9.03.2021

Życie jest nieustającym debiutowaniem

Życie biologiczne nie mieści się w prostych schematach. Wykracza poza ramy i nieustannie inspiruje. Jest jak wkładanie kija w mrowisko – nigdy nie wiadomo co z tego wyniknie: cisza czy atak w obronie gniazda. Usiądź wygodnie i poczytaj. To będzie debiut. Kolejny.

Znacie tę starą zagadkę? Ile jajek można zjeść na czczo? W zasadzie tylko jedno, bo pozostałe już nie są na czczo. Tak jest i z życiem biologicznym. Istnieje na Ziemi coś około 3-4 miliardów lat. Było to tak dawno, że nie zostało zbyt wiele śladów. Tylko domyślamy się kiedy mniej więcej był ten panświatowy debiut. Prapraprapremiera wszechczasów. I nie do końca wiemy, czy nie był to czasem jakiś plagiat. To znaczy czy życie biologiczne nie zostało na Ziemię przyniesione na meteorytach czy kometach. Wysyłamy sondy, łaziki a niebawem sami polecimy na Marsa w poszukiwaniu tamtejszego życia. Może tam było wcześniej? Może życie biologiczne nie jest wszechgalaktycznym unikatem, niepowtarzalnym dziełem kosmicznej sztuki i nie tylko na Ziemi powstało i istnieje. Może lęgnie się na każdej, dogodnej planecie? Kosmiczna skala wskazuje, że życie biologiczne powinno być w wielu miejscach. Domyślamy się, a chcielibyśmy wiedzieć. Chcemy dowodu.

Mniejsza o kosmiczną unikalność i niepowtarzalność życia. Bez wątpienia pojawiło się na Ziemi. I to możemy uznać za debiut. Bo wcześniej z pewnością go tu nie było. Ale dziwne jest dopiero to, że życie jest nieustannym debiutem. Każde narodziny to swoisty niepowtarzalny debiut i nowe możliwości. A jeśli nie każde to na pewno większość. Tryliony debiutów przez blisko 4 miliardy lat. Jakże to możliwe? Ileż jajek można zjeść na czczo? Setki? Tysiące? Tak, biologia nieustannie odkrywa paradoksy. Życie jest bardziej złożone niż byśmy chcieli. Niż byśmy byli w stanie swoim rozumem ogarnąć. 

Dlaczego tyle debiutów i po co one? Niedawno w mediach społecznościowych natknąłem się na wielce zastanawiający mem. List, stylizowany na pismo małej dziewczynki, z błędami ortograficznymi, stylistycznymi i gramatycznymi. Coś w stylu tzw. głupich, dziecięcych pytań. Przytoczę w luźnym tłumaczeniu „Panie Boże, jak tak chcesz sobie skompletować ludzi (świętych) do raju (albo żyjących na Ziemi), to po co ludzie umierają. Przecież musisz nieustannie dorabiać nowych. Zrób komplet doskonałych i już będzie bez zmian.”

List ten był pięknie napisany, w stylu dziecięcej nieporadności językowej. A jednocześnie z bardzo przemawiającą głębią. Dlatego nie wiem, czy jest to autentyczny list dziecka czy tylko ubrany w takie szaty. Bo jakiś dorosły nieśmiało stawia ważne pytanie i ukrywa je w niby dziecięcym pytaniu. Bo dziecku się wybaczy.... Dziecięca nieporadność może rozbawić. I nic więcej. Ale niepostrzeżenie może kryć w sobie wielką głębię. Może Pan Bóg też chce nieustannych debiutów?

Sprawcą nieustannych debiutów jest ewolucja. Nic stałego, ciągła zmiana, ciągle nowa sztuka na scenie i nowe dekoracje. Powstanie kolejnego gatunku to debiut. Co prawda korzystający w olbrzymiego dorobku przeszłych pokoleń, ale jednak debiut. Trochę plagiat, trochę patchwork, trochę podpatrująca analogia do innych już istniejących, ale jednak zawsze coś nowego. Debiut, nowy pomysł wymagający sprawdzenia. A u gatunków rozmnażających się drogą płciową (ot, na przykład człowiek, Homo sapiens) każde narodziny osobnika to biologiczny, niepowtarzalny debiut. Rekombinacja genetyczna, trochę od mamy, trochę o taty, mocno wymieszane. Do tego jeszcze wpływ środowiska, modyfikujący predyspozycje genetyczne. Nawet jeśli liczba ludzi w dłuższym okresie nie ulegałaby zmianie, to za sprawą narodzin i tak pojawiają się niepowtarzalne debiuty. Jedne gasną szybko, inne dłużej utrzymują się na teatralnych deskach. Jedne w cieniu, inne w sławie i z licznymi naśladowcami oraz kontynuatorami.

A jak to jest u gatunków bez rozmnażania płciowego, gdzie tylko partenogeneza lub zwykły podział komórkowy? W języku biologicznym powiedzielibyśmy – klonowanie. Ale nawet u bakterii, przez wędrujące fragmenty DNA, np. plazmidy, także następuje różnicowanie genetyczne. Poza tym są jeszcze mutacje. Tak więc debiutowanie przez 3,7 miliarda lat. Albo i dłużej.

Drogi Czytelniku – jesteś niepowtarzalnym debiutantem. Do zróżnicowania genetycznego trzeba przecież dodać naszą unikalność psychiczną. Niepowtarzalne doświadczenie, zgromadzone w pamięci. Przecież nie czytamy tych samych książek, nie przezywamy tych samych miłości, smutków i radości. Każdy osobno i niepowtarzalnie. Unikalnie. Zycie każdego człowieka nadaje się przynajmniej na jedną książkę. 

Ile ludzi (debiutów) zmieści się na Ziemi? A ile diabłów na łebku od szpilki? Ograniczona liczba. Ale dzięki nieustającym debiutom i wymianie pokoleń ciągle pojawiają się na tej samej scenie nowi aktorzy i grane są nowe sztuki. Gdyby nie takie właśnie debiuty to do każdej nowej sztuki teatralnej musielibyśmy budować nowy teatr. 

A gdy będzie okazja, siądź pod drzewem (jeśli nie wycieli) i porozmyślaj. Nie musi to być specjalna ławeczka dla poety. Świat czeka na Twój debiut.


Nieco zmieniona wersja felietonu dla VariArtu. Kij w mrowisko.

1 komentarz:

  1. Każdy dzień jest debiutem czegoś nowego. Jak powiedział to kiedyś budda. I chyba miał rację, każdy dzień to coś nowego..

    Mój blog https://pl.ign.com/

    OdpowiedzUsuń