29.10.2019

Czy i jak można policzyć i zmierzyć ulotne piękno przyrody?

Romantyczna duchowość przeciwstawiana jest pozytywistycznemu pragmatyzmowi, duchowość - matematyce. A przecież matematyka tez jest piękna. Przez matematykę i liczby poszukujemy piękna i sensu. Nawet artyści.

A czy można i czy warto mierzyć pozytywistycznym szkiełkiem i okiem przyrodę wokół nas? I czy 10 lat wystarczy by zważyć, policzyć, pomierzyć różnorodność biologiczną biosfery? A może wystarczy się zachwycać przyrodą nas otaczająca, jakże rożną o każdej porze roku? Czy szkiełko i oko nie zakrywa nam piękna i nie utrudnia cieszenia się ulotnym światem wokół nas? Czy uczucia (emocje) czasem nie bardziej przemawiają do nas, ludzi zamieszkujących globalną wioskę początków XX wieku? Emocje przeciw liczbom, wrażenia przeciw obiektywnym faktom....

Nauki przyrodnicze, w tym biologia, której jestem szeregowym pracownikiem i pasjonatem za razem, posługują się liczbami, wagami, miernikami najróżniejszego rodzaju. Zobaczyć, dotknąć, eksperymentować, pomierzyć okiem uzbrojonym w najnowocześniejszą aparaturę.

Język matematyki staje się niezbędny w opisywaniu olbrzymiej różnorodności biologicznej. Za dużo na nasz społeczny umysł, nawet jeśli zbiorowo z innymi umysłami współpracuje. Co więcej, matematyka pomaga zrozumieć przyrodniczą złożoność. Szkiełko, suwmiarka i komputery pomagają zrozumieć przyrodę? Tak. Bo matematyka jest specyficznym językiem. Dzięki liczbom, wykresom, złożonym statystycznym analizom, dostrzegamy to, co gołym okiem nie widać. Nie zobaczymy tego ani intuicją, ani emocjami. Ani nawet przez mikroskop, chromatograf, cytometr przepływowy, spektrofotometr, amplifikator etc. Duża ilość danych wymyka się ludzkiemu mózgowi. Dodatkowe wsparcie mocy obliczeniowej sztucznej inteligencji (Big Data) pozwala zobaczyć niewidoczne. I pozwala zrozumieć. Bo przecież o zrozumienie i sens chodzi. Na dodatek piękno ma często wymiar matematyczny.

Bez wątpienia żyjemy w świecie liczb. Tyle tylko, że nie wszystko liczymy - choć moglibyśmy. Nasza uwaga znacznie bardziej skupia się na ekonomii, na PKB, zysku, procentach, odsetkach niż na… bioróżnorodności. Pt jakieś tak roślinki i żabki.... Choć nie wszystko da się (jeszcze) zmierzyć i policzyć, to matematyczny obraz piękna przyrody pozwola nam zrozumieć świat. Także ten ludzki, społeczny. Ale niektórych nawet liczby nie przekonają, nawet nagie, wymierne fakty. Dalej pozostają przy płaskiej Ziemi, przy negowaniu antropogenicznego ocieplenia klimatu, przy przemilczaniu masowego wymierania gatunków. Liczby nie do każdego przemawiają. Emocje są jak zabrudzone szkło w okularach – patrzysz a i tak nic nie dostrzegasz. Albo dostrzegasz zupełnie inaczej.

Po cichu lecz nieubłaganie zbliża się do końca ONZ-etowska Dekada Ochrony Bioróżnorodności (2011-2020). A wcześniej był rok bioróżnorodności (2010). Czyli w sumie nawet 11 lat. Ponad 7 miliardów ludzi na Ziemi, około 10 lat aktywności. Ogromny potencjał i wystarczająco dużo czasu. A nawet nie zdążyliśmy policzyć i opisać współcześnie żyjących bakterii, archeonów, jednokomórkowców, grzybów, roślin i zwierząt.

Trwa wielkie, antropogeniczne wymieranie. W ciągu tych zaledwie 10-ciu lat wiele gatunków bezpowrotnie wymarło, zanim zdążyliśmy je zobaczyć, policzyć i opisać naukowo. Zanim zdążyliśmy się dowiedzieć, że były. Niepoliczalne i niemierzalne piękno przyrody. Nie ma nawet najmniejszych śladów. To tak jakby na makulaturę oddano wiele zupełnie przez nikogo nie przeczytanych książek, nie wysłuchanych przez nikogo nagranych piosenek, nigdy nie obejrzanych spektakli teatralnych. Żal utraconego i nieprzeżytego? Pewnie, że żal.

Był i jest potencjał kilku miliardów oczu patrzących na świat, setek milionów ludzi wykształconych, potrafiących pisać i stosować metodologię naukową. Było komu, było jak… Mimo to nie policzyliśmy. Zajęci byliśmy czymś innym. I nawet nie wiemy ile gatunków żyło na Ziemi w czasie trwania Dekady Ochrony Bioróżnorodności. W rezultacie nie bardzo wiemy co i jak się zmienia. Z ostatnio opublikowanych dany wynika, że w Europie Zachodniej w krajobrazach rolniczych ubyło do 70% biomasy owadów. To bardzo niepokojące dane. Wypadałoby je dokładniej sprawdzić. Ale do tego trzeba wielu szkiełek i oczu... A jak jest u nas z owadami i całą bioróżnorodnością? Gospodarka zapatrzona w liczby nie bardzo dostrzega mierzalnych zmian w bioróżnorodności oraz nie chce zauważyć katastrofalnego w skutkach ocieplenia klimatu. Nie lubimy analizować wykresów? Nie ufamy ekspertom? Efekt Krugera-Dunninga...

Liczymy i wydajemy (policzone) pieniądze na coraz większą produkcję, zakupy, konsumpcję i produkcję odpadów. Towary sztucznie postarzamy by szybciej się zużywały i by było można jeszcze więcej produkować, jeszcze więcej konsumować. Rosną liczby w PKB. Ale rosną i góry śmieci a jednocześnie kurczą się nieodnawialne zasoby środowiska. Tylko niektórzy dostrzegają negatywne zmiany i opisują je liczbami. Wśród nich są ekolodzy wołający na puszczy i młodzi ludzie organizujący strajki klimatyczne. I poeci piszący niechciane wiersze. Bez liczb nie widzielibyśmy zmian w otaczającej nas przyrodzie, w tym tych niepokojąco negatywnych i zagrażających naszemu dalszemu życiu na Ziemi. Liczby zbyt mocno uwierają naszą duszę?

Kultura może być także policzalna (mierzalna). Różnorodność w kulturze jest tak samo ważna jak różnorodność biologiczna. Nieustannie wymierają języki, bezpowrotnie zanikają opowieści oraz doświadczenia różnych grup etnicznych i kulturowych. Ginie nasze dziedzictwo. Już niepotrzebne? Dzięki liczbom możemy dostrzec ten rosnący brak. Wiele kultur zniknie, zanim je opiszemy, dostrzeżemy, policzymy, co umożliwiłoby teraźniejsze i późniejsze analizy. By szukać sensu i piękna otaczającego nas świata przyrodniczego i kulturowego. Chyba, że policzą za nas komputery i roboty. Bo być może nastanie czas sztucznej inteligencji. Z coraz mniejszym udziałem człowieka….

Przyrodę można kontemplować. Albo liczyć i mierzyć. Jedno drugiemu nie przeszkadza a nawet wzajemnie się wzmacnia i komplementarnie dopełnia. Poznaj więc liczby by zrozumieć świat i odnaleźć w nim sens.

(rozszerzona wersja felietonu"kij w mrowisko", wysłana do pisma VariArt)

(Landart gdzieś we Francji, w arboretum)

1 komentarz: