2.06.2020

Widać postęp w zarządzaniu miejską zielenią i łąkami kwietnymi


Tną, ale jest już widoczny postęp. Mam na myśli sposób zarządzania terenami zielonymi w mieście, na przykładzie Olsztyna. Moja spółdzielnia mieszkaniowa kosi trawniki. Ale nie wszystko od razu, w odstępach kilku lub nawet kilkunastu dniowych. Na dodatek maj jest wilgotny więc szybko odrasta. A że nie koszą wszystkiego na raz to zawsze są jakieś kwitnąc rośliny w bliskiej okolicy i owady zapylające mają dostępną bazę pokarmową. Miasto nie kosi w wielu miejscach przy ulicach więc rośliny różnych gatunków mają czas urosnąć, zakwitnąć i wydać nasiona. Przynajmniej w niektórych miejscach. Widać także tereny, gdzie nie koszą wszystkiego. Koszą, by pokazać, że coś się robi (by ludzie nie narzekali, że "nic się nie robi" ale jednocześnie zostają spore fragmenty nieskoszone. A po skoszeniu "siano" nie jest zbierane od razu, leży dość długo. W rezultacie wiele roślin ma czas "wysiać się".

Jest postęp i to bardzo cieszy. Choć zostało jeszcze dużo do zrobienia. Koszący kosami żyłkowymi powinni być przeszkoleni. Bo tną wszystko, i malwy, i krzewy i młode drzewka, co się tylko pod kosiarkę nawinie. Dziennikarze powinni być bardziej douczeniu - wczoraj oglądałem telewizję internetową z Olsztyna, a w materiale narzekano, że trawa nie skoszona, za wysoka i nie można usiąść na ławce. Takich głosów jest niestety zbyt dużo. Ugruntowują szkodliwe stereotypy.

Jest progres, to dodaje nadzieję. Ale jest jeszcze zbyt mało by się cieszyć. Jeszcze zbyt mało osób rozumie skalę problemu i zakres niezbędnych zmian. Przypomnę tylko, że te zmiany z miejską zielenią to zaledwie dostosowywanie się do zachodzących zmian klimatycznych by łagodzić negatywne skutki. To nie są jeszcze działania zatrzymujące ocieplanie klimatu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz