3.06.2021

Jedna publikacja i 40 lat pracy....


Właśnie ukazała się publikacja, dość obszerna bo takie głównie publikowane są w Zootaxa. Tematem jest rozstrzygnięcie czy pewien gatunek chruścika to jeden czy dwa gatunki. Kiedyś zsynonimizowano (czyli uznano za jeden) dwa gatunki. Teraz na powrót są dwa gatunki. W sumie niż nadzwyczajnego, podobnych prac naukowych publikuje się 1-1,5 miliona rocznie na całym świecie. Można uznać, że to taki mały przyczynek w badaniach zoologicznych.

Materiały do niej przynajmniej ja zbierałem jakieś 40 lat. Na dodatek prace firmuje aż 17 autorów. Tak wiele wysiłku i czasu bo rozstrzygnąć jakiś tam problem między gatunkami chruścika, żyjącego w Europie? Na tym polega nauka, żmudna praca, przez wiele lat, by o ciutkę posunąć wiedzę. Tym razem badania genetyczne wspomogły dane morfologiczne. Wnioski są solidniej udokumentowane.

Publikacja jak publikacja, codzienność pracy akademickiej. Chciałem tylko pokazać, że czasami na jedną pracę składa się wiele lat pracy i współpraca bardzo szerokiego grona naukowców z wielu krajów. To nie jest jakiś wielki program lotu na Marsa czy poznania genomu człowieka. Takich działań jest bardzo dużo, drobnych, pracochłonnych. Budowanie gmachu wiedzy składa się także z takich małych zadań. A one też angażują. Potrzeba cierpliwości i wytrwałości.

Jak wspomniałem, materiały do tej publikacji zacząłem zbierać jakieś 40 lat temu, jeszcze na studiach. Nie miałem wtedy pojęcia, że posłużą do rozwiązania tego problemu systematycznego. Ale dzięki gromadzeniu zbiorów naukowych nawet po latach można je do czegoś sensownego wykorzystać. Rhyacophila fasciata to chruściki żyjący w małych, przyźródliskowych strumieniach. Do pracy zespołowej dostarczyłem materiału z różnych części Polski i Białorusi.

Dlaczego o tej publikacji wspominam? W badaniach naukowych czasem efekty pojawiają się szybko, czasem po wielu latach. Jeśli oceniamy naukowca co roku i rozliczamy z publikacji... to takie ciągłe poganianie wcale nie przynosi lepszych rezultatów i wydajniejszej pracy.  Po prostu więcej się pisze dla punktów, dla oceny i wykazania się wskaźnikami. Czasem jedna publikacja rozbijana jest na kilka mniejszych (wiedza ta sama ale punktów więcej). Czasem publikuje się wyniki przedwcześnie. Nauka potrzebuje zaufania i spokoju. I stabilnego zatrudnienia. Tylko dzięki temu moje zbiory chruścikowe mogły przetrwać. I mam nadzieję, że posłużą wielu innym naukowcom do kolejnych analiz.

Tak, podatnik, który w Polsce finansuje działalność naukową powinien wiedzieć, co i jak powstaje z tych funduszy. Ministerstwo, w imieniu podatnika, powinno kontrolować efekty działalności uniwersytetów i instytutów naukowych. Niemniej zbyt częste ocenianie nie przynosi zakładanych rezultatów. Tak jak oceny w szkole - czasem wypaczają i powodują, że uczniowie uczą się dla ocen... a naukowcy publikują dla punktów. Z pracą twórczą i innowacyjną nie jest tak samo jak z kopaniem rowów, gdzie widać szybko rezultaty działania. Trzeba mniej kontroli a więcej dobrych warunków do pracy, wymiany myśli, dyskusji, spokojnego namysłu. W ostateczności liczą się fakty naukowe a nie liczba publikacji. 

I na koniec coś z upowszechniania nauki. To dobry sposób przedstawiania podatnikowi, co z badań naukowych wynika i jakie efekty są w polskiej nauce. Tyle tylko, że używa się zupełnie innego języka. Cieszę się, że w zakresie popularyzacji i upowszechniania nauki w ostatnich kilkunastu latach dokonał się w Polsce znaczący postęp. Powstały centra nauki, pojawiło się wiele nowych pikników naukowych. Nie tylko sam w tym uczestniczę ale i wspieram tego typu działania. Czego przykładem jest patronat niemniejszego bloga dla  porozumienia SPINaj naukę (logo Profesorskiego gadania możecie czasem zobaczyć na plakatach i infografikach, takich jak ta poniżej). 

Mały wkład w wielkie dzieło.





2 komentarze: