16.12.2024

Czy powstanie Mazurski Park Narodowy?

Zdjęcie ze skansenu. Sielski miły widok i atrakcja turystyczna.

Temat ważny i bardzo aktualny więc warto go przypomnieć i przedstawić także w formie blogowej. Drodzy czytelnicy, przypomnijcie sobie dźwięki lasu i jeziora, z głosami ptaków, ciszą i szumem wiatru, pluskiem fal. Czy te kojące duszę dźwięki są nam na tyle obce, że nie potrafimy docenić ich wartości? Od ponad pół wieku toczy się bezowocna dyskusja o utworzeniu Mazurskiego Parku Narodowego.

Dlaczego tak trudno nam docenić przyrodę? Wydaje się, że w naszej świadomości przeważa przekonanie, że rozwój gospodarczy musi iść w parze z dewastacją środowiska. Lotnisko w Szymanach, choćby było bardzo deficytowe, to traktowane jest jako inwestycja prestiżowa. Podobnych przykładów jest więcej. A park narodowy? To dla wielu tylko fanaberia, coś co hamuje rozwój. Dlatego jest tak dużo głosów sprzeciwu, gdy pojawiają się plany utworzenia parku narodowego. Że park narodowy to owszem, ale gdzie indziej (najlepiej daleką stąd), że park narodowy oznacza dla nas zacofanie gospodarcze, tak jakby turystyka nie była największym przemysłem na świecie, że jakieś tam żabki, motylki i ptaszki nie mogą być ważniejsza od człowieka. Ciągle to słyszymy od ponad 50 lat.

Przypomnijmy sobie historię Wyspy Wielkanocnej. Kiedyś była to zielona oaza, pełna życia. Mieszkańcy, w pogoni za prestiżem, wycięli wszystkie lasy. Zniszczyli swoje środowisko, a wraz z nim własną cywilizację. Czyżbyśmy chcieli powtórzyć ten scenariusz na Mazurach, tylko w mniejszej skali?

Samotna, piękna wyspa na oceanie. Kiedy po raz pierwszy dotarli do niej Polinezyjczycy, to zastali raj na ziemi. W ciepłym klimacie produkcja żywności była łatwa. Było więc dużo czasu wolnego, który można było przeznaczyć na zupełnie coś innego niż podstawowa walka o przetrwanie. Populacja ludzka szybko wzrosła. W szczytowym okresie żyło na tej wyspie około 10 tysięcy ludzi. Życie na wyspie było łatwe, dostatnie i było dużo wolnego czasu. Mieszkańcy kamiennymi siekierkami wykuwali wielkie posągi zwane Moa i transportowali je na brzeg wyspy. Stworzyli nawet własne pismo. Wraz z ludźmi na wyspę przybyły szczury. Ludzie wykarczowali wszystkie lasy palmowe, a szczury zjadając nasiona, utrudniły naturalne i samoistne odnawianie się gajów palmowych. W konsekwencji zabrakło drewna nie tylko do transportu wielkich, kamiennych posągów czy do budowy domów, ale i drewna do budowy łodzi. Mieszkańcy nie mogli więc łowić ryb w ocenianie. Odcięli się od źródła wartościowego pokarmu. A na wylesionej wyspie, w wyniku erozji, spadła żyzność gleby i zaczął się kryzys żywnościowy. Doszło do bratobójczej wojny i upadku całej kultury. Drastycznie spadła liczba ludzi, mieszkających na wyspie. Zapomniane zostało pismo i kultura. Pełna klęska. A wszystko dlatego, że zaniedbano sprawę różnorodności biologicznej i wydolności ekosystemów. Czy my tak samo jesteśmy "dzicy" i nie rozumiemy praw przyrody?

W pogoni za prestiżem zniszczone zostały ekosystemy. Nastąpił spadek produkcji żywności, który doprowadził do głodu i konfliktów między poszczególnymi klanami. Wojna domowa z powodu klęski ekologicznej. W rezultacie wyspa, która kiedyś tętniła życiem, stała się pustkowiem.

Czyżbyśmy chcieli powtórzyć ten scenariusz na Mazurach? Nasze piękne jeziora, torfowiska, rzeki, lasy i łąki są podobnie jak kiedyś lasy palmowe na Wyspie Wielkanocnej – fundamentem naszej gospodarki, zwłaszcza turystyki. Jeśli będziemy kontynuować niezrównoważoną eksploatację tych zasobów, możemy spodziewać się podobnych konsekwencji. Degradacja środowiska, spadek różnorodności biologicznej, a w konsekwencji utrata unikalnej atrakcyjności turystycznej – to wszystko może nas czekać, jeśli nie podejmiemy zdecydowanych działań ochronnych.

Nasze piękne jeziora i lasy to nie tylko krajobraz, to skarbnica różnorodności biologicznej. To między innymi dzięki niej turystyka na Mazurach i na Warmii się rozwija. Czy chcemy, by przyszłe pokolenia mogły podziwiać te piękne krajobrazy? Czy chcemy, by nasze dzieci i wnuki mogły cieszyć się czystym powietrzem i wodą?

Utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego to nie tylko ochrona przyrody, to także inwestycja w przyszłość. To szansa na rozwój zrównoważonej turystyki, która nie tylko przynosi zyski, ale także chroni środowisko. A w konsekwencji nas samych. Nie możemy pozwolić, by krótkowzroczna i populistyczna polityka zniszczyła to, co mamy najcenniejszego. Musimy zrozumieć, że ochrona przyrody to nie jest luksus, to konieczność. To inwestycja w przyszłość naszych dzieci i wnuków.

Zastanówmy się, czy chcemy, aby historia Wyspy Wielkanocnej powtórzyła się na Mazurach i na Warmii. Czy chcemy, by przyszłe pokolenia pamiętały nas jako ludzi, którzy zniszczyli ten piękny region w pogoni za iluzorycznym prestiżem wielkich inwestycji i zabudową linii brzegowej najpiękniejszych jezior?

To nasz wspólny dom. Zależy nam na nim, prawda?

Felieton (nieco zmieniony i dostosowany do wersji tekstowej) w Radiu Olsztyn, wyemitowany 11 grudnia 2024 r.  Zebrane felietony można posłucha tu: https://radioolsztyn.pl/tlumaczymy-swiat-felietony-stanislawa-czachorowskiego/01778309

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz