6.11.2018

Nauka dąży do precyzji a sztuka poszukuje piękna


Nauka dąży do precyzji przekazu (wypowiedzi), nawet jeśli odbywa się to kosztem piękna. Sztuka poszukuje piękna (lub innych symbolicznych wartości) nawet kosztem precyzji przekazu. Skupia się na formie a nie komunikatywności przekazu. Dlatego autorzy-artyści często nie są rozumiani przez odbiorców (tak jakby tego chcieli). Coś komuś wydaje się brzydkie, innemu wydaje się wulgarne, jeszcze innemu obraźliwe, obrazoburcze. Bo nie rozumiemy przekazu (czasem nie wykazujemy chęci by zrozumieć). Tak jakbyśmy słuchali opowiadania w obcym, nieznanym języku. Wydaje się nam bez sensu. Czytając rumuńskie teksty można znaleźć słowo „dupa”. Czy na tej podstawie interweniować, że ktoś wypisuje brzydkie słowa? Bo my, w tekście się doszukaliśmy wulgaryzmu? Czasem ludzie wyśmiewają się z nauki (z konkretnych prac czy tematów badawczych). Bo czegoś nie rozumieją, bo wydaje się śmieszne, bezwartościowe.

Sztuka to inny wymiar komunikacji. Warto jednak podkreślić, że nie wszystko, co jest tworzone jest wartościowe. Zarówno w sztuce jak i nauce. Sama forma (sposób wyrazu)  nie nadaje jeszcze wartości. Nauka dąży do precyzyjnego zdefiniowania symboli i znaków, do precyzji i jednoznaczności wypowiedzi. Sztuka to inny sposób przekazywania treści. Sztuka to kontekst i rozumienie (odcyfrowywanie). Tak jak język (pismo): są literki... ale w innym języki słowa są zapisane i czytający nic nie zrozumie. Albo rozumie zupełnie opacznie.

Bez kontekstu niewiele można zrozumieć. Dla jednych sztuka dla innych bazgroły. Kontekst i przekaz są podstawą do rozumienia. Trzeba wykazać jednak gotowość i chęć poznania kontekstu. Nie udaję, że się znam. Tak było niedawno z pracami wystawionymi w pewnej małej, publicznej galerii w mieście z szuwarami i jeziorami. Tu i ówdzie wybuchło święte oburzenie. Doszukiwano się obrazy uczuć religijnych i szargania symboli narodowych. Byłem, widziałem te prace, nie doszukałem się takiej interpretacji. Ale każdy spostrzega świat przez swoje wnętrze, doświadczenia, wyobrażenia o świecie.

Tu mała dygresja ze starą anegdotą o pacjencie, który pojawił się u psychiatry. Ten pokazywał mu różne obrazki, figury, symbole i pytał, co mu to przypomina. Pacjent konsekwentnie opowiadał o erotycznej części ciała. Na pytanie lekarza, dlaczego wszędzie widzi ten aspekt, odparł "bo pan doktor same świństwa mi pokazuje". Zatem nie same symbole i obrazki ale sposób patrzenia i odczytywanie tych obrazków przez samego pacjenta-widza decyduje co on zobaczy. I jak zinterpretuje przez pryzmat własnego wnętrza, pragnień, oczekiwań, własnego modelu świata. Interpretowanie sztuki to nie tylko opowieść o artyście ale także o widzu. To co czuje i dostrzega ten pierwszy jak i ten drugi.

Byłem w tej galerii, prace wystawione widziałem. Nie zachwyciły mnie. Nie rozumiem, nie fascynują mnie, nie podobają mi się, bo nie rozumiem intencji. Kontekstu. Trzeba się zapoznać. Ja zwróciłem uwagę na zupełnie inne detale (przykłady zamieściłem w tym wpisie). Nie rozumiem ale nie potępiam w czambuł, bo nie wykazałem własnego wysiłku by spróbować zrozumieć. Co poeta –artysta miał na myśli? Na górnym zdjęciu (fragment pracy) ja doszukuję się grzyba, fosforyzującego. Ktoś inny w trójkącie być może zobaczy Oko Opatrzności, symbol Boga. Ktoś inny Osobę na krzyżu (trzy krzyże to symbol). I inaczej zinterpretuje poświatę. Ja powiązałem ją z grzybami halucynogennymi. Nawet interpretacja jednego fragmentu może być bardzo różna. A możliwości jest zapewne dużo więcej. Żeby odczytać przekaz trzeba coś dopowiedzieć, uzupełnić obraz wizualny inną, komplementarną formą komunikacji. W nauce jest inaczej, bo tam dążymy do precyzji i jednoznaczności - by każdy odczytał jednakowo. Tyle, że symbole i pojęcia naukowe też trzeba umieć odszyfrować. Do tego potrzebna własna nauka i wysiłek. Żeby zrozumieć symbole matematyczne, logiczne, terminy biologiczne czy chemiczne, trzeba czasami kilku lat pracy. Być może ze sztuką jest podobnie.

We wspomnianej, miejskiej galerii prace powstały w czasie zbiorowego tworzenia. Więc może odczytywać to należy w kontekście społecznych, ulicznych myśli? Ponoć uczestniczyli przechodnie, czyli w części zupełnie przypadkowi ludzie. Całość pewnie się jakoś sumowała i odczytywać to być może trzeba jako odbicie ulicznych myśli tu i teraz. To ich wyraz, ekspresje (ich, czyli przechodniów). Ich trzeba pytać, co chcieli wyrazić i dlaczego. Nieco później odbywały się wybory samorządowe w cieniu seksafery, podejrzenia o gwałt, molestowania. Być może te fallusy narysowane przez przechodniów wynikają z podobnego odczuwania „ulicy”, okalającej tę galerię atmosfery i rzeczywistości społecznej? A może oddają klimat ulicznych bazgrołów w miejscach publicznych? Czy one piękne są? Uładzone, dopracowane, grzeczne?

Sam obraz nie wystarczy, potrzebna dopełniająca opowieść. O intencjach przekazu artystów, opowieść o sytuacji, w której te prace powstawały z udziałem ulicznej publiczności. O tym, co chcieli autorzy osiągnąć i co pokazać. Osądzający nie pytali, wydawali wyroki. Jest takie stare, żydowskie przysłowie „głupiemu nie pokazuj roboty w połowie” (bo nie zrozumie). Dobrze pasuje do takich sytuacji jak ta.

Bo teraz na sztuce zna się każdy. Na nauce także. I na wszystkim. I na szczepionkach, i na klimacie. Ekspertem jest każdy, komu przystawią mikrofon, kogo postawią przed kamerą, kto dorwie się do kredki czy pędzla lub ma możliwość publikowania słów w mediach. "Ekspert" bez refleksji i samokrytyki. Stąd tak liczne wypowiedzi. I nie byłoby nic złego, gdyby nie fakt odsądzania od czci i wiary i domagania się konsekwencji wobec artystów, pracowników wspomnianej galerii, z zawiadomieniami do prokuratury włącznie... . Chęć karania za domniemane winy. I to bez wcześniejszej chęci (nawet próby) zrozumienia. Łatwo i bez wysiłku....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz