29.03.2020

Menda, iskanie, ewolucja człowieka i gatunki ginące

Wesz łonowa (Pthirus pubis) -źródło: Wikimedia
Intymne kontakty, nawet te sprzed milionów lat, pozostawiają trwałe ślady. Dzięki badaniom naukowym ślady te możemy zobaczyć. I dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o nas samych. Będzie to także opowieść o komunikacji.

Nie każdy wie skąd się wzięła menda, zarówno w sensie lingwistycznym jak i ewolucyjnym. Pejoratywne określenie „menda”, jako kogoś wrednego, przykrego, męczącego, niesympatycznego, to pierwotnie nazwa owada. Menda, mendoweszka, wesz łonowa (Pthirus pubis) to owad z rodziny Pthiridae, pasożyt zewnętrzny człowieka. Obecnie raczej rzadko spotykana w Polsce, na skutek rosnącej higieny. Powszechniej menda występuje w języku, już w oderwaniu od swojego entomologicznego desygnatu. Przy okazji mała dygresja – owad, to coś wadzącego (od wadzić, zawadzać). Obecnie zapomnieliśmy o pierwotnym znaczeniu tego słowa i owad nie niesie negatywnych skojarzeń. Chyba, że jest to menda, gnida (jaja wszy), bolimuszka, komar, giez czy jusznica deszczowa.

Badania naukowców z Australii i USA wskazują, że wesz łonowa jest obecnie gatunkiem ginącym, a za główną przyczynę uważa się modę na depilację intymnych części ciała. Ewolucja kulturowa mocno splata się z ewolucją biologiczną. A naukowcy z wszy i ich ewolucji wyczytać mogę bardzo dużo o… naszej przeszłości.

Pasożyty są jeszcze jednym elementem, burzącym uproszczony obraz ewolucji neodarwinowskiej, polegającej na ciągłym rozdzielaniu linii ewolucyjnych. Mamy bardzo dużo dowodów na ewolucję integracyjną (zob. np. tu ), tylko jakoś nie potrafimy tego ująć w teorii. Ale jesteśmy coraz bliżej.

O wszawicy, jako chorobie wywoływanej przez wszy, częściej słyszymy w czasach wojen, zniszczenia i biedy. Pasożyty liczniej i silniej ujawniają się w okresach osłabienia cywilizacyjnego, wojen, rewolucji, katastrof ekologicznych, znaczących zapaści gospodarczych. Tak jak choroby ujawniają się w osłabionym organizmie.

Ale wróćmy do tytułowej mendy i ewolucji człowieka. Bardziej znamy wesz ludzką (Pediculus humanus, rodzina Pediculidae), dalekiego krewnego wszy łonowej. Badając genetycznie wszy głowowe (ludzkie) zidentyfikowano wśród nich dwie linie ewolucyjne. Rozdzielenie tych linii ewolucyjnych nastąpiło około 1,2-1,8 mln lat temu, a więc wcześniej niż pojawił się człowiek współczesny czyli Homo sapiens. Wesz ludzką odziedziczyliśmy więc po naszych przodkach, hominidach (Homo ergaster, Homo ancestor, Homo rhodesiensis). Te dwie linie ewolucyjne, obecnie współwystępują razem, ale jedna linia ma zasięg światowy a druga… tylko występuje w Ameryce. I linia amerykańska jest kolejnym dowodem na krzyżowanie się Homo sapiens i Homo erectus oraz na kolonizację Ameryki na długo przed przybyciem Indian jakieś 11 tys. lat temu.

Rozdzielenie populacji wszy ludzkiej nastąpiło gdy Homo erectus wywędrował z Afryki do Azji. Ewolucja tych pasożytów odbywała się w izolacji, tak jak izolowane od siebie były populacje azjatyckiego Homo erectus i pozostającej linii w Afryce: Homo ancestor-Homo rhodesiensis i w końcu Homo sapiens. Nie wiemy tylko jakie wszy miał neandertalczyk (ale i to kiedyś naukowcy odkryją w ci nie wątpię).

Kiedy Homo sapiens opuścił Afrykę i powędrował „w świat”, w Azji zastał obecnego tam Homo erectus. Przez wiele lat wydawało się nam, że po prostu konkurencyjnie silniejszy Homo sapiens wyparł (lub wytępił) słabszego Homo erectus. Badania genetyczne wykazały jednak, że w naszym genomie zachowały się geny odpowiadające za mikrocefalię, pochodzące od Homo erecrus. Najwidoczniej oba gatunki krzyżowały się ze sobą (hydrydyzacja). Ślad intymnych kontaktów i współżycia w przenośni i dosłownie, jakkolwiek ukryty, to jednak trwale w nas pozostał. Nie wyprzemy się tego, tak jak niejeden mężczyzna nie wyprze się ojcostwa po badaniach genetycznych. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w podręcznikach pisano, że nie ma płodnych krzyżówek międzygatunkowych, wykluczaliśmy więc możliwość skrzyżowania się obu gatunków człowieka (z neandertalczykiem także się krzyżowaliśmy). Teraz o hybrydyzacjach międzygatunkowych wiemy dużo więcej. Genetyka ujawniła intymne kontakty przed tysiącami lat. Wesz ludzka jest tego kolejnym dowodem.

Badania genetyczne rdzennych Indian obu Ameryk wykazały także obecność „obcych genów”. Wskazuje to, że Ameryka była znacznie wcześniej skolonizowana przez człowieka niż nam się wydawało. Pierwsza kolonizacja nastąpiła bardzo wcześnie, podobnie jak Australii. Była to jednak najprawdopodobniej ludność żyjąca ze zbieractwa nad wybrzeżami. Poza genami nic po nic nich zostało, gdy od północy jakieś 11 tys. lat temu dotarli łowcy mamutów. A może zostało coś w kulturze, tylko nie potrafimy tego dostrzec i zidentyfikować?

Wesz ludzka dzielona bywa na dwa podgatunki, blisko ze spokrewnione: wesz głowową (Pediculus humanus humanus, synonim Pediculus humanus capitis), oraz wesz odzieżową (Pediculus humanus corporis). Różnice ekologiczne (jedna żyje we włosach na głowie, inna chroni się w ubraniu) nie odpowiadają różnicom genetycznym, co oznacza, że linie wszy odzieżowych najprawdopodobniej wielokrotnie powstawały z linii wszy głowowych (polifiletyzm, adaptacja do środowiska, konwergencja). Powstanie ekologicznej grupy (podgatunki) wszy odzieżowej można wiązać z pojawieniem się ubrania, a to najpewniej nastąpiło, gdy Homo sapiens z Afryki zawędrował w zimniejsze strefy klimatyczne (Europa). Powstanie wszy odzieżowej datuje się na 72 tys. lat temu (z dokładnością około 40 tys. lat), zatem należy przypuszczać, że ubrania wymyśliliśmy mniej więcej w tym samym czasie.

Dokładne badania różnorodności genetycznej wszy głowowej wskazują na to, że około 100 tysięcy lat temu nastąpił spadek liczebności a obecna populacja wywodzi się z niewielkiej liczby przodków (stąd taka mała różnorodność genetyczna). Podobnie jest z człowiekiem, również około 100 tys. lat temu Homo sapiens otarł się o zagładę – przeżyło niewiele osobników. Stąd relatywnie mała różnorodność genetyczna naszego gatunku (wbrew pozorom). I w tym przypadku badania pasożytów (wszy) potwierdzają badania ewolucyjne człowieka. I nowego sensu nabiera sparafrazowane powiedzenie imć Zagłoby "o mało nie zginąłem ja i wszy moje".

Jeszcze większe niespodzianki przynoszą dokładniejsze badania genetyczno-ewolucyjne wszy łonowej, czyli naszej tytułowej mendy. Mniej więcej przed 3 mln lat do już obecnej z człowiekiem wszy ludzkiej dołączył inny gatunek – wesz łonowa – a wiązało się to z utratą futra (u człowieka a nie u wszy). Nowy gatunek zasiedlił włosy na klatce piersiowej oraz włosy łonowe. Wesz łonową można spotkać także na rzęsach (jest mała 1-2 mm, więc trudno zobaczyć – łatwiej poczuć swędzenie). Oba gatunki – wesz ludzka i wesz łonowa – zasiedliły różne miejsca (siedliska) człowieka i podzieliły się zasobami.

Ale skąd się wzięła wesz łonowa? Kiedyś uważano, że wesz łonowa i wesz ludzka pochodzą od wspólnego przodka a ich rozdzielenie wiązało się z utratą futra i powstaniem swoistych wysp siedliskowych: owłosienia na głowie i owłosienia w pachwinach, izolowanych rzadko owłosioną skórą ciała (bariera utrudniająca kontakty wszom). Badania genetyczne wskazują na zupełnie coś innego.

Wesz ludzka blisko spokrewniona jest z wszą szympasią (Pediculus schaeffi). Oba gatunki oddzieliły się około 5 – 6 mln lat temu, co jest zgodne z najczęściej przyjmowaną datą rozejścia się linii rodowych człowieka i szympansa. Natomiast wspólny przodek mendy (czyli wszy łonowej) i wszy głowowej żył jakieś 13 mln lat temu. Najbliższym krewniakiem wszy łonowej jest … Pthirus gorillae, wesz goryla, pasożytująca na gorylu (wspólny przodek obu gatunków wszy żył około 3-4 mln lat temu). Linia człowieka oddzieliła się od linii goryla mniej więcej 7 mln lat temu. Jakim cudem więc po 3 milionach lat po rozdzieleniu się linii ewolucyjnych żywiciela powstały dwa nowe gatunki pasożytujących wszy?

Są dwie możliwości wytłumaczenia (wyjaśnienia) tego paradoksu. Albo przodkowie wszy łonowej i wszy ludzkiej pasożytowali na hominidach (wspólnych przodkach szympansa, goryla i człowieka) i potem dwa gatunki występowały łącznie, a na skutek różnych procesów w linii rozwojowej goryli jedna wesz wymarła a ostała się druga, natomiast w linii ewolucyjnej szympansa i człowieka odwrotnie. W rezultacie w każdej linii rozwojowej pozostał tylko jeden gatunek wszy. Osobne pasożytowanie skończyło się jakieś 3 mln lat temu, wesz goryla przeszła na linię ewolucyjną człowieka (nowy żywiciel). Było więc jakieś przypadkowe spotkanie i to bliskiego stopnia. Ewentualnie od "zawsze" były to gatunki wszy żyjące oddzielnie a ich ewolucyjne rozdzielenie wiązało się z rozdzieleniem żywicieli. Pojawienie się obu gatunków na człowieku to zupełnie nowe spotkanie a nie ponowne spotkanie po wymarciu jednego. Tak czy siak doszło do kontaktu i "przeskoku" wszy z goryla na człowieka (przodka Homo sapiens). Albo oba gatunki koczowały w tych samych miejscach (tak jak obecnie możemy „nabyć” wesz łonową w tanim hotelu, poprzez pościel), albo linia ewolucyjna człowiekowatych polowała na goryle i w ten sposób miała bliski kontakt z futrem drugiego gatunku naczelnych. Wchodzą w grę także kontakty intymne, międzygatunkowe…

Nowy pasożyt – wesz łonowa – wobec obecnej już na człowieku wszy ludzkiej, zajął inne, wolne siedlisko. Najpewniej nasi przodkowie tracili w tym czasie futro a kontakt obu gatunku wszy był utrudniony, a tym samym konkurencja zminimalizowana. Wesz goryla zajęła wolne i mniej atrakcyjne siedlisko owłosienia w pachwinach i stała się naszą wszą łonową, dokuczliwą mendą.

Wesz głowowa (ludzka) ginie jeśli przebywa poza głową człowieka dłużej niż 48 godzin. Żeby się ją „zarazić” potrzebny jest bliski kontakt, albo przez przytulanie (tak jak w rodzinie), albo używanie tego samego grzebienia, czapki, ubrania. Podobnie jest z wszą łonową.

Wesz łonowa to niewielki silnie grzebieto-brzusznie spłaszczony owad (mniejszy od wszy ludzkiej). Samiec ma długość 1,3 mm, samica ciut większa – 1,5 mm. Menda najczęściej pasożytuje w okolicy łonowej, rzadziej pod pachami, w owłosionych partiach klatki piersiowej i brzucha, na rzęsach i brwiach. Obecność tego owada najłatwiej stwierdzić można po swędzeniu okolic łonowych i podbrzusza, czasami także przez obecne błękitne plamy w miejscach po ukłuciach wszy. Rozwój mendoweszki trwa 13–16 dni. A więc już po dwóch tygodniach pojawia się kolejne pokolenie.

Zawszenie (załapanie wszy) jest wyjątkowo łatwe i następuje poprzez kontakt zdrowych włosów z włosami z mendoweszką (nie fruwa, nie skacze, potrzebuje bliskiego kontaktu, aby przejść z jednych włosów na drugie). Rzadziej przedostanie się wszy łonowej następuje poprzez bieliznę pościelową (a dawniej przez wspólne legowisko). Bliskie kontakty umożliwiają wymianę pasożytów. Ot, takie swoiste dziedziczenie poza jądrowym DNA. Przytulanie się i intymne kontakty, nawet te sprzed wielu milionów lat, zostawia trwałe ślady. Nawet jeśli nie ma skutecznego rozmnażania płciowego i nie ma przekazania genów, coś jednak sobie przekazujemy. Jest to swoiste dziedziczenie pozajądrowe.

Już nie tylko mitochondrialne DNA (dziedziczone u ludzi tylko w linii matczynej – a więc dziecko po matce dziedziczy większą połowę), ale dziedziczenie (przekazywanie) związanych z człowiekiem organizmów. Nie tylko pasożytów ale i mikroorganizmów bakteryjnych czy grzybowych, niezwykle ważnych dla naszego życia. Jak policzyli naukowcy (wcielając się w rolę współczesnego Kopciuszka) w naszym organizmie jest 10 razy więcej bakterii niż naszych komórek (bakterie są dużo mniejsze). W codziennym życiu wykorzystujemy ich geny (ich DNA) i potencjał enzymatyczny.

DNA to znakomite archiwum (dopiero bardziej szczegółowo poznajemy). Ale i mitochondria oraz pasożyty i symbionty są takim archiwum. Ewolucyjnych śladów naszej przeszłości jest wiele, trzeba umieć tylko je odczytać.  Po wszach zostało nam jednak coś sympatycznego – iskanie. Lubimy przecież, gdy ktoś nam bliski czochra delikatnie nasze włosy, lub drapie delikatnie tu i tam… Entomolog i w mendzie znajdzie coś dobrego. Iskanie jest elementem życia społecznego i budowania więzi. W okresie pandemii koronawirusa (również odzwierzęcego transferu) pozostaje nam iskanie wirtualne. 

Pierwsza publikacja tekstu: https://czachorowski.home.blog/2013/01/23/menda-ewolucja-czlowieka-i-gatunki-ginace/amp/

2 komentarze:

  1. Świetny tekst!!!
    osobiście nie wierzę w kontakty seksualne człowiek i goryla - choćby z racji dużych różnic w narządach płciowych, myślę że mężczyzna chcący pokryć gorylice sprawił by jej ból (a ona potem jemu większy) zaś samiec goryla raczej nie był by w stanie spenetrować kobiety. Oczywiście to wyłącznie spostrzeżenia anatomiczne. Natomiast kwestia migracji wszy z gorylego futra po zabiciu nosiciele jest jak najbardziej realna.

    Ps. znałem wyłącznie teorię utraty futra jako przyczynę rozdzielenia się linii wszy głowowej i łonowej - fajnie było zweryfikować swoją wiedzę!

    OdpowiedzUsuń