24.03.2019

O ciemiężyku, uczepkach, krasnoludkach, analizowaniu DNA i monitoringu środowiska

Czytanie i czytelnicze odwiedzanie książek jest niebezpieczne - mogą się przyczepić myśli i je rozniesiemy po świecie. Zupełnie jak w przyrodzie z propagulami.

„Czytanie to jest odnajdywanie własnych bogactw i własnych możliwości przy pomocy cudzych słów.” 

Jarosław Iwaszkiewicz 

Cudze myśli są jak uczepki – przyklejają się i są przenoszone w inne miejsce. O tym, czym są uczepki będzie niżej, jak i o tym dlaczego czepiają się owadów. W sumie to owo czepianie się ma seksualny i prokreacyjny aspekt. Bo rozmnażanie się i rekombinacja materiału genetycznego jako forma tworzenia zmienności są bardzo ważne dla życia na Ziemi. Będzie także o krasnoludkach, analizatorach DNA i zintegrowanym monitoringu środowiska przyrodniczego.

Kilka lat temu, spacerując nad jeziorem Wigry, spotkałem biało kwitnącą roślinkę. Spytałem botanika – nie był pewien gatunku… a nazwa szybko mi z głowy wyleciała (nie miałem notesu, aby zapisać). A pamieć w epoce cyfrowej jaką taka niewytrenowana. Nad Wigrami byłem na konferencji naukowej, poświęconej monitoringowi środowiska przyrodniczego. Szybkie rozpoznawanie gatunków roślin i zwierząt jest koniecznością monitoringu. Wiedza zgromadzona w głowie i łatwość rozpoznawania obrazów bardzo ułatwiają prowadzenie wszelkiego monitoringu czy inwentaryzacji przyrodniczej. Ale kształcenie specjalistów trwa bardzo długo. W pogoni za punktami, awansem i listami filadelfijskimi na uczelniach ubywa systematyków, czyli specjalistów od poszczególnych grup grzybów, roślin i zwierząt. Bo się nie opłaca w szybkiej karierze korporacyjnej... zajmować jakąś staromodną taksonomią, systematyka czy faunistyką... Mody bywają przemijające, róbmy więc swoje.

Spędzając wiele godzin, dni i tygodni na żmudnych pracach terenowych nie jednemu biologowi marzą się krasnoludki…. Dałoby się parę okruszków chleba, kubeczek mleka a krasnoludki wykonałyby czarną robotę, nierzadko wśród pokrzyw, kleszczy, komarów i ślepaków. Jeśli nie krasnoludki z baśniowego świata fantazji i etnografii to może chociaż automatyzacja? Mieć jakiś przyrząd, taki jakich teraz wiele, przyjechać nad rzekę czy jezioro, wetknąć sondę do wody, chwilę zaczekać, a tu cudowny automacik-przyrządzik zawarczy, zapiszczy, pomruga światełkami-diodami i wydrukuje – niczym przenośna kasa fiskalna – listę gatunków chruścików, żyjących w danym miejscu. Albo dowolnej innej grupy owadów, glonów czy grzybów. Jakże proste i wygodne byłyby badania inwentaryzacyjne i monitoringowe. Przyrządzik wydaje się ciągle równie nierealny co krasnoludki. Na wspomnianej konferencji ktoś powiedział mi, że w Holandii czy Niemczech już tak badają obecność płazów w zbiorniku wodnym – pobierają próbkę wody i analizują fragmenty DNA – potrafią rozpoznać konkretne gatunki płazów. Brzmi obiecująco… ale trzeba najpierw takie markery opracować i raczej będą to kosztowne analizy. Płazów jest mało, chruścików więcej.

Z takimi marzeniami wróciłem do domu, wrzuciłem fotografię spotkanej rośliny na portal społecznościowy i w ciągu kilkudziesięciu minut otrzymałem nazwę gatunkowa. Nie ma co prawda krasnoludków, ale jest wielu współpracujących miłośników polskiej przyrody z dużą wiedzą praktyczną. Niemożliwe staje się możliwe, i to bez krasnoludków.. Wzajemna pomoc i konsultacje oraz aparat fotograficzny jako prosty przyrząd pomiarowy, umożliwiają powszechność monitoringu i obserwacje w wielu punktach kraju. Wolontariat naukowy daje to, czego zawodowa nauka nie jest w stanie zrobić, nawet przy dużych funduszach. W tym „amatorskim” ruchu naukowym widzę ducha prawdziwej nauki dla wiedzy nie dla kariery czy pieniędzy, bez syndromu korporacyjnego wyścigu szczurów. Znając nazwę gatunkową, mogłem dalej szukać sam, w źródłach papierowych podręcznej biblioteczki i coraz obszerniejszych (ale zabałaganionych) źródłach internetowych.

Ciemiężyk białokwiatowy (Vincetoxicum hirundinaria Medik., dawna nazwa, synonim: Cynanchum vincetoxicum R. Br.), bylina (czyli roślina zielna, wieloletnia ale nie drzewo ani krzew) żyjąca dłużej niż dwa lata i zwykle wielokrotnie w tym czasie wydająca nasiona. Należy do rodziny toinowatych (Apocynaceae) podrodziny Asclepioideae, dawniej jako rodzina tojeściowate (Asclepiadaceae). W tych zmieniających się urzędowych nazwach zawarta jest historia. Tak jak w dawnych nazwach miejscowości. A warto je znać, aby umieć interpretować starsze dokumenty. Bo na przykład, jeśli szukamy informacji o Olsztynie i znajdziemy w dokumentach Allenstein to będziemy wiedzieli, czego to dotyczy.

Ciemieżyk jest hemikryptofitem. Siedliskiem życia (czyli miejscem, gdzie można ciemiężyka spotkać w naturze) są widne lasy, głównie dębowe i sosnowe, zarośla, skraje lasów, zbocza, murawy. Jest to roślina o specyficznej budowie kwiatów (tzw. kwiaty paściowe), które, dzięki specjalnym uczepkom, znajdującym się pomiędzy pylnikami, przytrzymują owada (na zewnątrz kwiatu) i niejako zmuszają go do zabrania pyłku. Owe uczepki unieruchamiają owada na zasadzie zatrzasku. Owad, próbując się uwolnić, wyrywa pyłkowiny (ziarna pyłku zlepione w całość za pomocą substancji zwanej wisciną lub kitem pyłkowym) i przenosi na inny kwiat. Barwne kwiaty są niczym kolorowo wystrojone kobiety, zwabiające i kuszące. Owady przylatują za nektarem, a nieświadomie przenoszą pyłek i uczestniczą w mimowolnej prokreacji. Nie swojej lecz kwiatów.

Uczepki to taki doskonalszy wytwór ewolucji, nachalniej przymuszające owady do uczestnictwa w seksualności roślin. Nie ma nic za darmo, siorbiesz nektar to pomagaj... Nie wszystko jest jeszcze w internecie i w Wikipedii oraz nawet najobszerniejsze encyklopedie i bazy danych nie zastąpią naszego myślenia i konieczności kojarzenia faktów oraz wyciągania wniosków. W botanice i zoologii jest jeszcze sporo języka łacińskiego, dawnego urzędowego języka naukowego i uniwersalnego. Zachował się nie tylko w nazwach gatunków ale i w określeniach medycznych czy farmaceutycznych.

Kolorowe, pachnące i słodkie nektarem kwiat powstały w koewolucji z owadami. Wzajemne dostrajanie się tych dwóch elementów. Przy wiatropylności kwiaty męskie i żeńskie mogą być od siebie oddalone na jednej roślinie jednopiennej. Ale gdy żywiący się pyłkiem owad oblatuje kwiatostany męskie i przy okazji dotyka znajdujących się blisko kwiatostanów żeńskich, to przenosi pyłek nawet i w czasie bezwietrznej pogody (czytaj o wiatropylnej leszczynie). Tak mogła być uruchomiona ewolucyjna optymalizacja i ciągłe zbliżanie się na jednej roślinie kwiatostanów żeńskich i męskich aż powstał kwiat jaki znamy: ze słupkiem i pręcikami tuż obok, z wabiącym nektarem i widocznymi z daleka "sygnalnymi" barwnymi płatkami (lub innymi, kolorowymi liśćmi). Nie za dużo nektaru w jednym kwiecie, by się owadzi przenosiciel nie najadł i poleciał do kolejnego, i kolejnego, przy okazji roznosząc pyłek. A najlepiej, żeby dany owad oblatywał tylko kwiaty jednego gatunku. Bo co z tego jak poleci na kwiat, ale zupełnie innego gatunku rośliny? Stąd i specjalizacja, niektóre kwiaty mają głęboko schowany nektar na dnie kwiatowy i tylko niektóre owady mające długi języczek (lub tak jak u motyli ssawkę-trąbkę) mogą sięgnąć. W tym kontekście uczepki możemy rozpatrywać jako jeszcze jeden ewolucyjny wynalazek, ułatwiający roślinie zapylenie krzyżowe.

Ciemiężyk białokwiatowy używany był w dawnej medycynie, sam medykament nazywany był „korzeniem św. Wawrzyńca” czyli w języku farmaceutycznym Rhiz. Vincetoxici seu Rad. Hirundinariae. Podobno jeszcze i obecnie używany jest w weterynarii i homeopatii. Właściwości lecznicze wynikają z obecności glikozydów o nazwie wincetoksyna lub asklepiadyna. Ciemiężyk zawiera także olejek lotny, żywice, śluzy, cukry, kauczuk i trójterpeny. Warto podkreślić że jest rośliną trującą. Truciznę od lekarstwa różni tylko ilość i czasem sposób podania.

Ciemiężyk białokwiatowy jest rośliną pospolitą i stosunkowo często spotykaną na niżu i w niższych partiach terenów górskich. Występuje w Europie Południowej, Środkowej i Wschodniej, w Afryce Północnej, w Turcji i na Kaukazie. Dawniej ciemiężyk uprawiany był w ogrodach (od połowy XVI w.), zapewne jako podręczna apteczka. Obecnie spotkać można w parkach i ogrodach zielarskich. Surowcem zielarskim są kłącza i korzenie. Najpopularniejszą postacią leku jest odwar z kłącza, który przyrządza się z jednej łyżeczki do herbaty rozdrobnionego suszu, zalanego jedną szklanką wody i gotowanego pod przykryciem przez około 3-5 minut od momentu wrzenia wody. Odwar następnie należy przecedzić i pić w razie potrzeby 2-3 razy dziennie po 1 /4 szklanki. Działa napotne, moczopędne, przeczyszczająco i ogólnie tonizująco. Ciemiężyk jest rośliną o silnie trującym działaniu, dlatego nie wolno leczyć się nim bez zgody lekarza.

Do wiedzy przyrodniczej i medycznej ludzkość dochodziła przez setki lat eksperymentowania. Były to udane i nieudane próby. Uczmy się więc na błędach innych. Gromadzenie wiedzy umożliwia nam rozwój cywilizacji. Kultura kumulatywna to zdobywanie (pozyskiwanie) informacji od innych i przez własne obserwacje przyrody, gromadzenie i upowszechnianie tych informacji. W tym wspaniałym dziele uczestniczyć mogą nie tylko „zawodowi” naukowcy ale niemalże każdy. Nowoczesna technologia w postaci internetu i aparatów cyfrowych powoduje, że w monitoringu przyrodniczym nie musimy jałowo marzyć o krasnoludkach. Odwiedzasz tego bloga niczym owad, czymś zwabiony. Może niektóre myśli uczepią się jak uczepki i przeniesiesz nieświadomie gdzie indziej? Tam, gdzie zakiełkuje nowa-stara myśl. Prokreacja wiedzy. Tak samo jak przy czytaniu książek. A może pomoże Ci odnaleźć w sobie bogactwo myśli i wrażeń...


Poza źródłami internetowymi w pisanie niniejszego tekstu wykorzystałem także: Marian Nowiński „Dzieje upraw i roślin leczniczych”, wyd. II. PWRiL, Warszawa 1983

3 komentarze: