Superbelfrzy są dobrym przykładem crowdlearningu, społecznego uczenia się od siebie nawzajem. Praktyczna realizacja konektywizmu. W sumie to bardziej jest środowisko uczenia się niż przekazywanie treści. Dzielenie się ubogaca.
Poznałem ich w czasie jakiejś konferencji, czy to w Centrum Nauki Kopernik, czy to w czasie Inspiracji. Nie pamiętam. Potem brałem udział w konferencjach online, na długo przez pandemią. Wśród Superbelfrów stawiałem swoje pierwsze śmielsze kroki w komunikacji online. Bezpieczna i życzliwa przestrzeń do uczenia się. Poznawałem programy, ćwiczyłem webinaria. Część z nabytej wiedzy od razu przenosiłem na grunt uniwersytecki, w czasie realizacji projektów takich jak Uniwersytet Młodego Odkrywcy A potem te umiejętności i oswojenie internetowej przestrzeni bardzo się przydały w czasie pandemii Covid-19 i zdalnego nauczania.
Przede wszystkim poznałem wielu wspaniałych nauczycieli, z niezwykłymi pomysłami i chęcią zmieniania szkoły na lepsze od zaraz. Nauczycieli, wybiegających przemyśleniami i codzienną praktyką w przyszłość. Najbardziej sobie cenię możliwość dyskusji. Dzięki Superbelfrom wiem, co rzeczywiście dzieje się w szkołach i w edukacji, jakie są problemy i jakie są pomysły na szkołę XXI wieku. I jakie są realne, oddolne pomysły na zmianę.
Przekazywanie treści czy projektowanie środowiska społeczności uczącej się? Zdecydowanie to drugie. Nie nauczyciel i edukator w roli taśmy transmisyjnej, przekazującej wiedzę ale nauczyciel w roli projektanta i designera środowiska edukacyjnego. Taki mały przewrót kopernikański w edukacji: wstrzymywanie nauczyciela i ruszanie ucznia. I nie oznacza to bierności nauczyciele tylko jego inną rolę, w nawiązaniu do najnowszych koncepcji rozwoju społecznego i tworzenia wiedzy. Mam na myśli konstruktywizm i konektywizm.
Co prawka kilku pracowników szkół wyższych i PAN jest wśród Superpelfrów, ale są to nieliczne rodzynki. W jakimś sensie jest to część międzyśrodowiskowego dialogu o edukacji na każdym poziomie. Niemniej zazdroszczę nauczycielom Superbelfrów (i podobnych grup). Chciałbym takiej grupy w środowisku akademickim, jako przestrzeni do dyskusji o edukacji i dydaktyce uniwersyteckiej, przestrzeni do bezpiecznego eksperymentowania w życzliwym gronie, dzielenia się pomysłami, wzajemnego motywowania i zmieniania współczesnej szkoły wyższej w Polsce.
Dlaczego nie mamy w środowisku akademickim podobnej grupy? Bo jest nas mniej a w związku z tym zbyt mała masa krytyczna? Bo dydaktyka na uniwersytetach jest deprecjonowana i marginalizowana? A może brakuje nam ogólnopolskich konferencji w kontakcie, dotyczących dydaktyki i edukacji, w czasie której mogłoby dojść do intelektualnego i organizacyjnego zapłonu od "iskry". Nie wiem. Ciągle szukam odpowiedzi na to pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz