1.09.2018

Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera. Opowieść o tym jak połączenie medycyny z nauką zmieniły chirurgię ze sztuki rzeźnickiej w nowoczesną dyscyplinę

Dlaczego kiedyś ludzie bali się szpitala? Ślady tej postawy odnaleźć można w literaturze lub opinii starszych ludzi. Sam byłem kilkakrotnie w szpitalu jako pacjent i jako odwiedzający. Przeżyłem, wyzdrowiałem. Czego tu się bać? Ale nawet sobie nie uświadamiamy jak dużo i jak szybko się zmieniło. Zaledwie 100-150 lat temu było zupełnie inaczej. A znakomicie ukazuje to książka Lindsey Fitzharris pt. „Rzeźnicy i lekarze. Makabryczny świat medycyny i rewolucja Josepha Listera”. 

Jest to fascynująca opowieść popularnonaukowa a jednocześnie niekonwencjonalnie napisana biografia ojca antyseptyki, dzięki któremu szpitale przestały być „domami śmierci”, a stały się miejscami rekonwalescencji. Joseph Lister odkrył, że infekcje powodują zarazki, które można pokonać środkami antyseptycznymi. Przez współczesnych sobie chirurgów był za swoje teorie i praktykę wyśmiewany, ale ostatecznie to jemu nauka i medycyna przyznały rację. W tamtych czasach wizyta w szpitalu była najprostszym sposobem, by skończyć w grobie. Amputacja była metodą kuracji, a gangrena nie była niczym niepokojącym (ropę w ranach uważano za normalny i pożądany objaw gojenia się). Chirurg James Y. Simpson jeszcze w 1869 roku uważał, że „żołnierz na polu bitwy pod Waterloo ma większe szanse na przeżycie niż człowiek, który idzie do szpitala”. Wszystko to już historia, o której warto przeczytać.

Książka ta ukazuje także rozwój nauki i medycyny. Czyta się ją znakomicie a lektura obfituje w wątki i sensacyjne, kryminalne a czasem nawet makabryczne. W połowie XIX wieku (a i wcześniej także) sala operacyjna była… salą widowiskową. Operacja chirurgiczna jako krwawe widowisko dla gawiedzi? Wtedy nie było telewizji a rzymskie widowiska cyrkowe dawno odeszły do przeszłości. Wtedy jeszcze o bakteriach nie wiedziano a zasady higieny nie istniały. Już w okresie renesansu narodziła się moda na sekcje, przeprowadzane w słabo oświetlonych amfiteatrach. Dodatkową karą dla straconych przestępców była publiczna sekcja ich zwłok. W jakimś sensie martwi pomagali żywym a ich ciało stanowiło materiał badawczy. Tak powoli rodziła się wiedza. I nauka jaką obecnie znamy.

W tamtych czasach publiczne sekcje były przedstawieniami teatralnymi. Później także publiczne pokazy chirurgiczne…. Małe urozmaicenie do walk kogutów, walk psów czy szczucia niedźwiedzia psami. W taki świat wiktoriańskiego rozwoju przemysłowego przenosi nas autorka. W czasy, gdy większość zgonów w szpitalach spowodowana była infekcjami pooperacyjnymi. Tak, szpitale były wtedy cuchnącymi umieralniami.

W pierwszych dekadach XIX wieku niewielu chirurgów kształciło się na uniwersytecie, a niektórzy byli nawet niepiśmienni.W Wielkiej Brytanii dopiero od 1815 roku w środowisku medycznym zaczęła się wyłaniać jakaś forma systematycznego kształcenia (wynikało także z ogólnokrajowego ujednolicania kształcenia). Warto to przypomnieć wszystkim tym, którzy negują sens powszechnej edukacji i kształcenia wyższego, że niby wrodzone zdolności i inteligencja wystarczą… Książka o historii chirurgii ale z ponadczasowym morałem. Książka dla każdego, a zwłaszcza zwykłego zjadacza chleba (lub "pożeracza" książek).

Czy śmiertelność pooperacyjna może wynieść 300 %? Tak, gdy szybko operujący chirurg przez nieuwagę obcina palce swemu pomocnikowi oraz zmieniając noże rozcina płaszcz widza. Zmarł pacjent, pomocnik chirurga i widz…. Rzeźnicy i lekarze to intrygująca opowieść o tym jak przenikanie nauki do chirurgii (i medycyny) przyniosło znaczący postęp. Jak sięganie po odkrycia Pasteura oraz korzystanie z mikroskopu pozwoliło odkryć rzeczywistą przyczynę zakażeń szpitalnych i dokonać znaczącego postępu. Książka ta opowiada o tym, jak „rozpoczęła się ewolucja zawodu chirurga od słabo wykwalifikowanego technika do współczesnego specjalisty w dziedzinie chirurgii.”

Postęp medyczny obfituje w różne paradoksy. Długo wszelkie operacje chirurgiczne, łącznie z amputacjami, odbywały się „na żywca”. I to nie tylko na wojennych polach bitew. Wynalezienie i zastosowanie eteru do usypiania (znieczulania) pacjentów było niewątpliwym postępem i początkiem anestezjologii. Ale paradoksalnie zwiększyło to liczbę zgonów. Bo dzięki znieczuleniu chirurdzy śmielej i częściej brali do ręki nóż. W rezultacie gwałtownie wzrosła liczba operacji, a na salach operacyjnych zapanował „brud większy niż kiedykolwiek” wcześniej (i później). Dodatkowo w rozrastających się miastach szpitale było coraz większe. Wzrosła śmiertelność a na całym świecie pacjenci bali się słowa „szpital”.

Miasta były brudne, przegęszczone. Rewolucja sanitarna i szpitalna dopiero miały nadejść. W właśnie w takich okolicznościach toczy się akcja opisywanej książki. Powoli dojrzewała także wiedza i rozumienie choroby. Brak higieny (a do tego potrzebna była najpierw wiedza i nowa teoria) skutkował także dużą śmiertelnością studentów i młodych chirurgów. Prosto z prosektorium przechodzili na sale szpitalne (bez mycia rąk i zmiany odzieży). Rodziła się homeopatia, alopatia, naturopatia. Wtedy jeszcze uważano, że choroby biorą się samoistnie z brudu i zgnilizny, „w efekcie procesu gnilnego, a następnie są przenoszone powietrzem za pośrednictwem trujących wyziewów, czyli miazmatów.” Zdziwić nas mogą także stosunki społeczne (i to opisywane w rozwiniętej przecież Wielkiej Brytanii), np. „bicie żon stanowiło narodowe hobby, a kobiety (…) często były traktowane przez mężów jako własność”, łącznie z ich sprzedawaniem. Dotyczy to oczywiście warstw niższych. Ponad wiek wystarczył aby tak dużo się zmieniło w warunkach społecznych, wiedzy i medycynie. Dlatego tak książka jest fascynująca – pokazuje ogromną zmianę. Zaprawdę w szczęśliwych czasach żyjemy…

Joseph Lister dokonał ogromnego przełomu w chirurgii. Być może dlatego, że miał zacięcie naukowe, korzystał z mikroskopu i „nie był skłonny zaakceptować czegoś tylko dlatego, że jego profesorowie mówili mu, że tak jest.” Lister zachował niezachwianą i niesłabnąca ciekawość naukową. To dzięki takim ludziom szpitale nie są już umieralniami.

W Rzeźnikach i lekarzach nie brakuje wątków kryminalnych i sensacyjno-makabrycznych, np. wiążących się z wykradaniem zwłok z cmentarzy (duży popyt na sekcje). Zaskakujące są także i takie informacje: „W 1869 roku większość stanowisk medycznych w dużych brytyjskich szpitalach była obsadzona przez ochotników i chociaż taka praca oznaczała prestiżu, lekarze i chirurdzy nie otrzymywali pensji.”

Znakomita opowieść o pokonaniu teorii samorództwa oraz o tym, jakie znaczenie miało eksperymentowanie w medycynie oraz że „przenikliwość badacza i dokładność mogą prowadzić do postępu w chirurgii.” Wiedza i metodologia naukowa w praktyce medycznej miały kluczowe znaczenie w przekształceniu zawodu chirurga ze „sztuki rzeźnickiej w przyszłościową dyscyplinę.” Opisywana książka to także dobry materiał dla filozofów nauki, ilustrująca jak zmienia się teoria wraz z wymieraniem jej zwolenników.

(Narzędzia chirurgiczne, ale z epoki nieco
późniejszej niż opisywanej w omawianej książce)
I jeszcze kilka słów o autorce: Lindsey Fitzharris –  doktor historii nauki i medycyny, absolwentka Oxfordu. Prowadzi popularną stronę internetową „The Chirurgeon’s Apprentice” i własny kanał na YouTubie „Under the Knife”. Jej styl to połączenie erudycji godnej Jürgena Thorwalda z błyskotliwym dowcipem Mary Roach. Rzeźnicy i lekarze zyskali entuzjastyczne recenzje w niemal wszystkich czasopismach, m.in. „Guardianie”, „Publishers Weekly”, „Kirkus Review”, i zostali nagrodzeni prestiżową PEN/E.O. Wilson Prize for Literary Science Writing 2018.




Narzędzia chirurgiczne z okresu Wielkiej Wojny (zbiory z Chojnowa koło Przasnysza):



3 komentarze:

  1. W sumie dość znane historie.
    Już z opisu widać, że raczen w książce nie zabraknie swoistych anachronizmów, jakimi są oceny ludzi z jakkeś epoki przez pryzmat naszej dzisiejszej wiedzy. Zawsze gdy czytam takie pozycje, zastanawiam się jak będą za sto, dwieście lat oceniane nasze działania?

    Ale po książkę pewnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Już z opisu widać, że raczen w książce nie zabraknie swoistych anachronizmów, " a można wiedzieć, które fragmentu tekstu na to wskazują? Bardzo mnie ciekawi taki proces wyciągania wniosków co jest w książce, mimo, że się jej na oczy nie widziało :). Próbuję więc podążyć tokiem myślenia autora tego stwierdzenia. Teza/hipoteza nie wystarczy, potrzebne uzasadnienia i dowód/argument.

      Usuń
  2. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń