13.04.2018

Leśne tulipany - szukałem długo tego, co miałem tuż pod nogami...

(Silginy, 12 kwietnia 2018 r., dzikie, leśne tulipany na starym siedlisku)

Patrzymy nie tylko oczami ale i mózgiem. Czyli przez pryzmat tego, co już wiemy i jakie mamy wyobrażenie o świecie. Niech przykładem będą żółte, leśne tulipany.

Przy okazji wizyty Kętrzynie, gdzie opowiadałem o leśnych tulipanach, pojechałem do Silgin, wioski w której w dzieciństwie spędzałem liczne wakacje. I tam czekała mnie wielka niespodzianka. Gdy wspomniałem o tajemnicy leśnych tulipanów, mieszkaniec Silgin, Mieczysław Branicki powiedział "To takie małe, żółte tulipany? Pełno tu ich." Pobiegłem zobaczyć i zrobić zdjęcia. Po raz pierwszy w życiu na własne oczy zobaczyłem dzikie tulipany, o których tak często wspominałem w ostatnich latach. Jeszcze nie zakwitły. Rosły na dawnym siedlisku. Było tu gospodarstwo, ale od pożaru, wywołanego uderzeniem pioruna, spłonęło. Pożar był gdzieś na przełomie lat 40. i 50. XX wieku. Potem ruiny rozebrano. A ja pamiętam ze swego dzieciństwa fundamenty, resztki drzew owocowych i porastające ten teren krzaki i młode drzewa. Czasem tam chodziłem podglądając ptaki czy szukając innych, wakacyjnych przygód. Chodziłem po tych dzikich tulipanach na pewno. Fakt, że było to w okresie wakacyjnym (lipiec, sierpień), więc już po przekwitnięciu. Ale nawet gdybym widział kwitnące, to zapewne nie zwróciłbym na nie uwagi. Nikt z miejscowych, ani ja sam, nie zwracałby na nie uwagi, bo nie wiedzieliśmy że są tak niezwykłe.

Silginy leżą ok. 7 km w linii prostej od Drogoszów, miejsca gdzie zaczęła się historia tajemniczego soku z kwiatów leśnych tulipanów. Wcześniejsze stanowiska ze Smokowa i Siemek oddalone są o ok. 34-36 km w linii prostej od pałacu w Drogoszach. A zatem znalazłem leśne tulipany blisko miejsca, gdzie kucharz robił z nich sok. W drodze powrotnej przejechałem obok pałacu w Drogoszach. Nie starczyło czasu by poszukać leśnych tulipanów we wsi i wokół pałacu, ani porozmawiać z miejscowymi. Byłoby fascynujące znaleźć je w Drogoszach. Niebawem powinny zakwitnąć...

Denhofowie władali Drogoszami od  wieku XVII do roku 1816, kiedy to umarł ostatni męski przedstawiciel linii rodowej. Kucharz zatem zapiski uczynił najpewniej w wieku XVII lub najpóźniej na początku wieku XIX. Teraz przydałby się historyk, który jeszcze raz zagłębiłby się a aktach gospodarcze i ustalił w którym roku powstały te zapiski, uczynione na marginesie.

Najwyraźniej tulipany trafiły do Prus Wschodnich w wieku XVII na fali holenderskiej tulipomanii. Czy zdziczały zapomniane w ogrodach czy też sprowadzono wtedy tańszą formę botaniczną (dziką)? Pomogłyby rozstrzygnąć to badania genetyczne. Może uda mi się znaleźć chętnych botaników i biologów molekularnych. A może do junkierskich majątków na Prusach Wschodnich trafiły w tym samym czasie co do Holandii, w XVI wieku prosto z Turcji?

Kiedy wspomniałem o trujących właściwościach tulipanów, Mieczysław Branicki wspomniał o znajomym gołębiarzu i rosnących u niego dzikich tulipanach. Że gdy wypuścił dorosłe ptaki z gołębnika i te żerowały w ogrodzie, to wszystkie młode pozdychały, najwidoczniej od tych tulipanów. Nazwiska i miejsca zamieszkania tegoż hodowcy gołębi nie zapamiętałem. Ale z tej informacji wynika, że gdzieś w pobliżu Silgin są jeszcze rosnące dzikie tulipany i że najwyraźniej są trujące i dla gołębi.

Jak dzikie tulipany trafiły do Silgin? We wsi znajdują się ruiny pałacu. Najpewniej więc w majątkach junkierskich, przy pałacach rosły w ogrodach dzikie tulipany. Teraz trzeba byłoby poszukać w starym, przypałacowym parku w Silginach, czy i tam nie rosną leśne tulipany. Na siedlisko mazurskie mogły trafić z posesji pałacowej, najpóźniej do połowy XX wieku. A może i jeszcze dawniej. Na pewno na stanowisku, które widziałem, rosną od ponad pół wieku. Na dawnych Prusach Wschodnich są gatunkiem zdziczałym, można uznać je za kenofity, a w szczególności epekofity. Najwyraźniej botanicy o obecności tego gatunku w północno-wschodniej Polsce nie wiedzą.

Tajemnicą pozostaje także wspomniany przeze mnie sok z dzikich tulipanów. Wykonany z kwiatów nie był trujący. Zapewne mógł to być deser. Ciekawe jak pachniał i jak smakował. Być może uda się odtworzyć ten przepis i odzyskać ten fragment zapomnianego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego. Dziedzictwa, związanego z Drogoszami, Kętrzynem, majątkami junkierskimi byłych Prus Wschodnich i historią naszego regionu.

A oto chronologiczny zapis moich poszukiwań tajemnicy soku z leśnych tulipanów:


Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi... (czytaj więcej, o tym jak zakwitły w Silginach)

Wiosenne tulipany na starym siedlisku. Obok wschodzący podagrycznik.

1 komentarz:

  1. Świetny tekst!!!!
    Nie słyszałem żeby tulipany były trujące, wręcz przeciwnie, że cebulki!są drogim i wyrafinowanym przysmakiem, też pewnie historyczny przekaz, bo obecnie wszak jakoš tak bardzo drogie nie są, choć moze wynika to z zawartych w nich toksyn i dopiero kunszt kulinarny,wyzwala je od niej i stąd ta cena?
    Spora ciekawostka. Nigdy tego nie zgłębiałem, raczej znam tulipany wyłącznie ze swojego ogródka i jakiś dygresji lub anegdot z książek historycznych.

    Czekam wytrwale na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń