14.04.2018

Nieustająca podróż... bez ruszania się z miejsca


Jestem imigrantem bez ruszania się z miejsca. Jak to możliwe? Nowy cyfrowy świat zmienił moje społeczne otoczenie i codzienne życie. Sytuacja ta dobrze koresponduje z mechanizmami ewolucji biologicznej. Jeszcze do niedawna uważaliśmy, że organizmy są przystosowane do środowiska, w którym żyją. Teraz sentencja ta została zmodyfikowana: organizmy nieustannie się przystosowują do ciągle zmieniającego się środowiska. Zatem w pewnym stopniu są... nieprzystosowane, bo środowisko ciągle się zmienia. Podobnie jest w przypadku ewolucji kulturowej. Sam człowiek gwałtownie zmienia środowisko nie tylko w sensie przyrodniczym ale i społeczno-kulturowym.

Nigdzie się nie ruszyłem a jestem imigrantem. Cyfrowym imigrantem. Jestem obcy tu gdzie się urodziłem. W jakimiś stopniu wyalienowanym....To środowisko (otoczenie) się zmieniło. Dlatego świat cyfrowy jest dla mnie obcy, ciągle się go uczę. Skala i tempo zmian jest olbrzymie, stąd być może u wielu osób poczucie wyalienowania, zagubienia, obcości. Zupełnie tak samo jak po emigracji do nowej, obcej kultury.

Nieustająca podróż i odkrywanie. Poznawanie nowego. Na ten nowy świat można być otwartym, zaciekawiony i chętnym do poznawania lub... zamkniętym, przestraszonym, wrogo nastawionym. Widać to chociażby w naszym stosunku do nowych technologii, "facebooków" i portali społecznościowych. W nowym trudno się odnaleźć. Jedni z fascynacją "wsiąkają" (niekoniecznie mądrze korzystając z tych nowych przestrzeni i form komunikacji), inni nastawiają się w nieufnością i wrogością. Próbują zakazywać, zabraniać, izolować się. Tak jak od imigrantów.

Zgodnie z hipotezą Czerwonej Królowej trzeba ciągle biec.... by być w tym samym miejscu. Ewolucyjnie przystosowywać się do ciągle zmieniającego się środowiska, w sensie przyrodniczym i kulturowym. A przecież to my sami zmieniamy i modyfikujemy to środowisko. Inne gatunki podobnie wpływają na swoje otoczenie. Człowiek nie jest wyjątkiem. Różnica jest jedynie w skali tych zmian.

A co, jeśli fenotyp nie jest dobrze przystosowany (zaadoptowany) do środowiska, w którym się znalazł (na skutek migracji, dyspersji lub zmian samego środowiska)? Albo się dostosuje i przetrwa w obliczu konkurencji z innymi gatunkami, albo... wyginie. Ewentualnie zmieni miejsce i środowisko czyli "wyemigruje". Dyspersja jest więc nieustanną koniecznością życia (organizmów żywych). Nawet jeśli są to gatunki osiadłe.

Ekologia to organizm w środowisku. I ich wzajemne relacje. Jeśli uwzględnimy czas, to włączymy procesy ewolucyjne. Poza genetyką coraz więcej uwagi badaczy kierowana jest na poznanie mechanizmów epigenetycznych. I jest jeszcze przypadek, losowość.

Leśne tulipany w Silginach znalazły się w pewnym sensie przypadkowo. Daleko poza swoim obszarem naturalnego zasięgu występowania. W środowisku antropogenicznym utrzymują się już wiele lat. Organizm w środowisku i losowość. Trzy zmienne, opisywane prawami i... losowością. Można więc mówić o chaosie deterministycznym. Wydaje się paradoksalne: jak chaos może być zdeterminowany?

Teoria ewolucji czeka na nową syntezę. Nagromadziło się sporo faktów, które nie mieszczą się w dotychczasowej teorii. Nie znaczy to, że ewolucja darwinowska jest nieprawdziwa. Wymaga jedynie rozszerzenia i nowego ujęcia, tak by znalazły się "niepasujące" fakty. One nie tyle sprzeczne są z ewolucją darwinowską co wymykają się jej opisowi.

I jeszcze dygresja o charakterze społecznym. Nie odgrodzimy się wysokim płotem ani drutem kolczastym od imigrantów. Sami nimi się stajemy i to bez ruszania się z miejsca. Bez otwartości na świat, prób jego zrozumienia, bez umiejętności współpracy z "obcymi", nie poradzimy sobie z własnym życiem. Moi studenci są dla mnie z innego świata. To cyfrowi tubylcy. Potrzeba otwartości by ich zrozumieć. I chęci uczenia się nowego, cyfrowego świata. I potrzeba umiejętności współpracy. Tak jak w nowym ekosystemie, pojawiają się gatunki, które wcześniej się ze sobą nie kontaktowały. I muszą wzajemnie się dostosować do własnej obecności. Dzikie tulipany pojawiły się w ogrodach, były i są gatunkami obcymi, introdukowanymi. I trwa wzajemne dostosowywanie się w ramach lokalnych biocenoz. Niezwykle ciekawy proces.

Nie wszystko co obce jest złe i groźne.

Na zdjęciu stare drzwiczki do kurnika w dawnym siedlisku mazurskim, zamieszkanym przez migrantów z Wileńszczyzny. Wejście (i wyjście) dla kur. Widać na nich upływ czasu. Są niejako z innego świata. Świata, który zanika, bo pojawiają się inne technologie. Ale trwają i cieszą swoją wyjątkową urodą. Żywa skamieniałość a jednocześnie inspiracja.

7 komentarzy:

  1. Dzikie tulipany nie są gatunkiem inwazyjnym, barszcz sosnowskiego czy rdestowiec japoński już owszem... To tak do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdzie nie pisałem, że leśne tulipany są inwazyjne (gatunkiem inwazyjnym). Tylko że są kenofitami.

      Usuń
  2. Chodziło o tę zbitkę z imigrantami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jesteśmy imigrantami. Kenofity także :). Gatunki obce i gatunki inwazyjne to są różne pojęcia.

      Usuń
  3. Jasne... Aborygenów wszak w Europie nie ma, Choć Aborygeni też do Australii dotarli a nie wyewoluowali tam...
    Normalnie porażka, prawie sam w tą narrację uwierzyłem. Rozumiem więc że ekolodzy i przyrodnicy witają pojawienie się np szopów czy żółwi czerwonouchych u nas z otwartymi rękoma i entuzjazmem w oczach?

    A z gatunkami inwazyjnymi i obcymi jest jak z kwadratem i prostokątem... Nie każdy prostokąt jest kwadratem, ale kazdy kwadrat jest prostokątem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dalej się upieram, że tulipan leśny nie jest gatunkiem inwazyjnym w Polsce. Jakieś inne dane, wskazujące, że jest? Z chęcią się zapoznam. A jeśli odnosić do Aborygenów i Polski, to wszyscy w Polsce jesteśmy imigrantami. Najpierw był tu Homo erectus i Neandertalczyk. Słowianie między Odrę a Wisłą także dość późno dotarli. Jakieś 40 tys. lat po Aborygenach (oni oczywiście do Australii).

      Usuń
  4. Akurat z tym polemizował nie będę.

    OdpowiedzUsuń