11.11.2022

Zrównoważone gospodarowanie wodami (na przykładzie Odry i Łyny), cz. 3.

Kanał melioracyjny na dawnym Jeziorze Płuciduga Duża, dolina rzeki Łyny.



Na koniec rozważań o zrównoważonym gospodarowaniu wodami (czytaj część 1 i część 2)  przykład z praktyką wykaszania roślinności rzek. Od kilku lat dyskutuje się o sensie wykaszania roślinności w rzece Łynie powyżej Olsztyna. Tym razem dziennikarzom udało się uzyskać wyjaśnienie przedstawicieli Wód Polskich. Przytoczę je (za Radiem Olsztyn i Gazetą Wyborczą - Olsztyn) i się do nich merytorycznie ustosunkuję.

"Rzeka już teraz jest tak zarośnięta, że wymaga interwencji. Jak wyjaśnia dyrektor Zarządu Zlewni w Olsztynie Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Dariusz Wasiela, nurt rzeki jest spowolniony i woda niemal stoi. Roślinność to zagrożenie dla terenów zalewowych, szczególnie w sytuacji ulewnych deszczy. Dzięki koszeniu, woda znacznie szybciej się przemieszcza"

Ogromną przesadą jest mówienie, że woda niemal stoi. Na odcinku nie tylko od Bartąga ale i od Rusi, rzeka Łyna płynie po płaskim, nizinnym terenie. Nurt jest wolny lecz wynika to z ukształtowania terenu a nie obecności roślinności w nurcie. Rzeka jest głęboka na tym odcinku, meandrująca i wolno płynąca. Znacząco różni się od bystrego nurtu w Olsztynie (strefa przełomu), gdzie przepływa przez morenę, jak i powyżej na terenie Rezerwatu Las Warmiński. Tam ukształtowanie terenu jest inne. Czy rzeka może stanowić zagrożenie dla terenów zalewowych w tym dla podmokłych łąk? Absolutnie nie. Jak sama już nazwa wskazuje są to dolinne obszary, w który woda naturalnie okresowo wylewa. Zalane łąki nie są problemem, bo to zjawisko trwające od tysięcy lat. Dla tych ekosystemów to wręcz konieczność. Łąki zakładano na takich terenach (ale nie budowano domów czy nie zakładano pól uprawnych - bo okresowo były zalewane, wiosną lub w czasie letnich burz). Są naturalnymi polderami i zbiornikami retencyjnymi, odbierającymi wodę po ulewnych deszczach (lub wiosennych roztopach - tych teraz będzie mniej bo brakuje śniegu w zimie). Dzięki nim nie ma podtopień w mieście (Olsztynie).

Ta interwencja Wód Polskich jest szkodliwa i zbędna. Szkodliwa dla przyrody i gospodarki wodnej, zbędna - bo nie rozwiązuje zakładanych problemów.

I wyjaśnienie z Białegostoku "(...) informuję, że wykaszanie dna rzek wynika z obowiązków PGW Wody Polskie z zakresu prac utrzymaniowych. Dno rzeki wykasza się szczególnie na ciekach o niskim stanie wód, aby roślinność denna nie zdominowała koryta, a w konsekwencji rzeka całkowicie niezarosła. Unikamy w ten sposób całkowitego lub czasowego zaniku koryta. Wykaszanie dna rzeki, czyli jej udrożnienie jest szczególnie ważne przy nagłych, gwałtownych piętrzeniach wody. W przypadku wystąpienia nawalnych deszczy w ten sposób unikamy zatorów, niekontrolowanych rozlewów i podtopień, gdyż drożne koryto prawidłowo odprowadza nadmiar wody."

Wszystko się zgadza tylko nie dotyczy to rzeki Łyny na odcinku od Bartąga do Olsztyna. Przepływ Łyny w ciągu całego roku jest duży, roślinność w nurcie nie grozi całkowitym zarośnięciem, ani tym bardziej nie będzie czasowego zaniku koryta! To mogłoby nastąpić, gdyby znacząco zmalał przepływ wody. Czy Wody Polskie wykonują zabiegi bez sprawdzania sytuacji w terenie? Tak więc, po konfrontacji z sytuacją w terenie, należy uznać, że ta argumentacja za wykaszaniem jest całkowicie nieprawdziwa. Nie jest adekwatna do sytuacji.

Roślinność w nurcie nieco spowalnia odpływ wody, co jest bardzo korzystne dla całego krajobrazu, zważywszy na nieustannie narastającą suszę nie tylko w Europie i nie tylko w Polsce lecz i w naszym regionie Warmii i Mazur. Mała retencja na dużym obszarze jest koniecznością! Każde meliorowanie, traktowane jako osuszanie, jest ze szkodą dla naszego regionu, dla gospodarki, w tym rolnictwa jak i dla naszej, polskiej przyrody.

Owszem, po ulewnych deszczach zdarzają się rozlania wód na łąkach, przykład z przeszłości (rok 2021): "Cofka na rzece Łynie powoduje lokalne podtopienia w podolsztyńskim Bartągu. Woda znowu zalała między innymi okoliczne łąki. Jak mówi dyrektor Zarządu Zlewni w Olsztynie – Wody Polskie Dariusz Wasiela, podjęły pierwsze, doraźne działania. Przetamowanie przepustu pod drogą powiatową, która biegnie w kierunku Rusi pozwoli, aby nasze pompy, które znajdują się na naszej stacji z powodzeniem wypompowały z pozostałych rowów wodę z powrotem do rzeki Łyny."

Zalane łąki po burzy są problemem? To są naturalne poldery, przyjmując na krótko nadmiar wody. Dzięki temu nie są zalewane domy w mieście. Zagrożeniem jest natomiast zasypywanie ziemią budowlaną i gruzem samej doliny i koryta Łyny na tym odcinku. Przy budowie mostu na obwodnicy, na skutek błędów budowlanych, doszło to czasowego niemalże całkowitego zatamowania biegu rzeki. To są rzeczywiste zagrożenia i coroczne koszenie roślinności w nurcie nic tu nie naprawi i nie pomoże. Ratowanie łąk przed zalaniem tuż po dużej ulewie nie ma sensu. Chyba, że jest to wspieranie planowanej patodeweloperki i przygotowywanie gruntu pod budowę domów na podmokłych terenach zalewowych.

O ile obniży się lustro wody, po wykoszeniu roślinności z nurtu rzeki? Zakładam, że najwyżej kilka lub kilkanaście centymetrów. Minimalnie przyspieszy także nurt i odpływ wody. Dla ewentualnej nawałnicy i podtopienia burzowego nie ma to większego znaczenia. Bo jest krótkotrwałe. Woda i tak wyleje. Lepiej byłoby, gdyby właśnie wylewała na łąki lub była gromadzona w osuszonym Jeziorze Płociduga Duża. Dla retencji wód to przyspieszenie odpływu i nieznaczne obniżenie poziomu lustra wody ma znaczenie negatywne, bo oddziaływane długofalowo.

Jeśli Wody Polskie chciałyby ograniczyć rozrost roślinności wodnej w nurcie, to wystarczy posadzić drzewa na brzegu rzeki. To znany od dawna sposób fitomelioracji. Ocieniające drzewa zmniejszają wzrost roślinności szuwarowej oraz tej w nurcie. Byłby to sensowne działania. Podobnie Wody Polskie, jeśli koniecznie chcą wykonywać prace, mogą zająć się usuwaniem gatunków inwazyjnych, coraz liczniej występujących nad brzegami Łyny w Olsztynie i powyżej, aż do Bartąga. Mam na myśli rdestowe i niecierpka gruczołowatego (himalajskiego). Te gatunki inwazyjne dominują coraz bardziej i wypierają nasze rodzime, naturalne rośliny szuwarowe.

Zróbmy bilans zysków i strat względem roślinności w nurcie rzeki.

1. Makrofity czyli rośliny szuwarowe oraz nimfeidy i elodeidy w nurcie konkurują o związki azotu i fosforu z glonami czyli fitoplantktonem. Jeśli zmniejszamy liczebność makrofitów (np. przez wykaszanie dna rzeki) to stwarzamy korzystniejsze warunku do rozwoju sinic, bruzdnic czy złotych alg. Zmniejsza się przezroczystość wody, a przy dodatkowo występujących innych czynnikach (np. w miejscach zbiorników zaporowych, przed wodnymi elektrowniami, młynami itp.) mogą następować zakwity glonów z uwalnianiem toksyn do wody, tak jak było to ostatnio w rzece Odrze. Oczywiście, rzeka Łyna jest stosunkowo czystą rzeką i jeszcze w miarę naturalną. Stąd jej zdolności buforowe i samooczyszczania są dużo większe niż Odry.

2. Roślinność w nurcie spowalnia nieznacznie przepływ, nie tylko w jednym miejscu (np. przy zaporze, tamie, jazie czy innym podpiętrzeniu) lecz na całej długości nurtu. Dzięki temu działa mała retencja, więcej wody może powoli przenikać do wód głębinowych i w ten sposób odnawiać zbyt szybko zużywane zasoby wód głębinowych. Nawet w naszym regionie, z dużą liczbą jezior, co roku są gminy, które ograniczają mieszkańcom dostęp do korzystania z wód wodociągowych. W innym miejscach naszego regionu wody głębinowe na tyle się obniżyły, że trzeba pogłębiać ujęcia indywidualne. Na skutek ocieplenia klimatu pogłębia się susza hydrologiczna i glebowa także i w naszym regionie. Każde przyspieszanie odpływy wód jest działaniem szkodliwym i destrukcyjnym.

3. Roślinność w nurcie to ważne siedlisko dla filtrujących bezkręgowców wodnych, takich jak meszki, chruściki, jętki oraz liczna mikrofauna poroślowa (małe organizmy, osiedlające się na roślinności podwodnej i innych, stałych podłożach). Na przykład chruścik Brachycentrus subnubilus przykleja swój domek do rośliny. Jeśli wyciąć tę roślinę to on na niej zostaje. A po wyciagnięciu na brzeg ginie. Tak jak i cała masa innych organizmów, w tym bardzo rzadkich i zagrożonych całkowitym wyginięciem, że wspomnę tylko o chruściku Leptocerus interruptus.

4. Usuwanie roślin z nurtu znacząco zmniejsza zdolności rzeki to samooczyszczania. Po pierwsze usuwane są rośliny, prowadzące fotosyntezę, a więc mniej będzie tlenu w wodzie. Ma to duże znaczenie latem, przy wysokich temperaturach, gdy z przyczyn tylko fizycznych maleje ilość tlenu rozpuszczonego w wodzie. Wraz z roślinami usuwany jest cały, ogromny kompleks filtrujących zwierząt. W rezultacie woda wolniej się oczyszcza, jest bardziej mętna i niesie więcej materii organicznej. A jeśli jest więcej materii organicznej, to nie tylko woda jest mniej przezroczysta i bardziej mętna, lecz w procesach mineralizacji zużywany jest tlen, rozpuszczony w wodzie. Same rośliny pobierają nie tylko azot, zatrzymują osady i natleniają wodę, lecz zwiększają zdolność do samooczyszczania się całej rzeki. Co więcej, spora część wyciętych roślin zatrzymuje się na przybrzeżnych roślinach, zakolach i zakrzaczeniach. W ten sposób do wody dostaje się sporo gnijącej materii organicznej. W procesach mineralizacji zużywany jest tlen. Tak więc nie tylko ogranicza się zdolność do fotosyntezy lecz i zasila rzekę w martwą materię organiczną. Dla przykładu, wtórne śnięcie ryb w Odrze na wysokości Szczecina wynika właśnie z nadmiaru materii organicznej, zużywającej tlen rozpuszczony w wodzie.

5. Roślinność wodna zwiększa różnorodność siedliskową i mozaikowatość rzeki. Ta większa heterogenność umożliwia bytowanie większej liczbie różnych zwierząt, w tym ryb. Wykaszanie roślinności to nie tylko mechaniczne zabijanie i okaleczani np. ryb, to także upraszczanie siedlisk i upodabnianie rzeki do rowu melioracyjnego. Skutkuje to spadkiem różnorodności biologicznej. A my tracimy m.in, turystyczny atut rzeki Łyny - mniejsze korzyści dla lokalnych, małych przedsiębiorstw, życzących z wędkarstwa i rekreacji wodnej. Na okres dwóch tygodni wykaszania, ze względu na przetamowania, uniemożliwiony jest spływ kajakami.

6. Mechaniczne wycinanie roślin okalecza ryby, część zabija, część okalecza, co dokumentują płetwonurkowie, robiący zdjęcia w rzece Łynie.

7. Na koniec jeszcze walory estetyczne, niewykoszone odcinki rzeki są przyjemniejsze dla oka. Malownicze strzałki wodne, grążele, wywłócznik, rdestnice - a w kontraście puste koryto wodne z mniej przezroczystą wodą.

Dla przypomnienia: wolny nurt na odcinku od Bartąga wynika przede wszystkim z ukształtowania terenu. To nie jest strefa przełomu. Bagrowanie i utwardzanie brzegów czyni z rzeki rów lub kanał z bardzo zubożonym życiem. Tracą wędkarze, turyści i spacerowicze. To kto zyskuje?

Trwa największa susza hydrologiczna od 100 lat. I w najbliższych latach nie będzie korzystniejszej sytuacji. Samo się nie naprawi. Wobec grożących nam deficytów wody konieczna jest mała retencja a nie osuszanie i szybkie odprowadzanie wód do Bałtyku. To nie jest tylko kwestia estetyczna czy ochrony bioróżnorodności, to także kwestia gospodarcza i jakości naszego życia. Chcemy jak najszybciej przejść na racjonowanie wody dla potrzeb bytowych, dla rolnictwa, dla przemysłu?

Podsumowując: globalne zmiany klimatu jak i rosnąca presja gospodarki na zasoby wodne wymuszają na nas zmianę gospodarowania wodami śródlądowymi także i w naszej krainie tysiąca jezior, w tym odejście od traktowania rzek jako infrastruktury na rzecz traktowania jako ekosystemu. W tym celu potrzebne jest współdziałanie wielu aktorów życia samorządowego i gospodarczego. Nie tak łatwo zmienić mentalność ludzką i codzienna praktykę, zakorzenioną w dawnych mitach i nieadekwatnych działaniach.

Czytaj część 1 i część 2.

4 komentarze:

  1. Pytanie brzmi, czy Łyna pełni role traktu wodnego czy nie?
    Zakładam też że wykaszanie to co innego niż usuwanie roślinności z koryta rzeki.
    O ile na ma powodów do niepokoju patrząc na stan obecny, o tyle w razie dalszego zarastania cieku, może dojść (prędzej czy później dojdzie) do gwałtownego wylewu w raz z zagrożeniem dla dobytku oraz zdrowia i życia ludzi tudzież inwentarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "czy Łyna pełni role traktu wodnego czy nie?" - nie nie pełni. Jedynie pływaja rekreacyjnie kajaki.

      "Zakładam też że wykaszanie to co innego niż usuwanie roślinności z koryta rzeki." błąd w założeniach, wykaszanie do wycinanie i usuwanie roślinność z koryta rzeki.

      "O ile na ma powodów do niepokoju patrząc na stan obecny, o tyle w razie dalszego zarastania cieku, może dojść (prędzej czy później dojdzie) do gwałtownego wylewu w raz z zagrożeniem dla dobytku oraz zdrowia i życia ludzi tudzież inwentarza."
      Nie dojdzie do dalszego i jakiegolowiek zarastania cieku. To nie te warunki, mnie ta sytuacja. czyli znowu błąd założeń i nieadekwatne mniemanie o stanie środowiska . W przypadku gwałtownej ulewy zalewane są ulice z dala od rzeki Łyny. Na razie Łyna powyżej Olsztyna zalewa łąki, tak już od tysięcy lat. Chyba, że na łące zbuduje się domy. Ale to będzie przyczyną nie wylewanie rzeki tylko błąd projektowania i patodeweloperki.

      Usuń
  2. Dziś Łyna po raz kolejny wystąpiła z brzegów i mamy podtopienia na dzialkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wczoraj i dzisiaj była burza. To nie rzeka Łyna wystąpiła z brzegów tylko deszcz napadał. To jest zasadnicza różnica. Wykaszanie roślinności w nurcie nic tu nie zmieni. Tym bardziej że przecież Łynę już wykaszają od kilku dni. Zdaje się powyżej działek.

      Usuń