7.02.2019

Rok z życia bloga czyli o celowości i sensie akademickiego blogowania


Pierwszy wpis na niniejszym blogu (a w zasadzie nowej odsłonie pod nowym adresem internetowym) pojawił się pod koniec lutego 2018 roku. Był to w zasadzie tekst sygnalny, bo dopiero od marca ubiegłego roku zacząłem zamieszczać artykuły regularnie. Przez  (niecały) rok pojawiły się 163 wpisy, a blog odnotował ponad 100 tys. wyświetleń. Znalazł się także wśród najlepszych, polskich blogów naukowych roku 2018. Natomiast logo bloga pojawiło się na okładkach kilku książek w ramach patronatu i współpracy z PWN. Mogę więc ze spokojem stwierdzić, że blog Profesorskie Gadanie jest potrzebny i czytany. Będę zatem pisał dalej. Ważny jest nie tylko dla mnie.

Dzienna liczba odwiedzić zazwyczaj jest jeszcze mniejsza niż pod starym adresem (http://czachorowski.blox.pl/html). Tam co prawda wpisów nowych nie ma, ale jest duża baza tekstów (1923 wpisy, dużo ponad milion odsłon od początku),  do których ciągle odsyłają różne wyszukiwarki i linki. Żyje swoim życiem. Ale przy okazji tego kamienia milowego (rok i 100 tysięcy odsłon) można trochę powspominać i snuć refleksje. Blog jest nie tylko polem osobistej ekspresji. Jest także poligonem doświadczalnym. Uczę się najpierw sam by potem, korzystając z własnych doświadczeń, uczyć studentów... aktywności i wypowiedzi. Wykorzystuję jako formę tutoringu. Jest więc także dodatkową przestrzenią edukacyjną.

Pierwsza wersja bloga Profesorskie Gadanie pojawiała się w roku 2005, a pierwszy wpis pt. W końcu dojrzałem opublikowany został 16 sierpnia. Wcześniej zacząłem prowadzić osobistą stronę www, z tekstami wspominkowymi, materiałami dydaktycznymi dla studentów, kroniką naukową. Wtedy napisałem tak:

Dawno minęły czasy, gdy w akademii, pod oliwnym drzewem, mistrz prowadził spokojne dyskusje z uczniami. Wynaleziono pismo, druk i znacznie więcej chętnych pojawiło się z ambicjami kształcenia. W Polsce, w ciągu ostatnich 15 lat na uniwersytetach pojawiło się pięć razy więcej studentów. Nakłady na naukę i kształcenie wcale się nie zwiększyły. Elitarność zastąpiona została egalitarnością. Nic, tylko się cieszyć? Na tym optymizmie znaleźć można rysę - grupy studentów są coraz liczniejsze, większość egzaminów odbywa się w formie pisemnej. Coraz mniej bezpośredniego kontaktu mistrz-uczeń? Zupełnie wbrew tradycji uniwersytetu! Zamiast jednak biadolić i po próżnicy rozdzierać szaty, pora trochę się poduczyć i wykorzystać najnowsze zdobycze techniki. Pora, by i profesor nauczył się w pełni korzystać z internetu. W zabieganej rzeczywistości brakuje indywidualnych kontaktów. Na wykładach anonimowe tłumy... albo wymowna pustka! Studenci pracują... lub śpią po imprezie. Seminaria to za mało. Podejmuję próby nauki przez działanie. Próbuję spotykać się w kawiarniach i tam w "nieszkolnej" atmosferze otwarcie dyskutować. To wszystko jednak za mało. Dwa lata temu zacząłem robić swoją stronę www (www.uwm.edu.pl/czachor). Zacząłem umieszczać przydatne studentom informacje i materiały. Ale to wciąż za mało. I nie syci mnie w pełni. Owszem, zacząłem pisywać do prasy akademickiej. Ale gdzie umieścić myśli nie do końca uładzone, nie uczesane? Pora więc spróbować czegoś nowego. A blog ma tę przewagę nad stroną www, że można go pisać z różnych miejsc. A w czasach, gdy pracownik uniwersytetu musi być ciągle na walizkach - jest to ważny argument. Chciałbym więc zapisywać swoje myśli w mniej zobowiązujący sposób. Chciałbym "od kuchni" pokazać pracę profesora. Tak zupełnie prywatnie i nieoficjalnie. Liczę, że kontakt z moimi studentami, doktorantami, stażystami, uczniami, nie będzie jednostronny. Liczę, że zechcą Oni skomentować moje przemyślenia i swoją wyrozumiałością pomóc mi w samokształceniu.

Dalej jest to aktualne. No, może poza jednym: mamy mniej studentów na skutek sytuacji demograficznej. Ponadto jeszcze bardziej uwidocznił się kryzys w edukacji, w tym tej uniwersyteckiej... 14 lat temu na blogu były tylko teksty. Ale za jakiś czas zmienił się wygląd bloxa i zacząłem dodawać zdjęcia. Ograniczenia techniczne spowodowały, że zmieniłem platformę (na Bloggera). Można wstawiać więcej zdjęć, grafik. Opowiadanie obrazem.

Z samym blogowaniem próbowałem już wcześniej, wpisując w formułę kawiarni naukowej jako uzupełnienie do Olsztyńskich Dni Nauki (które wtedy koordynowałem i rozwijałem). Wpisy te zniknęły przy kolejnych przemeblowaniach strony Olsztyńskich Dni Nauki. W uzupełnieniu założyłem bloga kawiarni naukowej Collegium Copernicanum, który działa od września 2009 roku (zobacz pierwszy wpis).

Blogowanie jest dla mnie rodzajem uniwersytetu otwartego. Swoiste wyjście ludzi uniwersytetów na „ulicę” i bezpośredni dialog ze społeczeństwem (dobrze się wpisuje w trzecią, społeczną misję uniwersytetu). Jest to forma opowiadania o tym, co dzieje się w laboratoriach fizyków, chemików, biologów, biotechnologów (ruch ten nazywany jest także trzecią kulturą). Wychodzenie poprzez spotkania w kawiarni naukowej, książki popularnonaukowe, blogi, wypowiedzi w mediach popularnych, by człowiek o różnym doświadczeniu i wiedzy również mógł mieć wiedzę z dziedziny nauk biologicznych. A dla mnie osobiście możliwość wyjścia poza ograniczenia i swoistego "reglamentowania" dostępu do studentów (system przydziału godzin i przedmiotów). Osobiście daje jakieś poczucie sprawstwa i wolności w wypowiedzi. Czyli coś, co powinno być istotą uniwersytetu.

Kiedy zaczynałem, to blogowanie naukowców było czymś niespotykanym, dziwacznym, niezwykłym. Dziś na szczęście ta forma upowszechniania wiedzy już się ugruntowała. Popularyzacja i transfer wiedzy są znakiem naszych czasów. Są festiwale takie jak Noc Biologów czy Europejska Noc Naukowców. Powstają takie miejsca jak Centrum Nauki Kopernik czy inne centra nauki w kolejnych już miastach. Wiedza podawana w małych porcjach trafia do ludzi z różnym doświadczeniem i poziomem wiedzy. Nie pracujemy tylko dla naukowców, ale z naszej pracy powinno wynikać coś, z czego skorzysta zwykły podatnik.

Sądząc po efektach, dostrzeżonych inspiracjach, upowszechnianie wiedzy i przemyśleń w formie bloga ma sens (zobacz przykłady). Olsztyńska kawiarnia naukowa Klubu Profesorów Collegium Copernicanum wyrosła z potrzeby spotykania się naukowców różnych specjalności: humanistów i przyrodników, a także artystów, z potrzeby spotykania się z tak zwanymi „zwykłymi” ludźmi. Konieczność mówienia językiem zrozumiałym dla niespecjalistów pomaga w lepszym formułowaniu myśli. Spróbujemy może z kawiarnią naukową raz jeszcze (m.in. w ramach projektu Warmińsko-Mazurski Uniwersytet Młodego Odkrywcy 2.0), bo brakuje nam mądrej przestrzeni do komunikacji. Chcielibyśmy więc wrócić do tej inicjatywy, która często jest dobrze wspominana. Piszę w licznie mnogiej, bo pojedynczo nie da się tego zrealizować. Szukam (i znajduję) sprzymierzeńców w tym dziele. Jak się zbierze odpowiednia "masa krytyczna" to ponownie kawiarnie zaistnieją w warmińsko-mazurskiej przestrzeni społecznej.

Od początku do naukowego i/lub edukacyjnego blogownaia namawiam koleżanki i kolegów ze środowiska akademickiego. Z różnym skutkiem. Teraz próbuję z webinariami. Przede wszystkim z myślą o nauczycielach i młodzieży szkolnej. Może już niebawem rozpoczną się webinaria, dzięki którym szkoły na odległość mogłyby uczestniczyć w seminariach naukowych i popularnonaukowych, przydatnych w szkole. Nie wszędzie da się pojechać. A gdyby tak zamówić lekcję o komórce roślinnej, genach, chruścikach czy na inny temat, i nauczyciel wie, że np. we wtorek o godz. 9.45 będzie mógł wysłuchać naukowca nadającego z uniwersyteckiego laboratorium, także z klasą w czasie lekcji (wystarczy tylko w klasie internet, komputer i rzutnik multimedialny)? To jeszcze jednak wymaga od nas wypracowania formuły, nauczenia się tego, bo nie było tego jeszcze wcześniej. Ale w ten sposób pojmuję rolę uniwersytetu. Eksperymentowania, sprawdzania, poszukiwania. Jest już kilka osób, które się uczą technik i metody.

Krótkie formy blogowe można porównać do felietonów, które są niewielkimi formami wypowiedzi. Zwięzłość jest trudnością. Nie można się rozpisywać. I jeszcze wszystko zamknąć w jakieś stałej ramie tematycznej. Sądzę, że obowiązkiem uczonego, naukowca czy pracownika akademickiego jest rozpoznawanie, opisywanie otaczającej nas rzeczywistości, poszukiwanie i zrozumienie zachodzących procesów, a potem relacjonowanie i opowiadanie o uzyskanych rezultatach.

Blogowanie przynosi mi satysfakcję. Niektórym osobom, zwłaszcza ze środowiska uniwersyteckiego, blogowanie wydaje się to bezcelowe i bezproduktywne. Zabiera czas, który można byłoby przeznaczyć na robienie kariery. Z punktu widzenia mojej pracy dydaktycznej nie mieści się w schematach. Naraża na krytykę. Jest to ciągle jeszcze pisanie niezawodowe, nie przekładające się na wymierny efekt finansowy czy karierę, ale tym bardziej dostarcza  mi satysfakcji. Piszę dla siebie i dla ludzi, nie oczekując gratyfikacji czy poklasku, punktów do kariery itd. Blogowanie jest już częścią mojej codzienności. Mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, że nikt się nie będzie temu dziwił.

A na razie ciągle jeszcze jest to strome podejście... Wymaga kondycji i wytrwałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz