Muzeum Kinematografii w Łodzi. |
Przecież podręcznik student czyta kilka razy, np. w czasie powtarzania do egzaminu czy kolokwium. A dlaczego wykład ma być jednorazowy jak torebka foliowa z supermarketu? W tym roku nagrywałem swoje wykłady od czasu do czasu, bez większego przekonania. Na Teamsach, w czasie wykładów hybrydowych. W przyszłym roku będę to robił częściej. Dojrzałem do tego. Doświadczyłem na sobie. Jak, skoro nie jestem studentem? Jako słuchacz konferencji naukowych, spotkań webinariowych itp. Nie zawsze mam czas być gdzieś daleko, nawet w formie online. Jeśli jednak mogę uczestniczyć zdanie, w trybie asynchronicznym, to korzystam. Nie zawsze wszystko zanotuję. A jak jest wykład i spotkanie nagrane, to mogę wrócić, tak jak do treści w podręczniku. Mogę przewinąć do przodu, pominąć niektóre fragmenty, tak samo jak w trakcie czytania podręcznika. Dlaczego wykład mówiony, z pokazem, ma być gorszy w odbiorze od podręcznika? Skoro ja z takiej formy z zadowoleniem korzystam, to może podobnie odbierają treści także i studenci?
Nagrane wykłady, zarówno w formie wideo jak i audio (podcasty) są współczesną formą podręcznika. Są elementem przekazywania treści w powstającej kulturze po piśmie. Czy zezwalamy tylko na jednorazowe zajrzenie do podręczników? Nie zapamiętałeś, to możesz tylko skorzystać z bryków i notatek? Raczej nie. Wręcz zachęcamy do wielokrotnego powracania do podręcznikowej treści. I zalecamy nawet kilka różnych podręczników, pojedyncze artykuły, różne omówienia. A dlaczego nie miałoby być tak w odniesieniu do wykładów? Jeśli chce jeszcze raz wysłuchać, to musi czekać cały rok?
Owszem, nagrywanie wykładów niesie ze sobą konieczność nauczenia się wielu nowych umiejętności, tworzenie innego scenariusza wykładu, już nie półtoragodzinnego jest w małych, samodzielnych porcjach. To tak jak przerobienie długiego filmu kinowego na serial telewizyjny. Takie dwie wersja reżyserzy i producenci planują już na etapie pisania scenariusza a potem kręcenia zdjęć. Może i my tak planujmy wykłady?
Trzeba się także nauczyć obsługi nowych programów, nauczyć występować przed kamerą, montować nagranie, poprawiać, miksować. Kiedyś uczyliśmy się przygotowywać folie do rzutników pisma, potem prezentacje multimedialne. A teraz w kompetencjach wykładowcy będzie konieczność nie tylko przygotowania lecz i nagrania wykładu a potem jego udostepnienie. Przydaliby się dodatkowi pracownicy obsługi technicznej. Cały zespół ludzi. Powoli do tego dojrzeją uczelnie, gdzieniegdzie powstają już centra dydaktyczne, wspierające nauczycieli akademickich. Jaskółki zmiany i nowego uniwersytetu. Jednak większość z nas musi uczyć się i tak przygotowywać materiały samodzielnie i metodami chałupniczymi. Ale jak inaczej przygotować się na nadchodzące zmiany? Kiedy już pojawią się odpowiednie możliwości techniczne i pojawi się wsparcie techniczne, to co wtedy? Czy będziemy wiedzieli o co prosić, czego oczekiwać, jak się przygotować? Dopiero wtedy zaczniemy się uczyć? To, tak jakby chirurg zaczął się uczyć dopiero przed operacją... zatem nie czekaj, aż będziesz musiał/musiała bo wszyscy już tak robią.
A tak na marginesie - ostatnio na moim blogu dominuje tematyka edukacyjna (mniej jest treści przyrodniczych). Oddaje to stan nie tylko mojego ducha lecz także zachodzącej głębokiej transformacji. Coś wrze niczym w garnku z zupą, coś fermentuje, niczym sok roślinny po dodaniu drożdży. Co i kiedy z tego coś się urodzi? Jaki to będzie świat akademickiej codzienności?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz