desolata wezmę udział w Augustowskim Festiwalu Pasji do Nauki. Jak piszą organizatorzy "Nauka ma wiele obliczy. Dobrze wiemy, że możemy ja znaleźć pod ziemią – podczas naszych dotychczasowych wydarzeń edukacyjnych staraliśmy się (i nadal będziemy się starać!) pokazać, jak na podstawie koloru ziemi i zabytków w niej znajdowanych można odtworzyć obraz przeszłości. Ale dzisiejsza archeologia to już nie tylko łopata i szpachelka – to także współpraca z innymi naukami, które dostarczają nowych danych na temat świata, który nas otacza." Ja się skupię na tym co nad ziemią fruwa i pod wodą żyje. Czyli świat owadów i wodnych bezkręgowców.

Pytanie, które mnie od dłuższego czasu nurtuje to to jak nowe technologie oraz szersze otwarcie się uniwersytetów wpłyną na edukację? Przekazywanie wiedzy w nowej formie i w nowy sposób. I przez całe życie. W małych porcjach i coraz bardziej dostępne. Jak wpłynie to na system edukacji i jakich umiejętności trzeba się nauczyć, by dobrze się uczyć i dobrze wykorzystywać nowe możliwości i nowy ekosystem edukacyjny. Uczestniczę, doświadczam, analizuję, dyskutuję. To właśnie miałem na myśli pisząc wyżej o tym, że się uczę. Także w Augustowie. Nasiąkam jak gąbka. I przyjdzie moment, gdy te doświadczenia będę chciał wykorzystać i przedyskutować z innymi edukatorami. Oraz przekazać studentom czy innym nauczycielom w ramach crowdlearningu.

Inna jest specyfika spotkań piknikowych z pokazami naukowymi w przestrzeni publicznej a inna organizowanych lekcji dla zorganizowanych grup szkolnych (klasy). Warto poszukiwać dobrych rozwiązań dydaktycznych dla wszystkich form upowszechniania wiedzy, z uwzględnieniem także spotkań w kontakcie bezpośrednim, w kontakcie zdalnym, spotkań hybrydowych, jednorazowych i zorganizowanych w krótsze lub dłuższe cykle. Do tego potrzebne są dyskusje z wymianą doświadczeń różnych edukatorów (nauczycieli szkolnych, nauczycieli akademickich, edukatorów z rożnych centrów nauki, samorządowych domów kultury, ośrodków edukacyjnych z parków krajobrazowych i narodowych oraz Lasów Państwowych itp.). Tak duża różnorodność wymaga dobrej przestrzeni i adekwatnej formuły. Z pewnością nie jest to łatwe zadanie. 







Logo Profesorskiego Gadania na plakacie Augustowskiego Festiwalu Pasji do Nauki.

6.06.2022

Przygody chruścika Niprzyrówki (Olsztyńskie Dni Nauki i Sztuki 2022)




Niprzyrówka rzeczna jest chruścikiem z rodziny wąsatkowatych. Jej naukowa nazwa to Leptocerus interruptus, rodzina Leptoceridae. Larwy żyją w czystych, średniej wielkości rzekach. Niprzyrówka rzeczna uznana została za gatunek prawdopodobnie wymarły w Polsce. Jednakże na początku XXI wieku została odkryta m. in. w rzece Łynie w Olsztynie (o czym pisała nawet prasa). Dla potrzeb medialnych i upowszechniania wiedzy wymyśliłem nazwę polską, w nawiązaniu do już istniejącej nazwy dla pokrewnego gatunku, żyjącego w jeziorach - Leptocerus tineiformis.  Więcej o tym gatunku na Wikipedii, w Insektarium na blogu Profesorskie Gadanie .

Olsztyńskie Dni Nauki i Sztuki 2022 to doskonała okazja by opowiedzieć o przyrodzie nas otaczającej. A głównym przewodnikiem po tej wirtualnej wycieczce została właśnie niprzyrówka rzeczna. 

Na rozpoczęcie Olsztyński Dni Nauki i Sztuki pojawi się tu link do wirtualnej opowieści o dziwach przyrody. Będzie to wirtualna wycieczka z opowieściami tekstowymi i wideo o przyrodzie, o niezwykłych zwierzętach, roślinach, grzybach i ekosystemach wodno-błotnych a także o procesach ekologicznych i ewolucyjnych. Oprowadzać będzie chruścik Niprzyrówka rzeczna (rzadki gatunek zagrożony wymarciem, żyjący m.in. w rzece Łynie). Dowiedzieć się będzie można o tym gdzie spotkać można palce umarlaka, do czego służy czarcie żebro, co robią sysydlaczki i gdzie je można spotkać, do czego wykorzystywano muszle skójki gruboskorupkowej i ile ona żyje lat, gdzie można spotkać dziwogłówkę wiosenną i skąd się biorą raki-nieboraki. O raz o tym co robi przy drodze przeklęta panna, co się wykluwa z jaj wiedźmy, gdzie można natknąć się na palce umarlaka.

Wyciecze pomocna będzie karta dostępu z szyfrem, którą otrzymają osoby, zapisujące się na zajęcia-wycieczkę. Pocztówka się już drukuje, będzie dostępna w czasie Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki.

Kliknij w ten  link przy przenieść się do wirtualnej wycieczki. (Wygodniej ogląda się na komputerze, bo ekran ma układ poziomy, inaczej niż w smartfonie).  To ukłon w stronę tych, którzy są daleko i mają jedynie kontakt online. Już dziś zapraszam.



3.06.2022

Dzień Biologii i Biotechnologii po raz drugi czyli słów kilka o popularyzacji nauki

 

Zapraszam na piknik naukowy na zakończenie roku szkolnego i zakończenie dwuletniego projektu Spotkania z nauką. W głębszej warstwie jest to praktyczne myślenie o edukacji i rewolucji, dokonującej się w szkołach i nauczaniu. W edukacji od lat widać rosnącą rolę placówek pozaszkolnych, w tym różnego typu centrów nauki i uniwersyteckich pikników naukowych. Szkoła w czasach przebudowy i kreowaniu nowej przestrzeni edukacyjnej. Szkoła coraz wyraźniej staje się rozproszona. Jest tam gdzie są nauczyciel i uczniowie, gdzie zachodzi proces i gdzie jest społeczność ucząca się a nie tylko tam,  gdzie jest budynek. Coraz wyraźniej dostrzegamy potrzebę kształcenia ustawicznego przez całe życie. Dla tego wyzwania stare wzorce i tradycyjne rozwiązania stają się nieefektywne i niewystarczające. 

Pilniki naukowe i zajęcia dla uczniów, realizowane w ciągu całego roku to, przynajmniej dla mnie, aktywne poszukiwanie, nauka przez działanie. Kończy się kolejny projekt wspierania szkół, nauczycieli, uczniów i rodziców (np. nauczanie domowe). I to wszystko w ramach misji społecznej uniwersytetu (trzecia misja uniwersytetu). Nie tylko refleksja i rozważania lecz i praktyczne działania. Trochę na zasadzie eksperymentu i odkrywania. Zbierane doświadczenia są na bieżąco wykorzystywane w tworzeniu nowych ofert i nowych pomysłów na edukację. Swoiste żywe laboratorium. Uczę się przez działanie i odkrywanie. Uczę się prostych narzędzi i całej koncepcji edukacji pozaformalnej. Uczę się z innymi, zespołowo i w interakcji. Powstaje coraz więcej centrów nauki i jest coraz więcej aktywności uniwersytetów w upowszechnianiu wiedzy. Potrzeba więc wypracowania dobrych pomysłów do działań indywidualnych jak i instytucjonalnych.  

Dwuletni projekt Spotkania z nauką jest przedsięwzięciem z zakresu popularyzacji nauk ścisłych z wykorzystaniem aktywizujących metod przekazu oraz budowaniem pozytywnego obrazu nauk przyrodniczych poprzez bezpośredni kontakt z naukowcami w przestrzeni uniwersyteckiej, z wykorzystaniem nowoczesnych metod komunikacji. Pandemia wymusiła kontakt zdalny co było dla nas wielkim wyzwaniem. I okazją odkrycia nowych przestrzeni edukacyjnych. Upowszechnianie nauki miało odbywać się w formie wykładów i warsztatów wyjazdowych, zajęć na uczelni, wystaw oraz pikników naukowych. Niespodziewanie dużą część zajęć musieliśmy zrealizować online, ucząc się w marszu nowych narzędzi i całej koncepcji nauczania na odległość i online. Mimo rożnych trudności, dzięki zajęciom online dotarliśmy do wielu szkół poza naszym regionem. Nie mieli by szans dojechać do dalekiego Olsztyna a dzięki zajęciom zdalnym (webinaria, wystawy i materiały online) mogli w części zajęć uczestniczyć. A my musieliśmy się uczyć i odkrywać nowe przestrzenie edukacji.

Głównym celem projektu jest upowszechnianie i popularyzacja osiągnięć nauk ścisłych, przede wszystkim nauk biologicznych, w szerokich kręgach społecznych, w szczególności wśród młodzieży szkół średnich z terenu woj. warmińsko-mazurskiego i województw sąsiednich. A dzięki nauczaniu zdalnemu dotarliśmy do wielu uczniów i szkół z całej Polski a nawet przebywających za granicą. Tego, pisząc projekt, nie przewidziałem i nie planowałem. Uwzględniając zachodzące procesy cywilizacyjne taka formę kształcenia, w części hybrydowego, trzeba będzie szybko rozwijać. I uczyć się całej koncepcji dydaktycznej. 

Dodatkowym celem projektu jest budowanie kapitału naukowego (zachęcanie do kontynuacji kształcenia na poziomie wyższym) oraz popularyzacja oferty kształcenia UWM w Olsztynie wśród młodzieży licealnej. W ramach przedsięwzięcia uczestnicząca młodzież poznawała pełen cykl powstawania wiedzy, z uwzględnieniem obserwacji, dostrzegania problemu, dyskusji, analizy, działania i przedstawiania rezultatów badań. Aktywizujące metody upowszechniania wiedzy uwzględniają wyniki badań psychologicznych i neurodydaktyki. Wspominany projekt jest kontynuacją wcześniejszych przedsięwzięć popularyzujących naukę, takich jak Uniwersytet Młodego Odkrywcy, Ogólnopolska Noc Biologów, Międzynarodowy Fascynujący Dzień Roślin, Olsztyńska Wystawa Dalii, Wypożycz Sobie Naukowca, Przyjedź do nas na warsztaty, Olsztyńskie Dni Nauki i Sztuki czy Europejska Noc Naukowców. Kumulujące się doświadczenia wielu osób owocują kolejnymi pomysłami i większymi projektami. Tak będzie i ze Spotkaniami z Nauką. Gdy odpoczniemy na pewno znowu coś nowego wymyślimy. Bo potrzeby społeczne w zakresie upowszechniania nauki są ogromne. Dodatkowo rolą uniwersytetów jest odkrywanie i opisywanie rzeczywistości, w tym kontekście nowej przestrzeni edukacyjnej w społeczeństwie XXI wieku. Projekt jest realizowany z innymi jednostkami Uniwersytetu i będzie wsparciem oraz komplementarnym uzupełnieniem zadań, które realizować będzie powstające w UWM Centrum Popularyzacji Nauki i Innowacji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie - Kortosfera. Projekt mieści się w trzeciej (społecznej) misji Uniwersytetu – upowszechnianie wiedzy, w tym także w ramach kształcenia pozaformalnego.

W ciągu 24 miesięcy zaplanowaliśmy zorganizowanie: 4 pikników naukowych, w których miało wziąć udział łącznie co najmniej 2000 uczestników, dwa obozy naukowe na Uniwersytecie, 60 wykładów, warsztatów i kawiarni naukowych w formie wyjazdowej, 12 cyklicznych spotkań na Uniwersytecie z wykładami i warsztatami, trzy wystawy półroczne w Bibliotece Uniwersyteckiej oraz cztery wystawy objazdowe (każda po 10 planszy wielkoformatowych). Zaplanowaliśmy opublikowanie co najmniej 150 krótkich tekstów i filmików popularnonaukowych na blogu oraz mediach społecznościowych. Na początku szacowaliśmy, że bezpośredni udział w zajęciach i wystawach weźmie udział co najmniej 4 tys. osób, a przekaz medialny dotrze do co najmniej 1 500 000 odbiorców w kraju i za granicą. Niedługo zakończenie projektu i policzymy efekt, jaki udało się osiągnąć.

Zaplanowane działania stanowią całość długofalowego procesu zapoznawania szerokich kręgów społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży szkolnej, ze specyfiką i dokonaniami nauk biologicznych. Uwzględnia metody aktywizujące słuchaczy i wdrażania ich do procesu poznawczego tak by w pełni rozumieli istotę badań naukowych w zakresie nauk przyrodniczych.

Przedsięwzięcie upowszechniające naukę adresowane jest zarówno do dzieci przedszkolnych, młodzieży szkolnej jak i do osób dorosłych z miasta Olsztyna, regionu (województwa warmińsko-mazurskiego) jak i do powiatów z północnego Mazowsza, z Podlasia czy Pomorza. Poza bezpośrednimi pokazami na terenie uczelni, przekaz popularnonaukowy docierał ma za pośrednictwem mediów (w tym mediów społecznościowych, internetowych) do szerokiego grona odbiorców w kraju oraz do Polonii, rozproszonej po całym świecie. Pandemia i konieczność realizacji zajęć online przyczyniła się do tego, że to, co miało być dodatkowe, zrealizowane została w znacznie większym zakresie. 

Dzień Biologii i Biotechnologii 2022 to ostatni, czwarty z zaplanowanych pikników naukowych (w ramach projektu). Przez pandemię po raz pierwszy organizowany jest w formie bezpośredniej z elementami online (dla tych, którzy są zbyt daleko od Olsztyna by przyjechać). 

Nieustająco zapraszam do współpracy i do wspólnego odkrywania oraz kreowania nowej, współczesnej przestrzeni edukacyjnej dla małych i dużych.

Program:

2.06.2022

Krótka dyskusja o hejterze

Jeśli się dokładniej zastanowić to zjawisko hejtowania nie jest nowe i nie pojawiło się wraz z erą Internetu. To tylko nowa odsłona odwiecznego ludzkiego problemu, wynikającego z życia społecznego. Ktokolwiek coś robi w Internecie jest narażony na hejtowanie, złośliwe komentarze itp. Część widać w Internecie, część tylko poza plecami, poza wiedzą obgadywanego. Przyczyn jest wiele. Zasadnicze pytanie jest jak sobie z tym radzić. By się nie zniechęcić i dalej robić swoje. Bo hejtowanie, trolowanie czy stalking internetowy jest tylko małym fragmentem życia społecznego. Patrzmy na całość a nie na małe fragmenty.

Taką dyskusję zauważyłem na Facebooku (jedna z wielu ilustracji zjawiska), zamieszczam tylko fragmenty: 

R. S.: Kiedy robisz coś, co lubisz... kiedy wiesz, ba, słyszysz i czytasz, że to jest ciekawe, inspirujące, pomocne, radosne, wspierające... kiedy czujesz, że przybywa ci czekolady w kubeczku... pojawia się nagle ON, "hejterek"...Czasem Cię chce ośmieszyć, czasem zbagatelizować to co robisz, czasem po prostu zaistnieć... Co robisz wtedy? Nie, nie smucisz się, nie wkurzasz, nie frustrujesz się tym, bo czekolady masz zapas... Jesteś dumny z tego, że to co robisz ma znaczenie, że wzbudza zainteresowanie, że jest widoczne, że poświęcił swój czas dla Ciebie, docenia cię tak jak umie im więcej robisz, tym częściej zaskoczysz się reakcją innych, ale nie przestawaj, bo cała reszta na Ciebie liczy.  

E.W. Ja liczę i to bardzo!!! Cieszę się z tego co robisz razem z Anią i jest to dla mnie bardzo ważne. Bo mam wrażenie, że patrzymy na edukację podobnie. A hejterzy niech zajmą się pracą, pokażą co potrafią, byle to miało sens, cel i było przynajmniej w połowie równie wartościowe jak to co Wy robicie.

M.K. Jeśli wychodzisz na arenę to musisz się liczyć, że na widowni są też tzw. tanie bilety... - nie docenią, nie wzruszą się, nie zainspirują, nie potrafią się zachować... - Brene Brown

AJP  Widzę hejterów jako frustratów, częstokroć ludzi bez pomysłu, pozbawionych życzliwości i ziejących jadem po to, by zaistnieć lub... podbić własne akcje (!).

I ja to znam i tego czasami doświadczam. I nie chodzi o różnice zdań, o odmienne poglądu, o krytykę - bo ta może być konstruktywna. Nie chodzi nawet o ludzi, którzy wykrzykują swoje bóle i poszukują kogoś do rozmowy, kogoś kto ich wysłucha. Chodzi o internetowe pasożyty, które się podczepiają, chodzi o osoby, które nie przeczytają treści a chcą ośmieszać, zbagatelizować to, co się robi i tworzy. Chcą zaistnieć cudzym kosztem.  Zjawisko społecznie znane od dawna, od początków ludzkości. Kiedyś tylko analogowo, ustnie i w kontakcie. Teraz łatwiej bo można anonimowo oplotkowywać licząc na dużą publiczność. Są jak dokuczliwe muchy latem przy obiedzie. Szkody nie zrobią ale są dokuczliwe. 

Jak sobie radzić? Nie wiem, próbuję na różne sposoby. I sprzątam "mój internetowy kawałek podłogi" z badziewia, zaśmiecającego przestrzeń wirtualną. Bo nie wszystko zasługuje na utrwalenie i zarchiwizowanie. Rad można szukać w wielu książkach, pochodzących z różnych epok. Czerpać siłę z dobrych informacji zwrotnych i robić swoje. Wytrwale. 

Można dyskutować, polemizować, można ignorować, można ośmieszać, można kasować, można blokować, można ujawniać z nazwiska. Każdy sam musi znaleźć swój sposób na psychiczne radzenie sobie z tą hejterską dokuczliwością. I można hejtowanych wspierać. Bo często zapominamy o dobrych słowach i pozytywnym wzmocnieniu. Chętniej ujawniamy negatywne emocje niż te pozytywne, przez co tworzy się niereprezentatywny obraz odbioru. 

Tak jak nie warto uczyć się dla ocen, pisać publikacji dla punktów, tak nie warto pisać na blogu dla poklasku czy zasięgów. Nie wszyscy muszą nas lubić i doceniać. Skup się na tych, którzy wykorzystują, korzystają, doceniają i wspierają. Tacy zawsze są.