3.06.2020

Piękny stwór w lesie szósta dziesięć czyli nastrosz topolowiec jako nocna moczytrąbka

(Nastrosz topolowiec, początek czerwca 2020,
fot. Bożena Kraczkowska). 
Na spacerze polnymi ścieżkami lub w lesie z samego rana, na przykład szósta dziesięć, jeśli uważnie się rozglądać to spotkać można różne dziwy przyrody. Uważne oko obserwatora dostrzega nie tylko rośliny ale poszczególne gatunki roślin zielnych, konkretnych drzew. A między nimi owady.

Dzisiaj rano pani Bożena Kraczkowska umieściła na swojej facebookowej tablicy dwa zdjęcia i zaopatrzyła pytaniem: "a cóż to za piękny stwór?". Umieć patrzeć, dostrzegać i zachwycać się to wielka sztuka. Jeśli tym zachwytem dzielimy się z innymi, to znacznie więcej osób dostrzega i poznaje rodzimą przyrodę.   
Jest nas wielu a dzięki nowoczesnym środkom komunikacji tworzymy bardzo szerokie kręgi współpracy i wzajemnej edukacji. Kogo na samotnym spacerze zapytać o nazwę np. niezwykłego owada? Dzięki internetowi, zwłaszcza mobilnemu (w telefonie komórkowym), krąg potencjalnej konsultacji jest znacznie większy. Widzę coś niezwykłego, nieznanego? Robię zdjęcie, wrzucam gdzieś w media społecznościowe i niebawem wiem... że ten niezwykły stwór to nastrosz topolowiec, motyl nocny z grupy zawisaków. A przy okazji w tej wspólnej edukacji przyrodniczej uczestniczy znacznie więcej osób. Taki przyrodniczy crowd-learning - wzajemne uczenie się od siebie w grupie, nawet tej wirtualno-internetowej.

Na co dzień spotykamy różne owady. Najczęściej nie zwracamy na nie uwagi. Ale czasem zaskoczeni dzwonimy do gazety, radia czy telewizji z prośbą o identyfikację "potwora". Albo szukamy w internecie zdjęcia i wyjaśnienia, czy stwór, którego zobaczyliśmy jest groźny, czy może wyjątkowy i niezwykły. Czasem na przykład mamy wrażenie, że w Olsztynie są kolibry albo że ćmy piszczą.

Kilka lat temu (2014 r.) zadzwoniła z olsztyńskiej telewizji pani redaktor Natalia Karapuda i powiedziała, że ma jakiegoś dziwnego owadomotyla. Czyli coś podobnego do motyla ale jakoś tak dziwnego, że nie bardzo wiadomo czy to motyl czy inny owad (dodam, że motyle to owady). Stwora przyniosła jakaś słuchaczka z Dywit czy Dajtek. Przez telefon nie udało się  zidentyfikować rzeczonego owadomotyla. Lepiej było już po otrzymanym zdjęciu oraz przy bezpośrednich oględzinach. To był nastrosz topolowiec. W naturalnej pozycji ten nocny motyl ma nietypowo ułożone skrzydła, tak jakby był nastroszony. Chyba stąd jego nazwa – nastrosz.

(Nastrosz topolowiec, który wystąpił w lokalnej telewizji, 2014 r. fot. S. Czachorowski)

W atlasach entomologicznych zazwyczaj są na ilustracjach pokazane okazy spreparowane, z rozłożonymi skrzydłami. W takim ułożeniu widać wszystkie cechy, ale w pozycji w jakiej konkretnego owada możemy zobaczyć w naturze , nie pokazuje się (chyba, że w przewodnikach do rozpoznawania ze zdjęciami). I tak oto motyl wystąpił przed kamerą telewizyjną w zapowiedzi pogody, w olsztyńskiej TVP. Bardzo fotogenicznie i medialnie się zaprezentował. Przypomniały mi się dawne zapowiedzi telewizyjne pogody, prowadzone przez pana „Wicherka”. Czasem pokazywał niezwykle duże grzyby, jakieś dynie lub inne dziwadła czy sezonowe niezwykłości. A nasz nastrosz topolowiec należal do oryginalnych i nietuzinkowych ilustratorów prognozy pogody. Wiadomo, w Olsztynie wszystko jest niezwykłe. Bo żyją tu niebanalni ludzie i potrafią dostrzec więcej niż tylko dorodne borowiki czy przerośnięte dynie. Polacy lubią rozmawiać o pogodzie. To temat uniwersalny do rozpoczęcia rozmowy, nawet z nieznajomym. Być może to pozostałość po naszych wiejskich przodkach, nie ważne czy chłopach czy szlachcie zagrodowej. Życie na wsi, codzienna praca, mocno są związane z pogodą. Także i to, czy będą dobre plony czy raczej nieurodzaj. Nic dziwnego, że rozpoznawanie jutrzejszej i całorocznej pogody to ulubione zajęcie Polaków. W przysłowiach dużo tego znajdziemy. Ale teraz, jako telewizyjne mieszczuchy, nie potrafimy przewidzieć pogody po wschodzie czy zachodzie słońca, po chmurach czy zachowaniu dzikiej przyrody. Słuchamy telewizyjnych prognoz czy zaglądamy do internetu. Tam nam wszystko objaśnią.

(Nastrosz topolowiec,  
fot. Bożena Kraczkowska). 
Nastrosz topolowiec (Laothope populi) należy do motyli nocnych z rodziny zawisaków. Niektóre spijają nektar w locie, co przypomina zachowanie kolibrów (zobacz także opowieść o bujance). Zawisaki to duże motyle, więc o wrażenie, że w Olsztynie widziano kolibra, nie trudno (znajoma kiedyś podekscytowana pytała się czy w Olsztynie można spotkać te egzotyczne ptaki, bo wydawało się jej, że właśnie coś takiego widziała w ogródku). 

Nastrosz topolowiec w swej larwalnej młodości jest roślinożercą, gąsienice żerują na liściach topoli, rzadziej na liściach wierzb. Dorosłe motyle spotkać można od początku maja po początku sierpnia w całej Polsce. Ale to gatunek nocny, więc za dnia nie jest aktywny. W nocy jest bezpieczniej bo nie ma polujących owadożernych ptaków. Nastrosz - jak na motyla przystało - aparat gębowy ma w kształcie rozwijanej trąbki. Spija nektar z kwiatów. Można by więc go nazwać nocnym moczytrąbką (bo przecież motyl mordy nie ma - czasem o ludziach mówimy "moczymorda"). 

Dorosły owad jest włochaty - to wyciszająca powłoka, mająca za zadanie bycie "niewidzialnym" dla nietoperzy (to one polują na owady w nocy).

Skoro o nocnych motylach jest mowa, to warto wspomnieć i to, że czasem usłyszeć możemy pisk ćmy. Ryby i motyle głosu nie mają? Zazwyczaj, ale w przyrodzie są wyjątki. Motyle mają trąbki i za ich pomocą spijają nektar z kwiatów, czasem różne płyny z uszkodzonych drzew, gnijących i fermentujących owoców a nawet odchodów zwierząt. Ale zmierzchnica trupa główka za pomocą swojej trąbki potrafi wydawać dźwięk – w momencie zaniepokojenia piszczy, a głos jej podobny jest do głosu nietoperzy. Trupia główka, czyli ćma co dźwięki wydaje. Trąbka służy jej do trąbienia a nie tylko wysysania płynów. 

Zmierzchnica trupia główka zwana także zmorą trupią-głową (Acherontia atropos) to jeden z największych motyli nocnych - rozpiętość skrzydeł dochodzi do 10–14 cm, gąsienice mierzą do 13 cm. Waży do 10 gramów. Zaiste duża. Ale nazwę swoją wzięła od wzoru na grzbiecie, do złudzenia przypominającego czaszkę człowieka. U nas pojawia się rzadko (choć ostatnio coraz częsciej). Jej ojczyzną jest południowa Europa i Afryka. Czasem do nas zalatuje wiosną i wczesnym latem. Składa jaja na liściach ziemniaka, pomidora, bielunia lub pokrzyku (same trujące rośliny, co jej mroczność tylko podkreśla). Jesienią mogą pojawić się dorosłe osobniki drugiego pokolenia. Ale nie zostają u nas tylko lecą na południe, wracają do siebie. Co nie jest takie rzadkie u naszych motyli. Bo nie tylko ptaki na zimę od nas odlatują. 

Zmierzchnica trupia główka byłaby jeszcze bardziej medialna od nastrosza topolowca. Mroczność i tajemniczość w niej wielka. Co nawet w łacińskiej nazwie jest zawarte. A telewizja lubi sensacje, zbrodnie i nieszczęścia. Więc jak zobaczycie gdzieś zmierzchnicę – to dzwońcie do lokalnych dziennikarzy. Albo jeszcze lepiej - zróbcie zdjęcie i prześlijcie i umieśćcie w mediach społecznościowych..

3 komentarze:

  1. Panie Profesorze łącząc ze sobą dwa blogowe artykuły i zaistniałe w nich wątki/ historie i ciekawostki pomyślałam, że już zaistniała forma "o/powiastki sensacyjnej w uproszczonej wersji". Wstęp już pojawił się w Pańskich artykułach. Można zaczynać... "Polacy lubią rozmawiać o pogodzie. To temat do rozpoczęcia rozmowy nawet z nieznajomym. Jednak telewizja lubi sensacje, zbrodnie i nieszczęścia... Czy jest możliwe, żeby trup gęsto ścielił się na łące?" Pomyślcie tylko... trudno to teraz sobie wyobrazić - nieprawdaż? A jednak to zdarzyło się na pewnej ..." To może być jedna z najprostszych propozycji. Artykuły z bloga warto może przekształcić i opracować jako scenariusze do krótkich form scenicznych, teatralnych albo etiud filmowych np. szkolnych, a nawet upraszczając tekst do etiud przedszkolnych. Możliwości jest o wiele więcej, niż te wymienione. Wystarczyłoby tylko rozpisać strukturę pojęciową, uruchomić wyobraźnię i po prostu z/wizualizować wykorzystując odpowiednio skuteczne narzędzia, metodologię i rozbudowaną artystycznie przestrzeń edukacyjną. Zrobiłam kilka takich etiud/ przedstawień z uczniami i wystawialiśmy się na przeglądach teatralnych odnosząc sukcesy. Pozostał teatr kamishibai,jednak Ktoś to musi przepracować w formach i przestrzeni kreatywnej pedagogiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inspirujący pomysł. Może Pani pomysł wykorzystam w planowanej grze edukacyjnej on line...

      Usuń
    2. ... oczywiście, że można połączyć te propozycje "hybrydowo". Wykorzystanie gier i zabaw w przestrzeni on line wymaga jednak modyfikacji tych rozwiązań i włączenia wybranych aplikacji z "cyfrówki". Jest w tym twórczy konektywizm, na tyle interaktywny, na ile włączy i zintegruje uczestnika z tzw.'mocą tworzenia', lecz to już inna płaszczyzna działalności edukacyjnej. Wzoruję się na metodologii tzw. "pedagogiki oczekiwań" i narzędzi osadzonych w różnych nurtach edukacji alternatywnej w zależności od rodzaju postawionego zadania albo wytyczonego celu:)

      Usuń