13.06.2023

O graniu w szkole na lekcjach i na uniwersytecie na wykładach - cieszyć się czy biadolić?

Gry na wykładzie, element celowy i pożądany na wykładzie z przyszłymi nauczycielami. Doświadczanie i refleksje.
 
Poprosiłem studentów by na wykład przynieśli różne gry. I ja też przyniosłem. I graliśmy. Była nawet "guma" ale panie nie nabrały tyle śmiałości by zagrać w gumę niczym na podwórku. Jednak za mało czasu dałem studentkom, trudno było je od gier oderwać. Niektóre wciągały (gry). A wszystkie gry były edukacyjne. Wykład w ramach przedmiotu edukacja społeczno-przyrodnicza. Nie tylko słowa lecz i działanie. A gry ruchowe, takie jak ta w gumę? Rozwijają ruchowo i psychomotorycznie. Niezwykle potrzebne dla uczniów przedszkolnych i klas młodszych. A myślę, że i studentom by się przydały. Bo młodzi ludzie mają za mało ruchu i za mało czasu spędzają na podwórku. Coś, co kiedyś było pozaszkolną codziennością, staje się deficytowe. Wymaga więc wsparcia i delikatnego "popchnięcia", zachęcenia.

Czy w trzeciej dekadzie XXI wieku wykład powinien polegać na  mówieniu i notowaniu? I tak przez 1,5 godziny? Bez wątpienia spotkania w kontakcie bezpośrednim są potrzebne, zarówno w szkole jak i na uniwersytecie. Ale nie muszą polegać jedynie na mówieniu, słuchaniu i notowaniu. Im więcej aktywności intelektualnej i ruchowej "słuchaczy", tym chyba lepiej dla efektywności procesu uczenia się. To, co wyczytam w książkach i artykułach naukowych, dotyczących uczenia się i zmian cywilizacyjnych w środowisku edukacyjny, staram się sprawdzać w działaniu. W tym roku na wszystkich wykładach nieśmiało wprowadzałem dyskusję, pracę w grupach, pracę projektową, nawet gry i wyjścia w teren. Teoretycznie to ćwiczenia są od aktywności a wykłady od "wykładania". Warto jednak ponownie przemyśleć taki podział w nowych warunkach technologicznych. Obserwacje efektów jaki i informacje zwrotne od studentów (ankiety) wskazują, że studenci oczekują więcej dyskusji i pracy w grupach także na wykładzie. Bez wątpienia warto iść w tym kierunku. Trzeba będzie jednak przygotować więcej materiałów dodatkowych i wykorzystać kontakt hybrydowy, łączący spotkania bezpośrednie z materiałami online (zwłaszcza w kontakcie asynchronicznym). Owszem, wymaga to większej pracy zarówno na przygotowanie zajęć jak i na ich realizację (bo dochodzą dodatkowe kontakty online). Oznacza to pracę w wolontariacie. Może kiedyś zostanie to uwzględnione formalnie. Ale na razie warto próbować bez czekania na uregulowania prawne i organizacyjne. Na uczelni o takie działania jest trochę łatwiej, bo mamy stosunkowo niskie pensum (choć odbywa się to kosztem czasu na badania). W szkole jest trudniej. Ludzie myślą, że 18 h dydaktycznych to jest rzeczywisty czas pracy i wydaje się, że nauczyciele mało pracują. Nie widzą tego czasu dodatkowego. Niezwykle ważnego w edukacji. 

Dlaczego gramy? Bo gra jest okazją społeczną bycia ze sobą i interakcji z innymi, rozwija kompetencje społeczne. Ale bardziej dzieje się tak w grach analogowych. Te telefoniczne (i komputerowe) są głównie indywidualne. Tylko w nielicznych można grać z kimś (np. gry turowe), czasem w grach internetowych pojawia się czat i możliwości dyskutowania z innymi graczami. Ale jak się jest samemu... to analogowo można postawić sobie jedynie pasjansa. I gry komputerowe chyba od takich się zaczęły. I rozwinęły indywidualne, samotne granie. Partnerem "społecznym" są jedynie algorytmy i szeroko rozumiana sztuczna inteligencja. 

Co nas pociąga w grach? Losowość, niespodzianka, bycie z innymi. Co rozwijają? Umiejętności analitycznego myślenia, planowania, radzenia sobie z emocjami (człowieku nie irytuj się), uczenia się umiejętności społecznych. Ważny jest dobrany poziom gry, jedne nudzą (np. quizy zbyt proste), inne mocno angażują. A nauczyciel musi się zachwycać także grami dziecięcymi. By wspólnie z uczniami przeżywać emocje. Tak więc, żeby się nie wypalić, musi sięgać ciągle do nowych gier, Niech przynajmniej nowość będzie jakąś atrakcją. 

Gra to przede wszystkim umiejętność (kompetencja) towarzyska, by się nie nudzić. Tak jak z opowiadaniem dowcipów. Nauczyciel musi umieć organizować działania i gry z innym. Stąd potrzebna jego wiedza. By docenić wartość edukacyjną sam musi spróbować i obserwować siebie w czasie gry. By doświadczać, analizować i refleksyjnie się zastanawiać nad budowaniem środowiska edukacyjnego. 

Na zdjęciu widać telefon komórkowy w ręku studentki, mimo że to gra karciana (analogowa). Znak czasu - szybkie uzupełnianie informacji w internecie. Oraz obecność nieosobowych elementów w towarzystwie. Taka poszerzona rzeczywistość społeczna współczesnego Homo sapiens. Bo gra wprowadzała sporo nowych pojęć i opisywała zjawiska biologiczne. A jak się czegoś nie wie, to sięga się po telefon. Informacje są w zasięgu ręki. Dlaczego na zajęciach ze studentkami kierunku pedagogicznego graliśmy na wykładzie? Grać by wiedzieć jakie są i co proponować także dzieciom z przedszkola i klas młodszych a co dorosłym. I obserwować co się dzieje, gdy gramy. Refleksje studentek nad tym, co się działo, można odnaleźć w ich dziennikach refleksji.

W przyszłym roku akademickim śmielej będę odchodził od tradycyjnego wykładu podającego. Zarówno literatura jak i moje własne doświadczenia z małymi eksperymentami przekonały mnie do tego, że na nowo trzeba przemyśleć i rozwijać uniwersyteckie formy przekazu. A w zasadzie tworzenie efektywnego środowiska do uczenia się. Nie do nauczania lecz do uczenia się. Mocniej uświadomiłem sobie, że wykładowca akademicki jest projekczycielem (projektantem przestrzeni i sytuacji edukacyjnych). 

PS. Gry symulacyjne na kierunku biologia wprowadziłem już dawno, np. opracowaną przeze mnie grę symulacyjną sukcesji ekologicznej. Ale do tej pory wykorzystywałem tylko na ćwiczeniach. 

PS. 2. Dlaczego w tytule pojawiło się słowo "biadolić"? Bo narzekamy, że uczniowie za często grają na telefonach i komputerach, czasem nawet na lekcjach czy zajęciach uniwersyteckich. I wtedy biadolimy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz