Życie biologiczne nie mieści się w prostych schematach. Wykracza poza ramy i nieustannie inspiruje. Jest jak wkładanie kija w mrowisko – nigdy
nie wiadomo co z tego wyniknie: cisza czy atak w obronie gniazda. Usiądź wygodnie i poczytaj. To będzie debiut. Kolejny.
Znacie tę starą zagadkę? Ile jajek można zjeść na czczo? W
zasadzie tylko jedno, bo pozostałe już nie są na czczo. Tak jest i z życiem
biologicznym. Istnieje na Ziemi coś około 3-4 miliardów lat. Było to tak dawno,
że nie zostało zbyt wiele śladów. Tylko domyślamy się kiedy mniej więcej był ten
panświatowy debiut. Prapraprapremiera wszechczasów. I nie do końca wiemy, czy
nie był to czasem jakiś plagiat. To znaczy czy życie biologiczne nie zostało na
Ziemię przyniesione na meteorytach czy kometach. Wysyłamy sondy, łaziki a
niebawem sami polecimy na Marsa w poszukiwaniu tamtejszego życia. Może tam było wcześniej?
Może życie biologiczne nie jest wszechgalaktycznym unikatem, niepowtarzalnym
dziełem kosmicznej sztuki i nie tylko na Ziemi powstało i istnieje. Może lęgnie
się na każdej, dogodnej planecie? Kosmiczna skala wskazuje, że życie biologiczne powinno być w wielu miejscach. Domyślamy się, a chcielibyśmy wiedzieć. Chcemy dowodu.
Mniejsza o kosmiczną unikalność i niepowtarzalność życia.
Bez wątpienia pojawiło się na Ziemi. I to możemy uznać za debiut. Bo wcześniej
z pewnością go tu nie było. Ale dziwne jest dopiero to, że życie jest nieustannym
debiutem. Każde narodziny to swoisty niepowtarzalny debiut i nowe możliwości. A
jeśli nie każde to na pewno większość. Tryliony debiutów przez blisko 4 miliardy lat. Jakże
to możliwe? Ileż jajek można zjeść na czczo? Setki? Tysiące? Tak, biologia
nieustannie odkrywa paradoksy. Życie
jest bardziej złożone niż byśmy chcieli. Niż byśmy byli w stanie swoim rozumem ogarnąć.
Dlaczego tyle debiutów i po co one? Niedawno w mediach
społecznościowych natknąłem się na wielce zastanawiający mem. List, stylizowany
na pismo małej dziewczynki, z błędami ortograficznymi, stylistycznymi i gramatycznymi. Coś w stylu tzw. głupich,
dziecięcych pytań. Przytoczę w luźnym tłumaczeniu „Panie Boże, jak tak chcesz
sobie skompletować ludzi (świętych) do raju (albo żyjących na Ziemi), to po co
ludzie umierają. Przecież musisz nieustannie dorabiać nowych. Zrób komplet doskonałych i
już będzie bez zmian.”
List ten był pięknie napisany, w stylu dziecięcej nieporadności
językowej. A jednocześnie z bardzo przemawiającą głębią. Dlatego nie wiem, czy
jest to autentyczny list dziecka czy tylko ubrany w takie szaty. Bo jakiś dorosły nieśmiało stawia ważne pytanie i ukrywa je w niby dziecięcym pytaniu. Bo dziecku się wybaczy.... Dziecięca nieporadność
może rozbawić. I nic więcej. Ale niepostrzeżenie może kryć w sobie wielką
głębię. Może Pan Bóg też chce nieustannych debiutów?
Sprawcą nieustannych debiutów jest ewolucja. Nic stałego,
ciągła zmiana, ciągle nowa sztuka na scenie i nowe dekoracje. Powstanie
kolejnego gatunku to debiut. Co prawda korzystający w olbrzymiego dorobku
przeszłych pokoleń, ale jednak debiut. Trochę plagiat, trochę patchwork, trochę podpatrująca analogia do innych już istniejących, ale jednak zawsze coś nowego. Debiut, nowy
pomysł wymagający sprawdzenia. A u gatunków rozmnażających się drogą płciową
(ot, na przykład człowiek, Homo sapiens) każde narodziny osobnika to biologiczny,
niepowtarzalny debiut. Rekombinacja genetyczna, trochę od mamy, trochę o taty,
mocno wymieszane. Do tego jeszcze wpływ środowiska, modyfikujący predyspozycje
genetyczne. Nawet jeśli liczba ludzi w dłuższym okresie nie ulegałaby zmianie, to
za sprawą narodzin i tak pojawiają się niepowtarzalne debiuty. Jedne gasną
szybko, inne dłużej utrzymują się na teatralnych deskach. Jedne w cieniu, inne w
sławie i z licznymi naśladowcami oraz kontynuatorami.
A jak to jest u gatunków bez rozmnażania płciowego, gdzie
tylko partenogeneza lub zwykły podział komórkowy? W języku biologicznym
powiedzielibyśmy – klonowanie. Ale nawet u bakterii, przez wędrujące fragmenty
DNA, np. plazmidy, także następuje różnicowanie genetyczne. Poza tym są jeszcze
mutacje. Tak więc debiutowanie przez 3,7 miliarda lat. Albo i dłużej.
Drogi Czytelniku – jesteś niepowtarzalnym debiutantem. Do
zróżnicowania genetycznego trzeba przecież dodać naszą unikalność
psychiczną. Niepowtarzalne
doświadczenie, zgromadzone w pamięci. Przecież nie czytamy tych samych książek,
nie przezywamy tych samych miłości, smutków i radości. Każdy osobno i
niepowtarzalnie. Unikalnie. Zycie każdego człowieka nadaje się przynajmniej na jedną książkę.
Ile ludzi (debiutów) zmieści się na Ziemi? A ile diabłów na łebku od
szpilki? Ograniczona liczba. Ale dzięki nieustającym debiutom i wymianie
pokoleń ciągle pojawiają się na tej samej scenie nowi aktorzy i grane są nowe sztuki.
Gdyby nie takie właśnie debiuty to do każdej nowej sztuki teatralnej musielibyśmy budować
nowy teatr.
A gdy będzie okazja, siądź pod drzewem (jeśli nie wycieli) i porozmyślaj. Nie musi to być specjalna ławeczka dla poety. Świat czeka na Twój debiut.
Nieco zmieniona wersja felietonu dla VariArtu. Kij w mrowisko.
Każdy dzień jest debiutem czegoś nowego. Jak powiedział to kiedyś budda. I chyba miał rację, każdy dzień to coś nowego..
OdpowiedzUsuńMój blog https://pl.ign.com/