Czasami potrzebujemy kryzysu, żeby zacząć używać wyobraźni. Potrzebujemy wstrząsu by dostrzec to, co wokół nas już istnieje. Na dodatek żyjemy w czasach nieustannej zmiany i nieustannego kryzysu. Jednym słowem permakryzys. Dlatego właśnie potrzebne są kompetencje XXI wieku: kreatywność, komunikacja, kooperacja i krytyczne myślenie. I nie dlatego, że wcześniej źle zaplonowaliśmy system szkolny i edukacyjny, ale dlatego, że zmieniły się warunki.
Tak więc w wielokulturowości zanurzeni jesteśmy bardziej niż myślimy. Dlatego właśnie potrzebujemy nauczyć się być gościem u innych i być dobrym gospodarzem dla innych. Dlatego ukraińscy uczniowie w polskich szkołach są dla nas szansą, wyzwaniem i darem, który potrzebujemy wykorzystać. Dla siebie. Dla polskiej edukacji. Ten kryzys, ten wysiłek, jeśli go wykorzystany i nie zmarnujemy wygenerowanej kreatywności i współpracy szkoły z instytucjami i organizacjami pozaszkolnymi, będzie ważnym impulsem rozwojowym. Dla nas, dla Ukraińców, dla Europy.
Życie w europejskiej wielokulturowości rodzi potrzebę nauczenia się bycia gościem w obcej kulturze i bycia gospodarzem dla innokulturowców. W obu przypadkach potrzebna jest empatia i otwartość. A nie ksenofobia i agresja. Kolejne kompetencje kluczowe. Ale wcześniej potrzebna jest świadomość odmienności języka i znaczeń. Tę niestety trudno sobie uświadomić, koncentrując się tylko na etniczności.
Przybywają do nas różni migranci. A wraz ze zmianami klimatu będzie ich dużo więcej. I z większymi różnicami kulturowymi. Wielokulturowość to nie tylko uczniowie ukraińscy. Doświadczenia nauczycieli nabywane teraz w tej sytuacji są bezcenne. Będziemy z nich korzystać. Bo do szkół trafią nie tylko małe dzieci ale i nastolatkowie. I czego ich uczyć? Podstawy programowej czy języka? Trzeba nowych rozwiązań a na to nie jesteśmy jeszcze przygotowaniu. Korzystajmy więc z okazji i poznajmy problem dogłębnie, by zrozumieć i się przygotować.A skoro już teraz jesteśmy zróżnicowani, to czego i jak uczyć na przykładzie polskich lektur? Jak znaleźć wspólną podstawę kulturową i cywilizacyjną? Czy nie trzeba zmienić zestawu lektur szkolnych? Czy nasze lokalne, polskie sprawy, zwłaszcza te z XIX wieku, mogą być wspólną płaszczyzną kulturowa, jednocząca nas, żyjących tu i teraz obok siebie w jednym kraju? Przecież już teraz wiele lektur nawet dla polskiego społeczeństwa, tego młodego, jest już zdezaktualizowana. Nie ten język (problem z komunikatywnością), nie te problemy.
Dostrzeżenie innych kultur, w mniejszej czy większej skali, nie oznacza wyrzeczenia się własnej. Nie musimy innej kultury przyjmować. Ale potrzebujemy umieć prowadzić dialog, dialogować międzykulturowo. Czy umiemy być gospodarzami i czy umiemy być gośćmi? Przecież w obrębie polskości jesteśmy już podzieleni na wiele "plemion kulturowych". Czy Polacy potrafią być gospodarzami dla Polaków oraz czy Polacy potrafią być gośćmi u Polaków? Wydaje mi się, że nie. Doświadczycie tego zapewne przy świątecznym stole.
Co nas scali? Język?
Literatura? Kultura narodowa czy globalna? A może nauki przyrodnicze? Może to one będą dobrą podstawą do integracji ludzi z różnych kultur?
Jesteśmy na wyjściu ze znanego świata. Co nas spotka? Czy się odnajdziemy? Z całą pewnością do tego spotkania jutra potrzebne są kompetencje XXI wieku. Dodam tylko, że mamy już trzecią dekadę tego wieku. To już jest a nie, że dopiero przyjdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz