24.04.2023

Zakwit moczarki czyli dziennikarstwo na telefon

Zrzut ekranu z wydania internetowego.
 

To przypadek należący do tych, z których można dowiedzieć się o swoich niewypowiedzianych słowach. Sam się zdziwiłem, gdy przeczytałem. Pełne zaskoczenie. Alert Google pomaga, bo na maila dostaję informacje o pojawiających się wzmiankach w mediach, ilekroć pojawi się moje nazwisko. Wygodna funkcja. I tak dowiedziałem się o moim niby wywiadzie (edit: wypowiedzi). Kliknąłem w link i się mocno zdziwiłem. A błędy niejasności, jakie się znalazły w artykule, mocno mnie zirytowały. Fakt, pan redaktor Robert Robaszewski dzwonił i dopytywał, natomiast nie informował o wywiadzie a i nie przysyłał tekstu do autoryzacji. Zdając sobie sprawę z szybkiego tempa, zawsze obiecuję szybkie przejrzenie tekstu i odesłanie. Wiem, że czasem można coś pomylić, zwłaszcza, gdy pojawia się specjalistyczne słownictwo. Ale tym razem do głowy mi nie przyszło, że z tej konsultacji telefonicznej powstanie tekst. Z mojej wypowiedzi przez telefon, w stylu "nie wiem, proszę kontaktować się z botanikami", wyszedł niby ekspercki artykuł. 

Moje zaufanie do dziennikarzy z Gazety Wybiorczej zostało nadwątlone. Materiał bez należytej weryfikacji tylko przez telefon (domyślam się że i inni wymienieni w tekście też tak się wypowiadali). Dziennikarstwo na telefon? Kilka telefonów i nawet jeśli z nich nic nie wynika to powstaje tekst? W takich przypadkach ChatGPT rzeczywiscie jest zagrożeniem. Od solidnego dziennikarstwa oczekiwałbym solidności w weryfikacji. Można wywnioskować, że cały tekst powstał na podstawie materiału przysłanego przez czytelnika. Dziennikarzowi najwyraźniej nawet nie chciało się pojechać nad jezioro by zrobić zdjęcia. Bo wysłane przez maila do ekspertów mogłyby znacznie przybliżyć problem i ułatwić poprawne wnioskowanie.

Ale do rzeczy, zadzwonił redaktor Robaszewski z pytaniem czy znam sytuację z Jeziora Długiego. Odpowiedziałem, że nie, nie byłem tam ostatnio. Bo ponoć - jak powiedział redaktor - zakwitła moczarka delikatna. Dopytywałem się czy na pewno chodzi o moczarkę delikatną. Bo to nowy dla Polski gatunek, obcy. Ale ze słów redaktora wynikała, że ma skądś te informacje. Zalecałem jednak kontakt z botanikiem, żeby potwierdzić. Jak widzę, żaden botanik tego nie konsultował.

Kwitnąca moczarka to rarytas, bo nie często kwitnie. A tu jeszcze zakwit masowy. Przy drugim telefonie okazało się, po moich dopytywaniach, że ten zakwit to w sensie zakwitu glonów a nie żadnych kwiatów roślin naczyniowych. Tym razem dziennikarz dopytywał czy to przez wycięcie drzew nadbrzeżnych. W każdym razie ile warta jest opinia eksperta, który mówi, że nie wie i nie widział i nawet nie dostał zdjęcia? Nawet nie wiedziałem, że postanie z tego artykuł. W moim przeświadczeniu udzielałem porady ogólnej ze wskazaniem do kogo dziennikarz powinien się zwrócić. Aż tak słabo regionalni dziennikarze znają środowisko naukowe Olsztyna? Nie wystarczy powiedzieć, żeby zwrócił się do botanika? Nawet jedno nazwisko podsunąłem. Nie mają kontaktów, nie wiedzą gdzie szukać?

Test oparty na informacji czytelnika. Kilka telefonów trudno uznać za rzetelne sprawdzenie. Ja zaznaczałem, że nie znam sprawy, nie widziałem i zachęcałem do konsultacji z botanikiem. Ze zdjęcia zamieszczonego w Gazecie  nie wiele widać (a zobaczyłem dopiero po publikacji). Raczej wskazuje na pojaw glonów nitkowatych a roślinności elodeidowej nie widać tak wyraźnie by powiedzieć co to jest. Czyli "zakwit" to w sensie popularnym liczniejszego pojawu glonów. Ale skąd pomysł, że to "zakwit moczarki delikatnej"? Bo czytelnik tak zasugerował? Ale żeby nawet zdjęcia nie wysłać do konsultacji eksperta? I żeby samemu nie pojechać i nie zrobić kilku zdjęć w zbliżeniu? Wtedy wszystko byłoby jasne.

Najbardziej zirytował mnie ten fragment z Gazety "Prof. Stanisław Czachorowski z Wydziału Biologii i Biotechnologii na UWM podkreśla, że nie mamy do czynienia z glonem, tylko rośliną wodną, należącą do jednoliściennych, pochodzącą z Ameryki Północnej." Moczarka należy do jednoliściennych? Nic takiego nie mówiłem! Mówiłem o roślinach naczyniowych! Ale może dziennikarz gdzieś sprawdził? Sam szybko zajrzałem do Wikipedii, bo może coś ważnego zapomniałem. Moczarka należy do rodziny żabiściekowatych (źródło). Edit: A więc sprawdził i jest dobrze. To mój błąd i przedwczesna irytacja. Choć pozycja systematyczna bywała niejasna:

"Magnoliopsida Brongn. – takson roślin okrytonasiennych w randze klasy o różnym ujęciu w zależności od systemu klasyfikacyjnego. W popularnych systemach XX wieku – Cronquista (1988) i Takhtajana (1997) takson ten obejmował wszystkie rośliny dwuliścienne i w takim ujęciu był polifiletyczny. W systemie Reveala (1999) skupiał najstarsze linie rozwojowe okrytonasiennych wyodrębnione przed jednoliściennymi, odpowiadające mniej więcej wczesnym dwuliściennym. W systemie Ruggiero i in. (2015) klasa ta obejmuje wszystkie rośliny okrytonasienne czyniąc z nadklasy okrytonasiennych Angiospermae takson monotypowy[1]."

I oczywiście nie mówiłem, że nie ma miejsca zakwit glonów. Mówiłem, że możliwe jest, że to nie glony tylko wspomniana np. moczarka. Ale że nie znam sytuacji, więc trudno coś przesądzać. A wyszło jakbym jednoznacznie stwierdził jako ekspert. 

Zatem, póki się solidnie nie zweryfikuje nie należy traktować gazetowej informacji o moczarce delikatnej w Olsztynie, w Jeziorze Długim, jako pewnika. Samego mnie bardzo mocno zaciekawiło. Przy najbliższej okazji pojadę i sprawdzę. Chciałbym mieć zdjęcie moczarki delikatnej. Mała ciekawostka hydrobiologiczna.

Komentowany artykuł: Prof. Czachorowski: Na Jeziorze Długim nie mamy do czynienia z glonami

Zdjęcie z Gazety w powiększeniu.

Edit: Na początku się oburzyłem, że moczarkę dziennikarz zaliczył do jednoliściennych. Moja wiedza systematyczna była jednak z dziurami. Żabiściekowane zaliczane są do jednoliściennych. Jakkolwiek ja tego nie mówiłem, to dziennikarz podał poprawne informacje. Nie zmienia to jednak faktu iż czuję się nabity w butelkę. Nie wiedziałem, że udzielam głosu do artykułu, nie był on autoryzowany i to, co widać na zdjęciu, wygląda na zakwit czyli masowe pojawienie się glonów nitkowatych. Choć między nimi widać jakieś makrofity. W Jeziorze Długim na pewno występuje wiele gatunków glonów, i to zarówno sinic jak i eukariotycznych. Tytuł artykułu zapewne nawiązuje do masowego pojawu, określanego mianem zakwitu.

Edit 2: Pytać trzeba umieć. Zarówno w przypadku ChatGPT jak i eksperta. Podać to, co jest danymi wyjściowymi i nie sugerować rozwiązania. Jeśli oczywiście interesuje rozwiązanie zagadki a nie szuka się  jedynie ilustracji do już gotowej tezy. W tym przypadku niepoprawne było wykorzystanie zwrotu "zakwit". Zakwit w sensie masowego pojawu glonów użyty do rośliny naczyniowej, moczarki jest bardzo mylący. Zakwitać oznacza kwiaty. Takie oczywiście występują u roślin naczyniowych. Glony w tym sensie nie kwitną. Ich masowe namnożenie nazywane bywa "zakwitem" (zakwitem wody). Gdy usłyszałem o masowym zakwicie moczarki, to dopytywałem, bo brzmiało to niewiarygodnie. Ale najwyraźniej nie odgadłem praprzyczyny, nie domyśliłem się prawdziwego powodu i zbyt słabo odwodziłem dziennikarza od raz przyjętej myśli. Sugerowałem kilkakrotnie weryfikację moczarki delikatnej u jakiegoś botanika. Ale dziennikarz zapewniał, że ktoś tam w ubiegłym roku usuwał z tego jeziora moczarkę delikatną. Jako gatunek obcy mogła być rzeczywiście usuwana. Ale teraz nie wiem czy rzeczywiście usuwano akurat ten gatunek. 

Edit 3: To czy w Jeziorze Długim jest jakiś nadzwyczajny zakwit glonów (masowy pojaw) czy też nic złego się nie dzieje, jest sprawą kluczową. Jezioro to było rekultywowane więc jest to także pytanie czy i na jak długo utrzymują się pozytywne efekty rekultywacji? Czy też coś złego się zaczyna dziać i dlaczego? Czy może wycięcie nadbrzeżnych drzew do tego się jakoś przyczyniło? A może rozrost np. moczarki delikatnej? A może wcześniejsze usuwanie tejże rośliny przyniosło niepożądane, złe efekty? Dla mnie nie jest to sprawa błaha. Z całą pewnością warta dokładnego sprawdzenia. I nie da się zrobić tego w godzinę przez telefon. Specjaliści musieliby to sprawdzić w terenie, na miejscu. A tego nie da się zrobić w czasie weekendu. Potrzebna cierpliwość i rzetelność oraz współpraca. O wszystko trudno, wiem lecz temat jest ważny. Moim zdaniem powinno chodzić o coś więcej niż tylko lokalność. A Gazeta Wyborcza nie jest pierwszym lepszym brukowcem. Od wiarygodnych i opiniotwórczych pism oczekuje się więcej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz