31.07.2021

Dlaczego znikają kosze na śmieci i po co są pasożyty na świecie?

 

Czy nie wydaje Ci się, że znikają kosze na śmieci w wielu miejscach na ulicy? Zwłaszcza przy osiedlach mieszkaniowych. Znikają zapewne dlatego, bo nikt nie chce naszych śmieci. I to zarówno w małej jak i w dużej skali. A skoro nie ma koszy to rzucamy tam, gdzie popadnie? Mamy łatwe wytłumaczenie. Trochę taki szantaż - skoro nie mam kosza pod ręką to rzucam pod nogi, na trawnik, na chodnik, do rzeki, do lasu. I tak ktoś posprząta moje śmieci. Sami sobie jesteście winni, bo nie ma kosza. Jest inne rozwiązanie, gdy nie widzisz kosza - zabierz śmieć ze sobą i wrzuć do swojego śmietnika. I ponieś pełne koszty finansowe oraz wysiłku czy niewygody.

Chodnik przy ulicy na osiedlu, jakaś spółdzielnia mieszkaniowa ale droga publiczna. Kiedyś stały liczne kosze na śmieci. Teraz ich coraz mniej. Może dlatego by nie płacić za wywóz cudzych śmieci? Bo za wszystkie śmieci trzeba zapłacić. Ktoś przerzuca swoje opłaty na innego, na przykład gdy wywozi śmieci do lasu lub wyrzuca pod nogi (zostawia) to, co sam przyniósł. Obrazek z wczoraj, byłem na Łyną w Parku Centralnym. Piękne drewniane podesty nad rzeką do siedzenia i delektowania się przyrodą. Pozostawione butelki po piwie. A kosz na śmieci dosłownie 10 metrów dalej. I gdy biesiadnicy wychodzili, to przeszli tuż obok tego kosza (innej drogi nie było). A mimo to pozostawili przysłowiowy syf po sobie. Ukradli piękny widok wszystkim następnym. Do czasu aż ktoś po nich posprząta. Tak więc śmiecenie to agresja i przymuszanie innych do wysiłku i ponoszenia kosztów nie swoich finansowych.

Nikt naszych śmieci nie chce. Coraz bardziej brakuje miejsc na wysypiskach. Próbujemy wywozić je daleko, do innych krajów lub topić w oceanach. Ale one i tam do nas wracają. Albo komuś zaśmiecają plaże. 

Pozostawianie śmieci to wyraz agresji i przemocy wobec innych współmieszkańców, innych ludzi. Bez obcesowe przerzucanie kosztów na cudze barki, zmuszanie do wysiłku (niech ktoś za mnie posprząta), zabieranie pięknego widoku. Rozbój i zabieranie pięknej przestrzeni. Przemoc rodzi przemoc, agresja rodzi agresję. Oczekujemy od państwa, że przemocą (mandaty, kary) odpowie na agresję śmiecących. Chyba, że państwo nie działa to wtedy w ramach samosądu bierzemy odwet...

Nawet sam śmiecący nie lubi przebywać w zaśmieconym, brzydkim miejscu. Też odczuwa dyskomfort. Narzeka na innych śmiecących. A może idzie w inne, niezaśmiecone miejsce? Tyle tylko, że nie ma już dziewiczych terenów, ludzi jest zbyt wielu. Gdziekolwiek nie pójdziesz tak są już inni... i inne śmieci. Może więc prościej po prostu zadbać o nasza przestrzeń?

Dobra niegdyś powszechnie dostępne stają się deficytowe. Brakuje nam wody w kranie... bo wodą wodociągową podlewamy trawniki i myjemy samochody. Rozrzutność. Uciążliwe jest reglamentowanie wody? Jest, ale marnotrawimy zasoby. Nie byliśmy mądrzy przed szkodą a i po szkodzie za wiele roztropności i zapobiegliwości nam nie przybywa... Rosnący stres i agresja, która pod różną postacią i tak do nas wróci.

Podobnie ze śmieciami. Nawet w koszach do recyklingu jest wiele nieposegregowanych lub niewłaściwie wrzuconych. Odpady biologiczne wrzucamy razem z torebką foliową. Podobnie z makulaturą. Wystarczy zajrzeć do pierwszego lepszego pojemnika na odpady posegregowane. Bo nam się nie chce? A jaki efekt? Ktoś musi za nas te prace wykonać i to w gorszych i mniej przyjemnych warunkach: powyjmować z odpadów organicznych zalegające tam (często zawiązane) torby foliowe, zanim makulatura trafi do dalszego przetwarzania ktoś musi oddzielić z niej torby foliowe i inne niemakulaturowe odpady. Za to wszystko trzeba zapłacić i dlatego mamy coraz wyższe opłaty na wywóz śmieci. Boli? Boli.

Zaśmiecanie to okazywanie innym agresji i przemocy. To kradzież pięknego widoku. Podrzucamy śmieci i rozrzutnością zabieramy wodę... Społeczeństwo powszechnej przemocy i agresji wobec siebie. Społeczeństwo nieustannej walki. A przecież może być inaczej.

Zacznij od siebie. Nie czekaj. Chyba, że wolisz nieustannie toczyć wojnę wszystkich ze wszystkimi.

A co z tymi pasożytami? Sam się zastanawiałem i wielokrotnie byłem pytany: po co są pasożyty na świcie. Po co te kleszcze, komary, tasiemce, pluskwy, pchły, wszy i wiele innych? Dużą większą atencją darzymy drapieżniki nawet jeśli i nam zagrażają: lwy, wilki, niedźwiedzie. Pasożyty nie zabijają a jednak czujemy do nich odrazę. Podkradają nasze biologiczne zasoby.... Czy świat bez pasożytów nie byłby piękniejszy? Bez ich uciążliwej agresji wobec nas?

A teraz przypomnij sobie słowa o śmieciach i śmieceniu. To przecież także jest społeczne pasożytnictwo: zabieranie zasobów (koszty finansowe i zniszczona przestrzeń) i nieprzyjemne odczucia. Przecież  nawet ten śmieciarz codzienny oczekuje, że mu ktoś posprząta - bo nie chce ponownie wypoczywać w zaśmieconym i brzydkim otoczeniu. Wymusza na innych by "posprzątali"... Jakże wielu z nas częściej lub rzadziej bywa takim społecznym pasożytem, wzbudzającym negatywne emocje u innych. 

Nie musisz być lub tylko czasami bywać społecznym pasożytem, agresywnie podrzucających śmieci innym. Masz wybór. Codziennie, przed konsumpcją jak i w trakcie. Twoje śmieci i tak wrócą do Ciebie. Wzbogacone o nieprzyjazne emocje....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz