1.03.2020

Ginąca bioróżnorodność utrwalana na szkle


Dlaczego maluję stare butelki i słoiki oraz dlaczego pokazuję je na wystawach w miejscach publicznych? W lutym moje prace były prezentowane w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Olsztynie (zobacz więcej: Arteterapia - wypoczynek przy sztuce). Wystawie towarzyszyły jednodniowe warsztaty dla słuchaczy Akademii Trzeciego Wieku w Olsztynie (czytaj więcej: Malowanie w Pokoju z Widokiem). Natomiast od 29 lutego 2020 moje malowane butelki można oglądać w Restauracji Le Marie (czytaj więcej: Ginąca bioróżnorodność utrwalana na szkle). Dlaczego i po co? To jeszcze jedna forma upowszechniania wiedzy. W zupełnie innej formie, zwracanie uwagi na ważne problemy współczesnego świata i zagrożenia dla środowiska przyrodniczego. Homo sapiens tez jest bardzo zagrożonym gatunkiem.

Sztuka wymaga dopowiedzenia, uzasadnienia, objaśnienia. Wytrwale opowiadam w czasie grupowych plenerów, w czasie wernisaży oraz w opisach do wystaw. A to jest kolejna taka opowieść. Jeszcze jedno bardziej szczegółowe uzasadnienie "dlaczego", "jaki to mam sens". Wytrwale to samo od kilkunastu lat. Bo wierzę, że kropla drąży skałę. Jeśli chcesz dołączyć - zapraszam. W tym roku  także będę malował w przestrzeni publicznej. Poszukaj okazji, przyjdź. Można posiedzieć, pomilczeć, można rozmawiać, pytać, komentować. Można malować. Być ze sobą i dla siebie. takie slow life z przesłaniem a nie z lenistwa. 

Ginąca bioróżnorodność utrwalana na szkle

Nie ma rzeczy i ludzi niepotrzebnych. Wystarczy im nadać nowy sens, nowe znaczenie. A w zasadzie wystarczy dostrzec co już jest. Malowanie jest procesem, ułatwiającym dostrzeżenie, tego co jest. Sprzyja ważności

Upcykling to sposób na zwrócenie uwagi na zanik różnorodności biologicznej i zamienianie kultur lokalnych. To rozwijanie uważności. I odpowiedzialności za świat wokół nas, ten społeczny i ten przyrodniczy.
Pracujemy coraz więcej i wydajniej by konsumować coraz więcej. W rezultacie jesteśmy przemęczeni i wypaleni zawodowo a Ziemia zasypana jest śmieciami. Arteterapia czyli terapia sztuką pomaga człowiekowi - a jeśli połączona jest z recyklingiem i upcyklingiem to także pomaga Ziemi. Czyli również nam samym, daje nam przyszłość bez katastrofy ekologicznej. Aktywne i uważne odpoczywanie przy sztuce, w czasie tworzenia, z innymi ludźmi. Budowanie więzi i relacji. Jest to ukryty, społeczny wymiar sztuki. Tworzyć i być artystą amatorem może być każdy – bo można tworzyć dla siebie a nie jako aktywność zawodowa i zarobkowa. Amator nie tworzy dla zarobku, bo ma już swoje inne, źródło utrzymania. Tworzy, bo chce. Bo ma coś do powiedzenia, wyrażania, przekazania.  Podobnie jest ze slow science... Piszemy i mówimy, gdy mamy cos do powiedzenia, a nie dlatego, że potrzebne punkty do oceny, dorobku, awansu. Piszemy dla innych, gdy chcemy się podzielić własnymi obserwacjami, odkryciami, przemyśleniami. Nic nas nie goni, żadne normy, wskaźniki, oceny. 

Już od wielu lat zbieram stare butelki i słoiki (w czasie wędrówek przez zaśmiecona przyrodę Warmii i Mazur lub tylko nie wyrzucam tego, co sam wytworzę w czasie konsumpcji) i poprzez malowanie zebranym "śmieciom" nadaję nową wartość. Podkreślam to co jest. Jest to filozoficzny podtekst nadawania rzeczom zbędnym także i ludziom wykluczonym, spisanym na straty, zapomnianym, nowej ważności i wartości. Recykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Malowanie butelek  jest jak nauka – ma służyć ulepszaniu świata. Jest jak chasydzka przypowieść, by za pomocą drobiazgu, jaką jest przywrócona do życia butelka, polny kamień czy  stara dachówka, opowiedzieć o rzeczach ważnych i większych - za pomocą części pokazać całość.

Malowanie odstresowuje i jest formą autoarteterapii, często w przestrzeni publicznej i razem z innymi ludźmi. Jest formą ćwiczenia uważności. Uczy patrzeć uważniej, by dostrzec piękno w tym co nas otacza, w rzeczach zwykłych, niepotrzebnych, wyrzuconych. A potem czyszczenie, szorowanie, oczyszczanie. Na koniec dodanie własnej interpretacji i własnej opowieści o świcie. Ja maluję rośliny, grzyby, zwierzęta, maluje bioróżnorodność, która znam: owady, wodne bezkręgowce, hydrobionty. Refleksja nad światem, który ginie bezpowrotnie. 

Wypalenie zawodowe, związane jest z przeciążeniem emocjonalnym i fizycznym. Powodowane jest bezpośrednio przez stres, występujący w miejscu pracy. Stres, wynikający z szybkiego życia, wyścigu szczurów i budowaniu pozycji społecznej przez coraz większą konsumpcję. "Jestem tak ważny, jak drogie są rzeczy, które mam"? Wypalenia zawodowego lub depresji doświadcza coraz większa liczba osób, i młodych i starych. Uprawianie sztuki bez oceniania i krytykowania, przyczynia się do odstresowania, relaksacji i odprężenia. Sprzyja uważnemu przyglądaniu się światu. Z kolei wyciszenie sprzyja kreatywnemu myśleniu, rozwojowi osobowości, wzmaga pozytywne emocje, wiarę we własne siły. Podnosi samoocenę  a tym samym przeciwdziała wypaleniu zawodowemu.

W czasie malowania rzeczy zbędnych i wyrzuconych można zrozumieć potrzebę posiadania czasu dla siebie (głównie na realizację projektów nie związanych z pracą zawodową). W czasie tworzenie już po kilkudziesięciu minutach eliminowane są  negatywne emocje, towarzyszące na co dzień (stres,  irytacja), pobudzana jest kreatywności, rozwijana jest wyobraźnia i logiczne myślenia.

Rozbitek na samotnej wyspie, gdy chce przekazać informację, spisuje swoje wołanie o pomoc, wkłada list do butelki i rzuca do wody. Może ta butelka z ważnym przekazem do kogoś dotrze? Jest wołaniem o ratunek nie tylko dla siebie. W tym przypadku jest to wołanie o ratunek dla Ziemi i dla nas, apel o ograniczenie zużywania surowców, ograniczenie liczby odpadów. Maluję po to, żeby te butelki i słoiki nie trafiły na śmietnik. By były użytkowe w najróżniejszy sposób. Są powtórnie wykorzystane, obdarowuję nimi różnych ludzi. Są jak wykłady, są jak publikacje "wysyłane" w świat, by ktoś usłyszał, przeczytał. 

Na butelkach widnieją różne gatunki roślin, grzybów i zwierząt występujących u nas. To też prośba o ratunek dla różnorodności biologicznej, bo te gatunki również są zagrożenie. Jest to zatem opowieść o lokalnej przyrodzie utrwalona na szkle użytkowym. A najnowsza wystawa w Restauracji Le Marie, w sąsiedztwie sztuki afrykańskiej, jest nie tylko zderzeniem różnych kultur ale i wskazaniem, że problemy Ziemi nie znają granic. Nawet odległe geograficznie miejsca są ze sobą połączone tymi samymi procesami: kulturowymi i przyrodniczymi.Restauracja to także przestrzeń, gdzie spotykają się ludzie. Miejsce integracji i spotkań społecznych. Czy trafiające tu butelki z ukrytym przekazem zostaną odszyfrowane i odczytane?

Z zawodu jestem naukowcem, zatrudnionym na Wydziale Biologii i Biotechnologii UWM w Olsztynie. Jestem hydrobiologiem i entomolog, w szczególności zajmuję się chruścikami (Trichoptera). To takie owady wodne, lokalnie zwane są kłódkami czy obszywkami. Jestem biologiem i miłośnikiem filozofii przyrody, wędrującym po świecie i malującym butelki, stare dachówki, poremontowe płytki ceramiczne, stare kafle piecowe czy inne "śmieci" pozornie bezużyteczne. Od bardzo dawna zakochany jestem w prowincji i lokalnej kulturze. Pociąga mnie folkloryzm i etnografia. Malowanie i rysowanie zacząłem już w szkole średniej. Pierwszym plenerem było dla mnie płockie ZOO. 

Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Nauka i sztuka zachwyca się światem, każda na swój sposób i w odmiennej formie. W otaczającej rzeczywistości przyrodniczej dostrzegam nie tylko zależności przyczynowo-skutkowe, prawidłowości i obiekty badawcze, ale także piękno. Motywem malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Podstawowym surowcem są odpady cywilizacji nadmiernej i szybkiej konsumpcji – szklane butelki i słoiki (zbędne opakowania).

Lubię malować z ludźmi w przestrzeni publicznej by wspólnie odzyskiwać ją dla społecznego życia. Nauka jest ważną częścią kultury. W tym roku planuje malować na dwóch konferencjach naukowych... Będę kontynuował ubiegłoroczne eksperymenty z różnorodnymi formami przekazu, łącząc malowanie z nowoczesnymi technologiami. O rezultatach opowiem po tych wydarzeniach.

Wyjaśnianie złożonej rzeczywistości wymaga wytrwałości i uważności. Malowanie na szkle lub starych dachówkach także. Ludzie dzielą się wiedzą (ale i sztuką, miłością, relacjami) nie tylko ze względu na korzyści finansowe, lecz coraz częściej po to, żeby uczynić świat miejscem lepszym do życia. Swoisty trend dzielenia się (ang. sharing economy/collaborative consumption – ekonomia dzielenia się) obserwowany jest zarówno w sieci (zwłaszcza w mediach społecznościowych czy dziennikarstwie obywatelskim), jak i w świecie realnym (np. bookcrossing, swapping, give boxy, jadłodzielnie itd.). Dzielenie się jest również podstawowym elementem nauki: jej postęp i rozwój ściśle związany jest z wymianą informacji, spostrzeżeń, wyników badań.

Rozdaję swoje butelki ludziom i instytucjom by przeciwdziałać wykluczeniu i rozmyślać nad nowym urządzeniem cywilizacji, nową odpowiedzią jak żyć. Na co dzień. Sztuka jest polem działania dla intuicji. Nauka jest polem działania racjonalności. Malujący naukowiec to negocjacje tych dwóch światów.

W wymiarze osobistym malowanie jest dla mnie relaksem i terapią, jest wyjściem z wąskich ram życia zawodowego i wyścigu szczurów po naukowe punkt. Moje malowane butelki, słoiki, dachówki i kamienie ozdabiają wiele kawiarni i restauracji Olsztyna, regionu oraz powędrowały do wielu zakątków Polski, Europy i świata. I niech wędrują i opowiadają.



A czasem maluję. Głównie z myślą o wykorzystaniu w formie przyrodniczych bajek kamishibai.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz