11.03.2020

Jak i kiedy nauczyłem się e-learningu?


Uczyłem się e-learningu samodzielnie przez wiele lat. Czas epidemii pokazał, że to umiejętność bardzo potrzebna i przydatna. Owszem, sytuacja wymusza jeszcze intensywniejsze uczenie się i próbowanie coraz to nowych narzędzi i pomysłów. I to w szybkim czasie. Ale jest podstawa, na której mogę kreatywnie budować. Zdobyte niejako mimochodem doświadczenie teraz jest bardzo przydatne.

Praktycznie wykorzystuję e-learning od dłuższego czasu. Ale nie mam certyfikatu, nie mam dyplomu ukończonego szkolenia itd. Jak swoją wiedzę i umiejętności poddać walidacji i certyfikacji? A czy do wykorzystywania tych umiejętności potrzebny jest "papier"? Niemniej warto byłoby poświadczyć "certyfikatem" zdobyte kompetencję i wiedzę. Niestety, systemu walidacji jeszcze nie opracowaliśmy. Dyplomy w zasadzie otrzymujemy/wydajemy za czas spędzony na wykładach i ćwiczeniach, uzupełnionych egzaminami.

O e-learningu usłyszałem dość wcześniej. Najpierw była to edukacja na odległość w formie kursu korespondencyjnego do nauki języka angielskiego (można powiedzieć że forma analogowa). Był to oczywiście kurs płatny (bo przecież system szkolenia własnych pracowników w zasadzie nie istnieje...). Otrzymywałem ćwiczenia do wykonania na kartce i kasety magnetofonowe, do wysłuchania. Potem pojawił się internet. A ja cały czas zastanawiałem się czy i jak wykorzystać to w dydaktyce akademickiej. W 2002 roku odbyłem nawet szkolenie komputerowe z obsługi programu ToolBook Instructor 8.5. Zrozumiałem istotę kursu e-learningowego. Niestety nigdy nie miałem sposobności wykorzystać tej zalążkowej wiedzy. Co prawda mówiło się o e-learningu ale nie był on umocowany w przepisach i systemie wiedzy. Taka ciekawostka. Nie było jak wdrożyć. Były tradycyjne zajęcia.

Typowy e-learning okazał się zbyt czasowo kosztowny by wdrażać do zajęć z nauk biologicznych. E-learning w takiej postaci dobry był do nauczania powtarzalnych treści dla bardzo dużej liczby studentów. Wtedy czas, włożony w opracowanie narzędzi, byłby efektywny. W małych grupach bardziej efektywny jest bezpośreni kontakt.

Ale nie rezygnowałem. Mniej lub bardziej świadomie włączałem nauczanie on-line w typowe zajęcia, które prowadziłem. Wydawało mi się to sposobem na urozmaicanie i poszerzanie kontaktów w społeczeństwie cyfrowym. A jednocześnie było to uniwersyteckim eksperymentowanie.  

W 2015 roku ukończenie cyklu webinariów pt. Otwarte zasoby edukacji dla nauczycieli akademickich czyli poznałem webinaria od strony użytkowania. I pomyślałem, że dobrze byłoby stanąć po drugiej stronie. Ale jak do tego doprowadzić?

Najwięcej nauczyłem się przez crowdlearning w grupie nauczycieli, skupionych w Superbelfrach RP. Oni ćwiczyli, dzielili się doświadczeniami, podpowiadali. A przede wszystkim umożliwili eksperymentowanie. W taki sposób po raz pierwszy wystąpiłem jako prelegent na webinarium z wykorzystaniem platformy Click Meeting. Drugą metodą była więc nauka przez działanie. W życzliwym środowisku, gdzie błąd nie jest porażką. Jest tylko informacją zwrotną i zachęta do dalszych prób.

W czasie realizacji projektu Warmińsko-Mazurski Uniwersytet Młodego Odkrywcy 2.0 sytuacja zmusiła bym innych uczył obsługi programu Click Meeting a sam musiałem nauczyć się roli administratora. Czyli głębiej poznałem tę platformę z różnymi niuansami, z wieloma potknięciami, kłopotami technicznymi itd. I głębiej poznałem istotę e-learningu w szerokim sensie .Po raz kolejny doświadczyłem, że najefektywniej uczymy się gdy... nauczamy innych. Do dobrej nauki potrzebna jest też dobra grupa wsparcia, dobre środowisko edukacyjne.

W crowdlearningu i ciągłym działaniu doświadczałem tego, że ważna jest kreatywność i ciągłe poszukiwanie różnych możliwości. Nieustanne wykorzystywanie znanych aplikacji do nowej roli. Okazało się, że zwykły Facebooku, Messenger, You Tube czy Skype może być sposobem na wideokonferencje i obecność w odległych miejscach. Konkretne trudności techniczne i logistyczne zachęcały do poszukiwania coraz do nowych rozwiązań. I w taki sposób udało mi się wypróbować różne możliwości. Dzięki temu trochę bardziej rozumiem specyfikę e-learningu i uwarunkowania różnych narzędzi on-line. Trening czyni mistrza.

By trenować potrzeba sposobności. Obecne zawieszenie zajęć na uczelniach i w szkołach jest dodatkową, nieprzewidzianą okolicznością aby poszerzyć zakres wykorzystywanego e-learningu. Zajęcia zawieszone ale ja nie przerywam zajęć ze swoimi studentami. Na dodatek jest bardzo sprzyjająca okazja by poszukać dobrych rozwiązań w znacznie szerszym gronie nauczycieli, edukatorów, nauczycieli akademickich. Będzie intensywna nauka przez działanie i crowdlearning. A dyplomów i certyfikatów nie będzie. Czym się nie przejmuję, bo liczą się rzeczywiste umiejętności a nie "papier".

W miarę jedzenia apetyt rośnie. Dobra jakość wymaga zespołu ludzi, sprzętu i profesjonalizmu. Do tej pory udawało się to z różnymi partnerami pozauczelnianymi. Być może epidemia koronawirusa coś zmieni. Bo jak na razie dydaktyka się nie liczy, liczą się tylko punkty z publikacji....

Na koniec przykłady z efektami wideokonferencji z uczniami w dalekich od Olsztyna szkołach. Czyli warto mimo najróżniejszych problemów technicznych - warto. Przeczytajcie zresztą sami.



I jeszcze link do wywiadu dla Radia UWM FM (najwyraźniej czytają bloga :) ) 

5 komentarzy:

  1. Dziękuję Panie Profesorze za komentarz i pozwolę sobie na komentarz. Bardzo interesujące i ciekawe. Tekst, który przed chwilą przeczytałam, choć ma tylko dwie etykiety/obszary poznawania pokazuje jednak szersze zjawisko społeczne doskonalenia i samodoskonalenia się człowieka/nauczyciela w procesie rozwoju społecznego. Tak aktualne i modne obecnie neuronauki, w tym neurolingwistyka, neurodydaktyka w otoczeniu kognitywistyki i konektywizmu wyraźnie podkreślają i wskazują na znaczenie koncepcji rozwoju mentalnego i osobowościowego człowieka w stawaniu się spełnionym:), niezależnie od dyplomów, certyfikacji i tytułów naukowych. Znam znaczenie i przytoczę tu dwa słowa/pojęcia: koicydencja/e i koegzystencja - to dwa kluczowe pojęcia, które niezależnie od rodzaju i specjalności naukowej są dla mnie najważniejsze. Maja one wiele znaczeń jednak powinny ze sobą współgrać i nadawać wartościowy kierunek aktywności i działaniu jednostki, która jest podmiotem, ale też wskaźnikiem rozwiniętego społeczństwa, chociaż interpretacji będzie tyle, ilu ekspertów danej dziedziny naukowej. Należy to wyjaśniać pisząc, czasami polemizując w trakcie dyskusje i debat z zainteresowanymi problemem osobami. Dla mnie koicydencje istnieją i maja znaczenie w wyborze drogi/ ścieżki życia i płaszczyzny zmienności natury ludzkiej w procesowym rozwoju i kształtowaniu się człowieka na jego drodze życia. Wymienione wypadkowe są równie ważne, co cenne. Świadomość tego, że ja noszę w sobie pokłady siły i energii zwane empatią nie zawsze musi i bywa potwierdzona dyplomami, certyfikatami czy nagrodami. W moim przypadku nie potrzebuje również uznania wszystkich, ale tych na których mi zależy. Samodoskonalenie często jest wyższą formą samoświadomości, spełnienia życiowych planów, w tym zawodowych, osobistych życzeń i własnych marzeń. Moim zdaniem jest to uniwersalne podejście. To moja "wizytówka/etykieta", którą napisałam w konwencji 'sama o sobie' w nurcie filozoficzno- edukacyjnym, swoistym językiem, może nie dla wszystkich zrozumiałym. Gdy "przełożyłam" ten tekst na język zrozumiały dla dzieci/ młodzieży, którą uczyłam i dalej dokształcam z zapytaniem o kim, o których nauczycielach i wychowawcach (ze mojej szkoły) napisałam - nie mieli żadnego problemu z identyfikacją osób. W tekście pojawiały się z wiadomych względów wątki osobowościowe a dotyczące one stylu myślenia i działania wybranego nauczyciela/wychowawcy. Oczywiście nie ukrywam, że miałam jeden cel: wyłonić autorytety. Eksperyment dał mi szersze pole do obserwacji i postawienie kilku innych hipotez, sprawdzonych z dobrym skutkiem. Trochę o edukacji, edukowaniu i w jaki sposób...a o tym można wiele i "namiętnie" w zależności od zrozumienia procesów społeczno-ekonomicznych, psycho- pedagogicznych, nurtu socjologii edukacji (edukacja elastyczna), który ostatnio jest mi bardzo bliski a przede wszystkim przez pryzmat własnych doświadczeń. poznawania i doświadczania. Dlatego też pozwolę sobie te aspekty rozwinąć w innych komentarzach na tym blogu - bardziej w stronę dydaktyki, metodyki i prototypowania. Na koniec powrócę do artykułu i przedstawionej notatki ucznia uczestniczącego w wideokonferencji. Jest to chyba uproszczona forma ewaluacji - przede wszystkim przykład transferu wiedzy, ale również wirtualnej relacji. Zakończę jednak młodzieżowym językiem (reakcji) wynikającym z oceną opisywanej sytuacji i przytoczonego przykładu ..."fajne"... aczkolwiek moi uczniowie zapytaliby natychmiast, czyli jakie? - niech Pani to oceni, ale najlepiej doceni. Doceniałam i często pisałam im informację zwrotną w postaci recenzji, najczęściej zielonym kolorem, był to sygnał i symbol zaufania i nadziei. Trening po latach często z ucznia czynił Mistrza, jako wzór/przykład za którym warto podążać. Jednak nie każdy nauczyciel i wychowawca stawał się dla dziecka/ucznia autorytetem - weźmy to sobie pod rozwagę, szczególnie we współczesnych czasach, złożonych i skomplikowanych nawet dla dorosłego. ZAWSZE JEDNAK WARTO SPRÓBOWAĆ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obszerny komentarz. Niczego oceniał nie będę :). Wieczorem przeczytam ponownie, już uważniej i na spokojnie. Sporo treści w Pani wypowiedzi, więc trzeba wolno czytać. Oczywiście, zamieszczone listy to słaba ewaluacja. Dla mnie zaskoczenie, ze cokolwiek zostało w pamięci. To oczywiście duża zasługa nauczycielki, która tak wykorzystała wideokonferencję, żeby nie była tylko "fajnie było: ale żeby była sytuacja edukacyjną. Do wideokonferencji z wiejską szkoła podchodziłem sceptycznie. Wydawało mi się, że co oni mogą skorzystać? Okazuje się jednak, ze warto na te 10-1 minut się połączyć i o czymś opowiedzieć. Dobry efekt będzie tylko wtedy, gdy to przygotuje i wykorzysta sam nauczyciel. Bo w gruncie rzeczy edukacja do działanie zespołowe. Przykładowe skany wypowiedzi zamieściłem by zachęcać innych, pokaząc, że nawet proste metody maja sens.

      Usuń
    2. Panie Profesorze bardzo dziękuję za odpowiedź... to właśnie dzięki niej wróciłam ponownie do swojego wpisu. Chciałabym sprostować swoje pierwsze zdanie - powinno ono brzmieć: Dziękuję Panu za ten artykuł i pozwolę sobie na komentarz. Wynikło to z pośpiechu i braku ponownego sprawdzenia udostępnionego tekstu, a to tylko dowód na to, że uczymy się przede wszystkim na własnych błędach, ale też i cudzych. Cenne uwagi,przemyślenia i wnioski, które Pan przedstawił skłoniły mnie do szerszego komentarza również bez oceniania, za to z przeniesieniem akcentu na docenianie zaangażowania ucznia i nauczyciela, którzy niezmiennie pozostają w czasie procesu edukowania w przeróżnych relacjach i rolach. Jeśli spełniają się w tej relacji poza dostarczone informacje to powstaje wartość dodana, która jest wymiernym efektem ich współpracy. Oczywiście,że organizacja warsztatu pracy nauczyciela, obudowa metodyczna i formy organizacji zajęć/lekcji są bardzo istotne i ważne z punktu widzenia realizowanego programu, nawet i ukrytego. We fragmencie komentarza przedstawiłam przykład eksperymentowania z własnego edukacyjnego podwórka - może nie należało tego robić, bo on pośrednio dotyczy opisywanego zagadnienia e-learningu. Jednak w konkluzji chciałabym podkreślić,że od kilku lat śledziłam wraz z moimi gimnazjalistami ( z koła biol-ekolog.) 'profesorskie gadanie' skąd czerpaliśmy inspiracje i zmianę podejścia edukacyjnego ze standardowego na alternatywny. Zachęcam więc do tworzenia alternatywnych sytuacji edukacyjnych czy edukacji elastycznej. Możliwości jest wiele. Pozwoli Pan,że zakończę następującą refleksją M.Twaina " Nigdy nie pozwalałem, żeby moja nauka szkolna przeszkadzała w mojej edukacji" Ten i poprzedni wpis, jak kolejne kartki z minionych 'kronik szkolnych' poświęcam 'Ku pamięci' moim uczniom i wychowankom, z którymi miałam przyjemność współpracować i współtworzyć szkolną i edukacyjną rzeczywistość:)

      Usuń
    3. Z cała pewnością warto spróbować. COVID-19 jest szczęściem w nieszczęściu, w jakimś sensie daje szanse na zmianę edukacji.

      Usuń
    4. Spróbować pewnie warto, ale też jest to interesujące w szerszym filozoficznym aspekcie życia i z punktu widzenia pragmatyki, żeby "szczęścia szukać w nieszczęściu". Metoda poznawania przez poszukiwanie jest/była znana od dawna, lecz w tej sytuacji tragikomiczne staje się, że do tej pory do końca nie odkryliśmy istoty działania COVID-19, jak też jego wpływu na nasz organizm. Koronawirus zaskoczył nas na tyle, że już zdominował naszą codzienną rzeczywistość, a z godziny na godzinę żyjemy właśnie jego życiem. 'Cóż... próbować odnaleźć szczęście w nieszczęściu, to tak jakby nie zgubić się w skomplikowanych meandrach naszego istnienia, w zależnościach niezwykłych zdarzeń i wyśnionych marzeń, by odnaleźć swoje ja na życiowych ścieżkach i tym samym tworzyć to jedno słowo więcej i być może jeden uśmiech bliżej do osiągania własnych celów i do odkrycia zjawiska olśnienia'. To są tylko takie moje poetyckie skojarzenia, choć sytuacja jest poważna i dotyczy raczej tzw. prozy życia. To Pana spostrzeżenie jest mądre i warte przemyślenia. W tej otwartej sytuacji jest też coś fascynującego, jak napisał wspomniany uczeń
      w swojej notatce o ciekawostkach zapamiętanych i zapisanych podczas wideokonferencji. Dodam, że w jakimś sensie jest też twórcze, bo daje szansę na pozytywną zmianę. Miał rację angielski socjolog edukacji R. Meighan, kiedy stwierdził 'JUTRO TWOJEGO DZIECKA DECYDUJE SIĘ DZISIAJ'a potem udowodnił tę tezę w licznych potwierdzonych badaniach naukowych. I takich potwierdzonych nauką i dobrymi praktykami badań należy sobie życzyć!

      Usuń