Wędrówki po polskiej wsi, na przykład tej warmińskiej. Radość kontaktu z przyrodą i pięknem krajobrazu. Pofałdowany, pojezierny krajobraz, z lasami, zadrzewieniami śródpolnymi, jeziorami, torfowiskami i charakterystycznymi czerwony dachami. Przyjemne doznania estetyczne. Tu jest po prostu pięknie. A czy może być jeszcze piękniej?
Ile jest wart piękny krajobraz? Czy da się wycenić pozytywne doznania? W jakimś sensie tak, bo przekłada się to na chęć zamieszkania i cenę nieruchomości lub terenu pod zabudowę. W ładnym krajobrazie chętniej się osiedlamy.
Warmia i Mazury to od dawna region z wyludniającą się wsią. Wyjeżdzający ludzie, niszczejące siedliska. Zamierające małe gospodarstwa (zostają tylko duzi), brak pracy, brak transportu publicznego. W jednym miejscu więcej, w innym mniej. Demografia i zmiany cywilizacyjne wywierają swoje piętno. W niektórych częściach regionu pojawia się więcej nowych inwestycji, budowane są nowe domy (zwłaszcza w okolicach Olsztyna) oraz remontowane są stare siedliska. Efekty są różne. W ostatnich trzech dekadach polska wieś wypiękniała. Widać to i u nas. Można wskazać wiele udanych i wpisujących się dobrze w krajobraz małych i większych inwestycji.
Spójrzcie na zdjęcie wyżej, okolice Górowa. Zabudowa kolonijna. Odnowiony dom i budynek gospodarczy, zachowana czerwona dachów, zachowany styk budynków. I tylko te tuje rażą. Są jak kamień w bucie, uwierają. Siedlisko na kolonii (na wybudowaniu - jak określali Warmiacy) a więc na odludzi. Nikt nie przechodzi drogą, nie ma blisko okien sąsiadów. Odosobnienie. A mimo to zasadzono wokół posesji tuje. Zupełnie nie pasują do krajobrazu. Są jak skarpetki w sandałach lub trampki do garnituru. Przeniesiona jakaś dziwna potrzebna odizolowania się od "wścibskich oczu", typowa dla gęstej zabudowy. Ale jednocześnie właściciele sami odgradzają się od otaczającego ich piękna. Przesłaniają sobie widok na urokliwy krajobraz. Nieadekwatne do sytuacji nawyki estetyczne i samoizolacji.
Dlaczego? Moda z telewizji? Dostępność materiału szkółkarskiego? Czy zwykły brak poczucia estetyki i zakorzenienia się w tutejskości? Manifestacja bogactwa i dominacji? Niczym wandale piszący brzydkie słowa na przystankach i elewacjach lub niszczący kosze do śmieci? "Ja tu byłem"?
A może to miała być osłona od wiatru? Czyż nie piękniej wyglądałyby jednak rodzime drzewa i krzewy, np. owocowe, wiosną obsypane kwieciem, pachnące, jesienią owocujące?
Piękno bywa ulotne. Nawet w krajobrazie. Kiedyś raziły (i rażą, bo pozostały jako rudery) niepasujące do stylu kanciaste budynki punktów skupu mleka, budowate sklepy i inne inwestycje lat 7-0. XX wieku. Straszą niszczejące dworce i przystanki kolejowe. Są też piękne i stylowe, wpisujące się w tradycję i krajobraz nowe renowacje, odnowienia starych siedlisk. Przyjemnie na nie patrzeć. Przyjemnie wędrować. To one przyciągają turystów, małe inwestycje i nowych osadników. Czasem tylko na wakacje, czasem na stałe.
Nowi osadnicy przynoszą nowe wzorcem nowe pomysły na życie. Przywracają życie obumierających siedliskom. Czasem ci nowi bardziej dbają o estetykę krajobrazu. A czasem przynoszą nieadekwatny do nowej sytuacji styl, uwierają swoimi pomysłami na otoczenie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz