Na tytułowe pytanie można odpowiedzieć zarówno twierdząco jak i przecząco. Nie ma złych odpowiedzi są tylko niedostatecznie (niewystarczająco) uzasadnione. Przyroda wokół nas jest ogromnie złożona i bogata w swej różnorodności. I dlatego proste z pozoru pytania naukowcy mogą pozornie zagmatwać. Pozornie – gdyż nie jest to gmatwanie lecz dogłębne poszukiwanie.
Im głębiej w las tym więcej drzew, im pełniej poznajemy rzeczywistość tym więcej terminów i relacji między nimi. Proste staje się złożone.
Nazywamy to, co widzimy i to, co potrafimy umysłem wyróżnić (dostrzec). Eskimosi mają co najmniej 6 określeń na śnieg (my od biedy dorzucić możemy szadź i szron), bo żyją w takim środowisku i od jakości śniegu (zróżnicowania) zależy ich przetrwanie, od umiejętności dostrzeżenia tych subtelności dla nas nieistotnych.
Zanim przejdziemy do nekrofagii, przedstawię kilka znacznie prostszych i łatwiejszych do zrozumienia przykładów. Najdziwniejsze jest zapewne to, że jednocześnie wykorzystujemy wiedzę z różnych paradygmanów, modeli, „z różnych parafii”. I zazwyczaj nie przeszkadza nam to w funkcjonowaniu, porozumiewaniu się. Nie przeszkadza, gdy zdajemy sobie sprawę z tych różnic. W złożonej rzeczywistości możemy rozróżniać pojęcia ze względu na wyabstrahowane, różne cechy. Na przykład możemy wyróżnić ze względu na kształt, ze względu na kolor i na przykład zapach lub fakturę. Każdy przedmiot może przecież mieć te cechy niezależnie od siebie. Dlatego poszczególne elementy mogą należeć jednocześnie do kilku zbiorów.
Ale oprócz klas abstrakcji możemy uporządkować elementy ze względu na klasy dyskrecji (rozdzielności) – w tym systemie każdy element może należeć tylko do jednego zbioru. To pewien sposób porządkowania i klasyfikacji, niezbędny do precyzyjnego komunikowania się. Wymaga starannego doprecyzowywania pojęć, poszukiwania różnic i wyraźnych granic.
Klasy dyskrecji i klasy abstrakcji. Innym przydatnym pojęciem są zbiory rozmyte (termin matematyczny).
W nauce najczęściej zaczynami od klas abstrakcji. Potem, w miarę dojrzewania dyskusji, częstości używania pojęć, próbuje się doprecyzować pojęcia i tworzyć klasyfikacje ze względu na klasy dyskrecji. Ale nawet język jest systemem „żywym” – ciągle się zmienia. W miarę obserwowania rzeczywistości pojęcia zmieniają swoje pola semantyczne, synonimy ulegają dywergencji lub dawne różnoznaczne słowa stają się synonimami. W tym ogromie nieustannie zmieniającego się systemu wiedzy i języka czasem trudno się „połapać”.
Przejdźmy do rzeczy czyli do nekrofagów.
Producenci, to te organizmy, które za pomocą fotosyntezy lub chemosyntezy produkują związki organiczne i biomasę. W opozycji do producentów można przedstawić destruentów, czyli te organizmy, które w wyniku metabolizmu rozkładają związki organiczne na prostsze. Ale równie dobrze można, w ujęciu ekologicznym, wyróżnić producentów, konsumentów i destruentów. Konsumenci to w jakimś sensie także destruenci. Te dwa podziały na producentów i destruentów jak i na producentów, konsumentów i destruentów są poprawne i uzasadnione. Wynikają z różnych abstrakcji (abstrahowania) i różnego sposobu patrzenia na procesy przyrodnicze.
Kontekst paradygmatu zmienia sposób interpretowania.
A że w przyrodzie wszystkie granice są nieostre niech posłuży rosiczka i rośliny owadożerne. Rosiczka, muchołówka czy dzbanecznik jest producentem a jednocześnie… konsumentem? W sumie rośliny owadożerne potrzebują przede wszystkim azotu a nie „mięsa” jako takiego. Podobnie z roślinami pasożytniczymi, nie prowadzącymi fotosyntezy. Ekologicznie pełnią inną rolę niż producenci, ale przecież trudno zaliczyć do konsumentów. Podziały taksonomiczne i filogenetyczne w części przenikają się z podziałami ekologicznymi (ról w ekosystemie). Zatem, próbując uporządkować w jeden system terminologiczny i pojęciowy, destruentów w szerokim sensie można podzielić na konsumentów (roślinożerców, drapieżniki, pasożyty) jak i destruentów-reducentów. Bałagan wynika z tego, że pojęcie destruenci używane jest w różnych znaczeniach. W nauce dąży się do precyzji i różnym desygnatom przypisuje się różne nazwy. Wtedy komunikacja i porozumienie są łatwiejsze.
Destruenci odżywiają się materią organiczną. Lepszym pojęciem są heterotrofy, w odróżnieniu do autotrofów. Zachowany jest podział ale użyte są inne słowa i dzięki temu nie ma bałaganu. Zatem dla podkreślenia sposobu pozyskiwania energii lepiej (funkcjonalniej) jest używać pojęcia autotrofy i heterotrofy, natomiast dla zjawisk ekologicznych zachować podział na producentów, konsumentów i destruentów (reducentów). Zatem producenci-autotrofy (samożywne organizmy) w opozycji do heteretrofy-„destruenci”. Podział na producentów, konsumentów i destruentów to podział ekologiczny, ze zwróceniem uwagi na rolę w ekosystemie. Podział na autotrofy i heterotrofy to podział organizmów ze względu na sposób pobierania energii. Dwa różne, komplementarne podziały, dwa różne punkty widzenia.
Nekrofagi (do słów greckich nekrós = trup + phágo = jem, pożeram) są bez wątpienia heterotrofami jak i w części konsumentami oraz w części destruentami (w ekologicznym sensie). Pojęcie to używane jest głównie na gruncie rozważań ekologicznych. Oczywiście takie samo słowo odnosi się do różnych dewiacji ludzkich. Dotyczy jednak innej klasy zjawisk, choć częściowo się zazębia znaczeniowo.
Jeszcze jeden ciekawy przykład, saprofity czyli organizmy porastające martwą materię. Końcówka –fity wskazywałaby na rośliny (we współczesnym rozumieniu roślin). Ale rośliny są przecież autotrofami. Kiedyś grzyby były uznawane za rośliny (bo nieruchome, osiadłe, rosnące) i stąd ta nazwa - saprofity (uzasadniona historycznie). Jeśli uznać oddzielność roślin i grzybów w sensie taksonomicznym i filogenetycznym, to termin saprofity traci swój pierwotny sens. Czy da się go zastąpić innym, np. saprobionty? Niezupełnie. Bo słowo już jest wykorzystywane do opisu innego zjawiska, natomiast język nie jest idealnie symetryczny i niektórych potrzebnych „fragmentów” po prostu nie ma. Saprofitów używa się w odniesieniu do grzybów, nie traktując końcówki –fity jako wyznacznika systematycznego ale jako określenie ekologiczne. Czyli saprofity to jak najbardziej poprawne pojęcie ale o nieco zmienionym sensie niż pierwotnie zakładaliśmy. Tym bardziej, że nie ma analogicznej końcówki dla grzybów. Brakuje symetrycznego słowa. Saprobiont oznacza organizm żyjący na martwej materii, obligatoryjnie. To jest jego siedlisko. Zatem może odnosić się także do zwierząt. A i rośliny, mimo że są autotroficzne to potrzebują związków mineralnych, czasem symbiotycznych innych organizmów. W tym podziale, poza sabrobiontami są saprofile (organizmy nieobligatoryjnie związane z martwą materią, lubiące to siedlisko ale występujące i w innych) czy saprokseny (gatunki przypadkowe w siedlisku martwej materii, unikające tego siedliska).
Dodajmy do tego także i to, że siedlisko martwej materii jest bardzo różne i przy dokładniejszych badaniach zachodzi potrzeba dalszego rozróżniania i tworzenia bardziej rozbudowanej terminologii.
Wróćmy do nektofagów (w odróżnieniu od nektobiontów i nekrofili – gatunków obligatoryjnie lub fakultatywnie związanych z padliną, jako siedliskiem życia). Jest jeszcze kwestia wielkości. Bo na przykład padlinożerne hieny czy sępy odżywiają się padliną w wielkości porównywalną z ich wielkością ciała. To tylko pokarm (a nie siedlisko). I na dodatek nie ma wyraźnej granicy między drapieżnikiem a padlinożercą. Że drapieżnik zjada samodzielnie upolowaną „padlinę”? Innym też podbiera, a jak znajdzie to też skorzysta (przynajmniej niektóre gatunki drapieżników tak robią). Ponadto cykl życiowy padlinożercy (trupojada) jest znacznie dłuższy niż cykl „dojrzewania padliny” (cykl „życiowy” padliny, sukcesja ekologiczna tego siedliska). Jeszcze jedna mała dygresja – czym się różni drapieżnik od pasożyta? Że pasożyt jest dużo mniejszy od swojej ofiary i nie zjada jej całej? Że drapieżca pasożytuje na populacji (zabija osobnika, populacja trwa) a pasożyt pasożytuje na osobniku (zjada komórki, tkanki, a organizm trwa)? Tu też nie ma ostrej granicy, bo przyroda jest złożona, a dla całej tej złożoności tworzymy dużo różnych słów by poprawnie ją opisać. I nie ma do końca jednego, spójnego, dyskretnego systemu pojęciowego. Bo ciągle coś nowego dostrzegamy, wyróżniamy. System wiedzy ciągle się rozwija, kumulatywnie i systemowo ubogaca.
Owady należą do małych padlinożerców. Ich „padlina” jest często dużo większa od nich samych a cykl życiowy np. muchówek jest krótszy niż cykl „dojrzewania” padliny (trwania siedliska i zasobów pokarmowych). Zatem pokarm i siedlisko w jednym. Na jednej padlinie zdąży rozwinąć się całe nowe pokolenie. W wymiarze przyrodniczym nekrofagiczne chrząszcze czy muchówki to zasadniczo różne zjawiska i obiekty niż padlinożerne sępy czy hieny. Dlatego wykorzystanie potencjalnych synonimów nekrofag-padlinożerca-trupojad do opisu różnych nieco zjawisk ma sens. A wtedy synonimy przestają być synonimami, stają się terminami bliskoznacznymi a czasem nawet zupełnie odrębnymi (dyskretnymi).
W nauce posługujemy się jednocześnie wieloma różnymi paradygmatami i różnymi „językami”. Dlatego można powiedzieć, że nekrofag to nie to samo co padlinożerca. Trzeba tylko uzasadnić w jakim znaczeniu są to różne pojęcia. Albo w jakim są wspólne.
I jeszcze zatrzymajmy się przy muchówkach. Larwy niektórych mogą rozwijać się w trudno gojących się ranach. Zjadają martwe tkanki… żywego organizmu. Wykorzystywane są w medycynie: zjadają martwe komórki a nie ruszają zdrowych, czyli oczyszczają ranę, ułatwiając gojenie. Dodatkowo wydzielają różnego typu antybiotyki (substancje biologicznie czynne, utrudniające rozwój bakterii – w tym przypadku konkurentów pokarmowych). Ale niektóre gatunki pokrewnych muchówek, np. mucha ropuszanka jest w części pasożytem (chyba bardziej parazytoidem). Atakuje zdrowe komórki i doprowadza do śmierci swojego żywiciela. Czymże więc jest: drapieżnikiem, pasożytem, parazytoidem czy nektofagiem?
Wspomniałem już o różnicach w jakości materii martwej. Padlina odnosi się do zwierząt padłych i już ulegających rozkładowi. Ale są jeszcze martwe rośliny (nie nazywamy martwych roślin padliną). Dlatego stosuje się rozróżnienie na zoonekrofagi i fitonekrofagi. Wśród tych pierwszych także można zastosować podział na sapro(nekro)fagi i sarkofagi (a dla historyka sarkofag to zupełnie innym obiekt). Saprofagi to zwierzęta, odżywiające się martwymi szczątkami organicznymi, zarówno pochodzenia roślinnego (fitosaprofagi) jak i zwierzęcego (zoosaprofagi). Należą do nich również nekrofagi jak i koprofagi (zjadacze odchodów). Sarkofagi (sarcophaga) – owady (lub inne zwierzęta), odżywiające się nieżywymi, lecz jeszcze nie rozkładającymi się zwierzętami i roślinami.
A co z detrytusożercami? Żywią się martwą materią organiczną, szczątkami, zarówno zwierzęcymi jak i roślinnymi. Tyle że drobnymi lub różnogatunkowymi? A liście po jesiennym opadzie z drzew? Martwa materia. Owady zjadające liście w sumie zjadają także rozwijające się tam bakterie i grzyby. Są więc i nekrofagami i konsumentami i drapieżnikami.
Terminologia to tylko uproszczenie i wybrane fragmenty rzeczywistość. Ważny jest kontekst, w tym przypadku kontekst dyscypliny, teorii, w której dane pojęcie funkcjonuje (lub prowadzona jest dyskusja). Konieczna jest na pewno definicja, bo to ona określa zakres znaczeniowy pojęcia przez nas używanego (i zapobiega nieporozumieniom). W nauce - ponieważ ma to być system uniwersalny - staramy się dążyć do używania tych samych definicji (unikamy stosowania każdy swojej - choć i tego nie da się uniknąć, bo to element szeroko rozumianej dyskusji).
Czy nekrofagi to to samo co padlinożercy (trupojady)? Każda odpowiedź będzie dobra, jeśli zostanie należycie poparta argumentami. Dlatego w nauce ważna jest umiejętność dyskusji, dowodzenia swoich racji a nie tylko encyklopedyczna znajomość definicji i informacji (faktów). Czy nasza edukacja uczy dyskutowania, argumentowania i uzasadniania? Czy tylko encyklopedycznego odtwarzania wiadomości? I to zarówno na szczeblu podstawowym, średnim jak i wyższym.... Podręczniki i ich zawartość, łącznie z definicjami, szybko się zmieniają. Jaką wartość ma współczesna wiedza encyclopedyczna a jaką dynamiczna z umiejętnością dyskusji? Bez wątpienia i jedna i druga jest bardzo potrzebna. Ważne są proporcje.
Nowa odsłona bloga Profesorskie Gadanie. Pisanie i czytanie pomaga w myśleniu. Pogawędki prowincjonalnego naukowca, biologa, entomologa i hydrobiologa. Wirtualny spacer z różnorodnymi przemyśleniami, w pogoni za nowoczesną technologią i nadążając za blaknącym kontaktem mistrz-uczeń. I o tym właśnie opowiadam. Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof UWM, Wydział Biologii i Biotechnologii, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz