25.01.2021

Ginąca bioróżnorodność, która na prawdę zaginęła

 

Życie składa się także z porażek, błędów i niepowodzeń. Nie bój się błędów, upadków i porażek. Bo tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. A wtedy sukcesów, radości i zwycięstw także nie ma. 

Czasem chcę komuś pomóc. Czasem szukam nowych przestrzeni, odkrywam nowe możliwości. Tak było i z wystawą butelek, zatytułowaną "Ginąca bioróżnorodność". Tuż po wystawie moich prac w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej na Starym Mieście, zaproponowałem wystawę w jednej z olsztyńskich restauracji. To nie pierwsza moja wystawa w tak niecodziennym miejscu. Miejscu łatwego i nieoczekiwanego pokazywania prac. Komunikacja i opowieść przez sztukę. 

I tak pojawiła się wystawa w nieistniejącej już restauracji Le Marie. Nieoczekiwanie zjawiła się pandemia. Lokale zostały zamknięte. Można powiedzieć, że wystawa poniosła porażkę, bo z braku odwiedzających konsumentów nie było i widzów. To znaczy na początku trochę było a potem już pandemia zasłoniła prace przed oczami.

Kiedy w maju chciałem zabrać prace, okazało się, że restauracji już nie ma a prac nie ma jak odzyskać. Próby kontaktu z właścicielem spotkały się z wymowną ciszą. Za to dowiedziałem się o różnych nieprawidłowościach, oszukanym personelu, który nie otrzymał wynagrodzenia, nieprzestrzeganiu zasad sanitarnych i... kłopotów z prawem. Zniknął właściciel, zniknęły i prace. Nie wiem, co się z nimi stało. 

Jednym słowem ta konkretna próba zorganizowania wystawy w miejscu niecodziennym zakończyła się pełną porażką. Nie jest to pierwsza ani zapewne ostatnia moja mała porażka i zmarnowanie pracy. Smutek ale nie rozczarowanie. Nie zgorzknieję. Po prostu pomaluję kolejne słoiki i kolejne butelki. Kolejne kamienie, dachówki i poremontowe płytki. I znowu je umieszczę w miejscu publicznym, rozdam różnym ludziom. Jedni zachowają, inni wyrzucą. 

Zagrożeniem dla różnorodności biologicznej nie jest to, że osobniki i gatunki wymierają, giną, lecz to że nie rodzą się nowe. Zagrożeniem dla pięknych i majestatycznych drzew nie jest to. że te wiekowe upadają ale to, że nie kiełkują z nasion kolejne. Więc będę sadził drzewa i rozsiewał nasiona chwastów na miejskich łąkach, licząc, że część przetrwa, urośnie i wyda plon. A przynajmniej że przez moment będzie cieszyć oko i karmić owady.

Mam materiał, mam farby. Poszukam tylko czasu i będę malował dalej. Niech nowych przybywa szybciej niż te dawne znikają. Wytrwałość. Tego mi trzeba. I zrobię to razem z innymi ludźmi, na wspólnych plenerach i wspólnym umieszczaniu prac w przestrzeni publicznej. 

Wszystkie prace z wystawy obejrzeć możesz tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz