Czy pisanie bloga może być pomocne w aktywności naukowej i zawodowej? Okazuje sie, że tak. Bo dotyczy komunikacji i przekraczania ograniczeń współczesności. To po prostu jeszcze jedna przestrzeń do porozumiewania się a dzięki wyszukiwarkom internetowym można dotrzeć tam, gdzie tradycyjna komunikacja naukowa nie sięga. Blogowanie jest głośną rozmową z samym sobą, słyszalną dla innych. Ale nie jest to podsłuchiwanie.
Badania interdyscyplinarne pociągały mnie od dawna. Część tych zainteresowań zakończyła się publikacjami oraz referatami na konferencjach. Subiektywnie uważam, że publikacje, wynikające z poszukiwań interdyscyplinarnych, to jedne z moich najlepszych i najważniejszych prac oraz ciekawszych odkryć. Od początku mojego zatrudnienia na uczelni prowadzę badania symultaniczne, czas i energię dzieląc na zoologię i ekologię z chruścikami (Trichoptera) w roli głównej oraz poszukiwania z zakresu filozofii przyrody czy ogólnej teorii systemów. Interdyscyplinarność zmusza do podróży i współpracy, do wychodzenia poza wąską strefę komfortu, wynikającego z poczucia pewności i kompetencji w wąskiej specjalności.
W tych interdyscyplinarnych poszukiwaniach Warszawę wspominam bardzo miło. Swego czasu, na samym początku mojej pracy zawodowej i przygotowywania się do egzaminów przed obroną pracy doktorskiej, jeździłem na konwersatoria filozoficzne, w których problem ewolucji był mocno akcentowany. Paradoksalnie w tamtym czasie łatwiej było znaleźć w opracowaniach filozoficznych nowinki z teorii ewolucji biologicznej niż w podręcznikach biologicznych. Teraz na szczęście to się zmieniło. Z tamtego okresy wyjątkowo sympatycznie wspominam profesora Władysława Kunickiego-Goldfingera. Przesłałem mu swojej wczesne pomysły, przyjął mnie i poświęcił swój czas jakiemuś młodzikowi z prowincji. Dla mnie było szczególnie przyjemnym spotkać się z człowiekiem, którego znałem z książek i podręczników akademickich. I porozmawiać.
Najnowsze zaproszenie do Warszawy z wykładem, na spotkanie naukowe w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN, było dla mnie sporym zaskoczeniem. Jak mnie wyśledzili? Przecież to zupełnie inna dyscyplina, inne kręgi naukowców. Okazało się, że odszukano mnie przez blog... To znaczy, że świat się bardzo zmienia. Kiedyś specjalistów poznawało się przez ich książki, publikacje, spotkania na konferencjach. Z tego powodu udział w konferencjach naukowych i publikowanie było niezwykle ważne - by być w obiegu naukowym i by być znanym, by uczestniczyć w komunikacji naukowej. Nie bez przyczyny w ocenie aktywności naukowej liczył się udział w konferencjach czy publikacje. Raczej nie jest trudno poznać specjalistów z własnej, wąskiej dyscypliny. Przecież bywamy na tych samych konferencjach, czytamy podobne czasopisma, a więc jest duża szansa poznania dorobku danej osoby. A co ze specjalistami z innych dziedzin?
Wraz ze wzrostem liczby ludzi na świecie oraz znaczącym wzrostem poziomu edukacji i związanego z tym ogromnego przyrostu naukowców, obserwujemy postępującą specjalizację i zamykanie się w kręgach coraz węższych poddyscyplin. Gdy jest coraz większa liczba dyskutujących to muszą się tworzyć mniejsze grupki. Nasz mózg jest ograniczony ze wszystkimi na raz i z tak bogata treścia nie jestesmy w stanie się porozumiewać. Czas także jest ograniczony w kontekście doby i życia naukowców. W rezultacie nawet naukowcy z jednego kraju nie mają okazji spotykać się na tych samych konferencjach, nie czytają tych samych czasopism naukowych. Co roku na świecie wydawanych jest ok. 1,5-2 miliony nowych artykułów naukowych. Z konieczności musimy obracać się w coraz bardziej wyizolowanych specjalnościach. Już tylko z tego powodu trudniej o interdyscyplinarność. Zwłaszcza, że nauka na charakter ponadnarodowy, ogólnoludzki. Łatwiej więc spotkać specjalistów z własnej dziedziny pracujących na całym świecie niż polskich naukowców z różnych dyscyplin. Mimo, że łączy nas fizycznie mała odległość i jeden język. W zapracowaniu zanika nawet możliwość i chęć spotykania się na jednym uniwersytecie... na jednym wydziale... Czy naprawdę wiemy co robią koleżanki i koledzy "za ścianą"? Gdy spotykamy się to częściej rozmawiamy o tym za ile punktów kto opublikował a nie co odkrył i jakie to ma znaczenie....
W świecie internetowej elektroniki naukowcy mogą poznawać dorobek innych uczonych także przez nowe kanały. Na przykład blogi. Tak i było w tym, opisywanym przypadku. To mały kamyczek do tego, że warto być aktywnym w nowych przestrzeniach komunikacji, np. w portalach społecznościowych (także tych, dedykowanych dla naukowców) jak i blogach. Nie liczą się one jeszcze do oceny dorobku (i dobrze, więcej autentyczności!). Ale są użyteczne. Ale czy mądrze jest ograniczać aktywność tylko do spraw, które przynoszą oceny (punkty)? Uczymy się dla ocen czy dla siebie? Poznajemy świat dla punktów czy z ciekawości i poszerzenia wiedzy? W wielości ludzkich postaw znajdujemy i jedne i drugie...
Zaproszenie od archeologów przyjąłem z dużą radością. Zespół Antropologii Niezdyscyplinowanej brzmi obiecująco. Jedno słowo a dwa znaczenia. Jedno wydaje się oczywiste i dotyczy pewnego buntu, fermentu, nieposłuszeństwa, jakże ważnego w nauce. Drugie dotyczy tego, że w nowej ustawie o nauce część tradycyjnych dyscyplin pozbawiona została swoich autonomicznych dyscyplin. Połączeni zostali z innymi. Są więc nie z dyscypliny (owani). To samo spotkało antropologię.
Z czym pojechałem? Z tym, co mi od dawna w duszy gra i nie mieści się w wąskiej ekologii i entomologii, bo dotyczy spraw ogólno biologicznych a wręcz filozoficznych. Biologia jest jedną z najszybciej rozwijających się dyscyplin, Ogromna liczba naukowców oraz zastosowanie zupełnie nowych metod badawczych owocuje coraz to nowymi odkryciami. Wiele z nich nie mieści się w obowiązujących teoriach i paradygmatach. Tych wyjątków przybywa. Z tego powodu jesteśmy w fascynującym okresie poszukiwania nowego paradygmatu, nowej spajającej teorii. Ku mojemu zadowoleniu okazało się, że dotychczasowe strategie wyjaśniania przestają wystarczać także antropologom. Być może to właśnie ten dyskomfort poznawczy sprzyja poszukiwaniom interdyscyplinarnym i wymyślaniu nowych, nietypowych projektów badawczych. Do takiego procesu badawczego zostałem zaproszony. I zaproszenie to przyjąłem z dużą radością.
Do tej pory wielokrotnie sięgałem do etnologii by ubarwić opowieści o przyrodzie, łącząc wątki czysto biologiczne z tymi kulturowymi, osadzonymi w etnografii. A teraz wspolnie z antropologami społecznymi bedzie okazja przemyśleć i zbadać zupełnie nowe dla mnie obszary, gdzieś na styku dyscyplin. Antropologia społeczna jest dla mnie nieznanym wyzwaniem i wzbudza zaciekawienie.
Antropologia straciła swoją dyscyplinarną samodzielność. Ale biologia również podlega ogromnym zmianom. Jakiś czas temu przeczytałem, że w USA znikają z uczelni wydziały biologiczne. Ale nie znikają nauki biologiczne. Po prostu wydziały tworzone są w oparciu i inne kryteria i programy naukowe, już nie w nawiązaniu do klasycznego, dawnego podziału, ale zupełnie inaczej - według nowej koncepcji i nowych problemów. Być może i my znajdujemy się w tym procesie. Mój własny wydział od kilku lat nosi nazwę Wydział BIologii i Biotechnologii (mimo że biotechnologia jako dyscyplina umiejscowiona jest w innym miejscu i innych naukach niż biologiczne).
Wróćmy do interdyscyplinarnego spotkania z niezdyscyplinowanymi antropologami. Rodzi się nowy temat badawczy. Czy coś z tego będzie? Nigdy nie wiadomo, już sama próba jest intrygująca i inspirująca. Dyskusja z ludźmi niepokornymi naukowo i niezdyscyplinowanymi (nie ułożonymi w szufladki terminologii administracyjnej) może być bardzo twórcza. Taka współpraca będzie przyjemnością. Więc na nią liczę. Kolejna naukowa przygoda się rozpoczyna...
Zaproszono mnie bo wcześniej dyskutowali o śluzowcach. Czemu antropologia kulturowa poszukuje badań na śluzowcach i jakichś analogii? Zapewne z ciekawości i z chęci wyjścia poza dotychczasowe granice i poza obszary dobrze poznane. Osobiście często poszukuję analogii między zjawiskami biologicznymi i społecznymi, wychodząc z założenia, że są to takie same systemy. Interdyscyplinarność jest koniecznością i wyzwaniem. Coraz silniej odnoszę wrażenie, że jesteśmy tuż przed rewolucją naukową, przed narodzinami nowego paradygmatu. Czekamy na nowego Darwina, Linneusza, Kopernika. A może już jest, tylko jeszcze nie upowszechniono tych przełomowych odkryć? Może te przełomowe uogólnienia jeszcze nie trafiły do obiegu naukowego i popularnego? Może więc warto zajrzeć na "inne podwórka" i sprawdzić czy nie ma tam czasem tych inspirujących, odkrywczych i porządkujących teorii. Może tylko w stadium zalążkowym ale już obecne.
Niezależnie od naszej woli i tak różne dyscypliny naukowe wywierają na siebie wzajemny wpływ. Ale odbywa się do w tle kulturowym, w obiegu popularnym i z bardzo dużym opóźnieniem. Pamiętamy z edukacji szkolnej zagadnienia z różnych dziedzin. Ale już wtedy były one nieco zapóźnione (najnowsze odkrycia zawsze pojawiają się w podręcznikach ze sporym opóźnieniem). Ponadto aktywni obecnie naukowcy edukację szkolną zakończyli kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu. Zatem te wyobrażenia są mocno nieaktualne. Szczególnie widać to po biologii i znajdujące się w obiegu kulturowym wyobrażeniach czym jest ekologia, gatunek biologicznych czy ewolucja. Do badań interdyscyplinarnych potrzeby jest szybszy wzajemny wpływ i przenikanie, np. przez bliski i bezpośredni kontakt naukowców różnych specjalności, dyscyplin. Może się to odbywać w formie spotkań akademickich, konferencji czy projektów badawczych. I ku temu ostatniemu uczestnicy seminarium naukowego w Warszawie się najmocniej skłaniali. Bo projekt badawczy to dialog na konkretnym przykładzie. Tu i teraz. I z możliwością empirycznego weryfikowania.
W swoim krótkim wystąpieniu opowiadałem o ogólnej teorii systemów Bertalanffy'ego, o teorii wysp ekologicznych, o alternatywnych strategiach życia, o ewolucji integracyjnej, o biomomonie i hologenomie, o człowieku kształtujący biosferę i biosferze kształtującej człowieka i ludzkość jako zbiorowość. Wspominałem o hipotetycznym nowym poziomie organizacji życia i nowej integracji. W dyskusji pojawił się temat nauki obywatelskiej, wykorzystania technologii z mobilnym internetem i języka, opisującego rzeczywistość. Z Warszawy wróciłem mocno zainspirowany. I z rozmyślaniami kogo w Olsztynie zaprosić do tych wspólnych, interdyscyplinarnych poszukiwań. By poszerzać grono współpracujących naukowców.
Bardzo dziekujęmy za wystąpienie i za ten wpis. Mocno zainspirowanych było wielu uczestników semianrium. Zakład Antropologii Niezdyscyplinowanej dopiero co się narodził, a seminarium na którym był pan naszym gościem było tak naprawdę inauguracyjne :-). Ale świętować będziemy jak uda nam się stworzyć pierwszy niezdyscyplinowany projekt badawczy. Bedziemy wdzięczni za dalszą współpracę i za polecanie nam kolejnych niezdyscyplinowanych naukowców.
OdpowiedzUsuńw imieniu ZANDu
Agnieszka Halemba
Oczywiście. Jak cos mi się w głowie ulęgnie, to podeśle. Mam na myśli także dyskutowane pomysły na projekt badawczy.
UsuńNa pewno przybywa ludzi pracujących w "nauce" - czy przybywa Naukowców (w tym bardzo pozytywistycznym XIX wiecznym rozumieniu), to nie wiem. Na pewno interdyscyplinarność jest jakimś wyjściem z impasu.
OdpowiedzUsuńA mogę prosić o te definicję Naukowca w bardzo pozytywistycznym rozumieniu? Bo może bardziej chodzi o uczonego?
Usuń