Gdzieś na Białorusi... |
W ramach współpracy, już oficjalne między uczelniami i instytucją naukową, zorganizowaliśmy kilka wyjazdów badawczych (z tych wyjazdów pochodzi materiał chruścikowy z Niemna i jego dopływów), braliśmy udział w kilku konferencjach (w Polsce i na Białorusi) oraz trzykrotnie udało się zorganizować wyjazdy studentów na letnie praktyki biologiczne w ramach wzajemnej wymiany. Były także staże kolegów z Białorusi u mnie w Olsztynie. Wymiernym efektem tej kilkuletniej współpracy było kilka wspólnych publikacji oraz opracowanie pierwszej check-listy chruścików Białorusi. Już po powstaniu UWM została podpisana nowa umowa, ale współpraca powoli wygasła. Przyjaźnie pozostały.
W ciągu tych kilku lat, wielu wizyt i długich rozmów mogłem poznać Białoruś i ludzi tam żyjących. Poznać ich problemy dnia codziennego. Był to okres tuż po rozpadzie ZSRR, odzyskanych nadziei oraz wybór Łukaszenki na prezydenta i powolne ale bardzo konsekwentne umacnianie dyktatury. Wielu Białorusinom nie podobał się łukaszenkizm, ciążyli ku Europie i rzeczywistej demokracji. Z ich słów przebijał pesymizm. I ja wtedy swojego dobrego znajomego pocieszałem, że minie trochę czasu a i na Białorusi będzie tak w Polsce, więcej wolności, więcej swobody, zarówno tej kulturowej jak i naukowej. Że ludzie odwrócą się od dyktatury. Wspominałem, że za jakiś czas Białoruś upodobni się do Polski, trzeba tylko cierpliwości i wytrwałej pracy.
W roku 2018 rzeczywiście nastąpiło upodobnienie sytuacji. Ale zupełnie nie w takim kierunku o jakim marzyłem! To Polska w autorytaryzmie i jednopartyjności upodobnia się do Białorusi Łukaszenki. Niestety. Procesy, które ze smutkiem widziałem na Białorusi, teraz wyraźnie następują u nas. Smutne to... Choć dalej pozostaje optymistą. Przejeżdżając przez wiele różnych granic coraz bardziej doceniam Unię Europejską z jej rozwiązaniami. Różnica jest ogromna.Prawdziwa wartość, o która trzeba nieustannie zabiegać i się starać.
A mój przyjaciel dawno już stracił nadzieję na normalność na Białorusi. Przeniósł się do Polski, sprzedał mieszkanie w Mińsku, sprowadził rodzinę. Ja go pocieszałem, ale to on miał rację co do rozwoju sytuacji za Bugiem.
W czasie wyjazdów na Białoruś w wielu miejscach widzieliśmy pozostałości fizyczne jak i mentalne po autorytarnym państwie komunistycznym. Od symboli na budynkach gorsze są pozostałości w sposobie myślenia. Marzy mi się znowu pojechać na Białoruś i odwiedzić rodzinne strony moich przodków. Może już bardziej turystycznie niż badawczo. Choć i to drugie jest bardzo kuszące. Wiele lat temu przygotowywaliśmy wyprawę nad Prypeć. Może teraz by się udało? I chciałbym naocznie zobaczyć i usłyszeć co teraz myślą Białorusini, zarówno ci z ośrodków naukowych (bądź co bądź elita) jak i zwykli ludzie z małych wsi (kołchozów).
Ciągle wierzę w większe otwarcie wschodniej granicy (tak jak jest w Unii Europejskiej) i wolność dla naszych wschodnich sąsiadów. Wiele nas łączy, zarówno historycznie jak i kulturowo. Tak bliską są a jednocześnie tak daleko...
A na koniec kilka pamiątkowych zdjęć.
(Ze studentami przed Instytutem Zoologii Akademii Nauk Białorusi) |
(Pobieranie materiału hydrobiologicznego w zbiorniku powyrobiskowym) |
(W trakcie badań terenowych nad rzeką Isłocz, przerwa na posiłek) |
(Letni obóz ze studentami, środkowa Białoruś, okolice Mińska) |
Fajnie się zaczęło, a wyszło a z tego prymitywna propagitka.
OdpowiedzUsuńSam fakt że możesz Profesorze napisać to co napisałeś i nie grożą Ci za to żadne konsekwencje, ani karne, ani dyscyplinarne, w sposób najoczywistszy dowodzi jak bardzo głupie jest to co piszesz.
Wtedy na Białorusi spotykałem także ludzi, którzy byli zadowoleni z rosnącej dyktatury Łukaszenki, brak wolności im nie poprzeszkadzał ani nadmiar mundurowych na ulicy. Mwili "Chlieb jest', sałó jest' budiem żyć". Jak widać takie postawy są i nad Wisłą, co jeszcze bardziej upodabnia zachodzące procesy.
UsuńTowarzyszu aktywisto nawet w stwierdzeniu "nie grożą Ci za to żadne konsekwencje" jestem w błędzie. Zakładam, że jest w Tobie odrobina jeszcze przyzwoitości, za jakiś czas dotrze do Ciebie prawda sytuacji i będziesz się wstydził swoich wypisywany słów. Mimo zmienianych nicków i pseudonimów łatwo Cię zidentyfikować z imienia i nazwiska. Wstyd pozostanie na długo. No cóż, nauka kosztuje. Nadgorliwość także.