15.03.2020

W czasach kryzysu dyskusja poprzedza zmiany - rzecz o naprawie edukacji

(Wycinek z prasy. Ta gazeta już dawno nie istnieje,
przełom czerwca i lipca 1990 roku)
Dyskusja poprzedza sensowne zmiany. Bo nie chodzi o to by coś zmienić lecz by zmienić z sensem. Działanie bez namysłu, bez dyskusji nie bywa zwieńczone sukcesem. Dyskusja bywa długa. Niecierpliwi nie chcą z niej korzystać. I wiele tracą. Bo wiedza jest konektywna (jak sieć powiązanych ze sobą neuronów), rozsiana w wielu głowach. W czasie dyskusji nie tylko te różne doświadczenia i pomysły są konfrontowane ze sobą. Tworzy się także nowa wartość. Dawno temu Ludwik Fleck nazwał ten proces kolektywami myślowymi. Współcześnie używamy pojęcia konektywizm.

Za PRL-u edukacja kulała bo zmieniały się potrzeby a stare wzorce nie były już wydajne. Pamiętam te dyskusje publiczne i kuluarowe. Po upadu komunizmu uwidocznił się entuzjazm i rozpoczęło się naprawianie państwa, w tym edukacji. Państwo było w ruinie, na progu bankructwa. Kontestowaliśmy niewydolną edukację (wtedy studiowałem już w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Olsztynie) i szukaliśmy zmian. Była dyskusja. Bardzo szeroka. Zaowocowała zmianami bardzo głębokimi. Nie tylko odchudzonym programem i nie tylko tworzeniem ścieżek międzyprzemiotowych.

Nawet o uniwersytecie myśleliśmy. A przynajmniej rozpoczynaliśmy taką dyskusję. Na 9 lat przez powstaniem uniwersytetu w Olsztynie. Było to nie tyle sprawstwo, co znak czasu i ujawnienie szerokiego fermentu intelektualnego. Zamieszczony obok wycinek z prasy jest tylko przykładem tych szerokich dyskusji, które już mogły toczyć się jawnie i z możliwością wcielenia w życie.

Świat się zmieniał dalej, powstawała zupełnie nowa rzeczywistość i nowe wyzwania edukacyjne. Szkoła i edukacja potrzebowały dalszych zmian. Niestety, zmiany PiS-owskiego rządu i pani minister Zalewskiej nie wynikały z dyskusji i analizy. Miało być coś wielkiego i bezwarunkowego, każda krytyka była ignorowana i siłowo likwidowana. Reforma (zwana nieformalnie deformą) nie rozwiązała żadnego istotnego problemu a stworzyła wiele zupełnie nowych. Zmarnowany czas, zmarnowany wysiłek, spacyfikowani i zniechęceni nauczyciele. Teraz edukacja jest w stanie totalnej zapaści. Wpływają na to zmiany cywilizacyjnie i nieodpowiedzialne reformy. A skoro trzeba dużo zmienić to warto długo i dogłębnie dyskutować.

Epidemia (a w zasadzie pandemia) wywołana koronawirusem, uwidacznia przy okazji stan oświaty w Polsce. W ciągu kilku dni szkoły zostały postawione przed koniecznością przejścia na e-learning (nauczanie na odległość). W tym kryzysowym nieszczęściu jest jedna dobra rzecz - jest szansa na głęboką i długą dyskusję o edukacji. Stan edukacji jaki jest - każdy może dobrze zobaczyć. Nauczyciele mają uczyć na odległość.... na własnym sprzęcie, na własnych zasobach. Praca zdalna w domu? Ale przecież pracodawca nie wyposaża nauczycieli w podstawowe narzędzia. Prawie nigdzie nauczyciele nie dostali służbowych laptopów, tabletów ze służbowym dostępem do internetu. To tak, jakby zatrudniać kierowców w transporcie miejskim, ale każdy ma zgłosić się z własnym autobusem. I kupić paliwo to swojego autobusu. Teraz widać wyraźniej skalę niedoinwestowania szkoły i zapomnienia o edukacji.

E-learnining to okazja do zastanowienie się czego i jak uczymy. Nie ma możliwości przymuszenia uczniów by uważali, odrabiali lekcje i wykonywali polecenia. Nauczyciel ich nie widzi. Nie może zastosować żadnego przymusu (postraszyć sprawdzianem, egzaminem maturalnymi itd.). Trzeba zachęcić, pokazać do czego wiedza może się przydać. Trzeba zainspirować. To znacznie trudniejsza rola. Nowa i nagła sytuacja wymusza głębszą współpracę między nauczycielami. W przekazach e-learningowych trzeba unikać nudnych gadających głów i zadawania zbyt dużej ilości materiału.

E-learning jest tematem dni, media muszą coś robić i szukają rozmówców. Sam już mam umówione trzecie spotkanie by rozmawiać o e-learningu. Może to dobra okazja by za pośrednictwem mediów społeczeństwo poznało to, o czym teraz myślą nauczyciele.

(Głos z forum nauczycielskiego.)
Od kilku dni nauczyciele intensywnie pracują (w tym w sobotę i niedzielę, bo czas nagli), wzajemnie się szkolą w wykorzystaniu narzędzi, pospiesznie przygotowują materiały. Ten oddolny ruch edukacyjnego crowdlearningu wyraźnie się nasilił. Uczą się jak sobie poradzić z wyzwaniami dysponując tym co mają (a maja niewiele). I by skupić się na najważniejszym. O czym chcieliby powiedzieć nauczyciele z grupy Superbelfrzy RP? To kilka zebranych przykładów. Ci bardziej doświadczeni chcą pomóc tym, których sytuacja zmusiła do zastosowania zupełnie nowych form edukacji na odległość. Generalnie zwracają uwagę na to, że  chodzi o lepszą edukację a nie zadawanie zadań do rozwiązania. To przedłużenie dawno rozpoczętej akcji "zadaję z sensem”. Wskazują na rozwijanie kompetencji kluczowych i że tak zwana podstawa programowa nie jest najważniejsza. Mocno podkreślają konieczność dyskusji i refleksji nad celem uczenia się i nauczania.

Co radzą aktywni i kreatywni nauczyciele? 
  • „Unikajmy wiadomości do uczniów w stylu: "Przeczytajcie kolejne dwa rozdziały podręcznika, a za dwa tygodnie zrobię z tego sprawdzian."
  • „Jeśli udostępniamy quizy, to podkreślajmy, że nie będziemy oceniali uczniów w zależności od ich wyniku. Niech po prostu sprawdzą swoje odpowiedzi po ich zakończeniu i wyciągną wnioski, choćby po to, żeby przy drugim podejściu spróbować osiągnąć lepszy wynik”
  • „Zasugerujmy uczniom, gdzie w sieci mają szukać zasobów wspierających ich rozwój (np. polski portal Akademii Khana, strona do nauki podstaw programowania code.org), ale dajmy im wolną rękę w wyborze treści, które będą chcieli zrealizować.”
Superbelfrzy mocno akcentują konieczność skoordynowania działań z innymi nauczycielami, uczącymi w danej klasie (w tej samej szkole), żeby uczniowie podczas tej przerwy nie czuli się przytłoczeni "wiszącymi" nad nich zadaniami domowymi, bardziej niż w trakcie zwykłych zajęć w szkole. Przecież znacznie trudniej jest koordynować współpracę gdy jest się poza szkołą, każdy w innymi miejscu. To ogromne wyzwanie. Jedni są lepiej przygotowani, inni mniej. A wszyscy potrzebują wsparcie. Najbardziej widoczna w ostatnich dniach  jest oddolna współpraca w różnych gremiach nauczycielskich.  Intensywna wymiana pomysłów, doświadczeń, tutoriali, linków, porad itd. Sami dla siebie. Z zyskiem dla uczniów.

Wspomniani Superbelfrzy zachęcają nauczycieli by spojrzeli na uczniów empatycznie: „oni też się stresują i boją, a w takiej sytuacji nie pracuje się łatwo umysłem. Żeby nie było to elektroniczne zadawanie bez sensu.” 

„Nie panikować. To nie wakacje. Kontaktować się elektronicznie. Tam gdzie są platformy pracować na nich i przede wszystkim ze spokojem i rozsądkiem. To nie koniec świata.”

W dyskusjach przewija się wskazywanie na systemowe zaniedbania i to, że nauczyciele zostali praktycznie bez państwowego wsparcia, że pracują na własnym sprzęcie, na własnych zasobach. Praca na własnym sprzęcie to także problem z zabezpieczeniem danych osobowych i stosowanie się do przepisów RODO. A tutaj mamy kompletny brak odgórnych zaleceń i szczegółowych wyjaśnień. Czy nauczyciel w domu, na własnym sprzęcie może (czy powinien) korzystać z dziennika elektronicznego? Przecież do tych danych mogliby mieć dostęp inni domownicy. Czy wystarczy hasło do komputera by inni domownicy nie mieli dostępu? Nie, nie wystarczy. Prowizorka nie może być trwałą cechą edukacji. O takich niuansach nie tylko technicznych ale i prawnych dyskutują nauczyciele w różnych miejscach w sieci. To praktyczny i intensywny crowdlearning. I mocno podkreślają, że warto przy okazji przemyśleć całą edukację i to w szerokim gronie społecznym a nie tylko zawodowym.

Priorytetem do tej pory były aktywne tablice, nie słuchano ekspertów, którzy ostrzegali, że to nie jest najlepsze rozwiązanie (na pewno nie jest wystarczające). Ważna jest zmiana sposobu nauczania a nie zastąpienia jednego narzędzia innym i dalej robienie tego samego co 100 lat temu.

Wszystko, co się w tej chwili dzieje i zadzieje (bo przecież proces trwa), to inicjatywy oddolne nauczycieli i ich zapał do działania i samorozwoju. Brakuje rozwiązań systemowych, nie ma nic albo niewiele ze strony władz oświatowych. To rozgoryczenie jest w wielu grupach widoczne. Przecież jeszcze nie tak dawno, po strajkach, moralnie nauczycieli sponiewierano, wielu aktywnych i kreatywnych systematycznie odchodzi z zawodu.

Nauczyciele podkreślają, że trzeba rozmawiać z uczniami o tym, co się dzieje. Rozmawiać o odpowiedzialności, o empatii, o służbie, o lekarzach, o tym, że nie wolno bezmyślnie ryzykować. O tym, że gdy nie ma szczepionki i lekarstwa, najlepszą metodą jest rozerwanie łańcucha kontaktów, czyli samoizolacja każdego. „Ułamki i lektury obowiązkowe” nie są tak ważne, można się nimi zająć w dalszej kolejności. Proponują dawać uczniom wyzwania takie, żeby rozwijały ich zainteresowania i nie ograniczały ich. Zachęcają by dyskutować z uczniami o tym, co w życiu ważne: wartości, postawy, szacunek dla nauki i wiedzy, rozwój na miarę potrzeb i możliwości ucznia a nie uczenie pod testy. W szkole ważna jest dobra atmosfera, relacje, dobrostan, współpraca. Takie podejście owocuje tym, że dzisiaj uczeń sięgnie po materiał online z przyjemnością i zaciekawieniem. W innym przypadku będzie szczęśliwy, że nie musi iść do szkoły i nawet o nauce w domu nie pomyśli. W jakimś stopniu obecna sytuacja ujawni stan edukacji - czy chcą się uczyć i dlaczego. Trudniej będzie o pozory.

Nauczyciele wskazują, że nie warto przytłaczać dzieci klas 1-3 obowiązkiem nauki i e-learningu. Więcej wyciągną ze wspólnego czytania i zabawy tekstem z rodzicami (znajdź wyraz, sylabę, ile w danej linijce jest liter np., "a"). To oczywiście wymaga zaangażowania się rodziców (oni także potrzebują merytorycznego wsparcia - czy znowu tylko ze strony nauczycieli?). Można świetnie kształtować kompetencje miękkie przez zwykłą zabawę z rodzeństwem, z dziećmi. "Zabawki są kapitalnymi konkretami do nauki (np. matematyki)".  Sygnalizują, żeby nie  przesadzać z tym e-learningiem wśród najmłodszych. Znacznie ważniejsze jest uczenie się przez dzieci samodzielności, odpowiedzialności, planowania i brania odpowiedzialności za własną naukę i zdobywanie umiejętności. 

Ten czas pokazuje że TIK (technologia i komunikacja) to w pewnym sensie fikcja i od dawna powinien być moduł kontaktowania się online z nauczycielem. TIK w dotychczasowym wydaniu to TIK na papierze - w dziennikach elektronicznych i w postaci pięknych dyplomów ze szkoleń. Ale mało kto to realnie wykorzystuje i dlatego teraz mamy problem. Dlaczego tak jest? Bo wiele osób decyzyjnych zasłania się brakiem przepisów. Tym bardziej, że rozliczani są z zupełnie czegoś innego.

W innej grupie, tym razem akademickiej, pojawiają się inicjatyw opieki nad dziećmi pracowników służby zdrowia. Oni przecież nie mogą wziąć wolnego. A skoro szkoły nieczynne to z kim zostawić dziecko? Może właśnie taka pomoc sąsiedzka byłaby rozwiązaniem a pracownicy dydaktyczni szkół wyższych w taki sposób mogliby włączyć się do edukacji. Potrzebują jednak merytorycznego wsparcia, bo nie tylko o “zaopiekowanie się” chodzi.

Niektórzy nauczyciele piszą, że w końcu mają czas na bycie z własnymi dziećmi: „układamy puzzle, bawimy się czasem w szkołę , czytamy, projektujemy...boję się zajrzeć na e-dziennik....”.

“Niech MEN zacznie słuchać ekspertów” - ten głos często powtarzany. Trzeba w e-learningu zwrócić uwagę na to, aby zadawać z sensem, a nie “z podręcznika”.

Co warto przekazać przez media? Nauczyciele pracują! "To trzeba przekazać społeczeństwu, które znów będzie nam zarzucać wolne". Nauczyciele nie mają wolnego - pracują. W stresie i bardzo intensywnie.

Wielu wypowiadających się w samoszkoleniowych grupach nauczycieli wskazuje, że należy próbować koordynować działania e-learniningowe na szczeblu szkoły. Będą szkoły gdzie nic się nie będzie działo, ale znajdą się też takie, gdzie polecenie dyrekcji zostanie zrealizowane przez wszystkich. Istnieje zagrożenie, że uczniowie zostaną zalani masą instrukcji i poleceń do realizacji w różnych programach oraz masą przypadkowych zadań. A przecież nie o to chodzi w edukacji.

„Publicznie się nie wypowiadam, bo mi to trochę pachnie zbijaniem na mnie kapitału. Gdy trzeba było, media i politycy powycierali sobie nauczycielami buty. Robię swoje, nagrywam poradniki dla nauczycieli z mojej rady pedagogicznej, by ich wspierać, uczniowie robią ze mną przez Edmodo od zawsze, więc nowością są dla nich tylko filmy z analizą tekstu. Media już dostrzegły, że sytuacji można użyć do wytykania innym niegospodarności, niedouczenia, wad w zarządzaniu itp. Tylko czy to teraz jest potrzebne, by się czepiać kogoś, kto czegoś nie zrobił, skoro już nie jest zrobione i po prostu trzeba nadrobić, by dać radę?"

Niewątpliwie trudny czas dla nauczycieli i edukacji. Niezwykle ważne jest teraz to, by te głosy w dyskusji nie były wołaniem na puszczy i by szybko przekuły się na konkretne działania naprawcze. Nie doraźne ale długofalowe, rozpisane na lat 20-30. 

5 komentarzy:

  1. Bardzo interesujące i daleko idące wnikliwe wnioski. Od kilku lat było wiadomo,że radykalna reforma nie jest wskazana, a jej skutki należy głęboko przemyśleć. Ta reforma powinna była być etapowa, ale niekoniecznie za wszelką cenę. Czas wprowadzenia ostatniej reformy nie do końca można nazwać straconym, ale można to nazwać metaforycznie'edukacyjną ślizgawką'. Chciałabym tylko zauważyć, że szkoły społeczne, prywatne, placówki prowadzone przez stowarzyszenia oświatowe oraz szkoły polonijne raczej mają się dobrze. Od dawna bowiem wypracowały narzędzia kontaktów w wirtualnym świecie, modele współpracy. Znane są mi przykłady dobrych e-learning'owych praktyk w tych systemach edukowania. O tym warto wspomnieć. Mam też własny przykład tzw. studium indywidualnego przypadku z dzieckiem/uczniem. W ubiegłym roku szkolnym miałam pod opieką piątoklasistę w 'ED'- edukacji domowej. Realizowaliśmy współpracę z bardzo dobrym skutkiem poprzez przeróżne formy współdziałania w edukacji zdalnej. Byłam również członkiem komisji podczas jego egzaminów końcowych, które odbywały się mocą prawną na terenie szkoły. Jestem dumna, że w naszej szkole sprawdził się ten model edukacji, a ja miałam w tym swój udział. Nie uczyłam bezpośrednio tej klasy, a jednak rodzice wskazali mnie, jako nauczyciela do pogłębionego kontaktu z nimi i z ich dzieckiem. To było kolejne moje doświadczenie, że da się sprawdzić pewne modele, które w wieloosobowych klasach nie zawsze się dobrze funkcjonują, choćby przez postawę nauczyciela - wychowawcy. Moje rozwiązania e tej współpracy znajdowały się w nurcie wspierania mentalno -terapeutycznego, też psychologicznego ucznia. Takie działanie raczej nie znajdzie na początku wielu zwolenników, bo są to sytuacje wymagające dobrej diagnozy pedagogicznej i niestandardowego podejścia w sytuacji otwartej i elastycznego podejścia do nauczania w "ED". Mimo tego, że tworzy się i planuje program dostosowany do ucznia i przedmiotowej podstawy programowej wszystkiego nie można zwalić na barki rodziców. W sytuacjach niestandardowych dopuszczalnych prawem oświatowym TIK-i i nauczanie na odległość mogą sprawdzić się znakomicie. Warunkiem jest jednak wcześniejszy, bezpośredni kontakt ze środowiskiem domowym ucznia, choćby po to, żeby wzbudzić zaufanie na wczesnym etapie, od tego zależy dobra relacja pomiędzy uczestnikami środowiska edukacyjnego. Rodzina powinna wspierać swoje dziecko w jego rozwoju, nie tylko edukacyjnym. Najważniejsze jest jednak docenianie dziecka/ucznia, choćby za najmniejszy postęp i chwalenie go za ten rozwój. W końcu to jest nasz wspólny sukces, na który pracuje się często latami i odpowiedzialność za przyszłego obywatela w społeczeństwie/państwie/ kraju. Czasami nie chodzi o to, że kiedy spotkamy się z naszym absolwentem (wcześniej uczniem) w przyszłości przypadkowo, choćby na ulicy, w kawiarni, to pozdrowimy się słowem i uśmiechem, czy wymienimy się informacjami w przysłowiowym komunikacie:co słychać... nie zawsze oto chodzi - choć nie mogę mówić tu jednym głosem za nauczycieli. Myślę, że nauczyciele niekoniecznie przywiązują do tego faktu znaczenie- mam nadzieję, że się mylę. Jednak w moim przypadku zawsze mi chodziło o tę kulturę o/bycia, bo jest to zarazem dowód szacunku i pamięci. To miłe doznanie, że po wielu latach pozostaję w czyjejś pamięci, a moja praca zawodowa zostaje doceniona w taki właśnie sposób.

    OdpowiedzUsuń
  2. " Wydaje mi się, że nikt nie wytłumaczył społeczeństwu, co oznacza wirtualne nauczanie. Nauczyciele nie dbają o swój dobrostan, a społeczność uznało, że nauczyciel to teraz korepetytor online dostępny 24h. Nie wspomnę już o papierologii, która ma udowodnić, że pracuję, bo przecież nikt nie wierzy, ze to robię, jeśli siedzę w domu."
    Nauczycielka głos z FB)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zupełności ma Pan rację. Rzeczywiście nauczyciele (nie wszyscy) nie dbają o swój dobrostan, skoro stają się korepetytorami dostępnymi przez 24 godziny. W takim razie tak funkcjonujący na'wysokich obrotach'nauczyciel na własne życzenie funduje sobie syndrom "wypalenia zawodowego". Budowanie kontaktów, relacji, czy współpracy z uczniem jest procesem. Nie da się stworzyć efektów w tydzień, w dwa, w miesiąc - to na pewno nie zadziała - pozbądźmy się złudzeń. Nikt też nie zagwarantuje w tak krótkim czasie natychmiastowego postępu. Efektywna współpraca z uczniem i współdziałanie z jego rodzicami rozłożone w czasie i przebiegająca etapowo da określone rezultaty. Trzeba proces zaplanować w realnej rzeczywistości, a dopiero później wypracowany model przenieść w wirtualną przestrzeń i na bieżąco obserwować. Należy też testować i ewaluować jego efekty. Kiedy modelowe warunki zmieniają się można, a nawet trzeba weryfikować i modyfikować je na bieżąco, by osiągać optymalne, a potem wysokie rezultaty. Wirtualny kontakt z uczestnikami procesu edukowania to podtrzymanie już wcześniej istniejącego poziomu relacji w osiąganiu celów jednak na początku w warunkach rzeczywistości społeczno- ekonomicznej. Jest wiele możliwości wyboru i form w pracy zdalnej - to np. edukacja domowa, homescholl'ing, edukacja wykraczająca poza dostarczone informacje i nauczanie wyprzedające. Nauczyciel powinien dokonywać ciągłych wyborów - wykorzystując i dostosowując dostępne narzędzia do własnego warsztatu pracy i informować o tym nie tylko dyrektora ale i rodziców, by mieli informację o zmianach. Dyrektorzy, wychowawcy, nauczyciele, pracownicy nadzoru pedagog. w kontaktach z dziećmi i rodzicami powinni w miarę możliwości wytłumaczyć istotę funkcjonowania e'learningu. Te nowoczesne modele edukowania muszą znaleźć należne im miejsce we współczesnej epoce cyfryzacji XXI wieku.

      Usuń
    2. Zacytowałem tylko słowa nauczyciela, ale się z nimi zgadzam.

      Usuń
  3. Ja też się zgadzam Panie Profesorze. Bardzo dziękuję za możliwość wymiany poglądów:)

    OdpowiedzUsuń